Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wiek dojrzewania, bunt, problem z psychiką.


dgore

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam 15 lat. Postanowiłem napisać, bo myślałem żeby pójść do psychologa, choć może ktoś mi tu pomoże.

 

Jak wiadomo, mój wiek, to wiek buntu, dojrzewania. Kiedyś w miarę dobrze mi wychodziło. Rodzice mnie wychowali na człowieka myślącego, rozumnego i dość odpowiedzialnego. Miałem z rodzicami dobry kontakt, sam uważałem się za mądrego, bo byłem asertywny, potrafiłem sobie ze wszystkim poradzić. Wszyscy tak źle w moim otoczeniu mówią o swoich rodzicach. A ja nie, do czasu.

 

Około listopada zacząłem się spotykać z taką moją dawną koleżanką, było miło wiadomo, takie tam. Sęk w tym, że ona była bardzo zbuntowana. Wracała do domu późnymi wieczorami, bo nie lubiła siedzieć w domu. Matkę uważała za najgorszą osobę na świecie i opowiadała mi o jej "dorosłym życiu". Mówiła, że ona taka imprezowiczka. Opowiadała mi o wszystkim. Zaczęliśmy do siebie "coś czuć". Wiadomo, szczeniackie miłości. Bywa... No ale jakoś tak było. Doszło do tego że zaczęliśmy być coraz bliżej siebie i w miarę czasu, jej cechy przechodziły na mnie. Powiedziałem, zaraz. To ja chyba nie jestem dojrzały, bo przecież dogaduje sie z rodzicami, staram się myśleć o nich, stawiam się w ich sytuacji... i wszystko jest tak ok. Jak bym był jakimś "mamisynkiem". I to był najgorszy mój ruch.

 

Dużo wtedy z nią rozmawiałem. Pomogłem jej pogodzić się z matką. Stały się dobrymi kumpelami. Ona zaczęła częściej być w domu, wybierać się z mamą do sklepów, na lodowisko. W domu pojawiła się miła atmosfera. A u mnie wręcz przeciwnie. Naprawiłem jej stosunki z matką, a u mnie zaczęło się źle dziać. Zacząłem w stosunku do rodziców się buntować. Wiadomo, sprzeczki o ich wypytywanie...

 

Pomiędzy mną a tą dawną kumpelą, zaczęło się źle dziać... Olewała mnie, ja się załamywałem. Do tego nadszarpnięte nerwy przez pijącego dziadka. Po prostu było mi ciężko jak jeszcze nigdy. Nie radziłem sobie z problemami. Pewnego razu kiedy dostawałem szału z nerwów, poprostu było już krytycznie, wziąłem kawałek potłuczonego kubka. No nie owijając w bawełnę zacząłem się ciąć. Gdy to robiłem dawałem sobie upust emocją. Razem z krwią wypływały smutki. Czułem się dobrze. I tak co dnia. Zapomniałem o niej, bo to była bardzo nieodpowiedzialna dziewczyna. Po prostu zła... Ale nałóg nie odszedł, zacząłem pić, palić, wszystko aby uciec od nerwów. W końcu pozbyłem się nałogu cięcia się bo komuś to obiecałem. I już nie zrobiłem tego więcej. Ale dalej pije i pale. Nie robie tego nałogowo, ale lubię.

 

Teraz cały czas są jakieś nerwy. Nie jest mi dobrze. Nie umiem być szczęśliwy. Co prawda jest mi miło jak sobie coś kupie. Ciesze się z miłych sytuacji. Ale nie umiem być takim szczęśliwym człowiekiem jak kiedyś. Umiałem zrobić wszystko że poprostu aż chciało się żyć. Teraz bardzo mi źle. Miewam dni dobre, ale mam też takie, że żyć się nie chce i trudno z łóżka wstać. Próbowałem już walczyć sam z sobą, ale nie umiem. Chciałbym żeby ktoś mi pomógł. Proszę o pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi sie ze dobrze byłoby gdybys porozmawiał z psychologiem. To ze się ciąłeś nawet jeśli już tego nie robisz, może świadczyć o tym że nie radzisz sobie z własnymi emocjami, a to jest poważnym problemem i może w przyszłości skomplikować Ci życie. Prawdą jest że jesteś teraz w szczególnie burzliwym wieku i to może jeszcze nasilać trudności w odnalezieniu się ze sobą. Porozmawiaj z pedegogiem szkolnym, ewentualnie z psychologiem w Przychodni Psychologiczno -Pedagogicznej. Tam na pewno znajdziesz pomoc:):)Życze powodzenia:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ta sprawa nie jest do konca taka beznadziejna jak sie wydaje. psycholog szkolny to dosc niewlasciwa istytucja. faktycznie ciecie się jest kwestia nie radzenia sobie z emocjami, a inne nałogi są włąsciwe tylko przykrywka do osamotnienia i nie radzenia sobie z problemem. brakiem kogos na tyle bliskiego komu mozna by sie wygadac itd. czy jest to zwiazane z wiekiem teoretycznie ale nie jest to raczej zwiazane z buntem.

