Skocz do zawartości
Nerwica.com

NERWICA, LĘK, DEPRESJA - WSKAZÓWKI I PORADY JAK JE LECZYĆ


eksajter

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. W związku z faktem że na forum wiele osób piszę głownie o swoich objawach a mniejsza część pisze jak je leczyc postanowilem stworzyć ten temat. Nie będzie trzeba szukac na forum odpowiedzi jak ja leczyc. Wszystko postaram sie zawrzeć w tym temacie. To co pisze bedzie wynikalo z własnych doświadczeń z chorobą i rozmów z lekarzami którzy leczą ludzi chorych na nerwice.

 

I. SKĄD SIE BIERZE NERWICA, DEPRESJA I LĘKI?

 

Jest wiele czynników, które przyczyniają się do występowania nerwicy u ludzi. Wiele ludzi już w płodzie matki, przejmie pewne uwarunkowania genetyczne które związane są z "wadą" ośrodkowego układu nerwowego.

Dodatkowo przyczyną występowania lęków i nerwic są czynniki zewnętrzne tj. traumatyczne przeżycia, porażki w życiu, przewlekły stres, problemy w szkole, nie udane związki lub odrzucenia itp. Musimy wiedzieć że na choroby psychiczne chorują głownie ludzie wrażliwi i idealiści. To jest dowód na to że to czy jesteśmy podatni na nerwice zalezy od naszej osobowości i charakteru. Przykladowo idealista który robi wszystko dokladnie bardzo przeżywa porażki, podobnie jest z ludzmi wrażliwymi dla których mały stres moze byc czyms bardzi wielkim i nie do przeskoczenia. Warto zauważyc że na nerwice, lęki i depresje czesciej zachorowują kobiety niz mezczyzni a to dlatego ze sa bardziej wrażliwe niz faceci. Nie wszystkie ale wiekszosc.

 

II. CZYM LECZYĆ I DO KOGO SIĘ UDAĆ?

Choroby psychiczne leczy sie głownie lekami psychtropowymi, które przepisuje lekarz psychiatra. Te leki pomagają wielu z nas, lecz należy wiedzieć, że poprawa i złagodzenie objawów choroby następuje po jakimś czasie a nie od razu. Do tego dochodzą liczne skutki uboczne tj. senność, zawroty głowy, migotanie komór serca, drżenie rąk i mięśni. Te skutki po jakimś czasie one powinny minąć, a jeśli się cały czas utrzymują to należy poprosić lekarza o zmianę leku. Należy pamiętać, że nie powinno się samemu odstawiać leku albo zwiększać jego dawkę. Zawsze powinno się najpierw skonsultować z psychiatrą.

 

III. JAK DAWKOWAĆ LEKI?

Ogólnie decyduje o tym lekarz, lecz dobra rada dla wszystkich aby maksymalnie łączyć ze sobą 2 leki i brać je w bardzo małych dawkach. Jak zauważyłem wiele osób faszeruje się dużą ilością leków sądząc, że tylko dzięki nim mogą się wyleczyć ze swojej choroby. Jest to złe myślenie, ale opisze to szerzej w innym punkcie.

Nie powinno się brać leków w dużych ilościach i zaczęto bo one nie dość, że niszczą człowiekowi wątrobę to jeszcze strasznie otępiają i odurzają.

 

IV. LEKARZE.

Z własnego doświadczenia radzę aby trzymać się jednego a konkretnego lekarza psychiatry. Błędem jest zmieniać co miesiąc naszego lekarza na innego, bo ten nowy lekarz nie zna naszej choroby i będziemy musieli wszystko zaczynac od nowa.

Po za tym dobra rada dla wszystkich nie warto chodzić za często na wizyty, najlepiej 1 gora 2 razy w tyg. a to dlatego, że tacy specjaliści są strasznie drodzy. Prywatna wizyta 80-100zł, a nawet więcej.

 

V. LECZENIE PSYCHOTERAPIĄ.

Słyszałem o niej wiele, nawet sam chodziłem do psychologa i przyznam, że uznałem to za stratę pieniędzy. Musimy sobie uświadomić, że psycholog na takim spotkaniu będzie najpierw próbował dojść do przyczyny naszej choroby a później radził jak sobie z nią poradzić. Te rady opierają się namówienia pacjęta na uprawianie sportu, taniec, znalezienia sobie pasji, spotkań ze znajomymi. W sto procentach popieram te rady, ale z drugiej strony po co chodzić i płacić psychologowi skoro każdy dla siebie jest najlepszym psychologiem i wie co może być przyczyną swojej choroby i jakie może wykonywać zajęcia żeby był szczęśliwy i mocniejszy psychicznie.

Podsumowują pragnę zaznaczyć, że można chodzić do psychologa jeśli samemu nie ma się pomysłu w jaki sposób pracować nad sobą.

 

VI. SKUTECZNE SPOSOBY NA WALKĘ Z CHOROBA.

Jest ich wiele, ale ja postaram się podać te najbardziej skuteczne:

- wysiłek fizyczny np. bieganie, szybki spacer, siłownia, basen, aerobik, rower, boks.

U osób cierpiących na np. depresje występuję zmniejszony poziom wydzielania serotoniny (hormonu szczęścia), który odpowiedzialny jest za dobry nastrój i zapał do życia. Wszelkie rodzaju antydepresanty zwiększają wydzielanie serotoniny w organizmie, ale pamiętajcie że wysiłek fizyczny tez zwiększa jej wydzielanie wiec dlatego uważam sport za świętną alternatywę dla antydepresantów.

