Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a związki/miłość/rozstanie


Rekomendowane odpowiedzi

Nikt tutaj Ciebie nie traktuje jak gówniarę. Ja też jestem bardzo młody. Prawdopodobnie młodszy niż Ty. Też wyróżniam się pod względem dojrzałości wśród moich rówieśników.

Wiesz co do lekarza, to wydaje mi się, że oni nie mają prawa ujawniać nikomu informacji na temat pacjenta czy coś takiego, nawet rodzinie, jeżeli wyrazisz taką wolę. Więc powinnaś się o to dowiedzieć i zatroszczyć się o siebie. Olej teraz innych. Ty jesteś najważniejsza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.Tomek jesteś dokładnie o miesiąc ode mnie starszy. co do dnia. więc wiesz... nie jestem pełnoletnia więc nie wiem czy lekarz w ogóle może mnie przyjąc bez wiedzy rodziców a już na pewno ma obowiązek poinformowac ich o moim stanie zdrowia... a nie chcę tego... jeszcze w domu by było źle... teraz jak mnie wszyscy olewają nie jest tak źle. przyzwyczaiłam się... ale nie chcę im sama dawac powodu do nabijania się itp... a poza tym matka zaraz by chciała wszystko wiedziec a ja nie umiem z nią rozmawiac o swoich problemach... wstydzę się...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:12 pm ]

dlaczego musi tak byc? dlaczego muszę tak cierpiec? wiem, powiecie że wcale nie muszę. ale ja już nie wiem co mam robic. nie mam siły. tak bardzo mnie to wszystko boli, przytłacza. a jeśli znów postąpię źle? i będę tego dłuuugo żałowała. i cierpiała jeszcze bardziej. chociaż nie wiem czy da się jeszcze bardziej bo czuję jak cierpienie rozrywa mi serce. nie mam już siły. i chyba się poddaję. nie umiem już dłużej walczyc. o swoje szczęście. o swoje życie.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:22 pm ]

:cry:

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:35 pm ]

ja tylko chciałam byc szczęśliwa. żeby ktoś mnie kochał. dał mi ciepło, zaopiekował się mną. po prostu był przy mnie. chciałam choc raz w życiu poczuc się przy kimś bezpiecznie. chciałam byc komuś potrzebna. miec dla kogo życ. budzic się rano i uśmiechnąc się na myśl o kimś kto czeka na spotkanie ze mną. ale widzę że wymagałam zbyt wiele....

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:36 pm ]

poddaję się już... już nie daję rady

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:40 am ]

:cry:

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:48 pm ]

kuuuuuuuuuuuuur****aaaaaaaa nie dam rady!!!!!! mam dośc tego zasranego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem zalamana moj maz jest najblizsza osoba jaka mam i problem polega na tym ze caly czas mnie krytykuje twierdzac, ze mnie ulepsza i to dla mojego dobra.twierdzi ze mnie ciagnie do gory a ja od lat dlatego zeby go nie zawiesc staram sie zmienic i robic wszystko tak jak odemnie oczekuje.tylko ze jemu zawsze sie cos nie podoba.jednego dnia mnie zasypie gora pieknych slow a nastepnego mi tak przywali z grobej rury,ze albo jestem na tyle silna i obracam w zart udajac,ze nie zrobilo na mnie to zadnego wrazenia,albo biore wszystko do siebie.i co on jest idealny i nie jestem w stanie mu wytlumaczyc,ze mnie rani bo on twierdzi, ze tylko zwraca mi uwage jak to w rodzinie przystalo powinni to robic najblizsi.tylko,ze jak to robia najblizsi to bardzo rani.po czym rozmowa sie konczy jego stwierdzeniem,ze nie slucham co do mnie mowi i ze nie jestem wstanie rozmawiac o sobie i z nerwow sie az cala trzese.nie wiem co mam robic gdybym go nie kochala to przynajmniej nie byloby problemu.jestem z natury bardzo twardym charakterem ale tak dluzej nie dam rady.jak mam sobie poradzic z ta cala sytuacja?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, może nim wstrząsnąć? Pokaż mu swoje emocje-pokaż, że Cię rani, nie tylko mu o tym mów. Może raz walnąć pieścią w stół i zmusić do wysłuchania Twoich racji? Przekonać, że jego zachowanie ma na Ciebie toksyczny wpływ przez naśladowanie? Nikt nie lubi krytyki, a ta ukrywana pod płaszczykiem żartu lub "dla Twojego dobra" jest najbardziej niszcząca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że rzadko tutaj piszę, ale witam Cię i pozdrawiam :smile:

