Skocz do zawartości
Nerwica.com

25 lat i doświadczeń w pewnej sferze brak


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Andziana. Jest nas tu kilku. Ja również między innymi przez moją chorobę nie byłem w stanie nigdy z nikim współżyć ani zapoznać głębiej. Depresja endogenna, fobie, nerwica natręctw - to wszystko już chyba mówi... mam 25 lat i prócz wstyd się przyznać sporadycznej masturbacji nie zaznałem cielesnych pieszczot. Ubolewam nad straconym czasem bardzo mocno... witaj w klubie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Ovija! Widzę, że jesteśmy w tym samym wieku. Jesteś w trakcie terapii? Ja też postanowiłam teraz się zabrać za te wszystkie lęki. Mam nadzieję, że będą jakieś małe sukcesy, które będą motywowały do działania. Widzę, że Tobie sporo zwaliło się naraz na głowę, ale nie poddawaj się. Widzę, z podpisu, że jakieś leki są, czyli działasz i robisz coś w tym kierunku, żeby było lepiej, a to najważniejsze. Najtrudniej chyba zacząć. Pozdrawiam Cię ciepło i trzymam kciuki za poprawę stanu zdrowia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najtrudniej zacząć ale też najtrudniejszy etap to dobór leków (ja jestem niestety dalej na tym etapie)... zanim trafi się na odpowiedni lub odpowiedni mix upływa sporo czasu (wchodzenie na lek - na jego rozkręcenie - schodzenie z leku gdy nie daje korzysci terapeutycznych a same skutki uboczne lub daje większe skutki uboczne niż korzysci lub w ogóle nie działa etc. etc.) ale ja myślę, że z Twoim nastawieniem wystarczy pewnie psychoterapia i jakieś małe wsparcie farmakologiczne.

Również pozdrawiam serdecznie i życzę progresu w leczeniu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

andziana, nie chodziło mi o całkowite obarczenie winą za rozpad małżeństwa Twoich rodziców. Miałem na myśli, że mogła 'dolewać oliwy do ognia'. Ale mniejsza o to.

 

Co do taty: masz sygnały, że próbował się z Tobą skontaktować, ale mu się to nie udało. Może domyślił się, że się 'nie przebije do Ciebie' lub może dostał fałszywą odpowiedź, że nie chcesz go widzieć? Trudno tu cokolwiek wyrokować na podstawie tak fragmentarycznych danych. Jeśli czujesz taką potrzebę, by się z nim zobaczyć, może warto spróbować, m.in. po to, by 'poznać drugą stronę medalu'?

 

Widzę, że w relacjach z babcią z jednej strony potrzebujesz wolności, samodzielności, realizowania siebie, a z drugiej strony jesteś wiązana z rodziną poczuciem winy i szantażami emocjonalnymi. Teoretycznie rzecz biorąc rola rodziny powinna polegać na tym, by wychować dziecko na samodzielnego człowieka i 'wypuścić' je w świat. Tak nie jest w Twojej rodzinie. Niewykluczone, że w podobny sposób Twoja mama została 'uniesamodzielniona'. Pytanie, czy tego samego chcesz dla siebie?

 

Gdybyś podjęła decyzję o 'wyfrunięciu z rodzinnego gniazda', na pewno naraziła byś się rodzinie (a zwłaszcza babci, bo to ona pełni tu rolę kluczową). Tylko na ile reakcja rodziny na Twoje potrzeby powinna spędzać Ci sen z powiek? Kto tutaj kreuje problem, kto zachowuje się bardziej egoistycznie: Ty chcąc się usamodzielnić, czy babcia blokując to szantażami emocjonalnymi?

Niech Cię nie zniechęca to, że niedawno zmarł Twój dziadek, że jako jedyna masz prawo jazdy, bo zawsze znajdzie się jakiś powód, z powodu którego 'nie powinnaś opuszczać rodziny/domu' - samo z siebie to się nigdy nie skończy... Nawet wtedy, gdy za kilkadziesiąt lat pochowasz babcię i mamę, to wtedy również znajdzie się powód do tego, by nie opuszczać domu rodzinnego, np. dlatego 'by nie niszczał w obcych rękach'. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gods Top 10, masz dużo trafnych obserwacji. Ale wydaje mi się, że przedstawiłam to ogólnie w gorszym świetle, niż to wygląda na codzień, bo dobre rzeczy też się dzieją i wsparcie też odczuwam. Po prostu te złe sprawiają, że nie jestem szczęśliwa i przesłaniają mi wszystko inne i widać są na tyle istotne, że wpływają na moje życie codzienne, samopoczucie, samoocenę. Trzeba coś z tym zrobić, nie ma rady. Najgorsze są te huśtawki i wątpliwości - jak mam dobry dzień jest super, jak zły, to czarny dół.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

