Skocz do zawartości
Nerwica.com

trochę słow, myśli....


karol1987

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Od jakiegoś czasu czytam sobie wasze posty.... chciałbym opisać swój "przypadek".

Mam na imię Karol. Mam 19 lat. Zawsze odkąd sięgam pamięcią czegoś mi brakowało, czegoś naprawdę ważnego, ciągle stało coś na przeszkodzie żeby szybko to zniwelować i dać sobie z tym jakoś radę, a gdy już mi się udawało stawało przede mną jakieś nowe "wyzwanie". Nigdy do końca normalne, uważałem że jest się czego wstydzić, a nawet bać o tym komukolwiek powiedzieć. Była nerwica natręctw (o której "fachowym" istnieniu dowiedziałem się dopiero niedawno i przez przypadek. Byłem bardzo zdziwiony że to jest takie..... powszechne) o której przejawach i poszczególnych obiektach na które byłem, a raczej musiałem byc "wrażliwy" nie ma sensu się głębiej rozwodzić... były obsesje na tle religijnym, różnorakich chorób, sądziłem nawet że jestem opętany,choć byłem w tamtych czasach bardzo religijnym chłopakiem. Wiecie chyba że tego typu choróbsko potrafi zabrać człowiekowi naprawdę sporo wolnego czasu. U mnie trwało to jakieś 6 lat, jeśli dobrze liczę,skończyło się jakieś półtora roku temu gdy poszedłem do spowiedzi i z wielkim trudem powiedziałem o wszystkim księdzu, który pewnie nie do końca mnie zrozumiał, ale od tamtej pory życie stało się dużo lepsze, i jakbym nagle uświadomił sobie o co chodzi - wyrzucał to stopniowo z głowy. Sądzę że jak na chłopaka takiego jak ja... raczej jestem osobą wrażliwą, było tego ciężaru za dużo. Gdy teraz rozmawiam z ludźmi młodszymi troszkę od siebie i słyszę o ich marzeniach, opowiadają mi o swoich wspomnieniach, spędzam z nimi wolny czas - z żalem wspominam przeszłość, kiedy ja tego poprostu nie miałem, nie miałem normalnej młodości, koncertów, wspólnych wypadów z znajomymi, brak mi wspomnień, "musiałem" zabronić sobie czytania książek, pisania, wielu,wielu czynności które dla normalnego człowieka są odruchowe i niemożliwe do .... zabronienia. Poprostu w głowie się nie mieści. Nie jest to miłe uczucie... Ciężko jest mi rozmawiać dłużej z ludzmi, mam problemy z nawiązywaniem kontaktów, nowych znajomości. Jestem też nieśmiały, często zatyka mnie gdy poznam kogoś, zamienimy parę słów, a następnym razem gdy go widze np. w autobusie nie jestem w stanie gęby otworzyć, gapie sie prze okno i udaję że go nie widzę. Czuję się przez to jakiś taki ... winny, zarzucam sobie że tak naprawę nie reprezentuję sobą za wiele. Czuję że inni ludzie są niedostępni, dalecy, mają "swoje sprawy", swój piękny i wielki świat który przy moim staje się nic nie znaczący, nie warty uwagi. Z ludzmi z którymi żyję nie do końca dobrze się czuję. Różnią nas zainteresowania, coraz bardziej widzę że różnimy się pod względem tego jak chemu ułożyć sobie życie. Czuję że do nich nie pasuję do końca, mimo że się do nich przyzwyczaiłem (szkoła robi swoje).

 

Problemem jest też dla mnie to że nikt tak naprawdę nie wie o tym co się przez te wszystkie lata działo, to tak jakby wszystko było fikcją- ja nie jestem taki naprawę jaki byłem przez dużą część swojej młodości, wcale nie jestem typem domatora, który żyje w swoim malutkim ograniczonym świecie.

 

Boję się że zostałem już "przekreślony", wiele osób z którymi utrzymywałem kontakty w dzieciństwie ignoruje mnie, traktuje jak powietrze.

