Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rozpad związku przez pornografię.


Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

 

Jestem tu nowy. Szukam odpowiedzi na swój problem, ale nie mogę jej znaleźć. Dlatego trafiłem tutaj, być może ktoś mi doradzi co robić. Do rzeczy.

 

Byłem w związku z dziewczyną prawie 4 i pół roku. 3 miesiące temu się rozpadł. Ja 30, ona 24. To był bardzo owocny związek dwojga twórczych i samodzielnych ludzi. Rozstaliśmy się, ale przyczyna jest taka prosta i oczywista.

 

Od dzieciaka miałem problem z pornografią i masturbacją. Pierwszy raz styczność z golizną miałem w wieku może 7 lat. Przez cały ten okres nasilały mi się myśli depresyjne i samobójcze. Nie wiedziałem od czego to jest. Nikt mnie nie edukował seksualnie. Rodzice nawet nie powiedzieli mi co to jest prezerwatywa. Kompletnie olali temat wprowadzenia mnie w życie seksualne. Wszystko odkrywałem sam. W moim niskim samopoczuciu też mnie nikt nie wspierał. W domu dysfunkcja - bicie, terror psychiczny, tyrania, etc. Ale nie o tym teraz. Przez cały związek z moją byłą miałem wielką huśtawkę nastrojową. Nie wiedziałem skąd mi się to bierze, chociaż po latach szukania odpowiedzi rozjaśniało mi się w głowie, że tu chodzi o porno. Gdy tego nie używałem, nastrój stawał się stabilny. Ale upadałem i tak. Moja partnerka zawsze to odczuwała. Tym bardziej, że była wykorzystana seksualnie w dzieciństwie i bardziej ją dotykały moje stany. Gdy w końcu dorwałem książkę o nałogu porno i masturbacji i doszło do mnie, że to wszystko przez to się dzieje związek był na zakręcie. Mimo odstawiania porno i tak się masturbowałem. Byłem wrakiem energetycznym człowieka. Zniknęła ze mnie charyzma, męskość. Ciągle podkopywałem fundamenty naszego związku, by się rozstać. Ona mnie kochała, ale ja nie kontrolowałem swoich emocji i kilka razy sugerowałem, że nie chcę tego związku mimo tego, że wewnętrznie ją kochałem i nie chciałem odejść. Ona wiedziała o moim problemie, chciała pomóc, ale zaczęły nasilać się jej głosy w głowie (od dzieciaka ma z tym problem). No i pewnego dnia przesadziłem i stłukłem szklankę w złości. To było epicentrum mojej bezradności. Dodatkowo nie mogłem znaleźć stałej pracy, co mnie kompletnie dołowało. Pieniądze wysyłali mi rodzice, czego nie chciałem, ale oni i tak robili swoje. Wtedy wiedziałem, że coś w niej pękło. Mieszkaliśmy kilka lat razem. Zaczęło się między nami ochładzać i tak wszystko upadło. Musiałem się wyprowadzić. Rozstanie z jej inicjatywy i argumentem ostatecznym było to, że nie mam pracy a ona nie jest terapeutką. Nie biegałem za nią, nie prosiłem o szansę. Nie robiłem żadnych dymów. Popakowałem się i wyniosłem. Wszystko przebiegło pokojowo. Chciałem, by chociaż to z klasą wyszło. Wyprowadziłem się kilkadziesiąt kilometrów dalej do rodziców. Po miesiącu wróciłem, bo znalazłem pracę.

 

Nie wiem. Od tamtej pory praktycznie wychodzę na prostą. Mam w końcu dobrze płatną i stabilną pracę, mieszkanie znalazłem. Ale gdy zobaczyłem jej ostatnie zdjęcie, które wrzuciła do netu, to wygląda na średnio szczęśliwą. Wiem też, że znalazła sobie kogoś. Pewnie na jakieś pocieszenie, bo to się stało kilka dni po naszym rozpadzie. Gdy się o tym dowiedziałem, to postanowiłem, że się nie odezwę. Może z nim będzie szczęśliwsza. Ale kurde mam bałagan w głowie, że nie poradziłem sobie ze sobą i to rozpadło się przez moje porno i onanizm. Nie ma między nami nic kontaktu. Dostałem tylko sms na urodziny. Na FB nie usunęła naszych zdjęć, a minęły już ponad 3 miesiące od rozpadu. .Od tych kilku miesięcy praktycznie nie ma porno i masturbacji w moim życiu. Potknąłem się może z 5 razy. Bardzo poprawił mi się nastrój. Mam dużo siły. Mózg mi się z dnia na dzień coraz bardziej oczyszcza. Czuję, że przeżywam swoją drugą młodość. Ale mam wrażenie, że ponoszę odpowiedzialność za rozpad tego związku i to mnie męczy. Chcę to naprawić. Bo żeby to było rozstanie z wypalenia uczuciowego. A tutaj chodziło o co innego. Przez to, że nadużywałem porno i projektowałem zachowania z filmów na sobie, rosło we mnie ogromne poczucie wstydu. Zamykałem się na świat, na ludzi. Bałem się pracy. Kompletna izolacja. Depresja totalna. Nie wiedziałem co zrobić. Brak kasy. Krzywa sytuacja w domu. To rozstanie mnie obudziło, nawet dziewczyna na odchodne powiedziała, że robi to po to, bym się obudził.