andziana, co Ci szkodzi zagadać do chłopaka na pw

To raczej chłopak powinien pierwszy odezwać się do dziewczyny

moze to staroswieckie podejscie, ale chcocby nie wiem jak swedzialy mnie paluszki, nie napisze pierwsza. pierwsza tez nie zagaduje. uwazam, ze to nie moja rola.

i wkurwia mnie, ze sa faceci, ktorzy czekaja az laska zacznie sie lasic, najlepiej od razu, kurde, na klęczkach.

to tylko takie moje wtracenie, wieeem wiem, nie ma zwiazku w ogole z tematem.

taaaaaa może frytki do tego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ophelia,

moze to staroswieckie podejscie, ale chcocby nie wiem jak swedzialy mnie paluszki, nie napisze pierwsza. pierwsza tez nie zagaduje. uwazam, ze to nie moja rola.

i wkurwia mnie, ze sa faceci, ktorzy czekaja az laska zacznie sie lasic, najlepiej od razu, kurde, na klęczkach.

to tylko takie moje wtracenie, wieeem wiem, nie ma zwiazku w ogole z tematem.

 

 

no dokładnie jak ci faceci śmią myśleć, że królewny które im się podobają mogą zagadać pierwsze, przecież wiadomo, że korony z główek by im pospadały :lol:

 

może twoje podejście jest staroświeckie, ale przede wszystkim wygodnickie, stąd pewnie bierze cię wkurvienie, że nie każdy wyznaje taki wygodny dla ciebie podział ról.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

andziana, Twoje wątpliwości oceny tej sytuacji wynikają właśnie z tego powodu, że oprócz przykrych sytuacji, doświadczałaś też miłych. Nie było by Twojej ambiwalencji, gdyby sytuacja była 'czarna' albo 'biała'... gdyby nie 'toksyny' wchłonięte wraz z miłością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

andziana, Twoje wątpliwości oceny tej sytuacji wynikają właśnie z tego powodu, że oprócz przykrych sytuacji, doświadczałaś też miłych. Nie było by Twojej ambiwalencji, gdyby sytuacja była 'czarna' albo 'biała'... gdyby nie 'toksyny' wchłonięte wraz z miłością.

 

Pewnie tak. Co wobec tego proponujesz? Jakieś rady ;)? Co do wyprowadzki, to nie napisałam o najważniejszym - pomijając kwestię moich dylematów, nie jestem jeszcze niezależna finansowo. Nie mam stałej pracy i to też utrudnia mi szukanie jakiegoś lokum, bo mogłoby się zdarzyć, że będę wracać z podkulonym ogonem a to by mnie już chyba dobiło. Poza tym sama chyba nie wiem, czego chcę. No i też boję się wiążących decyzji, rzecz jasna. To może banalne, co napiszę, ale gdybym miała jakąś taką swoją niszę w postaci związku, to miałabym gdzie uciec i coś wypełniłoby moje życie. Oczywiście problemy pozostałyby do rozwiązania, ale może byłoby jakoś łatwiej, bo spojrzałabym na nie w innym świetle? Może świadomość tego, że jest ktoś u mojego boku sprawiłaby, że nie liczy się przeszłość i dodałaby mi siły w walce z przeciwnościami losu? Wszędzie słyszy się, jak to miłość jest magicznym panaceum na wszystko, bo uskrzydla i tak dalej. A może to tylko błędne koło, bo nie powinnam w nic się pakować, dopóki sama się nie pozbieram do kupy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ophelia,
moze to staroswieckie podejscie, ale chcocby nie wiem jak swedzialy mnie paluszki, nie napisze pierwsza. pierwsza tez nie zagaduje. uwazam, ze to nie moja rola.

i wkurwia mnie, ze sa faceci, ktorzy czekaja az laska zacznie sie lasic, najlepiej od razu, kurde, na klęczkach.

to tylko takie moje wtracenie, wieeem wiem, nie ma zwiazku w ogole z tematem.

