Skocz do zawartości
Nerwica.com

:)


k669

Rekomendowane odpowiedzi

jakie to miłe, widzieć czyjeś zainteresowanie nawet po takim zniechęcającym przywitaniu :)

 

prawdopodobnie zostanę okrzyczana, aczkolwiek nie wiem sama z czym mam problem. wydaje mi się, że jest to wszystko po kolei. głównie zaburzenia odżywiania, brak samoakceptacji, początki depresji, złe samopoczucie od bardzo długiego czasu, brak chęci do życia i takie tam, sympatyczne zaburzenia emocjonalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właściwie to nie idę do psychologa dlatego, że jestem bardzo sceptycznie do nich nastawiona. jako małe dziecko chodziłam z bólami brzucha, które rzekomo występowały na podłożu psychicznym i jedyne w czym mi pani pomogła to uświadomienie mi, że mam problem. nic więcej.

teraz chodzę na studia, mieszkam w innym mieście z koleżanką, generalnie problemy ze studiami, a raczej z zaaklimatyzowaniem się tam zamieszkały w mojej głowie tak bardzo, że pójście do psychologa byłoby tylko kolejnym zmartwieniem. podejrzewam, że wtedy już kompletnie zabrakłoby mi sił na dalsze funkcjonowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co uważasz, że Ci pomoże skoro tak Cie wiele rzeczy stresuje? Skoro już wiesz, że są problemy to można by je np. poprzez terapie próbować rozwiązać...

Może powinnaś się bardziej przełamać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sprawa polega na tym, że momentami wydaje mi się, że jestem chora psychicznie i naprawdę potrzebuję pomocy, a prawdopodobnie jutro rano wstanę z przeświadczeniem, że głupia jestem, że w ogóle myślę, że potrzebuję pomocy. i nagle wszystko będzie okej.

tak samo pewnie jutro będzie mi głupio, że w ogóle odważyłam się zarejestrować na tym forum i będę chciała skasować to konto, bo przecież mi nic nie jest.

nie wiem, to wygląda trochę tak jakbym sama próbowała wyprzeć ten problem. jednocześnie wiem, że jest coś nie tak ale nagle jakby odzywał się we mnie głos, żebym sobie dała spokój i że przecież wszystko jest okej.

btw, założyłam to konto też po to, żeby w końcu pogadać z kimś nieznajomym, który kompletnie mnie nie zna a się mną przejmie. rozmawianie o tym z moimi obecnymi znajomymi nie miałoby sensu, nikt by się tym nie przejął na tyle, żeby chcieć mi pomóc. więc wolę, żeby nikt nie wiedział.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale tak racjonalnie patrząc na to jesteś w stanie zdefiniować co jest nie tak i co Ci przeszkadza. To o czymś świadczy. Chyba bardziej boisz się szukać pomocy i mówić o tym co złego się dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jedynym plusem jest to, że jestem świadoma tego, co jest nie tak. i wiem doskonale co robię źle, jak powinnam postąpić i tak dalej.

pójście do psychologa po prostu wiąże się nie tylko z finansami ale pewnie z wykryciem jakiś zaburzeń, wynalezieniem jakiś innych problemów albo po prostu przyznaniem się do bycia chorą. nie chcę zaczynać brak leków, przechodzić terapii bo obawiam się, że wpadnięcie w takie koło może spowodować, że sama się nakręcę na to że coś mi jest. i zacznę wierzyć w swoje zaburzenia, co spowoduje, że stanę się w stu procentach chora mimo, że teraz mogę mieć tylko jakieś chwilowy kryzys. czy możliwe jest to, że samo przejdzie? albo sama sobie jakoś poradzę z tymi problemami? czy lepiej po prostu iść, póki może nie jest za późno? jak już mówiłam, czasem wydaje mi się, że jest ok a czasem czuję się jakbym była całkowicie oderwana od rzeczywistości, chora psychicznie i już nieuleczalnie po prostu nienormalna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ostatnio bardzo często. głównie przez studia.

