Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak powiedzieć psychologowi, że wizyty u niego nie mają sens


trombeczka

Rekomendowane odpowiedzi

Hej

 

No właśnie jak wyjść z takiej patowej sytuacji. Zarówno psycholog, jak i psychiatra namawiają mnie na terapię. Wszystko jest na NFZ ale ja chodząc tam już ponad pół roku nie widzę w tym żadnego sensu :pirate: Psychiatra jak najbardziej, ale idąc do psychologa mam uczucie straty czasu :time: . Z drugiej strony nie chciałabym aby zaraz wyszło na to, że sprzeciwiam się ich zastosowanym metodom, bo być może będzie mi jeszcze kiedyś taki psycholog faktycznie potrzebny.... . Na dzień dzisiejszy słyszę od niego takie twierdzenia, że nie trudno byłoby dojść do tego samemu (zresztą, jak najbardziej to robię). Tracąc czas, zastanawiam się jak się z tego wycofać, macie na to jakieś rozwiązanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pol roku trudno spodziewac sie spektakularnych efektow.

Nie ma żadnych efektów...... :bezradny:

 

 

nie ufasz mu tak do konca co?

 

Oczywiście, że mu nie ufam i nigdy nie zaufam, to tylko gość, który chce udawać "kumpla" opłacany z pieniędzy NFZ ;) . Nic po za tym. Co nie zmienia faktu, że mimo wszystko staram się mu mówić o wszystkim i odpowiadać na pytania najlepiej jak potrafię. Mimo to, żałuję, że w ogóle rozpoczęłam terapię z psychologiem, bo teraz problem jest się z niej bezpiecznie wycofać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, a jakie mam mieć nastawienie? Że to mój najlepszy przyjaciel? Nie czarujmy się, gdyby nie to, że dostaje z tego kasę, to by pewnie nie chciał mnie nawet znać (aktualnie, przez relację psycholog - pacjent). Dobra, może przy zbiegu okoliczności moglibyśmy być kumplami ale realnie, a nie w relacji psycholog - pacjent..... . To jest relacja udawana. :roll:

 

Po za tym, mimo wszystko staram mu się sporo wyspowiadać, a mimo to ja nie widzę, z tego żadnej realnej korzyści. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma być przyjacielem ale jak zaufać, bądź co bądź instytucji, którą reprezentuje psycholog :?: O jakim my w ogóle zaufaniu możemy rozmawiać (to Ty rozpoczęłaś temat zaufanie ;) ) Zresztą mam nie odparte wrażenie, że ten mój próbuje takiego przyjaciela zgrywać, od samego początku wkradają mu się wyrażenia i zwroty używane w potocznym języku, co mnie totalnie zaskoczyło i paradoksalnie wcale mi się to nie podoba :!::nono: W ogóle dla mnie to jest strasznie dziwna i niekomfortowa sytuacja, gdy jestem, nazwijmy to na "terapii", gadam o przysłowiowym "proszku omo" i to ma mi pomóc :bezradny: Ja mu mogę wyśpiewać swoją całą historię od poczęcia do teraz....... ale jakoś nie widzę w tym żadnej korzyści dla mnie, nie uważam, że mi to cokolwiek może pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zresztą mam nie odparte wrażenie, że ten mój próbuje takiego przyjaciela zgrywać, od samego początku wkradają mu się wyrażenia i zwroty używane w potocznym języku, co mnie totalnie zaskoczyło i paradoksalnie wcale mi się to nie podoba :!::nono: W ogóle dla mnie to jest strasznie dziwna i niekomfortowa sytuacja,

Powiedz mu o tym. Masz tam sie czuc komfortowo. Moze warto zmienic terapeute jezeli tak sie nie czujesz.

