Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk uogólniony + inne zaburzenia


Andrzej L

Rekomendowane odpowiedzi

Witam ! Cierpię na lęk uogólniony, plus schizoidalne zaburzenie osobowości, częste depresje, mam ogromne problemy z interakcjami społecznymi i nerwicą. Jeśli chodzi o somatyzację tych problemów to zmagam się z chronicznym napięciem mięśni międzyżebrowych, co oczywiście utrudnia mi oddychanie, spłyca oddech i skutkuje ciągłym znużeniem i zmęczeniem. Dodatkowo ten psychosomatyczny objaw doprowadził do skurczenia się klatki piersiowej ( zapadania ). Napięcie mięśni międzyżebrowych jest różne w zależności od mojego stanu psychicznego. Gdy uda mi się zrelaksować, co nie jest częste, oddycham prawie swobodnie. Myślę , że chroniczne napięcie mogło doprowadzić do przykurczu mięśni i z tego powodu całkowite ich rozluźnienie przy krótkim epizodzie relaksacji nie jest możliwe. Jestem pod opieką psychiatry - przyjmuję SNRI i Pregabalinę. Nieco pomaga, ale wejście np. w mocniejsze relacje społeczne i związany z tym stres, natychmiast powoduje wzmożenie napięcia mięśniowego. Psychoterapia nie pomogła. Psychoterapeuta powiedział mi, że jestem tak powikłany, że on nie wie jak mnie poprowadzić. Ponadto sesje psychoterapii wymagały ode mnie ogromnego wysiłku psychicznego i po nich przez kilka dni łapałem równowagę. Dodam jeszcze, że napięcie mięśni żebrowych to nie jedyny somat, który utrudnia mi życie, ale ten jest najbardziej dokuczliwy i rzutujący na moją kondycję fizyczną. Może ktoś poradzi jak sobie z tym wszystkim poradzić bo już nie mam siły.    

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Andrzej L napisał(a):

Witam ! Cierpię na lęk uogólniony, plus schizoidalne zaburzenie osobowości, częste depresje, mam ogromne problemy z interakcjami społecznymi i nerwicą. Jeśli chodzi o somatyzację tych problemów to zmagam się z chronicznym napięciem mięśni międzyżebrowych, co oczywiście utrudnia mi oddychanie, spłyca oddech i skutkuje ciągłym znużeniem i zmęczeniem. Dodatkowo ten psychosomatyczny objaw doprowadził do skurczenia się klatki piersiowej ( zapadania ). Napięcie mięśni międzyżebrowych jest różne w zależności od mojego stanu psychicznego. Gdy uda mi się zrelaksować, co nie jest częste, oddycham prawie swobodnie. Myślę , że chroniczne napięcie mogło doprowadzić do przykurczu mięśni i z tego powodu całkowite ich rozluźnienie przy krótkim epizodzie relaksacji nie jest możliwe. Jestem pod opieką psychiatry - przyjmuję SNRI i Pregabalinę. Nieco pomaga, ale wejście np. w mocniejsze relacje społeczne i związany z tym stres, natychmiast powoduje wzmożenie napięcia mięśniowego. Psychoterapia nie pomogła. Psychoterapeuta powiedział mi, że jestem tak powikłany, że on nie wie jak mnie poprowadzić. Ponadto sesje psychoterapii wymagały ode mnie ogromnego wysiłku psychicznego i po nich przez kilka dni łapałem równowagę. Dodam jeszcze, że napięcie mięśni żebrowych to nie jedyny somat, który utrudnia mi życie, ale ten jest najbardziej dokuczliwy i rzutujący na moją kondycję fizyczną. Może ktoś poradzi jak sobie z tym wszystkim poradzić bo już nie mam siły.    

stosuj relaksację Jacobsona. Jeżeli terapeuta ci tego jeszcze nie zalecił, to zmień go.

