Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój trudny ale skuteczny proces leczenia


eleniq

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie Kochani!

 

Chciałbym Wam po krótce opowiedzieć swoją niełatwą drogę leczenia psychiatrycznego 🙂 

 

Leczę się psychiatrycznie od 17. roku życia. Od tamtego czasu aż do 20. roku życia moje leczenie nie wyglądało jeszcze jakoś bardzo poważnie. Podejmowałem w tamtym okresie dwie próby prywatnej, odpłatnej psychoterapii - pierwsza to była indywidualna, zlecona przez moją psychiatrę. Niestety była do kitu, wytrzymałem w niej jakieś 2-3 miesiące. Terapia ta była prowadzona przez panią terapeutkę w takim podejściu, że siedziałem na małym krzesełku dosłownie centymetr od niej, prawdopodobnie po to, by wymusić na mnie kontakt wzrokowy, przy czym terapeuta w ogóle mnie tutaj na nic nie nakierowywał, mogłem mówić totalnie byle co. Co zabawniejsze terapia ta była prowadzona w sali dla małych dzieci. Nie umiałem się w nią wczuć, musiałem z niej zrezygnować. 

Na drugą psychoterapię zapisałem się już z własnej inicjatywy, była to psychoterapia grupowa dla osób w wieku licealnym, miałem wtedy 18 lat. Okazało się, że na tą psychoterapię uczęszcza znajoma mi osoba - koleżanka z gimnazjum. Do tego jedną z osób prowadzących tą terapię grupową okazała się moja terapeutka, która prowadziła też indywidualną terapię, o której wspomniałem wyżej. Niestety terapeuci nie zwrócili uwagi, że na grupie są dwie dobrze znajome sobie osoby, co nie jest dobre w takiej terapii, nie poinformowali mnie, że to może być szkodliwe - wprowadzono mnie po prostu w błąd. Mało tego, grupa terapeutyczna była bardzo mało zaangażowana, o niczym w zasadzie nie rozmawialiśmy, dwóch uczestników wypisało się w jej trakcie. Oczywiście nic mi ta terapia koniec końców nie dała. 

Później aż do 20. roku życia utrzymywałem się bez psychoterapii, brałem wówczas tylko jeden lek przeciwdepresyjny, który rzecz jasna nie był podstawą leczenia w wypadku mojego zaburzenia. Z racji, że objawy lękowo-depresyjne nie mijały, lęk blokował przed kontaktami z ludźmi, natrętne myśli prześladowały, to postanowiłem podjąć kolejną (tym razem poważniejszą) próbę psychoterapii indywidualnej. Spytałem mojej prowadzącej lekarz psychiatry, czy może mi kogoś polecić. Poleciła mi swoją koleżankę terapeutkę, do której chodziłem 2,5 roku na psychoterapię indywidualną co tydzień. Przy okazji pani psychiatra lepiej mi dobrała leki, dołożyła neuroleptyk. Miałem wrażenie, że terapia mi pomaga, że wyniosę z niej dużo, ale niestety... Po 2,5 latach psychoterapii zacząłem wątpić w jej skuteczność, chciałem porozmawiać z terapeutką o moich wątpliwościach, czy może jakiś inny nurt, by mi pomógł bardziej, to jedynie usłyszałem, że "to moja wina, że nie potrafię korzystać z psychoterapii", wyraźnie podniosła na mnie głos, nie poleciła mi innych specjalistów. Oczekiwałem przeprosin za jej zachowanie, przyszedłem na jeszcze jedno spotkanie, na którym nic nie powiedziała, jedynie ja się tłumaczyłem. Stwierdziłem, że na takie traktowanie pozwalać sobie nie mogę i zakończyłem tą terapię i przy okazji przestałem chodzić do psychiatry, która mi ją poleciła. Jest mi bardzo przykro powiedzieć, że tak długa i intensywna psychoterapia indywidualna praktycznie nic mi nie pomogła, mimo że terapeuta i ja staraliśmy się do czegoś dojść. Choć był w tym wszystkim taki jeden haczyk, że nie miałem żadnego kontraktu z tą terapeutką ani ustalonego nurtu, czy też nurtów, jakimi byśmy podążali, nie ustalaliśmy też żadnych celów. Nie wiedziałem, że jest to istotne na psychoterapii, nikt mnie o tym nie informował. Byłem młody i mogłem tego nie wiedzieć. Pod koniec tej długiej psychoterapii zdarzyła się tragedia - moja mama zmarła nagle na ulicy. Terapeutka o tym wiedziała jeszcze przed tym zakończeniem terapii. Poczułem się totalnie zagubiony. Był to luty 2021 r. Minął czas aż do listopada 2021 r. w którym to po raz pierwszy polecono mi psychoterapię na oddziale dziennym nerwic, jednak wątpiłem w to, że to dobry pomysł przy przeżywaniu żałoby, jedna terapeutka ostrzegała mnie, że w takim momencie psychoterapia nie jest dobrym pomysłem, mimo że moja lekarz uważała zupełnie inaczej. Po 2 miesiącach tej psychoterapii trafiłem do szpitala psychiatrycznego z podejrzeniem stanu prepsychotycznego, bo też wówczas brałem lek przeciwdepresyjny, który może wpędzić w stany psychotyczne u niektórych osób. Po wyjściu ze szpitala znalazłem sobie bardzo dobrą pracę, która mnie bardzo podbudowała, bardziej niż jakakolwiek do tamtej pory psychoterapia mogę powiedzieć. W listopadzie 2022 r. podjąłem jeszcze jedną próbę psychoterapii na oddziale dziennym nerwic, tym razem z własnej inicjatywy. Był to długi pobyt, bo rozciągnięty aż do września 2023 r. z kilkumiesięcznymi przerwami. Cały ten 6-miesięczny pobyt na oddziale dziennym nerwic pomógł mi bardzo mocno, bardzo duże zmiany we mnie zaszły, w życiu bym nie podejrzewał, że aż tak znaczące. I tak doszedłem do chwili obecnej. W międzyczasie, między terapiami często zmieniano mi leki, za moją prośbą, ponieważ czułem, że bardzo ich potrzebuję. Mogę powiedzieć, że lekom zawdzięczam również bardzo dużo, nawet chyba więcej niż psychoterapii poniekąd, choć też one ułatwiły mi utrzymanie się w psychoterapii, która wcale nie jest łatwym procesem. 

