Skocz do zawartości
Nerwica.com

Minęło 20 lat a ja ciągle tym żyję...


Rekomendowane odpowiedzi

To dlatego ta choroba nas od siebie odsowa, bo nie umiemy o niej mowic jak o grypie. Kiedys spotkalam sie z sytuacja ze mamusia wypisala dziecko z grupy integracyjnej w przedszkolu, bo doszly do ich grupy dzieci chore jedno nie mowilo a drugie mialo lekkie porazenie mozgowe ,nie zmyslam kolezanka moja tam pracuje.A dzieci widzialam.Jestesmy samotni,bo nas odrzucaja,boja sie nas i nie rozumieja.Dla ludzi psychiatra to lekarz wariatow,wiec my tez jestesmy pomyleni bo leczymy sie u psychiatry,a moze niebezpieczni?Wstydzimy sie siebie.Wstydzimy sie naszej wrazliwosci okazywania uczuc,wiec najlatwiej odepchnac reke ktora chce sie zblizyc bo jeszcze zobaczy skaze na naszej skorupie.Ach duzo mozna gadac i co z tego nikt nie chce ze mna rozmawiac bo plote bzdury.Gdziekolwiek napisze posta kazdy mnie tylko czyta i nikt nie rozmawia.Nie zawsze mam czas pisac ale raz dziennie zagladam tutaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazia_8 Ja też zawsze byłam odmieńcem . Książki są moim całym światem.Uciekłam w nie z koszmaru domowego zycia.W pracy nie znajduję zrozumienia bo nie oglądam seriali ,big brothera.Wogóle nie oglądam telewizji.Jeżdziłam na motocyklu ze swoim partnerem.Nie obgaduję koleżanek . Kiedyś usłyszałam że ze mną nie ma o czym porozmawiać . Nie zawsze tak było czasem pracowałam w fajnym zespole.Z czasem nauczyłam się tolerować to , słuchać i nie odzywać się .Każdy ma prawo do własnego zdania.A niech im tam...Kiedyś uwazałam że to żle że jestem inna że jestem zla.To co występuje w mniejszości jest nienormalne bo nie mieści się w normi.Ale to większość ludzi jest ograniczonych , nietolerancyjnych. Więc to nie z nami jest coś nie tak , ale z nimi.My jesteśmy tylko ludżmi chorymi , skrzywdzonymi. Czy ludzi chorych na serce , czy reumatyzm uważa się za nienormalnych? nie!!! Im się współczuje nas dyskryminuje , odsuwa.A depresja, nerwica to też choroba i to cięższa bo potrafiąca zabić czlowieka powoli w samotności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nareszcie odezwal sie ktos kto podziela moje zdanie.Nie zawsze umiem tak madrze mowic,ale zgadzam sie z Toba.Tez wole przeczytać książke niż obgadywać znajomych lub obejżeć dobry film.nie mam z kim o tym porozmawiać bo to glupie wdług innych.Nauczylam sie mowic rodzinie że jestem chora,trudno im to zrozumieć ale pierwsze koty za płoty.Mam dwie znajome ,starsze odemnie również z depresja,pocieszaly mnie w najtrudniejszych początkach pomogly pogodzić się z myślą o tym że jest się innym,nie gorszą ale inną.Wiem że ludzie boją się leczenia u psychiatry,ja też się bałam.Sam widok szpitala powodował u mnie strach przed tym budynkiem.I dopiero jak sama zachorowałam, zrozumiałam ze to moja depresja