Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak jakiejkolwiek skuteczności terapii


robertina

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Zmagam się z fobią i nerwicą od ponad 20 lat. Jem leki na uspokojenie jak cukierki, ale każdy lekarz mówi mi, że jedyne, co może mi pomóc to terapia. Przez lęki nie mogę pracować, musiałam przerwać naukę, nie jestem w stanie wejść w związek, nawet wyjechać. Rujnuje mi to całe życie, nie mam znajomych, w wieku 30 lat utrzymują mnie rodzice. Chciałabym z tego wyjść, ale nie umiem. 

 

Przeszłam 6 cyklów terapii. 3 nie przyniosły efektu, jedna zakończyła się zaostrzeniem objawów a w dwóch terapeuta sam zrezygnował. One w skrócie wyglądały tak - "przełam się, idź tam, chcę ci pokazać, że przedmiot twojej fobii nc ci nie zrobi", "ale ja wiem, że mi nic nie zrobi", "to dlaczego się boisz?" "Nie wiem, po prostu się boję", "Pójdziesz", "nie, bo się boję", "ale, zobacz, to ci nic nie zrobi", "no wiem, co by mi miało zrobić?" "No to po co się bać?" "Nie wiem, ja się boję", "czego?" "Nie wiem, tak po prostu" "Jak się nie przełamiesz to tak zawsze będzie", "ale co mi to da, wczoraj się przełamałam i potem miałam zmarnowany cały dzień na atak lęku, pogarsza mi się od tego", "nie może się pogorszyć, powinnaś zobaczyć, że nc się nie dzieje", "ale dzieje się, bo się boję i potem jest mi gorzej", "to ja już nie umiem ci pomóc". 

 

Ostatnia terapeuta zasugerowała, że może terapia poznawczo-behawioralna nie jest dla mnie i powinnam spróbować psychodynamicznej. Ale ja już nie wiem, czy znowu nie zmarnuję pieniędzy. Takie życie jakie prowadzę jest prawie jak wegetacja ja już mam po prostu dosyć. Jest jakaś szansa, że to zadziała, iść w to?

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbowałaś może terapii grupowej na oddziale dziennym? Też zastanawia mnie jedna rzecz, skoro Twoje lęki są na tyle poważne, że utrudniają ci zdrowe i zadowalające funkcjonowanie, to czy może nie jest to jakaś depresja. Masz potwierdzoną tą fobię i nerwicę przez ilu dokładnie lekarzy? Wiesz, jest mi bardzo przykro i doskonale ciebie rozumiem apropo tych terapii zakończonych fiaskiem, bo to też nie do końca twoja wina, w żadnym wypadku. Może potrzebujesz najpierw jakiejś solidnej stabilizacji farmakoterapią zanim rozpoczniesz terapię. Bo chodzenie na terapię w trakcie poważnego kryzysu czy choroby to tylko strata czasu. Terapia wymaga dużej zdolności abstrakcyjnego myślenia, mentalizacji, symbolizowania, interpretowania. Psychodynamiczna to już ciężki kawałek chleba. To już bardzo długotrwała, głęboka i wymagająca terapia. Niestety nie znam osoby, która ją przeszła, ja miałem coś w jej rodzaju, początki były jako takie, ale koniec końców nic nie dała.

 

Terapia poznawczo-behawioralna jest bardzo dobra na różnego rodzaju lęki i nawet lekkie stany depresyjne. Słyszałem, że stosuje się ją nawet u ChAD-owców czy schizofreników. Niestety nie wiem jakie jeszcze nurty sprawdzają się w takich zaburzeniach jak twoje. Ale pamiętaj, że zadaniem KAŻDEGO lekarza i psychologa-psychoterapeuty jest wskazanie ci innego, bardziej doświadczonego specjalistę z jego fachu, bo żaden specjalista, do którego się zgłaszasz, nie ma prawa zostawiać ciebie samej sobie z pewnym problemem na zasadzie "idź już sobie, ja ci nic na to nie poradzę...". Nie! 

