Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica mija!


Gość kamila

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie.

Juz sobie wyobrazam jak to bedzie gdy znajde zrodla swoich lekow...i bede miala szanse na normalne zycie..wow...trzymajcie
:lol: nieustannie będe trzymała za ciebie
kciuki
. Gorące pozdrowienia i wytrfałości.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:22 pm ]

Sprzatam .....w sobie od dnia jak tu trafilam. Początek nie był łatwy, to prawie jak moje życie nie było łatwe.

Zawsze, gdzie kolwiek się nie obrucilam,czy też przeczytałam mówiono zacznij od siebie a potem wymagaj od innych. A najgorsze było to ,ci co o tym mowili nigdy tak naprawdę nie stosowali w własnym zyciu.

Wiedziałam, że ja muszę tak postąpić ,gdyż już innego wyjścia nie widzialam dla siebie.

W real. chlernie ufalam wszyskim, w każdo jedno słowo. A najbardziej osobom których kochalam ponad życie. Rodzina :roll: Wierzylam,że jak wszystkie ich oczekiwania będę spelniala.Zobaczą mnie i raz na zawsze skończy się mowa na temat innych geniuszy, którtych nigdy nie znałam. Lecz wystarczająco słyszalam jakie to ogromne ze mnie zero.

I nie daj Boże jeśli tylko dalam malutki krok do przodu, natychmiast z predkością światla następował powrót na koniec. Gdzie nic nie ma.

Żyłam wiecznie w próżni. Lecz jedno co miałam i nikomu nie udalo się mi zabrać to wiara i ogromne marzenia. Tylko z tym żylam.Rodzic szybko znalazl mi pracę a przed pujściem do niej uslyszalam magiczne slowo,pamiętaj bądż mila bo inaczej cię zwolnią. Te slowa głęboko wryły mi sie w pamięć. Ale skotek tragiczny. Faceci zaczeli sie do mnie kleić. Bardzo sie ich balam. Jeśli tylko w moim otoczeniu pojawiał sie ktoś kto byl choc troche przystojny uciekałam od niego jak od ognia. Zaczęlam mieć klopoty.Nie wiedzialam jak od nich uciec. Prosilam mame by pogadała z jocem by zmienil mi pracę.

Mój ojciec się dowiedzial - facet żonaty spotkal przypadkiem mojego ojca i powiedzial mu ze się ze mną ożeni.O czym wogule nic nie wiedzialam.Wybuchla wojna . Nie widziałam co mam robić z sobą gdzie szukać pomocy i u kogo.Na drugi dzień miałam już inną pracę.Były w niej same kobiety. Poczulam sie bezpiecznie. Ale zostalam ja i praca i czójność. Ucieczka przed jakim kolwiek facetem. Nadal bylam ślepa, dalej pragnęlam by rodzice mnie dostrzegli i bym poczula że są ze mnie dumni za to ze mnie mają.

Wyszłam za mąż dla nich sądząc że dędą ze mnie zadowoleni.Echo.

Kolejny błąd. Zaufalam mężowi, wszystko mu powiedzialam. Sluchal, sluchał, aż tak się nasluchal ,że przejąl paleczę po rodzicach bym nigdy nie zapomniała gdzie moje miejsce. A ja sierota dalej martwiłam się za nich wszystkich, wykonywałam wszystko za nich , przejelam na siebie całą odpowiedzialność za nich. By sie zawsze czuli bezpieczni i nie musieli sie nigdy martwić. Pomimoże już dawno mieszkałam osobno z mężem i dziećmi. Calkowicie wpadalam w przepaść jak calkowicie muj autorytet zostal zbużony przed dziećmi.

Nie walczylam z nikim, wiedząc że to nic nie da.A wręcz przeciwnie będzie jeszcze gorzej, a nie bylam juz pewna czy to będę w stanie znieść.

W pracy zmiana stanowiska. Inni ludzie, pojawiający się faceci. Unikalam rozmów jak tylko potrafilam. Tak sie wyszkoliłam. Aż zostalam sama i z wrzodami, nerwicą we wszystkich jej odmianach.