 

Co myślicie o tym?

 

Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chce nic sugerować, ale wizyta u specjalisty nie zaszkodzi. Dobrze, że sobie radzisz. Dziewczyne bym zostwiła w spokoju, ew. napisałabym list w którym byś ją przeprosił i opisał to tak jak napisałeś to tutaj. Ona może przypisywać sobie winę za rozpad związku i z tego powodu się dręczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chce nic sugerować, ale wizyta u specjalisty nie zaszkodzi. Dobrze, że sobie radzisz. Dziewczyne bym zostwiła w spokoju, ew. napisałabym list w którym byś ją przeprosił i opisał to tak jak napisałeś to tutaj. Ona może przypisywać sobie winę za rozpad związku i z tego powodu się dręczyć.

 

Dziewczynę zostawiam w spokoju. Wiem, że to dla niej najlepsze, co może być w tej chwili. Zawsze może sama się do mnie odezwać.

 

W ostatniej rozmowie z nią powiedziałem jej, że nie mam do niej żadnego żalu ani nic z tych rzeczy. Zrobiło się jej lżej. Zostawiłem też najpotrzebniejsze rzeczy, nie dzieliłem jakoś majątku. Zabrałem co moje i tyle. Stworzyłem jej małą pracownię artystyczną w domu (projektuje różne rysunki i wzory) i to także pozostawiłem nienaruszone. Lekko mnie tylko wyprowadziło z równowagi, jak się dowiedziałem, że już tak szybko randkowała z innym. Ale i tak zasugerowałem potem, by nie czuła się odpowiedzialna za to wszystko.

 

Dobrze, że znalazła sobie wsparcie, bo wtedy dopiero by się zadręczała. Gdybym błagał, ubliżał, wyznawał jakieś żale albo chciał zepsuć jej relację z tym nowym, to bym ją zabił emocjonalnie. Całe szczęście powstrzymywałem skutecznie swoje emocje.

 

Cały czas szukam specjalistycznej porady. Gdy tylko uzbieram pieniądze na wizytę, to pójdę, gdzie trzeba. Niestety z NFZ są bardzo długie kolejki. No chyba, że ktoś z forum jest w stanie mi doradzić dobra i w miarę szybką opcję dostania się do takiego, to będę wdzięczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

idź do lekarza ogólnego, może da Ci skierowanie, albo do jakiejś poradni, gdzie przyjmują i na NFZ i prywatnie, opowiedz o problemie. Z listem do dziewczyny nie mialam na myśli wylewania emocji czy czegokolwiek tylko omówieniu swojego problemu, dziewczyne mogło zaboleć, że np. Ci nie wystarczała. Ale ty wiesz najlepiej.

powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem. Mam już skierowanie od jakiegoś czasu. Ale w pewnej poradni dopiero po kilku miesiącach miał bym wizytę, a prywatnie 130 zł za spotkanie. Dlatego wciąż szukam. Nie wiem... Wiem tylko tyle, że wpadła w towarzystwo kogoś, kto bardzo lubi amfetaminę i ona też się w to wciągnęła. Ja nigdy tego nie brałem. Jestem przeciwnikiem. Widziałem ich wspólną fotkę nawet, jak stoją objęci. Walczyłem o nas cały związek, ostatecznie poległem przez swoje problemy. Teraz jestem silniejszy, bo swoje demony trzymam krótko, ale ona jest już gdzieś tam... u boku innego. Którego już zakręciła sobie kilka dni przed naszym rozstaniem.

Powoli zaczyna dopadać mnie brak sił z powodu myślenia o tym. Ona chyba sama tego chciała. Ja w trakcie związku ciągle się kształciłem z zakresu psychologii, by sobie pomóc, a ona nic. Wolała seriale i imprezy. A jak jej podrzuciłem książkę o toksycznych uzależnieniach, to przeobraziło się to przeciwko mnie, bo ona sama nie wiedziała, czy między nami to miłość, czy uzależnienie. To już trwa od lutego. Jestem zmęczony i czuję, że coraz bardziej się oddalam od tej kobiety. I nie płaczę z tego powodu. Dochodzi jeszcze brak kontaktu z jej strony.

Cóż.