 

Może podowiaduj się od lekarza czy psychologów w Twojej okolicy o oddziały dzienne albo nawet jakieś diagnostyczno-terapeutyczne? Może twój problem jest o wiele bardziej skomplikowany i wymagasz terapii łączonej albo kombinowanej? Na tą chwilę mogę tylko tyle ci doradzić. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia! 🙂 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

Mi terapia psychodynamiczna bardzo pomogła na nerwicę. Od około 2ch lat nie biorę już leków. Wcześniej dwukrotnie próbowałem terapii poznawczo-behawioralnej i to była strata czasu i pieniędzy.  Jakiejś tabelki, zapisywanie myśli, uczyć... Czułem się jak w szkole.

Myślę że wybór terapii to indywidualna sprawa i jedyny sposób to próbować innych które pomogą tobie 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poszłam na odział dzienny, bo lekarz nalegał. Byłam tam dwie godziny i uciekłam w napadzie lęku do domu, z płaczem i nie wróciłam. Ja nie odnajduję się w grupach, nigdy nie umiałam. To mnie przerosło. 

 

Leki biorę w ogromnej dawce, ale ja jestem w zasadzie lekooporna, wypróbowałam już ze 30 rodzajów leków i tylko jedne dają względny efekt w postaci tego, że mogę się w ciągu dnia czymś zająć. 

 

Depresji nie mam na pewno, bo mam wielkie chęci do życia i, kiedy znika lęk nawet świetny humor. Umiem się bawić, jak się dobrze czuję.

 

Godzinę temu, Kris0x0000 napisał(a):

Cześć,

 

Mi terapia psychodynamiczna bardzo pomogła na nerwicę. Od około 2ch lat nie biorę już leków. Wcześniej dwukrotnie próbowałem terapii poznawczo-behawioralnej i to była strata czasu i pieniędzy.  Jakiejś tabelki, zapisywanie myśli, uczyć... Czułem się jak w szkole.

Myślę że wybór terapii to indywidualna sprawa i jedyny sposób to próbować innych które pomogą tobie 🙂

Dziękuję. Moja nerwica jest w zasadzie oparta na fobii. Nie mogę o tym opowiadać, bo mnie od razu bierze lęk, ale dziękuję za danie mi nadziei 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, robertina napisał(a):

Witam. Zmagam się z fobią i nerwicą od ponad 20 lat. Jem leki na uspokojenie jak cukierki, ale każdy lekarz mówi mi, że jedyne, co może mi pomóc to terapia. Przez lęki nie mogę pracować, musiałam przerwać naukę, nie jestem w stanie wejść w związek, nawet wyjechać. Rujnuje mi to całe życie, nie mam znajomych, w wieku 30 lat utrzymują mnie rodzice. Chciałabym z tego wyjść, ale nie umiem. 

 

Przeszłam 6 cyklów terapii. 3 nie przyniosły efektu, jedna zakończyła się zaostrzeniem objawów a w dwóch terapeuta sam zrezygnował. One w skrócie wyglądały tak - "przełam się, idź tam, chcę ci pokazać, że przedmiot twojej fobii nc ci nie zrobi", "ale ja wiem, że mi nic nie zrobi", "to dlaczego się boisz?" "Nie wiem, po prostu się boję", "Pójdziesz", "nie, bo się boję", "ale, zobacz, to ci nic nie zrobi", "no wiem, co by mi miało zrobić?" "No to po co się bać?" "Nie wiem, ja się boję", "czego?" "Nie wiem, tak po prostu" "Jak się nie przełamiesz to tak zawsze będzie", "ale co mi to da, wczoraj się przełamałam i potem miałam zmarnowany cały dzień na atak lęku, pogarsza mi się od tego", "nie może się pogorszyć, powinnaś zobaczyć, że nc się nie dzieje", "ale dzieje się, bo się boję i potem jest mi gorzej", "to ja już nie umiem ci pomóc". 

