Skocz do zawartości
Nerwica.com

Strach przed wyjazdami


koszatniczka

Rekomendowane odpowiedzi

boję sie wyjeżdzać z domu na dalekie odległosci . góra 200- 300 km. potem zaczynam sie dusić... :( jak sobie z tym radzicie??

 

[Dodane po edycji:]

 

w ogóle słyszałam ,ze większosćludzi cierpiących na nerwic ema właśnie takie obawy bo w domu czuje sie bezpiecznie a im dalej od domu tym większych strach . ja odczuwam cos takiego jak osoba któa nie potrafi pływać a jest coraz dalej "wyrzucana" w morze. przy odległości od brzegu 1 metra jest ok, ale kiedy juz nie czuje dna boję sie- jest tak samo jak wyjeżdżam daleko z domu- im dalej tym bardziej sie boję i czuje że powrót do domu nie jest taki oczywisty bo dzieli mnie spora ilosć kiilometrów których nie da sie pokonać szybko.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz po prostu coraz to dalej wychodzic az wkoncu zapomnisz o strachu. Ja bylem w takim stanie ze nie moglem z pokoju wyjsc do lazienki bo mialem lęki ale teraz juz moge spokojnie jechac do miasta, do sklepow itp. Po prostu coraz to dalej wyjezdzalem az sie przyzwyczailem. Musisz jak najczesciej i jak najdalej wychodzic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak jak napisał przedmówca, rozwiązaniem jest poprostu konfrontacja.

Im częściej będziesz opuszczać dom, tym skuteczniejsza Twoja walka z lękiem

Czego się obawiasz podczas wyjazdu? ze się udusisz? Przypomnij sobie ile razy zmagałaś się z atakami duszności, i co udusiłas sie kiedykolwiek?:)

Duszności utrzymują się tak długo, jak długo im na to pozwalasz swoim lękiem przed uduszeniem i myśleniem o tym.

Zamiast się bezpodstawnie obawiać że to może jednak nie nerwica, powiedz sobie raz a porządnie 'cholera! znowu moje nerwki figlują! ale spoko zaraz przejdzie, jak zawsze zresztą"

 

myślę że to niema nawet nic wspólnego z agorafobią, po prostu zwykła natrętna myśl, raz zdarzyło ci się dostać napadu duszności w trasie i tak a nie inaczej skojarzyłaś fakty, nic więcej:)

 

teraz w niedzielę wybrałem się na Rysy, to na początku trasy również dostałem duszności i taki potężny ucisk w głowie, jak z czasem zacząłem podziwiać widoki tak nie pamiętam w którym momencie wszystko nagle przeszło i do końca dnia byłem jak zdrowy!:) Więc warto się nie poddawać:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej:)

może przytoczę moja historię chorobową w całości, bo rzeczywiście dalekie wyjazdy bardzo mnie meczą ale to tylko część tego co juz przeżyłam... a mianowicie:

już od dobrych paru lat walczę z nerwicą , raz jest baaaardzo dobrze , nie mam w ogóle zadnych objawów chorobowych a raz jest fatalnie, boję sie żyć... mam wizję życia z tą nerwicą jeszcze przez długie lata i napawa mnie to lękiem wszystko zaczęło sie od tego że pewnego dnia a właściwie wieczoru dostałam panicznego ataku duszności.... od teg omomentu zaczęłam kontrolować swój oddech tak jakbym bała sie zę przestanę zaraz oddychać, więc musze to kontrolować. od tego jednego motywu się zaczęło- później doszła fobia społeczna, lęk przed czytaniem na forum klasy, lęk przed wypowiedziami ustnymi, lęk przed oglądaniem własnego ciała- miałam wrażenie że mam raka na szczęście z tym się już uporałam ale doszło coś jeszcze co trzyma mnie do teraz ... a mianowicie boje sie wyjeżdżać z domu w daleki podrózę- maximum 200- 300 km a tak bardzo lubiłam podrózować.... najgorsze jest to że kiedy jestem daleko od domu wracam do punktu wyjścia- zaczynam sie dusć , mam niespokojny oddech, cała drżę i jestem jakby poza rzeczywistoscią...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

koszatniczko, ja mam tak samo jednak z o wiele mniejszymi odległościami, ale nie tak bardzo jak to miał 19_latek.

Staram sie wychodzić gdzieś, co zawsze kończy się płaczem...