 

Boję się tego że skoro tak wiele czasu zostałem ogłupiony, przez powtarzanie tych czynności z moich obsesji nie będę potrafił już normalnie żyć, tak jakbym sie uwstecznił, bo na pewno nie pozwoliło mi to na normalny rozwój,.......... bo mysie rąk przez kilka godzin dziennie, w starannie wymyślony ze szczegółami sposób, na bezdechu to NIE JEST normalny stan dla 15, 16, 17latka.

 

Inną sprawą jest stan który przeżywam od niedawna... mimo że mam kilka zainteresowań, właściwie to nie mam czasu sie nudzić.... godzinami jeżdżę na rowerze, ucze sie grać na gitarze (co było moim marzeniem), mam też dosyć specyficzne zainteresowania (starożytne cywilizacje, Egipt, cywilizacje prekolumbijskie) ciągle coś czytam, (to trochę tak jakbym po tych kilku latach zastoju bał się że już niewiele czasu mi zostało, a szczególnie tego najpiękniejszego, którego już tyle mi uciekło przez palce a który zwie sie młodością)..............ale jakoś nie dają mi one zbyt wiele satysfakcji, nie cieszą mnie tak do końca, Ciągle czegoś brakuje. To tak jakbyś był mimo że wśród ludzi to jednak sam. Żyjesz tylko dla siebie, nikogo tak naprawdę nie interesują twoje marzenia, to czym się zajmujesz, to czego oczekujesz, marzenia stają się wyblakłe, wcale nie takie realne i piękne. Czasami ktoś zapyta "Co u Ciebie?", ale to tylko taki odruch, przecież to wszyscy mówią. A ja już nie mam sił wstać z łóżka, nie mam sił ciągnąć tego dalej, jestem zniechęcony do ludzi, często nawet nie mam siły z nimi rozmawiać. Od czasu do czasu jestem tak przybity że potrafię leżeć w łóżku godzinami. Coraz częściej łapię się na tym że ludzie mówią mi "znowu jest Ci źle? Co się z tobą dzieje? Weź się lepiej w garść" po czym odchodzą, na tym się kończy. Oni nie są w stanie tego zrozumieć, nie jest porządane mieć takiego kolegę przy sobie, przecież nie jesteś już "fajny" i uśmiechnięty. Zawiodłem się,na sobie, bo nie potrafię sobie pomóc, i mimo że jestem wolny od najwiekszego gówna jakie mnie krępowało już przez 1,5 roku nie mam szcześliwego życia. Mój świat wciąż jest bardzo malutki, nawet nie mam za wiele o czym mówić. Moja była dziewczyna już nie jest moim przyjacielem, już nie jest tak jak kiedyś, prawie w ogóle nie rozmawiamy (od czasu do czasu tylko na gg), nie widziałem jej już od pół roku. Kiedyś myślałem że zostaniemy przyjaciółmi,że będę mógł być wśród jej znajomych, tam było mi dobrze, chciałem być podobny do niej, starałem się... i chyba włąśnie ta NN, ta długa męka nie pozwoliły mi się zmienić, za długo to trwało żebym mógł tak normalnie zacząć żyć.

Ktoś życzliwy powiedział mi dzisiaj że potrzebna mi jest miłość, wtedy wszystkie problemy, i bezsens zniknie. Tylko nie mogę, nie potrafię sobie wyobrazić tego że ktoś mógłby mnie pokochać, pomóc. Tak trudno było mi zatrzymać kogokolwek przy sobie na dłużej, a co dopiero myśleć o czymś na tak szeroką skalę.

 

 

...wyszło trochę chaotycznie i pewnie głupawo... ale może ktoś to przeczyta ......sam nie wiem czemu tu napisałem...

 

Pozdrawiam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przeczytałam

I wiesz, myślę sobie , że jesteś normalnym męzczyzną, który na pewno znajdzie kogoś na swojej drodze. Kogoś równie wrazliwego. Mas zdopiero 20 lat. całe życie przed Tobą.

Jeszcze będziesz szczesliwy, zobaczysz :D

Uwierz w to, a tak bedzie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Karol, witaj na forum.