 

A teraz do rzeczy: Szczerze powiem, że opis tego, jak traktuje Cię Twój chłopak, jest naprawdę okrutny. Nie będę też oryginalny, jeśli powiem, że pozostawienie go, to najlepsza rzecz, jaką możesz zrobić (a co widzę, nie jest dla Ciebie łatwe).

 

Ze wszystkich rzeczy, które tu opisałaś, tylko jedna jest, w zasadzie, prawie identyczna, jak w moim przypadku. Rzeczą tą jest to, że ja też szukam tej jednej osoby, do której mógłbym poczuć jakąś bliskość i być może kiedyś się w niej zakochać. Szczerze powiem, że wiem, jak to jest usilnie kogoś takiego szukać, ale dodam także, iż jak na razie ostałem na kimś, do kogo zaczynam czuć coś więcej, niż tylko chęć zaprzyjaźnienia się i jest mi z tym dobrze :smile:

 

Jestem pewien, że jeśli odrzucisz swego obecnego chłopaka, to z pewnością sama również kogoś takiego znajdziesz, choćby w tym, sąsiednim mieście :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej...

 

Jeśli pozwolisz... Myślę, że powinnaś zebrać w sobie garstkę siły i przeprowadzić z nim bardzo poważną, spokojną i co najważniejsze długą rozmowę, nie ustępuj gdyby próbował przerwać. Piszesz, że z natury masz twardy charakter - użyj go i postaw tym razem na swoim... A jeśli nie wiesz co powiedzieć, poprostu to samo co napisałaś tutaj. W końcu też masz uczucia, a skoro rzeczywiście się kochacie to napewno on nie chciałby Cię dłużej ranić... Jak to nie zda egzaminu to masz pełne prawo poddać się emocjom, czasami trzeba palnąc kogoś mocno w łeb, żeby zrozumiał, że robi... źle... (nie dosłownie)

 

Albo próbuje Cię zdominować, albo poprostu kocha Cię do tego stopnia, że chce żebyś była doskonała... A, że robi to twoim kosztem... Nikt nie jest i nie będzie doskonały... Pozdrowienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Viper, szkoda, że rzadko piszesz, bo mądrze ;)

 

ale jaki lekarz mi pomoże nie informując o tym rodziców? a już wolę sama się z tym męczyc niż żeby moja matka się o tym dowiedziała....

 

Każdy porządny, a nieporządnych należy zmieniać na tych dobrych.

 

Jedna rzecz ode mnie - nie potraktuj tego jako złośliwość czy wyśmiewanie sie, bo tak nie jest, piszę to naprawdę z serdecznością do Ciebie. Kompletnie nie rozumiem, jak chcesz być w szczęśliwym związku, skoro sama siebie nie szanujesz. Pozwalasz sie najzwyczajniej w świecie poniżać, uwiesiłaś się na jednym gościu i tyle. Nie będziesz szczęśliwa, póki nie nauczysz się kochać siebie, a nie będziesz w pięknych relacjach z drugim człowiekiem, póki nie nauczysz się żyć szczęśliwie sama - wtedy możesz być z kimś naprawdę szczerze, nie traktując go jako ''uszczęśliwiacz'' z promocji z supermarketu. (akurat wystawili nadający się towar, w sumie miły, ciepły, to spróbuję, może akurat będzie mi pasował?)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Goplaneczka ma rację, niech nie będzie taki zadufany w sobie z tym ''ciągnięciem do góry''... W sumie, chyba należy mu się porządny opieprz. Z wytknięciem całej śmieszności i małości tego, jak się Twoim kosztem dowartościowuję.