powodowała strach,sama nie wiem przed czym.Depresja odsówa nas od ludzi,wpycha w samotność.A ludzi samotnych liczba się powiększa i wiek się obniża,wciąż zastanawiam się dlaczego.Depresja to taka sama choroba jak inne też zabija ale jak rak,bo choć prowadzone są badania nadal nie ma leków dla nas.Uciekamy do komputera zeby szukać przyjaciół,zrozumienia,nawet pogadac o niczym,bo ci [zdrowi] nas nie rozumieją.Czytałam tu posty ludzi bojących wyjść z domu.Wiem co to znaczy ja walcze z tym codzien choć nie wpadam w panikę ale boję się ludzi,z domu wychodze gdy musze,wyreczam sie dziećmi jak mam okazję.Nigdy nie lubiłam tłumów,dusze się,głowa boli,nogi nie chcą iść jakieś takie nie moje.Łykam leki na głowe, na nogi .Znowu nie chce rozmawiać z nikim,uciekam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No , ja akurat lubię tłumy w tłumie nie czuję się sama.I wśród obcych nie musze się odzywać .Wiem że wsród ludzi można się czuć równie samotnym, ale mnie to odrywa od tragicznych myśli.Przypominam sobie jak nie wychodziłam nigdzie . Potrafilam siedzieć caly czas w fotelu.Czasem jak musiałam wyjść z domu nie wysiadałam na właściwym przystanku bo nie miałam siły wstać ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że bez sensu jest stopniować ważność chorób ludzi. Każdy lubi ponarzekać - taka już Nasza mentalność. kazia_z8, nie można tak mocno przeżywać wszystkich wydarzeń na świecie, bo to Cię zniszczy. Nie jest Nam łatwo, ale kto powiedział, że będzie :?: Czy naprawdę Ci, którzy przez swoje ograniczenie i strach przed tym, co ludzkie oraz egoizm są godni aż takiej uwagi :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mialam czasu zagladac tutaj,wiec pisze teraz.Czy masz jakas metode aby oduczyc sie myslenia ze swiat nie slucha tego co mowisz? Moj swiat to praca ,rodzina czasem znajomi,dawniej duzo mowilam, teraz dostaje slowotoku jak tylko sie zdenerwuje.Albo bardzo glosne mowienie,to jest okropnie zawstydzajace gdy sie wszyscy na ciebie gapia.Bo mowisz jak megafon.Kiedys przed snem zakrywalam glowe przed potworami,wstydzilam sie swojego zachowania w ciagu dnia.Nie minelo mi tylko mniej mysle o tym bo zasypiam jak kamien,lecz nadal jadac autobusem zastanawiam sie co ja mowilam do kogo,czy jutro nie bede sie wstydzic za swoje zachowanie.Nie potrafie inaczej.Cale zycie wciaz bylam krytykowana,tego nie da sie usunac z mysli.Moge czasem rzadziej sie zastanawiac.Lecz nadal czuje na sobie wzrok matki i jej slowa,brrr tak trudno pozbyc sie tego obrazu.A depresja jest jedna tylko ludzie inaczej ja przezywaja.Kazdy z nas jest i byl inaczej wychowany przez rodzicow,duzo nawykow probujemy odepchnac od siebie lub zmienic. Macie jakies metody na wlasna depresje??Walka z nia to donkiszoteria.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie Szanowne Panie :)

