Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pomoc koleżance na której bardzo mi zależy...


wielbiciel

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, postaram się jak najlepiej opisać sytuację w jakiej się znajduję.

 

Pół roku temu poznałem koleżankę w której się zakochałem. Jesteśmy jeszcze nastolatkami przed 20.

Gdy już udało mi się zbudować początkowe zaufanie zauważyłem właśnie te zmienne stany nastroju. Nagle pokazała mi nadgarstkek, tak nadgarstek był okaleczony. Pierwsza chwila wstrząśnienie, o co chodzi, gdy doszedłem do siebie zacząłem drążyć temat. Przyznała się, że zdarza jej się okaleczać. Twierdzi, że wiem o tym tylko ja i ona. Od tego momentu stwierdziła, że przede mną może zdjąć maskę, może przestać udawać kimś kim nie jest.

W ostatnim roku zanim się poznaliśmy straciła najlepszą przyjaciółkę. Zerwała z chłopakiem, który często ją ranił. Odwróciło się od niej wielu znajomych. Przejechała się na wielu ludziach, którym myślała, że mogła ufać. Nie dogaduje się z rodzicami i rodzeństwem, często się kłócą, "Pewnego dnia pójdę w cholerę i nikt mnie nie znajdzie". Dowiedziałem się o niej bardzo dużo. Między innymi, że nie zależy jej na życiu "Jednego debila mniej", "jestem nikim". Przyznała się, że miała myśli samobójcze, ale nie miała odwagi tego zrobić.

Udało mi się z nią porozmawiać o tym wszystkim osobiście, myślę, że to jej bardzo pomogło. Ale nie widzę, poprawy są dni kiedy jest dobrze, jest wesoła sama sporo zagaduje, rozmawia widać, że świetnie się czuje. Ale zdarzają się momenty kiedy dzień/dwa czasami nawet kilka widzę, że nie ma chęci na nic. Niby rozmawia, ale jest przytłoczona. Twierdzi, że sama nie wie czego chce, że przeszłość ją boli. Innym razem nazywa się "zimną suką bez uczuć", albo uważa, że nic jej nie obchodzi, że ma wszystko gdzieś. "Po co się zadajesz z takim dnem?" - wtedy w ogóle nie wiem co mam jej odpowiedzieć zwykle mówię, że po prostu mi na niej zależy. Parę razy udało mi się z nią porozmawiać tak naprawdę szczerze. Twierdzi, że widać iż jestem inny, że chcę pomóc, docenia to, nikt inny dla niej tyle nie zrobił, jak to jest możliwe, że mam do niej tyle cierpliwości, "Potrzebuję kogoś takiego". Ale zdarzyło się kilka razy, że nakrzyczała na mnie, że mam sobie iść, że nie jestem jej potrzebny, że ona sobie poradzi sama, że nic od nikogo nie chce.

Gdy się spotykamy chwytam ją za rączki w miejsca gdzie ma blizny, których się wstydzi, nie odpycha mnie, pozwala. Ale zauważyłem, że trzyma mnie na dystans "ten, świat wewnętrzny jest mój, już nikomu nie zaufam tak bardzo, jak na to pozwalałam kiedyś" ? Twierdzi, że jestem jej psychologiem, nie lubi rozmawiać o tym co ją dręczy "Wygląda to tak, jakbym użalała się nad sobą", ale ze mną na to pozwala i twierdzi, że "chyba mi to pomaga". Boli mnie to, że są dni w których jesteśmy naprawdę bliscy sobie, a któregoś dnia mam wrażenie, że ona nie chce mnie znać. Ona uważa, że nikomu na niej nie zależy, że to jak staram się teraz przeminie "kiedyś Ci minie, odwrócisz się jak każdy". Niedawno nazwała mnie swoim jedynym przyjacielem, i jedyną osobą, której może ufać, ale nagle to zniknęło, zrobiła się oziębła. Widzę, że w ostatnim czasie to wszystko się nasila, ponieważ wahania te powtarzają się coraz częściej. Coraz częściej mówi o sobie okropne rzeczy i każe dać sobie spokój z nią mówiąc, że marnuję swój czas i zasługuję na kogoś lepszego niż ona. Naprawdę nie wiem już czy mogę zrobić coś jeszcze prócz, wysłuchania, pokazywania tego, że mi zależy. Jest mi z tym naprawdę trudno, ale ona jest moją motywacją, chcę pokazać, że jestem dla niej. Sam fakt, że przede mną się otworzyła świadczy o tym, że ona mnie potrzebuje, choć nie mówi tego otwarcie. Wiem, że tutaj liczy się cierpliwość, nawet jestem świadomy, że pewnego dnia ona może się po prostu całkowicie ode mnie odciąć.

