Skocz do zawartości
Nerwica.com

wiwisekcja


barbieturan

Rekomendowane odpowiedzi

myślę o swoich tendencjach do ładowania sie w dziwaczne relacje, które często gęsto z racji jednostronności cieżko jest nazwać relacjami. Pewien zmysł, który podświadomie jakby dąży do tych, którzy są w stanie mnie upodlić niekoniecznie w sensie fizycznym, ktorzy mną gardzą w jakimś stopniu, są nieosiągalni. stoją wyżej.

 

i te spotkania z tymi wyidealizowanymi przeze mnie jednostkami dla jakichś wyższych uczuć, dla pieprzonej metafizyki i jakichś koneksji, znamion czegoś niby wcześniej powstałego w słowach czy gestach i nie wiem już sama, czy to moje urojenia czy faktycznie tak jest. ale te żądze, pragnienia i częściowa ich realizacja a potem zjazd w dół, bo upodlenie, straszność, duszność bo odrzucenie i przeżywania z tym związane,bo oczekiwania- to wszystko czasem wydaje mi się wszystkim. jakby te najwyższe i najniższe punkty były wszystkim. Czymś najistotniejszym. Cała reszta jest tylko pomiędzy. i jest niczym. jest tylko zgnilizną i czymś w czym można jedynie tkwić do następnego razu...

 

chwilowe spełnienie na rzecz cierpienia, cierpienie na rzecz krótkiej chwili, smiałość na rzecz zuchwałego głupstwa i kochania się w tym głupstwie za każdym razem. po każdym takim psychicznym bluźnierstwie obiecuję sobie, że nigdy więcej już. nie chcę mieć nic wspólnego z tym. że nie dam się złapać. Że nie chce juz czuć tego nigdy wiecej. tych perwersji, wstrząsu osobliwego niemal, żądz wstretnych wobec czegoś tak odległego i nieuchwytnego. że w ogóle nie chce mi sie czuć już więcej, bo rzygam tym, nawet przez sen. chcę wykasować całą uczuciowość i zapobiec chłonięciu wszelkich bodźców automatycznie, programowo - ze zdwojoną siłą. myślę, że to takie głupie. naiwne i brzydkie, że można aż tak bardzo, aż na smierć. że można rozpłakać się od tak, bo spojrzał ktoś stary starymi oczami tak że widzisz wszystko w nich, aż cie boli. że twój pies sie starzeje i nie możesz po prostu czasami gdy ktoś sie śmieje, że to już stary pies przecież jest! ty nie możesz tego znieść, że to faktycznie prawda bo faktycznie bieganie za kamieniem już nie te, machanie ogonkiem nie te. nie możesz. chaos w tym wszystkim. nie wiem, nie rozumiem tego. podobno lepiej spłonąć niż dać się rozwiać przez wiatr. ja nie wiem.

 

wybaczcie ten pierdolnik bez początku i bez końca tymbardziej. już chyba całkiem mnie wzięło i mózg fiknął mi ze sto razy kozła w czaszce. sorry

 

początkowo z zamiarem napisania tego w wątku w którym się pisze co sie myśli, ale za dużo tego, pomyślałam, że rozwinę i może osobny temat dam, bo co szkodzi. piszę bez większego sensu, przyczyny. licząc po cichu, że może ktoś szargany podobnym czymś , może sobie radzi albo nie radzi z tym, że może te słowa odbiją się echem gdzieś

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na rozpaczliwie samotnych,terminalnie chorych niewiadomo co się testuje a nie leczy bo i tak nikt ich nie odbierze ze szpitala/niebawem umrą.dotyczy to schizofreników,epileptyków,niedorowniniętych umysłowo,rakowców.cudowna radio i chemioterepia jakoś nie leczy i tak idą do piachu.w zakładach zamknietych nie leczą tylko izolują.to jest wiwisekcja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no, no, ja kumam.

