Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak znaleźć sens w życiu. Ja aktywna i cyklicznie załamana


kalinka1110

Rekomendowane odpowiedzi

Pewnie tego typu tematy pojawiają się co rusz. Ale każdy przypadek jest inny. 

 

Otóż, moje życie nie ma sensu. Mam 32 lata. Nie mam dzieci, męża, chłopaka. Podobno mam przyjaciół, rodzine. 

Bywam bardzo aktywna, wręcz nadaktywna w zajęciach ale nie przynosi mi to milionów złotych, są to zapchajzajecia żeby nie myśleć. 

Praca na etat, a po niej czas na hobby. Bywało, że od 6 rano do północy byłam zajęta i wciskałam z siebie siódme poty żeby żyć. 

 

Przebylam terapię, uzależnienia i zaburzenia odzywania. 

Nie chodzę na terapię od dwóch lat. 

Nie widzę nic co miałoby mnie zatrzymać na tym świecie. W Boga nie wierze, chociaż wierzcie mi lub nie chciałam. Chodziłam do kościoła mam przy sobie różaniec. Nie potrafię, modlę się o wiarę ale nie umiem wierzyć, chcieć. Nie neguje bo chciałabym być w tej społeczności ale nie potrafię. 

 

W czym jest sens? W chwilowym alkoholowym uniesieniu? 

W jakimś żałosnym przypadkowym seksie? 

W relacjach które i tak się skończą. 

Trudno mi wejść w związek jestem po przejściach, byłam skrzywdzona. 

Moja pasja, walka na ego i kto umie więcej, a ja zawsze umie mniej. Niskie poczucie wartości. Całe życie czuje sie najgorsza, najgorsza. 

Możliwe że jestem. 

Jestem zmęczona. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czego oczekujesz tutaj po odpowiedziach? Chcesz pocieszenia, wskazania jakiejś drogi, narzekań innych narzekaczy, w podobnej sytuacji i wspólnoty narzekania?

Pytań mi się parę nasunęło, ale nie musisz tutaj odpowiadać, bo zaraz będzie znów że jestem forumowym chamem i perwersyjnym narcyzem: czy to co robisz tak kompulsywnie to jest coś co bierze twoją osobe pod uwagę? Czy ci jakoś służy- oprócz zagłuszania rozpaczy? Czy służy jakoś ciału, duszy? Czy umiesz nic nie robić i nie  mieć z tego powodu poczucia winy czy pustki?  Jaka to była terapia i czemu nie jesteś w terapii teraz? Czemu się poniżasz i jaką satysfakcję ci to przynosi, jakie korzyści? Czemu sie porównujesz np do wierzących lub sparowanych- jaka to satysfakcja, to ci to robi?

Czemu więc, skoro ten stan trwa długo, nie targnęłaś się na życie? Co trzyma, jaka myśl, nadzieja, obraz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wbrew pozorom nie ma wielu takich tematów. Sama ostatnio chciałam założyć podobny, ale uznałam, że i tak nie dowiem się niczego nowego. 

 

Wiele osób cierpi, gdy czegoś im brakuje - banał, ale może od tego trzeba zacząć. Czy jest taka opcja, że gdybyś stworzyła z kimś stabilny związek, czułabyś się szczęśliwa? Jak myślisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, doi napisał:

A czego oczekujesz tutaj po odpowiedziach? Chcesz pocieszenia, wskazania jakiejś drogi, narzekań innych narzekaczy, w podobnej sytuacji i wspólnoty narzekania?

Pytań mi się parę nasunęło, ale nie musisz tutaj odpowiadać, bo zaraz będzie znów że jestem forumowym chamem i perwersyjnym narcyzem: czy to co robisz tak kompulsywnie to jest coś co bierze twoją osobe pod uwagę? Czy ci jakoś służy- oprócz zagłuszania rozpaczy? Czy służy jakoś ciału, duszy? Czy umiesz nic nie robić i nie  mieć z tego powodu poczucia winy czy pustki?  Jaka to była terapia i czemu nie jesteś w terapii teraz? Czemu się poniżasz i jaką satysfakcję ci to przynosi, jakie korzyści? Czemu sie porównujesz np do wierzących lub sparowanych- jaka to satysfakcja, to ci to robi?