 

- słuchanie muzyki: każdy z nas prawdopodobnie lubi ja słuchać i chyba nie jedna osoba zauważyła że niektóre piosenki potrafią pobudzić człowieka i tknąć w niego chęć do działania i zapał do życia.

 

- praca: należy pamiętać, że praca uszlachetnia i sprawia że człowiek staję się pewny siebie i potrzebny, to bardzo motywuje do życia i wzmacnia psychicznie. Wiadomo, ze nie zawsze w niej jest pięknie ale możliwe ze dzięki niej nauczymy się radzić sobie z problemami.

 

- zdrowe odżywianie: unikać tłustych dań, Fast fordów i sztucznych posiłków.

 

- pić mało alkoholu: 1-2 piwka w tyg. można sobie wypić, unikać należy wódki. Alkohol znacznie ujemnie wpływa na uk. nerwowy co pogarsza samopoczucie nerwicowców.

 

- brać codziennie witaminy, polecam plusz multiwitamine… do tego Magnez+B6, Wit. PP i B12 w zastrzykach (okresowo). To wszystko ma za zadanie wzmocnić nasz układ nerwowy, poprawić samopoczucie na co dzień i ułatwić nam pracę nad samym sobą.

 

VII. NERWICA A PODEJSCIE DO ŻYCIA.

Pragnę wspomnieć, że ważnym sposobem na poradzenie sobie z nerwica jest odpowiednie podejście do życia i do samej choroby.

Należy sobie uświadomić, że my nerwicowcy nie jesteśmy gorsi od innych… wręcz przeciwnie jesteśmy wyjątkowi ponieważ jesteśmy bardzo wrażliwymi ludźmi, lubimy piękno i nigdy nie zaakceptujemy zła na Świecie. Jesteśmy ludźmi, którzy „pomagają” innym. Aby żyło nam się łatwiej, trzeba zaakceptować się takim jakim się jest, zdobyć pewność siebie w swoich czynach i znać wartość samego siebie. To wszystko zdobywa się właśnie dzięki praca nad samym sobą.

Pamiętajcie, że nerwica jest wyleczalna ale ją się leczy bardzo ciężko i bardzo długo. Możliwe ze jakies minimalne objawy zawsze będą występowa, ale będziecie mogli normalnie żyć i funkcjonować w społeczeństwie, które tak naprawdę może mieć gorsze życie od was.

Pamiętajcie nikt nie jest „ze stali”, wiec nie uzalajmy się nad sobą tylko zacznijmy działać. Po prostu trzeba chcieć się wyleczyć i dążyc do tego. Mój artykuł powinien wam w tym pomóc.

 

Życzę wam powodzenia w walce z chorobą i na koniec przytoczę fajne motto „Co nas nie zabije, to nas wzmocni!” .

 

Pozdrawiam, w razie niejasności proszę pytać.

Eksajter

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zgadzam się z ani jednym punktem ww wskazówek. Być może dlatego, że mam zgoła odmienne podejście do "chorób" wskazanych w temacie. Ja traktuje je (choroby) jako pomocników na drodze do wyzdrowienia, Ty zapewne jako wrogów, których symptomy należy jak najszybciej wyeliminować.

 

Dodam jeszcze, że mój brak akceptacji tych wskazówek nie oznacza, że są złe ale z lęko-pochodnych dolegliwości wyjść nie pomogą. Wręcz przeciwnie, utrzymają je ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eksajter !!

 

Punkt V. który opisałeś wyżej, powiem szczerze,że nie zgadzam sie z nim. Opisałeś moze to wszystko na swoim przykładzie. A pamiętać trzeba,ze kazdy z nas jest traktowany jako indywidualny przypadek. Dletego nie mozesz namawiać ludzi,że szkoda kasy na psychologa.

Powiem tak, albo nie trafiłeś na dobrego psychologa, albo nie miałeś silnych objawów w poczuciu swojej choroby. Napiszęwiecej- i zawsze będe się upierała przy tym,że leki są tylko ostatecznym wspomagaczem cierpienia naszej duszy. Dodam też,że tak naprawdę tylko terapia pomoze nam w dojsciu do zdrowia. Jeśli Tobie udało się pokonac chorobę bez terapii to gratuluję i bardzi sie z tego cieszę , naprawdę.

Trudnym zadaniem jest znalezienie odpowiedniego terapeuty.Nie każdy psycholog jest terapeutą. Dobry terapeuta ma certyfikaty swiadczące o jego doswiadczeniu zawodowym. A najlepiej jeest kiedy terapeuta ma jednego badź wiecej superwizorów. Moja akurat ma dwóch.

 

Nie zgadzam się też z punktem gdzie opisujesz odpowiednie nastawienie do życia. Ja nie wiem jak niektórzy chorujący mają, ale pewnie w większosci podobnie;chorzy na depresję -wydaje im się,ze nie potrafią otworzyc oczu podczas czasu kiedy np. trzeba rano wstać...nie widzą sensu, celu....a to dlatego,ze są właśnie w takim stanie. Będą c wlaśnie w takim stanie ....nie jest sie zdolnym do pozytywnego myśenia, dlatego tacy chorzy wpierw udają sie do psychiatry, a potem na terapię. Inni rezygnują z leków i udają się na psychoterapię.

