Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ludzie , powiedzcie mi co jest ze mną bo nie wyrabiam już.


Wombwell00

Rekomendowane odpowiedzi

Ludzie , powiedzcie mi co jest ze mną bo nie wyrabiam już.

 

20lat, miły, wrażliwy chłopak z aparycją i długimi włosami, z dziewczyną (od 2lat), ze znajomymi, z pasją, (gra na gitarze), lubiany i bezkonfliktowy, cichy, romantyk i raczej samotnik.

 

Jestem zbyt wrażliwy i wyidealizowany i umoralniony. Ideologicznie taki ze mnie hipis, staram się szerzyć miłość, nie nienawidzić, żyć ze światem (i sobą) w zgodzie. Staram się zawsze szukać drogi kompromisu, widzieć wyższy cel, bardzo rzadko daje się ponieść egotystycznym pobudkom. Przez co ciężko dogadać się z większością ludzi, bo wszystkie te ścierwa nie potrafią oddzielić się od swojego ego i porozmawiać bez nadmiernych emocji. Dosłownie spotkałem się w swoim życiu może z 5 osobami z którymi można było tak zdrowo porozmawiać, żadnej tu kobiety, niestety. Stronie przez to od ludzi bo wykańcza mnie coś takiego, a samotność wcale nie jest tu pomocna. Potrzebuje jednak tych ludzi, bardziej niż oni potrzebują mnie. Z czasem się to będzie coraz bardziej pogłębiac z racji rozpoczęcia pracy, zarabiania pieniędzy i tworzeniu własnych rodzin.

 

Nie boje się zagadac do kobiet, większośc z nich uważam za podludzi, jestem szowinistą, choć wolałbym nie być, no, ale co one wyprawiają to przechodzi ludzkie pojęcie, wszystkie takie same, działają wedle utartych myslowych schematów, wszystkie chcą tego samego i wszystkie można tak samo urobić. Swoją własną partnerke życiową uważam za głupią pindę, chociaż ją kocham i wiem, że lepszej i innej nie znajde, i jak tu z tym żyć?

Wiem, że gdy ją strace zostane sam do końca życia bo już żadna inna mnie do siebie nie przekona, a nie szukam kobiety tylko na sex.

Przez swoje umoralnienie nie potrafiłbym nawet wykorzystać kobiety, nie potrafiłbym tak skrzywdzić żadnego człowieka, straciłbym szacunek do samego siebie i okazał się zwykłym hipokrytą, sam oskarżajac o to innych.

Miałem z kumplem pracować w ubezpieczeniach (biznes mlm), ale zrezygnowałem, bo uważałem to za nie do końca moralne, mimo iż hajs mógłby być niezły gdyby się przyłożyć. Rodzice utrzymują, także o hajs się nie martwie, ale czuje się jak gówno wiedząc, że sam bym sobie nigdy nie poradził. Więcej mysle o tym, czy jestem dobrym człowiekiem i o swoich chorym ideałach niż o tym jak miałbym wykarmić siebie i swoją ewentualną rodzine. K*rwa.

 

Nie mam żadnych celów, ani ambicji, na niczym mi tak naprawdę nie zależy. Nie czytam książek, nie oglądam filmów, w ogóle nie staram się rozwijać. Mam wrażenie, że wiem już wszystko. Wszystko dla mnie jest całkowicie wtórne, mało co mnie zadziwia jeżeli chodzi o ludzi, wszyscy pierdolą to samo, nie potrafią wyjśc poza swój wlasny pogląd i ogarnąć ogółu, wiekszośc nawet nie potrafi przewidzieć konsekwencji własnych czynów a już by chcieli pi*rdolić o polityke czy religii.

 

