Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 19.11.2024 o 16:56, nadiee napisał(a):

Siema. Nieźle się trzymałam, ale ostatnio wkręcam sobie glejaka, bo boli mnie głowa. Zazwyczaj po jednej stronie, po prawej. Nie codziennie. Ale co parę dni. 

Zgadzam się z powyższymi odpowiedziami. Na pocieszenie - miałam okres kiedy głowa bolała mnie codziennie przez jakiś miesiąc. Praktycznie codziennie musiałam brać tabletki przeciwbólowe, żeby normalnie funkcjonować. Wtedy jeszcze nie miałam hipochondrii więc na szczęście nie wkręcałam sobie żadnych poważnych chorób :P Kilka sesji u fizjoterapeuty uwolniły napięcia i sprawiły, że ból zniknął.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, nadiee napisał(a):

Dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi.staram się właśnie nie nakręcać i podchodzić racjonalnie, nie dać góry nerwicy. Najpewniej jest tak,jak mówicie. 🧡

Przede wszystkim trzeba pamiętać, że niezależnie od tego, co Ci dolega, Twoje życie i szanse wyleczenia będą dużo lepsze z pozytywnym nastawieniem - to udowodnione. Niektórzy ludzie niestety mają pecha i zapadają na ciężkie choroby. Ale to, jak ich życie potem wygląda, zależy w dużej mierze od nich samych. 
Ja tu wiele razy pisałam, że hipochondria była dla mnie dormą ucieczki od rzeczywistości. Bo nie ma co się oszukiwać - jeśli Twój mózg fiksuje się na chorobach, to tylko dlatego, że masz z tego jakąś pokręconą korzyść. Złudną oczywiście, ale jednak. Podczas ataku hipochondrii nie myślałam o egzaminach, przyszłości, finansach, wymeldowałam się z życia bo przecież umieram. Ciężko było to odkręcić, przestać używać tych dolegliwości jako wymówkę i zmierzyć się z życiem. Hipochondria daje pewne „korzyści” pytanie, czy jesteś gotowa z nich zrezygnować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, minou napisał(a):

Przede wszystkim trzeba pamiętać, że niezależnie od tego, co Ci dolega, Twoje życie i szanse wyleczenia będą dużo lepsze z pozytywnym nastawieniem - to udowodnione. Niektórzy ludzie niestety mają pecha i zapadają na ciężkie choroby. Ale to, jak ich życie potem wygląda, zależy w dużej mierze od nich samych. 
Ja tu wiele razy pisałam, że hipochondria była dla mnie dormą ucieczki od rzeczywistości. Bo nie ma co się oszukiwać - jeśli Twój mózg fiksuje się na chorobach, to tylko dlatego, że masz z tego jakąś pokręconą korzyść. Złudną oczywiście, ale jednak. Podczas ataku hipochondrii nie myślałam o egzaminach, przyszłości, finansach, wymeldowałam się z życia bo przecież umieram. Ciężko było to odkręcić, przestać używać tych dolegliwości jako wymówkę i zmierzyć się z życiem. Hipochondria daje pewne „korzyści” pytanie, czy jesteś gotowa z nich zrezygnować?

Ja mam ataki hipochondrii, gdy moje życie zdaje się układać, kiedy dzieje się coś dobrego, coś, na co czekam. To wynika z mojej przeszłości, mam głęboko zakorzeniony strach, że nigdy nie będę szczęśliwa. Walczę z nim, ale to trudna droga. 

Ja niezupełnie mogę wymeldować się z życia, bo wtedy wyląduję na ulicy. 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.11.2024 o 14:19, nadiee napisał(a):

Ja mam ataki hipochondrii, gdy moje życie zdaje się układać, kiedy dzieje się coś dobrego, coś, na co czekam. To wynika z mojej przeszłości, mam głęboko zakorzeniony strach, że nigdy nie będę szczęśliwa. Walczę z nim, ale to trudna droga. 

Ja niezupełnie mogę wymeldować się z życia, bo wtedy wyląduję na ulicy. 

 

 

