Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ciągle coś upuszczam, nie mogę utrzymać porządku ani wypracować systematyczności


robertina

Rekomendowane odpowiedzi

Przepraszam Cię, ale nerwica to nie diagnoza a stres i nerwica to w zasadzie to samo, są silnie sprzężone.

Stres jest definiowany jako „stan, w którym przez dłuższy czas oczekiwania wobec jednostki są nieproporcjonalne do możliwości”.

Stres powoduje w organizmie szereg reakcji, przede wszystkim wyrzut kortyzolu i noradrenaliny, które mogą wywołać szereg objawów, od nerwicy po problemy ze skupieniem czy koordynacją, które owszem, mogą być mylone z ADHD.

Bardzo dziwi mnie jedno zdanie, które piszesz „wiem co mi jest”. No to co Ci jest? Jeśli masz stres i nerwicę, to one są czymś spowodowane i wyeliminowanie tego czynnika + ćwiczenia adaptacyjne, techniki radzenia sobie z lękiem i stresem powinny problem rozwiązać. 
Co do opanowania samych objawów, które opisujesz, pewnie sprawdziłyby się techniki, które też się stosuje przy ADHD. Tzn na koncentrację i motywację spisywanie to-do list (max 3 realistyczne punkty), struktura i powtarzalność: wszystkie ważne przedmioty mają swoje miejsce aż wypracuje się automatyzm, np klucze zawsze w szafeczce przy drzwiach aż zaczniesz je tam zostawiać bez myślenia, automatycznie, ćwiczenie uważności, czyli codzienny trening mówienia do siebie na głos co robisz krok po kroku w tym aspekcie, w którym chcesz wypracować rutynę, np „teraz podchodzę do drzwi, wyciągam klucz, otwieram drzwi, a klucz zawsze kładę do szafeczki” itd.

Na brak koordynacji ruchowej rehabilitacja. Ciężko tu coś podpowiedzieć bo to trzeba dokładnie zbadać, w jakich sferach masz układ nerwowy nad- a w jakich podreaktywny, ale zawsze zalecana jest aktywność z oporem (np chodzenie po schodach, odkurzanie, wyrabianie ciasta ręcznie itd), pauzy sensoryczne (np zasłona zawieszona przy łóżku albo taki namiot na łóżko z Ikei, żeby w móc się jakby „odciąć”)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znaczy się tu w ogóle ciężko cokolwiek powiedzieć, bo nerwica to taki worek do którego można wrzucić milion rzeczy. To jest określenie totalnie nieprecyzyjne i może oznaczać wszystko.

Ja też mogę powiedzieć, że mam nerwicę i większość pomyśli o typowych objawach jakie ludzie tu opisują, a tu niespodzianka. Lęków nie mam,  nastrój w normie 🤷‍♀️ to co to za nerwica? A jednak ;) 

Skonkretyzuj chociażby diagnozę, bo nerwica nie widnieje w klasyfikacji chorób. To jest już dzisiaj określenie potoczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.06.2024 o 16:20, Takiten napisał(a):

Rozpisz sobie moze na kartce plan dnia wlacznie z godzinami i czy boli czy nie rob to codziennie.

 

Ja tak robie od kiedy wyszedlem ze szpitala, bo nie wrocilem jeszcze do pracy. Plan mam co prawda w glowie, ale bez systematycznosci, rutyny dnia i zajec tez bym sie rozlozyl i wszystko bym odwlekal.

 

Jednak uwazam ze nie w tym tkwi problem. Musisz cos z ta nerwica zrobic. Musi istniec jakis sposob zebys dotarla do oddzialu leczenia nerwic, chocby nafaszerowanie sie benzo tak zebys nie czula lęku. Normalnie bym tego nie proponowal, ale tam sie jedzie tylko dwa razy. Raz na rozmowe kwalifikacyjna, drugi raz na pobyt. 

Od siebie polecam ipin w wwie i odradzam radom.

 

No chyba ze chcesz tak funkcjonowac do konca zycia.

 

Przykro mi, ale leki na mnie w ogóle nie działają a emetofobia  jest u mnie tak silna, że odmówiłabym jazdy do szpitala, gdyby było zagrożenie życia. Najpierw musiałabym się pozbyć emetofobii, ale wtedy, to i nerwicy bym już nie miała. 

A, co do planu, niestety, choruję dodatkowo na chorobę przewlekłą, fizyczną, której nie jestem w stanie kontrolować i, która co kilka dni zwala mnie z nóg tak, że są dni, kiedy naprawdę fizyczny ból jest taki, że mogę tylko leżeć. Wczoraj na przykład tak było do popołudnia. To jest rzecz, której nawet osoba bez nerwicy by nie przeskoczyła, więc są dni, kiedy NAPRAWDĘ nie mogę czegoś zrobić. Tyle, że po takich dniach już niestety do danej rzeczy nie wracam i to mnie boli.

W dniu 24.06.2024 o 10:16, minou napisał(a):

Przepraszam Cię, ale nerwica to nie diagnoza a stres i nerwica to w zasadzie to samo, są silnie sprzężone.

Stres jest definiowany jako „stan, w którym przez dłuższy czas oczekiwania wobec jednostki są nieproporcjonalne do możliwości”.

Stres powoduje w organizmie szereg reakcji, przede wszystkim wyrzut kortyzolu i noradrenaliny, które mogą wywołać szereg objawów, od nerwicy po problemy ze skupieniem czy koordynacją, które owszem, mogą być mylone z ADHD.

Bardzo dziwi mnie jedno zdanie, które piszesz „wiem co mi jest”. No to co Ci jest? Jeśli masz stres i nerwicę, to one są czymś spowodowane i wyeliminowanie tego czynnika + ćwiczenia adaptacyjne, techniki radzenia sobie z lękiem i stresem powinny problem rozwiązać. 
Co do opanowania samych objawów, które opisujesz, pewnie sprawdziłyby się techniki, które też się stosuje przy ADHD. Tzn na koncentrację i motywację spisywanie to-do list (max 3 realistyczne punkty), struktura i powtarzalność: wszystkie ważne przedmioty mają swoje miejsce aż wypracuje się automatyzm, np klucze zawsze w szafeczce przy drzwiach aż zaczniesz je tam zostawiać bez myślenia, automatycznie, ćwiczenie uważności, czyli codzienny trening mówienia do siebie na głos co robisz krok po kroku w tym aspekcie, w którym chcesz wypracować rutynę, np „teraz podchodzę do drzwi, wyciągam klucz, otwieram drzwi, a klucz zawsze kładę do szafeczki” itd.

