Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam wszystkich. Nie wiem co mi jest. Wyolbrzymiam?


Werter28

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Mam 27 lat. Długo zastanawiałem się nad tym by napisać na forum. Jednak po dzisiejszym dniu, kiedy to same łzy poleciały mi z oczu postanowiłem właśnie teraz napisać. Od dziecka wycofany, jedynak. Nie wiadomo co była tego przyczyną, ale na samą myśl. Czy to urodziny koleżanki w wieku 8 lat. Odczuwałem lęk. Pamiętam jak rodzice kupili mi rower w wieku 11 lat. Taki super, wstydziłem się na nim jeździć. Bo był zbyt bajerancki i nikt takiego nie miał. Moje życie towarzyskie, przez blisko 20 lat. Ograniczało się jedynie do chodzenia szkoły i wychodzenia na boisko pograć w piłkę. Grałem jakiś czas w klubie. Aż do pewnego momentu. Jak w przerwie meczu, chłopaki na mnie skoczyli i mieli pretensje, że mogłeś coś zrobić inaczej. Mówię, że nie umiałem zagrać w inny sposób. "to się naucz". Stwierdziłem, że w takiej atmosferze nie będę grał i więcej na meczu się nie pojawiłem. Pamiętam, że miałem brak wiary w siebie by pójść na maturę. Bo stwierdziłem, że i tak nie zdam z matematyki. Tak wiem, lenistwo. Ale koniec, końców zdałem za 1 razem. 

Przez całe swoje 27 letnie życie. Byłem niby w dwóch związkach. Jeden powstał poprzez Facebooka. Miałem login i hasło do konta koleżanki. Oczywiście mi dała i pozwoliła oglądać zdjęcia i wchodzić na jej profil. No i pewnego razu napisała do niej koleżanka. I odpisałem na żarty. I potem wyszło, że ja to ja. I wcale nie pisała z koleżanką tylko ze mną. Poprosiła o gadu gadu. I tam się zaczęło. Pamiętam, że podczas związku powiedziała mi jedna nie przyjemna rzecz. "gdybyśmy nie zaczęli pisać przez przypadek to nawet bym na ciebie nie zwróciła uwagi" albo " mama mówiła, żebym nie ubierała szpilek bo będę wyższa od ciebie" "aleś Ty niski" i tak kilka razy. No nie powiem. Wziąłem to do siebie. Nastąpiło po 3 miesiącach rozstanie. A ja przez 6 lat nie miałem nikogo wtedy. Były jakieś randki. Ale najbardziej zabolało mnie to, jak taka dziewczyna odemnie z miasta do mnie napisała. No można powiedzieć sąsiadka. Doszło do spotkania, na którym często pojawiała się niezręczna cisza. I po 50 minutach spaceru powiedziała, że idzie do koleżanki i mogę ją odprowadzić jeśli chce. Co zrobiłem źle? Nie mam pojęcia. Przecież byłem miły. Nigdy więcej już się nie spotkała że mną. Bardzo to przeżyłem i wtedy też wybrałem się na siłownię. Zbudowałem 15 kg mięśni. W dwa lata. Więc efekty były. Raz pamiętam jak byłem dzieckiem. Pojechaliśmy z rodzicami gdzieś do ich znajomych. Tam była wódka i wiadomo jak to przy wódce. Ja siedziałem w mieszkaniu i wszystkiego słuchałem. Ale ojciec zaczął bić mame, wyzywać ją przy wszystkich. Pamiętam, że wtedy się bardzo bałem. Pamiętam jak wrócili do pokoju. I mówił do niej przy mnie, że ją udusi. Żeby nawet nie zasypiała. Wyobrażacie sobie co wtedy czułem? I zaczął ja bic. Oczywiście robiłem wszystko by go powstrzymać. Wcześniej też była taka sytuacja rok wcześniej. Jak wróciliśmy do domu. Bo byliśmy na grillu gdzieś. Miałem z 7 lat. Chciał papierosy, ale nie było. I pamiętam jak dziś. Jak krzyczałam i płakałem i biłem go z cały sił po plecach. Żeby nie bil mamy. A on ją tak okładał, że tylko jej się głową odbijała od szafy. Dla mnie to była trauma. Do dzisiaj jak wspominam te rzeczy po 20 latach to dostaje skurczu w nogach. I zamykam oczy... Nie wiem skąd biorą się moje problemy, ale zauważyłem że nie mam wcale znajomych. Jestem aspołeczny. Mogę siedzieć całe lato w domu, patrząc w telefon. Oczywiście mam poczucie winy i czuje się z tym okropnie. Ale unikam sytuacji towarzyskich. Bo zaraz się zaczną napierdzielac, że nie mam dziewczyny. A tak naprawdę nic mi nie brakuje. Zakończył mi sie półtora roczny związek dwa lata temu. Toksyczny związek. Gdzie ostatnio parę dniu temu dostałem jakiś list od ex dziewczyny w którym wszystko wyjaśnia. I ze tak naprawdę nigdy mnie nie kochała i ani razu za mną nie zatęskniła. I nie sądziła, że to zerwanie będzie potem takie lekkie. I cały ten związek był przeciągany... 