 

relaksację Jacobsona możesz znaleźć na YouTube, Spotify. Stosując codziennie przez kilka tygodni zobaczysz trwale efekty, ale już po pierwszej sesji relaksacyjnej możesz poczuć ulgę w napięciu, bo na tym to polega. Jak dla mnie twój przypadek jest idealny do tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

47 minut temu, Wrwsw napisał(a):

stosuj relaksację Jacobsona. Jeżeli terapeuta ci tego jeszcze nie zalecił, to zmień go.

 

relaksację Jacobsona możesz znaleźć na YouTube, Spotify. Stosując codziennie przez kilka tygodni zobaczysz trwale efekty, ale już po pierwszej sesji relaksacyjnej możesz poczuć ulgę w napięciu, bo na tym to polega. Jak dla mnie twój przypadek jest idealny do tego.

A czy masaż u fizjoterapeuty mógłby pomóc ? Ostatnio myślę o takim rozwiązaniu. Zaraz sprawdzę o co chodzi z tą relaksacją Jacobsona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.08.2024 o 10:32, Andrzej L napisał(a):

A czy masaż u fizjoterapeuty mógłby pomóc ?

Pewnie coś by pomogło, ale na chwilę. Każda kolejna stresująca sytuacja powodowałaby prędzej czy później powrót do punktu wyjścia.

Tu raczej trzeba całościowo podejść i fizjoterapia ok, ale praca nad swoimi lękami na psychoterapii i ćwiczenia + relaksacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychoterapia pogłębia u mnie problem. Każda sesja to dla mnie stres i kilka dni potrzebne na powrócenie do jako takiej równowagi. Praca nad lękami ? Co to znaczy ? Ja wiem z czego moje lęki wynikają ( genetyka + sposób wychowania i inne doświadczenia, które mnie spotkały w życiu ). Mogę te doświadczenia wymienić punkt po punkcie ! Jestem świadom siebie. Psychoterapeuta nic mi nowego nie podpowiedział, do czego bym sam nie doszedł i nie próbował. Dowiedziałem się, że jestem zbyt "powikłany' by mi on mógł pomóc. Myślę często jak wyjść z tego pata i nic mi nie przychodzi do głowy. Może juz jestem skazany na takie życie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Andrzej L napisał(a):

Praca nad lękami ? Co to znaczy ?

Musisz dojść co pogłębia twoje stany lękowe i iść w tę stronę, ćwiczyć z tym. Ja, kiedy miałem fobię społeczną i powiedzmy agorafobię, wychodziłem chwilę przed wschodem słońca i spacerowałem po okolicznym zalewie. Coś takiego.

 

Godzinę temu, Andrzej L napisał(a):

sposób wychowania i inne doświadczenia, które mnie spotkały w życiu

Te rzeczy są do pracy z psychoterapeutą, o ile poziom twojego lęku pozwoli ci na bycie w miarę kontaktowym podczas sesji. Ja np. miałem na tyle silne stany lękowe, że z każdej sesji wychodziłem jedynie z ulgą, że to już koniec i wyzerowaną pamięcią. Trzeba też o to zadbać przed psychoterapią.

 

Godzinę temu, Andrzej L napisał(a):

Może juz jestem skazany na takie życie ?

Myślę, że nie 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Andrzej L napisał(a):

Psychoterapia pogłębia u mnie problem. Każda sesja to dla mnie stres i kilka dni potrzebne na powrócenie do jako takiej równowagi.

Ale to są uroki terapii. Najpierw jest gorzej, żeby mogło finalnie być lepiej. I nie, pogorszenia nie trwają, tydzień, dwa czy miesiąc. Mogą trwać dłużej o wiele. Jak to mawiała moja terapeutka: "im gorzej tym lepiej" - i uprzedze Twoje stwierdzenie, że pewnie miałam lżejsze zaburzenia. Nie, bo nawet superwizor mojej terapeutki swego czasu powiedział jej, że u mnie przy tak utrwalonych (praktycznie moje zaburzenia osiągnęły pełnoletniość) i silnych zaburzeniach terapia może nie dać efektów w sensie osiągnięcia trwałej remisji. Dzisiaj, kilka lat później, ta sama terapeutka jest pod wrażeniem tego co udało się zrobić, jej superwizor nazywa to "cudem terapii" i powoli rozmawiamy o zakończeniu terapii.

