Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój pierwszy post :)


Mavis

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich serdecznie :)

Przedstawiam się jako Mavis, mam 21 lat. Napisałam w Wordzie dwa długie posty i uznałam, że jednak lepiej będzie, jak wszystko opiszę w skrócie :105:

 

Zarejestrowałam się z powodu samotności i bezsilności, jaka ostatnio mnie dręczy. Pomimo postanowienia, żeby więcej nie powtarzać swoich błędów, jednak potrzebuję napisać i się wygadać.

W dużym uogólnieniu - jestem dda, mam za sobą tragiczną śmierć brata, podejrzewam u siebie depresję , fobię społeczną i ogólnie nerwicę.

Chociaż o dziwo prawie nic po mnie nie widać, gdyż potrafię się uśmiechać, śmiać i rozmawiać optymistycznie. Robię to, aby pozbyć się niewygodnych pytań i zmartwień. Tylko bliskie mi osoby, wiedzą, że coś mi dolega, choć nawet wtedy nie wierzą, że to coś poważniejszego.

Kilka lat temu przechodziłam poważną depresję, nieleczoną przez specjalistę. Prawdę mówiąc nigdy nie przechodziłam terapii. Dlatego właśnie postanowiłam się uśmiechać i udawać, że sobie radzę, bo nikt nie jest w stanie mi pomóc, a zmartwienia i konfrontacje pogłębiają moją bezsilność, która jest nie do zniesienia. Musiałam podjąć taką decyzję, gdyż myśli samobójcze stawały się zbyt niebezpieczne, a z każdym dniem coraz bardziej niszczyłam swoją rodzinę. Przez to wszystko, sama już nie wiem czy coś mi dolega, choć dowody wskazują na coś innego. Dowodem jest moje życie, a raczej jego brak. Moja nieumiejętność radzenia sobie ze stresem, coraz bardziej daje się we znaki. Unikam wszystkiego co związane ze stresem, bowiem wywołuje to bardzo nieprzyjemne objawy. Mam myśli samobójcze, i łatwo się załamuję. Przejmuję się wszystkim i dokładnie analizuję każde doświadczenie, każde zdanie wypowiedziane w moją stronę, dosłownie wszystko. Nie mam znajomych, boję się ponownie szukać pracy (ostatnie pół roku w pracy, był dla mnie koszmarem, w którym przeszłam przez 2 próby samobójcze. To było w tamtym roku, gdy pogłębiła się moja nerwica), jak i wrócić do szkoły. Aktualnie tracę kolejny rok, na unikaniu wszystkiego, bagatelizowaniu problemu i nienawidzeniu siebie.

 

Nie przyjmuję leków, nie dbam o swoje zdrowie, mało się odżywiam. Choć mam stwierdzoną niedoczynność tarczycy, jestem chuda, czasami nawet mając niedowagę. Nie przyjmuję leków, boję się nawet iść do lekarza, wznowić leczenie lub chociaż pójść po zwykłą receptę. Stres towarzyszy mi nieustannie.

 

Nie wiem czy chcę zmiany. Dobrze znam siebie, jak i ludzi których kocham. Moim planem jest zniknięcie z tego świata i jak najmniejszą ilość zranień, jakie zadam innym. Zrobię wszystko aby nie być problemem, nawet za cenę swojego szczęścia. Nie wierzę w swoje pełne wyleczenie, nawet nie mam odwagi stawić temu czoła.