Pozwalam sobie włączyć się do tej dyskusji, ponieważ chcę Wam wyjaśnić, dlaczego mężczyżni zwłaszcza w Polsce, są niedostatecznymi partnerami dla kobiet. Znam sprawę z domu ;), z rodziny bliższej i dalszej, z osiedla, od znajomych i wszędzie jest tak samo, a chlubne wyjątki potwierdzają regułę.

Przyczyna pierwsza - alkohol. Rzecz jasna nadużywany. Kiedy wóda mówi ludzkim głosem, kobieta automatycznie przejmuje w domu rolę mężczyzny - głowy, głównego żywiciela itd. Nikt o nią nie dba i dlatego powoli przestaje czuć się dobrze, nie czuje się prawdziwą kobietą. Odbija się to na dzieciach - matki takie zazwyczaj są nadopiekuńcze - opiekują się za matkę i ojca jednocześnie. (wyprowadziłem się z domu równy rok temu, mam 30 lat, na wolności dowiedziałem się, że mam depresję i hipomanię, po roku terapii i pigułkach jest już ok, a moja szanowna matka nadal uważa, że powinienem wrócić do domu, bo tak będzie lepiej).

Przyczyna druga - Ojcowie nie wiedzą, jak być ojcami, bo ich ojcowie byli do kitu. Zamknięte koło braku ojcostwa przy fizycznej obecności osoby, która ojcem być powinna. Próby wyrwania się z tego obłędu są bardzo trudne - nie ma kursów ojcostwa, trzeba by zapisać się do harcerstwa albo innej organizacji młodzieżowej.

Przyczyna trzecia - analogiczna do poprzedniej - z powodu braku wzorców facet nie wie, jak być prawdziwym mężczyzną i być mężczyzną wobec kobiety - być stanowczym ale nie bić, być czułym ale nie być mięczakiem, być zaradnym ale nie być policjantem, umieć się wzruszać ale nie być beksą. Być mężczyzną - to dziś bardzo trudne. Wielu facetów ma z tym problemy i pije, nie mówi nikomu, że mają problemy. W dyskusji padło już zdanie, w którym jest mowa o tym, że ludzie wypełniają swój czas towarzystwem, do którego się dostosowują i w ten sposób tracą swój cenny czas. Faceci są mistrzami w zajmowaniu swojego czasu - uciekaniu od rzeczy istotnych i najważniejszych, od problemów. Miałem takie towarzystwo, moi najlepsi przyjaciele, którzy okazali się frustratami i nieudacznikami pomimo sukcesów zawodowych. Porażka. Kończac wypowiedź chciałem za taką postawę większości przedstawicieli swojego gatunku :) przeprosić Was, Drogie Panie i obiecać za siebie jedynie, że coś z tym zrobię. Tymczasem proszę Was, byście swoim mężom, chłopakom, synom, braciom poleciły do przeczytania "Dzikie Serce - tęsknoty męskiej duszy" Johna Eldredge'a. Warto. Swoista instrukcja "jak być facetem, może bardziej - jak odnaleźć samego siebie. Zdjąć maskę, nikogo nie grać, być sobą i dobrym człowiekiem jednocześnie. Być facetem i mieć dzikie, nieujarzmione, dzielne serce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ColtraineJak milo wiedzieć że sa jeszcze na tym świecie normalni faceci.Znam nawet kilku ,co z tego kiedy to za mało dla wszystkich kobiet :? Moja matka podobnie jak twoja wychowała mnie na kalekę zyciową .W momencie kiedy zostałam sam , nie jestem w stanie dać sobie radę z życiem... I to ze jestem istotą rozumną niewiele pomaga , gdy od małego dziecka miałam kładzione do podświadomości że jestem do niczego. Wyciągnęłam wnioski z błędów mojej matki . I nauczyłam mojego syna samodzielnosci. Mimo że ma osiemnaście lat zarabia na swoje hobby.Kurcze coś mi się w życiu udało, wow...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kaziau Słońce, zainteresuj się metodami relaksacji - pisze poważnie. One uczą człowieka panowania nad sobą w sytuacjach, które tego wymagają. A poza tym - Ty żyjesz w wielkim stresie, jak myślisz, z czego on wynika :?: Być może z ciągle pielęgnowanej urazy do tego, co usłyszałaś od bliskich w dzieciństwie, może w ten sposób Twoja podświadomość chce Ci powiedzieć - Ty nie wierzysz w te słowa krytyki, sama lepiej wiesz, że to nie prawda, że nie chcesz tak myśleć jak oni Ci wmawiali. Jest coś takiego jak autosugestia - wierz mi Kochana, bardzo bardzo skuteczna. Wymaga jednak trochę poświęcenia, samodyscypliny i cierpliwości - polega na tym, że gdy pojawia się autodestrukcyjna myśl ty jej się przeciwstawiasz - czasem w ogóle nie wierzysz w to, co sobie powtarzasz [np. nie, nie jestem idealna ale na pewno nie jestem beznadziejna] ale z czasem ta myśl tak wchodzi 'w krew', że naprawdę zaczynasz w nią wierzyć. I to nie jest nic obłudnego, egoistycznego - tak odbudowuje się własną wartość. Warto również z czasem mówić takie słowa głośno - głównie w sytuacjach, gdy ktoś Ci coś zarzuca, a z czym nie możesz się zgodzić.