Na brak koordynacji ruchowej rehabilitacja. Ciężko tu coś podpowiedzieć bo to trzeba dokładnie zbadać, w jakich sferach masz układ nerwowy nad- a w jakich podreaktywny, ale zawsze zalecana jest aktywność z oporem (np chodzenie po schodach, odkurzanie, wyrabianie ciasta ręcznie itd), pauzy sensoryczne (np zasłona zawieszona przy łóżku albo taki namiot na łóżko z Ikei, żeby w móc się jakby „odciąć”)

 

Nerwica jest spowodowana silną emetofobią i wokół niej kręci się całe moje życie. Jestem dodatkowo nadwrażliwa i byle stres kiedyś powodował, że cierpiałam na lęki miesiącami. W tej chwili, podkręca je choroba przewlekła i dlatego nie przeszły w ogóle przez kilka lat i chyba już nie przejdą. Wiem, że musze leczyć emetofobię, ale żaden terapeuta się dotąd na niej nie skupiał, bo bardziej ich interesowało, dlaczego nie miałam kolegów w szkole - no serio, jak miałam mieć, skoro miałam nauczanie domowe a do dzieci na dwór nie wychodziłam, bo bałam się zarazić jelitówką? Ale oni uważali, że musi być za tym jakaś wielka ukryta esencja moich lęków, kiedy ten brak przyjaciół jest tylko efektem ubocznym fobii, która mi od dziecka niszczy życie. Stąd też nerwica. Nie wiem, jak mam rozmawiać z terapeutami, żeby mi wmawiali, że nie czuję tego, co czuję, bo u nich w książkach jest napisane, że jest inaczej. A, kiedy się upieram, że wiem, co czuję lepiej od ich książek, rezygnują z terapii, jakby ich do licha nie szkolili w leczeniu też fobii. Dlatego bardzo jestem sceptycznie nastawiona do kolejnej terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, robertina napisał(a):

 

Przykro mi, ale leki na mnie w ogóle nie działają a emetofobia  jest u mnie tak silna, że odmówiłabym jazdy do szpitala, gdyby było zagrożenie życia. Najpierw musiałabym się pozbyć emetofobii, ale wtedy, to i nerwicy bym już nie miała. 

A, co do planu, niestety, choruję dodatkowo na chorobę przewlekłą, fizyczną, której nie jestem w stanie kontrolować i, która co kilka dni zwala mnie z nóg tak, że są dni, kiedy naprawdę fizyczny ból jest taki, że mogę tylko leżeć. Wczoraj na przykład tak było do popołudnia. To jest rzecz, której nawet osoba bez nerwicy by nie przeskoczyła, więc są dni, kiedy NAPRAWDĘ nie mogę czegoś zrobić. Tyle, że po takich dniach już niestety do danej rzeczy nie wracam i to mnie boli.

 

Nerwica jest spowodowana silną emetofobią i wokół niej kręci się całe moje życie. Jestem dodatkowo nadwrażliwa i byle stres kiedyś powodował, że cierpiałam na lęki miesiącami. W tej chwili, podkręca je choroba przewlekła i dlatego nie przeszły w ogóle przez kilka lat i chyba już nie przejdą. Wiem, że musze leczyć emetofobię, ale żaden terapeuta się dotąd na niej nie skupiał, bo bardziej ich interesowało, dlaczego nie miałam kolegów w szkole - no serio, jak miałam mieć, skoro miałam nauczanie domowe a do dzieci na dwór nie wychodziłam, bo bałam się zarazić jelitówką? Ale oni uważali, że musi być za tym jakaś wielka ukryta esencja moich lęków, kiedy ten brak przyjaciół jest tylko efektem ubocznym fobii, która mi od dziecka niszczy życie. Stąd też nerwica. Nie wiem, jak mam rozmawiać z terapeutami, żeby mi wmawiali, że nie czuję tego, co czuję, bo u nich w książkach jest napisane, że jest inaczej. A, kiedy się upieram, że wiem, co czuję lepiej od ich książek, rezygnują z terapii, jakby ich do licha nie szkolili w leczeniu też fobii. Dlatego bardzo jestem sceptycznie nastawiona do kolejnej terapii.

Współczuję takich doświadczeń ❤️

Ja mam pierwszą terapię w życiu, zawsze mi się lepiej współpracowało z psychiatrami, właśnie ze względu na problem z porozumieniem. Psychiatrzy są bardziej konkretni i skupieni na objawach i faktach. Psychologia za to długo była dla mnie mglistą nauką gdzie w zależności od nurtu można w zasadzie udowodnić każde poglądy 🤷‍♀️

Ale mam wrażenie, że to się bardzo zmieniło. Jest dużo bardziej naukowe podejście do ludzkiego umysłu teraz. 
 

Choroba przewlekła i ból to bardzo silne stresory. Nic dziwnego że jest Ci ciężko panować nad nerwicą w tej sytuacji. 

 

A co do fobii, to moim zdaniem to tylko objaw. Sama mam nerwicę lękową od dziecka i przerabiałam różne fobie. Nigdy nie ufałam psychologom i terapiom, ale znalazłam swój sposób pozbywania się fobii intuicyjnie, czyli ekspozycja i racjonalizacja, coś podobnego do metody kognitywnej. Ale zdałam sobie sprawę, że to w ogóle nie załatwia problemu. Moim problemem był obezwładniający lęk, który np objawiał się arachnofobią, ale kiedy sobie z nią poradziłam, to mój lęk po prostu znalazł inne ujście i zwalił mnie z nóg na rok pod postacią silnej hipochondrii. Już te ponad 20 lat temu starsza Pani psychiatra mi powiedziała że ja się lęków i fobii nie pozbędę, bo jej zdaniem one są spowodowane problemem organicznym. Tzn. mój mózg nie funkcjonuje jak trzeba, nie osiąga równowagi chemicznej i chyba jest mocno nadwrażliwy na hormon stresu. Jako osoba dorosła dostałam diagnozę ADHD i autyzm i potwierdzenie że mój mózg nie jest fizycznie w stanie utrzymać odpowiedniego poziomu dopaminy. Brałam leki przeciwdepresyjne, benzodiazepiny itd, ale wyciszenie lęku było średnie. Natomiast od ponad 2 lat, kiedy dostaje stymulanty na ADHD, szeroko znane z wywoływania i zaostrzania stanów lękowych, całkowicie pozbyłam się nerwicy i fobii. Jak ręką odjął. 

Dlatego też nie do końca się dziwię terapeutom, że szukali przyczyny Twojej emetofobii, ale może błędne jest założenie, że ona wynika z jakiś Twoich przeżyć. Może przyczyna jest organiczna.

Tak na wszelki wypadek może pomyślisz o badaniach poziomu witamin? Jeśli pielęgniarka pobierze Ci krew na wizycie domowej? Brak np wit D daje szereg objawów neurologicznych, brak wit B12 może powodować problemy z równowagą itd. Zapominamy, że kiedyś ludzie umierali z braku witamin i nie dowierzamy, że ostry niedobór może powodować bardzo poważne objawy. Warto to wykluczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, robertina napisał(a):

że odmówiłabym jazdy do szpitala, gdyby było zagrożenie życia

W stanie zagrożenia życia zabrali by Cię nawet wbrew Twojej woli do szpitala🙃 mają takie prawo. W takiej sytuacji żadne sprzeciwy nie obowiązują.

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, robertina napisał(a):

 

Przykro mi, ale leki na mnie w ogóle nie działają a emetofobia  jest u mnie tak silna, że odmówiłabym jazdy do szpitala, gdyby było zagrożenie życia. Najpierw musiałabym się pozbyć emetofobii, ale wtedy, to i nerwicy bym już nie miała. 

A, co do planu, niestety, choruję dodatkowo na chorobę przewlekłą, fizyczną, której nie jestem w stanie kontrolować i, która co kilka dni zwala mnie z nóg tak, że są dni, kiedy naprawdę fizyczny ból jest taki, że mogę tylko leżeć. Wczoraj na przykład tak było do popołudnia. To jest rzecz, której nawet osoba bez nerwicy by nie przeskoczyła, więc są dni, kiedy NAPRAWDĘ nie mogę czegoś zrobić. Tyle, że po takich dniach już niestety do danej rzeczy nie wracam i to mnie boli.

