Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cześć, czy ktoś mnie zrozumie?


Gołębiowa

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich serdecznie. 

 

Robiłam już kilkanaście podejść do udziału w tym forum jednak zawsze odpuszczałam. Teraz dotarłam do takiego miejsca, że czuję, że sama nie dam sobie rady.

 

Niebawem skończę 28 lat. Skończyłam studia, obroniłam magistra. Nie mam męża, dzieci, własnego miejsca na ziemi, zdrowia, pieniędzy ani spokoju. 

 

Mam narzeczonego, który również ma poplątaną sytuację i póki co nie mamy możliwości być razem na codzień- tylko weekendy. 

 

Mieszkam ze starszymi rodzicami. Mama choruje na RZS i coraz częściej zdarzają się dni, kiedy muszę podnosić ją z łóżka i zaprowadzać do toalety. Ojciec pije odkąd pamiętam, pracuje ale niedługo idzie na emeryturę. Nie bije ale kontakt z nim mam zerowy. Zazwyczaj się kłócimy. Ogarnięcie domu jest w większości na mojej głowie. Sprzątać można bez końca, bo tatuś nie sprząta po sobie i wszędzie robi chlew.

 

Nie pracuję w zawodzie bo nie odnalazłam się w tym kompletnie. Idąc na studia miałam jeszcze jakieś marzenia i nadzieje, ale toksyczny związek i sytuacja rodzinna oraz diabeł wie, co jeszcze sprawiło, że stałam się cieniem samej siebie. Tyle tylko, że dużo grubszym bo przytyłam dobre paręnaście kilo. 

 

Nerwica odkąd pamiętam. Jako dziecko ciągle wymiotowałam, miałam biegunki i brak apetytu, ale nikt mnie wtedy nie zdiagnozował. Byłam bardzo wrażliwa. 

 

W podstawówce zaczęłam rozumieć, że nie dogaduję się z koleżankami. Miałam paczkę kolegów z którymi się trzymałam i grałam w piłkę. Później w gimnazjum poszliśmy do innych szkół i drogi się rozeszły. W nowej szkole nie znalazłam już przyjaciół. Czułam, że jestem z innej planety, izolowałam się. Zaczęły się tylko pierwsze nieszczęśliwe zauroczenia, przeplakane bezsenne noce.

 

Miałam wtedy jedna 'przyjaciółkę' z innego miasta. Przyjaźń skończyła się bardzo boleśnie. Od tamtej pory nie zaufałam nikomu w takim stopniu by się zaprzyjaźnić. 

 

W technikum pojawiały się pierwsze stany depresyjne. W zasadzie od tamtej pory się leczę. Wtedy jeszcze nie brałam tego tak na poważnie, przerywałam branie leków jak tylko zaczynały działać. Och, byłam już taka silna, wierzyłam, że ich nie potrzebuję. Za jakiś czas z powrotem trafiałam do gabinetu. Nerwica się pogłębiała. Jakoś jednak to wszystko szło, miałam marzenia i wierzyłam, że osiągnę sukces. 

 

Studia zaoczne, praca po 180 godzin miesięcznie. Nie wiem, kiedy minęło te 5,5 roku. Pod koniec studiów nie byłam już sobą. Zaczęłam bać się ludzi. Rozmawiając nie mogłam się wysłowić. Nie patrzyłam w oczy. Do dzisiaj mam z tym problem. 

 

Na dzień dzisiejszy pracuję z domu. (dzięki Ci 👑)  I czuję się bezużyteczna i bezwartościowa. 

 

Moim jedynym marzeniem, które jeszcze mam, to założyć szczęśliwa rodzinę, mieć swój własny raj- spokojny dom, męża, dziecko i zwierzęta. 

 

Przez to, że nie osiągnęłam tego, czuję się nieudacznikiem. Praktycznie nie wychodzę z domu. Boję się wyjść sama do sklepu a szczyt odwagi to wyjście z psem koło bloku. Chcę żyć ale nie umiem. Nie mogę znaleźć pracy, która da mi stabilizację. Zmieniam pracę co pół roku, rok. Przez to nie stać mnie żeby wyprowadzić się na swoje. Ciągle mam problemy ginekologiczne i nie wiadomo czy będę mogła mieć dziecko. Chciałabym je juz mieć tylko oprócz miłości nie mam nic, co mogę mu dać. I boję się, że odziedziczy po mnie skłonności do nerwicy i depresji. 

 

Sytuacja w domu jest dramatyczna i dobija mnie. Tylko jeśli nawet to jak się wyprowadzić i zostawić mamę tak schorowaną z alkoholikiem, który nie dość że nie pomaga to jeszcze dokłada pracy i zmartwień...? 

 

Obecnie jestem w takiej d.. że nie wiem co ze sobą i z życiem robić. Nie wiem od czego zacząć, czym się zająć zawodowo. Nie mam siły iść na studia i pracować jak kiedyś. Nie mam pieniędzy ani głowy na kursy. 

 

Biorę leki, od wielu lat, działają pół roku i nagle przestają. Obecnie jestem na Venlectine 150 rano i 75 wieczorem i Pragiola 75 rano i 150 wieczorem. Tak od roku. I czuję, że oprócz spowolnienia nie dają mi nic. 

 

Tak, ostatnio coraz częściej mam myśli samobójcze. Jednak brak mi odwagi żeby się zabić ale brak mi sił żeby zacząć żyć. 

 

Czuję się nikim. Choć narzeczony wspiera mnie jak może, to moja choroba jest silniejsza. Boję się, że on w końcu ze mną nie wytrzyma. A ja nie umiem żyć dla siebie, życie dla niego i mamy to ostatnie, co daje mi resztki sił żeby zostać na tym świecie. Ale to nie jest życie, to wegetacja. 

