Skocz do zawartości
Nerwica.com

zazdrość wobec zdrowych


Brunhilda

Rekomendowane odpowiedzi

Czy zastanawiacie się nad tym, dlaczego zaburzenia przytrafiły się akurat Wam, podczas gdy inni żyją sobie spokojnie, nie jest dla nich żadnym problemem to, co nam przychodzi z wielkim trudem? Ja niby akceptuję siebie i swoje słabości o wiele bardziej niż kiedyś, ale i tak czasami zdarza mi się poczuć to ukłucie zazdrości wobec silnych i całkiem zdrowych psychicznie ludzi. Np zawsze zazdrościłam mojej przyjaciółce, którą postrzegałam jako okaz zdrowia, zazdrościłam jej wrodzonego optymizmu, równowagi, spokoju, tego, ze ona ma te cechy tak po prostu, a ja muszę o nie walczyć, brać leki, zmagać się ze sobą i swoimi skłonnościami... zresztą sami dobrze wiecie jak to jest. Nie umiałabym sobie wyobrazić mojej przyjaciółki u psychiatry. Niby po co miałaby tam iść? Przecież tak doskonale funkcjonuje, zwłaszcza w porównaniu ze mną. Nie ma ani śladu fobii społecznej, lęków, depresji....No i co? Dowiedziałam się dzisiaj, że ma ma całkiem poważny problem psychiczny (tylko że zupełnie innego rodzaju niż moje zaburzenia). Ostatnia osoba, którą mogłabym o coś takiego podejrzewać, a przecież znamy się od paru dobrych lat!

Teraz widzę, jaką bzdurą jest ta moja zazdrość. I wreszcie naprawdę dotarło do mnie to, co mi nie raz mówiła terapeutka, że nie ma ludzi bez problemów. Nie wiem, czuję się tak dziwnie, jestem w szoku. Rzeczywistość tak brutalnie zaprzeczyła moim przekonaniom (ale to akurat bardzo dobrze!). No i martwię się o przyjaciółkę. Ona sama jest w szoku, też postrzegała siebie jako osobę zdrową psychicznie. Postaram się ją wspierac jak potrafie, ale własciwie niewiele mogę, nie jestem psychologiem, tylko zwykłą pacjentką..ale jednak z dłuższym stażem:) Może będę potrafiła dodac jej choc troche otuchy...

Hm, czy znacie to uczucie zazdrości wobec zdrowych? A może ktoś też przekonał się o jego bezpodstawności?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj! Tak na dobrą sprawę nie ma ludzi zupełnie bez zaburzeń z tego co wiem. Każdy, nawet z najgrubszą skórą kiedyś się zatnie.

Ja często zadaję sobie pytania - czemu ja? Czy to moja wina? A potem sobie myślę że są gorsze rzeczy na które można chorować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A potem sobie myślę że są gorsze rzeczy na które można chorować.
- no właśnie. Czasami zdarza mi się czytać o ludziach dotkniętych jakąś okropną chorobą, czy niepełnosprawnych, którzy mimo to potrafią cieszyć się życiem. Jest mi wtedy strasznie wstyd, że mam depresję. Czyli, że smucę się w sumie bez powodu, gdy inni maja bardzo poważny powód, a nie rozpaczają.

Ale przecież gdyby dało się postanowić "od jutra cieszę się życiem i nie zamartwiam się" i móc od razu spełnić to postanowienie, to ja bym to dawno zrobiła! No ale depresja to choroba, nie mamy nad nią pełnej władzy i to nie jest nasza wina, że chorujemy. Ja ostatnio zachorowałam, mimo że naprawdę robiłam wszystko, żeby się nie pogrążyć, ale deprecha była silniejsza. Ale walczyć trzeba, bo jak nie walczymy, to nie mamy już żadnej szansy na zwycięstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

podczas gdy inni żyją sobie spokojnie, nie jest dla nich żadnym problemem to, co nam przychodzi z wielkim trudem?

 

 

Od razu kiedy przeczytałam sam początek pomyślałam dokładnie to co napisałaś później - nie ma ludzi zupełnie zdrowych, 'normalnych'.

Każdy `ma coś z psychiką`, jest ona nadal nieodgadniona, nie zna granic, dlatego też trudno mówić o tym co jest normalne, a co nie ..