 

Nerwica jest spowodowana silną emetofobią i wokół niej kręci się całe moje życie. Jestem dodatkowo nadwrażliwa i byle stres kiedyś powodował, że cierpiałam na lęki miesiącami. W tej chwili, podkręca je choroba przewlekła i dlatego nie przeszły w ogóle przez kilka lat i chyba już nie przejdą. Wiem, że musze leczyć emetofobię, ale żaden terapeuta się dotąd na niej nie skupiał, bo bardziej ich interesowało, dlaczego nie miałam kolegów w szkole - no serio, jak miałam mieć, skoro miałam nauczanie domowe a do dzieci na dwór nie wychodziłam, bo bałam się zarazić jelitówką? Ale oni uważali, że musi być za tym jakaś wielka ukryta esencja moich lęków, kiedy ten brak przyjaciół jest tylko efektem ubocznym fobii, która mi od dziecka niszczy życie. Stąd też nerwica. Nie wiem, jak mam rozmawiać z terapeutami, żeby mi wmawiali, że nie czuję tego, co czuję, bo u nich w książkach jest napisane, że jest inaczej. A, kiedy się upieram, że wiem, co czuję lepiej od ich książek, rezygnują z terapii, jakby ich do licha nie szkolili w leczeniu też fobii. Dlatego bardzo jestem sceptycznie nastawiona do kolejnej terapii.

Cześć, przeczytałem twoje wpisy..

Jestem w stanie uwierzyć, że leki na Ciebie nie działają.

Ja na terapię też się nie zdecydowałem, nie chciałem przed kolejną osobą wywalać i omawiać swoich brudów.

Ja terapię zastąpiłem (wiem, że to obecnie mało popularne) próbą zrozumienia Boga, sensu mojego życia i mojej przemiany wewnętrznej. Relację z Bogiem budowałem na zasadzie "medytacji", szukania "ciszy" zadawania pytań samemu sobie.. i z czasem przyszły wew. odpowiedzi. Mi to pomagało i nadal pomaga (choroba zupełnie się wyciszyła - od 9 tygodni normalnie funkcjonuję). Choroba mnie zmieniła, chyba nigdy bym się nie zdecydował na takie zmiany/nigdy bym nie zrezygnował z pewnych destrukcyjnych  zachowań .. gdyby nie przyszła choroba.

Przez ostatnie 3 lata mnie "nie było": dla rodziny, innych. Nie byłem w stanie stworzyć czegoś nowego, żyłem w lęku, apatii, i koszmarnych myślach... W ostatnich tygodniach zbudowałem w ogrodzie (dla mojej 8 letniej córki): 30m tyrolkę oraz basen 4/4m. Ona ma frajdę a ja czuję radość jak widzę jej uśmiech:-)

 

Nie traktuj moich słów jak rady dla Ciebie..

Postanowiłem po prostu podzielić się z Tobą moimi doświadczeniami.

Ty zdecydujesz jak i gdzie szukać pomocy.

Trzymaj się 🙂

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, minou napisał(a):

Współczuję takich doświadczeń ❤️

Ja mam pierwszą terapię w życiu, zawsze mi się lepiej współpracowało z psychiatrami, właśnie ze względu na problem z porozumieniem. Psychiatrzy są bardziej konkretni i skupieni na objawach i faktach. Psychologia za to długo była dla mnie mglistą nauką gdzie w zależności od nurtu można w zasadzie udowodnić każde poglądy 🤷‍♀️

Ale mam wrażenie, że to się bardzo zmieniło. Jest dużo bardziej naukowe podejście do ludzkiego umysłu teraz. 
 

Choroba przewlekła i ból to bardzo silne stresory. Nic dziwnego że jest Ci ciężko panować nad nerwicą w tej sytuacji. 

 

A co do fobii, to moim zdaniem to tylko objaw. Sama mam nerwicę lękową od dziecka i przerabiałam różne fobie. Nigdy nie ufałam psychologom i terapiom, ale znalazłam swój sposób pozbywania się fobii intuicyjnie, czyli ekspozycja i racjonalizacja, coś podobnego do metody kognitywnej. Ale zdałam sobie sprawę, że to w ogóle nie załatwia problemu. Moim problemem był obezwładniający lęk, który np objawiał się arachnofobią, ale kiedy sobie z nią poradziłam, to mój lęk po prostu znalazł inne ujście i zwalił mnie z nóg na rok pod postacią silnej hipochondrii. Już te ponad 20 lat temu starsza Pani psychiatra mi powiedziała że ja się lęków i fobii nie pozbędę, bo jej zdaniem one są spowodowane problemem organicznym. Tzn. mój mózg nie funkcjonuje jak trzeba, nie osiąga równowagi chemicznej i chyba jest mocno nadwrażliwy na hormon stresu. Jako osoba dorosła dostałam diagnozę ADHD i autyzm i potwierdzenie że mój mózg nie jest fizycznie w stanie utrzymać odpowiedniego poziomu dopaminy. Brałam leki przeciwdepresyjne, benzodiazepiny itd, ale wyciszenie lęku było średnie. Natomiast od ponad 2 lat, kiedy dostaje stymulanty na ADHD, szeroko znane z wywoływania i zaostrzania stanów lękowych, całkowicie pozbyłam się nerwicy i fobii. Jak ręką odjął. 

Dlatego też nie do końca się dziwię terapeutom, że szukali przyczyny Twojej emetofobii, ale może błędne jest założenie, że ona wynika z jakiś Twoich przeżyć. Może przyczyna jest organiczna.

Tak na wszelki wypadek może pomyślisz o badaniach poziomu witamin? Jeśli pielęgniarka pobierze Ci krew na wizycie domowej? Brak np wit D daje szereg objawów neurologicznych, brak wit B12 może powodować problemy z równowagą itd. Zapominamy, że kiedyś ludzie umierali z braku witamin i nie dowierzamy, że ostry niedobór może powodować bardzo poważne objawy. Warto to wykluczyć.

 

Najpierw była emetofobia, którą mam od kiedy pamiętam - miałam może 2 latka i już ją miałam. A potem przyszła nerwica spowodowana długotrwałym wystawieniem na przedmiot fobii, ze względu na to, że sporo w tym czasie jeździłam. i tak to trwa a fobia się nasila z czasem.

7 godzin temu, miL;) napisał(a):

Cześć, przeczytałem twoje wpisy..

Jestem w stanie uwierzyć, że leki na Ciebie nie działają.

Ja na terapię też się nie zdecydowałem, nie chciałem przed kolejną osobą wywalać i omawiać swoich brudów.

Ja terapię zastąpiłem (wiem, że to obecnie mało popularne) próbą zrozumienia Boga, sensu mojego życia i mojej przemiany wewnętrznej. Relację z Bogiem budowałem na zasadzie "medytacji", szukania "ciszy" zadawania pytań samemu sobie.. i z czasem przyszły wew. odpowiedzi. Mi to pomagało i nadal pomaga (choroba zupełnie się wyciszyła - od 9 tygodni normalnie funkcjonuję). Choroba mnie zmieniła, chyba nigdy bym się nie zdecydował na takie zmiany/nigdy bym nie zrezygnował z pewnych destrukcyjnych  zachowań .. gdyby nie przyszła choroba.