No tak, autoagresja też jest możliwą przyczyną nerwicy. Ale to nadal ucieczka w coś. Wszystko jest ok, więc musiałabyś się zmierzyć z tym, że nie umiesz się cieszyć. Że nie pozwalasz sobie na radość. Dlaczego? Zwykle jest to głębszy problem, wychowanie lub jakieś zdarzenia. Więc hipochondria jest tematem zastępczym żeby nie pracować nad tym prawdziwym. Myślę, że jakbyś na serio zajęła się swoimi traumami z przeszłości, to hipochondria by znikła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć mam pytanie, czy brał ktoś z Was lek na uspokojenie/ataki paniki o nazwie Cloranxen? Ja byłam przedwczoraj na izbie przyjęć w szpitalu psychiatrycznym ponieważ od tygodnia jestem w kiepskim stanie psychicznym, mam dzień w dzień praktycznie całe dnie ataki paniki i czuję mega niepokój w sobie (oczywiście związany z moim zdrowiem) moja Świętej Pamięci już Babcia była przez długi czas w szpitalu i przedwczoraj niestety właśnie zmarła co mnie dodatkowo dobiło. Moja mama musiała pojechać już wtedy wieczorem do miasta w którym Babcia mieszkała załatwić wszystkie formalności i pogrzeb a ja w domu tylko przy niej czuję się w miarę bezpiecznie i przez mój stan już zdecydowałam się pójść na oddział zamknięty w SP z tego względu, że już nie widziałam innego dla siebie wyjścia. I tam skończyło się na konsultacji jedynie z lekarzem psychiatrą który mi przepisał właśnie ten lek Cloranxen 5mg i mam go brać 2 razy dziennie rano i wieczorem po jednej tabletce przez 10 dni na te ataki paniki. W międzyczasie tam dostałam też ataku paniki i dała mi jedną tabletkę Lorafenu 1mg potem zmodyfikowała mi trochę leki podwyższyła dawki i gdy już wyszłam stamtąd to poczułam już działanie tego Lorafenu i w domu już czułam się wprost cudnie (miałam dobry nastrój, kręciło mi się trochę w głowie ale było to takie przyjemne odczucie i byłam bardzo spokojna przede wszystkim i noc też super przespałam plus lek działał mi aż do następnego dnia jakoś do południa). A gdy przestał działać to już zostało mi jedynie branie Cloranxenu i zauważyłam że on mi nie pomaga a jak już to dosłownie na chwilę i jestem ciekawa czy ktoś z Was go brał też i miał podobnie jak ja? Wiem, że działanie leków to jest bardzo indywidualna sprawa każdego organizmu ale ciekawi mnie to czy to tylko na mnie ten lek nie działa czy na kogoś też…Nie wiem co mam robić bo do mojej psychiatry mam dopiero na 4 kwietnia a boję się że cały czas będę mieć te ataki paniki non stop :( 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Bo Cloranxen to słaby lek w porównaniu do Lorafenu. Dawka 5mg....no cóż, moja lekarka twierdzi, że takie dawki na nikogo nie działają.

(Piszę jeszcze raz bo chyba się nie dodało) w takim razie ja nie wiem po co ona mi to przepisała. Z tego co czytałam to Cloranxen to jest praktycznie taki sam lek co Alpragen a on też na mnie już nie działa. A mówiłam jej że go brałam cały czas w razie potrzeby także no nie wiem. Ja będę u mojej psychiatry w kwietniu to jej powiem że chciałabym doraźnie Lorafen bo jednak mam porównanie. I dziękuję za odpowiedź! 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@patrycja03 ja nie mówię że Cloranxen w ogóle nie działa, bo na mnie np. działa i to tak jak oczkuje - uspokaja, ale nie powoduje senności w przeciwieństwie do alprazolamu , ale w wyższej dawce niż 5mg.  Z tym, że ja Cloranxen brałam może z 4 razy w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, acherontia styx napisał(a):

@patrycja03 ja nie mówię że Cloranxen w ogóle nie działa, bo na mnie np. działa i to tak jak oczkuje - uspokaja, ale nie powoduje senności w przeciwieństwie do alprazolamu , ale w wyższej dawce niż 5mg.  Z tym, że ja Cloranxen brałam może z 4 razy w życiu.

Rozumiem, no to na mnie nie działa albo sama sobie to wmawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, patrycja03 napisał(a):

Rozumiem, no to na mnie nie działa albo sama sobie to wmawiam.

Lorafen to bardzo silny lek. Nie dziwię się, że zadziałał i trochę zazdro, bo na mnie benzo nie działają. 

 

Może spróbuj większą dawkę tego Clorsnxenu? Wszystkie wymienione przez Ciebie leki to inne substancje. A jak nie, to idź na ten oddział jeszcze raz. Współczuję Ci bardzo 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, nadiee napisał(a):

Lorafen to bardzo silny lek. Nie dziwię się, że zadziałał i trochę zazdro, bo na mnie benzo nie działają. 

 

Może spróbuj większą dawkę tego Clorsnxenu? Wszystkie wymienione przez Ciebie leki to inne substancje. A jak nie, to idź na ten oddział jeszcze raz. Współczuję Ci bardzo 

Właśnie nie wiem czy mogę zwiększyć bez konsultacji z żadnym lekarzem:/ czytałam że największa dawka Cloranxenu jaka może być to 30mg a ja biorę dziennie 10mg bo mi tak ta psychiatra z izby przyjęć zaleciła. Tata też mi mówił żeby tam pojechać jeszcze raz i powiedzieć o tym, żeby przepisali mi zamiast Cloranxenu to Lorafen ale ja sobie mówię, że akurat na dyżurze będzie tam inny lekarz który mi powie coś typu że oni nie są od tego no nie wiem takie natrętne myśli na temat tego mam. Cóż chyba wolę już poczekać do tego kwietnia jak będę u mojej psychiatry i od razu jej powiem że ja chce doraźnie Lorafen. 
Dziwnie, że nie działają na Ciebie żadne benzo 😕 a jakieś inne leki uspokajające oprócz benzo działają? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, patrycja03 napisał(a):

