Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ktoś mnie kocha, szanuje, a ja...


Rekomendowane odpowiedzi

... a ja nie potrafię.

 

Od niedawna jestem z chłopakiem, który kocha mnie i szanuje jak nigdy nikt wcześniej, a ja czuję, że jestem emocjonalnym wrakiem wypranym z uczuć wyższych.

 

Momentami chciałabym, żeby się wyprowadził - zostawił mnie samą ze swoimi paranojami.

 

Momentami tęsknię za K., który mnie oszukiwał, mówił, że jestem byle kim, a na koniec pobił.

 

Momentami czuję, że to ja zniszczyłam ten związek; gdybym była inna, K. nie traktowałby mnie tak źle - teraz jest z inną dziewczyną i potrafią być szczęśliwi. Czemu ze mną nie był? Mówił tylko "każdy ma to, na co zasługuje" - może właśnie zasługiwałam na te wszystkie awantury i poniżenia?

 

Momentami chciałabym nie żyć.

Sama nie wiem, co się ze mną dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co pamiętam tamten gość wymuszam na tobie zachowana seksualne, przelewal frustracje i tak dalej, to raczej nie byl dobry gosc uwierz. Masz jakieś probllemy z postrzeganiem, pewnie jakiś syndrom Sztokholm'ski od calego tego zla co cie spotkalo i domagasz sie kary, zmiany sytuacji bo do tak dobrej nie nawyklas. Powinno to przejść, przeczekaj. Nadal jestes na takiej dawce paro?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem na podwójnej dawce paro... Dopie***lam ile wlezie, byle być zobojętniała na własne lęki, do tego zdarza mi się popić alkoholem, żeby się znieczulić... M. jest dla mnie bardzo dobry - wyrozumiały, delikatny, czuły. Sam nigdy w życiu nie zaznał dobra i miłości, dlatego chciałabym dać mu to wszystko, czego pozbawiła go rodzina nie mniej toksyczna niż moja, a póki co daję mu tylko nowe zmartwienia. Momentami bardzo go kocham, momentami mam dość sama siebie i tęsknię za K. Momentami dałabym wszystko, żeby go zobaczyć, a za chwilę - wszystko, by go już nigdy nie spotkać. Nie nadaję się do związku. Nie nadaję się do niczego...

Wczoraj na imprezie firmowej schlałam się, że ho! Urwał mi się film, nic nie pamiętam... Mam kaca moralnego jak diabli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy z owym K. sytuacja została do końca wyjaśniona? To znaczy, czy porozmawialiście szczerze i powiedzieliście sobie wszystko, co myślicie, zanim Wasze drogi się rozeszły?

 

Nie została wyjaśniona.

Bardzo go kochałam i zrobiłabym wszystko, by było na dobrze, ale...

Na pożegnanie mnie pobił, zwyzywał od dziwek i w ogóle ( jeszcze jakiś czas później zasypywał mnie smsami o dziwnej treści; pisał nawet, że posuwa swoją nową dziewczynę, a myśli tylko o mnie... rano natomiast już znowu bluzgał i wyzywał).

A ja ciągle zadręczam się myślą, że gdybym to ja była inna - bylibyśmy szczęśliwi. I że mojemu M., który jest dla mnie taki dobry, też zniszczę życie i zoram psychę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może dlatego to się tak ciągnie teraz za Tobą. Znasz swoją wartość. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Podniósł na Ciebie rękę - jest ostatnim śmieciem. Masz teraz wymarzonego partnera, choć może związałaś się z nim za szybko, zanim zdążyłaś sobie to wszystko poukładać, ale z drugiej strony - może właśnie dzięki niemu to będzie możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też ostatnio zachlalem antydepresanty to nie jest dobry pomysl. Przypomnij mi ty jesteś na terapi bo nie mam karty przy sobie?:D Masz go dosyc i tęsknisz za bylym tak? Czy masz go dosyc jego?

 

Nie jestem w tym momencie na terapii.

Czemu mam go dosyć? Nie wiem. Może dlatego, że jest dla mnie dobry?

Momentami płaczę i pytam, czy mnie nie zostawi. Zależy mi na nim. Mieszkamy razem od (bardzo) niedawna. Już było kilka sytuacji, w których pokazał mi, że mogę zawsze na niego liczyć, wciąż powtarza, że mnie kocha, że będzie przy mnie...

Momentami zaś mam dość. Chciałabym, żeby dał mi święty spokój. Chciałabym usłyszeć "odchodzę".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może dlatego to się tak ciągnie teraz za Tobą. Znasz swoją wartość. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Podniósł na Ciebie rękę - jest ostatnim śmieciem. Masz teraz wymarzonego partnera, choć może związałaś się z nim za szybko, zanim zdążyłaś sobie to wszystko poukładać, ale z drugiej strony - może właśnie dzięki niemu to będzie możliwe.

 

Wydaje mi się, że masz rację.

