Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kiepsko jest...


GubaPani

Rekomendowane odpowiedzi

Zacznijmy od tego, że jestem tu nowa.

A jestem akurat tu bo muszę się wygadać, a nie mam komu.

Problemów wiele, a że zawsze lepiej szlo mi pisanie niż mowienie, to zaczynam...

Chyba jestem chora, chyba mam depresje....

Ale zacznę od początku, jest źle, jest bardzo źle. Mam 27 lat, ważę 115kg i od prawie roku nie mam pracy. Jestem na utrzymaniu rodziny. Nie mam ubezpieczenia zdrowotnego, bo przysięgam sobie że już nigdy nie wejdę do urzędu pracy.

Ale najpierw o depresji.... Nie mam jej stwierdzonej, ale wiem że to ona. Boje się ludzi, boje się świata, nie mam siły żyć. Nie mam ochoty wstać z łóżka. To tak w skrócie. Odwróciłam się od rodziny, nie rozumieją mnie, a ja nie mam siły juz się kłócić, im tłumaczyć co czuje. Zresztą nie rozumieją tego że można bac się ludzi.

Kurcze, nie sądziłam że tak ciężko nawet będzie to pisać, znów ryczę, ale to i dobrze, bo dzięki temu szybko zasnę.

Całe życie trzymano mnie pod kloszem, byłam "laleczką", a gdy szkoła się skończyła nie wiedziałam co robić ze swoim życiem, więcej czasu byłam na bezrobociu niż pracowałam. Nie wiedziałam co mam zrobić ze swoim życiem. Każdy mówił tylko " byle byś nie siedziala w domu, rób co chcesz". Minęło około 7 chyba lat a ja dalej nie mam pomysłu na życie, zawsze chciałam żyć tak jak mi każą,a gdy przestało mi to wchodzic, przestałam żyć w ogóle. Teraz, jestem darmozjadem, który pół dnia śpi, a drugie pół gapi się bezmyślnie w telewizor, czy komputer. Chciałabym to zmienić, tak bardzo chciałabym, ale boje się że znów nie wyjdzie mi. Marze by chociaż w jednym miejscu się zaaklimatyzować by chociaż gdzieś przepracować cały rok. By w końcu nie widzieć w oczach rodziny tej pogardy.

Przez to że nie mam pracy od prawie roku, przez ten czas przytyłam prawie 20 kg. Boje się że jestem chora na coś, boje się że przyjdzie ten czas ze w końcu wyląduje u lekarza i ze będzie za późno, boje się że już jest. Boje się że mam jakieś problemy hormonalne, może tarczyca... Boje się.

Zaraz zacznie się pewnie pisanie w stylu kobieto ogarnij sie.... Próbuję ale np. z pracą to z ogłoszeniami w internecie jestem na bieżąco ale juz pójść gdzieś zapytać się to boje się że zobaczą wieloryba i podziękują mi, boje się porażki, odrzucenia. Wysyłanie CV mailowo też odkładam z dnia na dzień, bo zawsze uważam że to zła pora, np rano nie bo może w ciągu dnia znajdę lepsze ogłoszenie, a np. wieczorem to już za późno itp.

Co jeszcze.... Hmm.... Nigdy nie miałam przyjaciółki, nigdy nie byłam w prawdziwym związku, wszystkie kończyły się średnio po 3-4 miesiącach. Z każdym z facetów spałam tylko raz, nie z miłości tylko z obawy że ucieknie zaraz. No i uciekali. Najśmieszniejsze jest to że każdy mówił że to wcale nie moja wina, każdy proponował przyjaźń. Nie raz się śmieje że może ja nie nadaje się na kobietę, na żonę, że ze mną można tylko się przyjaźnić.

Moje największe marzenie to nie wcale kupa kasy tylko rodzina, dzieci.... Marze o dziecku. To jest moje największe marzenie.

I może na tym na razie skończę,

Proszę nie piszcie mi że POWINNAM jak najszybciej iść do lekarza bo to wiem, chciałam tylko się wygadać i może poznać kogoś kto ma lub miał podobne problemy.