 

Ostatnia terapeuta zasugerowała, że może terapia poznawczo-behawioralna nie jest dla mnie i powinnam spróbować psychodynamicznej. Ale ja już nie wiem, czy znowu nie zmarnuję pieniędzy. Takie życie jakie prowadzę jest prawie jak wegetacja ja już mam po prostu dosyć. Jest jakaś szansa, że to zadziała, iść w to?

A od czego to się wszystko zaczęło? Zawsze miałaś lęki? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej , w wychodzeniu z zaburzenia lękowego nie będzie kolorowo , niestety przełamywanie lęków to trudna praca i musi byc poparta ogromem samozaparcia ,w przełamywaniu swoich leków się początkowo cierpi , niestety nie jest to pocieszające ,jesteś świadoma że twój lęk jest irracjonalny ale twoja podswiadomośc nie śpi i nie jest głupia ,żeby wyjśc z fobii czy tam napadów paniki musisz pokazać podświadomosci że tutaj niema zagrożenia ,a ta praca czasami wymaga kilkakrotnego spotkania z bodzcem ktory wywołuje atak i zanurzenie się w tym , trzeba pokazać głowie że tak naprawdę /cenzura/a ci się stanie i wtedy lęk zaczyna puszczać.Wierz mi że warto na początku przecierpieć swoje ale pamiętaj że teoretyka to jedno a praktyka drugie ,jedynym wyjsciem na pokonanie zaburzenia lękowego jest DZIAŁANIE ,niektórzy nawet celowo się wystawiają na bodziec lękowy żeby mimo wszystkich odczuc somatycznych czy psychicznych przełamać ten lęk , niektóry udaję się to za 1 , niektórym za 10 a jeszcze ktoś będzie potrzebował wiecej czasu , wszystko zależy ile masz daną fobię i na jakim poziomie lęk się utrwalił w podswiadomosci.Im dłużej zawierzałaś w głupotę umysłową tym potem ciężej z tego bagna wyjsc ale jest to jak najbardziej możliwe wierz mi.W takim przełamywaniu trzeba być konsekwentym i nie zrażac się tym że przez nastepne pół dnia sie bedziesz gorzej czuć , to normalne bo twój organizm wchodzi w reakcje walcz albo uciekaj poprzez twoje zawierzenie że jak gdzieś pójdziesz to ci się coś stanie a ty właśnie musisz robić na przekór lękowi , wyśmiewać te myśli które ci mówią że coś ci się stanie , jest to tylko wytwór twojej głowy po to żeby cię cholera chronić to jest jego podstawowa funkcja , bez lęku byśmy wyginęli, jest to taka sam sytuacja jak komuś nagle wyskoczy grozny wilk który chce go zabić , co się wtedy dzieje ? Ano organizm uruchamia reakcję walcz albo uciekaj ponieważ twoje zycie jest zagrożone i to że mimo tego ze mozesz nie jesc dwa dni być na wyczerpaniu to nagle zaczynasz przed tym wilkiem spierdalać jakbyś biegła wyścig na 100 metrów , tylko różnica jest taka że normalny człowiek po ustąpieniu tego wilka się automatycznie uspokaja bo zagrożenia niema , w twoim przypadku ten wilk jest tylko w twojej głowie więc nie dziw się że twój mózg uruchamia tą reakcję gdy boisz się iśc w jakieś miejsce bo myslisz ze coś ci się stanie ( mózg ma cię chronić to jego nadrzedna funkcja , niestety zaburzenie lękowe własnie się na tym opiera że to ty utrzymujesz ten lęk patologicznie bo toczysz wojnę w własnej głowie z przeciwnikiem którego realnie niema i nigdy nie będzie. I albo zaczniesz robić temu paszkwilowi na przekór i mimo obaw , lęku zaczniesz robić to czego sie najbardziej boisz jednoczesnie pokazujac mu że niema tu zagrożenia albo będziesz przez pół zycie brała proszki z nadzieją że one zrobią za ciebie robotę, i wiadome leki absolutnie mogą cię w tym spierać czy terapeuta ale odpowiedzialnosc ze swoj proces bierzesz ty , bo to ty musisz zrobić tą robotę a terapeuta da ci narzędzie które ci w tym pomogą.Pozdrawiam i  życzę zdrówka , pamiętaj wszystko siedzi tylko w twojej głowie 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wiem, że MI NIC SIĘ NIE STANIE. ABSOLUTNIE NIC. I to jest problem bo nikt tego nie rozumie. Ja w momencie, kiedy to się dzieje myślę, że to wcale nie jest takie straszne, ale mijają dwa dni i wolę umrzeć niż znowu to zrobić a objawy zaostrzają się tak, że przez miesiąc nie wychodzę z łóżka. Ja chyba mam jakąś inną konstrukcję emocjonalną. Nigdy nie miałam myśli, że coś mi się od tego stanie, N I G D Y. Ja się po prostu boję samego tego uczucia. Nic więcej.

