Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam i proszę o pomoc


Asia333

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałabym z kimś porozmawiać i przedstawić tą trudną sytuacje w której się znajduję. Być może dużo łatwiej będzie mi o tym napisać niż szukać pomocy u psychologów, psychiatrów. Problem nie dotyczy mnie lecz bardzo bliskiej mi osoby z cechami Borderline. Jeśli ktokolwiek zechciałby mi pomóc zapraszam na priv.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym z kimś porozmawiać i przedstawić tą trudną sytuacje w której się znajduję. Być może dużo łatwiej będzie mi o tym napisać niż szukać pomocy u psychologów, psychiatrów. Problem nie dotyczy mnie lecz bardzo bliskiej mi osoby z cechami Borderline. Jeśli ktokolwiek zechciałby mi pomóc zapraszam na priv.

Spróbuj na ogólnym forum naświetlić problem .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, więc opiszę wszystko w skrócie:

Mój brat (Kuba) ma osobowość Borderline, po za tym choruje na depresje i nerwice. Mieszkamy z ojcem, mama się od nas odwróciła. Brat był dla niej nie do wytrzymania, wyzywał mamę, był agresywny. Dwa razy miał próby samobójcze i półroczny pobyt w szpitalu...

 

Od 2 lat Jest w związku z pewną dziewczyną (Amelią), mieszkają od siebie dość daleko (ok. 1000km). Widzieli się może ze 4 razy. Na początku było cudownie, razem planowali przyszłość, dużo rozmawiali ze sobą, pisali. Pierwsze spotkanie nastąpiło po roku czasu. Kuba od początku bardzo się starał, jednak po pewnym czasie (odkąd dostał nową, lepszą pracę) wszystko się zmieniło. Z dnia na dzień przestał do niej dzwonić, mówił że nie potrzebuje takiego kontaktu non stop bo to jest nienormalne. Całkowicie poświęcił się pracy i nie widzi nic po za tym, nawet w domu nie odrywa się od komputera. Od pół roku jest w stanie napisać do Amelki tylko po 4 smsy dziennie, czasem zadzwoni, raz na tydzień, ale rozmowa szybko się kończy kiedy dziewczyna porusza temat wspólnego zamieszkania (planowali to rok temu, jak tylko ona skończy liceum). Amelia już parę razy przyjeżdżała do niego bo nie wiedziała co się stało, a ten jak tylko się dowiedział że przyjechała poszedł na dworzec i kazał jej natychmiast wracać z powrotem. Nie dało się w ogóle z nim porozmawiać, był bardzo agresywny i wulgarny. Po kilku godzinach namawiania go na rozmowę i uspokajania w końcu się poddał, usiedli i rozmawiali do puki nie przyjechał ten pociąg. On ją przepraszał, mówił że to przez chorobę, że nie panuje nad sobą i zachowuje się tak wobec wszystkich jak go wkurzą. Wybaczyła mu i pojechała do domu, za drugim i trzecim razem było to samo…

 

Mela jest już na skraju załamania nerwowego, żaliła mi się że on ją wykańcza psychicznie, że tyle rzeczy jej naobiecywał, mówił tyle razy że przyjedzie a nie przyjechał. Kiedy pytała go kiedy zamierza się ogarnąć i zacząć dorosłe życie z nią, powiedział że dopiero po 30 bo puki co wstydzi się o niej powiedzieć ojcu i dobrze mu w swoim domu. Każe jej czekać tyle lat i jest mu obojętne co się z nią w tym czasie będzie dziać, kompletnie nic go nie obchodzi, ma tylko jeden cel – praca!

 

Dodam jeszcze, że brat nie wie o tym że znam się z jego dziewczyną, napisała do mnie na Facebooku po tym jak nie dawał znaku życia przez 4 dni. Nie raz mówił do niej: „Jak tylko napiszesz do mojej siostry na Fb, albo do ojca to się zabije!” Wiele razy ją szantażował, a ona już naprawdę nie wie co ma robić. Przez niego być może też popadnie w jakąś chorobę, ale puki co jakoś się trzyma. Wielu ludzi mówi że ten związek nie ma sensu, ona rozmawiała z nim również na ten temat, ale on zerwać nie chcę, mówi że ją bardzo kocha. Podczas tych poważniejszych rozmów z nią, Kuba ciągle schodzi na inny temat, złości się, a po chwili śmieje jak idiota, albo zachowuje jak dziecko i żartuje ze wszystkiego.