Trzymajcie się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Domyślam się, jak Ci ciężko bez wsparcia. Całe życie liczyłam na to, że ktoś mi pomoże się ogarnąć, że pomoże mi schudnąć, że pomoże mi znaleźć pracę, że zawsze będę miała jakąś przyjaciółkę obok siebie i będzie raźniej. Ale niestety, mając ledwo 21 lat na karku widzę, że tak nie jest... Życie jest brutalne i jeśli nie weźmiesz się teraz w garść... Zacznij od psychiatry. Potem terapia. Uwierz mi, ja przez 5 lat zbierałam się żeby to zrobić. Potem poszłam do pracy, co też było trudne! Ile się napłakałam, że nie chce chodzić, wolałam siedzieć w domu i przepierdalać nieswoje pieniądze na utrzymaniu babci. Ale pójście do pracy i wyjście (a miałam wtedy 18 kg nadwagi przy wzroście 157 cm...) do ludzi, przełamanie takiej strefy komfortu... Małymi krokami. Zaczęłam pracować, miałam swoje pieniądze i bez leków i terapii, udałam się do dietetyka i jeszcze mniejszymi krokami schudłam.

I zrobiłam to sama, więc ty też możesz. Bo jak nie Ty to kto? :tel2:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

 

Wiesz, że w 3/4 tego co napisałaś, widziałam siebie?

Doskonale Cię rozumiem. Strach przed ludźmi, wstyd przed rodziną, poczucie bezwartościowości (bycie pasożytem na czyimś utrzymaniu). Rozwiązanie jest łatwe: pójść do lekarza i znaleźć pracę. W przeświadczeniu wielu ludzi, to nic trudnego, bo nie mają tej pieprzonej blokady.

Poczucie oderwania od społeczeństwa, totalne niedopasowanie, jakby było się częścią zupełnie innej układanki. Nieprzystosowanie, niechęć i brak motywacji. Czy trzeba czegoś więcej żeby popaść w autodestrukcję? Chyba nie. I chyba obie jesteśmy właśnie na drodze ku temu.

Miewasz czasem dni, albo przebłyski w myślach, że miałabyś na tyle siły by wstać i stawić temu czoła? Jeśli tak, to co głównie Cię blokuje? Potrafisz konkretnie to nazwać?

 

Pozdrawiam. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miewasz czasem dni, albo przebłyski w myślach, że miałabyś na tyle siły by wstać i stawić temu czoła? Jeśli tak, to co głównie Cię blokuje? Potrafisz konkretnie to nazwać?

 

Pozdrawiam. :)

 

Nie wiem co to jest, ale jest cholernie mocne... nieraz zapala mi się światełko w głowie, że np. dziś pojdę gdzieś tam zostawić cv, może porozmawiać,albo chociaz na glupi spacer, a poźniej wychodzę z pokoju, spoglądam w oczy np. babci i już najchętniej uciekła bym gdzieś z płaczem. Oni nie muszą nic mówic, wystarczy jeden gest, a ja już przypominam sobie jakim jestem przegrywem, i juz nie mam siły na nic. Boje się patrzec na ludzi, przeraza mnie jak szybko mnie oceniają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, napisałaś o swoich problemach, bo chciałaś się wygadać. Napisz jeszcze co robisz zazwyczaj w ciągu dnia, co sprawia Ci przyjemność, co lubisz robić :)

 

Tak szczerze, to chyba ostatnio nic juz nie sprawia mi przyjemnosci, wszystko co robie, to tak mechanicznie, wstaje bo wiem ze jak do 11 nie wyjde z pokoju to bedzie awantura, karmie psa, sie z nim bawie, potem jade na miasto z lista zakupow dla rodzinki, przy okazji kogos tam odbieram albo gdzies zawoze. Tak mija jakos dzien Jak nie robie za taksowke dla rodziny, lub goscia na posylki, to gapie sie w tv, w komp, albo slucham muzyki. Wieczory najczesciej z ksiazka albo z filmem. Ale i to juz mnie nudzi, uwielbalam te romantyczne, ale ile razy mozna powielac ten sam temat i zyli dlugo i szczesliwe. Zwłaszcza gdy u mnie jest nie szczęśliwie. A nocą gapie się w gwiazy i marzę o lepszym życiu, o lepszym ja. Płaczę, zasypiam. I tak prawie od roku.