Czytałam Twojego posta z otwartymi ustami. Niesamowity. Dlaczego? Bo mimo iż moja "młodość" potoczyła się zupełnie inaczej - można powiedzieć na odwrót - odczucia miałam identyczne! Nie wiem jak to wyjaśnić ale wiem jedno - jeszcze całe życie przed Tobą. Nie jest za późno na nic. Musisz się tylko uporać z przeszłością. Masz poczucie żalu, straty? Niepotrzebnie. Skoncentruj się lepiej na tym, co Cię jeszcze wspaniałego czeka.

Pozdrawiam cieplutko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za te wszystkie słowa, dzisiaj naprawdę się wzruszyłem gdy to przeczytałem ;)

 

Czas teraz pracę nad sobą i uczenia się samego siebie na nowo. Chłopie, tak naprawdę otwierasz sobie nowe konto. Już nie NN, ale Ty sam masz okazję je zapełniać.

 

Staram się to robić, żyć tym co sprawia mi przyjemność, satysfakcję.... tych uczuć strasznie mi kiedyś brakowało. Tylko wiesz... czasami jest tak że wśród ludzi widzisz siebie na szarym końcu, daleko za innymi. Czeka mnie jeszcze dużo pracy żeby naprawdę poczuć się przy innych i z sobą dobrze.

;)

 

wiem jedno - jeszcze całe życie przed Tobą. Nie jest za późno na nic. Musisz się tylko uporać z przeszłością. Masz poczucie żalu, straty? Niepotrzebnie. Skoncentruj się lepiej na tym, co Cię jeszcze wspaniałego czeka.

Pozdrawiam cieplutko

 

Czasami zastanawiam się czy nie byłoby mi lżej gdybym komuś kogo dobrze znam powiedział o tym co przeszedłem, żeby w końcu ktoś zrozumiał... ja nie byłem sobą w tamtym okresie, to nie mój charakter, moja osobowość.... tylko boję się że uznają mnie za świra. Jednak NN nie jest problemem tak nagłaśnianym, ludzie tego nie pojmą.

Na razie musi zostać tak jak jest, powinienem zapomnieć o tym gównie i starać się do niego nie wracać.... choć może to nie najlepsze rozwiązanie

 

Witaj. Masz podobne problemy jak ja. Rozumiem Cię dobrze. Jeśli czujesz, że chciałbyś się komuś wyżalić. Możesz napisać do mnie na GG :smile:

Aniusiu na pewno skorzystam, niech tylko znajdę chwilę wolnego czasu. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zasami zastanawiam się czy nie byłoby mi lżej gdybym komuś kogo dobrze znam powiedział o tym co przeszedłem, żeby w końcu ktoś zrozumiał... ja nie byłem sobą w tamtym okresie, to nie mój charakter, moja osobowość.... tylko boję się że uznają mnie za świra. Jednak NN nie jest problemem tak nagłaśnianym, ludzie tego nie pojmą.

Czasem łatwiej wygadać się komuś obcemu, kto nas nie zna. Wywal z siebie ten cały śmietnik - zobaczysz jaki potem poczujesz się lekki :D Tutaj nikt nie skwituje Ciebie, że jesteś świrem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sił mi brak. Ciągle sam, z nikim nie czuję się dobrze. Ci co na nich najbardziej mi zależało lekceważa mnie, już nawet boję się z nimi rozmawiać. I znów musze wybierać, kim mam być w przyszłości, żeby tylko mieć jak uczciwie zarobić. A ja wcale nie chce wybierać, nie chce później żałować jak coś się nie uda. Ciągle mam udowadniać że jestem kimś, a tak naprawdę czuję się nikim.