 

U Ciebie jest to problem trochę większy, bo codziennie jeździć ponad 200 km to trochę uciażliwe czasowo, i ekonomicznie... No ale czego sie nie robi dla zdrowia :smile:

 

najważniejsze zrozumienie otoczenia!

(ja mam z tym problem i wole wychodzić z domu z mama, bo ona już jest przygotowana, że zacznę płakać, tak jak mój chłopak. A inni? Jak zareagują, gdy sie popłaczę np.przed żywopłotem, a potem zacznę sie do nich tulić i prosić, zeby mnie bronili przed każdym złem tego świata? Byłby śmiech, lub przerażenie. Albo albo...)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz po prostu coraz to dalej wychodzic az wkoncu zapomnisz o strachu. Ja bylem w takim stanie ze nie moglem z pokoju wyjsc do lazienki bo mialem lęki ale teraz juz moge spokojnie jechac do miasta, do sklepow itp. Po prostu coraz to dalej wyjezdzalem az sie przyzwyczailem. Musisz jak najczesciej i jak najdalej wychodzic.

 

Ja tak robiłem - wychodziłem, jeździłem coraz dalej ale w niektóre dni z niewiadomo_jakiego_powodu pod wpływem nawet niewielkich emocji występują u mnie skurcze dodatkowe serca a w najgorszym razie częstoskurcz. Pewnie mało kto z Was wie co to znaczy mieć walące serce w nieregularnych odstępach czasu i z różną siłą uderzeń, pod wpływem MINIMALNYCH emocji - do czasu kiedy człowiek się w 99,9% nie uspokoi to to dziadostwo nie odpuszcza. Zapewniam Was, że taka seria sprawia, że cały wysiłek włożony w robienie tych małych kroczków coraz dalej - legnie w ciągu paru sekund w gruzach. Tym bardziej, że to jest tak jak błędne koło - więcej stresu - serce szybciej bije - większa arytmia a ja dwa razy podczas takiej paniki dostałem częstoskurczu a to już nie było zbyt wesołe.

 

Także może to dziwnie zabrzmi ale zazdroszczę tym, u których stres nie ma przełożenia na regularność bicia serca. 100 razy bardziej wolałbym mieć problemy żołądkowe czy oblewać się intensywnie potem niż odczuwać to cholerstwo... No ale... każdy z nas ma swoje problemy i dla każdego z nas mają one inną wagę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może zacytuję to, co napisałam w innym temacie:

 

u mnie największym problemem w momencie ataku paniki jest: ból brzucha, nudności, duszność. no i najgorzej jeśli nie ma w tym momencie łazienki w pobliżu, a tak z reguły jest w czasie podróży ;) jeśli jedziesz samochodem, to czasem po prostu nie można się zatrzymać (autostrada), i ewentualnie możesz wymiotować do siatki (ale co jeśli musisz za inną potrzebą? ;) ). w pociągu toalety są tak odrażające, że samo wejście do nich powoduje traumę. z kolei w autobusie dalekobieżnym mało osób korzysta z toalety, i jak już musisz iść, to cały autobus na ciebie patrzy, bo dlaczego ten ludek idzie do toalety? no i najgorzej jak obleje Cię w międzyczasie zimny pot. tylko wziąć i umrzeć na miejscu ;) to są moje największe schizy związane z podróżowaniem. dom jest blisko i jest bezpieczny, i jest tam kochana własna łazieneczka, i możesz jeśli chcesz rozebrać się do naga i położyć na płytkach w łazience, jeśli akurat to ci pomoże przezwyciężyć atak paniki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak... własny dom, własna łazienka.. skad ja to znam... tutaj zawsze czujemy sie bezpiecznie ale ja staram się "oswajać otoczenie" tzn. że szukam rzeczy które są podobne do tych z domu.

CZęstoskurcz.. brzmi dość strasznie. i rzeczywiscie tak musisz sie czuć... ja tego nie mam, lae u mnie występuję zamiast tego coś na podobieństwo duszenia się - zaczynam kontrolować oddech jakbym zaraz miałą przestać oddychać... to jest okropne bo potem przez długi czxas, nawet jak już sie uspokoję nie mogę przestac o tym myśleć... :(masz racje ad2008 że jedno niopowodzenie moze zniszczyć nawet kilka sukcesów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