K. był jedyną osobą, którą naprawdę kochałam. Pochodził z normalnej rodziny - dokładnie z takiej, jaką zawsze chciałam mieć. Przystojny, inteligentny, wykształcony... Traktował mnie jak księżniczkę i nazywał swoją księżniczką. Obiecał, że odmieni moje życie, że weźmiemy ślub (który odwołał 4 dni przed wyznaczoną datą). Jednocześnie był bardzo zaborczy i chorobliwie zazdrosny. Kiedy walczyłam z nerwicą, wymyślił sobie terapię, na którą rzekomo musiał chodzić, bo zniszczyłam go psychicznie; wpędził mnie w ogromne poczucie winy, a potem przyznał się, że kłamał - nie było żadnej terapii. Momentami traktował mnie jak śmiecia (nawet powiedział, że jestem "byle kto"), nie raz wyzwał od dziwek, choć nigdy go nie zdradziłam, potrafił się obrazić, bo przyśniło mu się, że mam innego... Czasem się go wręcz bałam.

 

A teraz, kiedy jestem od tego wszystkiego wolna, nie potrafię normalnie żyć. Nie potrafię cieszyć się z miłości człowieka, którego - chyba - też kocham (bo sama nie iem, czy ktoś taki jak ja kochać w ogóle potrafi).

Budzę się w nocy zlana potem i myślę, że tacy ludzie jak ja powinni nie żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet na wypisie z oddziału leczenia nerwic, gdzie spędziłam trzy miesiące na terapii, napisano mi, że dużo uwagi poświęcam związkowi, "do którego podchodzę wrogo i zależnościowo". Z perspektywy czasu widzę, że byłam od K. uzależniona i byłam w stanie zrobić wszystko, co tylko chciał. Zresztą nie mogłam nie chcieć tego, co chciał on, bo od razu była awantura. Teraz, kiedy mam normalnego chłopaka, on nie rozumie, gdy pytam "a mogę nie chcieć"?

Przeszło mi przez myśl, że miłość do K. była uzależnieniem, miłość do M. jest strachem przed samotnością...

Brzydzę się sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moze powinnas troche zejsc z paro, troche go poczuc i znienawidzic. Jak sytuacja w domu wyglada? Masz go dosyc/nie odsyc bo jest, bo rozumie wybawia, bedzie, nie ucieknie a twoj mozg jest przyzwyczajony do strachu i za tym teskni. Tak jakby masz kaca i twoj mózg cierpi, jednocześnie zakodaowal, ze TEN bedzie wiecznie, ale nie bedzie i moze cos byc na rzeczy w tym co mowisz, ze potem takim odwala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moze powinnas troche zejsc z paro, troche go poczuc i znienawidzic. Jak sytuacja w domu wyglada? Masz go dosyc/nie odsyc bo jest, bo rozumie wybawia, bedzie, nie ucieknie a twoj mozg jest przyzwyczajony do strachu i za tym teskni. Tak jakby masz kaca i twoj mózg cierpi, jednocześnie zakodaowal, ze TEN bedzie wiecznie, ale nie bedzie i moze cos byc na rzeczy w tym co mowisz, ze potem takim odwala.

 

W domu sytuacja jak zawsze - ciulato, ale stabilnie. Rodzice do dzisiaj nie zainteresowali się, gdzie mieszka ich pierworodna córka. Powroty w rodzinne strony zawsze mnie przygnębiają... Nie jeżdżę tam zbyt często. Szlag mnie po prostu trafia, kiedy pojawiam się w domu, widzę ojca, a on ma do mnie tylko jedno pytanie po wielotygodniowym okresie, w którym mnie nie widział: "Masz papierosa?".

Matka wcale nie lepiej; ani razu nie zapytała, ja tam anoreksja albo jak tam nerwica, albo po prostu - czy może znowu nie próbowałam się zabić, czy znowu nie wylądowałam w szpitalu itp. Dzwoni do mnie tylko, kiedy coś chce albo poskarżyć się na ojca, że znowu pije, bije i wariuje.

 

Chciałabym, żeby K. miał świadomość jaką zrobił mi krzywdę. Żeby wiedział, że bardzo go kochałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wie to i dlatego wykorzystywał Twoją słabość. A czy jest świadomy krzywdy? Pewnie nie, bo - no przepraszam, ale wyżej sra niż dupe ma. Fakt, byłaś od niego uzależniona i obawiam się, że w jakimś stopniu nadal jesteś. Tylko proszę Cię, nie skrzywdź przez to swojego obecnego partnera. Niczemu nie jest winien...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wie to i dlatego wykorzystywał Twoją słabość. A czy jest świadomy krzywdy? Pewnie nie, bo - no przepraszam, ale wyżej sra niż dupe ma. Fakt, byłaś od niego uzależniona i obawiam się, że w jakimś stopniu nadal jesteś. Tylko proszę Cię, nie skrzywdź przez to swojego obecnego partnera. Niczemu nie jest winien...

 

Właśnie... Tego się bardzo boję.

