Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zobojętniała matka


Rekomendowane odpowiedzi

Jak w temacie... Moja mama jest wobec mnie bardzo obojętna. Od ponad pół roku jest w nowym związku, wiem że się zakochała, głowa w chmurach i takie tam inne bzdury, ale boli mnie fakt, że facet, którego zna stosunkowo krótko, stał się w tym momencie najważniejszy, a ja zeszłam na dalszy plan... Chociaż trudno mi mówić o zejściu na dalszy plan, skoro o kiedy tylko pamiętam, na takowym byłam. Odkąd skończyłam dwa lata, mamy już przy mnie nie było, pracowała za granicą, ale w miarę regularnie wracała. Z czasem zaczęła przyjeżdżać coraz rzadziej, ale za to ja jeździłam o niej. Nasze kontakty wyglądały jeszcze w miarę normalnie,

mama-córka, miłość, tęsknota. Później coś we mnie pękło, w zasadzie, nie aż tak dawno, bo trzy lata temu. Zamieszkałam u niej i zauważyłam, że ma spory problem z alkoholem. Była wtedy jeszcze w nieudanym związku i bardzo chciała się z niego wyrwać. Upijała się notorycznie, czy to dzień, czy wieczór, czy to dobry humor, czy koszmarny dzień, zawsze była wymówka, by wypić kilka butelek wina, które mieszała z antydepresantami, bo chorowała wcześniej na depresję.

Teraz to się zmieniło. Poznała swojego obecnego partnera. Widzę, że jest zakochana i szczęśliwa, ale to też jest dość trudny związek, bo on ma problemy z hazardem i ona bardzo się tym przejmuje. I chyba właśnie to mnie tak boli... Bo ja też mam sporo problemów, od wielu lat mam zaburzenia i naprawdę coraz częściej nie potrafię już funkcjonować, a ona to widzi. Nie wierzę, że jest tak ślepa. Ona udaje, że ze mną jest wszystko w porządku, że jestem ułożoną, normalną dziewczyną bez problemów, a tymczasem po prostu nie widzę już sensu mówić jej "mamo, pomóż mi". Kiedy tylko próbuję zacząć mówić na temat, który mnie trapi, ona od razu go zmienia i udaje, że wszystko jest w porządku. Dziś jej facet pojechał z kolegą do kasyna, cały wieczór spędza przy kolejnej z (nie wiem ilu) butelek wina, rycząc do mnie, jak to się o niego martwi i jak jej na nim zależy. Tutaj potrafi powiedzieć otwarcie, że bliska jej osoba ma problem i choruje i widzę to, jak bardzo martwi się o niego, a jeśli w grę wchodzą moje problemy, to słyszę tylko "aha, rozumiem", "wiesz, ja pokonałam swoje kłopoty bez niczyjej pomocy, więc to nie takie trudne", po czym jest automatyczna zmiana tematu, najczęściej o jej związku. Smuci mnie fakt, że w taki sposób się zachowuje. Nie wiem jak mam to odbierać. Czuję, że jej na mnie nie zależy, bo ignoruje mnie na każdym kroku. Może to jedna z tych matek, które nie potrafią kochać... Nie umiem przybliżyć tutaj naszych relacji, są one zbyt złożone, ale może ktoś z Was miał, lub ma w życiu podobnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Promien, w jakim jesteś wieku? Co z ojcem, nie było go nigdy?

Może to jedna z tych matek, które nie potrafią kochać... Nie umiem przybliżyć tutaj naszych relacji, są one zbyt złożone, ale może ktoś z Was miał, lub ma w życiu podobnie?

Jestem bardzo nieobiektywna w ocenianiu roli matek ale tak, moja matka mnie odrzuciła i mnie zaniedbywała i teraz to ja muszę się leczyć i budować na nowo swoje poczucie wartości. Twoja matka do tego ma skłonności do picia alkoholu więc sytuacja tez jest skomplikowana. Z jakiegoś powodu Cię nie wspiera, nie chce słyszeć o Twoich problemach, ignoruje je. Myślę, że terapia jest konieczna, dla Ciebie lub dla Was razem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aurora, mam 22 lata i przez całe życie aż o ukończenia 19 lat, mieszkałam z tatą. Nie mam z nim problemów, bo robił co mógł, by samotnie wychować dorastającą córkę i podziwiam go.

