Skocz do zawartości
Nerwica.com

sytuacja na studiach-reakcja lękowa, urojenia.Jak się zachow


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie!

Potrzebuję porady, każda zaprezentowana opinia bardzo się dla mnie liczy, zachęcam więc do podzielenia się ze mną swoim zdaniem. Postanowiłam umieścić wątek w tym dziale, ponieważ przez kilkanaście lat znecano się nade mną, bylam bardzo bita i zastraszana. Mam świadomość, że profil i siła moich objawów wynika z reakcji lękowej, która następuje natychmiastowo, w ciągu milisekund na zaistnienie bodźca. Przeciążenie lękiem, który nabiera niebotycznych rozmiarów kończy się u mnie destabilizacją psychiczną prowadzącą do, fachowo mówiąc, dekompensacji psychotycznej, a w skrócie mówiąc - urojeń.

Bodźcem, który wywołuje tak paradoksalną odpowiedź psychiczną obecnie jest praca dyplomowa i wszelkie kwestie powiązane z nią. Wystawianie się na ocenę budzi tak ogromne dolegliwości, że dotychczas żadne leki nie dawały rady sprostać uspokojeniu. Lęk ma jakby charakter alarmujący i nawet połknięcie niezawodnej benzodiazepiny nie przynosi upragnionego skutku, efekt jest chwilowy, lęk przebija się na powierzchnię i informuje o zagrożeniu. Perswazja słowna, ćwiczenia tym bardziej nie działają. Dlatego kwalifikuję ten stan do zespołu stresu.

 

Teraz właściwa część, dlatego, dla niecierpliwych czy konkretnych, pisana standardową czcionką.

Potrzebuję pilnie rady.

Rzecz dotyczy promotora i jest dla mnie bardzo ważna, bowiem nie wiem, na co mogę sobie pozwolić. Zapomniałam etykiety w kontakcie student-opiekun naukowy pracy/promotor, zatraciłam zwyczaje akademickie, bowiem przebywam na zwolnieniu od kawałka czasu. To znacznie utrudnia i "wykrzywia" obraz porozumiewania się i relacji opartej w pewnym charakterze na zależności. Uleciał gdzieś jakiś luz studencki. Ze względu na wieloletnie doświadczanie przemocy, więzienie, manipulacje, naukę uległości i tłumione uczucia trudno mi także wpaść, co wolno w kontakcie międzyludzkim, bowiem promotor, co jasne, także jest człowiekiem. Dostrzegam, że zarówno nieobecność na wydziale i brak kontaktu z autorytetami, jak i choroba oraz negatywne doświadczenia spowodowały pewne "uwstecznienie".

Sytuacja wygląda w ten sposób, że tuż nim rozpoczęły się wakacje, zapytałam, czy mogłabym przesłać ostatni rozdział pracy. Nie było to niczym nietypowym, bowiem byłyśmy od jakiegoś czasu w stałym kontakcie mailowym, a prace nad dokończeniem pisania i zatwierdzeniem kolejnych części szły naturalnym trybem. Pani zaakceptowała mój pomysł i zgodziła się, bym przesłała materiał, bez najmniejszego problemu, ani zapowiedzi, że porozmawiamy dopiero w październiku.

Na razie jednak milczy (od końca czerwca). Niestety, ja nie jestem w stanie opanować leku. Jest tak silny, że uniemozliwia mi uczestnictwo w codziennym życiu i realizowanie normalnego planu dnia, dosłownie, siedzę i się trzesę już któryś tydzień. Przypałętała mi się myśl, że moja promotorka odezwie się do mnie dopiero z początkiem nowego semestru, czemu nie mogę się przeciwstawić z powołaniem najakieś logiczne argumenty, bowiem tego po prostu nie wiem. To spowodowało, że stany lękowe zaczęły szaleć. Jednak, widzę, że nie jestem w stanie wytrzymać do tej pory. Lęki są nie do opanowania. Nawet xanax nie daje rady.