 

A co do psychiatrów...ja mam swoje zdanie w tym temacie. Są psychiatrzy i "psychiatrzy". Trzeba szukać. Wiem,ze to kosztowne, jeśli któryś z nas zdecyduje się na prywatne wizyty. Nie ma reguły. Czasem mozna spotkać calkiem dobrego specjalistę na kasę chorych.

 

Napisałam to wszystko nie dlatego,zeby Ciebie urazić tylko dlatego,żeby uswiadomić,że kazdy z nas jest inny.Nie oznacza to,że to co pomogło Tobie, pomoże drugiemu. Mozemy mieć tą samą chorobę, ale leczeni będziemy innymi lekami, inną metodą czy techniką na terapii.

 

Fajnie,że napisałeś, napracowałeś się,żeby to wszystko opisać, ale proszę nie zabieraj sznasy drugiemu człowiekowi pisząc to,ze psycholog doradzi., podpowie. Na terapii nikt niczego nie doradza, nie spekuluje, pyta, współpracuje z nami. Co jakis czas podsumowywuje. A praca nad sobą właśnie trwa na tych sesjach. W odstępie pomiedzy kolejnymi sesjami....czlowiek ma burzę w głowie, przemysla sobie wszystko po terapii, czasami, a nawet często coś odkrywa tzn.ze uświadami sobie swój problem. Ważne jest,żeby uswiadomić sobie mechanizm naszej choroby. Mechanizmy tez dzialają na nasze samopoczucie. Dlatego trzeba wszystkie nasze emocje, nawet te stare oraz obecne przepracować z terapeutą. po pewnym czasie(dluższym bądź krótszym) przychodzi okres zdrowienia. Dużo też zalezy od nas samych, od naszego nastawienia chociażby i od wielu innych czynników.

 

Pozdrawiam Cię serdecznie, wpadaj tu na forum eksajter :smile:

Monika

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika nie do konca dobrze mnie zrozumialas. W punkcie V na koncu napisalem ze jesli ktos nie jest na silach zeby samemu pracowac nad sobą moze korzysztac z pomocy psychologa. Mozliwe ze Twoj psycholog jakis lepiej sie Toba zajmuje niz kiedys moj mną. Ale z tego co mi wiadomo to na takich terapiach mówi sie o swoim problemie, poczym psycholog próbuje jakos go zwalczyc. Ta walk wlasnie polega na zajęciu sie czyms... sport, pasja, taniec, znajomi itp. Przykladowo jesli ktos ma lęk przed ludzmi, ma zając sie np. chodzeniem na taniec. Chodzi o to zeby wygrac z tym strachem i sie oswoic.

Podalas przyklad osoby cierpiacej na deperesje. Otworzyc oczy pomoze mu antydepresant, który napędzi go do wstania z tego łózka i rozpoczęcia pracy nad sobą. Ale oczywiscie, tak jak zaznaczylem na koncu punktu V, niekazdy potrafi sam pracowac nad sobą. Nie ma samozaparcia w sobie i wiary ze bedzie dobrze... wtedy pomoc psychologa jest niezbędna.

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika nie do konca dobrze mnie zrozumialas. W punkcie V na koncu napisalem ze jesli ktos nie jest na silach zeby samemu pracowac nad sobą moze korzysztac z pomocy psychologa. Mozliwe ze Twoj psycholog jakis lepiej sie Toba zajmuje niz kiedys moj mną. Ale z tego co mi wiadomo to na takich terapiach mówi sie o swoim problemie, poczym psycholog próbuje jakos go zwalczyc. Ta walk wlasnie polega na zajęciu sie czyms... sport, pasja, taniec, znajomi itp. Przykladowo jesli ktos ma lęk przed ludzmi, ma zając sie np. chodzeniem na taniec. Chodzi o to zeby wygrac z tym strachem i sie oswoic.

Podalas przyklad osoby cierpiacej na deperesje. Otworzyc oczy pomoze mu antydepresant, który napędzi go do wstania z tego łózka i rozpoczęcia pracy nad sobą. Ale oczywiscie, tak jak zaznaczylem na koncu punktu V, niekazdy potrafi sam pracowac nad sobą. Nie ma samozaparcia w sobie i wiary ze bedzie dobrze... wtedy pomoc psychologa jest niezbędna.

pozdrawiam

 

[Dodane po edycji:]

 

Nie zgadzam się z ani jednym punktem ww wskazówek. Być może dlatego, że mam zgoła odmienne podejście do "chorób" wskazanych w temacie. Ja traktuje je (choroby) jako pomocników na drodze do wyzdrowienia, Ty zapewne jako wrogów, których symptomy należy jak najszybciej wyeliminować.

 

Dodam jeszcze, że mój brak akceptacji tych wskazówek nie oznacza, że są złe ale z lęko-pochodnych dolegliwości wyjść nie pomogą. Wręcz przeciwnie, utrzymają je ...

 

mogłbys bardziej rozwinąc wątek dot. tego ze traktujesz choroby jako pomocników do wyzdrowienia?

 

I napisz mi jeszcze co Twoim zdaniem jest dobre na lęki? Moze mi powiesz ze same leki antydepresyjne, albo uspakajające.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eksajter !

 

Witam Cię w niedzielne południe:-) U Ciebie też tak słonecznie jak u mnie?

 

Poczucie choroby i wszystkie inne choroby jakie nas dotykają, to znak dla nas,ze coś trzeba zmienić w naszym życiu.Mam na myśli różne czynniki.

Wiesz,że nawet rak spowodowany jest dlugotrwałym stressem? Oczywiście powodują go też predyspozycje, które każdy z nas ma. Niektorzy dziedziczą raka czy mozliwośc ewentualnego zachorowania na niego w przyszłosci. Tu można dlugo polemizować.