 

Coltrane, ciekawy post - hehe niby oczywisty ale... Wiesz, ja wylądowałam w tym dziale z powodu ojca - zamierzchłe czasy ale kosztowały mnie 15lat wyciętych z życiorysu. Parę lat temu byłam świadkiem rozmowy dobrego, wieloletniego kumpla mojego ojca z nim samym - ojciec miał wielkie pretensje, że 'się wymądrzam' [czyt. mam swoje zdanie i je wypowiadam na głos]. Na koniec zaznaczył, że tak 'sobie mnie matka wychowała', na co wspomniany kolega mu odpowiedział: 'nie przypominam sobie, abyś był przez ostatnie 25lat w delegacji'... :lol: Zadziwiające, ojciec wziął sobie to do serca ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój ojciec zaczął traktować mnie poważniej, gdy kupiłem sobie samodzielnie swój pierwszy samochód nikogo nie pytając o zgodę czy radę, miałem wtedy 20 lat i to auto mam do dnia dzisiejszego. Mój ojciec robił, co mógł, żeby wyjeżdżać z domu byle dalej. Na półtora roku trafił nawet na koło podbiegunowe :lol: Wieczna delegacja i oczywiście słyszałem to samo, co Ty, bethi: "tak was matka wychowała" (brata i mnie). Matka rzucała: nie bądź jak ojciec. Poważnie zupełnie zaczął mnie mój ojciec traktować, gdy wyniosłem się z domu. Co ciekawe, ja zacząłem widzieć go z innej strony niż dotychczas i zaczęliśmy rozmawiać ze sobą, nareszcie! Z matką zawsze mogłem rozmawiać, ale jako że musiała zastąpić mi równocześnie ojca, nigdy relacja nie była czysta oczywista. Matka zawsze musiała mieć rację, bez dyskusji. Wiem, że nauczyła się tego od swojej matki, ta zaś od swojej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście czasy się zmieniają - rodziców się nie wybiera stety niestety. Należy ich szanować ale nie oznacza to automatycznie kompletnego podporządkowania. Moja matka mnie zawsze straszyła, że 'powie tacie'. A on nawet nie potrafił mi nigdy w oczy spojrzeć i po prostu powiedzieć. Takie były tamte pokolenia. My jesteśmy inni. Nie ma też sensu rozpamiętywać tego co było - przynajmniej tego złego. Jak to się mówi - starych drzew się nie przesadza, więc bez sensu jest równocześnie próbować zmieniać rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja zostałam zgwałcona w 6mies.ciązy na randce/o mały włos straciła bym życie gdybym nie uciekła sprytem -jak myślisz czego ja się bałam? nocy,ludzi,facetów,nowych znajomości.....walczyłam by dziecko uratować i chciałam zabić się by koszmar skończył się-nie udało sie-na szczęście..bo . dopiero śmierć ojca kopnęła mnie w tyłek. zazdrościłam jemu,że już ma lepiej ,ale dotarło do mnie ,że nie mam z kim zostawić dziecka- jego śmierć mnie uzdrowiła. mała ma 5 lat i od 3 lat jestem szczęśliwą mamą. faceta nie mam od 5 lat,ale nie muszę mieć-choćbym chciała i mam wielkie powodzenie. moja droga co się stało z Twoją mamą?jak zdinęła?/może na gg pogadamy? :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

basiac1, właściwie to przywodzi mi na język słowo - dziękuję, że to napisałaś bo mój stosunek do śmierci po przeżyciach z dzieciństwa był bardzo podobny, natomiast uległ zmianie w momencie śmierci najlepszego człowieka jakiego na świecie znałam... To było jakby przebudzenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×