Właśnie nie wiem czy mogę zwiększyć bez konsultacji z żadnym lekarzem:/ czytałam że największa dawka Cloranxenu jaka może być to 30mg a ja biorę dziennie 10mg bo mi tak ta psychiatra z izby przyjęć zaleciła. Tata też mi mówił żeby tam pojechać jeszcze raz i powiedzieć o tym, żeby przepisali mi zamiast Cloranxenu to Lorafen ale ja sobie mówię, że akurat na dyżurze będzie tam inny lekarz który mi powie coś typu że oni nie są od tego no nie wiem takie natrętne myśli na temat tego mam. Cóż chyba wolę już poczekać do tego kwietnia jak będę u mojej psychiatry i od razu jej powiem że ja chce doraźnie Lorafen. 
Dziwnie, że nie działają na Ciebie żadne benzo 😕 a jakieś inne leki uspokajające oprócz benzo działają? 

Jedź. Co masz się męczyć. Powiedz im, jaka jest sytuacja. Szczerze. Dlaczego miałby Ci nie pomóc. 

 

Nie, na mnie generalnie mało co działa hah. Choć jestem ogólnie na wenlafaksynie od roku. Generalnie w ostatnim czasie udało mi się trochę okiełznać lęki, tak mi się wydaje. Miewam, ale nie przejmują tak kontroli. 

Edytowane przez nadiee

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, nadiee napisał(a):

Jedź. Co masz się męczyć. Powiedz im, jaka jest sytuacja. Szczerze. Dlaczego miałby Ci nie pomóc. 

 

Nie, na mnie generalnie mało co działa hah. Choć jestem ogólnie na wenlafaksynie od roku. Generalnie w ostatnim czasie udało mi się trochę okiełznać lęki, tak mi się wydaje. Miewam, ale nie przejmują tak kontroli. 

To tyle dobrze, że jakoś sobie radzisz ze swoimi lękami i nie masz ich aż tak uciążliwych 🙂 ja to trochę tych leków biorę, kwetiapina, karbamazepina(?), escitalopram i pregabalina. Kiedyś brałam też już escitalopram kilka lat temu to wtedy dodatkowo chodziłam na oddział dzienny i czułam że żyję. Potem po skończeniu trzy razy terapii tam już żadnej nie miałam i jutro idę na pierwszą wizytę do nowej psycholog. A Ty masz jakąś terapię która daje Ci takie wsparcie w tym wszystkim? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, patrycja03 napisał(a):

To tyle dobrze, że jakoś sobie radzisz ze swoimi lękami i nie masz ich aż tak uciążliwych 🙂 ja to trochę tych leków biorę, kwetiapina, karbamazepina(?), escitalopram i pregabalina. Kiedyś brałam też już escitalopram kilka lat temu to wtedy dodatkowo chodziłam na oddział dzienny i czułam że żyję. Potem po skończeniu trzy razy terapii tam już żadnej nie miałam i jutro idę na pierwszą wizytę do nowej psycholog. A Ty masz jakąś terapię która daje Ci takie wsparcie w tym wszystkim? 

Ojej, to rzeczywiście sporo bierzesz... I miałaś trzy razy terapię, jaka szkoda, że efekt nie jest trwały. 

 

Ja generalnie też przeszłam długą drogę, wyboista i trudną. Nie pomogła mi żadna konkretna terapia, przynajmniej nie zdefiniowana. Tak się złożyło, że mam mądra bliską osobę, która mi mentorowała. Plus sama dużo czytałam psychologicznych treści, próbując siebie zrozumieć. A także doświadczenie życiowe, przejście przez różne sytuacje (w tym wiele trudnych), wyjście z nich na prostą. Na pewno wszystko to pozwoliło mi poznać siebie i źródło swoich lęków, a to już dużo. Teraz praca nad podejściem. 

Jeśli chodzi o lęki o zdrowie, to na pewno doświadczenie tego, że już wiele razy "umierałam" przekonana, że coś mi jest, a ostatecznie nic nie było, a przynajmniej nie groźnego z czasem dało do myślenia, zaczęło sprawiać, że się potrafię przynajmniej do pewnego stopnia zdystansować od tych natrętnych myśli, jakoś je negować. Też kwestia na pewno tego, że na tapet weszły inne problemy hah. W sensie życiowe, realne. No i nie mogę nie wspomnieć o ogólnym moim światopoglądzie, mam na myśli wiarę w Stworce. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.03.2025 o 19:52, nadiee napisał(a):

Ojej, to rzeczywiście sporo bierzesz... I miałaś trzy razy terapię, jaka szkoda, że efekt nie jest trwały. 