 

Co robić z takim człowiekiem, jak postępować? Jak mu pomóc? I jak pomóc tej dziewczynie? Przecież nie można żyć tyle lat w związku na odległość, może dla niego to nie problem, ale ona naprawdę sobie nie radzi. Chciałabym również i jej pomóc, widzę w jakim jest stanie i że bardzo jej zależy na chłopaku. Myślicie że załatwienie dla Amelii jakiegoś małego mieszkania i pracy w mieście, w którym mieszkam z bratem rozwiązało by sprawę czy tylko pogorszyło? Wydaje mi się, że jak ona nie zrobi tego dużego kroku i tu nie przyjedzie na stałe, to do końca życia będą w takim nijakim związku na 1000km… albo prędzej czy później któreś z nich nie wytrzyma…

 

Dziękuje każdemu kto dotrwał do końca tego tekstu i proszę o jakiekolwiek rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asia333, Jestem bardzo podejrzliwa... to nie Ty jesteś czasami tą Amelią?

 

Jeśli Kuba nie leczy się, to nie ma szans, aby dziewczyna mogła wytrzymać z kimś, kto tak traktuje drugą osobę. Wiem, mówimy o emocjach i uczuciach. Tu trzeba zastanowić się jak pomóc praktycznie Osobie z BPD. Leczenie za pomocą psychoterapii powinno być na I miejscu plus do tego dobrze dobrane leki.

Psychoterapia osób ze zdiagnozowanym BPD jest długotrwała, czasem trwa minimum 4-5 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za bzdury. Mieszkają 1000km od siebie. Są w związku od 4 lat ale widzieli się tylko 4 razy. Mimo to brat uważa , że nie potrzebuje tak częstego kontaktu dlatego wysyła po 4 smsy dziennie, czasem zadzwoni, raz na tydzień..... Brat ma depresje ale mimo to popadł w pracocholizm, budzi się rano i ochoczo pędzi do pracy aby popracować ... chciałbym mieć taką "depresję".

 

Przede wszystkim to nie jest żaden związek. Niech zamieszkają razem i się zobaczy czy ich związek wytrzyma taką próbę. No chyba że brat nie chce normalnego związku a tylko sobie od czasu do czasu poesemesować. Możę niech oboje najpierw dorosną. Miałem okazje kiedyś poznaćjednego chłopaka z borderline (kompletny idiota- nie wiem czy wszyscy z tą przypadłością tacy są? - podejrzewam żę po psychotropach jeszcze bardziej pierniczy im sięw głowach.)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chęć zamieszkania z osobą, z którą widziało się tylko 4 razy w życiu? Związek na odległość i dystans ok. 1000 km? Czy w takim przypadku można w ogóle mówić o jakimś związku? Moja rada - niech Amelia przejrzy na oczy i skoncentruje się na sobie. Nie wróżę im przyszłości. Może będzie bolało, ale uważam, że to rozsądniejsza opcja niż przyjeżdżanie 1000 km do obcego tak naprawdę chłopaka i wspólne z nim zamieszkanie. Oni praktycznie się nie znają! Do tego jeszcze problemy osobowościowe chłopaka. Czy Kuba korzysta z terapii? Jeśli nie, tym gorzej dla tego "związku". Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Veikko, bierze leki, co prawda łagodzą objawy, ale się od nich uzależnił.

 

*Monika* możliwe ;) dla dobra sprawy jednak lepiej żeby Amelka pozostała Amelką. Kuba czasem zagląda na to forum ;)

Na terapie nie chodzi. Obiecywał że pójdzie, ale na razie nic z tego. Siłą go zmusić? Iść z nim? A leki... cóż nie wydaje mi się aby były dobrze dobrane, bierze je kiedy chce, czasem nie bierze.

 

Xanonymous Związek trwa 2 lata, 4 razy Kuba do niej przyjechał na tydzień, więc przez miesiąc (4x7) zdążyli się już troszeczkę poznać ;) dokładnie, każdy chciałby mieć taką „depresję”...