Przez ostatnie 3 lata mnie "nie było": dla rodziny, innych. Nie byłem w stanie stworzyć czegoś nowego, żyłem w lęku, apatii, i koszmarnych myślach... W ostatnich tygodniach zbudowałem w ogrodzie (dla mojej 8 letniej córki): 30m tyrolkę oraz basen 4/4m. Ona ma frajdę a ja czuję radość jak widzę jej uśmiech:-)

 

Nie traktuj moich słów jak rady dla Ciebie..

Postanowiłem po prostu podzielić się z Tobą moimi doświadczeniami.

Ty zdecydujesz jak i gdzie szukać pomocy.

Trzymaj się 🙂

 

 

Próbuję w ten sposób od lat i bardzo mnie boli, że nie mogę w sobie znaleźć wystarczającej siły wiary, żeby w ten sposób z tego wyjść. Ale, wiem, że niektórym to bardzo pomogło i będę dalej próbować. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, robertina napisał(a):

 

Najpierw była emetofobia, którą mam od kiedy pamiętam - miałam może 2 latka i już ją miałam. A potem przyszła nerwica spowodowana długotrwałym wystawieniem na przedmiot fobii, ze względu na to, że sporo w tym czasie jeździłam. i tak to trwa a fobia się nasila z czasem.

 

Próbuję w ten sposób od lat i bardzo mnie boli, że nie mogę w sobie znaleźć wystarczającej siły wiary, żeby w ten sposób z tego wyjść. Ale, wiem, że niektórym to bardzo pomogło i będę dalej próbować. 

I nerwica i fobia to zaburzenia lękowe, ja też mam odkąd pamiętam, nie pamiętam mojego życia aż tak jak Ty jak miałam 2 lata, ale nie znałam życia bez fobii i lęku dopóki mnie pierwszy raz nie napakowano benzodiazepinami…  co oczywiście jest rozwiązaniem krótkotrwałym.

Od zawsze czułam, że coś ze mną jest „nie tak”, ale ponieważ w mojej rodzinie całe kuzynostwo to autysci i adhdowcy, to się dziwiłam czemu ludzie dookoła nie mogą po prostu być tacy jak my? 😬

Dobre samopoczucie to ciężka praca, przy każdej przewlekłej chorobie liczy się jak najzdrowszy tryb życia, zdrowe odżywianie, ruch na miarę możliwości, regularny sen itd. Plus jakaś motywacja, napęd. Jak ktoś wyżej pisał, wiara, jeśli jest szczera, daje dużo ukojenia i pomocy. Ale inni wybierają medytację czy cokolwiek. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, minou napisał(a):

I nerwica i fobia to zaburzenia lękowe, ja też mam odkąd pamiętam, nie pamiętam mojego życia aż tak jak Ty jak miałam 2 lata, ale nie znałam życia bez fobii i lęku dopóki mnie pierwszy raz nie napakowano benzodiazepinami…  co oczywiście jest rozwiązaniem krótkotrwałym.

Od zawsze czułam, że coś ze mną jest „nie tak”, ale ponieważ w mojej rodzinie całe kuzynostwo to autysci i adhdowcy, to się dziwiłam czemu ludzie dookoła nie mogą po prostu być tacy jak my? 😬

Dobre samopoczucie to ciężka praca, przy każdej przewlekłej chorobie liczy się jak najzdrowszy tryb życia, zdrowe odżywianie, ruch na miarę możliwości, regularny sen itd. Plus jakaś motywacja, napęd. Jak ktoś wyżej pisał, wiara, jeśli jest szczera, daje dużo ukojenia i pomocy. Ale inni wybierają medytację czy cokolwiek. 

 

Ja nie umiem chyba się skupić nawet na tym, co wybiorę. A z tą chorobą przewlekłą jestem zostawiona sama sobie - byłam chyba u 5 specjalistów (czyli wszystkich w mojej okolicy, do 6 musiałabym jechać a nie mogę) i żaden nie postawił konkretnej diagnozy, próbowali różnych leków, badań, żaden lek nie pomógł. Ostatecznie uznali, że samo mi przejdzie, kazali czekać i obserwować - i już 5 lat tak czekam, okresowo zwijając się z bólu, ale nie mam nawet leków przeciwbólowych i w ogóle żadnych. Żyję w zasadzie tylko nadzieją, że jeszcze jeden specjalista otworzy gdzieś w okolicy gabinet i mi pomoże, bo generalnie jestem przez to uwięziona w domu - nie wyobrażam sobie, co by się stało, gdyby się zaczęło gdzieś poza domem. 

Benzodiazepiny na mnie nie działają. Czułam dokładnie taki sam lęk, jak i bez leków.

Autyzmu nie mam na pewno, bo zaczęłam mówić znacznie wcześniej, niż inne dzieci i uwielbiam kontakt fizyczny - nie mogę funkcjonować bez przytulania. ADHD też nie, bo w okresach, kiedy nie jestem w przewlekłym stresie, nie mam problemów ze skupieniem się, nienawidzę się też ruszać i nie znoszę zmian. Wydaje mi się, że moje problemy z artykulacją myśli wynikają z tego, że się odcięłam od świata przez fobię. I, że mogłabym jakoś dociągnąć z tym do innych ludzi, gdybym się tej fobii pozbyła.

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, robertina napisał(a):

 

Ja nie umiem chyba się skupić nawet na tym, co wybiorę. A z tą chorobą przewlekłą jestem zostawiona sama sobie - byłam chyba u 5 specjalistów (czyli wszystkich w mojej okolicy, do 6 musiałabym jechać a nie mogę) i żaden nie postawił konkretnej diagnozy, próbowali różnych leków, badań, żaden lek nie pomógł. Ostatecznie uznali, że samo mi przejdzie, kazali czekać i obserwować - i już 5 lat tak czekam, okresowo zwijając się z bólu, ale nie mam nawet leków przeciwbólowych i w ogóle żadnych. Żyję w zasadzie tylko nadzieją, że jeszcze jeden specjalista otworzy gdzieś w okolicy gabinet i mi pomoże, bo generalnie jestem przez to uwięziona w domu - nie wyobrażam sobie, co by się stało, gdyby się zaczęło gdzieś poza domem. 

Benzodiazepiny na mnie nie działają. Czułam dokładnie taki sam lęk, jak i bez leków.

Autyzmu nie mam na pewno, bo zaczęłam mówić znacznie wcześniej, niż inne dzieci i uwielbiam kontakt fizyczny - nie mogę funkcjonować bez przytulania. ADHD też nie, bo w okresach, kiedy nie jestem w przewlekłym stresie, nie mam problemów ze skupieniem się, nienawidzę się też ruszać i nie znoszę zmian. Wydaje mi się, że moje problemy z artykulacją myśli wynikają z tego, że się odcięłam od świata przez fobię. I, że mogłabym jakoś dociągnąć z tym do innych ludzi, gdybym się tej fobii pozbyła.

Powiem Ci, że to nie jest tak. Te diagnozy to spektrum, mogą np mieć silne cechy z jednego zakresu i słabe, lub w ogóle, z innego.

Moja córka ma autyzm atypowy, zaczęła mówić w wieku 9 miesięcy, w wieku 12 miesięcy mówiła pełnymi zdaniami, teraz zna 4 języki. Mój syn też ma autyzm atypowy, uwielbia się przytulać, za to z mową było gorzej, jak to chłopcy.