Czemu więc, skoro ten stan trwa długo, nie targnęłaś się na życie? Co trzyma, jaka myśl, nadzieja, obraz?

 

Czuje sie lepiej, jeśli jestem tak zajęta. Rozwija mnie to napewno, dla ciała napewno jest dobre dla duszy też. 

Odpoczywam np. Jeden dzień, na więcej  ie umiem sobie pozwolić. 

Teraz z wiadomych powodów, mam tylko pracę i uczę się nowych rzeczy. 

Nie wiem czemu się poniżam, nie robię tego notorycznie ale jak już czuję jakaś pustke wtedy ja zabijam czymś co później mnie smuci jeszcze bardziej. 

Terapia uzależnień, nie chodzę bo uznałam że już nie potrzebuje  

Nie wiem, wydaje mi się że ludziom wierzącym jest łatwiej w życiu, nie czują się tak samotni, wierzą w coś i dzięki tej wierze, trzymają się życia jakie by ono nie było bo wiara nadaje im sens. 

Tak samo jak bycie z kimś, posiadanie dzieci, ma się dla kogo żyć. Nie skupia się człowiek tylko na sobie, nie ma wyjścia i musi myśleć o innych. 

Boje sie zabic. Boje sie ciemności i niczego po śmierci. Boje sie skoku, bo tylko w ten sposób mogę to zrobić. 

 

Nie wiem czy związek mnie uszczęśliwi. Może jakiś sukces, bogactwo by mi udowodniło że jestem coś warta. Ale związek już chyba nie. Kiedyś myślałam, że miłość jest ważna a nawet najważniejsza. Teraz wiem, że nie. Że tylko to co osiągniesz, to oznacza kim jesteś. A ja nie osiągnęłam nic więc jestem. Zerem. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mogę napisać szczerze i wprost?

Z takiej postawy jak twoja jest wiele wewnetrznych korzyści np. jest to plaster na lęk, na czyjeś wewnętrzne zarzuty i poczucie winy, na faktyczne wyzwania i ryzyko porażki czy sukcesu, na budzenie czyjegoś zainteresowania. Szalejesz z pracą bo boisz się że jak to puścisz to nie bedzie już nic, żadnego punktu podparcia. Być może realizujesz cudzy program na zycie i jakoś zostałaś zaprogramowana na to by się poniżać, rywalizować z innymi czy się samo-niszczyć.

Terapia uzależnień ok, ale czy dotknęła tych programów, tej refleksji czemu właśnie tak sobie zycie układasz? Bo z jednej formy autodestrukcji wskoczyłaś teraz w kolejną. Ja bym rozważyła powrót na terapię (rozwojową), masz myśli samobójcze, jesteś dla siebie destrukcją, masz pełne prawo do pomocy. I skoro tu piszesz- chyba masz juz tego dość co się dzieje?

To jest, jeśli dobrze rozumiem, taki punkt, w którym trzeba zdecydować się czy wejść w Czarną Dolinę, spotkać się ze swoimi potworami, jakoś je oswoić lub wygonić ze swojego wewnętrznego lasu. To ciężka droga i niebezpieczna, ale bez tego nic sie nie zmieni tylko jedna forma autodestrukcji przejdzie w kolejną. Pustka zaprasza. Trzeba zbadać co ma twoje ego z tego że się kopie, czyj program destrukcji realizujesz, trzeba jakiejś ciekawości siebie, by siebie odsłonić spod głupich programów. I pracowitości i wsparcia bo czasem jest tak ciemno że kompletnie nic nie widać. Ale potem- tak bywa- wychodzi się na slońce. Gwarancji nie ma, ale przecież masz tylko jedno życie, które i tak masz gdzieś, więc co ci szkodzi? 

Ja tułałam się po czarnej dolinie kilka -może i kilkanaście lat. Na twoje pytanie "jak znaleźć sens" odpowiem, że życie nie ma kompletnie sensu. To umysł usiłuje sens nadać jednocześnie realizując swoje egotyczne programy, ma wymagania co do zycia (i rajcuje się potem frustracją). Życie samo w sobie niesie sens, bo jest czymś co przykrywa NIc, i jak sie tego NIc dotknie to docenia się każdą formę. Mnie cieszy jakoś wszystko co jest, bo jest.