 

I tutaj zasadnicza część mojej prośby:

Jak postrzegacie napisanie do promotorki po ludzku, z prośba o kontakt lub informację o przybliżone zdeklarowanie się terminowe co do udzielenia mi informacji? Moja psychiatra namawia mnie do tego, nie jestem jednak pewna, czy dobrze czuje realia studenckie. Sama jest bardzo życzliwą osobą, otwartą na dialog i sugestie. Promotorka jest całkiem uprzejma. Nie chcę zabrzmieć ani natarczywie, ani sforsować pewnej nieprzekraczalnej granicy, ani zachować się w sposób niedopuszczalny. To jest dokładnie jak PTSD -> jest bodziec, jest nanosekundowa, automatyczna, w małej mierze regulowalna reakcja, angażujące wszelkie "układy".

 

Chciałabym jednak zaryzykowac, bo b. się męcze.

Proszę Was o podzielenie się ze mną zdaniem, czy w waszym odczuciu przekroczę pewne niepisane umowy, czy zdecydowalibyście się na ludzkie potraktowanie tematu i otwarcie się przed promotorką z prośbą o komunikację.

 

Oczywiście zamierzam poczekać jeszcze z tydzień, w końcu mamy czas urlopowy.

 

Dzięki!

 

-- 20 lip 2014, 16:28 --

 

Ojej, widzę, że nie wyraziłam się jasno. Pisząc "napisac do promotorki po ludzku" miałam na myśli otwarcie się ze swoimi obawami, problemami, napisanie po prostu, jak trudne jest dla mnie oczekiwanie, przyznanie, że cierpie na zab. lekowe i trudno mi poradzic sobie z sytuacja niepewności, i czy można coś z tym zrobić.

 

:smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też się bardzo bałam wszystkiego co było związane z końcem studiów.

 

Na twoim miejscu napisałabym maila, ale nie o twoich problemach, tylko to, o co chcesz zapytać owinięte w dużo grzecznych formułek.

Masz przecież ile chcesz czasu, żeby to ułożyć.

 

Na poprawę humoru ilustracja jak szybko pisze maile profesor, a jak student.

phd072508s.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, miło mi, że ktoś odpowiedział na moją wiadomość.

 

Kurczę, napisałam dobrą, wyczerpująca odpowiedź, a mi ją zjadło.

Sęk w tym, że jakieś dwa tygodnie temu napisałam do mojej pani promotor list, w którym odnosiłam się do pewnej wspominanej kwestii, w wiadomości zawarłam też pytanie dotyczące innej. Póki co, nie otrzymałam odpowiedzi.

Wysyłanie kolejnych pytań i ponawianie, wydaje mi się, że mogłoby zostać negatywnie odczytane jako zniecierpliwienie, oburzenie, żądanie, pretensjonalnie i że mi sie nalezy. Jak sądzisz?

Równoczesnie nie wznosiłoby żadnej dodatkowej informacji, oprócz tej, że mi się spieszy.

Pisząc prosto, od siebie, ale utrzymując "ramy", tj. ubranie w formę, chciałabym wyjaśnić, dlaczego zależy mi na odpowiedzi (ale nie zmanipulować), jakie okoliczności za tym stoją. Mam świadomość, że rozpoczęły się wakacje, a wraz z nimi zasłużony odpoczynek i czas urlopowy (promotor może przebywać za granicą). Nie chciałabym sprawić mylnego wrażenia, że panna nagminnie się domaga, bo chce ułożyć sobie już wakacje.

Taka opcja da tez świadomość, że wyczerpalam wszystkie możliwosci pomocy sobie. Obawiam się, że jeśli nie dam znać, dlaczego pozwoliłam sobie napisać pomimo milczenia po raz drugi, nie poprawie swojej sytuacji. A cierpie naprawdę okropnie.

 

Jestem dość ciepła i otwarta osobą, wyrozumiałą i nie miałabym problemu z przyjęciem takiej prośby czy komunikatu. Poziomy wrażliwości są jednak różne, a mnie trudno postawic sie w roli innej osoby. Dlatego poprosiłam Was o opinie, bo różne punkty widzenia mogą wnieść wiele do percepcji sprawy.

 

Przyznaję, że najbardziej zależałoby mi na mozliwości bycia szczera.. Nie wiem jednak, czy to jest w ogóle na miejscu i nie będzie jakimś wielkim faux pas.

 

Hmm....

