Skocz do zawartości
Nerwica.com

Skąd wziąć siłę???


onet700

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Pisałem już tutaj jakiś czas temu o swojej depresji i o problemach z nią związanych.

 

kolejny-mie-na-tym-wiecie-t49327.html //tu zamieszczam link, jakby ktoś się chciał zapoznać.

 

Większość radziła mi oczywiście skorzystać z pomocy specjalisty, ale ja nie mogę tego zrobić. Nie wiem dlaczego. Po prostu się boję pójść do psychiatry. B Po za tym mam coraz częściej myśli samobójcze. Nie widzę już sensu swojego smętnego, samotnego i nudnego życia. Mam co raz mniej chęci do życia. Z każdym tygodniem jest coraz gorzej mimo, że czasami zdarzy się dzień, albo raczej chwila w której myślę, że jeszcze jest dla mnie jakaś nadzieja. Ale to szybko mija. Boję się że lekarz wsadzi mnie do szpitala, a tego to już bym nie przeżył. Moje środowisko raczej w ogóle nie zaakceptuje tego, że poszedłem do takiego lekarza, a co dopiero szpital psychiatryczny. Zaizolowałem się prawie całkowicie od ludzi. Nigdzie nie wychodzę, nie mam żadnych zajęć. Zresztą i tak nic nie potrafię zrobić. Cóż z tego, że skoczyłem to pieprzone technikum jak i tak w swoim zawodzie nic nie umiem dobrze zrobić, a na dodatek jeszcze studiuję to dalej [zaocznie niestety]. Wszystko czego się tykam obraca się przeciwko mnie dlatego wolę już nic nie robić i czekać na śmierć. Najgorsza jest świadomość, że jestem sam z tym problemem. Nikt się mną nie interesuje. Nawet rodzina nie widzi, że siedzę całe dnie w domu od pół roku. Przyjaciela to chyba nie mam żadnego, bo nikt się ze mną nie chce spotkać. Albo mi odpisują, że nie mają czasu albo nie odpisują wcale. Przez 20 lat nie dorobić się ani jednej osoby z którą można by było pogadać. Jestem żałosny, że tu piszę od swoich problemach, ale nie mam innej możliwości. Niby mam jakiś znajomych ale wszyscy studiują dziennie i rzadko mam okazję się spotkać z kimś (kimkolwiek byle pogadać). Dobija mnie też świadomość, że nigdy nie miałem dziewczyny. Zawsze byłem nieśmiały. Do etapu koleżeńskiego jeszcze jakoś potrafiłem dojść, ale dalej już nie. Nigdy nawet dziewczyny nie całowałem. Więc pewnie żadna mnie nie będzie chciała. Na dodatek ze stresem też sobie nie radzę. Cokolwiek mam do załatwienia/zrobienia od razu mam wysoki puls i cały się trzęsę. Od dawna tak mam ale teraz to już jest nie do zniesienia. Nawet proste czynności sprawiają mi trudność zwłaszcza jak ktoś patrzy. A potem się tylko ze mnie śmieją że jestem dziwny. Ostatnio widziałem nawet ofertę pracy w swoim zawodzie w okolicy ale po cóż się o nią starać skoro i tak nic dobrze nie zrobię, albo zaraz się będę cały trząsł ze strachu. Jestem po prostu śmieciem, a śmieci się wyrzuca. I tak chyba muszę zrobić, bo i tak nikogo nie obchodzę. Nic mnie już nie interesuje ani nie cieszy choć dawniej było wiele takich rzeczy. Dawniej miałem marzenia, nawet pasję (jedną z nich był mój zawód - informatyka), ale cóż jak w żadnej się nie spełniłem i teraz nic już nie sprawia mi przyjemności. Teraz jak zamykam oczy to widzę jedynie czarną kartę, na której nic nie ma i już raczej nie będzie.

 

To chyba tyle refleksji na temat mojego prawdopodobnie kończącego się życia.

PS. Nie oczekuję współczucia, nie musicie nawet tego czytać ani nic mi radzić, chciałem tylko to z siebie wyrzucić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje środowisko raczej w ogóle nie zaakceptuje tego, że poszedłem do takiego lekarza, a co dopiero szpital psychiatryczny. Zaizolowałem się prawie całkowicie od ludzi.

Jeśli odizolowałeś się od ludzi, to co cię obchodzi co sobie pomyślą? To raz. A dwa - czy ty żyjesz w Big Brotherze? Przecież tego kto się udał do psychiatry nie ogłaszają codziennie w Super Ekspresie. Nie chcesz = nie mówisz o tym i już. U mnie rodzina by pewnie piekło zrobiła jakby się dowiedziała że się leczę, dlatego wykonałem ten podstępny genialny manewr i... nic im o tym nie powiedziałem.