 

Ja generalnie też przeszłam długą drogę, wyboista i trudną. Nie pomogła mi żadna konkretna terapia, przynajmniej nie zdefiniowana. Tak się złożyło, że mam mądra bliską osobę, która mi mentorowała. Plus sama dużo czytałam psychologicznych treści, próbując siebie zrozumieć. A także doświadczenie życiowe, przejście przez różne sytuacje (w tym wiele trudnych), wyjście z nich na prostą. Na pewno wszystko to pozwoliło mi poznać siebie i źródło swoich lęków, a to już dużo. Teraz praca nad podejściem. 

Jeśli chodzi o lęki o zdrowie, to na pewno doświadczenie tego, że już wiele razy "umierałam" przekonana, że coś mi jest, a ostatecznie nic nie było, a przynajmniej nie groźnego z czasem dało do myślenia, zaczęło sprawiać, że się potrafię przynajmniej do pewnego stopnia zdystansować od tych natrętnych myśli, jakoś je negować. Też kwestia na pewno tego, że na tapet weszły inne problemy hah. W sensie życiowe, realne. No i nie mogę nie wspomnieć o ogólnym moim światopoglądzie, mam na myśli wiarę w Stworce. 

Rozumiem, zazdroszczę Ci szczerze mówiąc tego, że jakoś się z tym uporałaś, że udało Ci się zrozumieć siebie. Ja sama niestety tego nie potrafię, nigdy nie umiałam a moim rodzicom jest trochę łatwo mówić w momencie gdy mam jakiś atak paniki „staraj się o tym nie myśleć, pomyśl że jest dobrze” tylko że ja dodatkowo odkąd pamiętam jestem straszną pesymistką i nie umiem po prostu nie umiem tak. A strasznie bardzo bym chciała. 
Właśnie od 19-tej znowu zmagam się z uczuciem niepokoju i atakiem paniki, wzięłam już Cloranxen a do tego Alpragen żeby się uspokoić i staram się nie nakręcać na nowo z tym wszystkim ale nie umiem i to mnie dołuje i niesamowicie wkurw..

Przez tydzień miałam duży problem z jedzeniem, nie umiałam nic zjeść choć żołądek był pusty, bałam się jeść w obawę o zwymiotowanie. Aż w końcu chyba ten Cloranxen zdziałał „cuda” i przez jakieś ostatnie 2 czy 3 dni było wspaniale, jadłam ze smakiem, mało ale często. Brak ataków paniki zupełny spokój i chęć życia. I dziś mi znowu się pojawiło i bardzo na to liczę że to jest tylko jednorazowe teraz, bo ja już nie zniosę tego więcej. To jest moja trauma, ogromny strach przed tym, że to wszystko powróci na nowo. 
Wczoraj byłam na pierwszej wizycie u Pani psycholog i dobrze mi się z nią rozmawiało ale powiedziała mi, że na razie na początku kilka pierwszych wizyt to będą konsultacje z nią bo musi zebrać o mnie wszystkie informacje. A potem będzie taki kontrakt zawarty i regulamin do czego oczywiście będę musiała się stosować no i powie mi w jakim nurcie będzie ze mną pracować żeby dopasować tą psychoterapię do mnie jak najlepiej. Wizyty będę mieć co każdy czwartek o stałej godzinie.

A jeszcze co do Ciebie kochana, to trzymam mocno kciuki żeby Twoje aktualne problemy, z którymi się zmagasz, minęły i żeby było wszystko dobrze u Ciebie 🙂 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, patrycja03 napisał(a):

Rozumiem, zazdroszczę Ci szczerze mówiąc tego, że jakoś się z tym uporałaś, że udało Ci się zrozumieć siebie. Ja sama niestety tego nie potrafię, nigdy nie umiałam a moim rodzicom jest trochę łatwo mówić w momencie gdy mam jakiś atak paniki „staraj się o tym nie myśleć, pomyśl że jest dobrze” tylko że ja dodatkowo odkąd pamiętam jestem straszną pesymistką i nie umiem po prostu nie umiem tak. A strasznie bardzo bym chciała. 
Właśnie od 19-tej znowu zmagam się z uczuciem niepokoju i atakiem paniki, wzięłam już Cloranxen a do tego Alpragen żeby się uspokoić i staram się nie nakręcać na nowo z tym wszystkim ale nie umiem i to mnie dołuje i niesamowicie wkurw..