 

 

no dokładnie jak ci faceci śmią myśleć, że królewny które im się podobają mogą zagadać pierwsze, przecież wiadomo, że korony z główek by im pospadały :lol:

 

może twoje podejście jest staroświeckie, ale przede wszystkim wygodnickie, stąd pewnie bierze cię wkurvienie, że nie każdy wyznaje taki wygodny dla ciebie podział ról.

 

opisalam model faceta, czy ktos tutaj sie pod niego podpina, czy nie, to juz nie jest moja sprawa. bo tacy mnie zwyczajnie nie interesuja.

 

a "wkurwienie" nie bierze sie z podzialu rol, jaki wyznaje. przeciez nawet to zdanie jest nielogiczne :) ale wytlumacze Ci: gdyby tak bylo, zmienilabym moje zachowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

andziana, co do niezależności finansowej. Jeśli masz już choćby czasową pracę lub pracę na część etatu, to już to jest wstęp do niezależności o tyle, że masz możliwość wyjście z domu, zmienienia otoczenia, nie myślenia o sytuacji w domu. A to tez jest plus. :D

 

Co do kolejności: czy najpierw związek czy najpierw uporządkowanie własnego życia. Myślę, że nie ma na to reguły.

Za to na pewno nie warto liczyć na to, że w związku zamiast 'uskrzydlenia', partner będzie 'latał za Ciebie'! Inaczej mówiąc: oczekiwanie wsparcia w problemach - tak, ale oczekiwanie wyręczania z problemów - nie!

 

Jeśli jesteś 'spragniona miłości', to jesteś bardziej podatna na wejście w 'niezdrowe związki'. :roll: By tego uniknąć, przydaje się czujność (która niestety trudniej zachować przy zakochaniu). Wg mnie szczególnie godne polecenia jest obserwowanie potencjalnego partnera w jego relacjach z innymi osobami: co o nich myśli, jak ich ocenia, jak się wobec nich zachowuje (bo w relacji z Tobą może 'odgrywać księcia z bajki' :roll: ). Np. 'jeśli ciągle narzeka na to, że szef go nie docenia, współpracownikowi najchętniej by wtłukł, rodzice go nie rozumieją, politycy kradną, w ogóle wszyscy ludzi to idioci, a on jeden jest pokrzywdzony', to co tak na prawdę będzie stało na przeszkodzie, by nie zaczął oceniać tak swojej partnerki, gdy ona zrobi coś nie po jego myśli? :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za to na pewno nie warto liczyć na to, że w związku zamiast 'uskrzydlenia', partner będzie 'latał za Ciebie'! Inaczej mówiąc: oczekiwanie wsparcia w problemach - tak, ale oczekiwanie wyręczania z problemów - nie!

 

Chodziło mi raczej o to, że jeśli się zakocham to dostanę nowej energii i przypływu optymizmu, wg niektórych ;) Ciężko jest mi ocenić, czy jest to prawda z mojej obecnej perspektywy :lol:

 

Jeśli jesteś 'spragniona miłości', to jesteś bardziej podatna na wejście w 'niezdrowe związki'. :roll: By tego uniknąć, przydaje się czujność (która niestety trudniej zachować przy zakochaniu).

 

Oj, jestem spragniona. Co nie przeszkadza mi być superczujną i arcypełną obaw. Już szczerze mówiąc wolałabym się zakochać i sparzyć, ale w końcu coś poczuć, żeby tylko skończyć z tą postawą przyczajonego dzikiego zwierzątka. Ale jakoś właśnie nie potrafię, uciekam od tego, jestem za bardzo sparaliżowana obawami. Więc w moim przypadku należy się obawiać raczej tego, czy w ogóle wejdę w związek.