Pomogły mi tez ćwiczenia fizyczne, praca, natura, dobre odżywianie i lektury, np. Hillmann (np Samobójstwo a przemiana psychiczna jest właśnie to takim punkcie) lubię też Horney za jasność jej myślenia. Po powrocie szacunku do siebie wraca dbalość o ciało (bo jest, nie dla innych ani nie dla selfie) i faktyczna dbałość o duszę, w tym odpoczynek. Nic nie musisz robić żeby tu być i cieszyć się tym co jest, bo już tu jesteś.  Zostałaś juz tutaj zaproszona i nie musisz na nic zasługiwać.

Możesz nic nie robić, bo sama w sobie w swojej istocie, jesteś ok.

Zrób porządek ze swoją głową, bo na razie ona cię rozgrywa, zasłania życie i powoduje cierpienie.

 

Edytowane przez doi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, doi napisał:

A mogę napisać szczerze i wprost?

Z takiej postawy jak twoja jest wiele wewnetrznych korzyści np. jest to plaster na lęk, na czyjeś wewnętrzne zarzuty i poczucie winy, na faktyczne wyzwania i ryzyko porażki czy sukcesu, na budzenie czyjegoś zainteresowania. Szalejesz z pracą bo boisz się że jak to puścisz to nie bedzie już nic, żadnego punktu podparcia. Być może realizujesz cudzy program na zycie i jakoś zostałaś zaprogramowana na to by się poniżać, rywalizować z innymi czy się samo-niszczyć.

Terapia uzależnień ok, ale czy dotknęła tych programów, tej refleksji czemu właśnie tak sobie zycie układasz? Bo z jednej formy autodestrukcji wskoczyłaś teraz w kolejną. Ja bym rozważyła powrót na terapię (rozwojową), masz myśli samobójcze, jesteś dla siebie destrukcją, masz pełne prawo do pomocy. I skoro tu piszesz- chyba masz juz tego dość co się dzieje?

To jest, jeśli dobrze rozumiem, taki punkt, w którym trzeba zdecydować się czy wejść w Czarną Dolinę, spotkać się ze swoimi potworami, jakoś je oswoić lub wygonić ze swojego wewnętrznego lasu. To ciężka droga i niebezpieczna, ale bez tego nic sie nie zmieni tylko jedna forma autodestrukcji przejdzie w kolejną. Pustka zaprasza. Trzeba zbadać co ma twoje ego z tego że się kopie, czyj program destrukcji realizujesz, trzeba jakiejś ciekawości siebie, by siebie odsłonić spod głupich programów. I pracowitości i wsparcia bo czasem jest tak ciemno że kompletnie nic nie widać. Ale potem- tak bywa- wychodzi się na slońce. Gwarancji nie ma, ale przecież masz tylko jedno życie, które i tak masz gdzieś, więc co ci szkodzi? 

Ja tułałam się po czarnej dolinie kilka -może i kilkanaście lat. Na twoje pytanie "jak znaleźć sens" odpowiem, że życie nie ma kompletnie sensu. To umysł usiłuje sens nadać jednocześnie realizując swoje egotyczne programy, ma wymagania co do zycia (i rajcuje się potem frustracją). Życie samo w sobie niesie sens, bo jest czymś co przykrywa NIc, i jak sie tego NIc dotknie to docenia się każdą formę. Mnie cieszy jakoś wszystko co jest, bo jest.

Pomogły mi tez ćwiczenia fizyczne, praca, natura, dobre odżywianie i lektury, np. Hillmann (np Samobójstwo a przemiana psychiczna jest właśnie to takim punkcie) lubię też Horney za jasność jej myślenia. Po powrocie szacunku do siebie wraca dbalość o ciało (bo jest, nie dla innych ani nie dla selfie) i faktyczna dbałość o duszę, w tym odpoczynek. Nic nie musisz robić żeby tu być i cieszyć się tym co jest, bo już tu jesteś.  Zostałaś juz tutaj zaproszona i nie musisz na nic zasługiwać.