Ostatnio czuję się samotna, dlatego właśnie witam się z Wami :) pozwólcie, że trochę tutaj pobędę, czytając forum i być może, znajdując nowe siły, aby pójść do psychiatry po leki i aby brać te leki regularnie.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi kiedyś lekarz powiedział: takie schorzenia leczy "wino, kobiety i śpiew". ludzie po prostu uznają, że jedyną metodą wyjścia ze stanu, w którym się znajdują jest "psychiatria". i może mają rację. dlatego jak już w ogóle się leczyć, to właśnie u takich specjalistów jak wspomniany lekarz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Mavis,

 

Jesteś bardzo młoda (w wieku mojej córki)..Nie wiem jakie miałaś życie, ale skoro wspominasz, że jesteś DDA oraz przeżyłaś tragiczną śmierć brata (współczuję, przykro mi! :( ), no to już masz dwa poważne powody, by mieć, czuć określone objawy nerwicowe, depresyjne, które są prawdopodobnie nieświadomymi skutkami twoich problemów i będziesz je musiała po prostu leczyć jak powiedzmy ból zęba, choć to najlepsze porównanie nie jest, bo DDA, fobia społeczna to znacznie poważniejsze rzeczy, lecz podatne na leczenie

 

Ja akurat jestem DDD (Dorosły Dziecko z rodziny Dysfunkcyjnej), leczę się z fobii społecznej + agorafobii, które wynikają u mnie z zaburzenia osobowości "typu unikającego", jestem pod opieką psychiatry (co 2 mies), biorę określone leki, ale przede wszystkim regularnie, od kilku lat uczestniczę w psychoterapii indywidualnej (1 x 1 h w tyg) u psychologa klinicznego, przeszedłem też 1 roczną terapię grupową dla ludzi z syndromem DDA (1 x 2 h w tyg)..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy wyborze specjalisty warto się kierować pewnymi kryteriami, polecam Ci poniższe artykuły ! :smile: Leczyłem się u różnych specjalistów, zarówno psychologów, jak i psychiatrów i spotykałem się z różnymi stopniami fachowości, warto się też leczyć i u psychologa i psychiatry, taka połączona terapia daje najlepsze efekty

 

 

Psycholog, psychoterapeuta, psychiatra – brzmi podobnie. Jakie są różnice?

 

 

Jak wybrać dobrego psychoterapeutę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was wszystkich, bardzo dziękuję za odpowiedzi :)

 

Przemek_44 dziękuję za artykuły, poczytam o nich :)

Mogłabym się o coś spytać? Co sprawiło, że przestałeś tego unikać i zapisałeś się na leczenie?

 

Jak udaje się Wam zdobyć tą odwagę? Ja potrafię pójść pod wpływem impulsu, ale nie umiem i nie wiem jak dalej trzymać się obranego celu :(

 

 

W tamtym roku, zarejestrowałam się do psychologa, na terapię ogólną, oraz na terapię dla dda. Byłam na dwóch wizytach kwalifikujących na terapie, poszłam również do psychiatry. Przypisano mi antydepresanty, ale przerwałam branie leków, choć dobrze zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam tego robić, jednak lęk był dla mnie za silny.

 

Tak naprawdę nie czuję i czuję się dzieckiem. W dzieciństwie musiałam być wsparciem dla innych, a w 16 roku życia, nagle uznano mnie za w pełni dorosłą. W chwilach kryzysowych jestem całkiem innym człowiekiem, który potrafi przejąć inicjatywę i zająć miejsce głowy rodziny. Gdy kryzys mija, płacę za to staranie wysoką cenę. Jednakże nadal czuję się jak nieporadne dziecko. Nie mogę rozmawiać o tym z moją mamą, bardziej to ja jestem dla niej wsparciem i słucham jej problemów. Ojciec alkoholik, w tym roku umarł. Nie mam nikogo bliskiego, kto mógłby pomóc mi się usamodzielnić lub chociaż mnie wysłuchać, nie mam nikogo, dla kogo mogłabym się starać bardziej, niż dotychczas.

 

Nie potrafię starać się dla siebie, ponieważ siebie najbardziej nienawidzę.