Moja zachowywala zdrowy dystans co rzeczywiscie pomagalo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drugie zdanie zacytowałaś częściowo przez co straciło swój właściwy sens. :P

 

 

Fakt nie czuję się komfortowo, ale jednocześnie wątpię aby zmiana terapeuty jako takiego zmieniła tą sytuację.... . Ja wolę realnie porozmawiać ze znajomymi, u których wiem, że chociaż nie rozmawiają ze mną tylko dlatego, że mają z tego pieniądze. ;) Spowiadanie się psychologowi samo w sobie może być ok, dla kogoś kto nie ma z kim porozmawiać ale tak nie widzę, w tym większego sensu. Dlatego, też chciałabym się z tego wycofać, ale realnie nie wiem jak. Gdyby psychiatra (ten jest ok) i psycholog nie były z tej samej przychodni nie miałabym takiego problemu, a tak..... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wolę realnie porozmawiać ze znajomymi, u których wiem, że chociaż nie rozmawiają ze mną tylko dlatego, że mają z tego pieniądze. ;)

Masz jakas obsesje z tym placeniem :smile: Kazdy zawod jest oplacany ale czy to znaczy , ze niepotrzebny?

Ja wolę realnie porozmawiać ze znajomymi

jezeli maja takie kompetencje jak psycholog/psychoterapeuta i beda potrafili Cie nakierowac na odpowiedni tor to czemu nie? Ale dla mnie to troche tak jakbys hydraulikowi kazala sobie nastawic zlamanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jezeli maja takie kompetencje jak psycholog/psychoterapeuta i beda potrafili Cie nakierowac na odpowiedni tor to czemu nie? Ale dla mnie to troche tak jakbys hydraulikowi kazala sobie nastawic zlamanie

 

Nie mają co prawda kompetencji ani psychologa, ani psychoterapeuty ale szczerze mówiąc, jest mi 100x lepiej, gdy się im wygadam, zrozumieją mnie (i vice versa) aniżeli ponad półroczne wizyty u psychologa :bezradny: Kurcze ta świadomość, że on to robi tylko dla pieniędzy mi strasznie przeszkadza (wiem obsesja :mrgreen: ) ale mi te wizyty nie pomagają, choćby dlatego, że nie czuję od niego wsparcia - a nie czuję, go, bo uważam, że ta relacja jest sztucznie upozorowana, fałszywa :bezradny: . A pomoc od psychologa typu "proszę iść pobiegać to się pani odpręży" to można sobie w trampki włożyć, bo to są oczywiste oczywistości. Świadomość wsparcia od znajomych i to, że mogę do nich zadzwonić, kiedy tylko chciałabym się wygadać jest dla mnie zdecydowanie korzystniejsza. Wyciągnęło mnie to już z bardzo kiepskiego samopoczucia nie raz. Ja na prawdę nie wiem co za diabeł mnie podkusił, że zgodziłam się tam na tą terapię, przecież mi to nawet potrzebne nie jest :-| . Po za tym czasem mam wrażenie, że on zna mnie bardziej, niż ja sama :lol:8):brawo: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, a jakie mam mieć nastawienie? Że to mój najlepszy przyjaciel? Nie czarujmy się, gdyby nie to, że dostaje z tego kasę, to by pewnie nie chciał mnie nawet znać (aktualnie, przez relację psycholog - pacjent). Dobra, może przy zbiegu okoliczności moglibyśmy być kumplami ale realnie, a nie w relacji psycholog - pacjent..... . To jest relacja udawana. :roll:

 

Po za tym, mimo wszystko staram mu się sporo wyspowiadać, a mimo to ja nie widzę, z tego żadnej realnej korzyści. :roll:

Mój terapeuta nie jest moim przyjacielem i nie bardzo sobię moge wyobrazić żeby był. A co do spowiedzi hmm to do księdza ;) a poważnie terapeucie mówię to co chcę i z czym mam problem a na co nie jestem gotowa to nie mówię - nic na siłę. Kolejna sprawa samo chodzenie na terapię nic nie daje faktycznie a Ty nie pracujesz nad problemem tylko sobie siedzisz cos tam gadasz jak ze znajomym to faktycznie nie ma sensu. Na terapii pracuje się nad konkretnym problemem i to nie tylko na sesji ale po za nią na co dzień i to jest najtrudniejsze.

A skoro piszesz że terapia nie jest Ci potrzebna to znaczy że nie masz żadnej choroby czy zaburzenia? Jeśli tak to blokujesz komuś miejsce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejna sprawa samo chodzenie na terapię nic nie daje faktycznie a Ty nie pracujesz nad problemem tylko sobie siedzisz cos tam gadasz jak ze znajomym to faktycznie nie ma sensu.