Wszyscy mamy ADHD i syn rusza się bardzo dużo, a ja i córka najchętniej zalegamy za sofie, wręcz wyczerpane. Ja i córka mamy atypowe bóle, problemy np z brzuchem i inne niewyjaśnione objawy, syn nie.

Objawy się zmieniają. Ja np od stresu dostawałam zawsze okropnych ataków nerwicy, ale dopiero jako odreagowanie, opóźniona reakcja. Jak się nie wyśpię, to mamroczę, a nie mówię. Syn ma okresowo problemy z równowagą, ale nie wiemy dlaczego. 
Ja Ci nie mówię, że masz autyzm, może to być co innego. Po prostu wygląda to na problem niezwiązany z psychiką, może autoimmunologiczny? 
Życzę Ci abyś znalazła źródło swoich objawów, to naprawdę zmienia wszystko, jeśli leczy się wiedząc co to jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, minou napisał(a):

Powiem Ci, że to nie jest tak. Te diagnozy to spektrum, mogą np mieć silne cechy z jednego zakresu i słabe, lub w ogóle, z innego.

Moja córka ma autyzm atypowy, zaczęła mówić w wieku 9 miesięcy, w wieku 12 miesięcy mówiła pełnymi zdaniami, teraz zna 4 języki. Mój syn też ma autyzm atypowy, uwielbia się przytulać, za to z mową było gorzej, jak to chłopcy.

Wszyscy mamy ADHD i syn rusza się bardzo dużo, a ja i córka najchętniej zalegamy za sofie, wręcz wyczerpane. Ja i córka mamy atypowe bóle, problemy np z brzuchem i inne niewyjaśnione objawy, syn nie.

Objawy się zmieniają. Ja np od stresu dostawałam zawsze okropnych ataków nerwicy, ale dopiero jako odreagowanie, opóźniona reakcja. Jak się nie wyśpię, to mamroczę, a nie mówię. Syn ma okresowo problemy z równowagą, ale nie wiemy dlaczego. 
Ja Ci nie mówię, że masz autyzm, może to być co innego. Po prostu wygląda to na problem niezwiązany z psychiką, może autoimmunologiczny? 
Życzę Ci abyś znalazła źródło swoich objawów, to naprawdę zmienia wszystko, jeśli leczy się wiedząc co to jest.

 

Ja mam po prostu emetofobię, która napędza nerwicę i niszczy mi życie. Bardzo dziękuję za życzliwość, bardzo jest to dla mnie cenne.

 

Ja w wieku 8 miesięcy mówiłam pełnymi zdaniami.

Choroba przewlekła zaatakowała mnie 5 lat temu, wcześniej byłam zdrowa, ale moje życie było napędzane strachem związanym z emetofobią właściwie od zawsze. Nie ma w tym dodatkowych problemów, bo dawno ktoś by mi je stwierdził po tylu przebytych  specjalistach. Jestem odcięta od świata i od 2016 roku jedynymi ludźmi, z którymi rozmawiam jest moja rodzina. To normalne, że nie wiedziałabym, co powiedzieć w sytuacji, kiedy bym musiała. Ale tym się aż tak nie przejmuję - jeśli będę wolna od strachu, pokonam to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.06.2024 o 22:24, robertina napisał(a):

Byłam w tym kierunku diagnozowana i nie, to nie to. Ja mam silną nerwicę od wielu lat i te problemy wynikają głownie z powodu przewlekłego stresu (zapomniałam o tym napisać) i braku mentalnych zasobów na dokładne planowanie czynności - bo wszystkie zużywam na przetrwanie kolejnego dnia. Ale to błędne koło, bo ten nieporządek powoduje, że tylko pogarsza się mój stan i znowu mam mniej siły na dalsze porządkowanie wszystkiego, co powoduje, że robi się jeszcze gorzej... i tak w kółko, dlatego pytam, co można byłoby z tym zrobić i jak się zmusić do ogarnięcia siebie bez dostępnych zasobów na te czynności.

To może byłaś źle diagnozowana. Czemu tak się bronisz przed tym ADHD?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, lucynk4 napisał(a):

To może byłaś źle diagnozowana. Czemu tak się bronisz przed tym ADHD?

 

BO GO NIE MAM. Czy naprawdę uważacie się za lepszych specjalistów od lekarzy, którzy obserwowali mnie w szpitalu przez 5 miesięcy i według was, wasza diagnoza, postawiona na podstawie kilku wypowiedzi na forum jest bardziej wartościowa, niż tych lekarzy? Już naprawdę zaczyna mnie to frustrować, zwłaszcza, że z tego co wiem, w regulaminie forum jest wpisany zakaz diagnozowania a ja jeszcze, dodatkowo, wyraźnie sobie tego NIE ŻYCZĘ i jeszcze raz apeluję, żebyście przestali to robić. Jestem prawidłowo zdiagnozowana, wiem co mi jest i wyraźnie, wręcz wyczerpująco o tym napisałam. Żałuję w tej chwili, że poprosiłam o pomoc, ale widocznie jednak każdy jest zdany na siebie i nie powinno się tego robić, żeby nie cierpieć jeszcze bardziej...

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stres może wywoływać objawy podobne do autyzmu i ADHD, a także zaniki pamięci, zaburzenia równowagi a nawet gorączkę. Także to nie musi być to.

Po prostu piszesz, że jest Ci bardzo ciężko, że niby masz diagnozę ale ani leki ani terapia nie działają. Jeśli żadne terapie nie działają, to lekarzom łatwiej powiedzieć, że to choroba np „lekooporna” niż szukać innej przyczyny. 

I nie mówię, że masz ADHD, może masz coś innego, ja po prostu opisuję na swoim przykładzie. Ja sama też prawie od dziecka w zasadzie „mieszkałam” w przychodni, od zawsze mam nerwicę i fobie, od 20 roku życia rozmawiam z psychiatrami, byłam leczona na różne rzeczy, z marnym skutkiem, miałam choroby przewlekłe zapalne latami, zapalenie stawów, zatok.
Dopiero 2 lata temu zdiagnozowano mnie poprawnie. Nadal nie wiadomo dokładnie w jakim stopniu mój układ nerwowy jest „atypowy”, pomijając ciężkie ADHD i cechy autystyczne dochodzi nadwrażliwość sensoryczna, nerwica, nerwobóle. Całe życie wmawiano mi „tylko” nerwicę, ale leczenie nic nie pomagało, byłam załamana że tak wygląda moje życie. 
 

Droga do zdrowia jest trudna, albo nie trafiłaś na odpowiednią diagnozę, albo na odpowiednie leczenie. Życzę dużo siły i wytrwałości ❤️

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Meya napisał(a):

@robertina czy brałaś kiedyś paroksetynę i pregabalinę? Na co chorujesz fizycznie?

 

Brałam, nie działały w ogóle. Biegałam na nich w panice po pokoju. Choruję na jelita, nieokreślone schorzenie, nikt go nie umie zdiagnozować. 

23 minuty temu, minou napisał(a):

Stres może wywoływać objawy podobne do autyzmu i ADHD, a także zaniki pamięci, zaburzenia równowagi a nawet gorączkę. Także to nie musi być to.