Często nie wiemy co należy zmienic i wtym problem. Próbujemy sobie uswiadomić dlaczego to doktknęło właściwie mnie? Mamy żal do siebie i do świata,że akurat nas to spotkało. Nie potrafimy tak naprawdę zrozumieć siebie. Przez lata jesteśmy ksztaltowani przez rodzinę, środowisko, przez różne relacje z ludźmi. Każda sytuacja. ktora nas spotyka nie zawsze jest sytuacją trudną, wtedy jest dobrze. Jeżeli natomiast pojawia się sytuacja patowa, trudna dla nas, wtedy najczęsciej wywołuje ona u nas różne frustracje, obawy, powstają w nas emocje, przeważnie te negatywne. Dlaczego? Moze dlatego,że od najmłodszych lat "chowano" nas pod kloszem, w ciepełku. Może nie nabyliśmy umiejętnosci radzenia sobie z takimi sytuacjami, moze nie mięliśmy oparcia w rodzicach, może urodziliśmy się z takim układem nerwowym-mówię tutaj o pewnej wrażliwosci, delikatności. MOżna by było dlugo wymieniać.

Leki, medykamenty, które zapisuje nam lekarz specjalista służą nam tylko do przetrwania trudnego początkowego okersu choroby, mam na myśli lęki, depresje. Dają chwilową ulgę , albo jak są źle dopasowane mogą powodować gorsze sampopczucie. Dlatego tak niezbędne jest w chorobie oparcie w człowieku, w kimś bliskim, moze to być dobry terapeuta, który nie nakazuje nam robictego czy tamtego.

Pamietam mój stan, nie potrafiłam wykonać najprostszej rzeczy w domu, w pracy od momentu jak pojawila się u mnie choroba(zespól depresyjno-lękowy). Na pierwszej sesji terapeutycznej pod sam koniec terapeutka powiedziała,ze mam w sobie taki chaos, trzeba będzie to wszystko pokolei poukładać. Byłam przerazona, ale w glębi siebie czułam,że z Nią będzie napewno łatwiej w moim poczuciu choroby, Zapytalam ją co robic,żeby w domu nie zamykać się przed światem,żeby mieć chęc na cokolwiek. Odpowiedziała,ze wie,że mi trudno, ale na początek mam się zmuszać na siłę do zrobienia 3 byle jakich czynnosci w domu. Wydawało mi sie to niemożliwe. Powiedziała,że wie,że jest to trudne. Po jakimś czasie zobaczyłam,że jednak jest to możliwe.

Wiesz...wszystko zależy od naszego stanu w chorobie, od nastawienia. Czulam sie bardzo źle, borykałam się z problemem...po co ja to robię. Z czasem było lepiej. Przecież kazdy w domu cos robi. Teraz jest zdecydowanie lepiej co nie oznacza,że juz jest dobrze. Wiem,że w chorobie potrzebny jest czas, zaangazowanie...przecież tyle lat coś się w nas kumulowało np. negatywne emocje, które nie miały ujścia.Zrozumiałam,że skoro tyle czasu pracowaliśmy sami na swoją nerwicę , depresję....to wiadomym jest,że w jeden dzień czy miesiąc nie wyzdrowiejemy. A po drugie jeśli chcemy z czymś na siłe walczyc , to tak naprawdę identyfikujemy się caly czas chorobą, przyciągamy ją bardziej do siebie. Wiem,jest to trudne. Bo jak mozemy nie myśleć o swoich dolegliwościach skoro je cały czas odczuwamy? Ostatnio wyczytalam w ksiązce Anselma Gruna, że chorobę trzeba wpierw zaakceptować.To też jest bardzo trudne, przeczytalam,że należy wsluchać się w siebie. Zadawałam sobie pytanie-jak to zrobić? Czy to jest możliwe? Skąd się bierze u mnie takie myślenie? Co powoduje to,że ja ciągle zastanawiam się jak tego dokonać? Dlatego wiem,że wszystko wymaga czasu,żeby powrócić do dawnego stanu-bez poczucia choroby. U jednych trwa to krócej, u innych dłuzej, a to dlatego,że jak wcześniej pisałam, kazdy z nas jest inny i niepowtarzalny.

Polecam ksiązkę Anthony'ego de Mello "Przebudzenie". Jest to "cięzka" książka czytalam ją parę razy. Czasami tak spędzam czas,żeby nie myśleć o tym co mnie dotknęło.

To sąbardzo trudne tematy. Ale wiarę trzeba mieć.

 

Trzymaj się eksajter .

Napisz czy zgadzasz się z moją opinią :smile:

Pozdrawiam.

Monika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyznam ze pieknie to opisalas. Mozna powiedziec ze napisalas to samo co ja tylko, że ładniej ubrałas to w zdania.

 

Zgodzę sie że wiekszosc z nas moze byc obciąznone genetycznie słabym układem nerwowym i sa skazani na depresje, lęki i trudnosci w życiu codziennym. Ale coz jestesmy jacy jestesmy i podstawa to tak jak napisalas "zakceptowac sie takim jakim sie jest i zaczac walczyc ze swoją chorobą... dążyć zeby kazdy dzień byl dla nas lepszy niz poprzedni." Najgorsze jest gdy czlowiek czuje sie bezsilny, uzala sie nad sobą i nie wie co zrobic zeby wyjsc ze swojej choroby. Po raz kolejny wspominam, ze jesli czlowiek jest w takim ciezkim stanie ze sam nie potrafi nad sobą pracowac to musi sie udac do psychologa na terapie (oby to byl tak fajny psycholog jak Twoj). Ale sa tez ludzie, ktorzy maja taką sile sobie ze sami sa dla siebie psychologami i wiedzą co mają robic zeby byc szczesliwszym i zdrowszym. Tylko podstawą jest żeby tego chciec i do tego dązyc.