Możesz nic nie robić, bo jesteś ok.

Zrób porządek ze swoją głową, bo na razie ona cię rozgrywa, zasłania życie i powoduje cierpienie.

 

Zgadzam się z Tobą w kwestii poniżania. Naprawdę nie wiem czym to jest spowodowane, ale poniżam sama siebie od kiedy pamiętam. Poza tym im bardziej mnie jakiś mężczyzna poniżał i upokarzal w związku tym bardziej go kochałam. Przeżyłam przemoc w związku, nigdy nie cierpiałam bardziej jak odszedł ode mnie facet który mnie ograniczał, poniżał, ubliżał a nawet stosował przemoc. Kochałam go bardzo. Każdy mój związek był przemocowy.

 

Przeszłam kilka terapii, albo inaczej spotkan z terapeutami. Łącznie trwało to wszystko z 5 lat. Nie zostało nic przerobione. Nigdy nie zajmowaliśmy się moimi kompulsywnymi zachowaniami. Bo była bulimia i używki 

Nie wiem czy jakiś terapeuta jest w stanie się tym zająć. Oni tego nie widzą. Nie wierzą w to że cierpię. Żaden z nich nie odkrył tego co napisałaś. 

 

Zdrowo się odżywiam, ćwiczę, dbam o siebie ogólnie jestem dla siebie dobra. Nie pije częściej niż raz w tygodniu i żadne mocne alkohole. Coraz rzadziej zdarza mi się kompulsywne jedzenie i zwracanie.  

 

W sensie oprócz alkoholu, ale nigdy moich kompulsywnych działań. Nie podłączono tego że sobą 

 

Edytowane przez kalinka1110

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, kalinka1110 napisał:

Coraz rzadziej zdarza mi się kompulsywne jedzenie i zwracanie.  

To mi się skojarzyło jeszcze z tym, że masz blokadę w tym, żeby korzystać, żeby brać , bo nie jesteś  tego warta, więc oddajesz, bo nie masz w sobie przyzwolenia żeby brać a brać jakaś część ciebie chce.

Co do związków przemocowych- tak przypuszczałam, niestety ;(.

 

Wiesz, skoro ja, w sumie jakaś tam osoba z forum, czytam twój tekst i widzę ogrom cierpienia, to zapewniam że sensowny terapeuta również to zobaczy. To wszystko są znaczące i wszystko się ze sobą łączy. Zadaniem terapeutów uzależnień jest to żeby pacjent na poziomie behawioru czegoś dla siebie złego nie robił, może praca tutaj nie była zbyt głęboka, nie wiem. Ale skoro znów to wszystko wraca, to nie odmawiaj sobie szansy. Mam na myśli jakąś terapię rozwojową nie uzależnień. Mi pomogła terapia analityczna i psychodynamiczna, ale tyle tego teraz jest... Ważne żeby przepracować relacje, wywalić bagaż z domu (pewnie masz wielki) i spróbować choć zbudować terapeutyczny sojusz z kimś. To z pewnością nie opiera się na gotowych receptach od kogoś.

 

I ciągle tutaj mi Hillman po głowie chodzi (Samobojstwo a przemiana"), bo on traktuje samobójstwo jako informację znaczącą od psyche pacjenta. Nie na zasadzie, "o bosze, o bosze, nie wolno robić takich brzydkich rzeczy", tylko "co pacjent tym mówi?". Więc polecam jako lekturę, tak samo jak np Kod Duszy. Co do mechanizmów przemocy zainspirowała mnie swojego czasu M.F Hirigoyen, może tam coś znajdziesz i dla siebie. Sa też "Zranione stany świadomości" Szymkiewicz. Poszukaj czegoś co zainspiruje, uderzy, zezłości.

 

Nie o sens ci chodzi ale o cierpienie jakie w sobie masz, o ucieczkę od tego. Ktoś mi kiedyś napisał "przez to trzeba przejść wprost".  Ucieczka w śmierć nie niesie wyzwolenia. Zmierzysz się z cierpieniem, przestaniesz pytać o sens.