 

A obrazek, heheh, oddaje dokładnie rozterki studenta, dzięki :))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bączek, za cholery nie rozumiem w czym problem ;)

 

Ty wysłałaś jej ostatni rozdział pracy i teraz czekasz na odpowiedź, której ona nie wysyła ?

Czy też - dopiero chcesz jej wysłać ?

No nie kumam ;)

 

Jeśli pierwsze, to możesz spokojnie napisać jej maila z zapytaniem ale również możesz czekać.

Jeśli ona ma sprawdzić rozdział to jednak to trochę czasu wymaga, a zakładam że nie jesteś jedyną studentką która jej śle pracę ;) nie pisząc już o wakacjach, innej pracy etc.

 

Ale jeśli brak odp. z jej strony tak Cię destabilizuje to napisz jej maila, nie będzie to żadne faux pas, nic z tych rzeczy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

essprit, pierwszy wariant.

Ja wszystko rozumiem, cały czas o tym piszę (że zaczęły się wakacje itede.)

W ogóle nie chodzi o to, że jestem w jakiś sposób na nią zła lub coś w ten deseń.

Ja bardziej boje się, że ta udreka będzie trwała w nieskończoność (stany lękowe, kiedy każdy dzien jest katorga).

Nie chodzi o to, ze jestem zdenerwowana, czy coś, ja bardziej zarysowałam okoliczności, bo nie wiem, czy pewne rzeczy wypada.

 

Tak, jak napisałam:

"tuż nim rozpoczęły się wakacje, zapytałam, czy mogłabym przesłać ostatni rozdział pracy." Wysłałam. "Na razie jednak milczy (od końca czerwca)". Po czym "jakieś dwa tygodnie temu napisałam do mojej pani promotor list, w którym odnosiłam się do pewnej wspominanej kwestii, w wiadomości zawarłam też pytanie dotyczące innej. Póki co, nie otrzymałam odpowiedzi." Dlatego "Wysyłanie kolejnych pytań i ponawianie, wydaje mi się, że mogłoby zostać negatywnie odczytane jako zniecierpliwienie, oburzenie, żądanie, pretensjonalnie i że mi sie nalezy. "

 

A mnie chodzi o to, że: " Wystawianie się na ocenę budzi tak ogromne dolegliwości, że dotychczas żadne leki nie dawały rady sprostać uspokojeniu. Lęk ma jakby charakter alarmujący i nawet połknięcie niezawodnej benzodiazepiny nie przynosi upragnionego skutku, efekt jest chwilowy, lęk przebija się na powierzchnię i informuje o zagrożeniu. Perswazja słowna, ćwiczenia tym bardziej nie działają. " i "Niestety, ja nie jestem w stanie opanować leku. Jest tak silny, że uniemozliwia mi uczestnictwo w codziennym życiu i realizowanie normalnego planu dnia, dosłownie, siedzę i się trzesę już któryś tydzień. Przypałętała mi się myśl, że moja promotorka odezwie się do mnie dopiero z początkiem nowego semestru, czemu nie mogę się przeciwstawić z powołaniem najakieś logiczne argumenty, bowiem tego po prostu nie wiem. To spowodowało, że stany lękowe zaczęły szaleć. Jednak, widzę, że nie jestem w stanie wytrzymać do tej pory. Lęki są nie do opanowania. Nawet xanax nie daje rady."

 

Mam nadzieję, że teraz będzie jaśniej. Kwestia nie dotyczy tego, że sie bulwersuję, ale tego, czy mam prawo napisać po raz kolejny (już raz od wysłania rozdziału napisałam, ale w innej kwestii, j.w.).

Czy nie będzie to wyglądało: "jako zniecierpliwienie, oburzenie, żądanie, pretensjonalnie i że mi sie nalezy. " , "Nie chciałabym sprawić mylnego wrażenia, że panna nagminnie się domaga, bo chce ułożyć sobie już wakacje.".

 

To na czym mi zalezy, to uzyskać odpowiedź, nawet jakąkolwiek. Zalezy mi też na uśmierzeniu lęku i, nie ukrywam, że cieszyłabym się, gdybym dostała odpowiedź w sprawie rozdziału. Nie zależy mi na jakimś wywołaniu negatywnego efektu, upierdliwości, bo w ogóle nie o to chodzi.