 

Dla przykladu, ja dzisaj jadę na basen ze znajomymi popływac a poznej na małe zakupy. Dla czlowieka, ktory przez 5 lat meczyl sie jak cholera jest to cos naprawdę wielkiego i daję motywację i chęc do życia. Wam tez radze fundowac sobie takie "motywacje" ;-)

 

Jesli chodzi o mnie to ja nie jestem do konca zdrowy. Lęków juz nie mam, obsesyjnych mysli, natręctw również... zostaly mi jeszcze tiki ruchowe ale to tylko w strsowych sytuacjach albo jak jestem bardzo podekscytowany czyms. Nie wiem czy to sie da jeszcze zwalczyc. W chwili obecnej jest okej i mogę normalnie funkcjonowac a jutro jechac do pracy.

Wiele musialem na to pracowac ale naprawdę warto i wam tez radze. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spróbujmy prześledzić wszystkie punkty po kolei.

 

Ad I

Nie ma znaczenia skąd się wzięła, istotne jest to, że jest Teraz. Rozmyślanie o jej przyczynach w przeszłości jest stratą czasu, ponieważ to co jest teraz - jest wypadkową naszego całego życia. Ci którzy czytają moje posty od początku od kiedy tu jestem, zauważą że mówię inaczej niż kiedyś. Mówiłem, znajdź przyczynę, a będziesz zdrowy. Jako że cały czas podlegam procesowi rozwoju, moje poglądy i filozofia życia ewoluują. Uważam, że znalezienie przyczyny to dużo za mało w zrozumieniu choroby. W przypadku nerwic (i nie tylko), istotna jest zasada jaka kryje się za naszym aktualnym zachowaniem. Tutaj zasada, o której mówię to coś więcej niż sama przyczyna. Powiem coś więcej o przyczynie.

 

Ciąg przyczynowo-skutkowy może być nieskończenie długi, np. mam zawroty głowy, bo mam nerwicę. Mam nerwicę bo moja chemia mózgu jest zła. Jest zła ponieważ zaszły mutacje genetyczne. Zaszły, ponieważ jadłem za dużo chipsów... Jadłem, ponieważ je lubię. Lubię bo są dobre. Można tak ciągnąć w nieskończoność. Co w tym przypadku jest powodem nerwicy? Że lubię chipsy? Może po prostu zła chemia mózgu! Przeważnie jest tak, że wybieramy sobie jakiś element z tego łańcucha i traktujemy go jako powód. Tak samo robi medycyna np. ma Pan wrzody, oj za dużo stresu za dużo. I co, stres jest przyczyną !? Dlaczego by nie sięgnąć głębiej i zapytać co jest źródłem stresu. Może praca. Co w pracy jest stresujące? Szefowa. Dlaczego? Jakie mam z nią stosunki ... itd itd. Medycynę to nie obchodzi. Jej zadaniem jest usunąć symptom, objaw, poco się głowić o źródło przyczyny, już nawet nie wspominam o zasadzie ... Tabletki, operacje to funkcjonalne usunięcie problemu jakim jest symptom. Później wielkie zdziwienie, że objaw wraca, albo chorujemy na coś zupełnie nowego.

 

Śpieszę wyjaśnić czym jest ta zasada. Najlepiej na przykładzie ;)

 

Prosta operacja matematyczna jaką jest mnożenie - jest zasadą. Manifestuje się ona w postaci wielu form, takich jak np. 2*8, 4*3, 1*2 ... Zauważmy, że poznanie i opanowanie zasady, daje nam umiejętność mnożenia ;) Jak to odnosi się do nerwicy, czy ogólnie objawów?

Otóż każdy objaw, czy też nasza reakcja na pewne zdarzenia jest formą, za którą kryje się zasada. W zasadzie nie interesuje nas "co" lecz "jak". Nie co się dzieje, tylko jak się to dzieje. Przykład:

Przeziębienie czy grypa może być dla nas wynikiem przewiania lub zarażenia się od kogoś. Może być także sposobem na poradzenie sobie z aktualnymi trudnościami, ucieczka od presji, problemów, zwolnienie tempa. Jak łatwo wywnioskować, przyczyna wyrażona w pierwszym zdaniu odnosi się do przeszłości i stanowi powód, z kolei w drugim zdaniu można mówić o celu, zamiarze choroby, czyli przyszłość. Mało kto wie, że choroba ma swój cel, ba (!) jest drogą do celu !! Przecież nie można wyzdrowieć, nie będąc chorym ;)

Gdzie kryje się zasada? Zasada jest prosta. Grypę traktujemy jako mechanizm obronny aby uciec od trudności (bardzo ogólnie mówiąc). Znając zasadę, poznajemy siebie :) Tu zasadza się cała potęga psychoterapii i wszystkich innych metod zorientowanych na samopoznanie. Poznaj zasady, zintegruj je w świadomości, a sprawisz, że symptomy staną się zbędne. Tak ja z mnożeniem, poznaj zasadę a będziesz umiał pomnożyć różne liczby i nie będziesz zastanawiał się nad każdym zadaniem typu ile to 5*5 .. Tak samo w życiu, poznaj co kryje się za Twoimi objawami, a nie będziesz się zastanawiał: Dlaczego akurat w tym sklepie miałem atak .... ??

