Skocz do zawartości
Nerwica.com

Chłód, przemoc psychiczna i fizyczna - pętla się zaciska


karolina_kowalska_85

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Problem przedstawia się następująco.

Dobiłam już 30-stki, a nadal mieszkam z rodzicami. Nie zarabiam wystarczająco dużo i nigdy nie zarabiałam tyle, żeby móc w moim mieście wynająć chociażby pokój u kogoś. Muszę tak gospodarować pieniędzmi, żeby chociaż starczało mi na jedzenie.

Moi rodzice są toksyczni. Nie dogaduję się z ojcem (to mało powiedziane), a matka zawsze bierze jego stronę. To psychicznie chory bandzior, który odkąd pamiętam bił mnie, matce złamał nawet rękę. Ubliża mi, wyzywa od najgorszych, krzyczy że mi łeb upier…. Do matki zwraca się z resztą podobnie. Dochodzi do rękoczynów, chociaż on wie, że samą ręką mnie już nie pokona. Dlatego czasami chwyta co ma pod rękę i albo we mnie ciska, albo goni jak pies z pianą na pysku.

Nikt by mi nie uwierzył, że mam taką sytuację w domu. W opinii otoczenia to dobry człowiek. Z resztą ja zasadniczo uchodzę za osobę pogodną.

Ostatnio jest jednak coraz gorzej. Jestem agresywna. Stresowe sytuacje w pracy powodują, że robię się agresywna i przestaję nad sobą panować.

Matka obwinia mnie. Jednak uważam, że do takiego stanu doprowadziły mnie lata takiego traktowania. Nie umiem sama się zdiagnozować, ale być może to jakiś rodzaj nerwicy. Wracam do domu. Matka zamyka drzwi od dużego pokoju, zanim jeszcze zdążę zdjąć buty.

Kiedyś byłam u psychiatry. Konkretnej diagnozy nie usłyszałam. Popłakałam sobie w gabinecie. Dostałam antydepresanty. Tyle. Uspokoiłam się trochę. Leki się skończyły. Nie stać mnie na wizytę. Lekarz pierwszego kontaktu nie chciał wypisać mi leków.

Obecnie muszę tkwić w tej beznadziejnej sytuacji. Nie mogę znaleźć innej pracy, która pozwoli mi się usamodzielnić.

Nachodzą mnie czarne myśli. Wyobrażając sobie różne scenariusze czuję coś na kształt ulgi. Jest lepiej, kiedy spędzam dzień poza domem. Wracam. Awantura, albo chłód. Zbieram się do kupy. Dwa dni potrafię być radosna. Potem sytuacja mnie znowu przerasta.

Szukałam w Internecie jakiś książek psychologicznych, ale nie znalazłam takiej, która opisywałaby do końca tej rodzaj toksyczności rodziny, w której muszę tkwić. Może ktoś jest w podobnym położeniu. Może coś polecić. Coś doradzić. Podsunąć jakieś rozwiązanie.

Pozdrawiam,

KK

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, sama byłam w podobnej sytuacji - w domu katastrofa, terror psychiczny i fizyczna przemoc. Mieszkałam w niedużej wiosce położonej w rejonie dotkniętym dość dużym bezrobociem. Żadnych perspektyw, praca za najniższą krajową w oparciu o umowę zlecenie i... Nie wytrzymałam. Mimo wszystko wynajęłam pokój za 400 zł + media /m-c. Nie jest mi lekko; szukam czegoś dorywczego, na weekendy albo wieczory, żeby dorobić, ale ten spokój i poczucie wolności są tego warte.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś byłam u psychiatry. Konkretnej diagnozy nie usłyszałam. Popłakałam sobie w gabinecie. Dostałam antydepresanty. Tyle. Uspokoiłam się trochę. Leki się skończyły. Nie stać mnie na wizytę. Lekarz pierwszego kontaktu nie chciał wypisać mi leków.