Normalne = ogólnie uznawane za dobre ? Niekoniecznie.

 

 

zazdrościłam jej wrodzonego optymizmu, równowagi, spokoju, tego, ze ona ma te cechy tak po prostu, a ja muszę o nie walczyć

 

 

Wierz mi lub nie, a ona patrzy na Ciebie i mówi, że nie ma tych cech o które ona musi walczyć ;)

 

Tak to jest, że ludzie lubią żyć pozorami.

Uwielbiają powiedzenie, że 'inni mają lepiej, tylko nie ja ...'

Lubią się użalać nad sobą i myślą, że akurat ich przypadek jest najgorszy.

I to właśnie ich zabija.

 

Receptą na to wszystko jest wypośrodkowanie niektórych zjawisk, poglądów. Nie można przecież też zupełnie robić z drugą stronę mówiąc, że 'inni mają gorzej, a więc ja jestem wygrany i nie muszę nic robić ' .. bo wtedy już zupełnie usiądziemy na tyłku i nie wstaniemy.

 

Każdy z nas ma jakieś problemy, a wokół same pozory.

Nawet u ludzi 'normalnych' - ten ma taki samochód = musi być bogaty, ale nikt nie wie, czy wczoraj z konta nie ubyło mu 10 000 dolarów ot tak sobie ..

 

Dlatego warto troszkę z dystansem odbierać to życie innych ludzi, bo 'wszędzie dobrze gdzie nas nie ma' ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wierz mi lub nie, a ona patrzy na Ciebie i mówi, że nie ma tych cech o które ona musi walczyć Wink

Na pewno! W ogóle ostatnio zauważyłam, że nasze problemy trochę nas zaślepiają (a przynajmniej mnie) Ja często porównuję się z innymi tylko przez pryzmat moich problemów, szczególnie kiedy są bardziej nasilone. Np myślę sobie "och, jaki on musi być szczęsliwy, nie wie, co to fobia społeczna". Dopiero potem sobie zdaję sprawę jaka głupia była ta myśl, że jest tyle innych dziedzin, w których można mieć problemy, a ja zupełnie o nich zapomniałam i wydawało mi się, że o tym, czy ktoś jest szczęśliwy, decyduje tylko to, czy ma fobię lub depresję, czy jej nie ma.

Niby oczywiste, a jednak często łapię się na takim głupim ocenianiu ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nie tylko Ty :)

To ludzkie. I to nie jest ocena, a właśnie pewnego rodzaju zazdrość, a bardziej chęć bycia 'zdrowym'.

 

I jeśli tylko pozytywnie to na Ciebie działa, czyli - on jest taki silny psychicznie, na pewno ma problemy a daje sobie z nimi radę, a więc ja też potrafię ! - to jest ok, gorzej gdy w tym porównywaniu widzimy siebie na minus ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak myślę, że w porównywaniu się z innymi trzeba po prostu zachować ten umiar, o którym pisałaś. Warto się porównywać z innymi, i na swoją korzyść (bardziej wierzymy w siebie), i na niekorzyść ("on umie to robić lepiej, tez chcę nad tym popracować"). Wtedy to jest dobre, gdy nie wpadamy w skrajności. Dobrze też porównywać siebie z samym sobą z dawniejszych okresów ("o! mam teraz nieporównywalnie większa samoświadomość niż kiedy szłam do liceum!") i uświadamiać sobie swoje postępy w walce z naszymi problemami psychicznymi, ale też we wszystkich innych dziedzinach :) To bardzo budujące!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bardzo dobrze, że sama to zauważyłaś !

Nie, przecież Ty piszesz moimi słowami, a więc nie możesz być chora :)

 

Z całego serca życzę Tobie abyś zawsze potrafiła zachować umiar w ocenie własnej osoby, już teraz wiesz, że ma to ogromne znaczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety, to bardziej skomplikowane. Może doskonale wiedzieć, że cos jest całkiem irracjonalne, a nie móc tego tak łatwo zmienić, Na przykład taka fobia społeczna nie znika, kiedy uświadomisz sobie bezpodstawność swojego lęku przed ludźmi. Wydaje mi się, że problemy psychiczne raczej nigdy całkiem nie znikają, tylko człowiek stopniowo uczy się, jak z nimi żyć, żeby były jak najmniej dokuczliwe i jak najmniej ograniczające.