Zdaje sobie sprawę, że jestem jakimś wyjątkiem, co jeszcze bardziej oddziela mnie od reszty ludzi. Powinienem się niby czuć dumny, że jestem pełnoprawnym przedstawicielem homo sapiens i próbuje zmienić ten świat na lepsze swoją naturą Buddy, no, ale przynosi mi to tylko bezsilność, smutek i depresje. Nie chce się zabijać, ale nie widze tutaj dla siebie miejsca i coraz bardziej utożsamiam się z myslą, że kiedyś i tak będę musiał to zrobić, wszystkie starania i zmiany na marne. Wciąż czuje to samo co czułem 10lat temu będąc nieświadomym niczego gówniarzem. I tak wiem, że jestem takim samym gównem jak wszyscy, a nie żadnym wyjątkiem. Jedynym rozwiązaniem jest spiąc dupe, odrzucić ideologie na bok i jak wszyscy stać się szarym, apatycznym, niemyślącym i egotystycznym skurwielem, którym się z każdym dniem coraz bardziej staje... dziękuje za takie coś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie boje się zagadac do kobiet, większośc z nich uważam za podludzi, jestem szowinistą, choć wolałbym nie być, no, ale co one wyprawiają to przechodzi ludzkie pojęcie, wszystkie takie same, działają wedle utartych myslowych schematów, wszystkie chcą tego samego i wszystkie można tak samo urobić. Swoją własną partnerke życiową uważam za głupią pindę,

 

Jestem kobietą, więc nie wiem czy moje zdanie będzie cokolwiek znaczyć. Twoja partnerka wie, że uważasz ją za "głupią pindę"? Jeśli tak, to gratuluję wyrozumiałości.

 

Ale do rzeczy. Nie bardzo rozumiem Twój problem. Jest mnóstwo wrażliwych osób, które chcą zmieniać świat (wyobraź sobie, że są wśród nich również kobiety) i robią to. Małymi kroczkami, powoli, głownie w swoim otoczeniu, inspirując innych. Może jest im ciężej ze względu na większą wrażliwość, ale jeśli znajdą w sobie trochę siły, by realizować swoje cele, czerpią z tego ogromną satysfakcję. I potrafią być naprawdę wspaniałym natchnieniem dla innych ludzi!

 

Dlaczego uważasz, że wiesz już wszystko? Sięgnij po jakąś książkę, nawet jeśli miałbyś się do tego zmusić. Odkryjesz, że wiele rzeczy jeszcze przed Tobą, że jest ogrom informacji, których nie posiadłeś, nie wspominając już o emocjach, wrażeniach, doznaniach.

 

Jeśli chodzi o myśli samobójcze, to uważam, że tym powinien zając się specjalista. Może warto wybrać się do psychologa, poszukać przyczyny takiego stanu i zacząć pracować nad jego poprawą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też uważam, że przydałaby się terapia, żeby wszystko w dobrą stronę poszło. ;) W sumie jestem trochę podobny do Ciebie i wcale nie uważam, że to co piszesz nie jest problemem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WojuBoju, a dla mnie to Ty jesteś rozpuszczonym gówniarzem -sorry za wyrażenie, ale taka prawda. Jakby Cię rodzice nie utrzymywali to musiałbyśc iść do pracy, a Twoje pisanie, że to nie jest uczciwe mnie nie przekonuje,ponieważ dalej piszesz to co od razu pomyslałam nie mam ambicji i na niczym mi nie zalezy. Własnie to jest m.in wychowanie przez rodziców aby się chciało i zależało....a tak to jesteś pasożytem. Nawet szacunku dla swojej partnerki nie masz...bo chyba rodzice Ci tego nie wyjaśnili. Nie piszę tego by Cię obrazić ale by Ci uświadomić, że nie jesteś pępkiem świata ani nikim wyjątkowym tylko niedojrzała osobą, jak nie zmienisz swojego nastawienia i nie nauczysz sie skromności....to raczej minie sporo lat zanim dojrzejesz psychicznie. Polecam Ci wizytę w hospicjum, jak w ogóle dasz radę....bo nie sądzę żeby Ci się nawet chciało ruszyć z domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agusiaww, okej. A to nie jest jakaś prowokacja? :P

Takie jakby przemyślenia gimnazjalistki w wersji męskiej.

Jak koleś się czuje lepszy to raczej nie ma depresji ani nic z tych rzeczy. Po prostu szuka kolejnego towarzystwa, które mogłoby się nad nim zachwycać, żeby się poczuł lepszy.