W pracy już wszyscy zaczęli mnie zasypywać wszystkimi obowiązkami. Każdy pozwalal sobie na deptaniu mnie jak tylko komu było wygodnie.

Już nie moglam nic zrobić , a moj mąż tylko patrzal na mnie tym wzrokiem. A ja tylko cygarety i kawa.

Przychodzi czas na podnoszenie kwalifikacji. Odzywa sie lęk o utracie pracy.Nikomu nic nie mowiąc musialam iść na studia. Nie dawałam sobie rady sama ze sobą. Bardzo się balam,ze nie dam radę.

I tak trafilam po kryjomu do psychoterapeuty. W innym temacie pisałam.

Na drugim roku moj mąż w obecności obcych ludzi stwierdzil śmiejąc się nigdy bym nie przypuszczał że ona będzie miala takie oceny. Żal mi się zrobiło,że mój mąz nie wierzy we mnie.

Przypadek sprawil że świat mi zawalil się w momencie gdy moją mamę zapytalam czy jest coś z czego jest ze mnie dumna.Nic. Wielkie nic.

I tym sposobem trafilam tu.

I o tym wszystkim co pisałam, przez prawie trzy m-ce posprzątalam w sobie, oczyściłam duszę. Jest jeszcze kurz który wymaga oczyszczeniu , nim zabiorę sie za swoje ciało. Mąż nadal patrzy na mnie . A ja nic tylko uśmiechnięta leciutko jestem w każdej chwili, bez względu jaka by ona nie byla. I jeszcze jedno zauważyłam to on zaczyna się otwierać przedemną o swych problemach, naturalnie że go wspieram. Lecz ja juz nie wspominam nic o sobie. Wiem że nie wolno mi tego robić.Dzieci zaczynają pomalutku mnie szanować.

Poczekam. Będę czekała.

Lecz czasem przychodzi mi lęk jakby w inna stronę , co się stanie ze mną jak wy znikniecie. Bo mam tylko was. J wiem że tak zostanie do końca świata.

Czytając wasze posty macie choć 1 osobę w real. i bardzo się z tego cieszę że u was tak jest i zeby nigdy, przenigdy nie zostali sami. I byście nigdy a to przenigdy nie przeżyli tego co ja. I dobrze, że jestem jedna nie mając nikogo w realu by porozmawiać. Teraz dla mnie to jedyne rozwiązanie dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są tu tematy optymistyczne, więc i ja napiszę coś optymistycznego. Przez ostatnie 2 tygodnie dużo osiągnęlam. Przede wszystkim udalo mi się wyjść z depresji, ten stan mnie opuścil. Nawet jak próbowal wracać, staralam się to zwalczyć i udawalo mi się. Zaplątana w beznadzieję, nie widzialam wyjścia. Nie moglam uwierzyć, że to się może zmienić. Czasem mialam wrażenie, że będę tkwila w tym w nieskończoność. Teraz widzę drzwi, które się przede mną otworzyly. Wierzę, że mi się uda. Jest we mnie wiara i sila. Mam 2 nowe zasady, których przestrzegam i to mi wiele ulatwia. Nie użalam się nad sobą i nigdy się nie poddaję. Nawet jak nie jest latwo idę dalej. Widzę 3 plaszczyzny. To co bylo(czyli życie pelne blędów, które daly kopa w tylek i pokazaly mi czego tak naprawdę chcę i wiele nauczyly) moje nowe życie (w którym odnajdę siebie, szczęście, pewność i spokój) i trzecią plaszczyzną, która jest mieszanką tego co bylo i tego co ma być. To tak jakbym stala w tych drzwiach, wiem że uda mi się przez nie przejść. Musi się udać. Co Wam mogę powiedzieć, jak nie widzicie wyjścia z jakiegoś problemu lub problemów musicie szukać tego wyjścia. Musicie wierzyć nie tylko w rozwiązanie klopotów ale przede wszystkim w siebie. Powiem Wam jedno: jeśli się nie poddajecie tylko wytrwale i zawzięcie dążycie do celu w Waszym życiu zaczną się pojawiać okoliczności i wskazówki które pomogą Wam z tego wyjść. Musicie je dostrzec. I wykorzystać. I coś jeszcze, trzymajcie za mnie kciuki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopadła mnie dwa dni temu, chciała mnie pokonać, chciala wyzwolić się na zew. by ludzie w realu ją dostrzegli.Nie udało jej się .Skutek bardzo się żle czuję, osiadła w okolicach klatki piersiowej na plecach czuję że rozlazi się po ramionach w budzi odczuwam ciepło i lekkie drętwienie płynie do gardła. Prawa dłoń robi mi się zimna.Odczuwam pot na czole. Nikt w realu nie widzi co się zemną się dzieje. Nie jestem spięta. Ona sama się rozlewa po moim organiżmie.Co za dziadowska nerwica. Natomiast wiem, O PANIE! nie mogę się poddać.Tyle wysilku na nic. Będę ją dalej kontrolowala i będę czujna. Ja albo ona.Nie mam pojęcia jak długo stan ten się utrzymie........muszę odpocząć.Pa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musicie wierzyć nie tylko w rozwiązanie klopotów ale przede wszystkim w siebie. Powiem Wam jedno: jeśli się nie poddajecie tylko wytrwale i zawzięcie dążycie do celu w Waszym życiu zaczną się pojawiać okoliczności i wskazówki które pomogą Wam z tego wyjść. Musicie je dostrzec. I wykorzystać. I coś jeszcze, trzymajcie za mnie kciuki

