Skocz do zawartości
Nerwica.com

Stare "dobre" czasy


adam121b

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie

 

Pisze tutaj ponieważ mam problem, jak pewnie każdy co tu kiedyś umieścił temat.

 

Mam 24 lata, pracuję w własnej firmie, mam ją z kuzynem od 2 lat.

 

Aktualnie on jest na delegacji, ja zarządzam tutaj. Normalnie by było wszystko ok, dałbym sobie radę ale.. właśnie, nie daję. Pomyślicie "pewnie gość na dużo ciężkiej pracy", nie, tak szczerze jak o tym pomyśle to ogarnął bym to bez problemu.... ale nie ogarniam.

 

Jedyne co ogarniam to strach że nie dam rady mimo że... gdzieś tam wiem ze dam radę. Paradoks.

 

Myślę że to leży gdzieś w przeszłości. Kuzyn był wychowywany w jednym domu ze mną i ciotką (taki dwurodzinny dom jak to często bywa).

Kuzyn jest starszy więc zawsze to on był proszony o pomoc, radę itp, ja byłem odsuwany na bok i moje zdanie było poprostu pomijane, bo młody to się nie zna.

 

Jak coś się zepsuło w domu to oczywiście moja wina mimo że często prawda wyglądała inaczej.

 

Nie ma co się rozpisywać o tym bo zapewne wiecie o co chodzi, starszy = lepszy, mądrzejszy i bardziej odpowiedzialny, młodszy = mniej rozgarnięty itp.

Do tego doszło to że ja mam poczucie humoru a kuzyn nie. A wiecie jak się traktuje dzieciaka co się lubi wygłupiać? jako rozbrykanego, niepoważnego itp i jak tu takiemu powiezyć zadanie?

 

Większość spraw (zaniesienie papierów do nowej szkoły, załatwienia u lekarza itp.) były robione za mnie, tzn ja byłem tylko dodatkiem który się podpisywał na papierze, a kuzyn robił wszystko za mnie bo jak to w domu zostało powiedziane "idź z nim bo sobie rady nie da"... UZNAWALI MNIE ZA JAKIEGOŚ OSŁA chyba. A pytał mnie ktoś czy dam radę? nie. Ale tak mnie nauczyli.

 

Dla nich to było wygodne bo wszystko było "szybko" załatwione a dla mnie bo nie musiałem się odzywać, a teraz się to mści (nigdy tak dziecka nie wychowam, nigdy).

Pamiętam do dziś jak nie raz z tatą byliśmy w sklepie itp a byłem mały i on zawsze na cały głos "ale nie wstydź się i zapytaj co chcesz" to było upokarzające.... albo załatwiali ze mną wszystko mimo że miałem już np 13-16 lat.

W rodzinny gronie, gdzieś przy obiedzie u dalekiej ciotki też było "nie wstydź się, zjedz jeszcze" mimo ze głodny nie byłem, ale zawsze było że oni wiedzą lepiej (jak kur.. ktoś może wiedzieć lepiej czy ktoś inny jest głodny?). Wiecznie wyręczany itp.

 

Tak patrzę na dzieciaki mojej kuzynki i szkoda że mnie tak nie wychowywali... mają po 12 lat a są bardziej samodzielne i odważne niż ja. Już nie wspomnę o dzieciakach ciotki z stanów, tam już wogule nie znają słowa strach w pozytywnym sensie.

 

 

Jak się czuję? strasznie, nie raz mi się wstawać niechce bo się boję dnia dzisiejszego, nie jest to jakoś bardzo paraliżujące bo to tylko nieuzasadniony strach.

Zauważyłem że to tylko strach.. że mi się nie uda, że zawaliłem terminy, że się nie staram... że i tak nie dam rady.. bo tak mi zawsze wciskali... że i tak spartolę wszystko bo ZAWSZE tak uważano...

 

Robiłem sporo w firmie na początku ale już mi się niechce jak słyszę od rodziny że kuzyn to dobrą robotę robi, że on to ma łeb, że chyba sam wszystko utrzymuje, jak gdzies jesteśmy na imprezie rodzinnej to nie jest WASZA firma tylko "Tomek z tym swoim biznesem..." a ja?

Przyszła sąsiadka że żarówka się jej spaliła w aucie i zaraz po wejściu do domu pyta o kuzyna, mnie to już nie zapytała, bo po co? przeciez jestem głupi. Akurat go nie było to ja zaproponowałem pomoc, wymieniłem żarówkę w 2 minuty bez problemu. Ale nie, bo pierwsze kto jest na celowniku to kuzyn, zawsze on jest, tak go przyzwyczaili a mnie na oku, bo przecież nie potrafię żarówki wymienić. Robiłem przegląd motocykla (tak, dziwne ale umiem to robić), dla mnie prosta sprawa, nie raz to robiłem, było sporo rodziny obok bo był grill a ja dłubałem w garażu. Usłyszałem tylko jak ojciec powiedział "jak znam mojego syna to nie złoży tego motocykla tylko na złom" i to nie był żart z jego strony.

