Skocz do zawartości
Nerwica.com

Chciałabym zacząć cieszyć się życiem


kolorowanka

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć.

Postanowiłam założyć wątek na tym forum, ponieważ sama nie radzę sobie z emocjami , uczuciami i wspomnieniami, do których ciągle wracam. Może zacznę od początku ... Do momentu, w którym skończyłam jakieś 10 lat, moje życie wyglądało zupełnie normalnie. Miałam kochającą rodzinę, tak potrzebną dziecku akceptację i miłość. Fantastycznych dziadków i generalnie rodzinę, na którą nie mogłam narzekać. Nagle wszystko runęło. Matka znalazła nowego faceta i zaczął się koszmar. Świat wywrócił mi się do góry nogami. Zaczęło się od tego, że próbowała to ukryć przed ojcem, kiedy ten wychodził na całonocne dyżury do pracy, znikała, mnie zostawiając samą w domu. Ile nocy przepłakałam w strachu o nią i o siebie, byłam przecież dzieciakiem, dlatego myślę, że naturalne, że się bałam. Ile z ojcem jej naszukaliśmy , kiedy nie wracała przez kilka dni. Na końcu zawsze udało się jej coś wymyśleć. Zawsze miała zdolności manipulatorskie , jest świetnym kłamcą. Zawsze wychodziło na jej. Szukałam jej też sama, włócząc się po mieście w środku nocy. Kiedy już zrozumiałam, gdzie może być, chodziłam do domu jej nowego faceta, stałam zazwyczaj zapłakana pod jego bramą, ale nikt mi nie otwierał, choć nie raz słyszałam ich głosy. Wracałam do domu i znowu czekałam ... W końcu i ojciec przestał nabierać się na kłamstwa matki. Rozwiedli się. Pamiętam, jak dziś jej kłamstwa przed rozwodem, że weźmie mnie do siebie, że będę mogła mieszkać z nią i jej nowym facetem. Skończyło się na tym, że w dzień ich rozwodu, wróciłam do babci (matki ojca), u której wtedy pomieszkiwałam , zastałam tam pijanego ojca, który 'świętował' koniec małżeństwa. Wykrzyczał mi wtedy, że matka mnie zostawiła, że mnie nie chce. Ja byłam wtedy z koleżanką, przed którą tak mi było wstyd. I tak bardzo cierpiałam, bo wiedziałam, że to , co mówi ojciec to prawda, w którą nie chciałam wierzyć. Ojciec też szybko się zmył , zostawiając mnie u dziadków. Mieszkałam u nich rok. Rodzice się mną nie interesowali. Nawet nie pamiętam, jak to wyszło, ale matka w końcu się obudziła. Przeprowadziłam się do niej. Ale koszmar się wcale nie skończył. on się dopiero zaczął. Ojczym był alkoholikiem. Pił bardzo dużo, bardzo często robił też awantury. Groził jej nożem, podcinał żyły, wyrzucał nas w środku nocy na ulice, straszył psem itd. Nagle matka zaszła z nim w ciążę. Kiedy urodził się mój brat, ja w ogóle przestałam istnieć. Miałam swój pokój , w którym siedziałam zamknięta , płacząc w poduszkę. Kiedy nie wytrzymywałam , próbowałam im coś uświadomić, matka z ojczymem , dziecko, którym wtedy byłam, niszczyli słownie. Mówili mi, że jestem psychicznie chora, że nie mam prawa, żeby cierpieć. Różne rzeczy wtedy słyszałam. Skończyło się na tym, że po kilku próbach strasznie się w sobie zamknęłam, co zresztą jest moim problemem do dziś. Nie umiem mówić o uczuciach, emocjach, nie umiem mówić, kiedy coś mnie boli. I tak żyłam, a raczej wegetowałam, sama. Bez rodziców, chociaż formalnie ich miałam. Sama dbałam o siebie, sama o sobie decydowałam. Nikogo nie interesowało to, o której wrócę, gdzie jestem i co się ze mną dzieje. Nikogo nie interesowało to, jak sobie radzę w szkole, w kontaktach z rówieśnikami. Miałam może 12 lat, a traktowano mnie, jako osobę dorosłą. I tak mijało mi to życie. Zrobiłam maturę, wyjechałam na studia. Kiedy byłam na drugim roku, zmarła moja babcia, jedyna osoba, do której mogłam się zwrócić. Jedyna osoba w całym moim życiu , od której czułam miłość. Zawalił mi się świat. Zawsze byłam osobą twardą. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Przerwałam studia, które były nietrafionym wyborem, miasto, do którego się na nie wybrałam , okazało się miejcem, w którym totalnie się nie czułam. Zmieniłam studia, zmieniłam miasto. Było lepiej. Dużo lepiej. Zakochałam się w człowieku, któremu dużo zawdzięczam, mimo, że był osobą toksyczną. Ale wiem, mimo wszystko, że mu na mnie zależało. Chyba potrzebowałam tego uczucia, bo przecież tak mało go w życiu miałam. Ciągnęłam tą relację, mimo, że była dla mnie bardzo krzywdząca, nie umiałam jej skończyć. Po drodze mój ojczym się powiesił. Pół roku później zachorowałam na nerwicę lękową. Byłam w takim stanie, że przez 3 miesiące nie wstawałam z łóżka. Prawie nic nie jadłam, byłam wrakiem człowieka. Wtedy wydawałoby się, że do rodziców coś dotarło. Płakali nade mną i przepraszali za to, co mi zrobili. Ale znowu do czasu... kiedy się podniosłam , wydawałoby się, że wszystko jest okej. Wróciłam na studia. Dużo czasu spędzałam w domu matki. Kiedy powiesił się ojczym, mój ojciec zdecydował się jej pomagać finansowo. Matka niedawno poznała nowego faceta. Ojciec o tym nie wie, ze względu na to, że matka boi się stracić kasę, którą od niego dostaje. Nowego faceta znowu traktuje , jakby był bogiem, kiedy się z nim pokłóci , potrafi wymyślać kłamstwa na mój temat. Dzisiaj np przeczytałam, jak pisała mu, że pozwala mi mieszkać u siebie tylko do końca tygodnia i tylko na jej warunkach. Potrafi mi wykrzyczeć , że ojciec mnie też zostawił, wraca do dzieciństwa. A ja ... ja całe życie robiłam wszystko to, co chciała. Tak bardzo potrzebowałam akceptacji, miłości. Potrafiła mi ją dać, ale tylko w nielicznych momentach mojego życia. Za każdym razem , kiedy chciała wybielić i ochronić siebie używała mnie. Traktowała i całe życie traktuje mnie, jak szmatę , którą można wytrzeć podłogę. Chciałabym w końcu się od niej odciąć, bo ona niszczy mnie psychicznie, ale nie wiem czy potrafię. Nie wiem, czy poradzę sobie z samotnością i z tymi uczuciami, które niewątpliwie będą do mnie wracać. Wydawało mi się, że pozbierałam się, ale jednak to wszystko cały czas we mnie siedzi i czuję, że życie wymyka mi się przez palce. Przepraszam za to, że tak bardzo się rozpisałam, ale nawet nie mam o tym komu powiedzieć. A tak bardzo potrzebowałam wygadać się komuś, kto zrozumie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kolorowanka,

