Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pomocy! Nie wiem już, co robić.


ComfortablyNumb

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

 

Postanowiłem, że napiszę, bo nikt tak naprawdę nie jest w stanie pomóc mi w mojej sytuacji, a tutaj czas nie leczy ran.

 

Od lutego tego roku nie potrzebowałem żadnej pomocy, bo poznałem kogoś, kogo sobie wyśniłem. Wspaniałą kobietę, która mówiąc najprościej – dała mi życie. Teraz się rozstaliśmy, zostawiła mnie, bo miała już dość moich zachowań, bierności. 3 razy zrywaliśmy ze sobą od czerwca, ostatni raz tydzień temu. Przez pierwsze 2 miesiące było cudownie, bylismy dla siebie, ciekawi siebie, było jej przykro, że mało o sobie mówię. Nigdy nie umiałem. Nigdy nie poznała moich znajomych, a moją matkę, której tak się obawiałem i o której tutaj pisałem, poznała raz. To nie przez to, że jej się wstydziłem, czy że nie traktowałem jej poważnie. Po tych dwóch miesiącach spadło na mnie wszystko co tylko mogło – nie miałem pracy, a dostałem kilkutysięczny dług do spłacenia na rzecz osób, które rozdzieliły mnie z ojcem, mam jednopokojowe mieszkanie razem z matką, która w tamtym okresie ciężko chorowała (i nadal choruje, ale tego tak już nie widać) i trafiła później do szpitala, gdzie omal nie umarła. Kiedy moja kochana przyjeżdżała pod mój dom, nie mogłem jej zaprosić, bo moja matka albo miała napady depresji, albo leżała cała obolała. Nie umiałem tego wyjaśnić mojej kochanej, powiedzieć prawdy. Teraz nawet nie wiem, dlaczego tak sie wzbraniałem, przeciez by zrozumiała, ale tłumaczyłem to sobie, że będzie dobrze, że to minie, ja zarobię, zamieszkamy razem i odetnę się od problemów. Fakt, poszedłem do pracy. Teraz wiem, że bardzo cierpiała, czuła się odsunięta, często była zdołowana i załamana tym wszystkim. Mówiła mi, że chciałaby poznać moja matkę i poznać ludzi których znam. To przecież normalna sprawa. Poznała ją w końcu po naszym pierwszym rozstaniu, które jak się potem okazało (dowiedziałem się od jej przyjaciółki i zresztą sam do tego doszedłem) było po to, żebym w końcu coś zrobił z tym problemem. Poznały się, a spotkanie wyszło dobrze, moja matką dobrze ją potraktowała, a Ola była szczęśliwa... Kolejne rozstania były już chyba tylko efektem narastającej frustracji i bezsilności, bo dalej nie znała moich przyjaciół. Każdy czułby się odsunięty... Ostatnio zeszliśmy się miesiąc temu..no 17go lipca. Przyszedłem do niej wieczorem, żeby porozmawiać o nas, rozmawialiśmy przy piwie, byliśmy tak zmęczeni tygodniem, że byliśmy podpici, poszliśmy na spacer, przytuliła się wtedy do mnie tak, jak na początku, tak jak przytula się kogoś, kogo nie widziało się dużo czasu, zostałem u niej w domu, wiadomo, co się działo... Dowiedziałem się od jej przyjaciółki, której wierzę, że czuła się przedmiotowo, myślała, że chodzi mi tylko o seks, a ja po prostu nie umiałem ogarnać swojego bajzlu, a przy niej czułem się potrzebny. Gotowałem jej, odbierałem z pracy, rozmawialiśmy. Czułem się silny, czułem, że z nią mogę wszystko, a teraz znów czuję się jak gówno bez sił. Nie chciałem mojej najdroższej osoby wprowadzać w taki burdel, mimo, że teraz wiem, że powinna wiedzieć o wszystkim. Ponoć, jeśli nie mówi się tej "kochanej" osobie o wszystkim, to się jej nie kocha. Ona była i jest dla mnie wszystkim, chciałem jej dać to szczęście, nie umiem przestać o niej myśleć i nie chcę, mimo, że bardzo cierpię. Mamy po 20 lat, ona jest moją pierwszą miłością, ale i pierwszą osobą, której potrafiłem zaufać. Między tymi rozstaniami czasem czekałem aż wróci z pracy, żeby z nią porozmawiać, ponoć czuła sie nachodzona, ale ja nie chciałem do tego doprowadzić. Miałem tylko nadzieję, że to nam pomoże, ta rozmowa. Wtedy pomogła w końcu, bo się przecież zeszliśmy ten ostatni raz... Podoba mi się to, że nie odpuściłem wtedy. Że walczyłem do końca. Nigdy tak nie umiałem, zawsze się poddawałem. Sni mi się tak realnie, że dzisiaj myślałem, że normalnie z nią rozmawiam. Przed naszym rozstaniem mieliśmy pojechać na urlop na mazury do jej rodziny. Przepraszała mnie, że mnie nie może zabrać, ale nie jest na to gotowa, zrozumiałem, bo przecież nie było zbyt dobrze między nami i może jeszcze nie czuć się zbyt pewna. Tam jest jej przyjaciel, którego zna już pare dobrych lat.Ona poczuła do niego tam coś, czego już do mnie nie czuła. Dał jej poczucie bezpieczeństwa, poznał ze wszystkimi..byl otwarty, czuła się potrzebna. Nie są razem, bo to 600km trasy, ale zrozumiała, że mnie nie kocha. Nie zdradziła mnie tam, najwyżej się przytulili, pocałowali – tego się dowiedziałem od przyjaciółki i wolę w to wierzyć.