 

Ona gdy ma gorsze dni:

"zimna suka, bez uczuć"

"jestem zbędna"

"mam wyje***e na wszystko"

"nie chcę nic od nikogo, nie będę się prosić"

"sama nie wiem czego chcę"

"zostaw mnie idź w swoją stronę, obciążam Cię"

 

gdy ma lepsze dni:

"chyba potrzebuję rozmowy"

"chciałabym być normalna"

"szczęśliwe są tylko ulotne chwile"

 

 

Nie potrafię tego wyjaśnić inaczej, ta historia jest zbyt długa, ale czuję potrzebę przedyskutowania tego tematu. Jest tutaj sporo niedociągnięć, wszystko to jest chaotyczne. Jestem chętny do dyskusji na ten temat, ponieważ chcę sobie z tym poradzić, chcę wiedzieć czy to co robię jest właściwe czy powinienem działać inaczej. Zapraszam do rozmowy, ponieważ nie chcę sam się pogubić. Jestem skory składać dodatkowe wyjaśnienia, zależy mi i proszę o pomoc, nie potrafię porozmawiać o tej sytuacji z kimś bliskim lub udać się do specjalisty, który mi doradzi,a tym bardziej widzę, że ona też nie jest gotowa na specjalistów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co opisujesz Twoja koleżanka wykazuje objawy depresji i to ciężkiej. I ma dość duży wgląd w swój stan. Ale jeśli nie podejmie leczenia to obojętnie jak wielkim uczuciem jej nie obdarzysz - nie będziesz w stanie jej pomóc. Tak samo jak nie jesteś w stanie pomóc komuś z nadciśnieniem - możesz mu tylko powiedzieć, żeby poszedł do lekarza i stosował się do jego zaleceń. I być dla niej wtedy, kiedy będzie Cię potrzebować.

I pozbądź się już teraz, na początku złudzeń, że:

-posłucha Ciebie i pójdzie do lekarza,

-nawet jeśli pójdzie do lekarza to będzie się leczyć,

-jeśli będzie się leczyć to jej stan ulegnie poprawie,

-że będzie w stanie z Tobą lub kimkolwiek innym nawiązać zdrową relację,

-że od Twoich działań lub ich braku zależy jej dobry lub zły stan

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Albo dziełcha zacznie się leczyć albo hooj z kapustą i granatem z tego będzie,nima innej drogi,skrótu czy wyjścia,ale na siłę nikomu nie pomożesz,jeśli ona nie wykaże chęci leczenia się,to obaj się zajedziecie w toksyczno-masochistycznym uzależnieniu albo innym bullshicie.