 

-- 21 lip 2014, 14:49 --

 

mam nadzieje, że teraz wszystko jest jasne :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No teraz to już jaśniej brzmi ;)

 

Ale co ja sobie myślę, tak ad hoc:

 

- równie dobrze twoje domaganie się odp może brzmieć przeciwnie niż twoje fantazje (np.: "jest to pilna studentka i chce mieć wszystko zrobione bardzo dobrze i w czasie")

 

- nawet gdybyś jej wysłała kolejnego maila to co się stanie ?

 

- co się stanie jak promotor pomyśli sobie o Tobie, że "panna nagminnie się domaga, bo chce ułożyć sobie już wakacje" ?

 

- co się stanie jak twoje słanie maili będzie wyglądać "jako zniecierpliwienie, oburzenie, żądanie, pretensjonalnie i że mi się należy" ?

- ok 1,5 tyś>

 

- popatrz też tak - stawiasz się w centrum i masz niesamowite "jazdy" ... a najprawdopodobniej promotor ma WAŻNIEJSZE sprawy na głowie niż myślenie/fantazjowanie co to za studentka i jakie robi wrażenie. Dla niego jesteś jedna z miliona, po roku nawet nie będzie Ciebie pamiętać ...a ty się katujesz jakimś tam "wrażeniem" które SAMA SOBIE WYMYŚLASZ żeby nie funkcjonować teraz ...

 

- z powodu takiej bzdury nie bierz benzo ! Na prawdę nie jest to tego warte ;)

 

- a czemu nie możesz tego zostawić i jechać na wakacje ?

Przecież promotor równie dobrze może odpisać Ci we wrześniu - że z takim opóźnieniem>, a Ty się będziesz katować z DWA MIESIĄCE takimi lękami ?? Eee, no nie warto ...

Skoro to jest ostatni rozdział, to nawet gdybyś miała coś do poprawy, to czasu zajmie Ci to niewiele ... więc - jedź sobie na wakacje, odpocznij !

 

- powtórzę jeszcze, mimo że to nie jest najważniejsze, JAK NAJBARDZIEJ MASZ PRAWO NAPISAĆ JESZCZE RAZ.

BTW, gorzej tylko dla twoich lęków/fantazji - jak ona nadal nie odpisze ;)

 

A ważniejsze, poza lekami ... pomyśl o terapii ;)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci za odpowiedź.

Racja, że nie mam wpływu na czyjeś myślenie. Sąsiad, z którym minę się przy windzie może pomyśleć: "Jaka uprzejma, przytrzymała drzwi", a równie dobrze może skonstatować "panna zagraca przestrzeń, stanęła w przejściu i stoi". Rozkladam ręce.

Dobrze, że mi to ktoś powtórzył. Często nie dowierzam swoim odczuciom.

 

W kwestii stanów lekowych. Nie są kwestią wyboru. Ja nie wpadam w histerię. Manm ataki paniki, i czym bym sie nie zajela, one SĄ. Rozejrzałam się po działach, myślę, że, jak forum długie i szerokie, tak depresyjni nie wciskają codzienne guziczka z napisem "Depresja",

schizofreniczni z napisem "Objawy psychotyczne", a lękowcy z "Lęki".

Nie mecze się z wyboru, ale to chyba jasne.

Nie moge pojechać na wakacje, mam przyspieszone tętno, poskręcany kręgoslup, kurcz szyjny i potworny bol. Ataki paniki, problemy z koncentracją (robie straszne rzeczy). Zaburzenia psychotyczne. Co jeszcze..

Nie chce się licytować.

 

Bardzo, bardzo bym chciała, żeby mi odpisała. Chce mieć spokój, chce zaznać ulgi. Nie na wszystko jest wpływ. Tak, jak powiedziałam, sztukę autoperswazji w tym momencie o kant dupy potłuc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Bączek!