 

Nic mi nie pomaga, jestem cały czas poza domem, spotykam się z ludźmi, ale to nie pomaga. Ja nawet nie pragnę, żeby mnie od razu kochała. Chcę tylko z nią się spotkać nawet na ten spacer czy piwo, nie mogę jej wyrzucić z życia. Nie mogę pozwolić, żebym pamiętał nasz ostatni pocałunek, czy moment, kiedy wchodzi do winy, jedzie do mieszkania, a ja stoję w drzwiach klatki i widzę jej smutne spojrzenie do mnie. Nie mogę się z tym pogodzić. Proszę was o radę, co mogę zrobić, żeby się z nią spotkać. Nie będę jej ranił, po prostu nie mogę z tym sobie poradzić. To nie jest dla mnie tydzień od rozstania, to 3 miesiące walki i kurczowego łapania traconego szczęścia. Napisała mi, że woli się ze mną nie kontaktować, ale ja nie mogę! Nie umiem zacząć żyć normalnie. Pomóżcie, proszę. Chcę tylko wrócić do normalności, a przecież sama powiedziała mi, że nie chce ze mną zrywać kontaktu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ehhh no ja Ci nie pomogę... Ale mogę stwierdzić, że przeżywam teraz coś podobnego, podobny wątek, choć pewnie dużo różnic jest między tymi sytuacjami, z tego co przeczytałem tutaj u Ciebie...

Więc rozumiem Cię, jak się czujesz. Jakie to szczęście poznać kogoś tak bliskiego, kto przynosi tyle ulgi i szczęścia, daje odsunąć od siebie wiele bólu jaki przynosi ten świat. I ile to przynosi bólu jak ta osoba zaczyna widzieć tyle wad w tym wszystkim i stwierdza że to już nie ma dalej sensu :/ A my chcielibyśmy strasznie żeby to trwało, żeby dać jej szczęście... Tu jest właśnie taki duży problem: z jednej strony to ja niby wiem, że miłość to uszczęśliwianie drugiej osoby, więc jeśli ona nie czuje się ze mną szczęśliwa, to niech szuka szczęścia gdzie indziej, dla mnie to będzie radość jak znajdzie kogoś kto da jej więcej szczęścia. Ale właśnie problem w tym że się cierpi, że to szczęście nie jest jej dawane ode mnie, że bardzo ogranicza kontakt, że już nie chce być taka szczera jak kiedyś... Najgorsze jest dla mnie że ona się zachowuje tak jakby nigdy nas nic nie łączyło bliskiego, jakbym był jej tylko takim "śmieciowym kolegą", który nic dla niej nie znaczy, ale coś tam może napisać mi z raz na tydzień, ale nie warto ze mną coś więcej piać i rozmawiać... Te wszystkie wspólne spacery, pocałunki, wyjazdy na koncerty i wyjazdy do innych miast, puściła w niepamięć i woli całkowicie myśleć że to się nigdy nie stało. Jakbym nie wiem, ja ją zdradził i przespał się z kimś innym, albo pobił ją - zrobił coś tak drastycznego i ciężkiego, że nie można mi wybaczyć i łatwo jej bardzo przyszło wbić sobie do głowy że ja już nie istnieję. Wydaje mi się że woli chyba nie żałować że w ogóle w taki "fatalny" związek weszła i woli nie myśleć o tych miłych i szczęśliwych chwilach które razem spędziliśmy, jakbym ja był nie warty wspominania tego, albo też woli nie wspominać dobrych rzeczy żeby mniej żałować...