Standardowe pieprzenie bądź przy niej itd znasz więc sobie daruje,jednak to co konieczne,to terapia albo leki/oba,bo bez tego goowno wielkie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem świeżo po szczerej rozmowie z nią. Powiedziała, że chce z tego wyjść, że stara się. Ale zawsze gdy ma "doła", stara się wyjść z niego sama. Ma problemy z robieniem czegoś, żeby nie myśleć o przeszłości. Delikatnie nasunąłem jej moje zdanie, że ona sama sobie nie poradzi, że powinna zacząć robić wszystko by nie myśleć. Ona ma chęć, ale gdy "dół" nawraca chęci znikają. "Pogodziłam się z tym, że nie będę nigdy szczęśliwa tak jakbym tego chciała. Motywacji nie potrzebuję, bo stwierdzam, że później się jakoś z tego podnoszę" wytłumaczyłem, że z takim podejściem to będzie nawracać. "Kiedyś się ułoży bo przecież wiecznie nie może być źle." Powiedziałem, że ma naprawdę przemyśleć sobie to co mówię, że czas się przełamać bo to źle się skończy. Tylko mi podziękowała i mocno uściskała.

 

Wiem, że terapia może być jej potrzebna, ale wydaje mi się, że chyba jeszcze za szybko żeby delikatniej ją na to naprowadzać. Staram się jak mogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem świeżo po szczerej rozmowie z nią. Powiedziała, że chce z tego wyjść, że stara się. Ale zawsze gdy ma "doła", stara się wyjść z niego sama. Ma problemy z robieniem czegoś, żeby nie myśleć o przeszłości. Delikatnie nasunąłem jej moje zdanie, że ona sama sobie nie poradzi, że powinna zacząć robić wszystko by nie myśleć. Ona ma chęć, ale gdy "dół" nawraca chęci znikają. "Pogodziłam się z tym, że nie będę nigdy szczęśliwa tak jakbym tego chciała. Motywacji nie potrzebuję, bo stwierdzam, że później się jakoś z tego podnoszę" wytłumaczyłem, że z takim podejściem to będzie nawracać. "Kiedyś się ułoży bo przecież wiecznie nie może być źle." Powiedziałem, że ma naprawdę przemyśleć sobie to co mówię, że czas się przełamać bo to źle się skończy. Tylko mi podziękowała i mocno uściskała.

 

To nie przejdzie samo i tu nie chodzi o jej chęci czy nie chęci albo "radzenie sobie". To jest stan do interwencji farmakologicznej i terapii, tak jak zapalenie płuc albo zakrzepica, albo jakakolwiek inna choroba. Nie widziałam jeszcze przypadku uzdrowienia zapalenia płuc chęciami i "robieniem czegoś żeby nie myśleć".

W depresji jest tak, że "przecież wiecznie nie może być źle" kończy się samobójstwem.

Albo zaprowadź ją do psychiatry albo się wymiksuj z tego uczucia, bo dostaniesz rykoszetem tak mocno, że sam zagościsz na forum jako pacjent.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy prowadząc ją na siłę do specjalisty nie nadszarpnę naszej więzi. Staram się jej wytłumaczć, że to choroba i widzę, że chyba powoli to do niej dociera. Przed chwilą dostałem wiadomość "Postanowiłam, jutro wyspowiadam się, że okaleczam swoje ciało. Mam nadzieję, że dzięki temu będę miała trochę wiecej siły na walkę, widzę że Ci na mnie zależy, nie chcę żebyś się na mnie zawiódł. Dziękuję, że jesteś." Trzymam kciuki jeśli to się jej uda to napewno będzie w stanie udać się w końcu tam gdzie należy. Jutro dam znać czy jej się udało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy prowadząc ją na siłę do specjalisty nie nadszarpnę naszej więzi. Staram się jej wytłumaczć, że to choroba i widzę, że chyba powoli to do niej dociera. Przed chwilą dostałem wiadomość "Postanowiłam, jutro wyspowiadam się, że okaleczam swoje ciało. Mam nadzieję, że dzięki temu będę miała trochę wiecej siły na walkę, widzę że Ci na mnie zależy, nie chcę żebyś się na mnie zawiódł. Dziękuję, że jesteś." Trzymam kciuki jeśli to się jej uda to napewno będzie w stanie udać się w końcu tam gdzie należy. Jutro dam znać czy jej się udało.