 

U mnie to faktycznie tak wygląda, a to o deszczu sobie raz porozmawialiśmy :lol: o tym co mi się śniło 8) Czasem rozmawiamy o tym, czy mam znajomych i czy mam wsparcie u rodziny i o ile te ostatnie pytania mają sens, to nie rozumiem, czemu są zadawane na co drugiej wizycie :bezradny::bezradny: Pewnie sprawdza, czy nie mam rozszczepu osobowości :mrgreen:

 

A skoro piszesz że terapia nie jest Ci potrzebna to znaczy że nie masz żadnej choroby czy zaburzenia?

 

a mam problem, ale jakoś tak mam nieodparte wrażenie, że jestem w stanie to załatwić na wizytach u psychiatry, zresztą to psychiatrze bardziej wierze i...... to psychiatry zalecenia mi pomogły, wzbudza on dużo większe zaufanie, jest konkretny, czyli tak jak moim zdaniem powinno być (zresztą u psychiatry dostałam chociaż jakieś zalecenia i pomoc, od psychologa usłyszałam w czasie wszystkich wizyt, że mam biegać :mrgreen: )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trombeczka, wiec moze rzeczywiscie zmien terapeute? A on jest psychilog czy psychoterapeuta bo to jednak duza roznica.

http://www.psychoterapia-polska.org/brak-wplywu-studiow-psychoterapeuty-na-jego-skutecznosc-i-kompetencje-zawodowe

Czyli jeśli psycholog (opcjonalnie może być matematyk, socjolog, a może i Pani z kwiaciarni :pirate: ) zabawi się w psychoterapeutyzowanie ( :mrgreen: ) kogoś tam efekty "leczenia" powinny być dość podobne.

Co tu więc "leczy"? Sama relacja? O to w tym wszystkim chodzi? Może dlatego większość pozytywnych opini n/t psychoterapii słyszę od kobiet... Macie jakiś taki tryb, że gadanie sprawia Wam ulgę. Przynajmniej części z Was... Nie wiem, na ile gra tu proces socjalizacji dziewczynek, a na ile jakieś tam uwarunkowania biologiczne. Jeszcze podczepić jakąś teorię o "przepracowywaniu emocji", "rozwiązywaniu wewnętrzynch konfliktów"= efekt psychoterapii. :mrgreen:

ale idąc do psychologa mam uczucie straty czasu

Nie dziwię się. Może lepiej w tym czasie porobić coś, co lubisz, i Cię relaksuje? :P

 

Nie wiem, jaki masz profil swojej "awangardy mentalnej", że tak to kwieciście ujmę, ale we wszelkich analizach, jakie widziałem, wygrywa terapia poznawczo-behawioralna. Psycholog to dziwna specjalizacja, nie zupełnie widzę rację bytu tego zawodu samodzielnie, IMO psychiatria powinna ją wchłonąć.

 

Tracąc czas, zastanawiam się jak się z tego wycofać, macie na to jakieś rozwiązanie?

Ja bym powiedział tak:

"uważam, że wizyty u Pana to strata czasu, miło było poznać". ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NieznanySprawca, psycholog jest od pomocy doraznej..nie prowadzi psychoterapii bo nie ma do tego kwalifikacji. Musialby sobie jeszcze 4 lata studiow zrobic.

Może dlatego większość pozytywnych opini n/t psychoterapii słyszę od kobiet... Macie jakiś taki tryb, że gadanie sprawia Wam ulgę.

zartujesz nie? chyba ze to wypowiedz "nie wiem, nie probowalem ale sie wypowiem"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, próbowałem 2 razy, niezły cyrk.

psycholog jest od pomocy doraznej..nie prowadzi psychoterapii bo nie ma do tego kwalifikacji. Musialby sobie jeszcze 4 lata studiow zrobic.