Jedyną moją przyjemnością teraz jest chyba moj pies. Od jest zupełnym przeciwienstwem mnie. Zawsze usmiechniety, radosny, garnie się do wszystkich ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc,

moge spokojnie powiedziec ze nie tak dawno bylem tam gdzie Ty teraz,

wiem ze jest ciezko,

ale tez wiem ze mozna ogarnac zycie :)

 

W takim stanie nie szukalbym pracy,

jezeli nawet pojdziesz na kilka dni to jak sama piszesz za bardzo masz rozkrecony mozg,

ciezko jest zyc w spolczenstwie, gdy kazdy drobiazg odpala kolejne wkrety....

Tez nie raz mialem mozg rozje*bany, tylko sen przynosil ulge.....

 

Pewnie nie raz to slyszalas,

ale nie za bardzo mnie to obchodzi,

bo w niektorych kwestiach nie ma miejsca na jakies rozkminy bez sensu,

musisz isc do psychologa i do psychiatry.

Pamietam jak dzis, gdy pierwszy raz wzialem leki,

pol godziny pozniej pomimo tego, ze dzisiaj powiedzialbym ze wtedy byla dalej h*jna w mojej glowie,

mialem pierwszy raz od x czasu banana od ucha do ucha.... to byl przelom - duzo czysciej zrobilo sie w mojej glowie,

to co wydawalo mi sie nie do pomyslenia stalo sie od tak.... zobaczylem wtedy swiatelko w tunelu,

na wlasnej skorze przekonalem sie ze jest szansa, to moze sie udac :)

A co do terapi, to niby tylko zwykla rozmowa, ale odpowiednio pokierowana potrafi pomoc poukladac sobie wiele spraw w glowie,

przewartosciowac swiat w ktorym zyjemy,

kazdy widzi to samo, jednak kazdy inaczej to odbiera - tu jest cale sedno sprawy,

najwazniejsze jest na czym skupiasz swoja uwage i jak to potem Twoj mozg przetworzy.

 

Przerabialem to u sibie, i jestem na 100% pewien ze nadmiar wolnego czasu ma zly wplyw na ludzi,

zastanow sie kiedy przychodza Ci najciezsze wkrety do glowy?

U mnie bylo tak ze im dluzej nic nie robilem tym wieksze wkrety mozg wymyslal,

nie wiem ile razy juz umarlem za zycia podczas sasiedzenia w bezczynnosci.

Z drugiej strony wystarczy czym zaabsorbowac swoj umysl, im wiecej tym lepiej,

i z automatu jest duzo lzej, mozna powiedziec ze dzialajc fizycznie odpoczywac psychicznie,

to jest dobry uklad, nawet powiedzialbym ze bezcenny.

 

Najwazniejsze jest to. ze szukasz pomocy,

uwierz mi ze to duzy krok na przod,

milowy krok do wyjscia z zasiedzenia w h*jowosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co to jest, ale jest cholernie mocne... nieraz zapala mi się światełko w głowie, że np. dziś pojdę gdzieś tam zostawić cv, może porozmawiać,albo chociaz na glupi spacer, a poźniej wychodzę z pokoju, spoglądam w oczy np. babci i już najchętniej uciekła bym gdzieś z płaczem. Oni nie muszą nic mówic, wystarczy jeden gest, a ja już przypominam sobie jakim jestem przegrywem, i juz nie mam siły na nic. Boje się patrzec na ludzi, przeraza mnie jak szybko mnie oceniają.

 

Widzisz, skoro jednak pojawiają się u Ciebie chęci, chcesz to zmienić. Mimo najgorszego doła, nadzieja Cię nie opuszcza. To jest dobry znak i pierwszy, bardzo nieśmiały krok do tego, by marzenia o lepszym jutrze powoli zaczęły się spełniać. Nie chcesz spróbować, bo boisz się, że Twoje najbliższe środowisko tego nie doceni, albo co gorsza wyśmieje? Wcale nie muszą wiedzieć o tym, że próbujesz się zmienić. Skoro Cię nie wspierają, to nie masz obowiązku ich informowania.

Nurtuje mnie jedno: dlaczego nie chcesz słyszeć o wizycie u lekarza?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×