Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mówienie na terapii o wstydliwych rzeczach


bei

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 11.03.2025 o 10:53, Kiusiu napisał(a):

Otóż nie.

Pierwszy terapeuta był w nurcie psychodynamicznym, i był totalną porażką, dwójka następnych była poznawczo-behawioralna, jednak kiepska, a obecna, będąca również poznawczo-behawioralna, ma całkiem inne podejście i jest zaangażowana.

W moim przypadku, terapia psychodynamiczna w ogóle by się nie sprawdziła.

a jeśli mogę zapytać, czym się różniło u ciebie wgłębianie się w przeszłość w psychodynamicznej od tej (u tej dobrej terapeutki) poznawczo-behawioralnej?

 

Bo u mnie w cbt to było tak, że jak poruszyłem jakiś temat przeszłości do terapeuta cos tam dodawał od siebie, ale nie czułem, ze jest w tym jakoś dużo przestrzeni na to np. analizę fantazji, prace nad emocjami z przeszłości. Często było po prostu poruszenie tego, kilka zdań na ten temat i powrót do teraźniejszości. Jak to u ciebie wyglądało?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam obecnie terapię w nurcie psychodynamicznym i na poczatku miałam takie wrażenie, że jak mówię o teraźniejszości to terapeutę to niezbyt interesuje. Teraz już nie mam tak bardzo tego wrazenia, bo powiedziałam mu, że to dla mnie  ważne co jest teraz i czasami tak się zaangażuje w rozmowę, że przegapia fakt, że skończył się czas.

Jednak jak mówię o dzieciństwie, a szczególnie o relacji z rodzicami to wydaje mi się, że włącza mu sie tryb turbo w słuchaniu 😉.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Wrwsw napisał(a):

czym się różniło u ciebie wgłębianie się w przeszłość w psychodynamicznej od tej (u tej dobrej terapeutki) poznawczo-behawioralnej?

Kurczę, temat rzeka.

Najkrócej rzecz ujmując, w tej psychodynamicznej praktycznie wcale nie było wgłębiania się w przeszłość, jeśli nie liczyć bardzo ogólnych i nieprecyzyjnych pytań, zaś w tej poznawczo-behawioralnej robię sporo prac osobistych zawierających przypominanie sobie różnych sytuacji z życia, dotyczących relacji, interakcji z innymi itd. Choć oczywiście na wizytach też o tym jest mowa.

W sumie to już dość słabo pamiętam tę psychodynamiczną - no ale nie próbowałem też potem zbyt wiele stamtąd zapamiętać. Było to lata temu, gdy miałem całkiem inne podejście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Kiusiu napisał(a):

Kurczę, temat rzeka.

Najkrócej rzecz ujmując, w tej psychodynamicznej praktycznie wcale nie było wgłębiania się w przeszłość, jeśli nie liczyć bardzo ogólnych i nieprecyzyjnych pytań, zaś w tej poznawczo-behawioralnej robię sporo prac osobistych zawierających przypominanie sobie różnych sytuacji z życia, dotyczących relacji, interakcji z innymi itd. Choć oczywiście na wizytach też o tym jest mowa.

W sumie to już dość słabo pamiętam tę psychodynamiczną - no ale nie próbowałem też potem zbyt wiele stamtąd zapamiętać. Było to lata temu, gdy miałem całkiem inne podejście.

Moje doświadczenie z terapią psychodynamiczną jest takie, że to ja decyduje o czym rozmawiamy. Terapeuta mówi, że mogę mówić o czym chce. Ty tak nie miałeś? Chciałeś mówić o przeszłości, zagłębiać się w nią, a terapeuta cię blokował? Ja miałam nawet taką sesje gdzie praktycznie nie dopuściłam psychoterapeuty do słowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, bei napisał(a):

Chciałeś mówić o przeszłości, zagłębiać się w nią, a terapeuta cię blokował?

Nie.

Tamtą terapię miałem w okresie, w którym byłem nieporównywalnie mniej świadomy wpływu przeżyć z dzieciństwa, z przeszłości, na teraźniejszość. A właściwie to w ogóle nie byłem świadomy. Więc nie miałem pojęcia, o czym właściwie miałbym mówić. Więc tylko zdawkowo, w kilku słowach, odpowiadałem na bardzo ogólne pytania terapeuty. Później, po latach, stwierdziłem, że mógłbym mówić naprawdę bardzo wiele. Gdy tej terapii już dawno nie było i zapomniałem, jak się nazywał ten terapeuta i właściwie zapomniałem o tamtych kilku spotkaniach. Poza tym, czułem wtedy bardzo duży dystans, wręcz mur, między mną a tamtym terapeutą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Kiusiu napisał(a):

Później, po latach, stwierdziłem, że mógłbym mówić naprawdę bardzo wiele. Gdy tej terapii już dawno nie było i zapomniałem, jak się nazywał ten terapeuta i właściwie zapomniałem o tamtych kilku spotkaniach. Poza tym, czułem wtedy bardzo duży dystans, wręcz mur, między mną a tamtym terapeutą.

Ale jak mowa jest o kilku spotkaniach to nie wiem czy można to nazwac terapią.

Jak sam nie mówiłeś to ciężko mieć pretensje do terapeuty.

 

Mój terapeuta obstawiam, że gdybym milczała, milczałby razem ze mną. On sie nigdy pierwszy nie odezywa. Kiedyś tak siedzielismy chyba przez 15 czy 20 min w ciszy na początku. Jak powiem coś w stylu, że nie wiem o czym mówić (w sensie nie jestem gotowa ci teraz powiedziec nic ważnego),  to albo powie, że mogę mówić o czym chce, albo zapyta czy będę teraz milczeć do końca sesji, albo nic nie powie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×