Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dzienne Wrony - Nocne Darki (czynne 24 h na dobę)


Dryagan

Rekomendowane odpowiedzi

2 minuty temu, zew napisał(a):

@Maat a to przepraszam, źle odczytałem Twoją wiadomość. Dobrze jest trafić na takiego lekarza.

Pomógł mi zaakceptować to, że jestem chora na depresję i że to nie czyni mnie gorszą od innych ludzi.

Dobrze dobrał leki ( nie od razu oczywiście), poza tym, częściowo dzięki niemu trafiłam na terapię uzależnień ( alkohol).

Nie idealizuję go,ale nie chciałabym zmieniać lekarza,zna moją historię.

Widzę, że różne tutaj mają forumowicze doświadczenia z psychiatrami i fajnie, że trafiają w większości chyba do dobrych specjalistów.

Idę w poniedziałek, muszę szczegółowo opowiedzieć o moim samopoczuciu, coś się zmienia na gorsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja mam z moją psychiatrą ogólnie bardzo fajną relację. Nie raz pomogła mi bardziej niż musiała. Mam z nią kontakt też poza wizytami. Jak coś się dzieje to reaguje od razu, nie muszę czekać do ustalonej wizyty, bo albo mnie wciska gdzieś na szybko, albo w ogóle bez wizyty zmienia leki jeśli jest taka potrzeba. No ale ja się u niej leczę od 9 lat. Teraz np. w sumie wyszło nietypowo, bo mimo pogorszenia ogólnego samopoczucia ze zmian w lekach było odstawienie jednego leku, zmniejszenie dawki drugiego, tak wbrew logice trochę, ale tak wyszło przez to, że nie zgodziłam się na zaproponowane rozwiązanie 😅 i cytując samą siebie z ostatniej wizyty kiedyś w końcu musi być dobrze, najwyżej na to "dobrze" poczekam trochę dłużej😅 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe, moja psychiatra też jest spoko babeczką, choć czasem jest na mnie zła... Ale ma rację. Cenię, że się mną interesuje, a taki kopniak w tyłek się przydaje.

"Nie stosujesz się do zaleceń" - powiedziała to ostatnio, bo zwiększyłam sobie pregabalinę. Była bardzo zła. Oczywiście nie krzyczała. Mówiła też raz, że zrobimy tak, że będzie dobrze. Patrzyła mi w oczy i wiedziałam, ze mi pomoże. Jest ordynatorką, zna się na ludziach, to widać.

Jak mowię ze jest źle, to mi proponuje zmianę leków lub EW w szpitalu. No ale na szpital się nie zdecyduję, nie teraz na pewno. Nie wiem czemu ciągle pada ta propozycja szpitala i EW...

 

Ogólnie lubię się u niej leczyć. Dobiera te prochy dobrze, i liczy się z moim zdaniem. 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie też największe znaczenie w leczeniu ma relacja z psychiatrą/psychologiem. Na studiach prawie 20 lat temu miałam super psychiatrę, ale to była starsza Pani u progu emerytury a później już było tylko źle. Dopiero jakieś 4 lata temu trafiłam na psychiatrę, specjalistę w leczeniu ADHD u dorosłych, do którego poczułam zaufanie. Leczę się tylko u niego, nawet jak zmienił miejsce pracy. 
Co do psychologów to ostatnio miałam zaleconą terapię, ale pierwsza psycholożka miała ze mną tylko spotkanie wprowadzające i przekierowała mnie na terapię łączoną z fizjoterapeutą i coachem zawodowym, gdzie ona nie była częścią tego zespołu. Następna psycholog rzuciła pracę po 2 sesjach ze mną. Okazało się, że dobrze, bo moja trzecia psycholog to był strzał w dziesiątkę. Od razu złapałyśmy kontakt i czuło się ten flow. Terapię już zakończyłam ale rozważam jeszcze kilka prywatnych sesji z nią, bo niestety ale dobór terapeuty ma kluczowe znaczenie. Jeśli Twój reumatolog to gbur a ortopeda to cymbał to trudno. Przemęczysz się na wizycie przewracając oczami i po prostu zastosujesz się do zaleceń, zrealizujesz receptę i jest duża szansa, że to wystarczy. Ale jeśli nie poczujesz zaufania do swojego psychiatry i psychologa to marne szanse, żeby terapia cokolwiek dała. Mam to szczęście, że miałam terapię poprzez prywatne ubezpieczenie i mogłam zmienić terapeutę na żądanie, ale to jest prostsze w teorii niż w praktyce. Jak jest Ci źle, nie masz energii i siły psychicznej na cokolwiek, to wątpisz też w swój osąd i np obwiniasz się, że brak porozumienia z lekarzem to Twoja wina, bo jesteś do niczego. Albo nie chcesz sprawiać kłopotu i wyjść na roszczeniową. Albo po prostu nie masz energii i napędu, żeby zadzwonić do ubezpieczalni i poprosić o zmianę terapeuty. Albo martwisz się, że kogoś urazisz. Albo po prostu masz wszystko w 🍑. Albo, albo…. To naprawdę trudne. Załatwienie sobie skutecznej pomocy psychiatrycznej i psychologicznej często przerasta możliwości osoby w miarę zdrowej i ogarniętej, a co dopiero chorej…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To i ja opowiem. Moja pierwsza psychiatra, specjalistka od młodzieży (miałam 17 lat), była bardzo zdroworozsądkowa i pomocna. Moja druga psychiatra, już dla dorosłych, była bardzo troskliwa, chociaż z perspektywy lat trochę powątpiewam w jej kompetencje. Następny psychiatra była bardzo życzliwy i pomocny, chociaż na niektórych wizytach wydawał się być taki trochę nieobecny. Psychiatrów szpitalnych nie liczę, bo leczyłam się u nich krótko, najwyżej parę tygodni.