 

A jesteś jakimś mistrzem szachowym województwa, masz dar szybkiego czytania i przeczytałeś całą gminną bibliotekę, itd? Bo nawet gdybyś to zrobił to i tak będzie wiele dziedzin w których wypada się przeszkolić. Poza tym życie to nie tylko zdolności intelektualne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000, mi to wygląda na narcystyczne zaburzenia osobowości. Warto też zadać sobie pytanie: kto jest dojrzały? Każdy, kto chodzi na terapię raczej dojrzały nie jest. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000, to nie jest zadna prowokacja, ja nie stosuje takich zagrywek :) Natomiast piszę zawsze co myślę, szczerze. Natomiast depresję to on ma pewnie od nicnierobienia. Siedzi w domu, nie ma żadnych rozumnych zajęć, to niestety....Dlaczego ludziom na depresję zalecją aktywność? BO TO DZIAŁA. Sport, praca (tzn w zwykłej ilosci i malo stresująca, ale ktora taka jest?) hobby, itd. Niestety, takie jest zycie, ze sie trzeba postarac by cos zyskac. Jak pojdzie do lekarza, wezmie leki, jak pojdzie do psychologa dostanie rady, ale czy jest na tyle zobilizowany i tak, wlasnie dojrzaly by się za to wziąć na powaznie? To już indywdualna kwestia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robinho

Ta, pierwsza moja myśl i to chyba dobry trop tym bardziej, że Pan zajebisty prosi o diagnozę.

Jestem zbyt wrażliwy i wyidealizowany i umoralniony. Ideologicznie taki ze mnie hipis, staram się szerzyć miłość, nie nienawidzić, żyć ze światem (i sobą) w zgodzie.

oraz

ciężko dogadać się z większością ludzi, bo wszystkie te ścierwa; Nie boje się zagadac do kobiet, większośc z nich uważam za podludzi, jestem szowinistą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że łatwo jest kogoś krytykować. Mi się podoba natomiast szczerość autora tego tematu. Terapia sporo można zrobić. ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gregg1991, ja myślę, że ostro krytykując postępuje się podobnie jak autor posta... Mi się wydaje, że to do niczego nie doprowadzi taki zimny prysznic. Jedynie do jeszcze większej nienawiści do ludzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WojuBoju, a dla mnie to Ty jesteś rozpuszczonym gówniarzem -sorry za wyrażenie, ale taka prawda. Jakby Cię rodzice nie utrzymywali to musiałbyśc iść do pracy, a Twoje pisanie, że to nie jest uczciwe mnie nie przekonuje,ponieważ dalej piszesz to co od razu pomyslałam nie mam ambicji i na niczym mi nie zalezy. Własnie to jest m.in wychowanie przez rodziców aby się chciało i zależało....a tak to jesteś pasożytem. Nawet szacunku dla swojej partnerki nie masz...bo chyba rodzice Ci tego nie wyjaśnili. Nie piszę tego by Cię obrazić ale by Ci uświadomić, że nie jesteś pępkiem świata ani nikim wyjątkowym tylko niedojrzała osobą, jak nie zmienisz swojego nastawienia i nie nauczysz sie skromności....to raczej minie sporo lat zanim dojrzejesz psychicznie. Polecam Ci wizytę w hospicjum, jak w ogóle dasz radę....bo nie sądzę żeby Ci się nawet chciało ruszyć z domu.

 

Niestety, rodzice nie wpoili mi tak podstawowych rzeczy, nie wychowali mnie tak naprawdę wcale. Przeszedłem już etap żalu i nienawiści do nich, co nie zmienia faktu, że niektórzy nie powinny brać się za robienie dzieci.

Mam szacunek do swojej partnerki, to co o niej myśle nie wpływa na to.

Nigdy nie czułęm się pępkiem świata, powiedziałbym, że wręcz przeciwnie i to też pewnie wpłyneło na to, że czasami pojawia się ta potrzeba bycia wyżej od innych. Nie jestem jednak egocentrycznym sk*rwielem który chodzi o wytyka każdemu błedy naokoło - to nie ma sensu, nic to nie zmieni, co z tego, że 'mądry porozmawia jak głupi pobije' (z jakiegos wiersza to). Jestem najdalej od takiego zachowania.

Wciskanie ludziom ubezpieczeń to nie za bardzo uczciwa praca, chyba mi przyznasz racje.

Piszesz bym zmienił zachowanie - powiedz mi na jakie. Hospicjum? Możesz rozwinąć ten wątek?

 

Dziękuje za wasze odpowiedzi, zwłaszcza Robinho bo widze tu pewną więź i zrozumienie między nami.

Prosiłbym też o skupienie się na PROBLEMIE a nie na szkalowaniu mojej osoby, jak ma mi to pomóc?