co do sprawy z rodzicami mysle ze twoje zachowanie nie wnikalo ze zlej woli tylko ze zlosci na swoja kolezanke. swoj zal wyladowales na rodzicach a teraz nie bardzo wiesz co masz z tym fantem zrobic. bo mieliscie dobre relacje z tego co piszesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psycholog szkolny to dosc niewlasciwa istytucja

Dlaczego tak uwazasz??Mnie na przyklad bardzo pomógł. To ze ktos nie mial dobrych wspomnien po takiej wizycie nie znaczy ze wszyscy beda mieli takie same :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to nie chodzi o to ze nie pomoze ale to jednak jest srodowisko ktore cie zna i ktore zna twoje otoczenie wydaje mi sie ze ciezko sie przed taka osoba otworzyc i nabrac zaufania. chocby przed strachem wydaje mi sie ze spodkanie na nautralnym gruncie jest bardziej kozystne. Ale masz racje wszystko zalezy od czlowieka i jego mozliwosci badz umiejetnosci rozmawiania z drugim czlowiekiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

michell, bardzo się mylisz - pedagoga szkolnego obowiązuje również tajemnica lekarska i służbowa w dodatku :!::!::!: Poza tym, taka osoba nie zajmuje się bezpośrednio 'pacjentem' a kieruje go do specjalistycznych ośrodków, poradni psychologicznych dla młodzieży uczącej się :!::!::!:

 

dgore, zmiecenie tego epizodu pod dywan nic nie rozwiąże. Na chwilkę być może tak - ale jak sam zauważyłeś, sama podświadomość tego, co przeżyłeś nie pozwoli Ci się cieszyć życiem w pełni - tak jak to było przed tym incydentem. Niestety, ten brudek będzie się za Tobą wlókł dopóki nie zrobisz z nim porządku. I będzie zatruwał Ci życie, przez co dokładał problemów. Jeśli mogę spytać: jak wobec tego masz zamiar sobie z tym problemem poradzić :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie nie chodzi o to że nie obowiązuje tajemnica. ale zanim ktoś skieruje do poradni musi chociaż częściowo usłyszec w czym problem. A mnie by taka rozmowa raczej krępowała nie miałabym pewności że mogę z takim pedagogiem/psychologiem byc do konca szczera tak jak mogę być np z lekarzem w poradni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pedagoga szkolnego obowiązuje również tajemnica lekarska i służbowa w dodatku

 

 

A co jeśli jej nie dotrzyma ?

Informacje które były przekazane przez ucznia/pacjenta w gabinecie wyjdą poza te cztery ściany ?

Wiem, że nie można pakować wszystkich do jednego worka, ale niestety taka ewentualność istnieje i wydaje mi się, że wtedy gdy sprawdziłoby się to i jakieś niemiłe informacje wydostałyby się na zewnątrz osoba która chciała się poradzić i w 100% zaufała może jeszcze bardziej się pogrążyć.

 

Miałam taką sytuację gdy byłam w podstawówce i pamiętam do dziś.

Nie wszyscy niestety z powołania są ludźmi którzy chcą pomagać innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dgore, co zamierzasz z tym zrobić? Mam wrażenie, że masz pomysł na rozwiązanie swoich problemów. Masz :?:

 

 

Nie wszyscy niestety z powołania są ludźmi którzy chcą pomagać innym.

I te słowa tycza się nie tyko pedagogów szkolnych - wielu z Nas ma podobne doświadczenia w innych przypadkach. Ale czy to oznacza, że powinniśmy 'sami sobie radzić'? A co z ludźmi, którzy potrzebują pomocy specjalistów? W ten sposób sugerujesz, że michell ma się czego wstydzić bo zrobił coś złego i że ma pozostać z problemem sam. To bzdura. Fakt, że nie czuje się gotowy do rozmowy to inna sprawa. Są inne rozwiązania: może sam poszukać takowej poradni, może otworzyć się przed rodzicami, przed przyjacielem. I niestety ale w każdym przypadku istnieje ryzyko nie zachowania się fer w stosunku do jego 'prośby o pomoc'.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko, że to zupełnie co innego, kiedy chociażby z sąsiedniego miasta, czy z drugiej strony miasta psycholog opowie o jego problemach swoim znajomym przy piwie, a co innego gdy pedagog szkolny jego nauczycielom.