Według mnie lekarze postawili złą diagnozę i on żadnej depresji nie ma tak jak i nie ma Borderline i nerwicy tylko raczej osobowość bierno-agresywną pomieszaną ze schizooidalną i narcystyczną, do tego jest niestabilny emocjonalnie (tak ja to widzę, ale pewnie się mylę).

Z zamieszkaniem razem niestety jest pewien problem – wstydzi się powiedzieć o dziewczynie ojcu i mnie (siostrze), wszystko jest napisane w tekście ;)

 

ekspert_abcZdrowie Może trochę źle to opisałam, Kuba przyjechał do Amelii 4 razy, a ona do niego 3. W sumie widzieli się 7 razy (nieco ponad miesiąc). Również tak uważam, i nawet związek gdzie dwoje ludzi dzieli choćby tylko 5km to nie związek jeżeli widzą się 4 razy do roku lub rzadziej… Gdyby to było takie proste już dawno dałaby sobie spokój z takim typem, ale niestety nie jest i być może z jego winy do Amelii jeszcze jakaś depresja się przyplątała...

Kuba miał kiedyś terapie, ale przerwał. Jeśli się go nie zmusi to nie podejmie się znowu leczenia i mówienie do niego nic nie da, bo postawi na swoim – „praca jest dla mnie najważniejsza i tyle” tak właśnie odpowie…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@ekspert_abcZdrowie

Wydaje mi się, że tak naprawdę poznajemy drugą osobę dopiero po zamieszkaniu razem z nią. Każdy z nas zostawia w domu szereg drobnych zachowań, czy też przyzwyczajeń i dopiero w tedy okazuje się, czy potrafimy je strawić(czyt. podobają nam się/ świńskie to trochę, ale i tak go kocham) i jest to związek na stałe-stałe, czy też mamy tej osoby pomału dość i związek staje się niby na stałe - ale nie wiem.

 

Wracając do tematu to wychodzę z założenia, że związki na odległość opierają się głównie na samotności. Stawiam, że większość takich par poznała się na portalach internetowych szukając(niejednokrotnie desperacko) kogoś kto uwolni ich z samotności. I, kiedy stają się już parą wcale ta samotność nie znika; mieszkają setki kilometrów od siebie i dalej czują się samotnie z powodu braku podstawowych czynności jakie wykonują pary: wyjście gdzieś razem, tulu-tulu, wspólne rozmowy, buzi-buzi, kończąc na seksie. Moim zdaniem są to czynności, które muszą być zaspokajane w krótszych odstępach czasu niż raz w miesiącu i o ile internet potrafi uruchomić na użytkownikach takie same emocje jak w rzeczywistości to jednak takiego prostego przytulacza nie zastąpi.

 

Tak więc w tej sytuacji moim zdaniem trzeba podjąć te ryzyko; albo zrywają, albo zamieszkują razem. Nikt za nich takiej decyzji jednak nie podejmie, proponuje więc przycisnąć brata pod ścianę/ zaaplikować mu srogiego kopniaka w cztery litery.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Concerned, zgadzam się z Twoją wypowiedzią tylko po części. Masz rację - oboje, a raczej Kuba musi podjąć konkretną decyzję. Krótka piłka - albo tworzy związek z Amelią i zamieszkują razem, albo każde idzie w swoją stronę. Tej decyzji nikt za nich nie podejmie.

 

Uważam jednak osobiście, że tworzą raczej pseudo-związek. Dlaczego? Właśnie z tej desperackiej potrzeby bycia z kimś nawet wbrew obiektywnym trudnościom, np. dystans. Wirtualne czy telefoniczne rozmowy to nie to samo. Niby są ze sobą, a nie są. Czy wspólne zamieszkanie cokolwiek w tym względzie poprawi? Śmiem twierdzić, że biorąc pod uwagę, że Kuba ma problemy osobowościowe, których nie leczy, wspólne zamieszkanie obnaży dość szybko jakość ich związku. Zauważmy, jak Kuba reagował na przyjazdy Amelii - zaraz ją odprowadzał na peron, by wracała do swojego domu. Czy to nie jest sygnał alarmowy dla Amelii, że coś jest nie tak? Może się mylę, chciałabym się mylić, życzyłabym Amelii i Kubie dużo szczęścia, ale sytuacja nie wygląda zbyt dobrze i obawiam się, że wspólne mieszkanie nie bardzo poprawi tę sytuację.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×