 

Looo nie dosc że Borderka to jeszcze katuliczka, spieprzaj chlopaku gdzie pieprz rosnie, albo nawet wanilia. A tłumaczac na ludzki język , ona ma BORDERLINE, to teraz po pierwsze wygoogluj co to oznacza a po drugie wykasuj jej numer.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy prowadząc ją na siłę do specjalisty nie nadszarpnę naszej więzi. Staram się jej wytłumaczć, że to choroba i widzę, że chyba powoli to do niej dociera. Przed chwilą dostałem wiadomość "Postanowiłam, jutro wyspowiadam się, że okaleczam swoje ciało. Mam nadzieję, że dzięki temu będę miała trochę wiecej siły na walkę, widzę że Ci na mnie zależy, nie chcę żebyś się na mnie zawiódł. Dziękuję, że jesteś." Trzymam kciuki jeśli to się jej uda to napewno będzie w stanie udać się w końcu tam gdzie należy. Jutro dam znać czy jej się udało.

 

To oznacza, że ma też urojenia winy/grzeszności. To może być już nie tylko objaw ciężkiej depresji ale i psychozy. I obawiam się, że ksiądz w konfesjonale zamiast wysłać ją do psychiatry jeszcze jej ten stan pogłębi...

Serio, albo ona pójdzie do lekarza, albo nie będziesz miał z kim budować więzi. Musisz jej powiedzieć wprost, że widzisz z jakimi problemami się zmaga, słuchasz tego co mówi i martwisz się, że choruje na depresję. I że Twoim zadaniem jako osoby, która się o nią troszczy jest na to zareagować i namówić ją na leczenie. Wiadomo, że za włosy jej do lekarza nie zaciągniesz, ale musisz użyć całego swojego arsenału żeby ją przekonać - nie znam jej, więc Ty na pewno najlepiej wiesz dlaczego nie szukała pomocy wcześniej, czy ma jakieś uprzedzenia do psychiatrii, czy cokolwiek i dlatego Ty musisz znaleźć odpowiednie argumenty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy prowadząc ją na siłę do specjalisty nie nadszarpnę naszej więzi. Staram się jej wytłumaczć, że to choroba i widzę, że chyba powoli to do niej dociera. Przed chwilą dostałem wiadomość "Postanowiłam, jutro wyspowiadam się, że okaleczam swoje ciało. Mam nadzieję, że dzięki temu będę miała trochę wiecej siły na walkę, widzę że Ci na mnie zależy, nie chcę żebyś się na mnie zawiódł. Dziękuję, że jesteś." Trzymam kciuki jeśli to się jej uda to napewno będzie w stanie udać się w końcu tam gdzie należy. Jutro dam znać czy jej się udało.

 

Looo nie dosc że Borderka to jeszcze katuliczka, spieprzaj chlopaku gdzie pieprz rosnie, albo nawet wanilia. A tłumaczac na ludzki język , ona ma BORDERLINE, to teraz po pierwsze wygoogluj co to oznacza a po drugie wykasuj jej numer.

 

Lucy, muszę przyznać, że gratuluję umiejętności stawiania diagnozy z opisu drugiej osoby w internecie. Ogłoś to gdzieś i zacznij kosić za to pieniądze, bo chyba jedyna na świecie to potrafisz :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy prowadząc ją na siłę do specjalisty nie nadszarpnę naszej więzi. Staram się jej wytłumaczć, że to choroba i widzę, że chyba powoli to do niej dociera. Przed chwilą dostałem wiadomość "Postanowiłam, jutro wyspowiadam się, że okaleczam swoje ciało. Mam nadzieję, że dzięki temu będę miała trochę wiecej siły na walkę, widzę że Ci na mnie zależy, nie chcę żebyś się na mnie zawiódł. Dziękuję, że jesteś." Trzymam kciuki jeśli to się jej uda to napewno będzie w stanie udać się w końcu tam gdzie należy. Jutro dam znać czy jej się udało.