Przez tydzień miałam duży problem z jedzeniem, nie umiałam nic zjeść choć żołądek był pusty, bałam się jeść w obawę o zwymiotowanie. Aż w końcu chyba ten Cloranxen zdziałał „cuda” i przez jakieś ostatnie 2 czy 3 dni było wspaniale, jadłam ze smakiem, mało ale często. Brak ataków paniki zupełny spokój i chęć życia. I dziś mi znowu się pojawiło i bardzo na to liczę że to jest tylko jednorazowe teraz, bo ja już nie zniosę tego więcej. To jest moja trauma, ogromny strach przed tym, że to wszystko powróci na nowo. 
Wczoraj byłam na pierwszej wizycie u Pani psycholog i dobrze mi się z nią rozmawiało ale powiedziała mi, że na razie na początku kilka pierwszych wizyt to będą konsultacje z nią bo musi zebrać o mnie wszystkie informacje. A potem będzie taki kontrakt zawarty i regulamin do czego oczywiście będę musiała się stosować no i powie mi w jakim nurcie będzie ze mną pracować żeby dopasować tą psychoterapię do mnie jak najlepiej. Wizyty będę mieć co każdy czwartek o stałej godzinie.

A jeszcze co do Ciebie kochana, to trzymam mocno kciuki żeby Twoje aktualne problemy, z którymi się zmagasz, minęły i żeby było wszystko dobrze u Ciebie 🙂 

A ile masz lat? 

Pytam dlatego, że u mnie to trochę trwało, trwa nadal i naprawdę miałam przez wiele lat potężne jazdy. Najgorsze było jakoś 3 lata temu. Zmierzam do tego, żebyś nie traciła nadziei, to trudna walka, czasem trwa naprawdę długo, ale efekty przychodzą. 

Fajnie z tą terapią. Wiadomo, początki takie są, jak piszesz, normalka. Ale jak macie flow to mam nadzieję, że będziesz zadowolona. 

 

Co do rodziców, no to cóż. Ktoś, kto tego nie doświadczył, nie wie po prostu, jak to jest i że nie wystarczy przestać myśleć. Starają się zapewne, jak mogą, tylko no... Dobrze by było może wspólnie znaleźć jakieś inne zdania, które by były w takich sytuacjach pomocne. Zamiast rad może po prostu "jestem z tobą", "to wszystko dzieje się w Twojej głowie, to są Twoje myśli, ale nie prawda" (ja ostatnio staram się właśnie myśleć w tym nurcie, że to, co mi się wydaje, co myślę, co czuję, jest bardzo subiektywne, ale nie mam racjonalnych zewnętrznych powodów, by zakładać najgorsze). Coś, co Tobie pomaga. 

 

Trzeba poznać przyczynę Twoich leków, Twoich pesymistycznych myśli i może zastanów się, czy vos Cię teraz w życiu obecnym nie triggeruje. Ja np pochodzę z trudnego domu i wyrosłam w takim duchu. A ten najgorszy atak miałam kilka miesięcy po śmierci mojego ojca, nie przeżytej żałobie (mieliśmy trudna relacje) plus nawale spraw życiowych, które mnie po prostu doprowadziły do stanu załamania. 

 

Myślę głośno, co mogłoby Ci pomóc... Oczywiście wiele już możesz wiedzieć, mieć wypróbowane, więc nie traktuj tego jako dobrych rad hah, tylko po prostu jak coś Ci się przyda, to bierz. 

 

Jest taka książka Dr Nerwica, która uczy, jak sobie radzić z lękami. I to w naprawdę fajny sposób. Autor wymyślił coś na kształt gry i przechodząc ja, uczysz się lepiej kontrolować swoje lęki. I daje narzędzia na potem. 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, nadiee napisał(a):

A ile masz lat? 

Pytam dlatego, że u mnie to trochę trwało, trwa nadal i naprawdę miałam przez wiele lat potężne jazdy. Najgorsze było jakoś 3 lata temu. Zmierzam do tego, żebyś nie traciła nadziei, to trudna walka, czasem trwa naprawdę długo, ale efekty przychodzą. 

Fajnie z tą terapią. Wiadomo, początki takie są, jak piszesz, normalka. Ale jak macie flow to mam nadzieję, że będziesz zadowolona. 

 

Co do rodziców, no to cóż. Ktoś, kto tego nie doświadczył, nie wie po prostu, jak to jest i że nie wystarczy przestać myśleć. Starają się zapewne, jak mogą, tylko no... Dobrze by było może wspólnie znaleźć jakieś inne zdania, które by były w takich sytuacjach pomocne. Zamiast rad może po prostu "jestem z tobą", "to wszystko dzieje się w Twojej głowie, to są Twoje myśli, ale nie prawda" (ja ostatnio staram się właśnie myśleć w tym nurcie, że to, co mi się wydaje, co myślę, co czuję, jest bardzo subiektywne, ale nie mam racjonalnych zewnętrznych powodów, by zakładać najgorsze). Coś, co Tobie pomaga. 