 

Czuję że dałbym radę, ze to nie jestem ja... żeby pokonać ten strach i to ze się nie nadaje do niczego... i żeby złapać odwagi...

Dodam ze chcę pracować w tym co robię i z kuzynem, tylko troszkę się podnieść.

 

Słyszałem wypowiedź pewnego aktora, porównał bieganie do pokonywania strachu... mówił coś w stylu że jak biegniesz to po jakimś czasie masz już dość i przychodzi taki mały człowieczek do Twojej głowy i mówi "nie dasz rady, daj sobie już spokój, zaraz padniesz" i trzeba wtedy tego człowieczka olać, pokonać... jak już to zrobimy to pokonamy lenistwo i strach, bo wszędzie i zawsze kiedy nam się coś niechce, nie mamy sil to przychodzi ten człowieczek i mówi "nie dasz rady, nie rób tego". Jak pobiegniesz dalej i pokonasz go to spróbuj w innych sytuacjach też pokonywać ten głos... Coś w tym stylu :)

 

Zacząłem tak robić, przyznam ze w paru sytuacjach podziałało... myślę ze to dobre wyjście... robię też tablicę korkową na której będę przyklejał zadania.

 

Czego bym chciał? żeby złapać "jaja", żeby pokonać ten strach i nie bać się tak działać. Tak, właśnie myślę że najbardziej boję się działać, porazki, nie wiem właściwie. Nikt mnie nie nauczył nigdy walczyć o swoje, podejmować ryzyko itp.. zawsze w takim kokonie.

 

Dawniej strasznie się denerwowałem jak szedłem do klienta i mi głowa się trzęsła, już sobie z tym bardziej radzę bo się tak nie przejmuję. Ale nie jest latwo :) ale kto mówił że będzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

adam121b, Witam Cię serdecznie na forum :D

Myślę, że funkcjonowanie w opisanych przez Ciebie schematach przyczyniło się u Ciebie do powstania trudności, które powyżej opisałeś. Schematy ustalali rodzice i najbliższa rodzina, możliwie , że nieświadomie wyrządzając Tobie krzywdę.

Zaznałeś dużo emocji takich jak wstyd, złość, upokorzenie etc.

Dobrze, że przynajmniej zdajesz sobie sprawę skąd wzięło się na dzień dzisiejszy Twoje podejście do wyzwań.

Myślę, że umiesz dużo rzeczy zrobić, ale nie masz przeświadczenia, że jesteś w czymś dobry. Myślę, że w związku z powyższym ucierpiała Twoja samoocena. Masz niskie poczucie swojej wartości.

Spokojnie... nad tym można popracować.

A najlepiej to na psychoterapii.

Zdecydowałbyś się na nią? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też myślę że to nie było świadome.

 

Tak, zaznałem bardzo dużo takich emocji dlatego tak na nie reaguje teraz.

 

Jasne że umiem, gość w obcej firmie takiej sporej mi powiedział że jak mi się znudzi ta co jestem to bierze mnie w ciemno.

 

Jestem bardzo otwarty i łatwo nawiązuje kontakty.

 

Ale fakt, myślę że za dobry w tym nie jestem mimo że wiele osób mi mówi że tak, ale czy to dociera? jasne że nie jak się słyszało od dziecka że wszystko co dotknę to na bank zepsuję.

 

JEŚLI CZYTAJĄ TO MŁODZI RODZICE to starajcie się pomijać takie teksty...

 

Czy bym się zdecydował? jasne że nie, czemu? bo już raz byłem, może źle trafiłem ale kobieta była tak beznadziejna i tak przewidywalna że szczęka mi opadła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, ze swojego doświadczenia mogę Ci powiedzieć, że są dwie sprawy - po pierwsze musisz pracować nad sobą, aby wygonić te wszystkie lęki itp., a po drugie praca w takiej "obcej firmie" i wyjście na swoje byłaby bardzo dobrym rozwiązaniem. Ja też mam takie środowisko, w którym dla ludzi jestem po prostu "nikim", ale odciąłem się od tego środowiska i gdy to się stało dopiero poczułem że żyję. W mojej obecnej pracy nikt o mnie złego słowa nie powie, a gdy chciałem odejść do innej to ostro walczyli, żebym u nich został i zostałem. Jednak zmiana otoczenia to nie wszystko, pewne rzeczy w głowie pozostają i trzeba z nimi walczyć, aby w końcu zacząć żyć pełnią życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba będę musiał... bo dziś zauważyłem że ja się boję trochę rodziny, w sensie że jak słyszę ton głosu taki jak w dzieciństwie mi coś kazali to zaraz to robię co chcą, odczuwam poprostu paniczny lęk i myśl że MUSZĘ to zrobić.