 

Looo nie dosc że Borderka to jeszcze katuliczka, spieprzaj chlopaku gdzie pieprz rosnie, albo nawet wanilia. A tłumaczac na ludzki język , ona ma BORDERLINE, to teraz po pierwsze wygoogluj co to oznacza a po drugie wykasuj jej numer.

 

Lucy, muszę przyznać, że gratuluję umiejętności stawiania diagnozy z opisu drugiej osoby w internecie. Ogłoś to gdzieś i zacznij kosić za to pieniądze, bo chyba jedyna na świecie to potrafisz :roll:

 

Ty lepszą diagnoze postawilas, psychoze juz wywęszyłas smieszna jestes Morfino, zmien dilera albo bierz polowe, albo pojdz w objecia Morfeusza czyli jak mowia prosci ludzie uderz w kime. :mrgreen: Dobranoc państwu :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Looo nie dosc że Borderka to jeszcze katuliczka, spieprzaj chlopaku gdzie pieprz rosnie, albo nawet wanilia. A tłumaczac na ludzki język , ona ma BORDERLINE, to teraz po pierwsze wygoogluj co to oznacza a po drugie wykasuj jej numer.

Borderzy mają to do siebie, że lubią innym wciskać swoje zaburzenia. Wyluzuj, kobito.

 

 

Nie wiem czy prowadząc ją na siłę do specjalisty nie nadszarpnę naszej więzi. Staram się jej wytłumaczć, że to choroba i widzę, że chyba powoli to do niej dociera. Przed chwilą dostałem wiadomość "Postanowiłam, jutro wyspowiadam się, że okaleczam swoje ciało. Mam nadzieję, że dzięki temu będę miała trochę wiecej siły na walkę, widzę że Ci na mnie zależy, nie chcę żebyś się na mnie zawiódł. Dziękuję, że jesteś." Trzymam kciuki jeśli to się jej uda to napewno będzie w stanie udać się w końcu tam gdzie należy. Jutro dam znać czy jej się udało.

Lepiej nie. Chyba sama musi do tego dojrzeć.

Tak swoją drogą, kiedyś jeden zakamuflowany agresywny border siłą chciał mnie wypchnąć na psychoterapię (mam nerwicę), chociaż sam się zachowywał gorzej niż pawian i tak jak pani powyżej, próbował projektować moje zachowanie wg swojego. To był podły knur.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do tej spowiedzi to wydaje mi się, że jej chodzi bardziej o to, że wygada się komuś z kim nie będzie miała takiej więzi i teoretycznie nie powinna jej potępić. Być może to będzie krok w stronę tego, że w końcu uda się do specjalisty. Napewno uda mi się znaleźć odpowiednie argumenty. Ponieważ widzę tą otwartość mimo, że są dni w których się odemnie izoluje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ogólnych zaburzeniach lękowo - depresyjnych może występować irracjonalne poczucie winy, które nie ma właściwie nic wspólnego z wiarą, a jedynie z chęcią ukarania siebie. Nie sądzę, by spowiedź miała jej w czymkolwiek pomóc, zwłaszcza że jest okres przedświąteczny i klechy lecą z automatu, co może jeszcze spotęgować jej natręctwa, bo nikt się nad nią nie pochyli. Pomijam już fakt znieczulicy potencjalnego księdza i spłaszczania problemów natury psychicznej do kwestii wiary i niewiary, który również może się jej odbić czkawką.

Niewątpliwie dziewczyna potrzebuje pomocy specjalisty. Jeżeli jest pełnoletnia, to nie powinno być problemu z dostaniem się do psychiatry na NFZ.