nigdy nie przestanę za Ciebie trzymać kciuków. No i kolejny dowód WIARA W SIEBIE CZYNI CUDA. Ach :o jakie to piękne dzieło.Pa :lol::lol:;) życzę Ci samych sukcesów :D;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uczeszczalam do psychologa przez prawie rok i w tym roku postanowilam przerwac terapie- nie wiem czy dobrze robie???Moja psycholog wyznawala zasade ze nic na sile, zebym robila to co uwazam za stosowne- jezli chce wychodzic to zebym wychodzila , a jezeli nie to nie!!!Stwierdzilam ze to nie psycholog dla mnie!Bo ja bardzo czesto nie mialam i nie mam ochoty wychodzic!Musze sie do tego zmuszac.Gdybym wyznawala zasade ze nic na sile to pewno do tej pory bala bym sie wychylic nos poza 4 sciany!A powiem ze nie jest zbyt rewelacyjnie!Czasem uda mi sie wyjsc bez "telepawek" i jakos dojsc do wyznaczonego celu, a czasem nie moge gdzies dojsc bo np wiruje mi w glowie i robi mi sie slabo- ale staram sie!Wiem ze jezeli sama sobie nie pomoge i nie zmusze sie do przelamywania lekow to psycholog nic tu nie pomoze!Moze jedynie dac mi rade zebym znalazla pracke(bo nie mam)albo miala jakies hobby!A przeciez nie bedzie wychodzila ze mna do znajomych, sklepu itp. Jak myslicie sluszna decyzje podjelam. Wiem ze bedzie ciezko ale najwazniejsze to sie nie poddawac i nie zalamywac- fajnie sie mowi , gorzej z realizacja.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja walka z nerwicą wygląda tak że czekam na to co będzie dalej. To znaczy gdy już jest to w pierwszej kolejności panikuje potem zaczynam sie martwić a na końcu jak mnie tak dobitnie wydołuje to myśle sobie " a trudno najwyżej.." i wtedy przestaje sie przejmować. Bywają jednak dni że to trwa i trwa .. i naprawde jest mi źle. Przeważnie w nocy łapie jakiś nieswojski klimat ale siadam wtedy przy kompie odpalam forum i czytam co piszecie. Czasami spędzam wiele godzin przed monitorem bywa też że złapie jakiegoś "nocnego Marka na gg" prawda Gusiu? ;) Po kilku dniach mi przechodzi..wiem że zawsze minie czasami jednak musze sobie to uświadomić a to jest najtrudniejsze..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Moja walka z nerwica zaczela sie ponad 2 miesiace temu. Wyladawalam wtedy w szpitalu z silnymi objawami somatycznymi. Mialam dusznosci, kolatania, straszny ucisk w gardle, a raczej takie skorcze w dole szyjnym, cala zdretwialam. Diagnoza - SILNA NERWICA. Bylam zszokowana, zalamana i wystraszona. I tak trzymalo mnie przez poltora miesiaca. Zrobilam sobie wszystkie badania, krwi, bylam u kardiologa, neurologa, laryngologa i zrobilam gastroskopie. Kazdy z lekarzy potwierdzil diagnoze. Przelamalam sie i