Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dorosle Dzieci Toksycznych Rodziców


Candy14

Rekomendowane odpowiedzi

STUDIOWANIE JEST PRZYJEMNE od co.

Nie dla każdego.

 

Pewnie,że nie dla każdego. Jeżeli się wybrało kierunek, który jest niezgodny z zainteresowaniami to przekichane. Chociaż znam takich co zle wybrali ,ale potrafili sie cieszyc samym bujnym życiem towarzyskim.

 

Candy,w najgorszym wypadku pojdziesz dopiero na Uniwersytet Trzeciego Wieku. Na emeryturze to pewnie czas sie znajdzie, no chyba ze bedziesz babcią na pelen etat :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

STUDIOWANIE JEST PRZYJEMNE od co.

Nie dla każdego.

 

Pewnie,że nie dla każdego. Jeżeli się wybrało kierunek, który jest niezgodny z zainteresowaniami to przekichane. Chociaż znam takich co zle wybrali ,ale potrafili sie cieszyc samym bujnym życiem towarzyskim.

Czasem nie da się wybrać kierunku zgodnego z zainteresowaniami, nie zawsze ma się jakieś jasne zainteresowania albo zainteresowania są takie, że trzeba by było być bardzo mądrym, żeby dostać się na kierunek zgodny z nimi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

studiowanie jest przyjemne jak się jeszcze ma nadzieje ze po coś się studiuje i jak łączy sie z pasją i zainteresowaniami jo.

 

lenistwo zazwyczaj jest chyba wyuczone.. hmm?

 

-- So lis 23, 2013 1:18 am --

 

a jak chodzi o sam wątek to jestem przeciwna.

( toksycznym rodzicom)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Autodestrukcja, a co z wrodzonym temperamentem, a wraz z nim chemią mózgu, i takie tam. :blabla:

też trzeba wziąć pod uwagę. statystycznie rzecz biorąc taki melancholik będzie częściej siedzieć i patrzeć w ścianę, niż robiący przeciąg swoją osobą choleryk. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paletka, No ja w sumie też wspominam studia jako chyba najlepszy okres w życiu, ale nie żeby było tak wspaniale, reszta życia po studiach i przed była jeszcze bardziej do bani. Studia mi się na nic nie przydały, wręcz zaszkodziły przynajmniej jeśli chodzi o położenie zawodowe, wg mnie dziennie studia na kierunkach typu politologia, socjologia, pedagogika, większość ekonomicznych i humanistycznych można potraktować jako przedłużenie młodości i legalnego obijania, na pewno z punktu widzenia zawodowego lepiej było pracować i ewentualnie studiować to zaocznie.

A co do toksycznych rodziców, to niestety to ja w mojej rodzinie jestem mistrzem toksyczności ale nie zamierzam mieć potomstwa także nie będę tej toksyczności przekazywał dalej. Ród od strony ojca jest skazany na wymarcie i bardzo dobrze bo mentalnie nie nadaje się do współczesności nawet jeden kuzyn o moim nazwisku co jako jedyny ma dziecko nie dał mu naszego nazwiska tylko żony bo kto by takie chciał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do toksycznych rodziców, to niestety to ja w mojej rodzinie jestem mistrzem toksyczności

A w mojej rodzinie ja, ale nie od zawsze jestem mistrzem. W moich pierwszych kilku latach życia główną toksyczność stanowił alkoholizm mojego ojca, w następnych kilku latach to trudno powiedzieć, a od okresu nastoletniego to już zdecydowanie główną toksyczność stanowię ja ze swoim lenistwem. Moja matka jakoś specjalnie toksyczna nigdy nie była, wyręczanie i kontrolowanie nie są jeszcze jakąś dużą toksycznością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paletka, czasu mam mnostwo :) Logopedia mi sie marzyla.

no chyba ze bedziesz babcią na pelen etat :D

 

:D nie sadze. Wnuka zapewne kilka razy w roku bede widywac jak moje dzieckon przyleci albo ja do niego

Córka jest w ciąży czy tylko tak teoretyzujesz. ;)

 

