Skocz do zawartości
Nerwica.com

a ja wychodzę tak...


jjeeewa

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie było ciekawie, bo trochę to trwało zanim zrozumiałam, że to nerwica... Uderzyłam się w głowę i miałam wstrząśnienie mózgu... Potem zaczeła się bezsenność, bóle głowy, omdlenia i okropny lęk, że coś się stało ze mna po tym wypadku... Kiedy w końcu po badaniach, które wykazały jedynie to, że jestem super zdrowa, poszłam do lekarza, od razu dostałam skierowanie do psychiatry.

 

I to był wielki krok. Psychiatra uświadomił mi, że wypadek i wstrząśnienie mózgu były tylko pretekstem mojego organizmu do powiedzenia tego co czuje... A czuł się źle.

 

Dalszym ogromnym krokiem było niesprzeciwianie się nerwicy. Nie stawałam jej na drodze, bo i tak była silniejsza. Po prostu pozwoliłam jej powiedzieć co miała do powiedzenia. A miała naprawdę dużo... Miałam praktycznie tydzień wyrwany z życia. Dzien i noc bezsenna z naprawdę zwichniętą psychiką i jadłowstrętem.

 

Potem zaczełam jeść i chodzić na długie spacery. Jadłam i spalałam. Jadłam i spalałam.

 

Następnie przestałam się jej bać i zrozumiałam, że tak naprawdę wszystko, co mi dolegało wywoływałam sobie sama. Wyrobiłam sobie taką kontorolę, że potrafiłam przenosić ból z głowy np na brzuch i (nie wiem na ile to bezpieczne) próbowałam sobie go sama wywołać. Wtedy zrozumiałam jaką mam moc i zrozumiałam, że ja sama nieświadomie wszystko to powoduje.

 

Chodziłam do psychiatry i nadal chodzę na analizę i poznałam siebie i może nie odkryłam tej jednej przyczyny mojej nerwicy, ale dużo zrozumiałam i dużo zmieniłam naprawiając przede wszystkim swoje myślenie...

 

Zaczęłam chodzić spać i wstawać o tej samej godzinie - nie ważne co by sie działo, położyłam tabletki nasenne obok łóżka dla bezpieczeństwa i starłam się kłaść do łóżka bardzo zmęczona.

 

A teraz? Teraz uśmiecham się szeroko, zachowuję jakbym miała wakacje, stosuje afirmacje i tłumacze sobie codziennie rano i wieczorem rzeczy, które dopiero niedawno zrozumiałam, nie pije alkoholu, coli, kawy ani mocnej herbaty. Ćwiczę jogę i "chwytam dzień"... czasem coś się jeszcze przyplątuje... takie dziwne uczucie, ale wtedy zwalniam tempo, wrzucam na luz i tłumaczę sobie, że sama to sobie wywołuję...

 

Pozdrawiam :)

 

(może to jeszcze uzupełnię jak sobie coś przypomnę)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj, chcialam zadać Ci jedno proste i krótkie pytanie. Piszesz:

 

Chodziłam do psychiatry i nadal chodzę na analizę i poznałam siebie i może nie odkryłam tej jednej przyczyny mojej nerwicy, ale dużo zrozumiałam i dużo zmieniłam naprawiając przede wszystkim swoje myślenie...

 

Tą analiże robił Ci psychiatra?psychiatra jest przecież od lekarstw!!a psycholog robi analizę. A pytanie na marginesie, czy brałaś jakieś leki na stałe. Z tego co napisałaś szybko wyszłaś ze stanu przygnębienia i smutku, sama? bez lekarstw na poprawę nastroju? Chętnie skorzystałabym z Twojej porady :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co mi dolegało wywoływałam sobie sama. Wyrobiłam sobie taką kontorolę, że potrafiłam przenosić ból z głowy np na brzuch i (nie wiem na ile to bezpieczne) próbowałam sobie go sama wywołać. Wtedy zrozumiałam jaką mam moc i zrozumiałam, że ja sama nieświadomie wszystko to powoduje.

 

:D:D:D

Bardzo to jest właśnie interesujące, bo ja też tak mam mogę na pstrykniecie palca wywołać ból zęba, palca, ręki, nogi, brzucha :lol:

czy ktoś jeszcze tak ma :?::?::?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak ja chodzę do psychiatry. Kiedy szłam pierwszy raz byłam przerażona, nie wiedziałam czego się spodziewać, bo psychiatra to znaczyło dla mnie jakieś psychotropy i ewentualnie kaftan... Po pierwszej wizycie byłam cudownie zaskoczona. Słowo psychiatra zmieniło dla mnie znaczenie. Ta kobieta do której chodzę jest jak psychoanalityk, psycholog i do tego wypisuje leki. Nie wiem czy to typowe jak na psychiatrę, ale mnie to bardzo cieszy. Przychodzę co tydzień i rozmawiamy od pół do półtorej godziny. Wiem już, że kiedy skończę brać leki, będę chodziła do psychologa. Więc myslę, że to dobry pomysł, że póki jestem na czymś, zajmuje się moją analizą psychiatra.