 

 

To tak jakby już wszystko się skończyło, jakbym miał już życie za sobą. I nie potrafię zmuszać się do uśmiechu.... ciągle się z kimś kłócę, z ojcem w ogóle sie nie dogaduje..... prawie z nikim nie rozmawiam, nie wychodzę z domu. Nie mam ochoty na nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

HEJ!!! :D PRZECZYTALAM TWOJE WYZNANIA Z DZIWNYMI UCZUCIAMI. WIEM, ZE TO BRZMI GLUPIO,ALE MYSLIMY PODOBNIE...NIE SPOTKALM JESZCZE NIKOGO Z PODOBNYMI DO MNIE PROBLEMAMI.W OGOLE TO NIE MIALAM POJECIA, ZE TAKIE STRONKI I FORA ISTNIEJA ORAZ ZE WCHODZA NA NIE LUDZIE MLODZI I PODOBI DO MNIE...NAPRAWDE SIE WZRUSZYLAM I CHCIALAM ZA TO PODZIEKOWAC.TERAZ MAM WIECEJ ODWAGI I WIARY W TO, ZE INNI MOGA MNIE ZROZUMIEC.JEST TO MI POTRZEBNE BARDZIEJ NIZ KIEDYKOLWIEK,BO OD PAZDZIERNIKA ZACZNE STUDIOWAC W OBCYM MIESCIE, A WIEC W NOWYM OTOCZENIU, Z NOWYMI LUDZMI.GDYBY NIE CHOROBA,TRAKTOWALABYM TO JAKO SUPERPRZYGODE,ALE TERAZ DOCHODZI DO TEGO LEK,A JA NIE CHCE POZWOLIC MU DECYDOWAC O MOIM ZYCIU!JESZCZE RAZ DZIEKUJE ZA WASZE OTWARCIE!MAM TEZ NADZIEJE,ZE BEDZIESZ CHCIAL SIE DO MNIE MOZE KIEDYS ODEZWAC...BYLOBY MI BARDZO MILO :lol: !!!!SLE BUZIAKI

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pięknie to opisałeś, naprawdę... I doskonale, że zdajesz sobie już sprawę co to i z czego to wynika.

 

ALE.

 

Ale, zabrakło tu jednego - podjęcia ''profesjonalnego'' leczenia. Sam choruje na NN i doskonale rozumiem, jeśli na (dziwnie to zabrzmi, biorąc pod uwagę gorsze momenty) 'euforii'' zmian i uświadomień uważasz teraz, że stopniowo dasz sobie radę sam, tylko pytam się - po co masz sie z tym męczyć jeszcze długie lata, jeśli, z pomocą terapii możesz uwolnić się dużo szybciej.

 

Nic się nie bierze znikąd, bez terapii możesz tylko zaleczać efekty, nie rozprawiając się ze źródłem. Oczywiście, nie twierdzę, że nikt nie jest w stanie dotrzeć do źródła sam. Może i ktoś jest. Ale fachowa pomoc zdecydowanie Ci to ułatwi, poza tym, po tylu latach, NN ma w sobie coś z zakamuflowanego ''przyzwyczajenia'', można zapomnieć o niej na miesiąc/rok i drobnym impulsem wrócić do starych zwyczajów, nawe tnie zdając sobie z tego sprawy. Chyba, że wyleczy się naprawdę, docierając do źródła.

 

Czuje się już trochę jak katarynka ;) ale, Leczenie, leczenie i tylko leczenie. Jaką by sobie nie dopisywać ideologie do ''samoleczenia'' (skąd ja to znam) nic nie zastąpi prawdziwego leczenia.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wcale nie chce wybierać, nie chce później żałować jak coś się nie uda. Ciągle mam udowadniać że jestem kimś, a tak naprawdę czuję się nikim.

Wcale nie musisz nic nikomu udowadniać. Jak w końcu to zaakceptujesz, to wróci chęć życia. Najwyższy czas, żebyś zajął się w końcu sobą i tylko sobą. Dopisuję się do Twiligh.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pięknie to opisałeś, naprawdę... I doskonale, że zdajesz sobie już sprawę co to i z czego to wynika.

 

ALE.

 

Ale, zabrakło tu jednego - podjęcia ''profesjonalnego'' leczenia. Sam choruje na NN i doskonale rozumiem, jeśli na (dziwnie to zabrzmi, biorąc pod uwagę gorsze momenty) 'euforii'' zmian i uświadomień uważasz teraz, że stopniowo dasz sobie radę sam, tylko pytam się - po co masz sie z tym męczyć jeszcze długie lata, jeśli, z pomocą terapii możesz uwolnić się dużo szybciej.