 

Zgadzam się z tym, co napisała essprit. Jak najbardziej masz prawo napisać jeszcze jednego maila do swojej promotor z zapytaniem, kiedy możesz oczekiwać jakiejś odpowiedzi zwrotnej od niej, kiedy sprawdzi Ci ostatni rozdział pracy. To nie będzie żadne faux pas ani przekroczenie jakichkolwiek granic z relacjach student-promotor. Uważam jednak, że potrzebujesz pomocy psychoterapeuty, bo zamartwienie się i wpadanie w silne ataki lękowe z tak błahego powodu, jakim jest brak odpowiedzi mailowej, to po prostu jest nie do pojęcia. Masz silne zaburzenia lękowe i wymagasz profesjonalnej pomocy. Nie martw się tak bardzo pracą. Ktoś słusznie zauważył, że dla promotorki jesteś jedną z wielu studentek, o której szybko zapomni i nie będzie się zastanawiać, jakie wrażenie po sobie zostawiłaś, kończąc studia. Nie warto tak tego przeżywać. Zapewniam. Ja również na studiach miałam podobne sytuacje - wysyłałam prace na maila, czekałam na odpowiedzi, wysyłałam kolejnego maila i znowu czekałam, i czekałam, i czekałam, a osoba prowadząca dane zajęcia odzywała się po miesiącu, nawet nie za bardzo się usprawiedliwiając za tak długi czas oczekiwania na odpowiedź. W mailu do promotorki radzę jednak zadać pytania odnoszące się wyłącznie do pracy, ewentualnych poprawek, terminu sprawdzenia pracy etc. Raczej nie radzę uzewnętrzniać się ze swoimi problemami natury emocjonalnej. Jeżeli studiujesz coś innego niż psychologia, promotorce może być ciężko zrozumieć Twoje irracjonalne lęki. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ekspert_abcZdrowie, dziękuje za odpowiedź.

Masz silne zaburzenia lękowe i wymagasz profesjonalnej pomocy. Nie martw się tak bardzo pracą. Ktoś słusznie zauważył, że dla promotorki jesteś jedną z wielu studentek, o której szybko zapomni i nie będzie się zastanawiać, jakie wrażenie po sobie zostawiłaś, kończąc studia. Nie warto tak tego przeżywać. Zapewniam.
Problem w tym, że ja to dobrze wiem, a mimo to lek trwa w takiej samej postaci. Zażywam tabletki, uczęszczam na terapia, pojełam jej sens, dobrze rozumiem się z terapeutą, ale on sam nie wie, co robić. Widzi, że nie nam nad tym wladzy. Dlatego napisałam o PTSD. Właściwie wyrwalam się od swojego oprawcy i od razu ucieklam na studia. Być może dlatego to wychodzi. Mam znajomą po ostrej przemocy, której zdiagnozowano zespół stresu pourazowego. Ona mdleje w ułamku sekundy na bodziec awersyjny, co uniemożliwia jakiekolwiek zidentyfikowanie bodźca. Zresztą reakcje lękowe są irracjonalne. To nie tylko przeniesienie, ale najzwyczajniej zdolność mózgu, który jest niewiarygodnym organem do błyskawicznej reakcji. To są nanosekundy. Kobieta nie jest w stanie sama funkcjonować, stale potrzebuje opieki, i to dosłownie - asysty.

To sie nie zmienia. Być może kiedy skoncze studia, bedzie latwiej. Z powodu urojeń zamierzam starać sie o rentę. Zobaczymy.

 

Powracając do studiowania, każda sesja, to trzymiesieczne biegunki, stany lekowe, utrata równowagi itp. Od początku. Szczerze? Czuje sie ofiara tego stanu. Troche czuje sie obarczona jakąś nadludzką umiejętnością podołania całkowitemu wyleczeniu. Od kilku lat to jednak po prostu sie ne udaje. Nie wiem, co robic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bączek, ja zwalam część winy za swoje problemy na system społeczny. Nie można widzieć zła tylko w sobie. Twierdzić: jestem słaby, nie nadaje się. Często to nieludzki świat powoduje, że uczymy się, że nie warto być życzliwym, że nie warto się poświęcać dla czegoś, bo nie zostanie to docenione. Pamiętam jak dziś, jakie serce wkładałem w rysunki techniczne na studiach. Każdy rysunek to był jak krwią pisany, ostatnia szara komórka mi pracowała, żeby wszystko zrobić jak trzeba. Wyposażyłem się w rapidografy, linijki, cyrkle, zrobiłem specjalne stanowisko, nie spałem w nocy. Jak się to skończyło? Facet coś pokreślił czerwonym i mówi, że do poprawy. Cała praca na marne i w ciągu jednej sekundy. A do tych rysunków praktycznie podchodziłem z personalizacją, były jak moje dzieci. :D Dodam, że byłem wtedy pomiędzy dwoma psychozami i nie było łatwo.