U nowego psychiatry byłam dopiero raz. Załatwiłam wszystko, co było do załatwienia, ale lekarz wydał mi się niezaangażowany i mało empatyczny, taki jakoś obojętny, a to nie są pożądane cechy u psychiatry. No ale trudno, po recepty będę chodzić do rodzinnego, a w razie kryzysu do najbliższego centrum zdrowia psychicznego. No ale jednak trochę szkoda, bo psychiatra powinien być nieco bardziej życzliwy i otwarty, w końcu to nie ortopeda, który spojrzy na zdjęcie rtg i założy gips. Psychiatria opiera się na rozmowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja psychiatra też od razu widzi czy jest lepiej czy gorzej. Po jednej wizycie, na której mówiłam o depresji i lęku stwierdziła wstępnie, że jestem w spektrum autyzmu, co potem się potwierdziło. Ogólnie lubię do niej chodzić, bo ma fajny vibe i zachowuje się jak zwykły człowiek, bez przeintelektualizowanej psychologicznej gadki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem kilku psychiatrów w przeciągu 15 lat ale to było na zasadzie królika doświadczalnego...Bo mało które leki na mnie działały i często miałem zmieniane.Początek nerwicy był tak na prawdę dla mnie śmiertelną chorobą i ataki paniki jeden za drugim,SOR i pogotowie gościło mnie bardzo często.Dopiero po kilku ładnych miesiącach lekarz z Soru powiedział że nie może tak być abym co chwilę przyjeżdżał po zastrzyk Relanium i w nocy zadzwonił do szpitala psychiatrycznego po karetkę aby zabrali mnie na oddział, zgodziłem się i pojechałem karetką do szpitala psychiatrycznego gdzie oburzona Pani ordynator szpitala obudzona o 3 w nocy stwierdziła że nie ma takiej podstawy abym teraz trafił na odział bo nie ma zagrożenia życia dla mnie jak i innych...Więc wstawiłem się na umówiony dzień na odziale już własnym transportem...Tam pobyt trwał 10 dni i najgorsze że był to odział zamknięty gdzie nie interesowali zbytnio terapią tylko szprycowanie lekami.. Zdiagnozowali jako zaburzenia nerwicowe gdzie ta diagnoza jeszcze nie była poprawna.. Dostałem Pramolan i do widzenia... Dalsze leczenie było tak samo trudne jak wcześniej i oczywiście ataki paniki się powtarzały coraz częściej a Pramolan słabo działał..Nie miałem dużo szczęścia aby trafić na dobrego psychiatrę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, mienta napisał(a):

U nowego psychiatry byłam dopiero raz. Załatwiłam wszystko, co było do załatwienia, ale lekarz wydał mi się niezaangażowany i mało empatyczny, taki jakoś obojętny, a to nie są pożądane cechy u psychiatry. No ale trudno, po recepty będę chodzić do rodzinnego, a w razie kryzysu do najbliższego centrum zdrowia psychicznego. No ale jednak trochę szkoda, bo psychiatra powinien być nieco bardziej życzliwy i otwarty, w końcu to nie ortopeda, który spojrzy na zdjęcie rtg i założy gips. Psychiatria opiera się na rozmowie.