 

Trzeba poznać przyczynę Twoich leków, Twoich pesymistycznych myśli i może zastanów się, czy vos Cię teraz w życiu obecnym nie triggeruje. Ja np pochodzę z trudnego domu i wyrosłam w takim duchu. A ten najgorszy atak miałam kilka miesięcy po śmierci mojego ojca, nie przeżytej żałobie (mieliśmy trudna relacje) plus nawale spraw życiowych, które mnie po prostu doprowadziły do stanu załamania. 

 

Myślę głośno, co mogłoby Ci pomóc... Oczywiście wiele już możesz wiedzieć, mieć wypróbowane, więc nie traktuj tego jako dobrych rad hah, tylko po prostu jak coś Ci się przyda, to bierz. 

 

Jest taka książka Dr Nerwica, która uczy, jak sobie radzić z lękami. I to w naprawdę fajny sposób. Autor wymyślił coś na kształt gry i przechodząc ja, uczysz się lepiej kontrolować swoje lęki. I daje narzędzia na potem. 

 

 

 

 

Mam 21 lat, w tym roku 22. Współczuję Ci bardzo tej męczarni jaką musiałaś mieć…Ja swój najgorszy okres przeszłam 5 lat temu i teraz się powtarza także no…Jednym słowem masakra.

Taak ta terapeutka już mi się podoba więc myślę że moje nastawienie do niej już się nie zmieni:)

 

Oj to jest całkowita prawda. Takim osobom jest najłatwiej mówić i w ogóle myśleć o tym wszystkim, ale jednak nie wiedzą co przeżywamy w środku, jak bardzo nam jest ciężko…Nawet jeśli próbują pomóc i zrozumieć, to nigdy nie uda im się to w 100% skoro nigdy nie doświadczyli takich stanów.

 

Wiesz, mi się wydaje że przyczyną tych wszystkich lęków jakie mam, jest moje dzieciństwo. Ja również wychowywałam się w trudnym środowisku domowym (główny problem był z tatą ale teraz wyszedł na prostą) i ogólnie rodzice mi mówili, że ja odkąd byłam mała to już byłam taka lękliwa, już miałam problemy z jedzeniem.

Ja już sama nie mam pojęcia co mi może pomóc…Zdaje się na pomoc tej mojej Pani psycholog i będę starała się mocno z nią współpracować bo wiem, że bez mojej współpracy efektów po prostu nie będzie.

 

Ooo a ta książka jest może dostępna też online? W sensie że dałoby się ją przeczytać internetowo? Czy tylko do zakupienia gdzieś? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, patrycja03 napisał(a):

Mam 21 lat, w tym roku 22. Współczuję Ci bardzo tej męczarni jaką musiałaś mieć…Ja swój najgorszy okres przeszłam 5 lat temu i teraz się powtarza także no…Jednym słowem masakra.

Taak ta terapeutka już mi się podoba więc myślę że moje nastawienie do niej już się nie zmieni:)

 

Oj to jest całkowita prawda. Takim osobom jest najłatwiej mówić i w ogóle myśleć o tym wszystkim, ale jednak nie wiedzą co przeżywamy w środku, jak bardzo nam jest ciężko…Nawet jeśli próbują pomóc i zrozumieć, to nigdy nie uda im się to w 100% skoro nigdy nie doświadczyli takich stanów.

 

Wiesz, mi się wydaje że przyczyną tych wszystkich lęków jakie mam, jest moje dzieciństwo. Ja również wychowywałam się w trudnym środowisku domowym (główny problem był z tatą ale teraz wyszedł na prostą) i ogólnie rodzice mi mówili, że ja odkąd byłam mała to już byłam taka lękliwa, już miałam problemy z jedzeniem.

Ja już sama nie mam pojęcia co mi może pomóc…Zdaje się na pomoc tej mojej Pani psycholog i będę starała się mocno z nią współpracować bo wiem, że bez mojej współpracy efektów po prostu nie będzie.

 

Ooo a ta książka jest może dostępna też online? W sensie że dałoby się ją przeczytać internetowo? Czy tylko do zakupienia gdzieś? 


A wiesz od czego masz nerwicę? Od tego trzeba zacząć. Sama miałam silne lęki odkąd pamiętam. Najpierw jako dziecko lęk przed ciemnością, pająkami, owadami ogólnie, potem jako nastolatka irracjonalny lęk przed potworami, duchami itd (najlepsze w tym wszystkim było to, że ja nie wierzyłam w takie rzeczy. A jednak się ich bałam! Tak samo jak pająki, przecież wiedziałam że są zupełnie nieszkodliwe). Potem jako młoda dorosła pojawiła się hipochondria. To była męczarnia, straciłam przyjaciół, pracę studencką, o mało co nie zawaliłam roku i prawie rozstałam się z narzeczonym. I tak doszłam do miejsca, w którym było mi obojętnie. Stwierdziłam, że takie życie to nie życie, nawet nie wegetacja a tortury. Nie jestem typem samobójcy więc jedyną opcją było… żyć! Robić wszystko to, czego się boję, olewać objawy chorób, chodzić do piwnicy po ciemku, złapać pszczółkę w szklankę i wypuścić za okno… obudził się we mnie straszny bunt. Stwierdziłam, że mój własny umysł mnie zdradził, sabotuje mnie. Postanowiłam, że ja tu rządzę, a jak coś mi się stanie, to przynajmniej wcześniej trochę pożyję. Nerwica się wycofała.