 

Jaki wniosek z tej historii? Rzeczywistość, nie ja, nie ty, po prostu sama twarda rzeczywistość powoduje takie stany. Prędko nie wrócę na studia, bo nie potrafię znieść panującego tam chaosu, braku czasu wykładowców i robienia wszystkiego na odwal. A często tak było. Podchodziłem do studiów jak do koronnej perły mającej zwieńczyć proces mojego dorastania do życia w świecie. Marzenia szybko rozbiła rzeczywistość. I czy to ja byłem marzycielem i "masz za swoje mięczaku", czy może jednak świat nie jest lekki dla tych którzy nie cechują się zaradnością jako podstawową cechą? Bo chyba właśnie zaradność to na studiach podstawa.

 

 

Mówię jak to widzę, trzeba dodać, że choruję na zaleczoną schizofrenię i niektórzy krytykują mnie za czarną wizję rzeczywistości. No ale jaki mam wybór, zbyt długo to właśnie siebie uważałem za źródło wszystkich swoich zmartwień. Obrażałem się w myślach, biłem po twarzy. A rzeczywistość można obrażać, bo nikt na tym nie traci, nikt nie jest skrzywdzony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bączek a jaką masz diagnozę od LEKARZA ?

 

I co jeszcze mi przyszło do głowy - jeśli ter. nie wie co robić, to powinien zakończyć terapię i przekazać Cię do innego, który wie co robić ;)

 

A co do "ofiary" to masz rację ;) SAMA poszłaś na studia, które wywołują w Tobie takie reakcje ... a w sumie mogłaś wybrać inną drogę, ale wybrałaś tą ;) gdzie się męczysz >.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bączek ja mam podobnie chyba jak ty też przebywałam w środowisku gdzie była przemoc psychiczna ja w sumie nie byłam ofiarą miałam lepiej niż ty ale byłam świadkiem i ciągle czułam lęk i tłumiłam to w sobie czułam lęk przed tym żeby nie być tą ofiarą sama siebie nakręcałam, teraz mam problemy lękowe biorę leki mam zamiar iść na psychoterapię bo chcę w końcu z tego bagna wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbowałam zapomnieć o temacie pracy dyplomowej, zająć czym innym umysł, dać sobie "siana", odpocząć od spraw studiów, dlatego umilklam. Z tego powodu tez trudno mi się tu wraca, bo "wwiercił się" gdzieś problem w sobie głęboko, głównie teraz siedzi w ciele i z planowanych trzech dni "odpoczynku" zrobiło się ponad 10. Kręciłam sie gdzieś koło tego tematu, ale nie umialam tutaj zajrzeć. Pisze ten post na raty.

 

Lek trwa nadal, w najlepsze. Niewiele się zmienilo, mnie jest cięzko nawet wytrzymać, wysiedzieć przy komputerze. Objawy są przeróżne, nie dają za wygraną, ale mniejsza o to. Czekac mam do września.

 

monk.2000, bardzo miło mi się zrobiło po Twojej wiadomości, nie wiem, czy tu jeszcze zajrzysz. Poczułam się zrozumiana, bo dokładnie mogę się podpisać, pod każdym słowem. Heh, właśnie to moje - krwia była pisana. Pisząc ją, wchodziłam w jakiś rezonans; ja jej, ona mi. Choć twierdzę, ze jej nie cierpię, bo dała mi w kość, poza tym zawsze można się do czegos przyczepic, ale to jest mniej ważne - chyba z braku ludzi i swojej rekluzowatości i wrażliwości, pisalam ją, kochając, jak skrzypce. Ja od dziecka mam spory komponent autyzmu w znaczeniu schizofrenicznym, tzn. od najwcześniejszych lat wchodzilam w emocjonalne związki z materią nieożywioną. Do swoich prac - rysunek i farby - w dzieciństwie przezywałam namiętność. Potrafiłam z nimi żyć i je zniszczyć. Jak szaleniec. Taki mózg, taka jego uroda, taka ułomność.