 

To nie tak, że nie chcę pomocy, ja po prostu aktualnie nie mam odwagi i motywacji po nią sięgnąć. Gdy zbliżał się pierwszy dzień terapii, czy termin zadzwonienia po receptę na antydepresanty.. nie byłam w stanie tego zrobić. Z osłabienia nie mogłam wstać z łóżka, ani swobodnie się poruszać. Mdłości, biegunka, uderzenia gorąca, problemy z żołądkiem, bóle i zawroty głowy, ogromny strach i silna senność, a przed snem – paraliże senne i silne napięcie mięśni. Wszystko przemijało, gdy przyczyna nie była już istotna. Często też miewam jakby bóle serca, promieniujące nawet do palców u rąk. Ten ból pojawia się, gdy myślę o czymś sprawiającym mi ból emocjonalny, akurat to lubię w sobie i czasami nawet specjalnie wywołuję ten ból, by choć trochę coś poczuć.

Był nawet taki okres czasu, że przez ponad rok codziennie miałam mdłości i zawroty głowy (co wspominam jako jedno z najgorszych objawów). Ekg w porządku, rtg głowy tak samo, ogólnie nie stwierdzono żadnych chorób oprócz subklinicznej niedoczynności tarczycy.

 

Wiem, że to nerwica, ale nie jestem w stanie sama sobie z nią poradzić :(. Nie zadzwoniłam ani nie poszłam po następną receptę, to samo tyczy się terapii. Wiedziałam, że jeśli przełamię lęk i tam pójdę, to będę miała atak paniki, ośmieszę się, zemdleję lub zwymiotuję, a panicznie boję się wymiotowania i za wszelką cenę unikam zwracania na siebie uwagi. Wiem to, bo już tak miałam. Teraz zwykłe załatwienie formalności w urzędzie wywołuje takie objawy. Nie mam odwagi zarejestrować się nawet po zwykłe leki.

Tamten rok był dla mnie koszmarem, z powodu tych objawów, które z każdym dniem w pracy czy utrzymywania własnego mieszkania, tylko się nasilały. A że zazwyczaj nic po mnie nie widać, wszyscy uznawali, że przesadzam i marudzę.

 

Czuję, że tłumię w sobie wszystko tak mocno, że często sama nie jestem świadoma swoich odczuć. Z drugiej strony nie jestem w stanie otworzyć tego, co zamknęłam, bo jest to zbyt ogromne i przytłaczające, zwłaszcza mój gniew.

 

Nie chcę zmiany swojego aktualnego charakteru, a boję się, że naprawiając siebie, mój charakter również ulegnie zmianie.

Z drugiej strony, tak naprawdę bardzo chcę iść do psychiatry, najpierw po leki, aby móc bez tak silnych objawów pójść do pracy, zapisać się na terapię, spłacić długi, pomóc finansowo mamie i wrócić do szkoły. To absolutne minimum, jakie muszę zrobić już teraz, na część z tych rzeczy skończył mi się czas. Po prostu wiem, że to niemożliwe do zrobienia, nie z aktualną siłą, motywacją i doświadczeniem. Właśnie to powoduje u mnie aktualną bezsilność :(

W skrócie, chcę ruszyć do przodu, bez zmiany swojego planu, chcę po prostu funkcjonować, nie muszę być szczęśliwa i nie musze wyzdrowieć.

Na ten czas mam wrażenie, tylko na tyle mnie stać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hello Vermilion as a fellow weeaboo..dobra dank memy kiedy indziej.

Nie zrobisz wszystkiego naraz,nie od razu,więc może lepiej zacząć od jednej? - przede wszystkim leki,jak się na to "zdobyć" to indywidualna kwestia dla każdego,domyślam się że od spontanu,poprzez desperacje na cholera wie czym kończąc,w moim przypadku było na tyle kijowo że po prostu któregoś dnia stwierdziłem że trzeba magic pillsów no i się potoczylo jak ścięty łeb.

Jednakowoż co człowiek to inna historia,również może to nie być łatwe. Jeśli po 2 próbach samobójczych twoje otoczenie nie zauważyło że trzeba ci jakoś pomóc...cóż - kolejna osoba otoczna bandą c^&*głowów,mniejsza z tym.

