Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rocznica samobójstwa


kartia

Rekomendowane odpowiedzi

Dokładnie rok temu probowałam się zabić. Wtedy świeciło słońce i było ciepło, dzisiaj pada deszcz, to dobrze. Siedzę sama w domu i się czegoś boję.Że powtórze To?raczej nie...

 

Strasznie żałuję tego co zrobiłam...rok temu... czy ktoś z was ma podobne przeżycia? Tylko proszę nie śmiejscie się ze mnie,że coś takiego przeżywam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o rany , ja tez sobie zapamietam pewien dzien do konca zycia i to uczucie ktore wtedy mialam .. zagubienia , pustki , smutku i bezsensu zycia , a najbradziej mam w pamieci jeden miesiac - caluuutki czyli czerwiec !!! czerwiec to dla mnie bedzie miesiac ktorego nigdy w zyciu nie zapomne!!

 

widzisz kartia jednak ktos tam na gorze chcial bysmy zostali jeszcze tu na ziemii , ale niie wiem czy zebysmy cierpieli czy to pewna nagroda dla nas..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

takich sanitariuszy to zamiast do karetki to do kamieniołomów wysłać, odechciało by im się żartów z nieszczęścia innych ehhh

 

Ja moją rocznice przeżywam podwójnie, jeden aspekt jest negatywny, a drugi pozytywny.

 

Pierwszy: To również rocznica dnia gdy ściągałem mojego własnego brata ze sznura :( niestety martwego :(

 

Drugi aspekt jest bez wątpienia przeżywaniem mojego prywatnego cudu, bo dla mnie był to cud!

 

w drugą rocznice śmierci mojego brata byłem w wojsku, postawiono mnie na warcie, choć zgłaszałem mój problem, choć mówiłem że naprawde jest mi zle tego dnia. Mimo wszystko wysłano mnie tam! Bezduszność oficerów wzieła góre i omal nie doprowadziła do tragedii. Tej nocy postawiono mnie jeszcze na posterunku na którym jakiś żołnierz niespełna miesiąc wcześniej odebrał sobie życie.

 

Sceneria była tam wyjątkowo mroczna, za płotem wielki drewniany krzyż postawiony tam przez rodzinę samobójcy, a na betonowym słupie wciąż były ślady krwi. Przeżywałem wewnątrz siebie ten dzień w którym zdejmowałem sinego brata ze sznura... On był starszy i był dla mnie wszystkim... :(

 

Postanowiłem strzelić sobie w głowe!

 

Przyłożyłem lufe karabinu pod brodę i przeładowałem broń, tkwiłem tam tak przez dość długo. Oparty o zakrwawiony słup, lufa prawie przymarzała do mojej szyi a palec drżał na spuście. W końcu pociągnąłem za spust i... i dla mnie to był cud, broń się zacieła... nie wiem jak to się stało ale stało... a musze dodać że AK zacina się średnio raz na 300 strzałów... rozpłakałem się i tak siedząc oparty o słup, ściskając broń siedziałem tam aż nadeszła zmiana...

 

Nie wiem czemu dostałem szanse ale ją dostałem, staram się teraz być lepszym człowiekiem, choć nie zawsze to wychodzi...

 