 

Fajnie mi się Ciebie czytało. Lubię ten rodzaj idealizmu.

 

essprit, w trakcie diagnoz.

Nie zgodze się z Toba, że na wlasne żadanie mam te stany. To ja - usiekalam z domu rodzinnego. To ja - w znanym sobie tylko stanie rozpoczynalam studia. Gdybym miała dzisiejszy umysł, postawilabym tamtejszy świat w ogóle na głowie.

 

Po prostu maciek, no, to dosoliłeś. Zadowolony?

Jak mam odpowiedzieć na twoje pytanie? No, nic nie zmieniło to pytanie, może poza dodatkowym smutkiem i przygnębieniem. Jak Boga kocham, wybrałabym inną rodzinę na środowisko wychowawcze, gdybym miała wybór.

 

-- 03 sie 2014, 15:17 --

 

To miało zdyscyplinować i sprawić, że przestane chorować? Tak to niestety nie działa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bączek, nie nie jestem zadowolony.

Po 2 nie miałem zamiaru nikomu dosalac ani dopier****. Takie niskie rozrywki mnie nie bawią :evil:

Stwierdziłem jedynie fakt. Dzisiejszy świat jest krwiożerczy i podły. Nie ma miejsca w nim na strach.

Pójdziesz kiedyś do pracy to zrozumiesz o co mi chodzi. Pozdro :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu maciek, ale dlaczego wyciągasz wniosek, że jeszcze nie pracowałam? :smile:

Oczywiście, że pracowałam. Zdecydowanie wolałam też pracę, choć za niewielkie, psie pieniądze niż lęk studencki. Jednak nie było to nic stałego. Długo by mówić. Nie jestem taka mlodziutka.

Przypomniała mi się sytuacja w jednym ze szpitali psychiatrycznych, w którym prowadzono mi i innym terapię.

Pielęgniarka kiedyś, złapana przez sprytną pacjentkę na jakiejś głupocie, rzuciła z wyższością, że my to musimy sie nauczyć, że świat jest podły, a to jest nasz (szpital) poligon doswiadczalny. Było to o tyle niefortunne stwierdzenie, że większość z nas pochodziła z domów z gwałtami i perfidną agresją... ;]

 

 

[zdaje sobie też sprawę, że w swiecie nie ma miejsca dla moich zaburzen, ba, nie ma miejca dla nich w moim życiu, a jednak są. I co tu zrobić? Świetnie to wiem, chyba, jak nikt, kto nie jest w mojej skorze, znam to upodlenie, ponizenie, utratę godnosci w chorobie, gdzie nie mozna polegać na swoich zdolnościach, pracy, staraniach. Dlatego tym bardziej nie rozumiem, czemu miałoby służyć to "zrozumienie", że świat nie zrozumie lęku.]

 

-- 04 sie 2014, 16:23 --

 

zmienione: [zdaje sobie też sprawę, że w swiecie nie ma miejsca dla moich zaburzen, ba, nie ma miejca dla nich w moim życiu, a jednak są. I co tu zrobić? Świetnie to wiem, chyba, jak nikt, kto nie jest w mojej skorze, znam to upodlenie, ponizenie, utratę godnosci w chorobie, pomimo szczerych chęci i wytrwałości, żeby stawiać temu raz za razem, po każdym upadku, w każdym kryzysie czoło, bo nikt tego za mnie nie zrobi, gdzie nie mozna polegać na swoich zdolnościach, pracy, staraniach, naprawdę, znam to na pamięć. Dlatego tym bardziej nie rozumiem, czemu miałoby służyć to "zrozumienie", że świat nie zrozumie lęku.]

 

-- 04 sie 2014, 16:44 --

 

* ~że świat nie przyjmie lęku z otwartymi ramionami i, że jest to znaczne obciążenie w pracy.