Ja to mam nadzieję że umrę szybciej od rodziców, choć oni zwłaszcza ojciec już wiekowi są.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chętnie bym porozmawiała o bólu 'nie bycia matką', o okrucieństwie nie bycia matką w wymiarze społecznym, zarówno w zakresie decyzji, konieczności sprostania faktom, jak i konsekwencji - chętnie bym zadała pytanie, dlaczego dziecko ma być czyjąkolwiek radością i jak się to ma do pakowanych nam i obwieszczanych wszem i wobec teorii, że tylko ja, sama mogę być szczęśliwa, dać sobie szczęście, więc muszę najpierw sama sobie to zapewnić, żeby od nikogo nie uzależniać swojego szczęścia - a jeśli dobrze rozumiem, oddzielnym bytem ludzkim jest dziecko, chętnie zadałabym pytanie o to, dlaczego za naturalne uważamy powoływanie na świat dzieci, ale odpowiedzialności za te cudze, niechciane, już nie uważamy za swój obowiązek, zapytałabym dlaczego cyniczną, oschłą i okrutnie chłodną kobietę, która przepracowała w sobie 'niebycie matką' z różnych powodów, uważamy za podłą tylko dlatego że jest przeciwna powoływaniu na świat kolejnych dzieci, sami rzadko wspierając dzieci, którym nie ma kto i czego włożyć do garnka, zadbać o ciepło i dom, a często skazywanych na poniewierkę, prostytucję, śmierć głodową i śmietnik, w najlepszym wypadku na dom dziecka. Dużo tu teorii. A w praktyce dzieci zbyt często wychodzą z siebie żeby zadowolić nasz egoizm, zbyt często wychodzą ze strefy swojego komfortu, żeby nam dorosłym w miarę znośnie udawało się spać. Dawno temu przeczytałam ten post, nie dawał mi spokoju, bo bliska mi osoba jest w ciąży i kłębią się we mnie pytania. Czemu ludziom się wydaje, że decyzja o nie byciu matką wynika z wygody i że boli mniej? Polecam obejrzeć fabularyzowany film, nie znajduję też dokumentu, który był jeszcze bardziej poruszający. To z tej samej kultury wywodzą się powtarzane jak mantra: jesteś sama za siebie odpowiedzialna, tylko Ty możesz samą siebie uszczęśliwić: https://www.facebook.com/NotTodayCoalition

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

obawiam się, że nie zawsze wyprowadzka z domu jest rozwiązaniem naszych problemów.

Mam wrażenie, że wręcz się one zaogniają.

Już tłumaczę, na swoim przykładzie:

mieszkając z toksycznymi rodzicami całą uwagę kierowałam na prorokowanie katastrofy. Wyczulona byłam na wszelkie symptomy zwiastujące wybuch złości mojego toksycznego ojca (choć czasem ciężko jest przewidzieć irracjonalne i pozbawione logiki emocje toksycznej osoby)

wieczna analiza tonu, sposobu mówienia, siły zamykania drzwi od łazienki... miny przy obiedzie. Byliśmy wszyscy zaszczuci i sterroryzowani.

Gdy się wyprowadził poczułam ulgę i nadzieję, że nasze relacje ulegną zmianie. Miałam nadzieję, że dystans pozwoli uzdrowić tą toksyczną więź. Niestety... Ani nie poprawiło to naszych relacji ani nie poprawiło mojego funkcjonowania. Gdy mieszkał z nami, całą swoją uwagę w domu skupiałam na diagnozowaniu zagrożenia, ale na zewnątrz budowałam poprawne i pozytywne relacje z innymi. Gdy się wyprowadził, moje relacje z innymi zaczęły być tak toksyczne jak relacje z ojcem. Ciągłe analizowanie zachowania ojca zastąpiło ciągłym analizowaniem zachowania chłopaka i próbą przewidzenia potencjalnego ciosu, zranienia i bólu. Relacje z innymi stały się powierzchowne i oparte raczej na dystansie niż bliskości. Tak jakby, znana z domu rzeczywistość, gdy przestała mieć rację bytu ze względu na wyprowadzkę ojca, zaczęła mi rujnować mój dotąd zdrowy świat, który wcześniej dystansowałam od sytuacji w domu. Teraz wszystko zaczęło się zlewać i przepełniać żalem i strachem. Być może to jedyna rzeczywistość w której jestem w stanie funkcjonować i stąd przeniesienie patologicznych zachowań na dotąd, poprawny świat zewnętrzny.

 

Znacie to z autopsji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×