 

Nic się nie bierze znikąd, bez terapii możesz tylko zaleczać efekty, nie rozprawiając się ze źródłem. Oczywiście, nie twierdzę, że nikt nie jest w stanie dotrzeć do źródła sam. Może i ktoś jest. Ale fachowa pomoc zdecydowanie Ci to ułatwi, poza tym, po tylu latach, NN ma w sobie coś z zakamuflowanego ''przyzwyczajenia'', można zapomnieć o niej na miesiąc/rok i drobnym impulsem wrócić do starych zwyczajów, nawe tnie zdając sobie z tego sprawy. Chyba, że wyleczy się naprawdę, docierając do źródła.

 

Czuje się już trochę jak katarynka ;) ale, Leczenie, leczenie i tylko leczenie. Jaką by sobie nie dopisywać ideologie do ''samoleczenia'' (skąd ja to znam) nic nie zastąpi prawdziwego leczenia.

 

Pozdrawiam

 

To już wraca, siedzi w mojej głowie z powrotem, na szczęście na mniejszą skalę. Staram się to ignorować, bo wiem że to nie może być częścią mojego życia. Już to rozumiem. Co do leczenia... po pierwsze boję się, po drugie nie mam pieniędzy, po trzecie wolałbym żeby ktoś pomógł mi cieszyć się naprawdę życiem, być z siebie zadowolonym. To jest dużo poważniejszy problem w tej chwili dla mnie nić NN. Pewnie źle robię że sie nie leczę, zdaję sobie z tego sprawę, ale naprawdę NN nie stanowi dla mnie problemu.

 

wcale nie chce wybierać, nie chce później żałować jak coś się nie uda. Ciągle mam udowadniać że jestem kimś, a tak naprawdę czuję się nikim.

Wcale nie musisz nic nikomu udowadniać. Jak w końcu to zaakceptujesz, to wróci chęć życia. Najwyższy czas, żebyś zajął się w końcu sobą i tylko sobą. Dopisuję się do Twiligh.

 

Ależ oczywiście że muszę! Muszę udowodnić że nie jestem dzieckiem, że nie jestem tym przestraszonym zwierzątkiem którym byłem jeszcze nie tak dawno temu.

 

Gdy zajmuję się tylko sobą mój dzień wygląda tak: kilka godzin treningu na gitarze; 1-1,5 godz. siłowni; czytanie książek, pisanie czegoś... czegokolwiek, porostu piszę o tym co czuję, o czym marzę, czego mi brak, staram się jakoś uporządkować ten bajzel w środku, a to mi pomaga. Do tego dochodzi rowerek jak mam jeszcze siły; obowiązki domowe.... i cały dzień mija....

... no a gdzie tu miejsce dla innych ludzi? Nie mam znajomych. wszyscy gdzieś w rozjazdach, jak to na wakacjach, pracują i przychodząc do domu ostatnią rzeczą o jakiej myślą jest wyjście z domu i zrobienie czegokolwiek wspólnie... (towarzystwo tych którzy się opieprzają nie do końca mi odpowiada... jest że tak powiem dość prymitywne... Spędzanie wieczoru pod sklepem z butelką w ręce słuchając "kurw" i innych podobnych zaklęć mnie skutecznie zniechęca. O innych nie będę się rozpisywał. Chyba mam prawo aby nie kumplować się z każdym kto tylko powie mi cześć. Inni są tacy niedostępni... np. mój kuzyn.. często mnie oszukiwał. W dzień w którym organizował ognisko byłem u niego w domu i ani słowem mi o nim nie wspomniał... w ogóle o swoich imprezach nie wspominał. )

 

...chciałem jechać na Woodstock, ale wszyscy znajomi oprócz jednej koleżanki którą widuję bardzo rzadko wycofali się. Z innymi propozycjami z mojej strony było podobnie.