 

Tak dostałam Stimuloton i jestem bardzo zadowolona. Za tydzien zmniejszam dawkę. Nie wiem czy po innych lekach tak jest, ale moje zadziałały tak że najpierw miałam straszny kryzys, a potem dopiero wyszłam na prostą.

 

Psychiatra też mówi, że bardzo szybko się podniosłam i że to dobrze wróży.

 

Osobiście uważam, że do w dużej mierze analiza mi pomogła, zrozumiałam parę rzeczy i parę naprawiłam.

 

A co do wywoływania bólu i zmnieniania jego miejsca też uważam że to niesamowite. Jaką siłę mają zatem afirmacje!!!

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no to super, ze trafiłaą na takiego psychiatrę. Mi kojarzy się on tylko z receptą, zresztą chyba nie tylko mi, bo wiele osób się w ten sposób wypowiada. Poprostu trzeba trafić. Super, ze Tobie się udało!!ja jak narazie analize robie z moją psychoterapeutką. Rozumiem, że do Twojego lekarza chodzisz prywatnie??!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja psychiatra jest niestety podobna:/ jedynie przepisuje kolejne recepty.Ostatnio musiałam poczekac bo pani dr.musaiała strone w ksiazce dokonczyc(chya jakies romansidło)...ehhh nigdy nie moge trafic na porzadnego lekarza;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyznam się że tez umię wywołać ból w różnych częściach ciała 8) Postanowiłem sobie zrobic kiedyś taki teścik (byłem już tak wku***ony że postanowiłem leżąc na łóżku wywołać atak i przeanalizować go od podstaw) zbombardowałem głowe najgorszymi myslami (jade autobusem,jestem na meczu,umieram itd.) do tego wmówiłem sobie bół brzucha potem skoczyłem na serce i dopadło mnie.Zalało mnie potem czułem sie słaby, odczówałem "zawał" no i atak zaczoł mijać.Przeanalizowałem to i powtarzałem to jeszcze kilka razy.Później w momencie kolejnego ataku (taki był plan) nagle przestałem o tym myśleć i skupiłem się na czymś innym (bodajże ... "zaraz wsaje z łóżka i wskakuje na kompa żeby pograć") i ku mojemu zaskoczeniu kulminacyjnego punktu ataku nie było.Odszedł w siną dal i póki co nie wraca.Boje się jednak jeszcze przebywać poza domem (chociaż chodze do sklepu i jeżdze samochodem i pare innych rzeczy staram sie robić)ale czuję że to minie bez żadnych terapi i leków.

Moge jeszcze nadmienić że majac 23 lata od 15 roku życia mam kontakt z alkoholem i moje melanże trwały nieraz po kilka dni więc myśle że ta nerwica w jakimś stopniu spowodowana jest też alkoholem (najgorzej na kacu :? ) wiec odstawiłem alkohol na dobre.Myśle że każdemu z Nas uda sie wyjść z tego.Rozumie też jak straszne są te myśli sprawiające nieuzasadniony niepokój wrecz odbierają chęć do życia i gdy zaczynamy czuc sie dobrze to podświadomie wymyślamy sobie różne leki aby czasem stan ukojenia nie trwał za długo.W każdym razie jedziemy do przodu bo to wkońcu tylko nerwica wiec nic złego nam nie zrobi 8) Pozdrawiam...

 

ps.

Kiedyś słyszałem ze wielu internautów umawia się miedzy sobą że w danym dniu o danej poże wyjdą na ulice i zrobia coś głupiego.Naprzykład masowo wyjdą na plac w jednym bucie.

I tak sobie pomyślałem że skoro mamy już tą chorobe którą i tak za jakiś czas wyleczymy to moze fajnie by było zrobić masowy równoczesny atak nerwicowy wykonany wspolnie z Wami Wszystkimi :lol::lol::lol:

To oczywiście żart na rozluźnienie wiec nie gniewajcie się na mnie moje kochane Nerwuski :*:*:*:*:*:* dla Nerwusek i duży browar albo sok dla Nerwusów :oops::oops::oops::roll::roll::roll: Pozdrawiam raz jeszcze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×