Szkoda, że nie wiedziałem tego wcześniej. Jak zabierałem ją na wakacje i na różne wycieczki. To wtedy byłem dobry. No nic, nie ukrywam że zawidolem się. Bo dużo czasu poświęciłem. A teraz się okazuje, że zupełnie niepotrzebnie. 

Kiedyś jak miałem 1 dziewczyne, o której pisałem. Mój przyjaciel jak mi się wydawało wtedy. Pisał do niej wszystko co jest ze mną związane. Nie wiem na co liczył. Ale po co pisać do dziewczyny chłopaka tekst "nie sądziłem że kiedykolwiek będzie miał dziewczynę". Po paru latach powiedział, że bym go zaj***ał. Więc można się domyślić jaka to jest osoba. Kiedyś była impreza u mnie w domu. I ojciec pił wódkę z wujkiem. I cos tam się stało. Nie chcę pisać co dokładnie. Ale pobili się. Rozdzielałem ich. I tylko na chwilę gdy myślałem, że się uspokoiło.wujek usiadł na tacie i rozbił mu twarz. Oczywiście szybko reagowałem. Przyleciała ciocia. I ojciec zaczął mnie wtedy wyzywać od ciot, ped*low, że mam wypier**ac z mieszkania. Przy wujku wtedy i ciotce i przy matce. O 1 w nocy na cały blok. Miałem wtedy 24 lata. I już wtedy zerowe poczucie własnej wartości. Kto im każe pić jak nie potrafią? Ja np nie pije. I stronie od głośnych imprez i alkoholu. Wole poćwiczyć i pobiegać. 

Niby wszystko mam. Mieszkanie, auto, prace. A dziewczyny i tak nie mogę poznać i tak. Bo albo za niski. 175 cm. Albo praca nie ta. Oczywiście nie wiedzą o zasobach. A staram się je poznawać głównie na aplikacjach randkowych. Gdzie pisze normalnie w miły sposób. To nawet nie odpisują, albo ucinają rozmowę w połowie i już nigdy więcej nie odpisuje. Nie pisze zboczonych rzeczy, ani nic nie stosownego. Rozmowa albo kończy się po podaniu ile mam wzrostu, albo gdzie pracuje. 

Myślę, że kochająca dziewczyna i dziecko. Byłoby lekiem na wszystko. Ale gdzie taka poznać.Skoro omijam szerokim łukiem imprezy, alkohol a na internecie ciężko. A w pracy nie mam jak. A pozatym z pewnością rozmowa zakończyła by się po 20 sekundach rozmowy od mojego zagadania... 

Podobno byłem ciężkim dzieckiem, któremu nic nie było potrzebne. Bo po co mi ta zabawka? Nie chce tego i tego. 