Potem, po urodzeniu dzieci pojawił się lęk wolnopłynący i już nie było tak łatwo, bo swoje bezpieczeństwo i życie mogłam olać, a dzieci? Nie! Terapie, leki, pomagały na krótko. Lęk gdzieś tam był, odbierał radość życia i energię. Aż w końcu kilka lat temu zdiagnozowano u mnie AuDHD (ADHD i cechy autystyczne). Leczę się na ADHD i dostaję środki wyciszające nadreaktywny układ nerwowy. Nerwica zniknęła całkowicie praktycznie w ciągu pierwszych dni leczenia (leki na ADHD działają od razu, nie jak antydepresanty). I nie wróciła. Już prawie 4 lata samopoczucie jak po tych pierwszych dawkach benzo. Nadal walczę z negatywnymi wzorcami myślowymi, bo tak jak Ty nie jestem urodzoną optymistką. Ale to w przeciwieństwie do terapii na nerwicę, działa i efekty są trwałe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, patrycja03 napisał(a):

Mam 21 lat, w tym roku 22. Współczuję Ci bardzo tej męczarni jaką musiałaś mieć…Ja swój najgorszy okres przeszłam 5 lat temu i teraz się powtarza także no…Jednym słowem masakra.

Taak ta terapeutka już mi się podoba więc myślę że moje nastawienie do niej już się nie zmieni:)

 

Oj to jest całkowita prawda. Takim osobom jest najłatwiej mówić i w ogóle myśleć o tym wszystkim, ale jednak nie wiedzą co przeżywamy w środku, jak bardzo nam jest ciężko…Nawet jeśli próbują pomóc i zrozumieć, to nigdy nie uda im się to w 100% skoro nigdy nie doświadczyli takich stanów.

 

Wiesz, mi się wydaje że przyczyną tych wszystkich lęków jakie mam, jest moje dzieciństwo. Ja również wychowywałam się w trudnym środowisku domowym (główny problem był z tatą ale teraz wyszedł na prostą) i ogólnie rodzice mi mówili, że ja odkąd byłam mała to już byłam taka lękliwa, już miałam problemy z jedzeniem.

Ja już sama nie mam pojęcia co mi może pomóc…Zdaje się na pomoc tej mojej Pani psycholog i będę starała się mocno z nią współpracować bo wiem, że bez mojej współpracy efektów po prostu nie będzie.

 

Ooo a ta książka jest może dostępna też online? W sensie że dałoby się ją przeczytać internetowo? Czy tylko do zakupienia gdzieś? 

Ooo no to Twoja wrażliwość wrodzona plus ta niestabilna sytuacja w domu. 

A mieszkasz z rodzicami? 

We mnie dużo zaczęło się zmieniać po wyprowadzce. No trwało to. Ale duuuzo bardzo dużo się nauczyłam. Zmieniłam. 

Kochana, wszystko, co dobre, jeszcze przed Tobą, na pewno. Korzystaj z pomocy tej terapeutki. Na pewno znajdziesz sposób. Jestem pewna 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, minou napisał(a):


A wiesz od czego masz nerwicę? Od tego trzeba zacząć. Sama miałam silne lęki odkąd pamiętam. Najpierw jako dziecko lęk przed ciemnością, pająkami, owadami ogólnie, potem jako nastolatka irracjonalny lęk przed potworami, duchami itd (najlepsze w tym wszystkim było to, że ja nie wierzyłam w takie rzeczy. A jednak się ich bałam! Tak samo jak pająki, przecież wiedziałam że są zupełnie nieszkodliwe). Potem jako młoda dorosła pojawiła się hipochondria. To była męczarnia, straciłam przyjaciół, pracę studencką, o mało co nie zawaliłam roku i prawie rozstałam się z narzeczonym. I tak doszłam do miejsca, w którym było mi obojętnie. Stwierdziłam, że takie życie to nie życie, nawet nie wegetacja a tortury. Nie jestem typem samobójcy więc jedyną opcją było… żyć! Robić wszystko to, czego się boję, olewać objawy chorób, chodzić do piwnicy po ciemku, złapać pszczółkę w szklankę i wypuścić za okno… obudził się we mnie straszny bunt. Stwierdziłam, że mój własny umysł mnie zdradził, sabotuje mnie. Postanowiłam, że ja tu rządzę, a jak coś mi się stanie, to przynajmniej wcześniej trochę pożyję. Nerwica się wycofała.

