Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ciężko mi.


ola91

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie wszystkich, którzy zdecydowali się przeczytać moje marne wypociny.

Od czego zacząć... Najlepiej od początku. Mam 18 lat. Zawsze byłam odważną, nie posiadającą żadnych zmartwień, wesołą optymistycznie nastawioną do życia dziewczynką. Zaczęło się gdy przyszłam do nowej szkoły średniej. Od początku wymagano bardzo wiele, to wszystko było tak nagle. Jestem w szkole, do której trafiłam raczej z wyboru "Basia, Kasia, Zosia i Zenek tu idą - też pójdę! ". Jest to profil ochrony środowiska. Nastawiona byłam na biologię, lubię biologię. Okazało się jednak,że jest chemia, chemia i tylko chemia, której nienawidzę, nie pojmuję, a w dodatku mój nauczyciel od chemii jest jednym z najlepszych chemików w Polsce, wydaje własne podręczniki, itd. Jest to raczej równoznaczne z tym, że jest bardzo wymagający. Wydaje mi się, że zaczęło się właśnie od tego momentu. Zaczęłam się bać chemii. Stopniowo coraz bardziej, aż do momentu , gdy przerzuciło mi się na wszytskich nauczycieli i na wszytskie przedmioty. Bałam się słowo pisnąć, z czym wcześniej nigdy przenigdy nie miałam problemów. Z czasem ciągły strach zapanował nade mną. Nad całym moim życiem. Zaczęłam stresować się nawet wyjściem do sklepu, bo idę sama, bo muszę sama o coś poprosić, bo to bo tamto. Podkreślam, że stopniowo było coraz gorzej. Nie potrafiłam już zapanować nad swoimi myślami, nie potrafie odpowiedzieć nawet dlaczego tak się boję. Aktualnie boję się wyjść na ulicę, żyję w ciągłym stresie, przeolbrzymim strachu, ciągle jestem spięta. Zaciśnij mocno pięści przy klatce piersiowej. W tym momencie jesteś spięty. Ja czuję tak ciągle, wcale ich nie zaciskając. Boję się wyjść na ulicę, idąc boję się ,że zaraz coś mi spadnie na głowę, że na chodnik wjedzie jakiś samochód i coś się stanie, wiecznie myślę o tym, co może się za chwilę stać, choć tak naprawdę to niemożliwe. Nawet siedząc w domu, boję się ,że ktoś mi wybije okno. Wymiotuję ze stresu, dużo płaczę. Wszystko dzieje się od roku. Chodziłam do psychologa, wiem, nie powinnam się poddawać po 6 miesiącach, ale naprawdę uważałam , że to nie przynosi mi ani najmniejszych skutków. Wiele osób mówiło, że trafiłam do nieodpowiedniej, bo jeśli nie mogę się przed nią otworzyć to nic z tego nie wyjdzie. Od 3 miesięcy zaczęłam mieć silne bóle w klatce piersiowej. 3 razy byłam u lekarza pierwszego kontaktu, stwierdziła , że to zapalenie górnych dróg oddechowych i ciągle dostawałam antybiotyki. W końcu wczoraj za 4 razem dała mi wreszcie skierowanie do kardiologa, zrobili mi ekg i usg, pan powiedział ze z sercem ok, z tym,że puls powinien wychodzić 60-70 a ja miałam 120. Zapytał mnie o kilka rzeczy i stwierdził, że to na 100% na tle nerwowym. Teraz mam jakieś tabletki pod język, magnez i mam pić melisę. Bóle są naprawdę mocne. Ile jeszcze.... co jeszcze pociągnie za sobą ten stres, ile się wycierpię, jak ja to wsyztsko przetrwam...? Mam zaledwie 18 lat, powinnam cieszyć się życiem, korzystać z niego jak najlepiej... A mój kolejny dzień to walka... "byle do jutra"... Boję się nawet pisząc to teraz, boję się kompromitacji, bo mimo wszystko ciężko mi się otworzyć, tak naprawdę nikt mnie nie rozumie i jest to niepojęte. Dlatego wybrałam te forum...

Dziękuję za uwagę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Ola. Masz racje cale zycie przed toba i nie mozna sie tak caly czas stresowac. Znajdz jakiegos porzadnego psychiatre, do ktorego bedizesz miala zaufanie, ale moze niekoniecznie zaczynaj od jakiachs silnych proszkow. Moze wlasnie terapia grupowa bylaby niezlym rozwiazaniem, cos wsrod ludzi co pozwoliloby ci sie nie zamykac w sobie tylko wlasnie wyjsc na zewnatrz.

A moze powinnas tez znalezc forme odreagowywanie stresu. Np codziennie po szkole pol godz biegania? Ja wiem, ze ten stres jest mocno zaawansowany takze moze zacznij od psychiatry.

powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Oleńko! Doskonale Cię rozumiem przechodziłam dokładnie to samo, cierpiałam pare lat zanim zdecydowałam sie pójść do psychiatry. Potworne lęki, strach nie wiadomo przed czym, niska samoocena, tłumaczyłam sobie to stresem, niezbyt wyrozumiałym mężem i próbowałam jakoś sobie z tym poradzić,ale w pewnym momencie poczułam,że nie daje już rady,że muszę poszukać pomocy! I w koncu zdobylam sie na odwagę i poszłam do psychiatry. Rozpoznano u mnie depresje i nerwicę lękową. Przepisano mi Andepin. Po ok miesiącu od rozpoczęcia brania leków zaczęło sie poprawiać, wrócił sens życia, minęły lęki, tak dobrze nie czułam sie lat. Zaczęłam zauważac w koncu siebie! Biorę go już prawie 2 lata. Olka nie jest wstydem prosić o pomoc, przełam się i idz do psychiatry, uwierz mi ja tez sie bałam a teraz żałuję ,że poszłam tak pózno, mogłam już dawno przestać cierpieć. Chociaż cały czas muszę brać leki bo próba odstawienia nie powiodła się

( chyba za krótko trwało pierwsze leczenie, bo po odstawieniu leków po roku brania czaczęło wszystko wracać i potrzebna była dalsza kuracja) biorę je i wszystko jest dobrze, normalnie funkcjonuję. Życzę Ci słonko odwagi i szczerze Cię zachęcam do wizyty u psychitry! Gwarantuję Ci ,że Ci pomoże ! Trzymam kciuki! Viola.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziękuję za odpowiedzi...

Balabym sie tej terapii grupowej, ciezko mi jest sie otworzyc przed jedna osoba, a co dopiero w grupie... Sama nie wiem... a co do psychiatry.. boje sie uzaleznienia lekami...

Widzicie? boję , boję ,boję... jest to chyba w kazdym zdaniu jakie zamierzam napisac.... Tak mi ciezko....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×