Skocz do zawartości
Nerwica.com

leki a funkcje seksualne - czy to takie wazne?


marti27

Rekomendowane odpowiedzi

Coraz częściej czytam o tym, że ktoś pisze iż bierze jakieś leki, generalnie pomagaja, ale zaburzają funkcje seksualne i nie chce ich brac. I tak sie zastanawiam... czy serio ktos taki ma depresje, jest chory? Jak jestem w depresji to ostatnia rzecza o ktorej mysle, jest seks. I wtedy chce poczuc sie lepiej, niewazne jakim kosztem, a juz na pewno nie zalezy mi na sprawnosci seksualnej. Chce byc zdrowa, a jesli przez to nie bede mogla uprawiac seksu to trudno. Zdrowie jest wazniejsze, samopoczucie.

Serio jestescie chorzy?

Rozumiem, ze ten aspekt zycia jest bardzo wazny, ale pytanie co jest wazniejsze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi przychodza do glowy dwie koncepcje. Pierwsza to taka, ze leki faktycznie zaczely dzialac, osobie sie poprawia. Zaczynaja stabilizowac sie emocje, mniej jest okresow dołku, lęki sa mniejsze, a wtedy chce sie zyc i mysli sie o mniej waznych potrzebach, jak wlasnie seks, ale jak tu sie bawic, skoro sie nie chce/jest flak?

 

Druga opcja, to zapobieganie zamiast leczyc. Wiele lekow pogarsza te sprawy, niekiedy na dlugie lata (np. PSSD), stad logicznym rozwiazaniem jest dolozenie czegos, co poprawi te sfery. Po co sobie dodatkowo niszczyc zycie, skoro moze byc lepiej w tej kwestii? Dodatkwo u mezczyzn flak moze przyczyniac sie do depresji/lękow, nizszej pewnosci siebie, samooceny. Ja przykladowo nie czuje sie najlepiej z tym, ze w wieku 21 lat juz mi nie staje... Nie jest to dla mnie najwazniejsza kwestia, ale dlaczego mialbym nie ugotowac dwoch pieczeni na jednym ogniu (czytaj: poprawic jakosc zycia wzgledem depresji oraz pozbyc sie dysfunkcji seksualnych)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chce byc zdrowa, a jesli przez to nie bede mogla uprawiac seksu to trudno. Zdrowie jest wazniejsze, samopoczucie.

 

Sprawność seksualna to też zdrowie. Jak by Ci psychotrop zżerał nerkę, to też byś powiedziała, że zdrowie ważniejsze? Pewnie nie. Człowiek to całość.

 

Serio jestescie chorzy?

 

Niestety, po co inaczej byśmy brali te cholerne prochy, na których za dużo by umrzeć, za mało by żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy serio ktos taki ma depresje, jest chory? Jak jestem w depresji to ostatnia rzecza o ktorej mysle, jest seks. I

 

Jak się ma bordera to w depresji chcę się figlować, zwłaszcza jeśli miało się deficyt figlowania w okresie dojrzewania, chce się figlować i zapylać każdą, która tylko popadnie. A im jest gorzej, tym bardziej się chce, przynajmniej o ile nie bierze się leków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z INTELem w 100% - żyjąc w związku jest się odpowiedzialnym za jego dobrostan, do udanego związku potrzebny jest seks (przynajmniej jak partner/partnerka jest zdrowy i ma libido normalne a nie zryte przez SSRI). Po drugie, seks jest fizjologiczną potrzebą oraz razem z jedzeniem, piciem i utrzymywaniem ciepłoty ciała leży na samej podstawie piramidy potrzeb Maslowa. I jak już ma się taki dziwny dzień w depresji, że się chce, albo chce się dla partnera, albo chce się, bo leki trochę poprawiły samopoczucie i jest się znowu normalnym homo sapiens, to chciałoby się móc. A jak się nie może, to nie dość, że ma się wkurw (bo kiedyś działało, a teraz nie, jestem popsuty/a, niepełnowartościowy/a, etc.) to jeszcze partner/ka doszukuje się winy w sobie i tak to się cudownie nakręca i... powoduje depresję, zaniżoną samoocenę, przekonanie o winie, cała ta litania.

Wkurzający jest fakt, że lekarze mają pacjentów psychiatrycznych za zwierzęta, które można wykastrować, żeby się nie mnożyły niepotrzebnie. Jesteśmy ludźmi, mamy potrzebę seksu i prawo do seksu: obniżone libido i brak sprawności seksualnej to przecież objawy choroby. A nikt przed zapisaniem SSRI nie uprzedza, że może to mieć długotrwałe, nieodwracalne skutki (chylę kapelusza, jeśli komuś lekarz to powiedział).

Ja odstawiłam leki, bo i tak ch*** dawały (terapia mi dopiero pomaga tak naprawdę), a sprawiły, że nie potrafiłam mieć orgazmu. I nie żałuję. Jeśli będę kiedyś potrzebowała znowu wejść na antydepry to tylko na te oszczędzające sferę seksualną (moklo, miansa, mirta, trazodon).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyobraź sobie taki film

Jesteś facetem. Masz żonę.

Zdychasz na depresję. Stale. Od miesięcy, może nawet lat. Oboje jesteście w wieku sprzyjającym aktywności seksualnej

 

Intel, troszkę znam Twoją postać na tym portalu. Powiem tyle, komplementowanie jest często puste i robi się je tylko dla korzyści. Ja nie mam takich intencji i powiem szczerze - niszczysz system, że dajesz rady z tym być mężem i ojcem i w ogóle funkcjonować.

 

Z tym wszystko jest zaburzone, zachowania społeczne, spożywanie alkoholu, spożywanie posiłków, często szkodzi się samemu sobie, żeby to się wreszcie skończyło. Mam trochę zbliżoną biografię do Twojej tylko zapewne znacznie bardziej zrytą. Zapewne znasz poczucie własnej wartości, ale masz ode mnie ogromne wyrazy uznania, bo wiem co czujesz, jak jasna cholera. I w życiu bym nie osiągnął tego co Ty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś jest w związku i sfera seksualna jest dla niego ważna, to naturalne że chce by jego funkcje seksualne zostały zachowane. Problemy w łóżku jego samopoczucia nie poprawią, a tylko raczej dołożą zmartwień.

Jeśli ktoś jest samotny, to może nie być to dla niego tak istotne, ale to też sprawy indywidualne.

 

Chce byc zdrowa, a jesli przez to nie bede mogla uprawiac seksu to trudno. Zdrowie jest wazniejsze, samopoczucie.

Serio jestescie chorzy?

Dla Ciebie może być to "no to trudno", a dla innej osoby to może być spory problem. Zależy jak istotna dla danego człowieka jest ta sfera życia. Nie można tak generalizować na swoim przykładzie.

 

I tak, serio jesteśmy chorzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie o seks jest w dalszej konsekwencji pytaniem czy ktoś chce być w związku, bo rzadko który partner/partnerka zgodza się na relacje bez tej sfery. W dodatku bycie "impotentem" strasznie yebie samoocenę, wiec trudno bagatelizować problem.

 

To prawda.

 

Zawsze jeszcze można skupić się na sferze duchowej i uznać kobiety za doczesność, a kto by się przejmował doczesnością.

 

Zaznaczam, nie traktuję kobiet instrumentalnie, dla kobiety facet także może być doczesnością, którą nie warto się przejmować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×