Zawsze możesz spróbować znaleźć kogoś innego, chyba że dasz mu jeszcze szanse. Ja nie dałam i jak raz miałam takie odczucia to była to moja jedyna wizyta u tego psychiatry. 

Moja historia:

Pierwsza psychiatra-chodzialm 5,5 roku. Bardzo fajna, empatyczna, pomogła mi. 

Drugi psychiatra- 0,5 roku podczas leczenia na oddziale dziennym, miły facet, raczej dobrze wspominam.

Potem mialam jedna wizytę u pewnego lekarza, ale nie poczułam że chce kontynuować. 

Kolejny-pierwsza wizyta online, potem teleporady chyba ok 2 lat, odczucia takie sobie w końcu nie zadzwonił i się skończyło. 

Kolejny-doslownie kilka wizyt jak miałam gorszy okres, przestałam chodzić jak mi się polepszyło. 

Troche mi szkoda jak mówicie "mój psychiatra", że takowego nie mam, ale szkoda mi kasy na wizyty prywatne  to raz, a dwa zapytałam terapeutę ktory jest psychiatra czy on uważa, że powinnam wrócić do leków i powiedział, że niekoniecznie. Jak powiedziałam, że się męczę i nie wiem czy dam rady bez to odpowiedział żeby w takim razie wrócić, wiec no wiadomo decyzja należy do mnie. Ja jak myśle "mój psychiatra" to w głowie mam tą pierwszą panią doktor.  Ostatnią wizyte u niej miałam jakieś 5 lat temu. Gdyby przyjmowła na nfz to bym się pewnie zapisała, a tak to przy obecnych cenach i tym, że się po prostu źle czuje płacąc za wizyty chyba odpuszczę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yyyy, @bei, dziwne podejście. Ja rozumiem, że ktoś może nie pracować i wtedy zrozumiałe, że go nie stać na wizyty prywatne, ale psychiatra to nie lekarz do którego latasz co 2 tygodnie, tylko przeważnie co 2-3 miesiące, albo i jeszcze rzadziej. Serio wydanie nawet 300zł na wizytę pracując jest dla Ciebie taką szkodą? 

No ale może ja mam inne podejście. Moja lekarka do tanich nie należy, pierwsza wizyta u niej to koszt 400zł, każda kolejna to 300zł. I ja może nie jestem obiektywna w stosunku do swojej lekarki bo ja od lat nie płaciłam ceny jak w cenniku, no ale mimo takich cen, ona od pół roku nie przyjmuje nowych pacjentów. I nie, nie mogłam iść do niej nigdy na NFZ, bo nie przyjmuje na NFZ, ale dla mnie to jest lekarz wart swojej ceny, nawet gdybym miała płacić zgodnie z oficjalnym cennikiem.
Dwa, że ja akurat wychodzę z założenia że na zdrowiu nie ma co oszczędzać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Yyyy, @bei, dziwne podejście. Ja rozumiem, że ktoś może nie pracować i wtedy zrozumiałe, że go nie stać na wizyty prywatne, ale psychiatra to nie lekarz do którego latasz co 2 tygodnie, tylko przeważnie co 2-3 miesiące, albo i jeszcze rzadziej. Serio wydanie nawet 300zł na wizytę pracując jest dla Ciebie taką szkodą? 

To może być kwestia wychowania. Pamiętam może raz, że mama wzięła mnie na płatną wizytę jak byłam dzieckiem do dentysty i potem jak byłam w liceum to może z dwa razy do okulisty. Kojarzy mi się to źle, ww sensie ze byl to dla niej duzy wydatek. Ja do tej pierwszej pani doktor chodziłam chwile prywatnie jak przestała przyjmować na nfz i przestałam bo po prostu zeszłam z leków. Wydałam też  troche na terapię (wole chyba nie liczyć ile). Po prostu źle sie z tym czuje. Jak poszłam prywatnie do endokrynologa to stwierdziłam, że była to moja najgorsza wizyta u niego i że już wole zaczekać te 2-3 miesiące i pójść na nfz jak nie ma wcześniej terminu. Pozatym po coś płacimy te składki. To czy kogoś stać czy nie to inna sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, bei napisał(a):

Jak poszłam prywatnie do endokrynologa to stwierdziłam, że była to moja najgorsza wizyta u niego i że już wole zaczekać te 2-3 miesiące i pójść na nfz