 

To tyle jeśli chodzi o punkt pierwszy. Na temat pozostałych wypowiem się kiedy indziej. Co za dużo to niezdrowo ;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LucidMan ;)

 

Zgadzam się z tym co napisałeś. Nie wszyscy mają taki analityczny sposób myślenia ja Ty;) Gdyby to bylo takie proste.....nie byłoby psychiatrów, terapeutów, psychologów w ogóle lekarzy. Człowiek może się oczywiscie sam podreperować, ale wtedy jeśli zna przyczyne. Czesto bywa tak,że niestety przyczynę trudno jest znaleść.Ona napewno jest, jest może nawet blisko, ale sami nie jesteśmy w stanie podswiadomości od tak wrzucić do świadomości i odpowiednio reagować.

Fajnie,ze się wypowiedziałeś w tym temacie. Pisz, pisz, co za dużo to niezdrowo-oczywiscie,ze się z tym zgodzę.........ale widzisz w momencie choroby człowiek jest niecierpliwy;), chciałby szybko przeczytac coś mądrego i ciekawego na ten temat.

A moze problem tkwi w tej niecierpliwości?;) Kolejny problem............naucz się Moniko czekać! ;)

Pozdrawiam

Monika

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ad II i III

 

O lekach powiem tylko tyle, że sam ich nigdy nie brałem i że nie są żadnym rozwiązaniem. Nawiązując do moich poprzednich wypowiedzi, chciałbym wyjaśnić, co mam na myśli pisząc, że choroba jest sprzymierzeńcem na drodze do zdrowia i jak do tego mają się leki. Kryje się za tym cała filozofia, która całkowicie odbiega od przyjętych ogólnie norm medycyny naukowej, a zbliżona jest bardziej do filozofii wschodu, metafizyki i ogólnie ezoteryki.

Nie będę rozpisywał się czym według tej teorii jest choroba ponieważ to wszystko zostało dokładnie wyjaśnione w książce: Dethlefsen T. - Poprzez chorobę do samopoznania, którą polecam przeczytać.

 

Choroba jako sprzymierzeniec. Wydaje się dziwne, zwłaszcza że przecież chcemy się jej jak najszybciej pozbyć. Zmienia nasze dotychczasowe życie, nieraz zabija. Praktycznie zawsze związana jest z bólem, który nie jest miłym uczuciem. Gdy patrzymy na dolegliwości tylko z jednego punktu widzenia, to rzeczywiście traktujemy ją jak wroga.

Popatrzmy na to z innej strony. Choroba pojawia się w jakimś celu. Przecież nie istnieje tylko sama dla siebie. Stwierdzenie, że jestem chory bo się zaraziłem lub jestem chory, bo taki się urodziłem jest utratą wartości sygnalnej choroby. Nie mając pojęcia o zamiarze choroby, staje się ona uciążliwym wrogiem, z którym się walczy. Walka dzieli na wygrywających i przegrywających, czasami remis ;) Zwalczyć chorobę, lub być zwalczonym przez nią.

Co się dzieje, gdy objawia się druga strona medalu? Choroba ma cel. Coś chce nam ukazać. Przeważnie są to nieświadome zasady, które kryją się za naszym zachowaniem. I tak na przykładzie z poprzedniego postu, grypa może być mechanizmem obronnym - ucieczka od trudności. Depresja - długotrwała ucieczka od trudności, nerwica - lęk przed prawdziwym ja.

Nie jest łatwo odebrać to, co przekazuje choroba. Choroba czyni człowieka uczciwym, pokazuje czystą prawdę o nas. W dzisiejszych czasach, jeśli słyszymy prawdę o sobie, to musi ona pochodzić z ust wroga ;) Wróg prawdę Ci powie. Teraz, zależy co chcemy z taką prawdą zrobić. Przyjąć, zrozumieć, zmienić coś w sobie albo zanegować, odrzucić, zlikwidować wroga. Tutaj wracam do leków. Dzięki lekom może robić to co robiliśmy wcześniej, tyle że bez objawów. To tak jakby zakryć grzyba na ścianie w pokoju fotelem, lub szafą. Jeśli czegoś nie widać, to nie znaczy, że tego nie ma ! Prawidłowym postępowaniem było by zrozumienie skąd się wziął ten grzyb i usunięcie go (być może z kawałkiem starej ściany). Tak samo w życiu. Tabletka sama w sobie nie jest celem, ani też nie prowadzi do celu, aczkolwiek może być bardzo pomocna. Jednakże kto ogranicza się tylko do zażywania leków, może prędzej czy później spodziewać się ataku tego co zdusił w sobie.

 

Do kogo się udać? Wszędzie tam, gdzie poczujesz, że zaczynasz rozumieć jakie zasady Tobą kierują ;) Nie ma gotowych rozwiązań. Musisz wypracować swoje własne.

 

Ad IV

 

Tak, trzymanie się jednego lekarza to dobra rada. Przynajmniej tak długo jak czujesz poprawę. Bardzo łatwo się zgubić jeśli chodzi o psychiatrów. Ci przeważnie przepisują leki, które właśnie służą do poprawy samopoczucia. Można chodzić 5 lat do tego samego lekarza, który będzie zmniejszał, zwiększał dawki oraz zmieniał leki. Odnosząc się do rozważań w powyższym punkcie, wiemy że nie tędy droga. Z tego miejsca od razu przejdźmy do punktu V.