 

2 godziny temu, Andrzej L napisał(a):

genetyka

Kocham wycieranie sobie gęby genetyką. Podaj mi chociaż jeden gen odpowiedzialny za powstawanie lęków i powiedz jakie badanie wykonałeś w kierunku identyfikacji tego. 🙃 

w rzeczywistości jest to tylko wygodna wymówka na własną bezczynnośc.

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, acherontia styx napisał(a):

Kocham wycieranie sobie gęby genetyką. Podaj mi chociaż jeden gen odpowiedzialny za powstawanie lęków i powiedz jakie badanie wykonałeś w kierunku identyfikacji tego. 🙃 

w rzeczywistości jest to tylko wygodna wymówka na własną bezczynnośc.

 

Jak byłem w szpitalu i kieliszki terapię grupową, to jeden chłopak opowiedział swoją historię. Miał 21 lat i od wielu lat chorował na depresję, mimo że jak sam mówił, nie było ku temu powodu. Jak miał ciężki epizod, to za poradą lekarza zaczął dopytywać się czy ktoś w rodzinie miał tego typu problemy. W końcu jego matka powiedziała mu prawdę, że jest adoptowany, że jego biologiczny ojciec chorował na depresję i popełnił samobójstwo jeszcze zanim się urodził, a matka po urodzeniu go oddała do domu dziecka. Został adoptowany w wieku kilku miesięcy, więc za wcześnie żeby to pamiętać. Nawet sam lekarz mu powiedział, że wiele to wyjaśnia i że geny mogą być tu kluczowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja mogę sobie tłumaczyć swoje problemy ze snem genetyką, ale ja mam na to wyniki badań. Czy w związku z tym, że mam genetycznie zmniejszoną potrzebę snu lekarz z Poradni Leczenia Zaburzeń Snu odesłał mnie z niczym, bo jak sam to ujął "z genetyką się nie dyskutuje"?! Nie. Po prostu wszelkie leki nasenne odpadały na starcie, trzeba było zadziałać innymi metodami. 

Także tak, nadal uważam, że to jest "wygodne" tłumaczenie. To, że być może przodkowie przekazali Ci w pakiecie skłonność do zachorowania, nie znaczy od razu, że dana rzecz jest nieuleczalna. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@acherontia styx No tak, o skłonność mi chodzi. I nie mówię o mnie, tylko ogólnie, że są takie przypadki i że nie ma co umniejszać roli genów, bo też mają znaczenie. W mojej rodzinie raczej takich przypadków nie było, a podobieństwa wizualnie z rodzicami raczej wykluczają bycie adoptowanym 😛 Chyba że może dziadkowie mieli jakieś problemy z psychiką tylko o tym nie wiem, ale w sumie co za różnica. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.08.2024 o 12:39, acherontia styx napisał(a):

 

 

Kocham wycieranie sobie gęby genetyką. Podaj mi chociaż jeden gen odpowiedzialny za powstawanie lęków i powiedz jakie badanie wykonałeś w kierunku identyfikacji tego. 🙃 

w rzeczywistości jest to tylko wygodna wymówka na własną bezczynnośc.

