Skocz do zawartości
Nerwica.com

dawno mnie tu nie było...


Coccinella

Rekomendowane odpowiedzi

hej, dawno tu nie zaglądałam, bynajmniej nie dlatego, że było lepiej. Nie wiem już co mam robić, czuję się bezradna. Od lat żyję tak samo, nic się nie zmienia, czuję się jak 70 latka, a mam 30...

Po krótce mam zdiagnozowaną dystymię i zaburzenia odżywiania (zab.odzywiania wracają co jakiś czas, a potem jest troche lepiej i tak w kółko). Przez ostatnie lata przerobiłam większość leków, żadne z nich nie działały. Różne dawki, różne leki, nic nie działało. Nie miałam nawet skutków ubocznych przy większości. Moje życie jest tak nudne... Mam pracę, bardzo nudną. Wynajmuję mieszkanie i tylko to sprawia, że rano wstaję z łóżka. Muszę się jakoś utrzymać. Czasem chodzę na siłownię, zajęcia ruchowe jak mam lepszy dzień. Ale tak naprawdę każdy dzień jest taki sam. Nie mam znajomych, faceta, z rodziną kontakt bardzo słaby i rzadki. Mam bardzo dużą potrzebę zmiany od dawna. Zmiany pracy, życia, ale jednocześnie nie mam zupełnie energii, bo ciągle jestem zmęczona. Jak ktoś pamięta, to kiedyś pisałam o tym, że moim wielkm problemem jest przewlekłe zmęczenie, na które nic nie działa.

Nic mi się nie chce, najchętniej leżałabym w łóżku całymi dniami. Tak nie można żyć :( Nie mam już siły. Ta bezradność jest straszna. Muszę coś zmienić, ale nie potrafię.

Byłam w terapii przez kilka lat, ale to nic nie dało.

Nie wiem po co to piszę, chyba muszę się wygadać... jestem nieudacznikiem życiowym :(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coccinella hej

rozumiem Cię, bo mam bardzo podobnie tzn. brak faceta, przyjaciół (kontakt tel. z jedną dziewczyną), też mam zaburzenia odżywiania, z którymi raz lepiej raz gorzej, z rodziną to czasem dzwonię a rzadko jeżdżę, bo pobyt w domu źle mi robi. U mnie natomiast największym problemem jest nie dystymia a depresja. Mimo to staram się żyć, chodzę w kratkę na uczelnię i dorabiam, bo z czegoś trzeba żyć i płacić za stancję. Próbowałam szpitali, leków terapii i też jestem w punkcie wyjścia, są trochę lepsze okresy, ale zazwyczaj przewlekły smutek czasem nie do zniesienia i brak odczuwania przyjemności. Chciałabym się spotykać z ludźmi, ale do tego trzeba się lepiej czuć a żeby się lepiej czuć to trzeba się spotykać z ludźmi. Same błędne koła w moim życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coccinella, w sensie, że widzisz jak ludzie wychodzą ze znajomymi korzystając z ładnej pogody a Ty siedzisz w domu?

 

tak. Niby fajnie, cieplo, słońce i byłoby dobrze korzystać. A z drugiej strony jak próbuje wyjść i coś zrobić to czuję się jeszcze gorzej. Leżąc w łóżku też marnuje czas. Bez sensu :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam trochę podobnie. W zimie jak siedzę w domu to nie odczuwam tak bardzo tego "marnowania życia" bo wytłumaczeń mogę znaleźć więcej. Gorzej jest jak świeci słońce a człowiek ma świadomość jak to się wszyscy teraz dobrze bawią, wyjeżdżają gdzieś itd.

 

Jednak potrafię sam spędzać czas na zewnątrz. W zeszłe lato nawet dość sporo jeździłem rowerem. Sam jeździłem, ale jakoś mi to nie przeszkadzało :) Robiłem sobie różnego rodzaju wycieczki i dzięki temu czułem się lepiej. Nikogo nowego nie poznałem, ale cóż, takie życie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w sumie tez potrafie spedzac czas sama, jestem przyzwyczajona. Pojde na rolki, na spacer, pojade gdzies. Ale i tak jakos mi przykro wtedy. Z jednej strony czuje sie bardzo samotna, z drugiej wcale nie brakuje mi ludzi i dluzsze przebywanie wsrod nich jest dla mnie meczace... ale brakuje mi kogos bliskiego, jakiejs jednej osoby...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, brak drugiej osoby blisko nas jest bolesny. Na szczęście z czasem człowiek się do tego może przyzwyczaić (przynajmniej ja tak mam). Ja w sumie przebywam wśród ludzi tyle ile muszę, bo bardzo mnie to męczy.

Do tego jak się za coś już zabieram to staram się oczyścić umysł i nie przejmować się dodatkowo. Jak wybieram się sam na rower, to nie myślę o tym, że wolałbym jechać z kimś :)

 

Na rolkach to bym się chyba połamał :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coccinella, witaj z powrotem na forum ;) .

 

Ja też miałem zdiagnozowaną dystymię, niestety mimo terapii od czasu do czasu jakieś tam objawy wracają.

Na szczęście od paru lat już opanowałem to dziadostwo na tyle że funkcjonuję całkiem sprawnie bez leków.

A w jakim nurcie była ta Twoja terapia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coccinella, witaj z powrotem na forum ;) .