 

Może powinienem pojechać z nią i jej znajomymi pobawić się, poznać kogoś, tylko że ja nie potrafię się tak zaklimatyzować. Poza tym spodziewam się po sobie w większości milczenia. no bo o czym ja mógłbym z nimi rozmawiać - koleś z NN przez kilka lat siedział w domu i był zmuszony się ograniczać, nie ma przez to wspomnień... o czym mógłby rozmawiać, opowiadać? inni ludzie patrzyli na to wtedy, albo nawet nie patrzyli i nie widzieli mnie wśród rówieśników, nie imprezowałem nie bawiłem się... A teraz ciągle siedzi i *pracuje nad sobą* no bo chce przecież w przyszłości być dobrym gitarzystą i założyć zespół...

 

Eh ciężko mi z tym, nikt o tym nie wie tak naprawdę, czasami jest bardzo bardzo źle, chce mi się płakać na ulicy... w autobusie.

 

Nie chcę się rozczulać, to nie tak, chcę normalności, ale jeszcze nie wiem jak jej dosięgnąć...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:06 pm ]

WIEM, ZE TO BRZMI GLUPIO,ALE MYSLIMY PODOBNIE...NIE SPOTKALM JESZCZE NIKOGO Z PODOBNYMI DO MNIE PROBLEMAMI.

 

wcale nie brzmi głupio, ja też niezbyt dobrze czułem się z tym że jestem jakimś *tropotypem*. Nie mam ostatnio czasu, nie lubię się zatrzymywać i nie powinienem, ale twój nr gg juz wylądował na mojej liście ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Karol, Twoje argumenty czemu sie nie musisz leczyć, to ja znam na pamięć z samego siebie ;) Każdy by wolał, żeby w cudowny sposób ktoś pomógł cieszyć sie życie i wsio było okej, ale póki sie nie ruszy dupy za przeproszeniem i nie zrobi z tym porządku do końca...

 

Ale do tego musisz być sam gotowy. Cholera, coraz krótsze posty piszę ;P

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ oczywiście że muszę! Muszę udowodnić że nie jestem dzieckiem, że nie jestem tym przestraszonym zwierzątkiem którym byłem jeszcze nie tak dawno temu.

Hm, a co w tym złego, że czujesz się zagubiony?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ oczywiście że muszę! Muszę udowodnić że nie jestem dzieckiem, że nie jestem tym przestraszonym zwierzątkiem którym byłem jeszcze nie tak dawno temu.

Hm, a co w tym złego, że czujesz się zagubiony?

 

Nie bardzo rozumiem?

 

Chyba najbardziej cierpi się wtedy gdy nie widzi się sensu, kierunku w którym ma się iść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej się cierpi, jak się jest chorym, a udaje, że nie jest. I to nie koniecznie dosłownie - po prostu póki nie przyjmiesz, że jesteś całkiem normalny, ale chory i musisz się wyleczyć - miast starać się zmagać na zasadzie zamiatania pod dywan, aka "postępuje tak, jakby w ogóle nie był chory w każdym aspekcie życia, bo choroba mna nie będzie rządzić".

 

Piękne, tylko bez wyleczenia się nie da. Oczywiście, to moje zdanie, nie mam patentu na wszechwiedzę i możesz robić inaczej, jeśli uważasz, że to dla Ciebie będzie lepsze.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może tak ;) A może jest całkiem na odwrót.

 

Oczywiście, to moje zdanie, nie mam patentu na wszechwiedzę i możesz robić inaczej, jeśli uważasz, że to dla Ciebie będzie lepsze.

 

Ty decydujesz, co robisz ze swoim życiem, my możemy tylko poradzić, napisać - po to sie tu chyba zarejestrowałeś? A czy nasze rady przyjmiesz, czy nie, zależy tylko od Ciebie.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Karol, musisz czy chcesz coś zmienić w swoim życiu?

Prześpij sie z tym pytaniem, zanim skwitujesz mnie "nie rozumie" lub "nie czytasz co pisze".

 

i chcę i muszę dużo zmienić. Jedno wiąże się z drugim w moim wypadku. Innego wyjścia nie mam, ale jakoś dalej nie wiem co w spólnego miało to pytanie ze mną:

 

Hm, a co w tym złego, że czujesz się zagubiony?

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:50 am ]

??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×