Rozumiem co masz na myśli, bo to chyba tak jest, że gdy w dzieciństwie dostanie się za mało miłości, za mało uczuć, to jest później w człowieku, we własnej osobowości jakaś luka. Ja planuję podjąć terapię, ale raczej samotną. Wątpię też, by mama wybrała się na nią wspólnie, skoro już nawet o mojej własnej terapii, na którą chcę się udać, nie lubi słuchać. Chciałabym ją tylko zrozumieć, ale każda próba podjęcia poważnego tematu, kończy się na tym, by to jej było wygodnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Promien, skoro masz juz 22 lata to warto sobie uswiadomic ze matka sie raczej nie zmieni. Sama piszesz ze od zawsze bylas u niej na kolejnym planie. Sa takie kobiety, takze matki ktore musza byc z facetem, miec faceta chociazby chlał,lał, kradł itd. Widocznie Twoja mama do nich nalezy. Dla takich kobiet faceci sa czesto wazniejsi niz dzieci, poniewaz w ich mniemaniu facet daje im np. miłosc (wiadomo ułuda, ale to ich wrazenie). Co mozna zrobic, nic, pozwolic jej zyc wlasnym zyciem i budowac swoje. Nikogo na siłe nie uszczesliwisz ani nie zmusisz do zmiany. Matka daje tyle ile moze i chociaz to za mało, to na tym swiecie ideałow nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Promien, jak masz 22 lata to ok, myślałam po prostu że mieszkasz z mamą, wtedy byłby to trochę problem. Nie chce oceniać Twojej matki, ale opis jej zachowania budzi we mnie złość - myślę, że powinnaś skupić się na swojej terapii a ją zignorować. Jeśli trafisz na dobrego terapeutę możliwe, że ją kiedyś zrozumiesz. Wiesz, w jakiej rodzinie ona się wychowywała? Jacy byli jej rodzice? Czy ma jakieś rodzeństwo? Jak ono się zachowuje? Wiele można zrozumieć analizując cały system rodzinny, chociaż proste pytanie "dlaczego ona mnie nie kocha?" nieznośnie dręczy. Ważne jest to, jak Ty odbierasz jej brak zainteresowania. Raczej nie brzmisz tak, jakbyś siebie o to obwiniała, po prostu szukasz odpowiedzi. Jeśli tak, to jest to zdrowa reakcja. Natomiast jeżeli jako dziecko narzuciłaś sobie winę za to, że ona się Tobą nie interesuje (dzieci są egocentryczne, robią tak) to tu będzie pole do pracy. Chociaż Ty masz ojca, który pełnił rolę opiekuna i podejrzewam, że on potrafi okazać Ci miłość i wsparcie - to bardzo cenne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Promien, po tylu latach juz wiesz, ze masz matke skoncentrowana na sobie i zaburzona. Pogodz sie ztym i nie trac energii na starania sciagniecia na siebie jej uwagi czy miłosci, bo tego juz prawdopodobnie nigdy nie dostaniesz. Skoncentruj sie na sobie, na wlasnym ozdrowieniu, sama sobie daj milosc i opieke. Wiem ze trudno sie pogodzic, ze dla matki jestes na drugim planie... ale rozkminy dlaczego moga trwac latami i sa tak naprawde strrata czasu. Ty nie naprawisz matki, ale mozesz naprawiac siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mama Cie na pewno kocha,ale zakochala sie w facecie z problemami i boi sie ze go straci,walczy żeby jego problemy sie nie poglebily,a to przyslania jej Twoje problemy,nie znaczy to wcale ze Cie nie kocha.Matki nie będą cale życie mowily ze nas kochają,tez chca sobie życie ulozyc i miec kogos kto bedzie kochal i wspieral.Moja mama tez jest rozwiedziona,ma partnera z ktorym ma 2 dzieci,on jest alkoholikiem tez nie jest łatwo,nigdy się nademna nie uzalala bo to pogarsza stan psychiczny.Czasem lepiej uslyszec słowa krytyki niż takie słodkie mlaskanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mama Cie na pewno kocha,

Nie wiesz tego, a zakładanie że każda matka kocha swoje dziecko, z samego faktu bycia matką, jest nadinterpretacją. Nie musi tak być. Zresztą nie ma to chyba znaczenia, znaczenie ma to, co zrobi z tym Promien teraz, ja przyznaję rację słowom bittersweet, najlepiej pogodzić się z tym, że matka jest skoncentrowana na sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mama Cie na pewno kocha,

Nie wiesz tego, a zakładanie że każda matka kocha swoje dziecko, z samego faktu bycia matką, jest nadinterpretacją. Nie musi tak być. Zresztą nie ma to chyba znaczenia, znaczenie ma to, co zrobi z tym Promien teraz, ja przyznaję rację słowom bittersweet, najlepiej pogodzić się z tym, że matka jest skoncentrowana na sobie.

 

To jest guzik prawda ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agusiaww, wiesz... Ja uważam, że ludzie się jednak zmieniają, może nie tyle cechy osobowości, ale swoje zachowanie. Na przestrzeni tych lat, moja mama zmieniła się bardzo, więc to nie tak, że nie mogłaby już swojego zachowania zmienić. Ona należy do osób raczej egocentrycznych, skupionych na własnych potrzebach, na tym, aby to jej żyło się lepiej, ale tak w sumie było od zawsze i taką ją znam.