nie mam znajomych, już dawno porobiły się grupki, ja jak zwykle stoję sama, pod ścianą, gapiąc się w telefon lub po prostu na przechodzących obok mnie ludzi. praktycznie odkąd pamiętam miałam tak, że nie byłam zbyt kontaktową osobą. albo raczej przebojową. nie jestem typem "wow, patrzcie na mnie".

ale jakoś zawsze miałam koleżanki, ludzie, których już znam mnie lubią. problem w tym, że nie dam rady poznać nikogo nowego. nie umiem zawrzeć znajomości, a co gorsze jej podtrzymać.

no więc oglądając tych wszystkich ludzi dookoła, śmiejących się, żartujących ze sobą, gadających na różne tematy i ta świadomość, że oni przecież dopiero co się poznali. jak oni to robią? te myśli doprowadzają mnie do płaczu, wracam do mieszkania tramwajem, często ze łzami w oczach, kapturem na głowie, idę spać, żeby o tym nie myśleć. i tak ostatni miesiąc.

 

kolejny problem - odchudzanie. przy wzroście 166 ważę 51 kilo. to jest niedowaga. mimo to obsesyjnie liczę kalorie, jem według mnie poprawnie, ale często czuję uczucie głodu. moje dnie głównie opierają się na czekaniu do kolejnego posiłku (każdy co 3 godziny, zgodnie z zaleceniami racjonalnego odżywiania). męczy mnie to gdyż o niczym innym generalnie nie myślę. więc nie dość, że obsesyjnie zamartwiam się studiami na co dzień, to jeszcze dochodzi do tego to odżywianie. co kilkanaście minut sprawdzam, dotykając brzuch, czy przypadkiem nie jest wielki, gdyż kiedy cokolwiek zjem wydaje mi się, że jego obwód się powiększa kilkakrotnie. wiem, to jest już chore.

 

dodatkowo, obawiam się o to, że mogę mieć problem z kompulsywnym objadaniem się, bo wróciwszy dziś do domu rodzinnego nie robię nic tylko jem wszystko co stanie mi na drodze. poczucie winy jest tak wielkie, że prawdopodobnie dlatego nastąpił kolejny kryzys i moje życie straciło sens. bo zjadłam o kilkaset kalorii za dużo.

 

przepraszam za takie rozgadanie się, słowa poleciały, bo chyba za długo trzymałam to w sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie trzeba być przebojową by mieć znajomych. Wystarczy bycie otwartą i miłe podejście do innych. Myślę, że za bardzo się przejmujesz i nakręcasz tym jak nie pasujesz. Jakbyś podeszła do tego na luzie to by było łatwiej. A nic nie łączy tak jak wspólne sprawy. Więc możesz np. o co coś zapytać związanego ze studiami czy wymienić notatki. Z kimś może się nie uda, ale na pewno co najmniej jedna osoba będzie ok ;)

 

A jaką masz dietę? Wychodzi na to, że myślisz o tym bo jesteś głodna? Może jest to jakaś niedowaga, ale nie straszna.

 

Zajadasz stres po prostu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem sama czy to jest zajadanie stresu czy po prostu rekompensowanie sobie tej całotygodniowej diety. zawsze kochałam słodycze i zaprzestanie ich jedzenia jest straszną męczarnią.nie mam żadnej diety. zaczęłam się odchudzać jakieś pół roku temu i od tej pory bardzo dużo czytałam na temat odżywiania, wyciągając z tego to co najlepsze i po prostu sama sobie dietę ustanowiłam. nie stosuję diet cud, nie odżywiam się wodą i suchym chlebem. jem normalnie, tylko po prostu przeszkadza mi to, że obliczam za każdym razem ile co ma kalorii i czy zdążę to spalić siedząc półtorej godziny na wykładzie. i czy może lepiej iść kilka przystanków na piechotę niż tramwajem, żeby na pewno spalić to co zjadłam.