 

55 minut temu, DEPERS napisał(a):

A od czego to się wszystko zaczęło? Zawsze miałaś lęki? 

Od kiedy w wieku 4 lat musiałam przez kilka miesięcy jeździć na niewyobrażalnie bolesne zabiegi. Od tej pory trwa i końca nie widać. 

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@robertina dziwne podejście terapeutów, jeśli brać pod uwagę to jak Ty to opisałaś. Oczywiście, że wiesz że Ci się nie stanie nic, bo lęk w przeciwieństwie do strachu jest irracjonalny. Tak na prawdę lęk objawia się na 1000różnych sposobów, przykrywając 2000innych rzeczy. Nie wiem z czym dokładnie się zmagasz, ale próbowałabym jednak iść na psychodynamiczną. W sumie w tej chwili i tak piszesz rujnuje Ci to życie, więc nie masz nic do stracenia oprócz czasu i zaangażowania. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, robertina napisał(a):

Ja wiem, że MI NIC SIĘ NIE STANIE. ABSOLUTNIE NIC. I to jest problem bo nikt tego nie rozumie. Ja w momencie, kiedy to się dzieje myślę, że to wcale nie jest takie straszne, ale mijają dwa dni i wolę umrzeć niż znowu to zrobić a objawy zaostrzają się tak, że przez miesiąc nie wychodzę z łóżka. Ja chyba mam jakąś inną konstrukcję emocjonalną. Nigdy nie miałam myśli, że coś mi się od tego stanie, N I G D Y. Ja się po prostu boję samego tego uczucia. Nic więcej.

W lęku nic nie trzeba przełamywać, musiałaś się przełamywać żeby on się zrodził? Jeśli coś się narodziło, to można to zabić. Kwestia pierwszego trybu który kręci karuzelą, trzeba go znaleźć co jest inicjatorem poczucia, rozbić to na drobiazgi do pierwszego poczucia i od nowa sobie wgrać oprogramowanie które tego poczucia nie będzie inicjowało. W Twoim wpisie jest wiele chaosu i tak jakbyś to pisała z utwierdzeniem, że i tak nikt nic nowego Ci nie napisze. Jesteś zobojętniona, bynajmniej taką Cię widzę, tylu lekarzy i nic , to kto by miał niby pomóc Ci z forum:) jakie te leki bierzesz tak z ciekawości zapytam? 

 

Mogłem zostać psychiatą, nikomu bym nie pomagał, a i tak by mi płacili 🤑 no chyba, że raz na jakiś czas przyszedł by ktoś taki jak ja i by nie zapłacił jakbym mu nie pomógł:) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, jakoś miałam podejrzenia, że nikt tego nie zrozumie, bo jak dotąd nikt nie rozumiał... ale widzę, że jest inaczej. To wiele dla mnie znaczy... zmagam się z tą nerwicą już od 23 lat, więc tak, nie wierzę za bardzo, że uda mi się ją pokonać... 

 

Moim problemem jest mega silna emetofobia + nudności przy każdym większym stresie. To jest mieszanka wybuchowa. Nie da się z tym żyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, robertina napisał(a):

Tak, jakoś miałam podejrzenia, że nikt tego nie zrozumie, bo jak dotąd nikt nie rozumiał... ale widzę, że jest inaczej. To wiele dla mnie znaczy... zmagam się z tą nerwicą już od 23 lat, więc tak, nie wierzę za bardzo, że uda mi się ją pokonać... 