 

Do szpitala cię raczej nikt nie wsadzi prędzej bym się obawiał niepoważnego potraktowania, bo jak trafisz na idiotę to ci może powiedzieć coś w stylu "to taki wiek, każdy tak ma w tym wieku" - no ale jak trafisz na idiotę to szukasz kolejnego lekarz i tak do skutku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle że bardziej się reakcji rodziny obawiam. Pewnie powiedzą, że sobie wmawiam, żeby się od roboty wymigać albo coś w tym stylu i też spodziewałbym się piekła z ich strony a nie zrozumienia. Tym bardziej że rodzice są raczej zaradni życiowo, brat też a ja? Pipa a nie mężczyzna. Sam się dziwię po co mnie w domu trzymają. I tak ze mną nie rozmawiają. Znajomym nic nie muszę mówić. Po za tym boje się też przyjmowania leków. Podobno same dysfunkcje po tym są (w tym seksualne), a tego się chyba najbardziej boję. Na to jestem za młody. Psychologa raczej żadnego na tym zadupiu nie znajdę. Dwa małe miasta powiatowe w okolicy jedynie więc raczej nie ma szans żeby jakiś na nfz przyjmował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

Wiem, że Ci nie pomogę - tylko Ty sam możesz to zrobić, ale może pocieszy Cię fakt, że rozumiem, co czujesz. Rozumiem, bo sama przez to przechodziłam. Boisz się niezrozumienia ze strony rodziny? - doświadczyłam go i napiszę tak: to potrafi dać w kość, ale przez wszystko da się przejść.

Nie możesz się poddawać, wręcz przeciwnie - musisz odważyć się i poprosić o pomoc specjalistę. Może teraz nie widzisz w tym sensu, cierpisz, jest Ci źle - każdy tak ma. Każdy dotknięty chorobą tak ma. Ale to minie. Wszystko mija, więc i to, co teraz czujesz minie. I wierz mi, choć ewidentnie tego nie dostrzegasz, to na pewno jest ktoś, komu na Tobie zależy. Po prostu rozejrzyj się wkoło. Życie potrafi być ch***, ale nie możesz pozwolić żeby Cię pokonało.

Nie poddawaj się jeszcze!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle że bardziej się reakcji rodziny obawiam. Pewnie powiedzą, że sobie wmawiam, żeby się od roboty wymigać albo coś w tym stylu i też spodziewałbym się piekła z ich strony a nie zrozumienia. Tym bardziej że rodzice są raczej zaradni życiowo, brat też a ja? Pipa a nie mężczyzna. Sam się dziwię po co mnie w domu trzymają. I tak ze mną nie rozmawiają. Znajomym nic nie muszę mówić. Po za tym boje się też przyjmowania leków. Podobno same dysfunkcje po tym są (w tym seksualne), a tego się chyba najbardziej boję. Na to jestem za młody. Psychologa raczej żadnego na tym zadupiu nie znajdę. Dwa małe miasta powiatowe w okolicy jedynie więc raczej nie ma szans żeby jakiś na nfz przyjmował.

Rodzinie nie musisz rozpowiadać. Ja się leczę na głowę od 1,5 roku i nikt nie ma pojęcia z rodziny - z podobnych powodów zresztą co ty im nic nie mówię ;) bo na hasło "mam depresję" najpewniej pierwsze co bym usłyszał to "pffff, depresja-sresja" :P Lekarz nie ma obowiązku a nawet i prawa powiadamiać rodziny o twoim stanie zdrowia (teraz wyjątkowo, na ostatniej wizycie wypełniałem deklarację o tym kogo upoważniam do wglądu w moje dane medyczne - to efekt jakiejś nowej ustawy i oczywiście poskreślałem wszystkie dostępy) więc jeśli sam się "nie wysypiesz" to możesz to rozegrać "po cichu". Co do "Po za tym boje się też przyjmowania leków. Podobno same dysfunkcje po tym są (w tym seksualne), a tego się chyba najbardziej boję." - to cóż, stwierdzenie "same dysfunkcje po tym są" jest równie prawdziwe co "po piciu piwa tylko alkoholizm człowieka dopada". Bzdura, mówiąc krótko. Owszem, bywają efekty uboczne, natomiast nie można kilkoma minusami przesłaniać sobie plusów. Co do zaburzeń w sferze seksualnej po antydepresantach - to paradoksalnie może się okazać że wyjdą ci na dobre, bardziej niż myślisz. Też na początku obawiałem się tzw. PSSD ale "w praniu" okazało się że to wręcz w moim przypadku pomocny efekt uboczny. Nie myślę o seksie = nie brakuje mi go = nie wpadam w depresję związaną z brakiem seksu i mogę spożytkować czas przeznaczany wcześniej na maniakalną masturbację czy rozmyślania o tym jak to mi źle i smutno samemu - na coś pożyteczniejszego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nastka_ Ja już mam wrażenie, że życie mnie pokonało. Tym bardziej, że ostatnio same problemy a im dalej w dorosłość tym ich będzie więcej. A pozytywnego to mnie nic przez ostatnie kilka lat nie spotkało. W dodatku cały czas jestem sam.