Ot cała historia mojego prywatnego cudu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam z czego być dumny, bo zawaliłem w przed dzień samobójstwa mojego brata i to że mi się nie udało to tylko zostawienie mnie tu abym odkupił swój błąd... więc gdzie tu powód do dumy, jeśli uda mi się komuś kiedyś pomóc... jeśli kogoś kiedyś odwiode od takiego kroku, dopiero wtedy będe miał powód do dumy, choć może nawet nie dumy tylko zadowolenia z siebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:cry: strasznie to smutne bezduszne to co czytam a jesli chodzi o służbe zdrowia to wiem cos o tym... Miałam kiedys taką próbę ale ja nie pamiętam jaki to był dzień tyg nie mowiąc juz o miesiącu nic nie pamiętam. Byłam wtedy z moim 1 chłopakiem narkomanem :cry: pamietam że byłam tego dnia w pracy u niego podjachałam po coś ale po co nie pamiętam coś się stało poczułam sie że on mnie juz ni echce rozmowa trwała krótko i była taka zimna... do domu wraałam z płączem ludzie się na mnie patrzyli jak na wariatkę a mi łzy jak grochy leciały z oczu. Dotarłam do odmu nalykałam się thiorydazynu nie wiem nawet jak to się pisze i cod chyba on zadzwonił ja juz nie bardzo byłam w stanie mowic pytał się co jest cos ze coś ze mna nie tak wyciągnął ode mnie co zrobilam zadzwonił po pogotowie przyjechało babka i 2 sanitariuszy chyba oni sie nie odzywali a ona za to powiedziała b duzo że jestem nienormlana że powinnam w szpitalu siedziec bo takie przypadki się własnie tam zamyka wywaliłam ich powiedziałam won wynoście się ale oni zadzwonili po moja mamę ona potem po kogoś jakas bake z gazety z ogłoszenia skonczylo się na 3 kroplówkach a le zanim to się stało to jeszcze na bicu mnie zebym nie usnęła po tym wszystkim pamiętam tylko że padłam padłam nic mi sie nawet nie śniło a rano juz obudził mnie telefon chłopaka potwornie zmartwionego i wogle ... Jego juz nie ma ale to on uratował mi zycie i było by ok gdyby po kilku miesiacach sam go sobie nie odebrał :cry::cry::cry::cry::cry: Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno jest zostać tu, gdy ktoś nam bliski odchodzi...:(

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:10 am ]

ale to że nie próbuje tego zrobić nie znaczy że o tym nie myślę, że czasami nie mam ochoty tego zrobić :(

Więc ta walka, to troche jak donkihota z wiatrakami...

Na pytanie czy nie zrobie jeszcze tego kiedyś... Nie umiał bym udzielić odpowiedzi :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mariusz przezyłes coś okropnego nawet brak mi słow nie bardzo wiem co powiedzieć to straszne :cry: nie dośc że brat to jeszcze ta sytuacja w wojsku. Oni chyba już tacy są bezduszni... miałeś szczęście że sie nie zabiłeś miałes kupe szczęścią wykorzystaj to co zostało Ci dane jesli jest Ci b ciezko moze psycholog pomoże to są naprawde cięzkie przyzycia. Pozdrawiam i prosze was nie robcie tego wiecej :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami milczenie więcej mówi niż sto słów... dziękuje

a po za tym to nie jest już świeże, to trochę się zabliźniło od śmierci mojego brata mineło już ponad 12 lat, a od epizodu w wojsku ponad 10 lat...

 

Ale dzięki za słowa, dzięki też za milczenie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz co zostanie mi najdłużej w psychice że w wieczór poprzedzający jego śmierć pokłóciłem się z nim strasznie, bo naraził na niebezpieczeństwo swojego 3 letniego synka i żonę w ciąży (strzelano do nich na ulicy)

Byłem wściekły, a on naćpany zaczeliśmy się szarpać, a ja mu wykrzyczałem że lepiej żeby umarł, albo w ogóle się nie urodził... niestety to były ostatnie słowa skierowane do człowieka a nie granitowej płyty nagrobka. Te słowa będę miał w sobie do końca życia... Będą paliły mnie, będą budziły mnie w nocy... Tego nie zapomnę... Niestety nie mam guzika reset... więc wszystko to pozostanie we mnie i nie pomoże żaden psychiatra, żaden lekarz... :(

 

I wiesz... To była osoba, którą najbardziej kochałem w życiu... On zawsze był jak ja go potrzebowałem, a ja od niego się odwróciłem gdy miał największe kłopoty... stchórzyłem!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakoś słowa w stylu "nie przejmuj się", "tak miało być", "będzie db" etc sa chyba nie na miejscu.. Rozumiem, że obwinianie się tej sytuacji jest normalna reakcją. Zastanawiałam się co ja bym zrobiła gdybym sie znalazła na Twoim miejscu. Zapewne nie dałabym się przekonać,że nie jestem współwinna.. Może starałabym sie jakos pomóc jego dzieciom, mieć z nimi dobry kontakt.. Mogę tylko gdybać.