Nie ma jednego genu odpowiedzialnego za powstawanie lęku. Prawda jest taka , ze nie rodzimy się "tabula rasa". Nasz OUN ma pewne "ustawienia fabryczne" zdeterminowane genetycznie.Jeśli ktoś rodzi się jako osoba introwertyczna i neurotyczna to już taką będzie. Można te cechy nieco wzmocnić lub złagodzić w procesie socjalizacji, ale będą one zawsze dominującymi i wyeliminować się ich nie da. U mnie w rodzinie po stronie matki występują zaburzenia depresyjne i lękowe, a siostra cioteczna ma schizofrenię prostą ( bez objawów pozytywnych ). Równie dobrze jak cechy osobowości można leczyć przy pomocy psychoterapii np. niski wzrost czy poziom IQ. Jeśli w czymś może pomóc psychoterapia to ewentualnie niektórym w radzeniu sobie w życiu ze swoimi trwałymi cechami, ale ich nie wyeliminuje. W moim przypadku nałożyły się dwa niekorzystne zjawiska : niekorzystna nad reaktywność układu nerwowego, skłonność do depresji i lęków plus traumatyczne przeżycia i chroniczny stres przez całe dzieciństwo jak i młodość. Mam to dokładnie rozkminione, wiem jakie skutki spowodowały ten fatalny zbieg okoliczności i psychoterapeuta nie ma mi co wyjaśniać i czego odkrywać. Jeśli spotkania z psychoterapeutą obciążają mnie psychicznie to nie dlatego, że gmeramy w mojej przeszłości. Doszedłem już dawno do punktu gdy o tych sprawach z osobą, której ufam mogę mówić o tych sprawach z łatwością. Problemem jest dla mnie konieczność rozmawiania z obcą osobą o moich intymnych sprawach. Wiem, że psychoterapeuta słucha mnie za pieniądze i miedzy mną a nim nie ma żadnej więzi emocjonalnej. Ponadto długie spotkanie mnie nudzi i nuży, zwłaszcza, że nie widzę żadnych korzyści z nim związanych. Jestem skrajnym introwertykiem i mam niski poziom odporności na bodźce i to zarówno natury fizycznej ( światło, dźwięk ) jak i psychicznej. Odbywałem psychoterapię w nurcie kognitywno - behawioralnym. Jak już chyba pisałem wcześniej psychoterapeuta nie potrafił mi podpowiedzieć niczego, czego sam już nie wymyśliłem. Wszelkie strategię zachowania, organizowania sobie życia, które mi podpowiadał już dawno wdrożyłem. Pokazanie mi, że mam skrzywiony i nieprawdziwy  obraz siebie i rzeczywistości spaliły na panewce, bo tak nie jest. Przyjmij do wiadomości Droga Koleżanko, że może być tak, że masz mózg trwale i niezmiennie z przyczyn biologicznych generujący lęk uogólniony, nawracające depresje, u których podłoża leży zaburzenie osobowości, że tego się nie da zmienić żadną psychoterapią. Czasami pomaga farmakologia poprzez sztuczną ingerencję w poziom amin biogennych operujących w synapsach komórek nerwowych, czy też inne sztuczki. Jest to jednak tylko leczenie objawowe, zresztą wielce niedoskonałe bo niosące ze sobą zarówno korzyści jak i straty. Pozdrawiam.            

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcesz sobie żyć w swojej bańce, że nic się nie da zrobić, to żyj ;) to Ty się męczysz a nie ja :D 

Sama mam w najbliższej rodzinie osobę chorą na schizofrenię paranoidalną (rodzic), miałam stwierdzone C-PTSD, zab. osobowości, zab. dysocjacyjne, zab. depresyjne-nawracające i tak żyłam przez ponad 15 lat, ale ja nie zwalałam na genetykę, tylko znalazłam dobrego lekarza i dobrego terapeutę i wzięłam się za siebie, a przede wszystkim nie uciekłam z terapii jak zrobiło się trudno.
Sama kiedyś myślałam że już nic się nie da zrobić, ale spotkałam na swojej drodze specjalistów którym na pewnym etapie zależało bardziej niż mi na tym żebym wyzdrowiała. Dzisiaj nie spełniam kryteriów żadnego z wcześniej wymienionych zaburzeń.
Życzę tylko żebyś kiedyś też spotkał kogoś kto pokaże Ci że można inaczej, bez ubezradniania siebie i pokierował ku poprawie samopoczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, acherontia styx napisał(a):


Życzę tylko żebyś kiedyś też spotkał kogoś kto pokaże Ci że można inaczej, bez ubezradniania siebie i pokierował ku poprawie samopoczucia.