 

Ad V

 

Psychoterapia to ciężka i długotrwała praca nad sobą. Nie jest tak prosta jak łyknięcie tabletki. Wymaga od nas, abyśmy w końcu uczciwie na siebie spojrzeli. Zadaniem psychoanalityka nie jest dawanie rad, tylko pomoc w wypracowaniu swoich własnych. Terapeuta jest jakby naszym kolejnym sprzymierzeńcem w drodze do uzdrowienia. Razem z naszymi objawami tworzy silny zespół, wskazujący jak wyzdrowieć, a nie co robić żeby wyzdrowieć ! Ktoś kto sprzymierza się z naszymi objawami jest automatycznie traktowany jak nasz wróg.. Ale to już zupełnie inna historia.. i związana jest już czysto z procesem psychoanalizy.

Tak więc szczerze polecam terapie, ale u prawdziwego psychoanalityka. Niestety większość, która się za takich podaje, nie ma zupełnie o tym pojęcia .. Tak jak i do innych dziedzin, trzeba mieć powołanie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LucidMan

 

BRAVO!

 

No tak, to niby wszystko wiem. Widzę,że też przerobileś wiele pozycji książkowych na ten temat.

Tylko jak to wszystko zrozumieć tak naprawdę do końca?;)

 

Przepraszam,że zapytam...uczęszczałeś na psychoterapię?

Z czym się borykasz czy borykałeś?

 

Pozdrawiam,

Monika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lucidman: z całym szacunkiem do Ciebie, bo widze zejestes strasaznie oczytany ale muszę Ci powiedziec ze sam zaprzeczas sobie czasami w tym co piszesz. W Ad I swojej wypowiedzi napisales ze rozmyslanie o przyczynach w przeszlosci jest niepotrzebne... a następnie piszesz ze trzeba by sie zagłębić co jest/było np. źródlem stresu czyli co jest przyczyną.

 

Ja napisalem w punkcie piewszym jasne jakie moga byc przyczyny tj. traumatyczne przezycia, odrzucenie, toksyczne związki, przemoc w rodzinie. To napisalem ogolnie, bo kazdy z nas lepiej zna swoja historie i co go z tych wymieninych rzeczy spotkało albo nadal spotyka.

 

Na koniec zastanawiam sie na co Ty chorujesz LucidMan? I jakie masz objawy? Mnie na przyklad niepokoi ze tak do wszystkiego podchodzisz bardzo analitycznie a za analitycznie.... bo wiekszosc z nas i Ty tez pewnie wiesz ze częste "analizowanie" czegos jest jedna z objaw nerwicy.

Ja nie napisalem tego postu zeby go analizowac, oczywiscie masz prawo z czyms sie nie zgadzac. Ja napisalem ten post bardzo "prostym" jezykiem tak aby kazdy mógł go zrozumiec i podjąc odpowiednie kroki do wolnosci.

 

pozdrawiam i czekam na Twoje zdanie w tej sprawie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lucidman: z całym szacunkiem do Ciebie, bo widze zejestes strasaznie oczytany ale muszę Ci powiedziec ze sam zaprzeczas sobie czasami w tym co piszesz. W Ad I swojej wypowiedzi napisales ze rozmyslanie o przyczynach w przeszlosci jest niepotrzebne... a następnie piszesz ze trzeba by sie zagłębić co jest/było np. źródlem stresu czyli co jest przyczyną.
Napisałem, że zajmowanie się przyczynami jest stratą czasu. Chodziło mi o to, że samo grzebanie w przeszłości na nic się zda, że nie jest wystarczające w procesie zdrowienia. Później wyjaśniłem czym jest zasada, która łączy w sobie przeszłość (przyczyna), teraźniejszość (symptom), przyszłość (cel, zamiar). Tak naprawdę odkrycie, zrozumienie i zintegrowanie zasady w świadomości (uczynienie ją świadomą) powoduje, że objaw stojący za nią, staje się zbyteczny. Oczywiście trzeba zapoznać się z każdym aspektem zasady (przyczyna, symptom, cel) żeby ją dokładnie przejrzeć. Tak jak mówiłem, skupianie się na samej przyczynie jest stratą czasu. Trzeba rozpatrzeć pozostałe 2 elementy, a następnie je wszystkie razem połączyć.

 

Przykład z własnego doświadczenia.

 

Objaw: złe samopoczucie przy dłuższym siedzeniu przy kompie (coś w stylu ataków lęku).

Przyczyna sprzed okresu leczenia: najpierw winę zrzucałem na promieniowanie monitorów CRT (kineskopowe). Gdy weszły monitory LCD, taka przyczyna była nie wystarczająca. Wbiłem sobie do głowy fakt, że długie siedzenie przed kompem (CRT) uszkodziło mi coś w mózgu :D ...

Przyczyna aktualna: nie mam objawów, znam zasadę, tym samym przyczynę, która na tle zasady staje się praktycznie nie istotna ;)

 

Ogólnie: Próby poznawania samej przyczyny są jak próby nauki mnożenia, ucząc się samych cyfr. Wiadomo, że jest to nie wystarczające!