Po prostu piszesz, że jest Ci bardzo ciężko, że niby masz diagnozę ale ani leki ani terapia nie działają. Jeśli żadne terapie nie działają, to lekarzom łatwiej powiedzieć, że to choroba np „lekooporna” niż szukać innej przyczyny. 

I nie mówię, że masz ADHD, może masz coś innego, ja po prostu opisuję na swoim przykładzie. Ja sama też prawie od dziecka w zasadzie „mieszkałam” w przychodni, od zawsze mam nerwicę i fobie, od 20 roku życia rozmawiam z psychiatrami, byłam leczona na różne rzeczy, z marnym skutkiem, miałam choroby przewlekłe zapalne latami, zapalenie stawów, zatok.
Dopiero 2 lata temu zdiagnozowano mnie poprawnie. Nadal nie wiadomo dokładnie w jakim stopniu mój układ nerwowy jest „atypowy”, pomijając ciężkie ADHD i cechy autystyczne dochodzi nadwrażliwość sensoryczna, nerwica, nerwobóle. Całe życie wmawiano mi „tylko” nerwicę, ale leczenie nic nie pomagało, byłam załamana że tak wygląda moje życie. 
 

Droga do zdrowia jest trudna, albo nie trafiłaś na odpowiednią diagnozę, albo na odpowiednie leczenie. Życzę dużo siły i wytrwałości ❤️

 

Bardzo dziękuję, wiele to dla mnie znaczy😘Czy w tej chwili leczenie działa? Rzecz w tym, że ja miałam robiony w wieku nastoletnim rezonans magnetyczny głowy i wynik był w 100% prawidłowy, więc wszelkie schorzenia diagnozowalne w ten sposób mam w pełni wykluczone, stąd mój upór w tłumaczeniu tutaj, że nie mogę mieć tego typu chorób. Człowiek może się pomylić, ale maszyna nie. Są niestety choroby lekooporne... dam sobie jeszcze szansę raz z terapią, bo innego wyjścia już nie mam.

7 minut temu, lucynk4 napisał(a):

@robertina po prostu z Twoich wypowiedzi widać , że masz słaby wgląd w siebie, swoje emocje " nie odczuwam nigdy zlości" itp.

 

"Emocje" to ma małe dziecko, kiedy rzuca się z wrzaskiem na podłogę w sklepie a dorosły człowiek ma rozum i umie nimi zarządzać. Nie kupuję tego, że każdy ma się w tych czasach poddawać emocjom i je "przechodzić" zamiast racjonalizować, bo w razie jakiejś wojny czy kataklizmu naturalnego, jak będziesz stać i krzyczeć, bo musisz "przeżyć emocje", zamiast nad nimi zapanować i uciekać, to zginiesz i tyle. Taki mam na to pogląd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, robertina napisał(a):

 

Brałam, nie działały w ogóle. Biegałam na nich w panice po pokoju. Choruję na jelita, nieokreślone schorzenie, nikt go nie umie zdiagnozować. 

 

Bardzo dziękuję, wiele to dla mnie znaczy😘Czy w tej chwili leczenie działa? Rzecz w tym, że ja miałam robiony w wieku nastoletnim rezonans magnetyczny głowy i wynik był w 100% prawidłowy, więc wszelkie schorzenia diagnozowalne w ten sposób mam w pełni wykluczone, stąd mój upór w tłumaczeniu tutaj, że nie mogę mieć tego typu chorób. Człowiek może się pomylić, ale maszyna nie. Są niestety choroby lekooporne... dam sobie jeszcze szansę raz z terapią, bo innego wyjścia już nie mam.

 

"Emocje" to ma małe dziecko, kiedy rzuca się z wrzaskiem na podłogę w sklepie a dorosły człowiek ma rozum i umie nimi zarządzać. Nie kupuję tego, że każdy ma się w tych czasach poddawać emocjom i je "przechodzić" zamiast racjonalizować, bo w razie jakiejś wojny czy kataklizmu naturalnego, jak będziesz stać i krzyczeć, bo musisz "przeżyć emocje", zamiast nad nimi zapanować i uciekać, to zginiesz i tyle. Taki mam na to pogląd.

To może inaczej, masz słaby wgląd w siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, lucynk4 napisał(a):

To może inaczej, masz słaby wgląd w siebie.

 

Acha. No, tu się chyba mogę zgodzić. Nikt mi nie dał do tego narzędzi a te metody, które znajduję w internecie działają chyba tylko, kiedy się nie ma nerwicy. Więc, w sumie, chyba tak i może być... a to w ogóle jest w jakim stopniu ważne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, robertina napisał(a):

 

Brałam, nie działały w ogóle. Biegałam na nich w panice po pokoju. Choruję na jelita, nieokreślone schorzenie, nikt go nie umie zdiagnozować. 

 

Bardzo dziękuję, wiele to dla mnie znaczy😘Czy w tej chwili leczenie działa? Rzecz w tym, że ja miałam robiony w wieku nastoletnim rezonans magnetyczny głowy i wynik był w 100% prawidłowy, więc wszelkie schorzenia diagnozowalne w ten sposób mam w pełni wykluczone, stąd mój upór w tłumaczeniu tutaj, że nie mogę mieć tego typu chorób. Człowiek może się pomylić, ale maszyna nie. Są niestety choroby lekooporne... dam sobie jeszcze szansę raz z terapią, bo innego wyjścia już nie mam.

 

"Emocje" to ma małe dziecko, kiedy rzuca się z wrzaskiem na podłogę w sklepie a dorosły człowiek ma rozum i umie nimi zarządzać. Nie kupuję tego, że każdy ma się w tych czasach poddawać emocjom i je "przechodzić" zamiast racjonalizować, bo w razie jakiejś wojny czy kataklizmu naturalnego, jak będziesz stać i krzyczeć, bo musisz "przeżyć emocje", zamiast nad nimi zapanować i uciekać, to zginiesz i tyle. Taki mam na to pogląd.

Moje leczenie działa, jest najlepsze jakie miałam do tej pory i od 2 lat nie mam lęków. Pozbyłam się też dziwnych bóli. Teraz akurat mam lekką depresję, przez bardzo ciężką atmosferę w pracy i ogólnie ciężki czas, śmierć w rodzinie itd. 
Z tego co się orientuję, wcześniejsze metody obrazowania adhd na rezonansie nie były pewne, chyba dopiero od roku jest jakaś metoda w Polsce na podstawie badań z USA. 
Choroby jelit i zaburzenia psychiczne bardzo często idą w parze i nie wiadomo do końca w jaki sposób są połączone. Ale neuroprzekaźniki tworzą się w jelitach i potrzebują określonej flory bakteryjnej. Nawet czytałam dość śmiała tezę że za autyzmem stoi po prostu choroba jelit, która nie musi wcale dawać objawów, ale chodzi o upośledzone wchłanianie. Z drugiej strony stres rozwala żołądek i jelita i to bardzo. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, minou napisał(a):

Moje leczenie działa, jest najlepsze jakie miałam do tej pory i od 2 lat nie mam lęków. Pozbyłam się też dziwnych bóli. Teraz akurat mam lekką depresję, przez bardzo ciężką atmosferę w pracy i ogólnie ciężki czas, śmierć w rodzinie itd. 
Z tego co się orientuję, wcześniejsze metody obrazowania adhd na rezonansie nie były pewne, chyba dopiero od roku jest jakaś metoda w Polsce na podstawie badań z USA. 
Choroby jelit i zaburzenia psychiczne bardzo często idą w parze i nie wiadomo do końca w jaki sposób są połączone. Ale neuroprzekaźniki tworzą się w jelitach i potrzebują określonej flory bakteryjnej. Nawet czytałam dość śmiała tezę że za autyzmem stoi po prostu choroba jelit, która nie musi wcale dawać objawów, ale chodzi o upośledzone wchłanianie. Z drugiej strony stres rozwala żołądek i jelita i to bardzo. 