Myślę,że odłączenie się emocjonalne od rodziców i nabranie zdrowego dystansu do nich to

najlepsza opcja dla Ciebie.To normalne,że się boisz,bo to jest jak "skok na głęboką wodę",ale

to chyba najlepszy sposób,żebyś zaczęła żyć swoim życiem i żebyś odnalazła w tym życiu radość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj kolorowanka!

 

Masz w sobie ogromny głód miłości, bo tak naprawdę całe życie czułaś się niekochana albo wierzyłaś, że na miłość musisz sobie zasłużyć. Byłaś kochana warunkowo. Podejrzewam, że przeszłość zaprocentowała też w postaci nerwicy lękowej. Jak sobie pomóc? Uważam, że najlepszym rozwiązaniem dla Ciebie byłoby podjęcie długoterminowej i systematycznej psychoterapii indywidualnej, by przepracować wszystkie swoje aktualne problemy, które są konsekwencją tego, co spotkało Cię w przeszłości. Łatwiej byłoby Ci przebaczyć sobie, jak i rodzicom... Pozdrawiam i zachęcam do spotkania z terapeutą!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za Wasze odpowiedzi. Pozostaje mi się pozbierać i zawalczyć o siebie ! Kochana, nie masz mnie za co podziwiać, bo ja nie leżałam w tym łóżku po to żeby cokolwiek komuś udowodnić, miałam tak silną nerwicę lękową, że po prostu z tego łóżka nie byłam w stanie wstać. To było coś strasznego, zresztą ta choroba sama w sobie jest okropna. Mam nadzieję, że Tobie też się uda , musimy pomyśleć w końcu o sobie i o tym, że nasze życie nie jest warte poświęcania go dla innych, zwłaszcza dla rodziców, których nie było z nami, kiedy ich potrzebowaliśmy. Ściskam :) !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem Twoją historię. Wywarła na mnie naprawdę duże wrażenie... Wiesz, pewnie wyda Ci się to dość banalne co napiszę, ale ja naprawdę Cię podziwiam. Tyle przejść i się pozbierać to trzeba naprawdę być KIMŚ. W moich oczach jesteś bardzo KIMŚ:) Moim zdaniem zasługujesz na wieeelki wór miłości, której Ci życzę!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydawało mi się, że pozbierałam się, ale jednak to wszystko cały czas we mnie siedzi i czuję, że życie wymyka mi się przez palce.

 

Trudno się dziwić, że to wszystko w Tobie siedzi. Mam nadzieję, że znajdziesz sposób, żeby wyjść na prostą i jak wspomniałaś w tytule zaczniesz cieszyć się życiem.

 

Od siebie dodam to co zauważyłem w opisywanej historii. Napisałaś co prawda, że nie potrafisz wyrażać emocji, nie potrafisz o nich mówić, ale w Twoim tekście widać bardzo dużo emocji. Widać Twoją wrażliwość, ból i tęsknotę za niespełnionymi oczekiwaniami. Można niemal poczuć jak źle się czułaś w opisywanych sytuacjach.

 

Zmierzam do tego, że potrafisz wyrażać swoje emocje na piśmie. To taka luźna myśl, ale może na sam początek warto od tego zacząć. Może warto zacząć prowadzić dziennik, pisać do znajomych maile, albo cokolwiek innego, co pozwoli Ci nieco uporządkować bałagan w głowie. Jest mi to bliskie, bo sam miałem duże trudności z wydobywaniem emocji na zewnątrz, ale pisanie mi pomogło. Ja dodałem jeszcze do tego rozmowy z innymi ludźmi, bo sam nie potrafiłem wyjść poza swoje własne schematy. I widzę duże postępy, pewną zmianę w postrzeganiu świata. Zobaczymy dokąd mnie to zaprowadzi, ale przynajmniej mam wrażenie, że ruszyłem z miejsca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×