Przeczytaj wszystkie moje wpisy w założonym przez mnie temacie i wskaż miejsce, które mogą świadczyć o moim "ubezradnieniu". Dodam jeszcze, że prowadzę firmę, w której zatrudniam prawie sto osób, utrzymuję i opiekuję się rodziną ukraińskich uchodźców, dodatkowo opiekuję się moją 98 letnią matką. Uważam, że przy moich problemach natury psychicznej to jest bardzo dużo - nie tylko sam ogarniam swoje życie, ale i pomagam innym je ogarnąć. Gdzie tu bezradność ? A, że cierpię to inna sprawa.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Grzegorz2391 napisał(a):

Mam bardzo podobnie do Ciebie tylko ja już nie wytrzymuje .

Mnie też nie jest łatwo. Napisz dokładniej jakie masz te objawy psychosomatyczne i czy coś starasz sie robić by sie ich pozbyć. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.08.2024 o 09:45, Andrzej L napisał(a):

Mnie też nie jest łatwo. Napisz dokładniej jakie masz te objawy psychosomatyczne i czy coś starasz sie robić by sie ich pozbyć. Pozdrawiam.

 

W dniu 28.08.2024 o 09:45, Andrzej L napisał(a):

Mnie też nie jest łatwo. Napisz dokładniej jakie masz te objawy psychosomatyczne i czy coś starasz sie robić by sie ich pozbyć. Pozdrawiam.

Ja już miałem chyba wszystkie objawy jakie się ma przy nerwicy , depresji i innych chorobach. Znów byłem w szpitalu . Bóle w klatce piersiowej co chwilę cipko zimno bóle głowy szczęki pleców drżenie mięśni . Po badaniach w szpitalu wszystko w normie i tak mam co chwilę . Ciężko jest żyć szczególnie że mieszkam za granica . 

Teraz, Grzegorz2391 napisał(a):

cieplo 

 

Raz w miesiącu rozmawiam z psychiatra , 2 razy w tygodniu online z psycholog i dalej lipa 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Grzegorz2391 napisał(a):

 

Ja już miałem chyba wszystkie objawy jakie się ma przy nerwicy , depresji i innych chorobach. Znów byłem w szpitalu . Bóle w klatce piersiowej co chwilę cipko zimno bóle głowy szczęki pleców drżenie mięśni . Po badaniach w szpitalu wszystko w normie i tak mam co chwilę . Ciężko jest żyć szczególnie że mieszkam za granica . 

 

Raz w miesiącu rozmawiam z psychiatra , 2 razy w tygodniu online z psycholog i dalej lipa 

Ja jestem u psychiatry raz na 3 miesiące. U mnie objawem wiodącym jest napięcie międzyżebrowych. To nie jest bolesne ale ogranicza oddychanie. Mam i inne ( trudności w przełykaniu, napięciowe bóle głowy, napięcie mięśni karku, barków ), ale wszystkie one razem wzięte nie dają mi w d....ę tak jak to utrwalone zaciskanie się klatki piersiowej na wysokości splotu słonecznego. Mam jeszcze coś takiego, że duży stres potrafi u mnie spowodować wystrzał temp. ciała nawet do 38,5 st. C. Gdy się zrelaksuje temp. spada do normalnego poziomu. Współczuję Ci Grześku, nie masz łatwo ! Mam nadzieje, ze stopniowo jakoś sobie z tym poradzisz, czego Ci serdecznie życzę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Andrzej L Hej! Miło poznać. Marek z tej strony 😁

 

Jestem osobą, która wyleczyła się z zaburzeń lękowych. Zaczęły się one w 14. roku życia i trwaly do 26. roku życia. Miałem zaburzenia snu, nadciśnienie, tachykardię, stany depresyjne, myśli natrętne, trudności w kontaktach emocjonalno-społecznych. Żyłem w ciągłym pobudzeniu. Brałem sporo leków na nadciśnienie. Leki psychotropowe także musiały być zastosowane na pewien czas. W tym okresie doszło w moim życiu do poważnej traumy - nagła utrata bliskiej osoby, po której objawy lękowe bardzo poważnie się nasiliły. Było swego czasu bardzo ciężko. Raz mało nie doszło do najgorszego. Jednak ostatnio ciągły lęk znikł zupełnie, a wraz z nim złagodziło się nadciśnienie. 