 

Ja nie wiem, dlaczego zachorowałam. Zaczęło się od lekkich problemów żołądkowych (ból brzucha, zaparcie), spowodowanych tym, że jadłam surowy imbir, bo przeczytałam, że ma właściwości przeciwwymiotne. I w ciągu niecałego roku zachorowałam. Ale, u mnie to nie są lekkie objawy - średnio od 30 min do 2 godzin w toalecie codziennie, w gorszych dniach nawet dłużej, ogromny ból w środku, w jelitach podczas tych czynności i lżejszy ale stały, kiedy nic się nie dzieje, dodatkowo stałe krwawienie, przez które muszę nosić podpaskę 365 dni w roku i jeść witaminy i większe porcje jedzenia, żeby zapobiec anemii. Ciężko jest i to mnie dodatkowo podłamało.

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, robertina napisał(a):

 

Ja nie wiem, dlaczego zachorowałam. Zaczęło się od lekkich problemów żołądkowych (ból brzucha, zaparcie), spowodowanych tym, że jadłam surowy imbir, bo przeczytałam, że ma właściwości przeciwwymiotne. I w ciągu niecałego roku zachorowałam. Ale, u mnie to nie są lekkie objawy - średnio od 30 min do 2 godzin w toalecie codziennie, w gorszych dniach nawet dłużej, ogromny ból w środku, w jelitach podczas tych czynności i lżejszy ale stały, kiedy nic się nie dzieje, dodatkowo stałe krwawienie, przez które muszę nosić podpaskę 365 dni w roku i jeść witaminy i większe porcje jedzenia, żeby zapobiec anemii. Ciężko jest i to mnie dodatkowo podłamało.

Współczuję, to brzmi naprawdę strasznie 😔 i pewnie każdy by się stresował. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, minou napisał(a):

Współczuję, to brzmi naprawdę strasznie 😔 i pewnie każdy by się stresował. 

 

Dziękuję za wsparcie. Nie jest łatwo, ale można wytrzymać.

5 minut temu, Meya napisał(a):

@robertina nerwica niestety rzuca się często na żołądek, układ pokarmowy. Imbirem pewnie zniszczyłaś śluzówkę żołądka i trzeba spróbować ją zregenerować. Próbowałaś pić kleik z siemienia lnianego? Wspaniale regeneruje śluzówkę żołądka i jelit, ale trzeba zachować 2-godzinną przerwę pomiędzy kleikiem a lekami, bo zmniejsza ich wchłanialność. Jaką dietę stosujesz, jakąś specjalną na żołądek? Może nawet wrzodów się dorobiłaś tym surowym imbirem, Nie jedz w ogóle ostrych przypraw. Z tego da się wyjść, nie martw się i zregeneruj żołądek i jelita odpowiednią dietą i kleikiem z siemienia, myślę że się poprawi. I nie jedz w stresie, w nerwach. Zamknij się w pokoju, włącz sobie coś wesołego do pooglądania i żuj długo każdy kęs. Czy obecnie przyjmujesz jakiekolwiek leki na nerwicę? Stosujesz środki przeczyszczające?

 

Nie stosuję diety, nikt mi nie kazał. Zresztą nie jestem zwolennikiem diet, bo uważam, że można jeść wszystko, ale z umiarem. Nie mam możliwości nie jeść w stresie, bo odczuwam go non-stop a głośne dźwięki mi go jeszcze pogarszają, zwłaszcza muzyka. Dlatego słucham jej tylko, kiedy czuję się w miarę dobrze. Biorę leki na nerwicę i na sen, bo miałam z nim kłopoty - chociaż na sen już od roku brać nie powinnam, ale uzależniłam się od nich fizycznie a lekarz nie ma w ogóle pomysłu jak mi pomóc je odstawić, więc je biorę jak ostatni narkoman i źle mi z tym.

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Meya napisał(a):

Rozumiem to, bo ja jestem uzależniona od benzodiazepin, choć biorę je tylko w dzień, bo na noc biorę Trittico CR i śpię po nim jak dziecko minimum 9 godzin, a czasem i 12. Ja też nie umiem jeść przy muzyce, mam nadwrażliwość na dźwięki. Chodziło mi raczej o coś śmiesznego do obejrzenia, żeby podczas jedzenia przekierować na coś uwagę i przy okazji poprawić sobie humor. Na mnie akurat to działa, ale ja muszę się odcinać podczas jedzenia od świata zewnętrznego, zakładam słuchawki i włączam coś zabawnego do obejrzenia na laptopie.

Jakie leki na nerwicę teraz bierzesz?

Co do diety, jak się ma problemy z układem pokarmowym, to jednak trzeba dbać o to bardziej. Raczej smażone i ostre pokarmy odpadają. Może dobry dietetyk pomógłby Ci pozbyć się dolegliwości związanych z układem pokarmowym, oni jednak kończą 5-letnie studia, a wiedza wielu lekarzy na temat diety jest niestety szczątkowa.

 

To chyba nie spowoduje, że przestanę mieć krwotoki. Wydaje mi się, że to jest jednak poważniejsza sprawa, niż coś na co pomoże dieta, niestety...

 

Biorę Tiapryd, bo to jedyny lek, który choć lekko minimalizuje u mnie uczucie lęku tak, że choć mogę usiedzieć i się czymś zająć.

 

Ja, żeby jeść muszę mieć zupełną ciszę bo kiedy żuję nie słyszę filmu a głośne dźwięki powodują u mnie stres i nie mogę przełykać. W ogóle, mam trudności z przełykaniem od wielu lat. Jeżeli bym coś oglądała przy jedzeniu, nie tylko nie ogarnęłabym w ogóle fabuły ale też najpewniej się udławiła i to nie jeden raz. To nie dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę niedobrze, że nie jesteś w stanie pójść na porządne badania. Czy masz jakąś rodzinę? Kogoś, kto mógłby porozmawiać z lekarzami o tym, jak by się dało Cię zabrać na diagnostykę? Np spora dawka benzo w domu, a w szpitalu kolonoskopia i gastroskopia pod narkozą - ze wskazań psychiatrycznych? 

 

Czy ktoś pomaga Waszej rodzinie? 
 

Jeśli chodzi o zaburzenia jelit, to często właśnie dieta jest kluczowa. Może nawet miałabyś zajęcie na zapełnienie dni, jakbyś zaczęła notować dokładnie co zjadłaś i jakie pojawiły się objawy. „Dieta” nie musi na początek oznaczać czegoś rygorystycznego, po prostu lekkostrawne. Rozumiem Twój opór przed siemieniem lnianym jeśli boisz się wymiotować, bo ten napar smakuje moim zdaniem średnio. Ale siemię lniane samo w sobie to super pomysł, bo ma dużo substancji powlekających na układ pokarmowy, ma kwasy omega 3 i jest bardzo zdrowe. Można je mielić w młynku do kawy i dodawać np do smoothie albo owsianki. 
 