 

Zawsze kuzyn był jako przykład i miałem go słuchać, teraz też jak coś mówi mimo że np kłamie (poza firmowe sprawy) to odczuwam nieodpartą chęć zrobienia tego co mówi ale tak z strachem, takim jak w dzieciństwie.

 

To jest porażka, przykładowo kiedyś w sobotę wolną byłem u kolego, zadzwonił kuzyn że mam za niego zrobić robotę (poza firmową) bo on jedzie do dziewczyny i MAM to zrobić jego nie interesuje gdzie jestem.\

 

Ja zamiast się sprzeciwić to odczułem zaraz paniczny lęk tak jakby mnie ktoś miał skarcić jak tego nie zrobię....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojj to wiem... masz może jakieś ciekawe tytuły książek itp co do asertywności?

 

Hmm ja wiem że nie muszę... tak mi już wbili do głowy że MUSZĘ.

 

Bo to nie jest tak że ja chcę czy coś, przykładowa sytuacja:

 

Idę sobie w sobotnie popołudnie, widzę że kuzyn coś robi np kosi trawę, wiem że mu to jego mama kazała więc ok. Ale automatycznie w mojej głowie SAMA z siebie pojawia się myśl że ja mu MUSZĘ pomóc żeby on miał lżej. Uczucia jakie temu towarzyszą to strach że jak nie pomogę to będą problemy, będzie darcie itp, taki ucisk i POCZUCIE winy.

 

Ja wiem że to dziwne, ale to jest zakotwiczone w mojej głowie, już mniej niż dawniej bo stram się walczyć ale jeszcze jest. To z dawnych lat gdzie kuzynowi np kazali coś załatwić a jak szedłem z nim to mama mi kazała mu pomagać żeby miał łatwiej bo on WAŻNĄ rzecz załatwia a ja mam siedzieć cicho żeby nie przeszkadzać, coś w tym stylu.

 

Dodam że nie latwo się przełamać bo w rodzinie zawsze chwalony był kuzyn i tak się utarło do dziś, mimo że naprawdę wiele rzeczy robię od niego lepiej, bo on się rozleniwił strasznie. A co jest najgłupsze? mimo tego że wszyscy widzą że on jest bardziej niezdarny, leniwy odemnie to i tak go o wszystko proszą i pytają o zdanie. Tak się utarlo, cała najbliższa rodzina ma go za bardziej rozgarniętego niż ja mimo ze tak nie jest.

 

 

Niech mi to ktoś wytłumaczy :)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo jak myślę że muszę wydać 100zł za godzinę z jakimś durniem który ma chyba większe problemy z soba niż ja to mi ręce opadają :)

 

Jak tak teraz czytałem problemy niektórych... to widzę że ja nie mam aż tak chyba źle, dlatego postaram się sam to rozwiązać.

 

Zacznę od tego żeby mi ktoś na łeb nie wchodził, ale będąc fair. Pokonam to tak samo jak jeden z największych problemów w moim zyciu który do tej pory miałem (poza tym co teraz opisałem).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm od czasu co ostatni raz pisałem dostałem jeszcze po tyłku ale jak widać zawsze się podnosiłem.

 

Powoli coś się dzieje, mam nadzieje że w dobrą stronę.

 

Są dni kiedy mi jest smutno i nic mi się niechce.. ale później są super dni i chwile tak jak teraz, chce mi się pracować, wyjść na dwór, super. Mam motywację... ale jak ją utrzymać? hmm staram sobie przypominać dawne czasy kiedy byłem wulkanem energii :)

 

Zawsze miałem szczęście w życiu... z tego co pamiętam nie raz mi się udało wybrnąć z sytuacji. Ale tylko w małym % nieudawało. Czułem jakbym jakiś Anioł był przy mnie i mi pomagał.. dziwne ale tak było.

 

 

Mam jedną myśl która mi nie daje spokoju i proszę o odp... nieszczęście jest karą za szczęście?

 

Chyba mi to wpojono jak byłem mały. Czy jak się cieszczę to muszę zawsze później dostac po d... od życia? czy to tylko "moje" głupie wymysły?

 

 

Kto by powiedział że proste myśli, proste wmawiane nam zachowania, otoczenie z jednego zrobią super mena a z drugiego strachliwą myszkę :) fascynujące że np ja widzę problem x jako spory a ktoś inny ten sam problem jako błahostkę, kwestia podejścia tylko i myśli...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×