KK

Do psychiatry można udać się również bezpłatnie, na NFZ; czas oczekiwania czasem jest długi (albo bardzo długie kolejki tam, gdzie przyjmuje od ręki tylko kilka osób dziennie), ale warto. Myślę, że warto także rozejrzeć się za terapią i przestać oceniać wszystko w kategoriach "nie dam rady", "nie uda mi się", "nie poradzę sobie"; to jest właśnie nasz problem - odbieramy sobie 100 % szans, bo nawet nie próbujemy.

Jeśli nic nie trzyma Cię tutaj, może spróbowałabyś wyjazdu za granicę? Chociażby przez pośrednika (w mojej okolicy jest kilka biur parających się załatwianiem pracy w Niemczech i Holandii) - lepsze to niż codzienne powroty do domu, który zniszczył Cię psychicznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj,

 

Jesteśmy w tym samym wieku. To, o czym piszesz, cała ta sytuacja w domu jest mi dobrze znana, aż mi ciarki przeszły czytając Ciebie, przypomniało mi się jak było u mnie.

 

Ja się wyniosłam z tego domu. Ciebie też zachęcam abyś jednak podjęła kroki w tym kierunku. Jesteś dorosła, masz dwie ręce, więc jakoś zarobisz na wynajem pokoju, a zyskasz spokój psychiczny i będziesz mogła zacząć dalej działać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj,

Ja się wyniosłam z tego domu. Ciebie też zachęcam abyś jednak podjęła kroki w tym kierunku. Jesteś dorosła, masz dwie ręce, więc jakoś zarobisz na wynajem pokoju, a zyskasz spokój psychiczny i będziesz mogła zacząć dalej działać.

 

Ja jestem nieco młodsza, acz wiem, jak to jest. I wiem, że powody "nie dam rady", "nie stać mnie" blokują, hamują... Tego nie można przeskoczyć - ja postawiłam na jedną kartę: albo wyprowadzę się i zacznę żyć, albo skończę jak oni... Ciężko jest czasami, z portfela wyziera pustka, ale wolę niedojadać. Cena za spokój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno zyskanie tego spokoju jest bardzo ważne.

Nie wiem jak Wy macie, ale mi bardzo dużo to dało. Wyprowadziłam się jakieś 11 lat temu i niby wszystko było dobrze, ale coś tam w środku mnie męczyło.

Żyłam na własny rachunek, podejmowałam dobre/złe decyzje w swoim zakresie. To jednak okazało się i tak za mało. Coś mnie dalej gryzło od środka.

Kolejnym moim etapem właśnie teraz stało się pójście na terapię, bo wcześniej się bałam i wstydziłam. Nie chciałam otwierać tej puszki pandory, bagatelizowałam swoje problemy. To są początki, nie jest różowo, wręcz uświadomiłam sobie, ile jest we mnie ,,ułomności".

A mam dwoje dzieci, partnera i czuję, że coś mogę zepsuć jeśli się ze sobą nie uporam.

Lubię Was czytać, myślałam, że jestem jakaś nienormalna, a teraz czuję ulgę, bo wiem, że to co się dzieje ze mną ma jakąś nazwę, że mogę coś z tym zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno zyskanie tego spokoju jest bardzo ważne.

Żyłam na własny rachunek, podejmowałam dobre/złe decyzje w swoim zakresie.

 

Ja mam wrażenie, że wszystkie decyzje, jakie podjęłam od dnia wyprowadzki są złe. Narobiłam mnóstwo głupot i znowu wracam do punktu wyjścia - nie radzę sobie ze sobą. Powróciły lęki, koszmary i myśli samobójcze... Już nie wiem, co robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może jesteś w stosunku do siebie za bardzo krytyczna?

Przecież trzeba mieć jaja żeby powiedzieć basta, żeby ruszyć w nieznane, żeby zrezygnować z wygody. Jak sama napisałaś: albo wyprowadzę się i zacznę żyć.

A skąd my mamy wiedzieć jak żyć, tak normalnie? Masz jakieś wsparcie, czy dochodzi też samotność?

Może poszukasz jakiejś pomocy? Jesteś młodsza, dużo przed Tobą, szybciej pewne kwestie mogą być za Tobą, a nie jak ja na stare lata będziesz chciała się ogarnąć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×