czytając forum zauważyłam, ze wiekszosć z nas - osób cierpiących z powodu nerwicy boi się wyjazdów. Ja też mam nerwicę lękową, jestem na dobrej drodze do wyleczenia, wszystkie leki ustąpiły ( tzn. lęk przed ogladaniem własnego ciała z obawy przed wykryciem jakiejś choroby typu rak, lęk przed śmiercią, potem lęk przed długim życiem, lęk przed wystąpieniami publicznymi...) Został tylko lęk przed wyjazdami tzn. kiedys balaś siepokonać 100 km, teraz bez problemu daje radę pokonać około 200- 300km. Jednak i tak czujęsiebezsilna wobec tego leku ktory nieprzerwanie trwa od ponad 7 lat:( Lęk przed wyjazdami bardzo często współwystępuje z nerwicą dlatego proszę opiszcie swoje doświadczenia, moze ktoś już sobie z tym poradził?? pozdrawiam Wszystkich !!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja boje sie wyjazdow( tzn podróży gdzieś), ale tylko dlatego ze boje sie ,że dostane tam na miejscu ataku i nie bede miała w nikim oparcia- tzn. tak naprawde odczuwam lęk prze lękiem, jesli chodzi o samą jazde gdzies , to lubie jezdzic autem, gdyz jest to jedyne miejsce gdzie wogole nie mam ataków:)

Pozdrawiam i myslę ,że skoro wyzbyłas sie lęków i objawów to myslę ,że nie bedzie dla Ciebie problemem , nauczyc sie wyjezdzac.

Trzymam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko to nerwica. Bo czy tak naprawde w domu, albo w najblizszej okolicy jest bezpieczniej??

Tez cie moga pobic, obrabowac itd. Wszedzie.

A gdziestam, 1000 km od naszych domow zyja przeciez tacy sami ludzie jak my. Dlaczego tam mialo by byc bardziej niebezpiecznie?

Boimy sie tego co nieznane. Malymi krokami mysle ze sie uda. Ja tez mam sporo obaw, bo tez sie przemeczylem sporo czasu z fobiami spolecznymi itd. Ale malymi krokami do przodu, raz kozie smierc:)

Trzeba probowac, nie myslec o strachu. Kiedys np bylem na slowacji, a pozniej pomyslalem sobie ze fajnie bylo by sie wybrac do UK do pracy. I mysle sobie, ze no na slowacji to jak w domu, ale uk to tak daleko.... no i wtedy przyszla mi mysl, ze to tak samo bedzie. Jak tylko raz sie odwazysz, to pojedziesz, a pozniej bedziesz sie smial z tego ze sie kiedys bales.

Malymi krokami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i ja mam to samo :( jak pierwszy raz dopadła mnie nerwica, trwało to gdzies tak z miesiąc non stop, to była tragedia, bałam się przejechać 16 km autobusem do miasta, jak tylko wsiadłąm do autobusu to sie strasznie dusiłam i od razu chciałam wysiadać... potem na szczęście załątwiłam sobie samochód i tak jakos dawałam rady, ale autobusem nie jeżdże do tej pory, taką mam traume ;> ostatnio nawet jeździłam 200-300 km od mojego miejsca zamieszkania, ale... teraz zwnou musze tyle jechać a boje sie okropnie ;( nie mówiąc o tym ze mam zaplanowany wyjazd na wakacje do brukseli :shock: jak ja tam pojade?? a szkoda biletu... a to wszystko siedzi w naszych głowach ... damy rade, za drugim razem tez sie nie poddam!!!!! i zycze tego samego wam wszystkim ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety u mnie to samo. Obok fobii społecznej jest to u mnie najbardziej dokuczliwy objaw. Jem teraz SSRI, mam nadzieję że pomoże. A dziś chcę się przełamać i jechać nad morze 100km, najwyżej umrę, jeb*ć to ;):mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też jadłam SSRI przez jakis czas i musze przyznać ze mi pomogło, głównie dlatego ze przez cały tygidzen odczuwałam takie skutki uboczne, ze jak w końcu przeszły to czułam sie jak nowo narodzona.... :lol: chyba tez wrócę do SSRI na wakacjach :( a póki co staram sie normalnie funkcojnowac chociaż coraz ciężej jest... w każdym razie Magdaa jedź nad moze i nawet sie nie zastanawiaj, umrzeć nie umrzesz, podobno (?) od tego sie nie umiera, chociaz czasami mam pewne watpliwości co do tego stwierdzenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jasne, że się nie umiera :P Najwyżej dostanę ataku paniki - w co wątpię, bo jestem na benzo jeszcze (choć tego nie czuję). Wracaj do SSRI i się nie zastanawiaj- ja dwa lata się zastanawiałam. Teraz jem dopiero 2tyg, na razie mam same skutki uboczne- ale tak musi być ;) Trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak widać nie jesteśmy sami w naszych obawach, choć czesto nam się tak wydaje, że tylko my mamy nerwicę lub jakieś irracjonalne obawy. Wiem z doświadczenia , a także od psychologa że najlepszym ratunkiem na leki jest metoda małych kroków.