To nie wiem gdzie Ty mieszkasz, że czekasz do endokrynologa 2-3 miesiące. U mnie terminy do endokrynologa na NFZ to minimum 8-10 miesięcy. Mi to akurat wisi, bo akurat endokrynologa na NFZ załatwiła mi właśnie psychiatra i czekałam 3 tygodnie, ale przy ostatniej wizycie (wrzesień 2024) jak rejestrowałam się na kolejną to nawet już terminów do września 2025 nie było. Panie z rejestracji musiały iść do pani doktor, żeby podała terminy na kolejne miesiące, a ja i tak miałam umówić się za rok na kontrolę, bo dawki Euthyroxu sama sobie koryguje za jej pozwoleniem. Daje mi tylko 2-3 skierowania na badania krwi na ten rok.

Co do NFZ jeszcze, to tak płacisz składki i co z tego, skoro NFZ ma coraz większe problemy z wypłacalnością, a nikt robić za darmo nie będzie. NFZ w pierwszej kolejności musi zabezpieczyć środki na szpitale i rzeczy, które muszą iść z ubezpieczenia. Poradnie są na szarym końcu listy płac NFZ.

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zdecydowałem się zasięgnąć opinii drugiego lekarza, bo zacząłem trochę tracić zaufanie do dotychczasowego psychiatry. Odniosłem wrażenie, że nie wsłu/cenzura/e się w to co mu mówię i jak się czuję. Ale nawet cieszę się, że poszedłem się skonsultować z kimś innym. Czasem nowe spojrzenie na ten sam problem też jest wskazane. U dotychczasowego psychiatry leczę się kilka lat, trafiłem do niego w sumie przez pewien popularny portal z umawianiem wizyt, bo potrzebowałem pilnej pomocy, a akurat u niego zwolniło się miejsce danego dnia, a i opinie miał dobre. Z lekiem trafił za pierwszym razem, zawsze jest dostępny pod telefonem, raz nawet pisałem do niego w niedzielę o 18 i odpisał, przyjmował mnie też między wizytami. Dlatego też zostałem. Myślę, że z diagnozą nie miał u mnie problemu, bo na pierwszej wizycie pojawiłem się u niego z kompletem badań od różnych specjalistów, wypisami z SOR-u etc. Na razie nie zmieniam lekarza i leczenia, ale zawsze mam z tyłu głowy jakąś alternatywę.

 

13 godzin temu, emilek napisał(a):

Początek nerwicy był tak na prawdę dla mnie śmiertelną chorobą i ataki paniki jeden za drugim,SOR i pogotowie gościło mnie bardzo często.Dopiero po kilku ładnych miesiącach lekarz z Soru powiedział że nie może tak być abym co chwilę przyjeżdżał po zastrzyk Relanium

U mnie też tak się zaczynało, ale koniec historii trochę inny. Albo słyszałem, że stres i przepracowanie i mam trochę odpocząć, albo że przydałaby się jakaś diagnostyka w kierunki arytmii, ale to raczej nie to,  żeby potem, też na SORZe zostać wypisanym do domu ze skierowaniem do kardiologa z dopiskiem "PILNE!". No to sobie wyobraźcie, co wtedy miałem w głowie. Dopiero kardiolog na wizycie po badaniach zasugerował delikatnie, że wskazana byłaby wizyta u psychiatry, bo z punktu widzenia jego działki jestem zdrowy. On też wprost powiedział, że jemu to wygląda "po prostu" na nerwicę.

 

11 godzin temu, bei napisał(a):

Jak poszłam prywatnie do endokrynologa to stwierdziłam, że była to moja najgorsza wizyta u niego i że już wole zaczekać te 2-3 miesiące i pójść na nfz jak nie ma wcześniej terminu.

Z tymi wizytami to też chyba potrzeba trochę szczęścia. Sam mam na koncie, ale także moi bliscy, wizyty prywatne, których pożałowaliśmy, była to strata czasu i pieniędzy, ale i niejednokrotnie duża dawka niepotrzebnego stresu. Ale akurat z endokrynologiem mnie się poszczęściło. Każdy inny lekarz (rodzinny, psychiatra, kardiolog i neurolog) mówił, że z moją tarczycą wszystko ok, wyniki w normie i tyle. I w sumie u endo pojawiłem się nie w związku z tarczycą, a innym problemem hormonalnym. I całe szczęcie, że miałem przy sobie wyniki badań tarczycy. Bo problem, z którym do niego się zwróciłem okazał się nie być problemem, za to skierował moją uwagę na tarczycę i jak się okazało słusznie.