 

Nie mówię, że sami sobie radzić.

Ale ja jestem pewna, że nie poszłabym do specjalisty, który mnie zna, zna moich Rodziców, znajomych czy kogokolwiek.

Wolę osoby postronne i takie, które z niczym mnie nie kojarzą czy mojej rodziny.

 

To tylko moje odczucia. Po tym co przeżyłam.

Wydaje mi się, że zaczynasz mnie lekko atakować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bądźmy poważni - nie żyjemy w XVIII wieku, kiedy za problemy z psychiką palono na stosie. To stereotyp. Nie możemy go powielać. Chodzi o to, abyśmy uwierzyli, że to co się z Nami dzieje nie jest Naszą winą i nie mamy się czego wstydzić, że mamy prawo do pomocy i że to dla takich ludzi jak My istnieje profesja pedagogów, terapeutów, psychologów, psychiatrów - a nie na odwrót. Jeśli specjalista byłby znajomym moich rodziców, wówczas poszukałabym innego lub po prostu poprosiła go o polecenia prosząc o zachowanie tego dla siebie. A jeśli osoba ta okaże się nieprofesjonalna to co - mam siebie za to winić???

 

Wydaje mi się, że zaczynasz mnie lekko atakować.

Masz rację wydaje Ci się. Po prostu nie mogę się zgodzić z Twoimi tezami. Mamy niestety różne doświadczenia - ja szanuję Twoje zaangażowanie w pomaganie innym i tego absolutnie nie neguję. Mamy po prostu inne zdania na pewne tematy. Zauważ, że nie piszę bezpośrednio do Ciebie - piszę do wszystkich dlaczego więc myślisz, że to jest skierowane przeciwko Tobie???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jeśli osoba ta okaże się nieprofesjonalna to co - mam siebie za to winić???

 

W małym mieście wówczas `spaliliby Cię na stosie.`

A wydaje mi się, że do pedagoga, psychologa, psychiatry, czy terapeuty nie chodzą osoby zdrowe, które mają silną psychikę, a więc nie byłoby trudne jeszcze większe pogrążenie się w tej chorobie.

 

Nie chodzi o winę, czy moja czy specjalisty (który w tym przypadku nim nie jest), tylko o to co dzieje się później.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:04 pm ]

Ale piszesz coś odpowiadając bezpośrednio po moim poście i nawiązując do treści w nim zawartych, nie do kogoś innego, a więc mogę myśleć, że odnosi się to do mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drogi dgore. Twoja sytuacja szczerze powiem wygląda nieciekawie, ale postaram Ci się w miare możliwości i mojego doświadczenie pomóc.

Dziewczyna, którą poznałeś odmieniła Ci życie, zakochałęś się, a ona Cie zmieniła, tak niestety bywa. Pomogłeś się jej zmnienić i ku mojego zdziwieniu jej złe cechy przeszły na Ciebie. Załamany zacząłeś pić i palić.

Myślę, że warto by było porozmawiać z rodzicami, lub osobą Ci bliską....jeśli masz odwage zwróc się do psychologa. Przemyśł sobie tą całą sytuacje, było warto przyjaźnić się z taką dziewczyną, która jest zupełnie inna od Ciebie?

Zapewne na Ciebie nie zasługuje...zapomni o niej i postaraj się aby było tak jak dawniej.

Głowa do góry uda się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dgore, też jestem w podobnej sytuacji... osoba z którą trzymałam jest teraz szczęśliwa, a ja zostałam sama praktycznie z całkiem innym, złym charakterem... co prawda udało mi się wyjść (bo na szczęście jeszcze poważniej w to nie wdepnęłam;>) z palenia, picia, i jakiś nocnych popijawek, ale od tej pory nie czuje się tak szczęśliwa jak kiedyś... czasami myśle że tego nie da się cofnąć i trzeba się do tego przezwyczaić:( ale mam zamiar się wybrać do psychologa i porozmawiać o wszystkim, myślę że to może dużo pomóc... życze ci powodzenia!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zawsze tak jest... to zależy od specyfiki związku... chociaż nie rzadko schemat jest taki, że osoba rzucona cierpi, gdyż trudno jej sie pogodzić z rozstaniem. Jest to dla niej zaskoczeniem. Przy rozstaniu cały jej świat się rozsypuje... wspomnienia są wrogiem. Osoba rzucająca ma mniejsze obciążenie psychiczne.. łatwiej jej przyjąć zmianę w życiu, a następnie odnaleźć. Oczywiście rozstania są bardziej skomplikowane i o wiele złożone niż to napisałem. Ale chyba prawdą jest, że osoba, która w związku była dominująca łatwiej się organizuje po rozstaniu, niż osoba, która całym sercem przeżywa rozłąkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×