Nie wiem gdzie leży źródło mojego problemu. Na samą myśl, że mam iść na wesele kogoś, albo inna uroczystość robi mi się po prostu źle. Może po prostu jestem typem samotnika, albo potrzebna mi psychoterapia... 

Dzięki za przeczytanie. Miłego. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wyolbrzymiasz... wiesz twoje reakcje są adekwatne wg mnie, objawów nerwicowych ani depresyjnych nie masz, sądząc po opisie...

 

Po prostu byłeś mało wymagający, skromny, nie wiem jednak czy potrzebowałeś więcej do szczęścia. Mówiłeś o swoich potrzebach, rozmawiałeś z rodzicami szczerze o tym, jak się czujesz, czy jesteś zadowolony ze swojej sytuacji, swojego życia... Pamiętaj, że jak każdy człowiek masz swoje potrzeby, w tym potrzebę akceptacji, miłości, wsparcia...

 

To co jeszcze między wierszami można wyczytać to takie trochę niskie poczucie wartości, jak ty to czujesz... może jesteś momentami zbyt sztywny, za bardzo siebie kontrolujesz, co też może zaburzać twoje relacje...

 

To są rzeczy, które ja widzę po opisie 🙂 Myślę, że psychoterapia była by fajna, jednak wiesz nikt cię tu nie namawia, psychoterapia to dość żmudny proces, ze wzlotami i upadkami, dzięki którym zauważa się swoje nieadaptacyjne mechanizmy obronne... pytanie tylko, czy na pewno jesteś gotów, żeby się temu tak przyglądać, bo to kosztuje poniekąd nerwy i łzy... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam zamiaru nigdzie chodzić na psychoterapię. Ja po prostu z domu nie wychodzę. Jedynie do pracy, pobiegać i zero jakichkolwiek relacji międzyludzkich. Zero znajomych. Jak miałbym gdzieś wyjść z kimś na imprezę w piątek wieczór. To nie mam z kim. Z jednej strony chciałbym, a z drugiej nie. Bo co ja na tej imprezie będę robił. Stał i podpierał ściany i obserwował? 

Ojciec mówi, że jak przychodzę do niego. To go lekceważę. Bo patrze w telefon. Ale o czym można rozmawiać codziennie? Co w pracy albo o koronawirusie? Zaczyna mi cisnąć, że jestem taki i taki. Ze jestem snobem i samotnikiem i że zachować się nie potrafię i uważam się za Bóg wie co. A dużo mi brakuje. Bo Kaśka z jedynaki ma dupe jak szafę i ma modela co mercedesem jeździ. Napakowany a ona gruba. Ze z kuzynka moja rozmawiał ostatnio. Co jej 10 lat nie widział i czuł się jak by ją znał od 20 lat dzień w dzień. 

Jak poszedłem na mecz, to żebym sobie dupe znalazł, a nie mecz grał bo ubezpieczenia nie mam. 

Jak poszedłem do chorej babci co nie byłem u niej rok. To potrafił napisać do matki litanię, że stara babkę niańczę. A przyszedłem do niej raz tylko. 

Matka to samo. Ze jestem niedociumany, że prawa jazdy nie mogłem zdać. Zdałem za 4 czy 5. A taki debil zdał za 1. A sama zdawała 12 razy i nie zdała. Napieprza do mnie na ojca i marudzi jaki to nieporadny jestem. I po co to mieszkanie kupiliśmy. Ale to, że wiecznie w robocie w weekendy siedzę na zmiany i robię między chłopami tego nie widzi. 

Jak w pracy w był lekki kryzys i obcięli nam trochę pensji. Zachowując przy tym miejsca pracy. To kazali mi się zwolnić. Dostałem jeszcze podwyżkę i oczy im wyszły. Nie wiem czy oni mają jakiś kryzys wieku średniego. Czy chcą wnuka. Dobrze jest utrzymywać dobre relacje z rodzicami. Ale w pewnym wieku trzeba przeciąć pępowinę. Dzień na dzień stary koń przychodzi do starych i siedzi na sofie i je obiad. Bo na obiad zapraszają. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×