 

Godzinę temu, acherontia styx napisał(a):

U mnie terminy do endokrynologa na NFZ to minimum 8-10 miesięcy

U mnie rok na Fundusz, a na wizytę prywatną czekałem 5 miesięcy. Czasem się zwalniał jakaś termin, ale nigdy mi nie pasowało 🤷‍♂️

2 minuty temu, zew napisał(a):

Odniosłem wrażenie, że nie wsłu/cenzura/e się w to co mu mówię i jak się czuję.

Serio?! 🙉 Chciałbym na swoje usprawiedliwienie dodać, że ocenzurowane słowo to czasownik od bezokolicznika "wsłuchiwać się", a nie żaden wulgaryzm 🤣

Edytowane przez zew

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@zew u mnie może nie ma problemu z tym, bo ja jestem bardzo bezpośrednia i jak coś mi nie pasuje u lekarza to walę prosto z mostu, że sobie w kulki leci. Nawet ostatnio tak miałam. Jechałam specjalnie do lekarza odebrać faktury i zaświadczenia, zapłaciłam za wizytę. Mimo że od miesiąca wiedzieli, że będą mi potrzebne te faktury, jednej nie było i usłyszałam tekst, że skontaktują się ze mną i jakoś przekażą te dokumenty. Minęły 2h od wizyty, telefon z rejestracji czy przyjadę po tą brakującą fakturę. Usłyszeli, że chyba oszaleli (dla mnie jazda do psychiatry to minimum godzina w jedną stronę jeśli jadę prosto z pracy na wizytę, jeśli z domu, jeszcze dłużej), że wiedzieli od miesiąca o tym, że te faktury będą potrzebne i ja je muszę mieć do piątku (była środa) i że w takim razie po cholerę ja zapłaciłam za wizytę skoro i tak nie dostałam tego po co przyjechałam. Ogólnie jeszcze tam dużo nieistotnych szczegółów w tej rozmowie było. Jaki był finał? Przywieźli mi brakujące dokumenty do pracy następnego dnia 😎 

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@acherontia styx, trochę jesteśmy do siebie podobne,tylko ty masz większą siłę przebicia.😉

Nieraz miałam różne sytuacje...,teraz się z tego śmieję.

W piątek przychodzę do pracy,nie zdążyłam nawet słowa powiedzieć,a pan mechanik już mi się z czegoś tłumaczy, mówiąc na sam koniec "Nie denerwuj się."

A ja nie powiedziałam ani jednego słowa.😁

Czasami bywam wiedźmą.

A najczęściej po prostu mówię wprost to co myślę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Maat jak ogólnie uwielbiam moją psychiatrę, tak rejestrację w tej jej przychodni hejtuję od zawsze (czyli od ponad 8 lat). Przyjeżdżam na umówioną wizytę, okazuje się, że wizyty nie ma, bo któraś gęś wykreśliła mnie i odwołała wizytę (mieli szczęście, że lekarz był i i tak mnie przyjął). 
Inna sytuacja: umawiam bezpośrednio z lekarzem wizytę. Mam przyjechać na 13. Ok, po 4h pisze do mnie rejestracja w sprawie umówienia wizyty. Odpisuje im że umówiłam ją z panią doktor na 13. W odpowiedzi dostaje że ta godzina nie może być bo jest zajęta. To piszę do lekarki bezpośrednio, że właśnie się dowiedziałam, że jutrzejsza wizyta nie może się odbyć, bo rejestracja twierdzi, że ten termin jest nieaktualny. Lekarz mi odpisuje, że nie, jest tak jak się umawiałyśmy, na godzinę 13. Wysyłam rejestracji screena z odpowiedzią lekarza i dopiskiem że mają się ogarnąć. To zaczęły mnie przepraszać. Ja takich przykładów mogę mnożyć na pęczki. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Maat napisał(a):

Czasami bywam wiedźmą.

A najczęściej po prostu mówię wprost to co myślę.