wiem, ale zdaje się, że robi to wielkiej różnicy, nie zrozumiałaś treści posta. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, chodziło mi o to opracowanie Polskiej Federacji Psychoterapii pt. "Brak wpływu studiów psychoterapeuty na jego skuteczność i kompetencje zawodowe ". Prawdę mówiąc byłem w szoku, że nie wykazano istotnych statystyczne różnic. Czyli może tak, jak przypuszczałem, w psychoterapii leczy głownie "relacja" (chociażby dlatego Trombeczka nic nie osiągnie na swoich rozmowach, w tym wypadku z psychologiem, bo tej relacji tutaj brak (już pomijając, że psycholog to- właśnie- pomoc doraźna, ale widzę, że wielu ludzi chodzi do nich niczym do psychoterapeutów, trochę chaos w tych psycho- brażach. :bezradny: )

Hmm, tak to widzę. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Brak wpływu studiów psychoterapeuty na jego skuteczność i kompetencje zawodowe

ale czego konkretnie dotyczylo badanieo jaki byl wynik badania? bo studia ktore konczy terapeuta rzeczywiscie maja niewielki wplyw na jego kompetencje.. mozna skonczyc jakiekolwiek humanistyczne. Dopiero 4 letnie konkretne studia podyplomowe z psychoterapii daja mu kompetencje. No i nie ukrywajmy ze swiezak prosto po studiach nie bedzie tak dobry jak doswiadczony psychoterapeuta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14,

Dopiero 4 letnie konkretne studia podyplomowe z psychoterapii daja mu kompetencje

Prawnie- tak, ale czy ma to odzwierciedlenie w jego zdolnościach terapeutycznych, to jest bardzo dyskusyjne. Ciekawe dla mnie jest, że osiągnięcie dobrych rezultatów w tym zawodzie nijak ma się do innych skłonności zawodowych, a uważani za uprzywilejowanych do wykonywania tej pracy psycholodzy, pedagodzy i lekarze nie okazali się lepsi, niz teolodzy i umysły ścisłe. Doprawdy pojemna może być w takim razie definicja kogoś, kto będzie dobrze sobie radził jako psychoterapeuta. Co w takim razie jest tutaj ważne, pewnie wszyscy się domyślają - to truzim- ale to za moment.

Trening psychoterapeuty jako czynnik wpływający na efektywność jego pracy nie jest gruntownie zbadany. Część badań wskazuję, że w wykonaniu paraprofesjonalistów jest bardziej skuteczna, niż prowadzona prze profesjonalistów (Hattie, Sharpley & Rogers, 1984. Inni wskazują, że pararofesjonaliści i psychoterapeuci profesjonalni terapeuci są równie skuteczni (Berman & Norton, 1985).(...) Dlatego niektórzy naukowcy skłaniają się do poglądu, że ponieważ dotychczasowe badania empiryczne nie wykazują wpływu szkolenia zawodowego na ich skuteczność, należy większy nacisk kłaść na selekcję w dostępie do zawodu psychoterapeuty.
Psychoterapeuta jest krytycznym czynnikiem sukcesu psychoterapii, nie zaś stosowana przez niego odmiana terapii

To stawia pod znakiem zapytania realną wagę wiedzy wyniesioną ze studiów podyplomowych z psychoterapii, tutaj sukces, to głównie umiejętności interpersonalne + empatia, a nie mądrości psychologiczne (których kanon wciąż się przecież na przestrzeni lat zmienia), wpływają na moc psychoterapii. Czyli cała ta naukowa otoczka zapewne nie jest tutaj za specjalnie specjalnie ważna, a kluczem do udanej psychoterapii jest właśnie relacja.

Tylko w związku z tym zastanawiam się, czy np. rozmowy przyjacielem, który ma wyżej podane cechy (zakładając, że ktoś takiego ma ;) ), nie będą większym pożytkiem dla kogoś z problemami, niż np. przeciętny NFZtowski psychoterapeuta.

 

>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

To stawia pod znakiem zapytania realną wagę wiedzy wyniesioną ze studiów podyplomowych z psychoterapii, tutaj sukces, to głównie umiejętności interpersonalne + empatia, a nie mądrości psychologiczne (których kanon wciąż się przecież na przestrzeni lat zmienia), wpływają na moc psychoterapii

ale co w tym dziwnego :D w kazdym zawodzie sa profesjonalisci i partacze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×