Niedawno przeszłam kolejne załamanie - kilka dni tylko spałam i płakałam. Był cały czas przy mnie, a ja mówiłam mu ciągle, że zrobię mu krzywdę i że bardzo tego nie chcę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej mialem podobnie ze swoja Kobieta jesli chodzi o moją emocjonalnosc ... to jest pewnie tak ze jesli ktos z nas ma depresje to bardzo ciezko jest mu sie odnalesc w zwiazku z osobą jej nie majacej ... ciezko jest sie nam otworzyc ze swoimi problemami dlatego czesto tez udajemy normalnych a to jedynie pogarsza sytuacje pozniej nastepuje rozstanie i trauma z tego powodu ... najlepiej bylo by zwiazac sie z kims kto ma podobne problemy zeby ze zrozumieniem sie wspierac tam mysle... jestem po trzech zakonczonych zwiazkach i powiem Ci ze ze zwiazku na zwiazek stawalem sie bardziej nieufny jednak z pewnoscia wiele zlych emocji to ja do nich wnosilem(pewnie nieswiadomie) ale czuje sie jak bym byl porzucony obarczajac wina tych że bliskich ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....Jestem po trzech zakonczonych zwiazkach i powiem Ci ze ze zwiazku na zwiazek stawalem sie bardziej nieufny...

Nie przenosi się doświadczeń jednego związku na następny.

Napisałeś: nie udał mi się jeden związek, więc kolejne dwa zniszczyłem.

Nie ma się czym szczycić - uwierz mi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego kanał? Jesli koleś rezolutny i empatyczny, powinien zrozumieć.

Jeśli nie rozumie, nie jest Ciebie wart.

Daj mu to do przeczytania.

 

Dlaczego kanał? M. teraz ma do mnie żal (co jest całkiem zrozumiałe) i wciąż zasypuje mnie treściami "nie chcę cię stracić", "boję się, że cię stracę", "czuję się zagrożony" etc. Duszę się. Wiem, jakie to głupie, ale duszę się jego miłością...!

 

Ponadto bardzo nie spodobał mi się fakt, że w ogóle czytał coś, czego nie powinien. To, że nie zmieniłam przyzwyczajeń i w dalszym ciągu na wszystkich kontach hasło wpisuje mi się automatycznie samo było niejako oznaką zaufania. W tym poprzednim, bardzo burzliwym i bardzo tragicznym w skutkach związku, byłam nieustannie inwigilowana - K. miał nawet specjalny program do szpiegowania wszystkiego, co robię w internecie, łamał hasła, dostawał powiadomienia drogą mailową, gdy w wyszukiwarkę wpisałam frazy, które mu się nie podobały.

M. nie zrobił mi awantury - przeciwnie, rozpłakał się i przeprosił, ale... Swoiste Deja Vu mnie dopadło (nienawidzę tego uczucia).

 

Po długiej rozmowie doszliśmy (a właściwie ja doszłam) do wniosku, że jednak będzie lepiej, jeśli na jakiś czas zamieszkamy osobno (kilka tygodni mieszkaliśmy razem u mnie, tzn. na stancji, którą wynajmuję). Przyznam, że choć momentami brakowało mi przestrzeni, swobody i samotności, do której w końcu przywykłam, nigdy nie przeszło mi przez myśl, by M. się wyprowadził. Małe przypomnienie przeszłości tak mnie przeraziło, że zaproponowałam swoistą separację.

 

Gdyby tego było mało - wczoraj, gdy poszłam się wykąpać, sprawdził historię przeglądarki. Nie wyzywał, nie krzyczał; po prostu powiedział, że wie, że wpisywałam nazwisko K. na osławionym facebook'u. Owszem, wpisywałam, jednak nie po to, by sobie popatrzeć na jego tablicę; chciałam go zablokować (wcześniej zrobiłam to na swoim koncie, wczoraj natomiast zablokowałam jego profil na koncie brata, bo też czasem z niego korzystam - ot, żeby mnie nie kusiło wejść i zobaczyć, czy K. jest bardzo szczęśliwy ze swoja nową dziewczyną).

To mnie zmroziło. Znowu musiałam się tłumaczyć...

 

Staram się rozumieć M. Jednak wystraszyłam się trochę - dwa lata tłumaczyłam się z wszystkiego: z każdego nieznanego numeru w telefonie, z każdej frazy wpisanej w google. Obiecałam sobie, że nigdy, przenigdy nie pozwolę, by ktoś w jakiejkolwiek kwestii mnie śledził, szpiegował, ograniczał, bo zbyt dużo łez przez to wylałam, zbyt dużo strachu zjadłam i stresu przeżyłam. A tu masz - niespodzianka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cheiloskopia, W związku jednak błędem jest zatajanie własnych uczuć. Kłamstwo rani, prawda nie. Teraz Twój partner ma szansę dać Ci rzeczywiste wsparcie. Myślę, że powinnaś rozważyć terapię i z jego wsparciem udałoby przegnać demony przeszłości.

 

Otóż prawda też rani (M. zraniła, i to bardzo).

M. jest bardzo emocjonalny, uczuciowy. Ja natomiast nie należę do osób wylewnych i nadmierna wylewność innych mnie męczy; męczą mnie zapewnienia o miłości powtarzane wciąż, wciąż i w kółko, męczy mnie "klejenie się do siebie", całować się wręcz nie lubię...

Może my do siebie po prostu nie pasujemy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×