Czasami trzeba umieć użądlić, to prawda. Ja też potrafię, tylko potem zawsze mam wyrzuty sumienia, nawet jeśli moja reakcja była uzasadniona. Nie jedną już taką sytuację musiałem przepracować z terapeutą 😇

 

12 minut temu, acherontia styx napisał(a):

@zew u mnie może nie ma problemu z tym, bo ja jestem bardzo bezpośrednia i jak coś mi nie pasuje u lekarza to walę prosto z mostu, że sobie w kulki leci. Nawet ostatnio tak miałam. Jechałam specjalnie do lekarza odebrać faktury i zaświadczenia, zapłaciłam za wizytę. Mimo że od miesiąca wiedzieli, że będą mi potrzebne te faktury, jednej nie było i usłyszałam tekst, że skontaktują się ze mną i jakoś przekażą te dokumenty. Minęły 2h od wizyty, telefon z rejestracji czy przyjadę po tą brakującą fakturę. Usłyszeli, że chyba oszaleli (dla mnie jazda do psychiatry to minimum godzina w jedną stronę jeśli jadę prosto z pracy na wizytę, jeśli z domu, jeszcze dłużej), że wiedzieli od miesiąca o tym, że te faktury będą potrzebne i ja je muszę mieć do piątku (była środa) i że w takim razie po cholerę ja zapłaciłam za wizytę skoro i tak nie dostałam tego po co przyjechałam. Ogólnie jeszcze tam dużo nieistotnych szczegółów w tej rozmowie było. Jaki był finał? Przywieźli mi brakujące dokumenty do pracy następnego dnia 😎 

Jeśli trzeba to ja też się odezwę, co nie zmienia faktu, że każda taka sytuacja i konieczność obrony własnego interesu też mnie kosztuje. Raz miałem sytuację, że lekarz podczas prywatnej wizyty "podskoczył" do swojego innego prywatnego gabinetu, po pewne ustrojstwo, którego nie miał przy sobie, a miał przywieźć, żeby wykonać zabieg mojemu tacie. Drugi raz to mu się zdarzyło, za pierwszym przeprosił, ale przesunął wizytę. Za drugim razem powiedziałem mu co o tym myślę i serio wskoczył w auto i pojechał, wrócił i przeprowadził zabieg. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@acherontia styx,a u mnie jest tak, że jeśli wiadomo, że zaplanowana wizyta się nie odbędzie ( lekarz nie dojedzie, były już takie sytuacje typu choroba lekarza, pogrzeb jego ojca), to babka z rejestracji zaraz obdzwania pacjentów i przekłada wizytę na najbliższy termin.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, acherontia styx napisał(a):

To nie wiem gdzie Ty mieszkasz, że czekasz do endokrynologa 2-3 miesiące. U mnie terminy do endokrynologa na NFZ to minimum 8-10 miesięcy.

Chodziło mi o to że byłam w czerwcu i miałam się umówić na grudzień ale byl termin dopiero na luty. Mogłam teoretyczne iść poprosić lekarza o kartkę którą zwykle daje żeby pokazać w rejestracji żeby mnie zarejestrowali wcześniej (akurat ostatnio mi nie dał,może teraz od razu będę o nią pytać jak sam nie da), ale zapisałam się na ten luty. Kiedyś gdy tak nie było terminu to poszłam do niego prywatnie i więcej tak nie zrobię. Wyrzucenie pieniedzy w błoto za 5 min i receptę. Jak ma mi zrobić usg to zrobi mi na nfz i jak ma mi wypisać recepte tez zrobi to na nfz. Nie chce za to płacić. 

 

4 godziny temu, zew napisał(a):

Z tymi wizytami to też chyba potrzeba trochę szczęścia. Sam mam na koncie, ale także moi bliscy, wizyty prywatne, których pożałowaliśmy, była to strata czasu i pieniędzy, ale i niejednokrotnie duża dawka niepotrzebnego stresu. Ale akurat z endokrynologiem mnie się poszczęściło. Każdy inny lekarz (rodzinny, psychiatra, kardiolog i neurolog) mówił, że z moją tarczycą wszystko ok, wyniki w normie i tyle. I w sumie u endo pojawiłem się nie w związku z tarczycą, a innym problemem hormonalnym. I całe szczęcie, że miałem przy sobie wyniki badań tarczycy. Bo problem, z którym do niego się zwróciłem okazał się nie być problemem, za to skierował moją uwagę na tarczycę i jak się okazało słusznie.

Ja nie skacze po endokrynologach. To mój trzeci lekarz na przestrzeni 20 lat, w tym jeden zmarl i dlatego musiałam zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, lorana napisał(a):

Ktoś wie, jak wygląda leczenie jeśli czy w przychodni czy w oddziałach szpitalnych każdy lekarz mówi, że farmakologicznie już wszystko wykorzystano i nie ma jak leczyć mojej depresji?

 

https://podyplomie.pl/neurologia/22329,postepowanie-w-depresji-lekoopornej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×