 

Nie chodzę na terapię. Nie stać mnie prywatnie a na NFZ nie chcę, żeby nie było śladu w papierach. Mam jakiś lęk, że ktoś kiedyś wykorzysta to przeciwko mnie. 

 

Szczerze zastanawiam się nad pójściem do szpitala ale nie wiem czy to ma sens czy ktoś mi jeszcze pomoże jeśli od tylu lat się męczę i jest coraz gorzej. 

 

Potrzebuję kogoś, kto wyciągnie rękę i pomoże mi krok po kroku ogarnąć siebie i swoje życie. Praca, dom, rodzina, spokój. Tylko tyle i aż tyle. 

 

Jeśli komuś udało się przebrnąć przez mój elaborat i chciałby podzielić się swoją opinią i doświadczeniami oraz odczuciami, czekam na odzew. Będzie mi bardzo przyjemnie popisać z kimś kto rozumie to, co czuję i czuje to samo lub udało się mu z tym wygrać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"NFZ nie chcę, żeby nie było śladu w papierach"

Uczestniczę w terapii na NFZ podczas gdy moja praca wymaga 100% zdrowia psychicznego. Więc nie przejmuj się papierami tylko spróbuj. Masz kogoś kto Cię wspiera więc Twoja sytuacja nie wydaję się zupełnie beznadziejna. Głowa do góry😉

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć @Gołębiowa,

 

Proponuję wizytę u psychologa.  Trzeba wykonać pierwszy krok. To może nie być proste. Ale nawet najdłuższa podróż rozpoczyna się od pierwszego kroku. 

14 godzin temu, Gołębiowa napisał:

Na dzień dzisiejszy pracuję z domu. (dzięki Ci 👑)  I czuję się bezużyteczna i bezwartościowa. 

Twoje praca jest potrzebna skoro ktoś za nią płaci.

14 godzin temu, Gołębiowa napisał:

Moim jedynym marzeniem, które jeszcze mam, to założyć szczęśliwa rodzinę, mieć swój własny raj- spokojny dom, męża, dziecko i zwierzęta. 

Piękne marzenie:)

14 godzin temu, Gołębiowa napisał:

Moim jedynym marzeniem, które jeszcze mam, to założyć szczęśliwa rodzinę, mieć swój własny raj- spokojny dom, męża, dziecko i zwierzęta

Przez to, że nie osiągnęłam tego, czuję się nieudacznikiem.

Jesteś młoda. Masz czas aby zrealizować swoje marzenie:)  Jesteś wartościowym człowiekiem:)

14 godzin temu, Gołębiowa napisał:

Czuję się nikim.

Nie zgadzam się z Tobą choć również mam podobne odczucia. Około miesiąc temu, po około 5 latach spotkań ze specjalistami,  dowiedziałem się że mam zespół Aspergera. To zapewne on stoi za większością moich trudności. Niestety pomoc osobom dorosłym jest ograniczona. Nie skorzystać z prywatnego leczenia. 

14 godzin temu, Gołębiowa napisał:

Nie chodzę na terapię. Nie stać mnie prywatnie a na NFZ nie chcę, żeby nie było śladu w papierach. Mam jakiś lęk, że ktoś kiedyś wykorzysta to przeciwko mnie. 

Korzystam z pomocy specjalistów około 5 lat. Bez mojej zgody te informacją są poufne.

14 godzin temu, Gołębiowa napisał:

Jeśli komuś udało się przebrnąć przez mój elaborat i chciałby podzielić się swoją opinią i doświadczeniami oraz odczuciami, czekam na odzew. Będzie mi bardzo przyjemnie popisać z kimś kto rozumie to, co czuję i czuje to samo lub udało się mu z tym wygrać.

Po mimo trudności próbuje stawiać im czoła. Zwykle przegrywam ale nie mam wyboru. Staram się ćwiczyć i rozwiajać swoje zainteresowania. Obecnie staram się ukończyć moja nową grę na Androida, wrócić do nauki języka włoskiego, poprawić pamięć oraz poczytać o teorii złożoności. 

 

Miłego dnia i powodzenia:)

johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Gołębiowa napisał:

W piątek wizyta u lekarza, zapewne zmiana leków także ciężkie czasy nadchodzą. 

Przez rok lekarz przepisywał mi lekarstwa na specyficzne zaburzenia osobowości. Nie pomogły a nawet zaszkodziły.

Po około pół roku od zakończenia spotkań z lekarzem otrzymałem diagnozę zespół Aspergera (w prywatnej placówce). Podobnie mój brat. Po przyjęciu około 12 różnych leków bez poprawy. Na ostatniej wizycie lekarza odnotował w dokumentacji : Nie zapisywać. Podkreślił to dwa razy i dodał trzy wykrzykniki. Przypuszczam, że brat również ma zespół Aspergera.

Godzinę temu, Gołębiowa napisał:

Ale jeśli jest jeszcze jakaś nadzieja, chcę się jej chwycić.

Warto spróbować rozmowy z psychologiem:)

Godzinę temu, Gołębiowa napisał:

Który to już raz próbuję... I znów leżę i użalam się nad sobą. 

Mam analityczny umysł. Nie umiem się odnaleźć między ludźmi dlatego aby sobie to ułatwić analizuje zachowania innych i swoje aby wyprowadzić ogólne zasady. Jest bardzo przywiązany do zasad.

Proponuję zastanowienie się nad poprzednimi próbami:) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×