 

Na koniec zastanawiam sie na co Ty chorujesz LucidMan? I jakie masz objawy? Mnie na przyklad niepokoi ze tak do wszystkiego podchodzisz bardzo analitycznie a za analitycznie.... bo wiekszosc z nas i Ty tez pewnie wiesz ze częste "analizowanie" czegos jest jedna z objaw nerwicy.
Stwierdzono u mnie objawy nerwicy lękowej. W tej chwili nie nękają mnie żadne objawy, które utrudniały by mi funkcjonowanie, ale też nie mogę powiedzieć, że nie mam objawów co by znaczyło kompletne wyzdrowienie. Cały czas uczęszczam na psychoterapię.

Może podchodzę za analitycznie, ale dzięki temu czuje się dobrze. Może właśnie na tym polega proces zdrowienia, żeby przeanalizować siebie, kawałek po kawałku !? Ja zaanalizowałem Twoją wypowiedź, ale nie jest tak, że życiu codziennym tak robi. Bez przesady ;)

Tak samo mechanik samochodowy, jeśli chce dobrze naprawiać samochody, musi znać wiele szczegółów, które wykorzystuje podczas naprawy, ale po skończonej pracy odkłada na bok wiedzę, teorie, analizę - ogólnie mówiąc - narzędzia.

 

Poznaję siebie cały czas, być może kiedyś uda mi się osiągnąć samopoznanie, dzięki któremu stwierdzę - jestem uzdrowiony ;)

 

Ja nie napisalem tego postu zeby go analizowac, oczywiscie masz prawo z czyms sie nie zgadzac. Ja napisalem ten post bardzo "prostym" jezykiem tak aby kazdy mógł go zrozumiec i podjąc odpowiednie kroki do wolnosci.

Wiem, że nie napisałeś tego po to aby to analizować. Ja się z tym nie zgodziłem. Chciałeś żeby wyjaśnić dlaczego, więc wyjaśniłem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm ciekawe ze masz takie sposób na swoja chorobę. Jesli Ci to pomaga to ok. Ale z tym ze znalezienie przczyny choroby jest zbedne to nie dokonca sie zgodzę.

gdy znasz przyczyny swoich leków, natręct to latwiej pozniej zrozumiec swoja chorobę i dojsc do wniosku ze to co robisz np. masz ataki paniki, ataki natręctw, albo poczucia ze Twoj mozg nie pracuje ... ze to wszystko jest nieracjonalne i nie mozna sie tym przejmowac i zwracac na to uwagę. To pomoga bardzo w leczeniu choroby, bo gdy pacjent bez przerwy mysli o objawach i swojej chorobie to ciezko bedzie mu z niej wyjsc. Ja mialem w zyciu duzo obsesyjnych mysli... teraz o nich juz nie mysle, a jesli nawet to 1 o tym pomysle i zachwile zapominam bo wiem ze nie mam się nad ta myslą zastanawiac tylko lepiej zając sie czyms innym.

Oczywiscie sama psychika jest wazna a leki niestety tez są potrzebne, ale nie w sensie jako cos dzieki czemu mamy wyzdrowiec ale jako cos co bedzie naszym "wzmacniaczem", który pozwoli nam na prace nad soba i zmiane toku myslenia na odpowiednie.

 

Ciekawi mnie czy wiesz co mogło byc przyczyną Twoich lęków, ale nie musisz o tym pisac. Ogolnie dzieki ze sie wyraziles swoje zdanie na tamat ktory założylem. pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie uważam, że znalezienie przyczyny jest zbędne. Jest nie wystarczające. Zbędne jest obracanie się tylko i wyłącznie wokół przyczyn.

 

Ciekawi mnie czy wiesz co mogło byc przyczyną Twoich lęków, ale nie musisz o tym pisac.
Zbyt skomplikowana byłaby moja odpowiedź. W moim przypadku nie ma jednej przyczyny. Miałem wiele nieuświadomionych zachowań. To znaczy, wiedziałem, że coś robię, ale nie wiedziałem dlaczego. Nie znałem zasady. Np. porzuciłem dziewczynę myśląc, że jej nie kocham, a ukrywały się za tym o wiele bardziej złożone problemy z odpowiedzialnością, z tworzeniem głębszych relacji z drugim człowiekiem oraz nieuświadomiona skłonność do walki ze wszystkim i wszystkimi ;)

 

Cała przeszłość jest jedną wielką przyczyną. Teraźniejszość z kolei jest polem, na którym manifestują się wszystkie zasady. Przyszłość określa zamiar tych zasad.

Przykład: Obiad :D . Przyczyną był głód (przeszłość). Jem go teraz (teraźniejszość). Nie będę dłużej głodny (mój cel - przyszłość). Jaka jest zasada? Jem obiad, żeby nie być głodny. To akurat jest bardzo trywialny przykład. Procesy psychiczne są o wiele, wiele bardziej skomplikowane, szczególnie te nieświadome. W przypadku jedzenia obiadu, wiem że przyczyną jest głód, że teraz jem i jak zjem nie będę głodny. W przypadku np. ataku lęku nie wiem co jest przyczyną, nie wiem, że mam atak lęku i nie wiem co za nim stoi. Mówiąc, że nie wiem, że mam atak lęku chodzi mi o sam początek, kiedy to zastanawiamy się co się z nami dzieje. W procesie rozwoju, uświadamiamy sobie, że jest to atak lęku i że kryje się za nim pewna zasada. Zintegrowanie tej zasady (bądź zasad) w świadomości uwalnia nas od ataków. Poznać, zaakceptować, zrozumieć, przyjąć i czasami także zmienić. Tak mniej więcej wygląda proces samopoznania w psychoterapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×