 

Co do wyjścia z domu, to a i owszem, wychodzę, nawet odnowiłam relacje z dawno nie widywanymi ludźmi i próbuję sobie jakoś zapełniać czas ;) . A od września będę pracować jako lektor, tylko na razie dostanę niewiele godzinek, więc zarówno finansowo, jak jeśli chodzi o zagospodarowanie doby nie będzie póki co rewelacyjnie, ale może z czasem się to ułoży. Wciąż jednak marzy mi się coś większego, głębszego, co nada sens mojemu życiu. Miłości jeszcze nie doświadczyłam, przynajmniej takiej damsko-męskiej, więc może dlatego widzi mi się ona jako taki uniwersalny zapełniacz pustki, bo czas już wielki i te sprawy. No i ciekawość też mnie zżera a i potrzeby są. W dodatku każdy naokoło się bliżej jakoś integruje, więc i mnie się marzy wreszcie zarzucenie moich obaw, wszak nie chcę umrzeć sama, pożarta przez owczarki alzackie :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, jestem spragniona. Co nie przeszkadza mi być superczujną i arcypełną obaw. Już szczerze mówiąc wolałabym się zakochać i sparzyć, ale w końcu coś poczuć, żeby tylko skończyć z tą postawą przyczajonego dzikiego zwierzątka. Ale jakoś właśnie nie potrafię, uciekam od tego, jestem za bardzo sparaliżowana obawami. Więc w moim przypadku należy się obawiać raczej tego, czy w ogóle wejdę w związek.
Miałem na myśli inną czujność. Nie chodziło mi o to, byś doszukiwała się wątpliwości w sobie na swój temat, ale byś nie przymykała oczu na to, co robi potencjalny partner. ;)

 

Jakie są Twoje obawy, które Cię blokują?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie są Twoje obawy, które Cię blokują?

 

Rozliczne, boję się, że zostanę po raz kolejny zraniona, że ktoś będzie mnie oceniał, że się przed kimś otworzę, a ten ktoś to wykorzysta do niecnych celów, że nie odnajdę się w związku, że nie będę wiedziała co i jak i czym się co je... Boję się też takiej intymności oraz pożycia z drugim człowiekiem, nie tylko w sensie dosłownym, nie wiem, czy po tylu latach w pojedynkę, zaczynając dopiero teraz będę w ogóle umiała się odnaleźć w układzie innym niż solo. Istnieje we mnie też obawa, że narażę się na śmieszność, że wcześniej nic, boję się pytań z tym związanych, ludzkiej potrzeby szukania przyczyny we wszystkim i wyjaśnień danej sytuacji. A jednak nie czuję się spełniona będąc sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Andziana, nie możesz się bać tego, że świat jest pełen czyhających na twoje dobro mężczyzn, którzy tylko czekają na okazję do zniszczenia Ciebie lub jakiejkolwiek innej kobiety :smile: Czy nie lepiej by było martwić się rzeczami takimi jak intymność w momencie jak już kogoś poznasz, a nie martwić się na zapas? Ze swojego skromnego doświadczenia (obecnie sama, mam tyle lat co Ty i jedną poważną relację na koncie), obserwacja dużo daje. Musisz patrzeć na to jak ten potencjalny chłopak odnosi się do swoich znajomych, mamy, innych ludzi i część tych obaw związanych z wyśmianiem i niecnymi celami zostanie rozwiana. A mogę spytać czy masz jakichś przyjaciół?Jeżeli masz to znaczy, że potrafisz zbudować relację przyjacielską, natomiast związek to realcja przyjacielska plus erotyczne dodatki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ophelia,
moze to staroswieckie podejscie, ale chcocby nie wiem jak swedzialy mnie paluszki, nie napisze pierwsza. pierwsza tez nie zagaduje. uwazam, ze to nie moja rola.

i wkurwia mnie, ze sa faceci, ktorzy czekaja az laska zacznie sie lasic, najlepiej od razu, kurde, na klęczkach.

to tylko takie moje wtracenie, wieeem wiem, nie ma zwiazku w ogole z tematem.

 

 

no dokładnie jak ci faceci śmią myśleć, że królewny które im się podobają mogą zagadać pierwsze, przecież wiadomo, że korony z główek by im pospadały :lol:

 

może twoje podejście jest staroświeckie, ale przede wszystkim wygodnickie, stąd pewnie bierze cię wkurvienie, że nie każdy wyznaje taki wygodny dla ciebie podział ról.

w d............. się im już poprzewracało

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej aliatan, dzięki za wypowiedź i cenne uwagi ;)

 