Edytowane przez doi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się nie spotkałam z sensownym terapeuta. 

Miałam ich kilku, żaden nie wiedział o co chodzi. Skutkiem było picie czy bulimia ale nigdy nikt nie dążył do poznania przyczyny. 

Możliwe, że wrócę na terapię na czysto tzn nie będąc w związku. Ogólnie moje związki też mnie trochę kosztowały i faktycznie dużo czasu na terapii poświęcalam temu co się dzieje, że źle się dzieje.

Tylko mam już tyle lat a wciąż  żadnych sensownych osiągnięć. 

Zapoznam się z tymi książkami. Odpowiadając jeszcze na Twoje pytanie czego szukam tutaj, może właśnie tego. Takich postów, konkretnych odpowiedzi. Dzięki 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalinka, piszesz tak jakbyś musiała zasłużyć strasznymi przeżyciami na pójście na terapię. Tego co masz: uzależnienia, zjazd, mysli samobójcze, cykliczne przemocowe związki i kompulsywna praca  etc starczyłoby na kilka osób... NIkt cię z gabinetu nie wywali bo "nic ci nie jest". Poszukaj tylko kogoś kto się specjalizuje w takich tematach jak twoje.

 

Nie musisz być w związku z kims żeby iść na terapię. Pisząc o relacji/sojuszu mam na mysli taki układ który pozwoli zaobserwować co w diadzie z kims robisz: czy uwodzisz i jak, czy odpychasz i dlaczego, czego się boisz w bliskości, jak reagujesz gdy ktoś ci chce pomóc, jak kogos odbierasz etc. Nacisk na to kładzie terapia psychodynamiczna, gdzie nazywa się i obserwuje co pacjent robi w stosunku do terapeuty, bo zakłada się że jest to znaczące i odnosi do wcześniejszych relacji (przeniesienie). Ta diada pozwala tez spróbować innych wzorców zachowania, można je wypróbowywać na t.. To się obserwuje, ja u siebie też mówię o snach, skojarzeniach, analogiach do wydarzeń/uczuć z dzieciństwa etc. Nawet jak "nic się nie dzieje" na zewnątrz, to dzieje się mnóstwo. Do tego potrzeba pewnej refleksyjności i gotowości do samoobserwacji, ale są też terapie kładące nacisk na inne sprawy.

Problem teraz w tym że sesje są przez Skype na ogół, i nie każdemu to pasuje, ale może na początek taka forma też i dla ciebie byłaby bezpieczniejsza.

Poczytaj sobie o terapiach, może coś cię zainspiruje. U ciebie niebezpieczeństwo jest takie (jak myślę) że stres może spowodować nawrót uzależnień (a terapia jest stresem), ale skoro masz i tak dosyć, to co za różnica?

17 minut temu, kalinka1110 napisał:

Tylko mam już tyle lat a wciąż  żadnych sensownych osiągnięć.  

🙂 Jak miałam 32 lata tez nie miałam "osiągnięć". Bardzo ładny przykład kopania się. Nie musisz mieć "osiągnięć", żeby dobrze ze sobą żyć. Nie kop się, jesteś ok i nikomu nic nie musisz udowadniać.

Powodzenia anyway.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak Cię czytam to mi się jedno jasno nasuwa, ale na forum się nie diagnozujemy, więc zachowam to dla siebie. Nie będę bawić się w zgadywanki, bo Ci jeszcze zaszkodzę. W każdym razie przykro mi, że trafiałaś na takich terapeutów, na jakich trafiałaś. Są tacy, którzy potrafią pomóc w opisywanych przez Ciebie problemach. Są tacy, którzy dobiorą odpowiednie leki, abyś poczuła się lepiej. Szukaj, nie poddawaj Cię, ktoś Cię zrozumie i Ci pomoże. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doi, jestem świadoma siebie, dużo i tak się zmieniło. Wcześniej siebie nienawidziłam, teraz jestem dla siebie lepsza. Czy nie mainnego sposobu żeby się jeszcze bardziej ,,naprostować,, poza terapią?