 

Trudno mi się edytuje, za słabo dziala mi internet i za szybko mija mi czas edycji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bączek, a mi się miło zrobiło, że się tobie miło zrobiło. Teraz zmieniłem podejście i staram się bardziej na luzie podchodzić. Studia to trochę jak przedszkole, tylko zamiast klocków Lego są podręczniki i notatki. Można się też tym bawić, wszystko zależy od nastawienia. A jak ktoś ma opór przed zabawą to warto zauważać, że wiele wynalazków powstało właśnie przez przypadek, z nudy, dla zabawy, itd. Chociażby literatura, którą się przerabia na polskim. Można to lubić, że to ciekawe, że opowiada o różnych światach, daje możliwość komunikacji i wyrażenia siebie, a można tego nienawidzić. Plastyka to też zabawa, malowanie, wycinanie. Z matematyką może trochę trudniej, ale nawet w grze w karty czy w klocki lego stosuje się jakiś rodzaj matematyki. Nie mówiąc już o projektowaniu gier na komputerze.

 

No i teraz do czego zmierzam, od naszych zdolności zależy czy nauka będzie przyjemnością czy ciężką karą. Jest szansa, żeby tak podejść i trzeba o to zabiegać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu maciek,

Ja jestem w pracy i nie rozumiem o co ci chodzi. W pracy jest łatwiej niż na studiach i nie trzeba mieć aż tak dużej wytrzymałośći psychicznej jak na studiach.

Nie wiem po co straszysz kogoś kto mówi że tak bardzo mocno się boi.

 

Więc czemu sie boisz tak tego promotora? :roll:

 

Bączek, tak długo i jasno opisywała dlaczego tak bardzo się boi promotora a ty zadajesz tak głupie pytanie.

 

Bączek,

Niepokoi mnie twój stosunek do terapii. Nie wierzysz że ci pomoże?

Bo widzę że ten temat cię nie interesuje i traktujesz go marginalnie.

 

A tak z mojego doświadczenia:

Tych lęków których doświadczasz, podświadomie potrzebujesz aby za ich pomocą zakryć coś innego, czego się jeszcze bardziej boisz.

Więc jeżeli poradzisz sobie z lękiem przed promotorem, pojawi się jakis inny lęk, równie silny. I tak to się będzie toczyć. Ten proces może przerwać tylko dobra terapia, z terapeutą który wie jak sobie z tym poradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inga_beta, no moze ty akurat nie wiesz o co chodzi, ale większośc społeczeństwa wie, że mobbing i wykańczanie psychincze w zakładach prcy to chleb powszedni i uwierz mi ja w mojej karierze zawodowej z racji pracy naprawde wiele firm widziałem i wiem, że 90% pracowników tych firm szczerze nieznoszą swojego szefa a w swojej pracy są jedynie z musu utrzymania się i spłacania kredytów hipotecznych.

Studia i stres na nich przy dzisiejszych zakładach pracy to praktycznie pikuś.

Po 2 pytam się nie ciebie tylko Bączek, bo lubie krótkie zwęzłe odpowiedzi i powiem szczerze długich rozległuch postów nie mam czasu czytac. Prosze o krótkie podsumowanie problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bączusiu

 

ze mną mój promotor miał tysiąc światów :P jakoś to przetrwaliśmy, i obroniłam się... chodziłam do niego często, nieraz wstydziłam się że zadaję tak głupie pytania, że takie braki w mojej wiedzy wychodzą...

 

jestem ocaloną, przeszłam przez przemoc seksualną i wkręcałam sobie do głowy że to po mnie widać, że on to zauważy i potraktuje mnie stereotypowo... bałam się sytuacji sam na sam, bo bałam się mężczyzn w ogóle, byłam wtedy w trakcie terapii w poradni studenckiej...

 

to był anioł, nie człowiek, bardziej cierpliwego człowieka nie widziałam w życiu...

 

nawiasem mówiąc, moje studia trwały 7 lat, nie 5; wliczam w to urlop dziekański o oddanie pracy dyplomowej rok po terminie... i co z tego? miałam pod górkę z powodu choroby ale jakoś dałam radę...

 

rozumiem, że te sytuacje powodują jakieś skojarzenie z doznaną przemocą? może ktoś cię oceniał zbyt surowo? i boisz się powtórki?

 

uważaj na benzo, podobno uzależniają...

 

pozdrawiam i tulę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×