 

Moim problemem jest mega silna emetofobia + nudności przy każdym większym stresie. To jest mieszanka wybuchowa. Nie da się z tym żyć...

A jednak żyjesz:) nie jest z Tobą tak źle, uwierz, że depresja z anchedonią jest gorsza, bezgraniczny bezsens istnienia i czekanie na śmierć, która też jest dla Ciebie bezsensem, a jednak dało radę z tego wyjść. Czasem wystarczy jedno zdanie które będzie dla Ciebie punktem fundamentalnym i zbudujesz siebie na nowo:) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam kłopotów z tożsamością, poradziłam sobie już dawno z samooceną i tylko brak mi dojrzałości w kwestiach społecznych, ale, być może to wynika z izolacji i udałoby mi się to nadrobić, gdybym nie miała już fobii. To po prostu trwa tyle czasu, że straciłam nadzieję. Ja nawet na studia nie mogłam pójść, bo musiałabym dojeżdżać a mam chorobę lokomocyjną... i nie mogłam się uczyć...

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, robertina napisał(a):

Ja nie mam kłopotów z tożsamością, poradziłam sobie już dawno z samooceną i tylko brak mi dojrzałości w kwestiach społecznych, ale, być może to wynika z izolacji i udałoby mi się to nadrobić, gdybym nie miała już fobii. To po prostu trwa tyle czasu, że straciłam nadzieję. Ja nawet na studia nie mogłam pójść, bo musiałabym dojeżdżać a mam chorobę lokomocyjną... i nie mogłam się uczyć...

Ja też byłem i jestem w izolacji i ludzi nie unikam wręcz przeciwnie, czekam na prowokację:) dwoje ludzi ten sam bodziec czyli adrenalina, a inna reakcja. Ja to wybrałem świadomie, wręcz podnieca mnie konfrontacja i jestem cały czas w gotowości na nią, a Ty też jesteś cały czas w gotowości żeby tej konfrontacji uniknąć, ten sam bodziec, a inne poczucie, ja na swoje poczucie zapracowałem świadomie bo tak mi jest dobrze, a Ty swoje poczucie wypracowałaś w nieświadomości:) tak więc czy któryś z lekarzy powiedział Ci, że lęk to zapamiętane poczucie które się aktywuje byle błachostką, czy mówili Ci, że to nie logiczne, trzeba to przezwyciężać, a będzie łatwiej?:) 

Edytowane przez DEPERS
Boooo tak!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mówił, sama się dowiedziałam, kiedy przez rok uczyłam się w prywatnym studium na kierunku terapii zajęciowej, żeby cokolwiek skończyć. Tam psychologia była jako przedmiot. Wielu rzeczy o działaniu lęku dowiedziałam się właśnie stamtąd. Niestety, nie skończyłam tego studium, bo jedna z głównych wykładowców zagięła sobie na mnie parol i stres powodował zaostrzenie objawów. Już potem nigdy w 100% nie przeszły i nie mogłam wrócić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, robertina napisał(a):

Nie mówił, sama się dowiedziałam, kiedy przez rok uczyłam się w prywatnym studium na kierunku terapii zajęciowej, żeby cokolwiek skończyć. Tam psychologia była jako przedmiot. Wielu rzeczy o działaniu lęku dowiedziałam się właśnie stamtąd. Niestety, nie skończyłam tego studium, bo jedna z głównych wykładowców zagięła sobie na mnie parol i stres powodował zaostrzenie objawów. Już potem nigdy w 100% nie przeszły i nie mogłam wrócić.