Z tą fobią u mnie było tak, że na silę chciałam przestać si.ę nie bać, a nie umiałam, i coraz bardziej mnie to frustrowało. A potem pogodziłam się z tym, że lęk zawsze będzie, i nauczyłam się go ignorować, robić rożne rzeczy mimo leku. I to sprawiło, że bardzo się zmniejszył! :) Mam fobię, ale ją olewam na tyle, na ile w tej potrafię i robię swoje. Ale wcale nie było mi łatwo do tego dojść. Ta nowa postawa powstała z poczucia bezsilności wobec własnych irracjonalnych lęków.

 

K., rozsądna z Ciebie dziewczyna! Dużo rozumiesz, chociaż sama nie jesteś chora, a to rzadkość :) A może Ty byłas chora i wyzdrowiałaś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brunhilda, cała nasza psychika jest skomplikowana.

A mnie się wydaje, że każdy ma jakieś problemy z psychiką, jeden większe drugie mniejsze, ale zawsze.

 

A bałaś się czego ?

 

Zobacz jakie to sprzeczne - wydaje Ci się, że przegrywasz i dlatego właśnie zaczynasz walczyć.

 

A dziękuję :smile:

Interesuje się psychologią, ale nie na tyle żeby sypać teoriami i prawić ludziom morały.

Nie, nigdy nie byłam chora, moja psychika zawsze była silna i dlatego mam w sobie wielką energię aby pomagać innym.

Wiem, że moja wiedza o psychologii jest jeszcze mała - całe studia przede mną, ale nie muszę mieć magistra żeby ludzie czuli, że ktoś ich rozumie :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i wydawało mi się, że o tym, czy ktoś jest szczęśliwy, decyduje tylko to, czy ma fobię lub depresję, czy jej nie ma.

a może ma tak samo jak ty fobię społeczną? Mam to samo co ty i możliwe, że wiele ludzi ma to samo i się do tego do końca nie przyznaje... nigdy nie wiadomo...

I jeśli tylko pozytywnie to na Ciebie działa, czyli - on jest taki silny psychicznie, na pewno ma problemy a daje sobie z nimi radę, a więc ja też potrafię !

i to jest właściwe myślenie!

gorzej gdy w tym porównywaniu widzimy siebie na minus ...

niestety czasem to się zdarza - mi niestety też to się przydarzało...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze też porównywać siebie z samym sobą z dawniejszych okresów ("o! mam teraz nieporównywalnie większa samoświadomość niż kiedy szłam do liceum!")

Ja ostatnio podarłam swoje pamiętniki nie mogąc wprost uwierzyć, że jeszcze parę lat temu byłam tak dziecinną, nudną i naiwną osobą. A jako, że mam tendencję do pamiętania głównie złych rzeczy, wydaje mi się przegapiłam wiele powodów do radości, którymi cieszą się nastolatki, które teraz znam.

 

W bardzo złych chwilach nieprzychylnie patrzyłam na koleżankę, która cieszyła się ze wszystkiego, była maksymalnie pogodna i pełna energii i nie mogłam pojąć dlaczego wszystko wokół jej przynosiło radość a mnie przygnębienie, strach i trudne do zidentyfikowania wspomnienia.

 

Teraz czuję się lepiej i uważam, że choroby, przykre wydarzenia czy smutek nie są karą za nic i wiele zależy od nas samych i od znalezienia prawdziwych przyczyn tego, co się z nami dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brunhildo miałem podobną sytuację jak Ty, człowiek który dla mnie zawsze był przykładem jak wygląda człowiek silny, zdrowy i odważny(no taki wzorcowy okaz poprostu) posypał się w kilka tygodni, stał się tak samo słaby jak i ja. Pamiętam, że wtedy pomyślałem nawet, że jemu musi być ciężej bo ja zawsze byłem słaby, przywyknąłem do tego a on dopiero musiał się uczyć jak to jest. Dlatego chyba nie zazdroszczę bo wiem że każdego i w każdej chwili może dopaść coś złego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A bałaś się czego ?