 

Moja nauka z tego trudnego procesu leczenia jest taka, że trzeba pamiętać, że nie zawsze warto sugerować się czyimiś propozycjami, nawet jeśli są to czyjeś dobre intencje. Każdy sam powinien wiedzieć, czego sam bardziej potrzebuje w danej chwili, by być szczęśliwym. Lepiej czasem pójść za swoim niż czyimś tokiem myślenia. Dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło! 

 

Będę wdzięczny za wszelkie pytania i odniesienia! 🙂 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja nauka z tego trudnego procesu leczenia jest taka, że trzeba pamiętać, że nie zawsze warto sugerować się czyimiś propozycjami, nawet jeśli są to czyjeś dobre intencje. Każdy sam powinien wiedzieć, czego sam bardziej potrzebuje w danej chwili, by być szczęśliwym. Lepiej czasem pójść za swoim niż czyimś tokiem myślenia. Dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło! 

 

Dokładnie tak jest!

Wszyscy wiedzą lepiej od Ciebie co dla Ciebie jest dobre a Tak naprawdę Ty sam wiesz co jest dla Ciebie najlepsze. Dzieki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Dryagan napisał(a):

akurat w starciu z chorobą psychiczną nie zawsze się wie, co jest dobre. Są momenty, kiedy myślenie jest poważnie zaburzone, dlatego leczenie jest konieczne. I tyle w temacie!!!

 

To też prawda, przy czym ja nie mam stwierdzonej choroby psychicznej 🙂

7 godzin temu, johnn napisał(a):

Dobrze, że udało ci się rozwiązać swoje trudności.  Moje gratulację.

 

Dziękuję. Choć i tak jeszcze trochę przede mną do zbudowania dobrego życia. Jeszcze z tym muszę dać radę 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, eleniq napisał(a):

To też prawda, przy czym ja nie mam stwierdzonej choroby psychicznej 🙂

To bardzo dobrze a koleżanka obecnie potrzebuje pomocy i niestety nie dociera to do niej bo choroba zaburza myślenie.

 

9 godzin temu, eleniq napisał(a):

Choć i tak jeszcze trochę przede mną do zbudowania dobrego życia. Jeszcze z tym muszę dać radę 🙂

Jednak myśle, że tutaj nikt nie ma wątpliwości, że sobie poradzisz 🙂

Trzymam za Ciebie kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Melodiaa napisał(a):

To bardzo dobrze a koleżanka obecnie potrzebuje pomocy i niestety nie dociera to do niej bo choroba zaburza myślenie.

 

To dość niepokojące, kiedy do kogoś nie docierają jakieś próby pomocy. Nie chcę straszyć, ale jeśli stan twojej koleżanki pogarsza się mimo tego, to może dojść nawet do najgorszego. Tak z własnego doświadczenia to mówię. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.11.2023 o 17:30, johnn napisał(a):

czy możesz wyjawić jakie znaczenie w twoim uzdrowieniu miała rodzina, przyjaciele oraz okoliczności życiowe?

 

Rodzina bardzo małe. Tata ma i tak za dużo na głowie, więc jego nie chciałem przemęczać sobą. Mama miała swoje własne problemy. Też ich rozumiałem, byłem dorosły i musiałem sam o siebie zadbać. Przyjaciół nie mam, mam jedynie znajomych, ale tutaj jedynie jeden znajomy sąsiad poniekąd wiedział o moich pobytach w szpitalu, na oddziałach dziennych. Okoliczności życiowe? Śmierć mamy, śmierć ukochanej babci, przerwanie nauki na studiach matematycznych były tutaj czynnikami wyzwalającymi, tak mogę powiedzieć. 

 

Ja mimo wszystko bardziej odnoszę to do siebie samego. To były wyłącznie moje prywatne problemy, zdaję sobie sprawę, że w takich sytuacjach trzeba mimo wszystko samemu o siebie dbać. Tego mnie życie nauczyło. Rodzina i znajomi wiedzą swoje, nie zawsze umieją pomóc, specjaliści także, grunt to wywalczyć sobie samemu dobrą drogę leczenia, którą udało mi się wywalczyć całe szczęście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×