 

deader: Może teraz ten efekt uboczny dla mnie szkodliwy nie będzie, bo i tak dziewczyny nie mam i pewnie jeszcze długo mieć nie będę, tym bardziej do póki się nie pozbieram. Ale co jak mi tak zostanie??? Jestem z natury nieśmiały. Jak jednak się jakaś trafi to jak mam być pewnym siebie mężczyzną jak w tym najbardziej męskim punkcie coś będzie ze mną nie tak ??? I tego się najbardziej boję z tego wszystkiego. Mówisz, że Ci to pomogło w zerwaniu z masturbacją (choć u mnie nie jest to raczej problem bo robię to tyle ile mi potrzeba i uzależniony na pewno nie jestem). I to jest ok. Ale czy potem wszystko wróciło do normy ??? Bo bardziej mnie to interesuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówisz, że Ci to pomogło w zerwaniu z masturbacją (choć u mnie nie jest to raczej problem bo robię to tyle ile mi potrzeba i uzależniony na pewno nie jestem). I to jest ok. Ale czy potem wszystko wróciło do normy ??? Bo bardziej mnie to interesuje.

No żebym był uzależniony od walenia to też gruba przesada, ale nie oto pytasz. Powiem tak: sprzęt sprawny, tylko nie myślę o jego używaniu co dwie minuty. Co jakiś czas testowany na wszelki wypadek więc info aktualne :P Nie wiem czy to wrócenie do normy "potem", bo cały czas jem leki, ale to chyba jeszcze lepszy dowód.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez 20 lat nie dorobić się ani jednej osoby z którą można by było pogadać. Jestem żałosny, że tu piszę od swoich problemach, ale nie mam innej możliwości. Niby mam jakiś znajomych ale wszyscy studiują dziennie i rzadko mam okazję się spotkać z kimś (kimkolwiek byle pogadać). Dobija mnie też świadomość, że nigdy nie miałem dziewczyny. Zawsze byłem nieśmiały. Do etapu koleżeńskiego jeszcze jakoś potrafiłem dojść, ale dalej już nie. Nigdy nawet dziewczyny nie całowałem. Więc pewnie żadna mnie nie będzie chciała.

 

Pocieszę Cię ... mam 29 lat, jestem na początku któryś z rzędu studiów, też nie dorobiłam się w swoim życiu żadnych przyjaciół ani nawet znajomych, chłopaka nie miałam i też się nigdy nie całowałam :P ( ale jakoś nie odczuwam z tego powodu dyskomfortu ). Bardziej martwi mnie mój wiek, niezaradność, niedojrzałość emocjonalna i lęki.

 

Także wiedz, że nie jest tak źle ;) A na pytanie - Skąd wziąć siłę ? sama chciałabym znać odp.

 

Pozdrawiam :angel:

 

PS Leków też się panicznie boję, ale z zupełnie innych powodów ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pocieszę Cię ... mam 29 lat, jestem na początku któryś z rzędu studiów, też nie dorobiłam się w swoim życiu żadnych przyjaciół ani nawet znajomych, chłopaka nie miałam i też się nigdy nie całowałam :P ( ale jakoś nie odczuwam z tego powodu dyskomfortu ). Bardziej martwi mnie mój wiek, niezaradność, niedojrzałość emocjonalna i lęki.

 

Także wiedz, że nie jest tak źle ;) A na pytanie - Skąd wziąć siłę ? sama chciałabym znać odp.

 

Pozdrawiam :angel:

 

PS Leków też się panicznie boję, ale z zupełnie innych powodów ...

 

Ja też jestem całkowicie niedojrzały emocjonalnie, niemalże całkowicie niezaradny i niesamodzielny. W szkole zawsze robiłem to co inni (raczej starałem się robić bo przeważnie uważali mnie za innego i się tylko nabijali). Teraz jestem sam i nie mam za kim iść... Prawda jest taka, że moje życie to tylko taka bezsensowna wegetacja bez żadnego celu. W przeszłości same złe decyzje podejmowałem, bo nie robiłem tego co chciałem a to co uważali inni za słuszne. Dlatego nigdy nie byłem i nie będę szczęśliwy. Przez 20 lat uczyli mnie jak żyć niesamodzielnie, wszystkiego zabraniali a teraz każą być "dorosłym" i się nie użalać na sobą. Łatwo powiedzieć jak ja nic nie potrafię robić. I od razu to widać. Już byłem na paru rozmowach kwalifikacyjnych, ale nie poszło mi delikatnie mówiąc za dobrze ;/ To widać od razu czy ktoś jest pewny siebie, czy jest samodzielny, czy radzi sobie ze stresem. U mnie raczej wszystko było na odwrót. W dodatku nerwicę natręctw u siebie podejrzewam. Ja mam już za dużo wad żeby żyć na tym świecie, w którym teraz lansuje się tylko to co ładne, modne, fajne itp. Jak ktoś ma jakąś wadę to od razu go skreślają z życia. W tym przypadku sam się chyba muszę skreślić ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×