- przebywania w większej grupie

- kupowania w sklepie

- rozmawiania z obcymi

- chłopców

- imprez

- zabierania głosu w dyskusji

- spojrzeń ludzi

 

 

A tak ogólnie to chodzi o to, że człowiekowi wydaje się, że wszyscy go obserwują i oceniają negatywnie lub się z niego śmieją (słyszysz śmiech w autobusie i myślisz - to ze mnie!). To jest tak naprawdę lęk przed ośmieszeniem i upokorzeniem.

Kurcze, kiedy o tym piszę, to przypominam sobie, jak bardzo była bezradna wobec tej fobii jeszcze parę lat temu i jak strasznie cierpiałam, i mi się robi tak cieżko. Ale z drugiej strony strasznie się cieszę, że tyle się zmieniło od tamtego czasu :)

 

 

Ja ostatnio podarłam swoje pamiętniki nie mogąc wprost uwierzyć, że jeszcze parę lat temu byłam tak dziecinną, nudną i naiwną osobą.

Ja zrobiłam to samo! tylko że jeszcze brutalniej, bo spaliłam je :D Teraz żałuję!

 

Interesuje się psychologią, ale nie na tyle żeby sypać teoriami i prawić ludziom morały.

 

I całe szczęście, że tego nie robisz! Bo tak robią ludzie, którzy kompletnie nie znają się na rzeczy, a wydaje im się, że są znawcami tematu.

Jezu, jak ja nie znoszę ludzi, którzy nic nie wiedzą, nic nie rozumieją, a się wymądrzają, np: "tak na moje oko, to ty masz osobowość borderline" - gdzieś usłyszeli, że jest coś takiego i wydaje im się, że już wszystko wiedzą i mogą stawiać diagnozy.... No po prostu mam alergię na takich ludzi! grrr <żądza mordu>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

K. napisał:

Interesuje się psychologią, ale nie na tyle żeby sypać teoriami i prawić ludziom morały.

 

 

I całe szczęście, że tego nie robisz! Bo tak robią ludzie, którzy kompletnie nie znają się na rzeczy, a wydaje im się, że są znawcami tematu.

Jezu, jak ja nie znoszę ludzi, którzy nic nie wiedzą, nic nie rozumieją, a się wymądrzają, np: "tak na moje oko, to ty masz osobowość borderline" - gdzieś usłyszeli, że jest coś takiego i wydaje im się, że już wszystko wiedzą i mogą stawiać diagnozy.... No po prostu mam alergię na takich ludzi! grrr <żądza mordu>

 

 

Wiem, wiem ..

Rozumiem to dokładnie.

I to nie tylko Ciebie denerwuje, jakbym była chora, to mnie by to wkur** , a nie denerwowało.

Przecież ja na dobrą sprawę nie musiałabym znać tych wszystkich nazw chorób, lekarstw, czy terapii ...

A ktoś by mi jeszcze ćwiczył na mnie swoją pamięć, czy dobrze pamięta wykłady sprzed 15 lat ...

Nigdy tego nie lubiłam, są sytuacje w których warto 'zabłysnąć', ale nie z 'pacjentem' i nie w rozmowie z nim, to przecież nudne ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem rodzina ma bardzo duży wpływ na powstawanie nerwicy.

 

Ma, też tak myślę.

Ale niekoniecznie w ten najbardziej oczywisty sposób (źli rodzice, trudne dzieciństwo).

ja mam bardzo dobry, ciepły dom - to dla mnie najbezpieczniejsze miejsce na świecie. Ale mój tata słaby psychicznie, w młodości miał zaburzenia podobne do moich. Po nim odziedziczyłam depresyjne skłonności (bo to przecież siedzi w genach), poza tym liczy się też to, że mnie wychowywał, więc nieświadomie przekazał mi różne zaburzone schematy myślenia i postępowania, czy jak tam to nazwać. Podkreślam jeszcze raz, bardzo jestem przywiązana do rodziców, a w tacie mam wielkie wsparcie, kiedy przeżywam kryzysy (bo on mnie świetnie rozumie). A jednak mogę napisać, że to rodzina miała chyba największy wpływ na to, że jestem jaka jestem (czyli słaba psychicznie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×