To wszystko jest ogromnie skomplikowane i przynosi bardzo dużo bólu, widzę że i Tobie i mi. Nie bardzo potrafię sobie wyobrazić żebym mógł przestać o niej myśleć i zająć się czymś innym, tak samo jak Ty piszesz... Może to dojdzie za tydzień, za dwa, albo nie wiadomo kiedy, ale teraz to się myśli że lepiej byłoby jakbym się zabił kiedyś jak próbowałem, a nie poznał jej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno musisz trochę mniej uzależniać swoje życie od innych. Bo właśnie wtedy boli, jest się z drugą osobą nie dlatego, że sprawia to przyjemność, tylko dlatego, że nie ma się nic poza nią, a w każdym razie tak się czuje. A to nie prawda, bo każdego z nas otacza bardzo dużo wartościowych osób, dla których warto żyć. Pomyśl o tym, kto taki mógłby być w Twoim otoczeniu? Nie chodzi mi o to, żeby przestało Ci zależeć na tej dziewczynie, tylko o to, żeby na niej nie kończyło się całe życie. Zastanawiam się jeszcze, za co się obwiniasz. W jaki bajzel ją wprowadziłeś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uno: nie ma związków na odległosć.

duo: oboje jestescie jeszcze niedojrzali- a laska zamieniając Ciebie na jakiegos goscia oddalonego 600km wykazala się młodzieńczą głupota.

tres: niedopasowanie charakterologiczne-jesli mowila prawde (ze ją tłamsisz) to najwyraźniej inaczej pojmowała związek. szukaj kogos komu bedzie odpowiadac częstsza bliskość w związku.

po czwarte: Twoja eks wykazala się brakiem decyzyjnosci lub skurwysyństwem- jak sie wie ze z tego nic nie bedzie to sie komus nie daje nadziei.

po piate-powinienes definitywnie zerwac kontakt z nią i z jej przyjaciółką, ktora Ci opowiada to co chce opowiedziec.

po szoste - jestes młody- zdziwisz się jak bardzo wyjdziesz kiedys na prostą i znajdziesz kobietę która na Ciebie zasłuzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uno: nie ma związków na odległosć.

duo: oboje jestescie jeszcze niedojrzali- a laska zamieniając Ciebie na jakiegos goscia oddalonego 600km wykazala się młodzieńczą głupota.

tres: niedopasowanie charakterologiczne-jesli mowila prawde (ze ją tłamsisz) to najwyraźniej inaczej pojmowała związek. szukaj kogos komu bedzie odpowiadac częstsza bliskość w związku.

 

Nie zgodzę się. Znam związki na odległość które przetrwały, aczkolwiek wiązały się z późniejszą przeprowadzką. Co do trzeciego punktu - nie ma dwóch idealnie do siebie dopasowanych osób. Związki są po to, żeby się trochę podocierać. Tylko, że żeby to zrobić, trzeba sobie powiedzieć parę rzeczy wprost. Powymieniać poglądy, pokłócić się, może poobrażać na siebie. Niekoniecznie od razu zrywać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"

Na pewno musisz trochę mniej uzależniać swoje życie od innych. Bo właśnie wtedy boli, jest się z drugą osobą nie dlatego, że sprawia to przyjemność, tylko dlatego, że nie ma się nic poza nią, a w każdym razie tak się czuje. A to nie prawda, bo każdego z nas otacza bardzo dużo wartościowych osób, dla których warto żyć. Pomyśl o tym, kto taki mógłby być w Twoim otoczeniu? Nie chodzi mi o to, żeby przestało Ci zależeć na tej dziewczynie, tylko o to, żeby na niej nie kończyło się całe życie. Zastanawiam się jeszcze, za co się obwiniasz. W jaki bajzel ją wprowadziłeś?

"

 

To nie tak, że nie miałem nic oprócz niej, bo mam przyjaciół, z którymi mam świetny kontakt. Związek z nią dawał mi wielką przyjemność. Żal mi, że nie dałem jej tego poczucia, że jest potrzebna. Nie mówiła mi o tym, a teraz widzę że tak było.

Mówiąc bajzel mam na myśli mój dom. To, że moja matka twierdziła zanim ją poznała, że to grzech bez ślubu spać u siebie, potem jej choroba, ataki depresji, agresja, moje wybuchy przez to wszystko. Chciałem poczekać na lepszy moment, a balem się o tym z Ola rozmawiać. Chciałbym to naprawić. Bardzo chcę. Chce się z nią spotkać i porozmawiać, ale mam obawy, bo dała mi do zrozumienia, że sama się kiedyś odezwie. A ja tak nie mogę...Tak czekać. Chciałbym móc z nią normalnie porozmawiać. Macie pomysł jak to zrobić?

