Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zamknięte koło (apetyt rośnie w miarę jedzenia?)


cheiloskopia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam ponownie :)

 

Na chwilę obecną jestem niekoniecznie zadowolona ze swojego życia i nic mnie tak nie irytuje, jak moje własne nastawienie do niego; wszystko ciągle rozbija się o nieuczesaną myśl czającą się gdzieś pod rudą kopułą: Już dawno mogłam nie żyć i miałabym święty spokój.

 

Czuję się niepotrzebna, niewiele warta, wręcz głupia i nieudana - mam 26 lat i nic sobą nie reprezentuję, mieszkam w wynajętym pokoju (w mieszkaniu z czwórką ukraińskich emigrantów, którzy są bardzo sympatyczni, ale ni cholery nie potrafię się z nimi dogadać, bo ich zwyczajnie nie rozumiem), a myśl o wzięciu kredytu na zakup własnego kąta napawa mnie przerażeniem (bo co ja zrobię, jak mi nie przedłużą umowy, bo co jeśli się rozchoruję i nie będę mogła go spłacać, jak będę funkcjonować mając w perspektywie 20 najbliższych lat życia w zadłużeniu...?), mam pracę, której nie lubię (zresztą momentami jej wprost nienawidzę, a chwilę później uświadamiam sobie, że nie jest najgorsza i powinnam się cieszyć, że jest w ogóle), nie skończyłam studiów (bo ja mnóstwo rzeczy w życiu zaczęłam i nie skończyłam)...

 

Mam faceta (a jakże) i zdaję sobie sprawę, że jest dla mnie naprawdę dobry i wyrozumiały, ale życie we dwoje napawa mnie lękiem. Panicznie boję się braku akceptacji ze strony jego rodziny - czy bezpodstawnie? Nie mnie oceniać.

Łapię się na tym, że na siłę doszukuję się w nim różnego rodzaju wad - tak jakbym chciała odejść, zanim on odejdzie ode mnie.

 

Totalna anarchia żywieniowa znowu mną zawładnęła - na zmianę głodzę się i obżeram.

 

Smutki puszczam z dymem. I właściwie tylko jak jestem ujarana potrafię dostrzec, ile mam szczęścia w życiu mimo wszystko.

 

Tak tylko chciałam się nad sobą poużalać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. A dlaczego boisz się braku akceptacji jego rodziny? Masz jakieś podstawy do takich obaw, coś w ich zachowaniu wobec Ciebie?

Nie masz możliwości wynajęcia kawalerki tylko dla siebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. A dlaczego boisz się braku akceptacji jego rodziny? Masz jakieś podstawy do takich obaw, coś w ich zachowaniu wobec Ciebie?

Cóż... Rodzina, która omal nie stała się moją własną nie akceptowała mnie i niektórzy tego jakoś nie kryli za bardzo (niedoszły teść powiedział mi prosto w oczy, że wyboru syna odnośnie przyszłej żony nie pochwala - dodał potem, że tez "nie neguje", ale nie ważne; w każdym razie między innym pod wpływem presji ze strony bliskich kochający narzeczony rozmyślił się cztery dni przed ślubem).

 

Mój obecny facet mieszka z babcią - ona na dole, on do góry.

Widziała mnie raz i zamieniła ze mną zdawkowe "dzień dobry", po czym zrobiła awanturę wnuczkowi, że robi jej z domu burdel, że ma mnie nie przyprowadzać etc., etc. ... Babcia-tradycjonalistka, a ja poczułam się jak przedtem... Wszędzie jestem niemile widziana.

 

Jego matka przyjęła mnie raczej ciepło, ale przez cały - cokolwiek naprawdę miły - wieczór prawie się nie odzywałam (bo wydaje mi się, że cały mój urok pryska, gdy tylko otworzę usta).

 

Poza tym oni wszyscy są rodzinni - niedzielne śniadania razem, jakieś tam doroczne zloty rodzinne etc., a ja nie cierpię takich posiedzeń.

Chyba po prostu tam nie pasuję.

 

 

 

Nie masz możliwości wynajęcia kawalerki tylko dla siebie?

Tak, mogę, a nawet powinnam.

Do tej pory blokował mnie fakt, że zarabiając najniższą krajową mam średnie pole do popisu, bo opłaty 'pożrą' 2/3 mojego miesięcznego dochodu.

Ale co tam, i tak nigdy niczego się raczej nie dorobię, więc co mi zależy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż... Rodzina, która omal nie stała się moją własną nie akceptowała mnie i niektórzy tego jakoś nie kryli za bardzo (niedoszły teść powiedział mi prosto w oczy, że wyboru syna odnośnie przyszłej żony nie pochwala - dodał potem, że tez "nie neguje", ale nie ważne; w każdym razie między innym pod wpływem presji ze strony bliskich kochający narzeczony rozmyślił się cztery dni przed ślubem).

To rzeczywiście bardzo niefajnie, łagodnie mówiąc. Współczuję.

 

Mój obecny facet mieszka z babcią - ona na dole, on do góry.

Widziała mnie raz i zamieniła ze mną zdawkowe "dzień dobry", po czym zrobiła awanturę wnuczkowi, że robi jej z domu burdel, że ma mnie nie przyprowadzać etc., etc. ... Babcia-tradycjonalistka, a ja poczułam się jak przedtem... Wszędzie jestem niemile widziana.

To przecież nie Twoja wina, niestety, ale niektóre babcie tak mają, że lubią ustawiać rodzinę wg własnego widzimisię (sama coś o tym wiem, ale nie chcę się tu o tym rozpisywać). Może to kwestia dawnego modelu wychowania, nie wiem.

 

Jego matka przyjęła mnie raczej ciepło, ale przez cały - cokolwiek naprawdę miły - wieczór prawie się nie odzywałam (bo wydaje mi się, że cały mój urok pryska, gdy tylko otworzę usta).

 

Poza tym oni wszyscy są rodzinni - niedzielne śniadania razem, jakieś tam doroczne zloty rodzinne etc., a ja nie cierpię takich posiedzeń.

Chyba po prostu tam nie pasuję.

Nie zniechęcaj się. Może akurat ta rodzina jest fajna i Cię polubi. Z tymi rodzinnymi posiedzeniami - sama nie jestem ich amatorką, może nie tyle ich nie cierpię, ale w pewnym momencie mnie nudzą i wyładowują mi się wewnętrzne baterie. Nie wiem jak to w tej konkretnej rodzinie wygląda, ale czasem można pokombinować i się wywinąć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Mam faceta (a jakże) i zdaję sobie sprawę, że jest dla mnie naprawdę dobry i wyrozumiały, ale życie we dwoje napawa mnie lękiem. Panicznie boję się braku akceptacji ze strony jego rodziny - czy bezpodstawnie? Nie mnie oceniać.

Łapię się na tym, że na siłę doszukuję się w nim różnego rodzaju wad - tak jakbym chciała odejść, zanim on odejdzie ode mnie.

 

T

bedziecie zyc ze soba a nie z jego rodzina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie obawiam się, że biorę sobie faceta w pakiecie z jego babką, matką i ciul wie, kim jeszcze.

Nawet w każdą sobotę trzeba iść spać o przyzwoitej porze, bo babcia wymaga obowiązkowej obecności na śniadaniu w niedzielny poranek, więc o 7 trzeba wstać i pędzić do domu, do kościoła...

 

NN4V - teraz pracuję po 12 h, a weekendy przesypiam, więc nici ze zwiedzania czegokolwiek :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×