 

Ja też miałem zdiagnozowaną dystymię, niestety mimo terapii od czasu do czasu jakieś tam objawy wracają.

Na szczęście od paru lat już opanowałem to dziadostwo na tyle że funkcjonuję całkiem sprawnie bez leków.

A w jakim nurcie była ta Twoja terapia?

 

dziękuję :) Tak naprawdę to cały czas tu byłam, tylko nic nie pisałam. Podczytywałam z boczku :) Ale dziś mnie naszło na napisanie czegoś, bo jakiś trudny dzień... ;(

 

Ja mogę powiedziec, że też funkcjonuję "normalnie". Pewnie jakbym powiedziała komuś co mi jest i jakie mam myśli, to byłby nieźle zdziwiony, bo przez te lata nauczyłam się udawać do perfekcji. Dopiero jak zostaję sama to się zaczyna...

 

Terapia była w nurcie psychodynamicznym, ale poszłam na nią bo znalazłam fajną terapeutkę pełną ciepła i zrozumienia i nurt nie był dla mnie wtedy ważny, tylko osoba. Mimo długiego czasu i wydania na to kupy pieniędzy, nic nie pomogło i zraziłam się do terapii. Byłam tez przez pol roku na grupowej, ale tutaj juz porazka calkowita, to nie dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coccinella, a jak ta grupowa wyglądała? Ile razy w tygodniu? Całe pół roku tam byłaś?

Pytam, bo półroczny pobyt na oddziale dziennym to była jedyna efektywna forma pomocy na jaką do tej pory trafiłem. I jednocześnie chyba najboleśniejsza.

nie, to byly spotkania raz w tygodniu po 3 godziny przez pol roku.

Bylam kiedys w szpitalu na oddziale zamknietym, ale to bylo 12 lat temu i dobrze wspominam. Teraz nie mogę sobie pozwolić na oddział otwarty, bo praca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coccinella, ja to wykombinowałem tak, że polazłem na L4 na pól roku z założeniem że po terapii nie wracam na stare śmieci. Taki rzut na taśmę, albo się pozbieram i zrobię "rewoluszyn" ze swoją zamulająco-pełzającą egzystencją, albo finito. Wyszło na plus, chociaż czasem dystymia daje o sobie znać. Ale w porównaniu z tym bajzlem który przeżywałem wcześniej to niebo a ziemia ;) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coccinella, ja to wykombinowałem tak, że polazłem na L4 na pól roku z założeniem że po terapii nie wracam na stare śmieci. Taki rzut na taśmę, albo się pozbieram i zrobię "rewoluszyn" ze swoją zamulająco-pełzającą egzystencją, albo finito. Wyszło na plus, chociaż czasem dystymia daje o sobie znać. Ale w porównaniu z tym bajzlem który przeżywałem wcześniej to niebo a ziemia ;) .

 

moja psychiatra też mi proponowała coś takiego, ale ja za bardzo się boję. Nie mam jakiś super kwalifikacji, boję się, że byłoby mi ciężko potem znaleźć pracę. A nie mam nikogo do pomocy, muszę sobie radzić sama, sama się utrzymać. Jak nie będę miała pracy, to nie mam gdzie mieszkać i to mnie odstrasza.

Cieszę się, że Tobie się udało :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie każde zostawanie w domu i próba walki kończyła się klęską. Odcięcie od "normalnego, codziennego" trybu życia odbijało się na mnie negatywnie. Bardzo szybko wracałem do swojego świata.

 

Nie mając też wielu rzeczy na głowie o wiele łatwiej sięgałem po używki co też nie pomagało w osiągnięciu zamierzonego celu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie każde zostawanie w domu i próba walki kończyła się klęską. Odcięcie od "normalnego, codziennego" trybu życia odbijało się na mnie negatywnie. Bardzo szybko wracałem do swojego świata.

 

Nie mając też wielu rzeczy na głowie o wiele łatwiej sięgałem po używki co też nie pomagało w osiągnięciu zamierzonego celu.

 

to tez prawda. Czasem lepiej mieć dużo zajęć, absorbującą pracę i mało czasu na myślenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie każde zostawanie w domu i próba walki kończyła się klęską. Odcięcie od "normalnego, codziennego" trybu życia odbijało się na mnie negatywnie. Bardzo szybko wracałem do swojego świata.

 

Nie mając też wielu rzeczy na głowie o wiele łatwiej sięgałem po używki co też nie pomagało w osiągnięciu zamierzonego celu.

 

to tez prawda. Czasem lepiej mieć dużo zajęć, absorbującą pracę i mało czasu na myślenie.

 

 

Ostatnio doszedłem do wniosku, że im mniej myślę tym lepiej funkcjonuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie każde zostawanie w domu i próba walki kończyła się klęską. Odcięcie od "normalnego, codziennego" trybu życia odbijało się na mnie negatywnie. Bardzo szybko wracałem do swojego świata.

 

Nie mając też wielu rzeczy na głowie o wiele łatwiej sięgałem po używki co też nie pomagało w osiągnięciu zamierzonego celu.

 

to tez prawda. Czasem lepiej mieć dużo zajęć, absorbującą pracę i mało czasu na myślenie.

 

 

Ostatnio doszedłem do wniosku, że im mniej myślę tym lepiej funkcjonuję.

 

cos w tym jest

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×