Magda- jedź nad morze, dasz radę pokonać te 100 km. Ja czasem dostaję takiego doła ponieważ kochałam wyjazdy podroze, a że jestem z południa Polski czasem zastanawiam sie czy jeszcze kiedys zobaczę morze- jeszcze jako dziecko jedźiłam na kolonie nad morze i było ekstra, a teraz myśl o pokonaniu ponad 500km przeraża mnie i paraliżuje... Ostatnio dostałam propozycję wyjazdu na wakacje... w pierwszym momencie stwierdziłam- raz kozie śmierć, jadę, wezmę sobie Relanium albo Xanax do torebki i pojade, dam radę to tylko tydzień, lecz mowa była o 1000 km ;/ jeszcze w dzień było ok jak myślalam o tym wyjeździe ale w nocy zaczęłam sie cała trząsć, pocić, swerce waliło jak oszalałe jak młotem:( rano odmówiłam i zrezygnowałam ,bo wyjazd planowano na lipiec a ja umarłabym chyba do tego momentu.

Tak sobie myśle, ze fajnie byłoby pojechać na wakacje z osobami które maja takie same obawy jak my, myśle, że byłoby łatwiej, bo czuje, że tak naprawdę oprocz psychologa nikt nie wie co czujemy...

Odwołuję się do wypowiedzi Magdy ponieważ tylko z jej postu wnioskuję skad pochodzi. Możemy pomagać sobie takze w ten sposób- Magda co czujesz jesli Ci powiem ze na samą myśl że miałabym zajechać do okolic Twojego miejsca zamieszkania paralizuje mnie strach?? Pewnie myslisz - tutaj jest bezpiecznie, fajnie, nic się nie dzieje... Tak samo moze być w drugą stronę- pewnie przyjazd w polskie góry paralizuje Cie strachem, ale jak widzisz ja mieszkam jakieś 50 km od gór i funkcjonuję, jest bezpiecznie, nic sienie dzieje... Wiem ze to co piszę jest oczywiste, każdy z nas to wie, ale musimy myśleć w ten sposób żeby jakoś z tego wyjsc, bo skoro udaje nam siepokonywać kolejne lęki to dlaczego tego mielibysmy nie pokonać?? Trzymam za Wszystkich kciuki!! Damy radę kochani!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm z tym bezpieczenstwem i niebezpieczenstwem podczas podrózy wydaje mi sie ze chodzi bardziej o takie bezpieczne "swoje" miejsce... ten kto jest z północy polski czuje sie tam bezpiecznie bo tam ma swój dom i wie ze w razie czego ma dokąd uciec... przynajmniej tak mi sie wydaje ze to działa... ja też jestem z południa polski, nigdy nawet nie byłąm nad morzem, ale swoim samochodem mogłąbym tam spokojnie jechać, natomiast autobusem albo pociagiem nigdy :( za to samochód daje mi takie poczucie bezpieczeństwa - wiem ze w każdym momencie moge sie zatrzymać, posiedziec w aucie, a nawet sie w nim zamknąc i nikt nie bedize mógł mi nic zrobic... nie wiem jak u was, ale u mnie lęk przed podróżowaniem wiąże się w jakiś sposób z lękiem przed ludźmi, przed niezrozumieniem i krytyką... ehh sama nie wiem, ostatnio i tak jest nieźle, ale jak przypomne sobie jakie lęki miałam kiedyś to az strach ;> mam nadzieje ze nie wrócą aż takie silne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też niestety boję się wyjazdów - zwłaszcza dłuższych - 400 do 500 kilometrów. Jak sobie radzę? Lekami uspokajającymi od psychiatry - jak je wezmę, to przez cały dzień jest mi wszystko jedno czy jadę 10 kilometrów, czy 1000. Żadna psychoterapia na ten problem mi nie pomogła - niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wróbelku- rzeczywiście też mi się tak wydaje, ze chodzi o to bezpieczne miejsce, którym dla każdego jest dom. Jeśli chodzi o mnie to najbardziej boje się tego, że zacznę sie dusić i nie będę mogla złapać powietrza- tak jak to ma miejsce podczas ataku paniki... Tych napadów panicznego lęku nie mam już wcale- ostatnio mialam.... hmmm nie pamiętam kiedy.... ale jak mam gdzies jechać to od razu serce wali jak młotem, pocę sie , słabo mi, duszno i robi mi się cos na wzór tracenia kontaktu z rzeczywistoscią... oczywiście mówie tutaj o dalekich podróżach, bo bez problemu sama jeżdze tramwajem, autobusem, prowadzę samochód- kompletnie nic mi sienie dzieje i też nigdy nie mialam z tym problemu ( dojeżdżam na uczelnię jakieś 30 km autobusem) Co ciekawe jazda w autobusie odpręża mnie niesamowicie ;) ale gdyby kierowca powiedzial jedziemy nad morze to atak paniki gwarantowany...