Wiem, że nie mogę się tak zachowywać i nie jest to normalne. Mam przyjaciół i ogólnie nawiązywanie kontaktów z ludźmi nie stanowi dla mnie problemu, "mam gadane", tym bardziej więc wkurzają mnie moje lęki w tym zakresie. Fakt, nie ma co martwić się na zapas. Siedzą we mnie jakieś głęboko zakorzenione obawy o wszystko, jestem perfekcjonistką, zawsze musiałam w domu robić wszystko na bum cyk cyk i chyba przeraża mnie, że nie będę mieć kontroli nad sytuacją, bo w związku są dwie partie. A jednocześnie chciałabym, żeby mój potencjalny partner był szczęśliwy, żeby w związku było dużo przestrzeni i każdy czuł się spełniony. Chyba boję się, że podświadomie ja wszystko zepsuję swoim brakiem doświadczeń w temacie, bo odbiorę coś nie tak jak powinnam itp., przyczepię się i zburzę coś fajnego. Wiem, że nie powinnam tak wybiegać w przyszłość, ale te obawy właśnie sprawiają, że "uciekam", dlatego myślę, że jakiś mądry psycholog powinien mimo wszystko wybić mi te bzdury z głowy i że terapia jest wskazana. Tylko nie umiem się zdecydować na terapeutę, pytałam już w wątku z ofertami w pobliżu Katowic, może ktoś z Was coś jeszcze doradzi ;) (znowu mam pretekst do zwlekania, jak widać mam też problemy z decyzyjnością ;))? Najgorsze jest to, że o moich problemach wie tylko jedna przyjaciółka, cała reszta myśli, że jest cud miód, przez pozory, które nauczyłam się przejawiać przez lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

andziana, myślę, że warto zwrócić uwagę na fakt, że nawiązałaś bliższą relację z przyjaciółką. A to znaczy wiele, bo umiesz (ale i uczysz się) pielęgnować bliskie relacje, jesteś dla innych ludzi atrakcyjną partnerką do tych relacji, a co najważniejsze - nie zawsze jesteś w nich raniona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co to jest 25 lat ;) ja mam 29 lat i zero doświadczeń seksualnych... tzn. nie współżyłam, całowałam się, przytulalam, ale współżycia nie było. Teraz spotykam się z mężczyzną, ale nie wiem co z tego będzie...Sskomplikowana sytuacja, on jest dużo starszy ode mnie i mimo różnych sytuacji intymnych do seksu jeszcze nie doszło. Ale zrobilam krok do przodu, poszlam do lekarza i zaczęlam brać tabletki antykoncepcyjne... choć nie wiem czy dojdzie z nim do seksu, bo trochę już pojawiło się problemów... poza tym odnoszę wrażenie, że jemu się aż tak nie spieszy ;) a ja juz naprawdę bym chciała...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie dziękuję ;) oczywiście jak przyznałam się do dziewictwa, było duże zdziwienie, jak to możliwe i że musiałam być bardzo wybredna... :D powiedziałam o nerwicy, depresji.

 

Ja bym chciała, mieliśmy już sytuacje intymne, ja się troche wycofywałam, ale mam wrażenie, że on też boi się tego ... ponieważ długo żyl bez seksu. Doszły inne sprawy i nie wiem czy długo będziemy razem.. eeech :cry:

 

Ale czuję że poszłam dalej, wiem jaka antykoncepcja, że coś ruszyło :) no i chociaż pocałowalam się trochę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, po pierwsze, sorki, że sto lat nie pisałam, ale miałam różne wyzwania zawodowe, których stresy trochę mnie przytłoczyły ;)Alexandra, bardzo dziękuję Ci za podzielenie się swoimi doświadczeniami, to naprawdę znaczy dla mnie wiele. Trzymam kciuki żeby Ci się ułożyło!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, andziana :)

 

Trochę czasu już minęło od twojego ostatniego posta. Jestem o rok młodszy i znajduje się w takiej samej sytuacji. Najgorsze jest to, przez tyle lat tak mało prób podjąłem... I sam nie wiem czemu może lęk przed porażką? Jednak widzę, że większą porażką jest nic nierobienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz patrzeć na to jak ten potencjalny chłopak odnosi się do swoich znajomych, mamy, innych ludzi i część tych obaw związanych z wyśmianiem i niecnymi celami zostanie rozwiana.

 

Z tą obserwacją 'obiektu' też różnie bywa. Trzeba naprawdę kalkulować, żeby w czasie zakochania jeszcze z dystansem zauważyć potencjalnie niebezpieczne wady 'obiektu'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×