 

Przypuszczam, że dziewczyna ma natręctwa religijne i to one mogą również wpływać na jej stosunek do samej siebie. Jest na tym forum taki wątek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty lepszą diagnoze postawilas, psychoze juz wywęszyłas smieszna jestes Morfino, zmien dilera albo bierz polowe, albo pojdz w objecia Morfeusza czyli jak mowia prosci ludzie uderz w kime. :mrgreen: Dobranoc państwu :yeah:

 

Lucy, ja użyłam stwierdzenia "może oznaczać", a Ty "ma" :mrgreen:

Polonistką nie jestem, ale widać chyba różnicę 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Wiem, że terapia może być jej potrzebna, ale wydaje mi się, że chyba jeszcze za szybko żeby delikatniej ją na to naprowadzać. Staram się jak mogę.

 

 

tu nie ma co sie starac albo dziewczyna pojdzie sie leczyc albo nie. I Twoje staranie nie ma nic do tego ani czekanie na zbawienie, czy panna w koncu po 20 latach dojrzeje do tego. Akurat czytam taki post na tym forum chyba miliardowy - i nie przypominam sobie, zeby w takich sytuacjach w koncu ktos sie zaczał leczyc. Albo sie leczy dla siebie, albo nie chce i zadne Boze ani cud nie pomoze, ani uczucie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To oznacza, że ma też urojenia winy/grzeszności.

Poczucie, że cięcie się jest złe, to ma być urojenie?

 

Raczej karanie się cięciem za nie wiadomo co jest chore, a przekonanie, że cięcie się jest czymś złym to już przebłysk normalniejszej oceny.

 

Obecnie księża-spowiednicy są przyuczani do rozpoznawania osób zaburzonych np. dziewczyna spowiadająca się z "grzechu obżarstwa" może być bulimiczką i trzeba ją odesłać do właściwej instancji.

 

Poza aspektami religijnymi zgadzam się z koleżankami:

Albo zaprowadź ją do psychiatry albo się wymiksuj z tego uczucia, bo dostaniesz rykoszetem tak mocno, że sam zagościsz na forum jako pacjent.

Dużo było historii w stylu "osoba z problemami zakochana w osobie z większymi problemami chce ją leczyć z pomocą forum" niestety bez happy endu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiałem się też nad pójściem do jej rodziców. Ale nie wiem czy to dobry pomysł, ponieważ ona twierdzi, że kompletnie się z nimi nie dogaduje, że wogóle jej nie rozumieją.

 

Po spowiedzi, do której się posunęła zmieniła zdanie "Rozumiem, że potrzebuję wsparcia, ale nie mam odwagi o nic prosić.".

 

Teraz albo nigdy.

Postanowiłem, że po prostu powiem jej prosto w twarz, co zauważam i do czego to według mnie zmierza. Postaram się namówić ją na rozmowę z jej rodzicami, jeśli będzie chciała pójdę z nią. Dalsze kroki opracuję później, według mnie jej rodzice powinni zauważyć problem tak, aby przestała to uważać za "swój problem" i przestanie "dusić" wszystko na siłę w sobie jako problem, z którym poradzi sobie sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chłopie, opanuj się. Być może jej starzy są toksyczni (świadczy o tym informacja, że się z nimi nie dogaduje) i prawdopodobnie jeszcze pogorszysz jej sytuację. Poza tym jest dorosła i odpowiada za siebie. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To oznacza, że ma też urojenia winy/grzeszności.

Poczucie, że cięcie się jest złe, to ma być urojenie?

 

Raczej karanie się cięciem za nie wiadomo co jest chore, a przekonanie, że cięcie się jest czymś złym to już przebłysk normalniejszej oceny.

 

Odnosiłam się do tego, że chce się wyspowiadać z okaleczania się - a więc uważa to za grzech, a więc swoją winę, a nie objaw choroby.

Co innego wiedzieć, że okaleczanie się jest złe w sensie - dla niej, dla jej zdrowia, jako oznaka choroby a czym innym latanie z tym do księdza, żeby dał jej za to rozgrzeszenie (bo na tym spowiedź polega).