 

Bo to w tym właśnie chodzi, jeśli twierdzi, że Cię ''ulepsza'' i ''ciągnie do góry'', to pod tandetną maską twardości charakteru musi być cholernie niedowartościowany.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

napisz do niego list, w ktorym zawrzesz wszystkie swoje mysli, ktore chcialabys mu przekazac

 

na papierze bedzie to uporzadkowane, unikniesz emocji zwiazanych z rozmowa na zywo, skupisz sie i dzieki temu powiesz mu wszystko co myslisz o jego zachowaniu i co bys chciala zeby sie w tym zachowaniu zmienilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A kto powiedział, że później jest inaczej? To unik, jak wiele w chorobie, ''magiczne'' metody, które mają pomóc. Skąd w ogóle takie bzdurne przekonanie, że później Ci się coś zmieni? Do piekła się nie idzie, piekło niektórzy noszą ze sobą, w sobie.

 

Możesz dopisywać sobie dramatyczne scenariusze do swojego życia i jego zakończenia, parodiując melodramaty, albo pomóc sobie. Wszystko zależy od Ciebie.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzieki za rady.na razie sie do mnie nie odzywa bo probowal mnie przeprosic a ja wyszlam,ale jak sie uspokoi to postaram sie byc twarda-z blizkimi mi nie wychodzi to dobrze bo mi na nich zalezy :oops: a na domiar zlego nagram rozmowe nie lubie jak mi ktos wmawia ze nie jasno mowie albo mowie cos czego nie powiedzialam.jeszcze raz dzieki za rady byly mi bardzo pomocne i potwierdzily moj punkt widzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dobra. jestem. jestem beznadziejna. nie chcę tu używac wulgaryzmów ale jeszcze powiedziałabym kilka słów odnośnie mojej osoby. nawet zabic się nie umiem. tchórz i tyle. nawet to mi w życiu nie wyszło. już nie mogę. kocham go. dziś z nim rozmawiałam. powiedziałam że chcę wrócic... tylko musi skończyc z tymi koleżankami... powiedział że się zastanowi i da mi odpowiedź... może w końcu będzie dobrze......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dino

o jaki szantarz Ci chodzi? i o jaką litośc? myślisz że ja mu powiedziałam o tym co chciałam zrobic? nigdy! on o niczym nie wiedział. i tak na prawdę nie wie że ze mną jest źle. myśli że po prostu mam małego doła i zaraz mi przejdzie. nie chcę żeby wrócił z litości. nie o to mi chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dino

o jaki szantarz Ci chodzi? i o jaką litośc? myślisz że ja mu powiedziałam o tym co chciałam zrobic? nigdy! on o niczym nie wiedział. i tak na prawdę nie wie że ze mną jest źle. myśli że po prostu mam małego doła i zaraz mi przejdzie. nie chcę żeby wrócił z litości. nie o to mi chodzi.

Przepraszam źle to zrozumiałem,nie gniewaj się :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry za szczerość, ale póki sama nie przestaniesz robić wokół siebie teatru i wypalać się na ''efekciarstwo'' okazywania swojego cierpienia, a miast tego nie zdecydujesz się sobie pomóc, to naprawdę nikt Ci nie pomoże. Dostałaś w tym temacie tyle możliwości, ścieżek, ale od Ciebie tylko zależy, że na żadną z nich nawet nie spojrzysz, tkwiąc dokładnie w tym samym punkcie,w którym byłaś na początku. Your choose.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×