 

"

uno: nie ma związków na odległosć. 

duo: oboje jestescie jeszcze niedojrzali- a laska zamieniając Ciebie na jakiegos goscia oddalonego 600km wykazala się młodzieńczą głupota.

tres: niedopasowanie charakterologiczne-jesli mowila prawde (ze ją tłamsisz) to najwyraźniej inaczej pojmowała związek. szukaj kogos komu bedzie odpowiadac częstsza bliskość w związku.

po czwarte: Twoja eks wykazala się brakiem decyzyjnosci lub skurwysyństwem- jak sie wie ze z tego nic nie bedzie to sie komus nie daje nadziei.

po piate-powinienes definitywnie zerwac kontakt z nią i z jej przyjaciółką, ktora Ci opowiada to co chce opowiedziec.

po szoste - jestes młody- zdziwisz się jak bardzo wyjdziesz kiedys na prostą i znajdziesz kobietę która na Ciebie zasłuzy.

"

 

Nie zgadzam się. To nie chodzi o związek, bo ona ma pracę i studia, których nie zostawi. Chodzi o bliskość i poczucie bycia potrzebną, której nie znalazła u mnie, bo uzeralem się ze sobą i swoją sytuacją. Jestem uparty i nie zostawię tak tego, bo to ktoś dla mnie wyjątkowy i nie mam sił tego puścić w niepamięć. Nie chcę. Chce mieć z nią kontakt, tylko nie wiem jak do tego podejść. A uwierz, jest cholernie dojrzała osoba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślałem sobie że związek na odległość ma taki plus, że ja przyjeżdżam do niej albo ona do mnie co jakiś czas i spędzamy ze sobą całe dnie, po 5-10 dni, śpimy razem i w ogóle. A jak związek z kimś blisko, to byśmy się widywali często, ale na 3-4 godziny dziennie... Ale nie wiem, ten mój związek na około 190 km nie był dobry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"

 

Mówiąc bajzel mam na myśli mój dom.

 

Ciężko, żebyś będąc z dziewczyną w związkunie wprowadził jej "w swó dom". Na dobrą sprawę to właśnie wtedy gdybyś tego nie zrobił mogłaby poczuć się źle, ale to zależy od charakteru dziewczyny.

 

Chce się z nią spotkać i porozmawiać, ale mam obawy, bo dała mi do zrozumienia, że sama się kiedyś odezwie. A ja tak nie mogę...Tak czekać. Chciałbym móc z nią normalnie porozmawiać. Macie pomysł jak to zrobić?

 

Czemu nie możesz poprosić o to wprost?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"

 

Mówiąc bajzel mam na myśli mój dom.

 

Ciężko, żebyś będąc z dziewczyną w związkunie wprowadził jej "w swó dom". Na dobrą sprawę to właśnie wtedy gdybyś tego nie zrobił mogłaby poczuć się złe, ale to zależy od charakteru dziewczyny.

 

Chce się z nią spotkać i porozmawiać, ale mam obawy, bo dała mi do zrozumienia, że sama się kiedyś odezwie. A ja tak nie mogę...Tak czekać. Chciałbym móc z nią normalnie porozmawiać. Macie pomysł jak to zrobić?

 

Czemu nie możesz poprosić o to wprost?

 

Próbowałem. Mówi, że nie chce i chce być fair wobec tego gościa. Twierdzi, że tylko podnoszę jej ciśnienie mimo, że rozmawiam opanowany.

 

Wiecie, nie chodzi o powrót, bo nie chcę tego po tym co widziałem. Widziałem bliską mi niedawno osobę idącą za rękę z tym gościem - przyjechał do niej. Temat między mną a nią jest zamknięty i muszę lecieć dalej, ale potrzebuje podsumować to wszystko, wylać to, co myślę o takich wahaniach. Nie musi mnie dobrze zapamiętać. Ma mnie zapamiętać takiego, jaki jestem - szczerego. Po to potrzebuję tego spotkania. Jej przyjaciółka mi pomoże w przekonaniu jej do rozmowy, jeśli to nie wypali, to znajdę sposób, by do spotkania doszło. Nie jestem jakiś nienormalny. Po prostu robię coś, co mało kto robi, zamykam do końca rozdział w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×