Jesli chcesz być zdrowa - musisz o siebie zawalczyć. Nikt nie mówi że to będzie łatwe. Życie tak ogólnie nie jest łatwe, ale na pewno jest ciekawsze i pełniejsze, kiedy podejmuje się ryzyko. Wiadomo, że fobia i takie zamknięcie w domu to rodzaj ucieczki. Będąc chorym człowiek ma prawo w pewnym sensie „wymeldować się” z życia i choć jest mu ciężko, to omija go wiele codziennych problemów. Moja hipochondria była taką ucieczką. Niby mówiłam że chce już być zdrowa, ale to jednak była trochę ulga, że „umierająca”, za jaką się uważałam, nie musi się martwić wynikiem egzaminu czy nieporozumieniem z koleżanką. 
 

Może pomogłoby Ci coś z zakresu psychoonkologii? Tam jest dużo fajnych technik jak spojrzeć na życie mając fizyczne ograniczenia które być może nie ustąpią (np po radio czy chemioterapii). Jak nauczyć się żyć z niepewnością jutra, jak podejście zwiększa szanse wyleczenia, jak cieszyć się dniem itd. Szkoda że te nurty nazwali „psychoonkologia” a nie bardziej uniwersalnie, bo przecież wiele osób z chorobami przewlekłymi i nieprzewidywalnymi mogłaby z tego korzystać.

I osobno napiszę: masz kogoś, z kim możesz pogadać o głupotach? Nie o chorobie, nie o problemach, tylko np jaki make up Ci się spodobał na Tik Toku, jaki film Cię śmieszy, jaki aktor jest przystojny i takie tam?

Czy masz w ogóle jakieś miejsce w życiu, gdzie nie jesteś „ta chora?” To bardzo ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, minou napisał(a):

Naprawdę niedobrze, że nie jesteś w stanie pójść na porządne badania. Czy masz jakąś rodzinę? Kogoś, kto mógłby porozmawiać z lekarzami o tym, jak by się dało Cię zabrać na diagnostykę? Np spora dawka benzo w domu, a w szpitalu kolonoskopia i gastroskopia pod narkozą - ze wskazań psychiatrycznych? 

 

Czy ktoś pomaga Waszej rodzinie? 
 

Jeśli chodzi o zaburzenia jelit, to często właśnie dieta jest kluczowa. Może nawet miałabyś zajęcie na zapełnienie dni, jakbyś zaczęła notować dokładnie co zjadłaś i jakie pojawiły się objawy. „Dieta” nie musi na początek oznaczać czegoś rygorystycznego, po prostu lekkostrawne. Rozumiem Twój opór przed siemieniem lnianym jeśli boisz się wymiotować, bo ten napar smakuje moim zdaniem średnio. Ale siemię lniane samo w sobie to super pomysł, bo ma dużo substancji powlekających na układ pokarmowy, ma kwasy omega 3 i jest bardzo zdrowe. Można je mielić w młynku do kawy i dodawać np do smoothie albo owsianki. 
 

Jesli chcesz być zdrowa - musisz o siebie zawalczyć. Nikt nie mówi że to będzie łatwe. Życie tak ogólnie nie jest łatwe, ale na pewno jest ciekawsze i pełniejsze, kiedy podejmuje się ryzyko. Wiadomo, że fobia i takie zamknięcie w domu to rodzaj ucieczki. Będąc chorym człowiek ma prawo w pewnym sensie „wymeldować się” z życia i choć jest mu ciężko, to omija go wiele codziennych problemów. Moja hipochondria była taką ucieczką. Niby mówiłam że chce już być zdrowa, ale to jednak była trochę ulga, że „umierająca”, za jaką się uważałam, nie musi się martwić wynikiem egzaminu czy nieporozumieniem z koleżanką. 
 

Może pomogłoby Ci coś z zakresu psychoonkologii? Tam jest dużo fajnych technik jak spojrzeć na życie mając fizyczne ograniczenia które być może nie ustąpią (np po radio czy chemioterapii). Jak nauczyć się żyć z niepewnością jutra, jak podejście zwiększa szanse wyleczenia, jak cieszyć się dniem itd. Szkoda że te nurty nazwali „psychoonkologia” a nie bardziej uniwersalnie, bo przecież wiele osób z chorobami przewlekłymi i nieprzewidywalnymi mogłaby z tego korzystać.

I osobno napiszę: masz kogoś, z kim możesz pogadać o głupotach? Nie o chorobie, nie o problemach, tylko np jaki make up Ci się spodobał na Tik Toku, jaki film Cię śmieszy, jaki aktor jest przystojny i takie tam?

Czy masz w ogóle jakieś miejsce w życiu, gdzie nie jesteś „ta chora?” To bardzo ważne.

 

Mam rodzinę i dwie przyjaciół, z którymi nigdy nie gadam o chorobach i prosiłam, żeby mnie nie pytały. Dieta raczej nie ma u mnie wpływu na stan jelit, jest tak samo czego bym nie jadła. Obawiam się, że pewna część tych problemów tkwi w psychice, ale nie wiem jak mam zmienić myślenie a psychologowie nie chcą mi pomóc. Tak się przerzucają - gastrolog mówi, że to nerwica, psycholog mówi, że nie.

 

To prawda, że mam tę nerwicę od czwartego roku życia i nie wiem nawet, jak mogłoby wyglądać moje życie, gdyby jej nie było - mam w sobie taki podświadomy strach, że nie dałabym rady wejść w społeczeństwo po tylu latach, nie umiałabym się zachować w nieznanych mi sytuacjach, które dobrze znają inni, itd. Ale tak świadomie, bardzo chcę z tego wyjść. Nawet ta choroba przewlekła nie za bardzo pogarsza sytuację, bo i tak zawsze byłam odcięta...

6 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Znaczy mi się ta historia cała mocno nie klei. 

I niestety jedyny mój wniosek na chwilę obecną jest taki, że jedyne co pomoże to jak ktoś w końcu złoży wniosek o przymusowe leczenie: najpierw somatyczne, później psychiatryczne. Jest ewidentna podstawa prawna do tego skoro użytkowniczka nie podejmuje leczenia, a występuje ewidentne zagrożenie zdrowia i być może życia.

Nie uwierzę, że żaden lekarz nie wysyłał do szpitala z krwawieniem z pp, bo w większości przypadków jest automatycznie wzywana karetka do przychodni w takiej sytuacji. Pacjent nawet nie jedzie sam. 

 

Jedyne czego współczuje to rodziny, która widzi takie coś i nie reaguje.

 

To sobie współczuj ale nie zatruwaj mi życia i nawet nie próbuj mojej rodziny obrażać. WSZYSCY LEKARZE U KTÓRYCH BYŁAM powiedzieli, że to nerwica i mam pójść po olej do głowy, bo sobie wmawiam choroby. To samo mam z oczami - silne bóle i zawroty głowy codziennie, kilkudniowe odrętwienia różnych części ciała, stałe uczucie oszołomienia, czasowe utraty wzroku, podwójny obraz - i to też jest nerwica. To tylko psychologowie twierdzą, że nie jest i dlatego ja tak powiedziałam, bo wstydziłam się przyznać. Proszę zrozumieć, że nie ma dwóch identycznych sytuacji i co ma ktoś nie musi mieć ktoś inny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×