 

Aurora88, dobrze myślałaś, bo nadal mieszkam z mamą i jej facetem, ale to jest mieszkanie raczej na zasadach "masz swój pokój na poddaszu i tam sobie siedź". Z resztą, tak mi też wygodnie, bo nie jestem osobą, która lubi się spoufalać. Moja mama wychowała się w dobrej i pełnej rodzinie, ma dwie siostry, ale jedna z nich była dla niej w dzieciństwie okrutna, poniżała ją i szantażowała. Dlatego też między innymi moja mama leczyła się, bo to czego doznała w dzieciństwie, odbiło swoje piętno.

Nie obwiniam siebie już za to, że tak mało ją interesuję. Kiedyś było inaczej, bardzo dużo za nią płakałam i pytałam samą siebie dlaczego, co ja takiego zrobiłam i co mogę zrobić, by było lepiej... Kiedy dojrzałam, zaczęłam zauważać, że byłam tylko dzieckiem, potrzebującym miłości matki, której przy mnie nie było.

Z moim tatą to dość "dziwne", bo to jednak facet, a jak wiadomo, facetom jest trochę trudniej okazywać to, że kochają, raczej też nie mówią o uczuciach, ale ja i tak o tym wiedziałam.

 

Bittersweet, tak, znam moją mamę, wiem, że jest skoncentrowana na swoim życiu, na budowaniu własnego szczęścia, jest zajęta facetem, planowaniem ślubu i dzieci i wierzę, że gdyby nasze relacje były w porządku, to w ogóle by mi to nie przeszkadzało. Mój problem polega na tym, że od pół roku prosiłam ją o to aby umówiła mnie na wizytę do lekarza (bo mam duże problemy z komunikacją, telefonowaniem, rozmowami) i naprawdę nie jestem w stanie zrobić tego kroku sama i za każdym razem słyszałam tylko "okej". Mówiłam, że to dla mnie bardzo ważne, że sobie nie radzę, ale ona nie zrobiła nic. Ona chyba myśli, że ja sobie coś wmawiam, że wymyślam sobie moje problemy, chorobę. W ogóle nie bierze mnie na poważnie, traktuje chyba jakbym wyolbrzymiała wszystko to, o czym mówię. Mam wrażenie, że gdybym nawet sobie coś zrobiła pod wpływem emocji, to by ją to nie ruszyło. Ona widzi, że ubranie się zajmuje mi czasem więcej niż 20 minut, że wszystko wykonuję w jakiś dziwny dla niej sposób, że jedną czynność powtarzam 10 razy. Jest świadoma, nawet gdy próbuję to z zażenowania ukryć, a wydaje się mieć to wszystko gdzieś. Chyba to mnie najbardziej tak boli, że wobec faceta potrafi okazać jakieś współczucie, troskę, a wobec mnie nie robi nic.

Ja wiem, że ona mnie kocha. Może na jakiś swój sposób, ale gdyby nie miała żadnych uczuć, nie byłoby mnie tu teraz u niej. Ale wiem, że są takie matki, które w ogóle nie kochają swoich dzieci. Z drugiej strony, do miłości nie zmusisz nikogo, nawet matki. Miłość, to nie jest obowiązek, a uczucie, którym kogoś darzysz, albo nie, nawet gdy w grę wchodzi dziecko. Nie wiem od czego to zależy, ale ja nie klasyfikuję ludzi, bo myślę, że człowiek to zbyt złożona "materia".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy możesz zaakceptować fakt, że matka teraz (jak i wcześniej) zajmuje się swoim życiem i raczej nie będzie Cię wspierać?

Bo jeśli i tak nie ma w niej woli zrozumienia, to pewnie tego nie zmieni. A może zmieni - nie wiadomo. W każdym razie lepiej będzie dla Ciebie, jeśli przestaniesz liczyć aż tak na jej pomoc. Cieszę się, że całe to obwinianie siebie masz już za sobą, bo to znaczy że zrobiłaś duży krok. Ale skoro masz wciąż jakieś zaburzenia, to najlepiej skup się na sobie. Bez niej. Pomyśl nad innymi rozwiązaniami, myślę że mogłabyś prosić o pomoc inne osoby. Czy masz jakiegoś przyjaciela? Czy Twój ojciec Cię wspiera? Jeśli potrzebujesz pomocy z umówieniem się do lekarza, mogę Ci pomóc, chociaż raczej z Tobą do lekarza nie pójdę, ale zadzwonienie gdzieś to nie problem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aurora88 akceptuję ten fakt, pomimo tego, że bardzo mnie to boli jako córkę. Nigdy nie miałam wobec niej dużych oczekiwań, bo od dzieciństwa "nauczyła" mnie, że za dużo nie mogę od niej otrzymać. Nie mam tutaj przyjaciół, ale mam jedną znajomą z pracy, która pomogła mi i poszła ze mną na wizytę do lekarza, który dał mi skierowanie do podobno dobrego psychiatry i już dostałam termin. Mój tato mnie nie wspiera, bo nie ma pełnej świadomości z czym się zmagam. Sama jestem sobie winna, bo najchętniej ukryłabym to przed każdym, na kim mi zależy. Dziękuję Ci za chęć okazania pomocy, to było bardzo miłe z Twojej strony...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×