 

Pozdrawiam i dziękuję za dotychczasowe odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja (dzisiejsza) postawa jest imponująca - trochę szkoda, że w kontekście tamtego związku nieco spóźniona, a tak widocznie usiało być. Podobno "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" więc nie trać nadziei. Nie nalegaj, nie proś, bo to daje odwrotne efekty. Jeśli będzie chciała wrócić, zrobi to sama - a jeśli nie, nie ma sensu walczyć. Ty teraz jesteś silniejszy i na pewno dasz radę bez niej ułożyć sobie życie, bądź cierpliwy i wytrwały, skup się na układaniu swojego nowego (lepszego) świata od nowa. Moim zdaniem masz bardzo duży potencjał :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja (dzisiejsza) postawa jest imponująca - trochę szkoda, że w kontekście tamtego związku nieco spóźniona, a tak widocznie usiało być. Podobno "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" więc nie trać nadziei. Nie nalegaj, nie proś, bo to daje odwrotne efekty. Jeśli będzie chciała wrócić, zrobi to sama - a jeśli nie, nie ma sensu walczyć. Ty teraz jesteś silniejszy i na pewno dasz radę bez niej ułożyć sobie życie, bądź cierpliwy i wytrwały, skup się na układaniu swojego nowego (lepszego) świata od nowa. Moim zdaniem masz bardzo duży potencjał :great:

 

Dziękuję za dobre słowo.

 

Moja postaw jest teraz jaka jest, ponieważ odkryłem to, co niszczyło ten związek i mnie jakoś w ostatnim jego roku (związek trwał 4 i pól roku prawie). I sytuacja zaczęła się klarować, ale panna była już mną zmęczona. Za dużo negatywnych emocji wniosłem. Ona zaczęła mi te emocje oddawać i ja to wyczuwałem. Gdy powiedziała, że to koniec dodała jeszcze, że robi to po to, bym się obudził. No i rzeczywiście tak to zadziałało. Wyprowadziłem się z naszego wspólnego mieszkania, pojechałem do domu rodzinnego. Tam wyrzuciłem rodzicom w twarz, co mnie bolało przez prawie 30 lat mojego życia (prawie do 19 roku życia była stosowana wobec mnie przemoc fizyczna, a psychiczna dużo dłużej). Zrobiłem to, bo wiedziałem, że stąd się brał mój skąpy nastrój. Zrobiło mi się mega lżej. Przez ten zrzucony balast emocjonalny udało mi się znaleźć dobrze płatną pracę. Miałem wcześniej mega depresję przez to całe rozmyślanie o wszystkim. Brak stałej pracy od 4 lat (same jakieś śmieciówki krótko terminowe), brak pieniędzy, dom i jeszcze kobieta, która przeze mnie cierpiała - a to ostatnie przyprawiało mnie o mega wyrzuty sumienia. Stąd czułem, ze jestem w ślepym zaułku. No i uciekałem sobie w porno, co zabierało mi całą energię. No i tak w miesiąc po rozstaniu wyprowadziłem się od rodziców, wróciłem do miasta już mając pracę, wynajętą nową kawalerkę, bojowy nastrój... To wszystko, do czego doszedłem teraz już dawno wiedziałem, że mam. Ale mój słaby nastrój nie pozwalał mi tego osiągnąć. Dopiero to rozstanie dało mi taką energię, że rozwaliłem wszystkie mury, które odgradzały mi drogę do rozwoju. Bez wątpienia ex mnie wspierała i wszystko o mnie wiedziała, ale dla niej był to ciężar z czasem. W dzieciństwie została wykorzystana seksualnie i sama nie była z tego wyleczona do końca (choć terapię ma za sobą). Automatycznie porno i wszelkie warianty autoerotyzmu odeszły w odstawkę. Teraz czuję, że jestem mężczyzną, nie skrępowanym dzieckiem. Odzyskałem swoją witalność. No i jakby to było właśnie za czasów, gdy byliśmy razem... Ale własnie też czuję, że tak musiało się stać. Że było to niezbędne.

 

Zresztą, byłem takim emocjonalnym karłem, że pod koniec związku, gdy ex opowiadała o swojej koleżance, która nigdy nie uprawiała seksu z kimś innym, oprócz swojego obecnego faceta, powiedziałem mniej więcej coś takiego: "Lepiej spróbować z innym niż później tego żałować. " I to był mega błąd. Bo ja jej też byłem tym pierwszym. Teraz ma typa z kasą, z samochodem i w ogóle to, czego jej we mnie brakowało.

 

Dlatego sądząc po całokształcie sprawy, temat raczej mogę uznać za zamknięty.

 

Dziękuję za uwagę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Detektyw mi chodziło o to ,że nie podniecają mnie czarne kobiety . Są dla mnie brzydkie jak szympanse , i mój waleczny w ogóle by nie podjąłby się współpracy . Czaisz teraz . A Ciebie kręcą czarnuszki ?

 

Zależy,która.Ale wolę typ nordycki,lub białe rudowłose.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×