 

-- 28 sie 2013, 19:28 --

 

WojuBojuWłasnie to jest m.in wychowanie przez rodziców aby się chciało i zależało....a tak to jesteś pasożytem. Nawet szacunku dla swojej partnerki nie masz...bo chyba rodzice Ci tego nie wyjaśnili. Nie piszę tego by Cię obrazić ale by Ci uświadomić, że nie jesteś pępkiem świata ani nikim wyjątkowym tylko niedojrzała osobą, jak nie zmienisz swojego nastawienia i nie nauczysz sie skromności....to raczej minie sporo lat zanim dojrzejesz psychicznie. Polecam Ci wizytę w hospicjum, jak w ogóle dasz radę....bo nie sądzę żeby Ci się nawet chciało ruszyć z domu.

 

Rodzice mnie nie wychowali praktycznie w ogóle, nie było rozmów o życiu, pracy, przyszłości, niestety niczego mnie nie nauczyli. Już udało mi się przejśc żal i nienawiść do nich co nie zmienia faktu, że niektórzy nie powinni brać się za robienie dzieci. Mam szacunek do swojej partnerki, to co o niej uważam nie ma tu znaczenia, bo nie traktuje jej z góry.

Nigdy nie czułem się pępkiem świata, wręcz przeciwnie czuje się zazwyczaj gorszy stąd też potrzeba wywyższania się choc na zewnątrz tego nie okazuje. Staram się jakos to hamowac na ile mogę, nie daje się porwać ego i wyżywać się na innych. Piszesz, że powinnienem zmienic nastawienie - powiedz mi na jakie, bo ja sam nie wiem.

Hospicjum? Nie rozumiem, jesli możesz rozwiń temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Jestem zbyt wrażliwy i wyidealizowany i umoralniony. Ideologicznie taki ze mnie hipis, staram się szerzyć miłość, nie nienawidzić, żyć ze światem (i sobą) w zgodzie. Staram się zawsze szukać drogi kompromisu, widzieć wyższy cel, bardzo rzadko daje się ponieść egotystycznym pobudkom.

 

 

Przez co ciężko dogadać się z większością ludzi, bo wszystkie te ścierwa nie potrafią oddzielić się od swojego ego i porozmawiać bez nadmiernych emocji.

 

Nie boje się zagadac do kobiet, większośc z nich uważam za podludzi, jestem szowinistą, choć wolałbym nie być, no, ale co one wyprawiają to przechodzi ludzkie pojęcie, wszystkie takie same, działają wedle utartych myslowych schematów, wszystkie chcą tego samego i wszystkie można tak samo urobić. Swoją własną partnerke życiową uważam za głupią pindę, chociaż ją kocham i wiem, że lepszej i innej nie znajde, i jak tu z tym żyć?

 

 

Mam wrażenie, że wiem już wszystko.

 

próbuje zmienić ten świat na lepsze swoją naturą Buddy,

 

Zdaje sobie sprawę, że jestem jakimś wyjątkiem, co jeszcze bardziej oddziela mnie od reszty ludzi.

 

I tak wiem, że jestem takim samym gównem jak wszyscy, a nie żadnym wyjątkiem.

 

Czy tylko ja widzę tu masę sprzeczności??? Starasz się szerzyć miłość i nie nienawidzić, a z drugiej strony uważasz ludzi za ścierwa, kobiety za podludzi, swoją partnerkę za głupią pindę... No hipis i Budda w jednej osobie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy tylko ja widzę tu masę sprzeczności??? Starasz się szerzyć miłość i nie nienawidzić, a z drugiej strony uważasz ludzi za ścierwa, kobiety za podludzi, swoją partnerkę za głupią pindę... No hipis i Budda w jednej osobie...

 

Tak, jest tu masa sprzeczności, sam to widze, ying i yang, dobry i zły wilk ;) Sam tego do końca nie rozumiem. Byłem cierpliwy dla ludzi, zawsze skory do pomocy czy wysłuchania, pełen empatii i współczucia, ale doszedłem do wniosku, ale ludzie nie chcą pomocy, a jedynie 'poczuc się lepiej' poprzez poniżanie i krzywdzenie innych. Ale ludzi nie da się zmienić dopóki sami tego nie zechcą, a większość nawet o tym nie pomyśli tylko całe życie będzie broniła swoje ego. I jak tu nie hejtować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×