Aurora88 bardzo mi się podoba tekst w Twojej stopce. Ja sama nie wiem czy w końcu byłam kochana czy nie ale ostatnie zdanie jest o mnie. I ciekawa jestem co Ci się nasuwa ;)

No ie będę się nad sobą użalać, trzeba zapieprzać a śmierć przyjdzie i bez mojej pomocy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak najbardziej możesz się nad sobą użalać, ja Ci pozwalam ;) Tylko szukaj jednocześnie jakiegoś mądrego terapeuty i dawaj może tutaj znać, co przerabiacie, to Ci powiemy, czy taki mądry :D Jak napisałaś, śmierć przyjdzie tak czy siak, więc warto mimo wszystko poprawić sobie jakoś jakość tego życia, które mamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co rozumiesz poprzez "osiągnięcia"?

Co musiała byś "osiągnąć"  żeby poczuć się "cos" wartą?

 

Też nie mam ani dzieci ani żony, nie mam również znaczących osiągnięć, więc według Twoich kryteriów bycia wartościowym, powinienem czuć się bardzo niewartościowo.

Więc upewnij się, czy aby napewno czujesz się nie kompletna ze względu na faktyczny brak "osiągnięć" czy może ze względu na swoje wyobrażenie, które mówi Ci, że musisz mieć osiągnięcia by czuć się dobrze.

 

Poczucie wartości jest czymś co wypływa z Ciebie i emanuje do zewnątrz, natomiast iluzją jest wierzenie, że to coś co przypływa do Ciebie z zewnątrz, wraz z pojawieniem się czynników zewnętrznych (czytaj: status społeczny, awans, wygrana na loterii, narodziny dziecka etc), "czuć się wartościowym" jest pojęciem niedefiniowalnym (jakie warunki musisz spełnić aby móc określać się wartościowym?), a więc opieranie jej o stan cywilny, status społeczny/materialny/poziom uznania jest jedynie wynikiem naszych zniekształconych wyobrażeń na jej temat.

Heath Ledger, Michael Jackson czy Mike Tyson, mimo gigantycznych osiągnięć w swoich branżach, połowę swojego życia spędzili na braniu i poszukiwaniu najbardziej skutecznych leków przeciwdepresyjnych. Swoją drogą, uważam że osoby ze świecznika w pierwszej kolejności powinny inwestować swoje pieniądze w dobrego trenera mentalnego, czego brakowało wszystkim tym trzem powyżej, ale cóż każdy realizuje los który został mu przypisany.

Edytowane przez stass

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.05.2020 o 19:02, kalinka1110 napisał:

Czy nie mainnego sposobu żeby się jeszcze bardziej ,,naprostować,, poza terapią?

Terapia nie oznacza tego że ktoś coś za ciebie robi. Wprost przeciwnie , to głęboka praca własna przy pomocy t., który pilnuje żebyś nie zboczyła z kursu i nie odpuszczała sobie, bo to jest trudny, bolesny proces. Terapia jest katalizatorem i powoduje głębsze zmiany niż samo dumanie nad sobą. Sa oczywiście jeszcze warsztaty, grupy etc. Ale tearapia jest głęboką praca własną, nie kupowaniem cudzego. Oczywiście życie też niesie zmiany samo w sobie, proces dojrzewania się toczy cały czas. Ale myślę że czasem życia nie starczy żeby dojść do jakichś trwałych rezultatów, dlatego może szybciej i lepiej pracować pod okiem terapeuty i obudzić w sobie trwałą ciekawość siebie.

Boisz sie czegoś tutaj? jakie masz obawy co do terapii?

Intro kiedyś przygotowała taką książeczkę dla laików, może wyjaśni coś:

http://www.psychotekst.pl/pdf/psychoterapia_po_ludzku_PSYCHOTEKST.pdf

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terapie mozna wspomagać keiążkami. Moje propozycje "matki ktore nie potrafia kochać" -szantaż emocjonalny",

"Powrót do swojego wewnetrznego domu" ta ostatnia to bradshaw 

 

Jest tego wiecej, idzie cos z tego wyciagnac i jakby takie ksiazki wspieraja terapie lub przyspieszaja zrozumienie pewnych niuansow

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×