Krzysztof- mam do Ciebie pytanie, bo już też wielokrotnie zastanawiałam się nad tym żeby poprosić mojego psychiatrę o jakieś leki typu Relanium albo Xanax, bo zawsze jak gdzieś jade to chcę sobie poradzic bez zadnych prochów... Jednak może takie psychotropy brane doraźnie były dobrym rozwiazaniem?? Obawiam się jednak tego, że żaden lek nie będzie w stanie zredukowac mojego silnego niepokoju, lęku itp. Napisz prosze jak to jest u Ciebie?? Czy takie leki zawsze Ci pomagają? Czy jesteś w stanie pokonać później jakąś długą trasę?? A jak czujesz się w miejscu pobytu kiedy lek przestanie działać?? No i co bierzesz?? Z góry serdeczne dzięki za odpowiedź!! Pozdrawiam!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam wczoraj nad morzem i było super- pomimo tego, że bałam się jechać! W niedzielę planuję znowu jechać :D Nie dajcie się! Jedzcie na siłę. Najwyżej umrzecie ;) Trzeba się przełamywać. Macie duże szanse, że będzie super :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I oczywiście w pełni się z Wami zgadzam- dom jest miejscem gdzie czujemy się bezpiecznie. To w nim mamy swoje łóżko, swój kibelek itd... A w trasie mamy samochód, możemy się w nim zamknąć, ale jednak daleko od domu...

Ja mieszkam w Szczecinie. Byłam pare razy w górach, byłam w Czechach, Niemczech, Danii (już z nerwicą, i było super!)... Ale teraz faktycznie paraliżuje mnie strach na myśl o tym, że miałabym jechać w góry. Bardzo bym chciała, bo moja rodzina pochodzi z gór! Ale ja się boję :-| Doszło do tego, że boję się nawet 20-30 km od domu jechać. I mam tak, że najbardziej się boję wyruszyć, podjąć tą decyzję jadę/nie jadę... Jak już zacznę jechać to mi to bez różnicy czy to jest 10km czy 100km...

Benzo (np Xanax) pomaga dorażnie, ale na dłuższą metę mi na to pomogły leki SSRI (teraz też je biorę od prawie 3 tygodni) - wtedy tak mi wyleczyły tę fobię (a jadłam je tylko 4 miesiące) że chciałam lecieć na Majorkę na 2 miesiące (a panicznie boję się samolotów, mam okropny lęk wysokości)... Więc polecam leki SSRI na to ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a u mnie stało się coś dziwnego, nigdy nie mialam lęków a tu nagle od jakiegoś miesiąca albo i więcej łapia mnie ataki, jak jestem poza domem, jak jest za duży ruch, akcja jakaś, coś się dzieję, dostaję ataku nawet jak idę do ubikacji w pracy, mimo, że przy biurku czuje się ok. Powiedziałam o tym swojej lekarce, ale cóż, wiem, że to nerwica, i staram sie lekceważyć te lęki. Nie przechodzi co prawda, ale staram się właśnie na przekór wychodzić, spotykać się ze znajomymi, czasem mam ataki i oni o tym nie wiedzą, bo sie uśmiecham, bawię i zachowuję normalnie. Nie pozwalam na to by nerwica przejęła kontrolę nad moim życiem. Ostatni taki dość mocny atak mialam wczoraj jak wracałam od znajomych i tydzień temu jak byłam na festynie. Złapało mnie w trakcie tańca, w deszczu, ale co zrobiłam? Nic, udawalam że jest super, bo było i tanczyłam do końca :D

 

każdy ma jakieś swoje sposoby na pokonanie tych lęków swoich, ja staram się ignorować, nie wiem skąd się u mnie wzięły ale mam nadzieję, że same odejdą. Jak coś to mam przecież w torebce afobam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×