 

Chłopie, opanuj się. Być może jej starzy są toksyczni (świadczy o tym informacja, że się z nimi nie dogaduje) i prawdopodobnie jeszcze pogorszysz jej sytuację. Poza tym jest dorosła i odpowiada za siebie. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.

Popieram w 100%. Ona jest pełnoletnia, to są jej sprawy, którymi nie musi chcieć się dzielić ze starymi, jacykolwiek oni nie są.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pełnoletnia może i jest, ale od niedawna. Wciaż mieszka z nimi, zapomniałem też wspomnieć o fakcie, że kiedyś jej mama zauważyła ślady. Koleżanka zaczęła się tłumaczyć, że tylko się wygłupiła, nie pomyślała co robi, że to się nie powtórzy. Jej mama stwordziła, że jeśli będzie miała problem to ma przyjść było to dawno. Więc, dlatego uważam to za dobry pomysł. Wydaje mi się, że to niedogadywanie z rodzicami jest trochę przez nią wyolbrzymione. Wiem, że jej rodzice nie są toksyczni lecz trochę wymagający. Czasami słuchając o co tym razem poszło zastanawiam się o co wogóle była ta kłótnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pełnoletnia może i jest, ale od niedawna. Wciaż mieszka z nimi, zapomniałem też wspomnieć o fakcie, że kiedyś jej mama zauważyła ślady. Koleżanka zaczęła się tłumaczyć, że tylko się wygłupiła, nie pomyślała co robi, że to się nie powtórzy. Jej mama stwordziła, że jeśli będzie miała problem to ma przyjść było to dawno. Więc, dlatego uważam to za dobry pomysł. Wydaje mi się, że to niedogadywanie z rodzicami jest trochę przez nią wyolbrzymione. Wiem, że jej rodzice nie są toksyczni lecz trochę wymagający. Czasami słuchając o co tym razem poszło zastanawiam się o co wogóle była ta kłótnia.

 

To jest po prostu robienie czegoś za jej plecami. Paternalizujesz ją okropnie. Nie dostrzegasz, że jest odrębnym bytem, który ma prawo decydować o sobie.

Nieważne jacy są jej rodzice - moim zdaniem nie masz prawa z nimi rozmawiać bez jej zgody.

Gdyby ktoś bez mojego pozwolenia gadał z moim starym o moim stanie, to jedyne co by ode mnie dostał to plaskacza i wiadomość, że nie chcę go znać.

 

Zaczynam się zastanawiać nad Twoimi motywami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Zaczynam się zastanawiać nad Twoimi motywami.

 

chłopak uwaza sie za błednego rycerza a nie widzi ze walczy z wiatrakami.

 

 

To namów namów zeby matce powiedziałą, siedz przy niej a kiedy w koncu idzie na terapie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pełnoletnia może i jest, ale od niedawna. Wciaż mieszka z nimi, zapomniałem też wspomnieć o fakcie, że kiedyś jej mama zauważyła ślady. Koleżanka zaczęła się tłumaczyć, że tylko się wygłupiła, nie pomyślała co robi, że to się nie powtórzy. Jej mama stwordziła, że jeśli będzie miała problem to ma przyjść było to dawno. Więc, dlatego uważam to za dobry pomysł. Wydaje mi się, że to niedogadywanie z rodzicami jest trochę przez nią wyolbrzymione. Wiem, że jej rodzice nie są toksyczni lecz trochę wymagający. Czasami słuchając o co tym razem poszło zastanawiam się o co wogóle była ta kłótnia.

Kolego, daj jej spokój, bo jeszcze wpędzisz dziewczynę do grobu. Masz zadatki na toksycznego, apodyktycznego partnera.

Wkurzasz mnie strasznie.

 

 

Gdyby ktoś bez mojego pozwolenia gadał z moim starym o moim stanie, to jedyne co by ode mnie dostał to plaskacza i wiadomość, że nie chcę go znać.

:great:

Nie wyobrażam sobie, by jakiś cieć opowiadał mojej mamusi o moich problemach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×