ja wiem, że ciężko to ułożyć, w sobie. Słuchaj, a może nie musisz hmm jak to przekazać.. To tak jakbyś pragnęła czegoś co jest duże, naprawdę dobre i duże. No wiesz, czasem wystarczy jedna osoba, która to zrozumie i te wszystkie "dziwactwa", pragnienia, ta chęć tego czego chcesz nie wydaje się być już takim "dziwactwem", sięganiem po, jak je nazywasz, urojenia, staje się czymś normalnym, tym czego chcesz i zawsze chciałaś. No ja też sobie obiecywałem, że po co mi to, że będę żył jak inni, normalnie a tu znów "przemierzanie setek mil mózgowych zwojów". Bo to zaiste jest coś najistotniejszego, to co masz w sobie, Twoje myśli, no i też myślę, że nie da się tego uniknąć, uciec od tego, to jest Twoje i to jesteś Ty. Ale wiem o czym piszesz, nie chce mi się wyrażać jednoznacznie, może myślimy o tym samym, może nie.

Rozwiany przez wiatr kojarzy mi się z miałkością, a to co płonie spala ale, hm, no cóż, wyzwala ? Tyle wiem, że lepiej na wyprostowanych nogach, bez kom-pro-mi-su ale z innymi, muszą być w tym ludzie, i zwierzęta, wolność od bzdur, teraz wszystko rozgrywa się na innej płaszczyźnie, na dole, wśród innych. Wiwisekcja, jak najbardziej. Choć przecież to normalne, pozostać człowiekiem.

kolega buka ma rację, znaczy ja się z tym zgadzam, oby się to nie zagubiło ale to zawsze Twoja decyzja. Wszystko jest w nas, póki nie mamy schizofrenii to wszystko jest w porządku, nie będę pisał, że trudne bo wiadomo.

 

pozdrawiam uzdrawiam, w sensie zd®ówka życzę i do zoba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z 3 razy czytałem i analizowałem ten tekst żeby dojść o co chodzi autorce i w końcu myślę, że połapałem się w jej szaleństwie :D

 

No cóż, a komentując Twoje życiowe rozważania, to bez cierpienia, szczęście nie byłoby tak wspaniałe, bo nie mielibyśmy tak dobrego punktu odniesienia. A to, że tak mocno odczuwasz wszystko jest według mnie wspaniałe :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KochajacyFacet, ale rzucanie sie w te chwile szczescia, wiedzac ze za chwile skonczy sie to totalnym zjazdem w dol, jednoczesna totalna pustka pomiedzy tym i kolejny raz rzucanie sie w ogien to dzalanie autodestrukcyjne chyba. Zbyt mocne odczuwanie to w wiekszosci wypadkow raczej straszne przeklenstwo.

 

Masz zdiagnozowany borderline?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

barbieturan, o ile dobrze zrozumiałam to o czym piszesz, to chyba mamy całkiem podobnie..

Ja mam takie odchyły, że nie potrafię rozmawiać z ludźmi którzy są np. po szkole zawodowej, bo w moich oczach kipi z nich lenistwo a to mnie strasznie odrzuca... Wszystkie takie relacje zakończyłam, bo nie mogłam się dogadać, zupełnie jakby wcale nie myśleli... W związki pcham się z facetami wysoko postawionymi, albo przynajmniej wyżej niż ja, z poukładanym życiem i rodzinami. (kocham jednego, ale hamuję się i udaję, że tak nie jest, ponieważ ma już rodzinę i chcę by był szczęśliwy...) Facet dla mnie musiałby być starszy o przynajmniej 20, jak nie o 30 lat, z mega wysoką inteligencją, ciekawy, oczytany, z własną pasją. Taki który byłby dla mnie wzorem. Nie narzekam na brak powodzenia, gdybym chciała być jak inni i wiązać się jak to dla mnie wygląda ''z byle kim'' to mogłabym to zrobić nawet w tej sekundzie. Nie brak mi ludzi którzy chcieli by darzyć mnie miłością. Jednak bycie z kimś kto miałby niższe kwalifikacje ode mnie (równe jeszcze jakoś mogłabym przetrawić, ale byłoby ciężko) jest dla mnie trochę powiedzmy jak ''zoofilia'', pakowanie się w związki w ciemnotą kompletną. (przepraszam jeśli kogoś urażam, nie mam tego na celu) a z mężczyznami a raczej chłopcami w swoim wieku, jest dla mnie prawie jak pedofilia. Do tego gdyby mnie pokochał jeden z tamtych na wyższych pozycjach pewnie szukała bym wad i w końcu wycofała się z tej relacji. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×