 

Żyję dużo spokojniej. Choć od kiedy nie odczuwam tego lęku ciągle, to mam wrażenie, że spłyciły się u mnie wszystkie emocje. Co prawda czuję lęk, ale jak go czuję, to pojawia się i znika, bo od razu odpalają się odpowiednie mechanizmy chroniące przed jego narastaniem. Myślenie jest jaśniejsze, nie jestem ogłupiany przez lęk. Raz straciłem około 1000zł przez tą lękową głupotę, masakra. Lęku nie należy lekceważyć. Nie da rady z nim żyć cały czas. Ciągle odczuwanie lęku jest patologią, którą trzeba naprostowywać. Jednak całe szczęście zaburzenia lękowe są przemijające. Dlaczego? Nie wiem. Pomimo braku zmian w życiu, lęk po prostu z dnia na dzień mnie opuścił. Stało się to tydzień po odstawieniu niektórych leków. Może już biochemia mózgu wyrównana?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 31.08.2024 o 23:31, eleniq napisał(a):

@Andrzej L Hej! Miło poznać. Marek z tej strony 😁

 

 Lęku nie należy lekceważyć. Nie da rady z nim żyć cały czas. Ciągle odczuwanie lęku jest patologią, którą trzeba naprostowywać. Jednak całe szczęście zaburzenia lękowe są przemijające. Dlaczego? Nie wiem.

Dzięki Kolego za podzielenie się swoimi doświadczeniami. Musisz jednak wiedzieć, że lęk lękowi nierówny. Ja cierpię na lęk uogólniony. Ten lęk jest pochodzenia endogennego, co oznacza, że po prostu wynika z wrodzonego, wadliwego działania mózgu ( nie wchodząc w szczegóły ). Neurotyczność, introwersja to są wrodzone cechy osobowości i niezwykle trudno to skorygować. Tak na prawdę to można jedynie nauczyć się z tym żyć, żeby jak najmniej dokuczały. Inaczej jest gdy depresja czy lęki mają charakter reaktywny czyli są odpowiedzią na zdarzenia życiowe. W takim wypadku dużo łatwiej o pomoc. U mnie cechy, o których pisałem mają charakter konstytutywny a do tego nałożyło się mnóstwo fatalnych doświadczeń w moim życiu, które naraziły mnie na przewlekły stres. Dodatkowo bardzo długo czekałem zanim zgłosiłem się po poradę do psychiatry, a to także utrudniło sytuację. Robię co mogę, walczę, trzymam się, nie odpuszczam sobie, stosuje się do zaleceń, staram się kierować zdrowym rozsądkiem, przyjmuję leki a i tak problem nie ustępuje, a jedynie został nieco złagodzony. Życzę Kolego Marku zdrowia i pogody ducha. Pozdrawiam 🙂        

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Raccoon napisał(a):

 

Ja zwlekałem 9 lat, dopiero jak z łóżka wyjść nie mogłem.

To ja dłużej. Od dziecka miałem problemy. Do lekarza pierwszy raz w sprawie objawów somatycznych poszedłem gdy miałem 34 lata. Zbadał mnie i odesłał do psychiatry. Nie dałem rady już dłużej wytrzymać, więc poszedłem do psychiatry, co było dla mnie wielkim wyzwaniem. Potem wiele czasu minęło zanim dobrał mi lek przeciwdepresyjny ( SNRI), który mi ulżył. Rano nie ruszę jak nie wypiję mocnej kawy i nie zajaram do niej papierosa. To taki sposób na odpędzenie lęków egzystencjalnych i złagodzenie bólu istnienia ! Pozdrawiam Kolegę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×