wybralam do Psychiatry. I to byl strzal w 10. Biore leki (juz zmniejszam dawki) i chodze raz w tygodniu na psychoterapie, w domu szukam sobie zajec np wieczorami codziennie maluje sobie i zdobie paznokcie, czytam ksiazki o pozytywnym mysleniu. W ten spozob sie wyciszam i oczyszczam swoje mysli z tych zlych i negatywnych. Dbam o swoj oddech (czesto wyobrazam sobie ze wdycham promienie sloneczne a wydycham czarny dym). Czuje ze zaczelam nad tym panowac. Przede wszystkkim razem z pania psychiatra znalazlysmy psychiczna przyczyne moich dolegliwosci. To duzy sukces!!! Teraz naprawiam swoja psychike i walcze o swoje szczescie. Mam dla kogo zyc. Mam dwojke dzieci i kochajacego meza. POKONAM TO BAGNO...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Macie racje, wysilek fizyczny poprawia nastroj. Ja natomias opiekuje sie dwoma maluszkami i w jakis sposob jestem uwiazana. Biegac rano nie moge bo nie ma mi kto z nimi zostac. Teraz moj maz wyjechal na 3 m-ce do Anglii. ja zgodzilam sie na ten wyjazd, bo przez to mam wiecej na glowie. Zakupy, dzieci i inne obowiazki. Ale cieszy mnie to, bo nie skupiam sie na sobie (choc czasem jest ciezko) i nie rozczulam (jeszcze ciezej) a z kolei musze swietnie organizowac sobie kazdy dzien. Wieczorem planuje co bede robila nastepnego dnia (zwlaszcza rzeczy ktore sprawija mi przyjemnosc) i klade sie do lozka szczesliwa ze jutro bedzie swietny dzien bo mam do zrobienia to i to... Czuje sie potrzebna i przez to mam chec do Walki. Odrzucilam ogladanie smutnych filmow i wiadomosci. Ogladam z dzieciakami bajki i komedie. Musze zywic sie pozytywnymi myslami. A wysilek fizyczny... bardzo bym chciala cos wymyslic tylko jeszcze niewiem co i kiedy. Ostatnio zastanawialam sie nad joga... hmmm... no coz... zobaczymy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

edurbi, podziwiam cie bardzo ,bardzo bym pragnela takiego myslenia. udalo ci sie to w tak krotkim czasie piszesz ze 2 mies temu zaczelo sie wszystko.......pozytywne myslenie jest bardzo wazne w terapii... u mnie zaczelo sie wszystko rok temu i chociaz sie lecze nadal nieumie tak pozytywnie myslec. w ogole to jeszcze podziwiam twoja odwage, bo ja za niz na swiecie, przynajmniej w tym stanie niezostalabym na 3 mies sama z malymi dziecmi, u mnie jest tak ze jak moj mąz wychodzi do pracy to boje sie ze cos mi sie stanie i dzieci bed a plakaly i w ogole boje sie zostawac sama w domu z nimi. dziekuje ci za ten post, to mi daje wiare w to ze mozna zyc normalnie, a za ciebie tez trzymam kciuki i pozdrawiam ciebie i innych bardzo serdecznie

lidia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×