w ciągu tygodnia udaje mi się doskonale trzymać tej diety, jeść zdrowo i racjonalnie, unikać niezdrowych potraw, które są przecież domeną życia studenckiego. problem pojawia się kiedy wracam do domu na weekend, mama mi dogadza kawą, ciastkami i tak dalej. jedząc jedno małe ciasteczko chcę jej sprawić przyjemność, że doceniam, że się stara i tak dalej. i od tego ciasteczka się zaczyna jedzenie wszystkiego naraz. całe opakowanie tych małych ciasteczek na rozgrzewkę a potem, gdy nikt nie patrzy (bo głupio mi tak co chwilę wyciągać rękę po jedzenie, jak jakiś żarłok) jem wszystko co zobaczę. nieważne czy jest to czekolada, ogórek kiszony, śledź w śmietanie czy kawałek wędliny. nie robi na mnie wrażenia taka mieszanka. przed chwilą mama pojechała do pracy na nocną zmianę, zostałam sama w domu. zjadłam naprawdę o wiele za dużo jak na wieczorny posiłek i ciągle myślę o jedzeniu. w dodatku już kilka razy wstawałam z łóżka, szłam do pokoju i oglądałam się w lustrze i chociaż dobrze wiem, że nie da się obrosnąć tłuszczem w godzinę, właśnie tak się czuję.

 

a co do tych znajomych, jest jeszcze jeden problem. mianowicie wydaje mi się, że już wszyscy się na mnie poznali i stworzyli sobie obraz mnie jako takiej biednej sierotki, bojaźliwej, stojącej w kącie dlatego boję się zaczynać rozmowy bo jestem pewna, że jak się odwrócę to zaczną się śmiechy czy obgadywanie mnie typu "łał, ona umie mówić" im dłużej taka jestem tym trudniej jest mi się przebić a jak już dochodzi do rozmowy z kimś to zazwyczaj kończę pogawędkę gdy załatwię sprawę, bo nie wiem jak mogłabym dalej ciągnąć temat. wydaje mi się, że ta osoba po prostu nie chciałaby ze mną gadać bo niby po co, jakim cudem miałaby być zainteresowana rozmową z kimś takim jak ja?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale po co liczysz skoro jak stwierdziłaś masz niedowagę? Tego raczej nie da się wytłumaczyć inaczej niż obsesja niestety i z tym warto się udać do specjalisty.

 

Nie widzisz w tym bezsensu. Się głodzisz w ciągu tygodnia by potem po kryjomu się objadać. Moim zdaniem powinnaś jesć bardziej kaloryczne posiłki i nie odmawiać sobie za wiele. Bo takei objadanie się najgorzej Ci szkodzi. Po co taki sztuczny rygor?

 

Oni nie stworzyli, Ty to zrobiłaś. I sama się utwierdzasz w tym co oni myślą. Widać po tym niskie poczucie wartości. Nie wierzysz w siebie, dlatego odsuwasz siebie na dalszy plan. A można na każdy temat porozmawiać. Nawet z księżyca. Bo nie chodzi o czym mówisz, tylko w jaki sposób. Czy jesteś w tym swobodna czy nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nortt, dzięki, zawsze to jakiś plus :D

 

kolekcjoner snów, wiem, masz rację. i tak już dużo sobie uświadomiłam pisząc to wszystko. dzięki wielkie za uwagę, naprawdę poprawiłeś mi humor :)

 

jednak to nie taki głupi pomysł z tym forum...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem, zdaję sobie sprawę z tego, że pewne rzeczy zaszły za daleko i stały się poważnym problemem.

staram się sobie sama pomagać, tłumaczyć sobie pewne sprawy i czasem mi to wychodzi, bo jestem w stanie zaobserwować efekty poprawy nastroju czy pozytywnego nastawienia ale nie jestem pewna czy to aby nie jest złudne i tak naprawdę tylko specjalista jest w stanie mnie doprowadzić do porządku. w każdym razie po tej rozmowie głęboko przemyślę kwestię psychologa, może faktycznie warto to zrobić dla własnego dobra.

 

Nortt, tę metodę już sprawdzałam. nie działa ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×