Dobrze,ze już mineło tyle czasu.. :roll:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Staram się mieć kontakt, ale starszy z jego synów ma 15 lat, zaczeły się wagary, nie wracanie na noc... sprawa w sadzie dla nieletnich ehhh boje się że powtórzy historie swojego ojca...

 

Do tego moje kłopoty mnie przerosły. nieudana działalność gosp. kolejny raz, problem z załatwieniem pieniążków dla pracowników na ostatnią wypłate...

 

Ja już K....A nie mam siły wiecznie zapierda....ć pod góre...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 4:10 pm ]

a jeszcze jakby tego było mało... okazało się że nie mogę mieć dzieci... a to jest coś czego pragnąłem zawsze najbardziej...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem czy zawsze, ale nie wiem też czy starczy mi siły żeby dojść tam gdzie zacznie być lepiej... Uwierz mi zawsze byłem silny... zawsze łokciami do przodu... ale już nie daje rady, a wiesz co jest najgorsze, że nie potrafie się nikomu do tego przyznać (forum to wyjątek bo tu jesteśmy anonimowo) ale jak ktoś z przyjaciół pyta "co jest?" "jak tam?" zawsze odpowiem że dobrze i podniose głowe do góry.... ale zaczynam dusić się we własnym sosie... a nie umiem się przyznać że jestem słaby, że już nie daje rady....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co musisz chyba "wybaczyć" sam Sobie żebys mogł normalnie zyć i przestac się winić zrozumiałe jest to, że jest Ci b cięzko ja tez nie wiem i nawet nie chce wiedziec jak bym przyzyła coś takiego .... troszkę racji miales chciałes zareagowac na to co się wydarzyło a w nerwach można wykrzyczeć czasami rzeczy ktorych się wcale nie mysli i ja mysle że on o tym wiedział i rownie mocno Cie kochał ...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:08 pm ]

wracajac do Twojego 1 posta

 

Mariusz

palec drżał na spuście. W końcu pociągnąłem za spust i... i dla mnie to był cud, broń się zacieła... nie wiem jak to się stało ale stało... a musze dodać że AK zacina się średnio raz na 300 strzałów...

 

a moze to siła wyższa a moze Brat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a jeszcze jakby tego było mało... okazało się że nie mogę mieć dzieci... a to jest coś czego pragnąłem zawsze najbardziej...Sad

wiesz jest tyle dzieci na świecie, które czekają na Twoją miłość..... jeżeli tak bardzo tego pragniesz to będziesz ojcem "bo jeśli czegoś bardzo pragniemy to cały wszechświat temu sprzyja"

 

ja umierałam już tyle razy, że całe moje przyszłe życie powinno być jedną wielką rocznicą samobójstwa, codziennie Bogu dziękuję za to moje małe światełko w tunelu, które mam bo bez niego by mnie dawno już nie było...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie spodziewałam się że tyle osób ma takie swoje rocznice... Wiele waszych historii mnie zasmuciły...ale chyba każda historia człowieka jest smutna po trochu.

 

W swoją rocznice samobójstwa udało mi się wyjechać z miasta, nie chciałabym tutaj...

 

Ja pamiętam jak przewozili mnie karetką na sygnale, jak już trafiłam do szpitala, to słyszałam rozmowy lekarzy na temat tego,że już dawno kawki nie wypili, żarty, dowcipy... przy płukaniu żołądka dalej słyszałam komentarze...ale wszystko było mi obojętne.

 

Mój czyn nawet nie był proba samobojstwa...tylko aktem desperackjiej chęci zaśnięcia i nie obudzenia się, ja po prostu byłam potwornie zmęczona samą sobą... otoczeniem...

 

Nawet teraz gdy wspominam co czułam...chce mis ię ryczeć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jesteś i z tego akurat my się tu cieszymy:)

JAŚKOWA zerknąłem na Twój profil i wyczytałem że jesteś pedagogiem, a wcześniej czytałem post 13 lattki z problemem Monia1000, może miała byś lepsze podejście jako pedagog i dodatkowo osoba z problemem... coś byś jej skrobła

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×