To jakie bierzesz te leki, bo napisałaś, że brałaś 30 , to chyba wszystkie grupy żeś ogarnęła i nic kompletnie nie pomogło? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nic. Zgadza się wypróbowałam wszystkie grupy leków, nawet poważniejsze psychotropy, których sam lekarz wpierw nie chciał wypisywać, ale już nie był nic innego do wyboru. Teraz od 2014 roku biorę Tiapryd w gorszych okresach. Efekt jest taki, że znosi mi on niepokój i panikę, ale samych objawów fobii i kłopotów z układem pokarmowym już nie. Z tym, że i tak odetchnęłam, bo wcześniej w zaostrzeniach nie dawałam rady funkcjonować a teraz, kiedy jest w danej chwili lepiej, robię co chcę.

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, robertina napisał(a):

Nie, nic. Zgadza się wypróbowałam wszystkie grupy leków, nawet poważniejsze psychotropy, których sam lekarz wpierw nie chciał wypisywać, ale już nie był nic innego do wyboru. Teraz od 2014 roku biorę Tiapryd w gorszych okresach. Efekt jest taki, że znosi mi on niepokój i panikę, ale samych objawów fobii i kłopotów z układem pokarmowym już nie. Z tym, że i tak odetchnęłam, bo wcześniej w zaostrzeniach nie dawałam rady funkcjonować a teraz, kiedy jest w danej chwili lepiej, robię co chcę.

Hipnozy próbowałaś? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale praca z lękami to głównie desensytyzacja, czyli wystawianie na bodziec powodujący lęk. Bez tego niestety małe szanse, że lęk cudownie zniknie. Także zgadzam się z @p_jarecki00. Unikanie sytuacji powodujących lęk nie jest metodą na wyleczenie, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej go pogłębi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym, że po każdym wystawieniu na lęk mam takie zaostrzenie, że co najmniej dwa miesiące albo tylko leżę, albo biegam po mieszkaniu od rana do nocy. Parę razy się przez to otarłam o szpital. Nie wiem, jak ja mam robić te konfrontacje w tej sytuacji :( Nie chcę świadomie marnować sobie całych miesięcy przez jedną próbę... ja jestem chyba jakaś dziwna, u mnie wszystko jest inaczej :( Ale, ja nawet w rozmowach jestem głupia, bo nie umiem czytać między wierszami i słabo rozumiem sugestie...

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, mi trzeba powiedzieć wprost. Jak ktoś mi mówi, żebym zrobiła jedną rzecz ale liczy, że przy tym zauważę inną i też zrobię a potem ma pretensje, że nie zrobiłam, to też jest trudna sytuacja, bo ja uważam, że jak mi ktoś coś powiedział, to chce ode mnie właśnie tego. 

 

"Odwieś płaszcz na wieszak" - to odwieszam. Potykam się o buty w przedpokoju, ale nie powiedziano mi, żebym je schowała, może ktoś je chce wyczyścić, może idzie wyrzucić śmieci i będą mu jeszcze potrzebne. A za parę minut: "ale dlaczego ty tych butów nie schowałaś, jak miałaś odwiesić płaszcz to nie widziałaś? Potknąć się można." No widziałam i nawet się potknęłam, ale skąd miałam wiedzieć że mam schować? To jest dla mnie dziwne. Inni naprawdę tak zgadują, czego się od nich chce?

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@robertina Ciekawa jest ta Twoja opóźniona reakcja na bodziec, Ty się nie boisz samego zetknięcia z danym przedmiotem, coś się dzieje potem. Czyli musiałabyś się przekonać, że po zetknięciu się z przedmiotem w ciągu kolejnych dni nic się nie dzieje, żeby przestać się bać. A że się dzieje, metoda terapeuty nie działa. Musiałby siedzieć z Tobą przez tydzień albo dłużej.

Podejście behawioralne początkowo dotyczyło zwierząt, terapia behawioralna wzięła się z myślenia, że człowieka można uczyć tak samo jak zwierzę - przez warunkowanie jego zachowania. Okazało się oczywiście, że to nie działa, dlatego do terapii dodano element  poznawczy - powrócono do słusznej koncepcji, że człowiek myśli.

To co powoduje Twój lęk dzieje się w Twojej głowie, możliwe, że najistotniejszy jest lęk przed lękiem. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×