Motywacja i konsekwencja do leczenia się,choć minimalna musi być u ciebie,przede wszystkim to musi iść z wnętrza,nie od innych.

Pierw leki które pozwolą funkcjonować choć pi razy drzwi,potem powinno być łatwiej.

Nie chcę zmiany swojego aktualnego charakteru, a boję się, że naprawiając siebie, mój charakter również ulegnie zmianie.

No worries,zwykle naprawiając się zmiany wychodzą tylko na +,na dodatek przeszłość i zryty łeb zawsze będą miały wpływ na przyszłość i teraźniejszość,nie da się od tego uciec,czy wyplenić/zapomnieć.

No i witamy na foro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podpisuję się pod wszystkim co Arhol napisał, nie od razu Kraków zbudowano, i lepiej zająć się jedną rzeczą, niż łapać wiele srok za ogon, bo w końcu żadnej nie złapiesz!

 

Przemek_44aby móc bez tak silnych objawów pójść do pracy, zapisać się na terapię, spłacić długi, pomóc finansowo mamie i wrócić do szkoły. To absolutne minimum,

 

Minimum (?!) Dziewczyno, masz dopiero 21 lat, powinnaś się uczyć, leczyć, inwestować w siebie, a twoi rodzice powinni być dla Ciebie wsparciem zarówno duchowym, jak i materialnym..powinni..no ale choroby chodzą po ludziach, także te psychologiczne, depresje, nerwice, alkoholizm (to też przecież choroba)..

Moim zdaniem bierzesz bardzo dużo na siebie, jak typowy DDA..To mama Tobą powinna się zająć, a nie Ty nią..w dodatku śmierć taty, wcześniej wspominałaś coś o tragicznej śmierci brata, bardzo dużo tych nieszczęść jak na jedną osobą, nie dziwię się że masz objawy depresyjne, fobię, w dzieciństwie też pewnie nie było różowo, co (?)..

Koniecznie moim zdaniem powinnaś pójść do psychiatry, oraz do psychologa! Lekarz dobierze leki, które będą pewnym wsparciem, no i psychoterapia, ale nie tylko..psycholog może także doradzić Ci jakieś rozwiązania, na tu i na teraz, które się stosuje w sytuacjach kryzysowych, może jakaś pomoc socjalna, finansowa, z opieki społecznej, o której nie wiesz (?) może jakaś pomoc bezpośrednia dla twojej mamy, która przecież też ma określone problemy, tak, żeby Ciebie odciążyć..

 

Przemek_44 Mogłabym się o coś spytać? Co sprawiło, że przestałeś tego unikać i zapisałeś się na leczenie?

 

U mnie to różne rzeczy, można by rzec, że też zakręciłem się życiowo, nie leczona fobia społeczna, różne dysfunkcje wyniesione z mojej rodziny pochodzenia, później popadłem w lekomanię, czyli 14 lat uzależnienia od leków uspokajających z grupy benzodiazepin (Clonazepam, Xanax, Relanium i inne), które wiele lat temu przepisał mi psychiatra (nie uprzedził, że brane regularnie powyżej 2 tyg silnie uzależńiają), 2 próby samobójcze, późńiej odstawienie leków, walka z objawami abstynencyjnymi, uzależnienie, nawrotem nerwicy, teraz 8 lat już nie biorę, ale muszę się dalej leczyć nerwicę, ale powoli idzie do przodu,

 

Przemek_44 Nie chcę zmiany swojego aktualnego charakteru, a boję się, że naprawiając siebie, mój charakter również ulegnie zmianie.

Ee, bez obawy, psychoterapia to nie są żadne czary, albo jakaś indoktrynacja charakteru ;) zresztą terapeuci leczą zwykle tą „chorą” część osobowości, zaburzoną i jest to działanie na zasadzie współpracy, jeśli Ty czegoś nie będziesz chciała, to siłą Ci tego nie wmuszą:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×