Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak żyć po tym wszystkim? DDA/strata, żałoba i depresja


dominicov

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć i czołem.

Mam pytanie do ludzi którzy są na podobnym etapie co ja, lub mają jakiś pomysł. Przepracowali część swojej przeszłości i chcą stanąć na "nogi". 

To znaczy - w końcu zacząć cieszyć się życiem. 

 

Tło na szybko:

1. ojciec alkoholik - nie żyje już 8 lat (miałem 22 lata jak zmarł nagle),

2. 80% najważniejszych osób z mojej rodziny szl..g trafił w ciągu 10 lat. Raki, zawały.

 

Jak być szczęśliwym po takich stratach? Towarzyszy mi przeświadczenie, że nigdy nie będę szczęśliwy. Znajdę sobie partnerkę i co - miałbym się na niej uwiesić? To też nie jest rozwiazanie... 

Niby mam wymarzony zawód, ale co mi po tych pieniądzach kiedy wiedzie się emocjonalnie ubogie życie?

Nie masz z kim celebrować, świętować życia... Dorastasz w dysfunkcyjnej, żeby nie powiedzieć miejscami patologicznej rodzinie. Starasz się ogarnąć "jako tako" to życie a na koniec prawie wszyscy umierają. 

Wszystko jest na "pół gwizdka" jakby.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć 

 

Nie wiem, czy jestem na takim samym etapie co Ty, ale mam trochę podobną przeszłość.

U mnie co prawda nie było w domu alkoholu, ale moja mama jest DDA. Teraz rozumiem, że starała się jak mogła, żeby wychować nas dobrze, ale wcześniej miałam do niej bardzo dużo żalu. Wiem, że mnóstwo moich problemów wynika właśnie z tego, jak byłam wychowywana, bez oznak miłości i bez domowego ciepła. 

Jedenaście lat temu mój ukochany młodszy brat odebrał sobie życie, w zeszłym roku zmarła moja prababcia, która mnie wychowywała. Nigdy nie rozmawialiśmy o żałobie, o tym jak wpłynęły na nas straty bliskich. Po śmierci brata musiałam zostać w domu i zająć się mamą, która była w fatalnym stanie psychicznym. Nikt nie pomyślał, że ja też potrzebuję pomocy, bo ledwie funkcjonuję. Miałam 22 lata, a nagle ogarnianie pogrzebu, stypy, całego domu było na mojej głowie. 

W pierwszej fazie po śmierci brata miałam ataki paniki na myśl, że ktoś jeszcze ode mnie odejdzie. Bo w taki sposób o tym myślałam- że brat mnie zostawił. Nie poszłam do psychologa ani psychiatry, choć już przed tą stratą miałam problemy i powinnam się leczyć. Dusiłam wszystko w sobie, bo tak byłam wychowywana - ze wszystkim trzeba sobie dać radę samemu. Lata mijały, trochę problemów sama przepracowałam, dużo więcej rzeczy widzę i rozumiem. Ale przyszła śmierć mojej prababci, nie mogłam jechać na pogrzeb przez nową pracę. Zaczęłam chorować, najpierw coraz więcej migren, ciągłe przeziębienia, potem bardzo poważne problemy ze snem. Mój mózg i reszta ciała nie wytrzymały życia w ciągłym stresie i napięciu. Poszłam do lekarza, dostałam diagnozę, leki, chodzę na terapię. I powoli jest coraz lepiej. 

Wniosek jest chyba taki, że śmierć jest nieuniknioną częścią naszego życia. Jedne są bardziej traumatyczne, inne trochę mniej. 

Co do szczęścia to nie mam pojęcia. Pewnie zależy od punktu widzenia, dla jednych szczęście to dobra praca. Dużo się mówi o czerpaniu radości z małych rzeczy, chociaż to nie jest łatwe. Ciężko mi sobie wyobrazić, że istnieje coś takiego jak uczucie długotrwałego szczęścia. Potrafię się cieszyć, miewam dobry humor, ale mam wrażenie, że takie ciągłe szczęście nie jest dla mnie osiągalne. Może dlatego, że nie umiem sobie tego wyobrazić, nigdy czegoś takiego nie czułam. Ale jestem na początku mojej drogi leczenia, może się to jeszcze zmieni.

 

A czy Ty leczysz się, chodzisz na terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@dominicov żałobę trzeba przeżyć i ruszyć do przodu. Też wiele lat się z tym zmagałem - mając 18 lat straciłem brata w wypadku (jechaliśmy co gorsza razem tym samochodem). Wychowywałem się w rodzinie dysfunkcyjnej, przez długi czas miałem kosę z ojcem - teraz się pogodziłem, aktualnie jest po udarze i się nim opiekuję. Mama zmarła kilka lat temu na raka. Ale żałoba się kiedyś musi skończyć. Nie wiem czemu piszesz "Znajdę sobie partnerkę i co - miałbym się na niej uwiesić?" - a niby dlaczego? Nie masz rodziny to ją załóż, nie wieszaj się na partnerce, tylko stwórz normalny związek. Można znaleźć swoje szczęście, dbać o kogoś

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×