Potem, po urodzeniu dzieci pojawił się lęk wolnopłynący i już nie było tak łatwo, bo swoje bezpieczeństwo i życie mogłam olać, a dzieci? Nie! Terapie, leki, pomagały na krótko. Lęk gdzieś tam był, odbierał radość życia i energię. Aż w końcu kilka lat temu zdiagnozowano u mnie AuDHD (ADHD i cechy autystyczne). Leczę się na ADHD i dostaję środki wyciszające nadreaktywny układ nerwowy. Nerwica zniknęła całkowicie praktycznie w ciągu pierwszych dni leczenia (leki na ADHD działają od razu, nie jak antydepresanty). I nie wróciła. Już prawie 4 lata samopoczucie jak po tych pierwszych dawkach benzo. Nadal walczę z negatywnymi wzorcami myślowymi, bo tak jak Ty nie jestem urodzoną optymistką. Ale to w przeciwieństwie do terapii na nerwicę, działa i efekty są trwałe.

Właśnie póki co to nie mam pojęcia od czego ją mam. Mam nadzieję, że uda mi się nad tym popracować z moją terapeutką żeby dojść do źródła tej nerwicy i hipochondrii. Ja właśnie tak samo od zawsze byłam lękliwa, wszystkiego się bałam nawet koleżanki w pierwszych klasach podstawówki mi mówiły, że ja to taka bojąca się wszystkiego. Też dodatkowo jak miałam 5 lat to miałam „wypadek” bo zadławiłam się gumą kulką do żucia i tak naprawdę otarłam się o śmierć. Tata mnie ratował ale ja w pewnym momencie już straciłam przytomność bo nie mogłam oddychać, ta guma za głęboko mi utknęła. Potem w końcu się na szczęście udało ją wyjąć, pogotowie mnie zabrało i w szpitalu po tym wszystkim stwierdzili zachłystowe zapalenie płuc. Tego wszystkiego to ja nie zapomnę do końca życia. Trauma już na zawsze. I rodzice mi mówili, że dopiero po tym incydencie zaczęłam mieć taki problem z jedzeniem ale nie trwał on zawsze aż do teraz tylko przez pewien czas. No i wrócił na moje dorosłe, młode lata. 

 

Właśnie nie raz jak czytałam Twoje wpisy to widziałam jak pisałaś, że masz ADHD. Ja widzę mnóstwo filmików na ten temat na Tik Toku i nawet mam wrażenie, jakbym sama miała niektóre objawy. Ale no jak byłam mała to chodziłam po psychologach, pedagogach no takich poradniach i jedyne co mi stwierdzono to niepełnosprawność intelektualną w stopniu lekkim.

Dobrze, że te leki Ci pomagają i masz jako tako spokój z tą nerwicą i oby tak dalej 🙂 

1 godzinę temu, nadiee napisał(a):

Ooo no to Twoja wrażliwość wrodzona plus ta niestabilna sytuacja w domu. 

A mieszkasz z rodzicami? 

We mnie dużo zaczęło się zmieniać po wyprowadzce. No trwało to. Ale duuuzo bardzo dużo się nauczyłam. Zmieniłam. 

Kochana, wszystko, co dobre, jeszcze przed Tobą, na pewno. Korzystaj z pomocy tej terapeutki. Na pewno znajdziesz sposób. Jestem pewna 

Tak mieszkam z rodzicami. Dziękuje za te słowa wsparcia bo to naprawdę pomaga i daje takiej motywacji do działania 🙂 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co myślicie o leku Lorafen? Dostałam go wtedy na izbie przyjęć w SP bo miałam atak paniki i lekarz dał mi 1mg tabletki a jak wróciłam do domu to czułam się świetnie i niesamowicie spokojna. Potem to brałam już tylko ten Cloranxen 5mg dwa razy dziennie (przez 10 dni no troche więcej) i było git, ataki paniki i uczucie niepokoju minęło, kilka dni temu no może już tydzień temu skończył mi się ten Cloranxen ale mimo wszystko dalej mój dobry stan się utrzymywał aż od 2 czy 3 dni znowu powróciły te codzienne ataki paniki, ciągłe uczucie lęku i strach o moje zdrowie, znów brak apetytu…Byłam u psychiatry przedwczoraj, opisałam sytuację i zapytałam czy da mi Lorafen no powiedziała żebym go stosowała tak już w razie naprawdę potrzeby (tyle że ja tą potrzebę mam teraz codziennie znów…) a chciałam go zamiast Cloranxenu bo pamiętam jak świetnie się czułam już od razu po jednej takiej tabletce Lorafenu dobrze a jak go wzięłam po powrocie od psychiatry to już nie czułam tego samego…I dalej jak go biorę to też nie czuję a jest to 1mg też i nie rozumiem o co chodzi…Też mnie aż tak nie uspokaja jak wtedy co byłam…Dziwi mnie to 😕 a też wiem ze nie można go długo ciągiem stosować bo jest bardzo uzależniający a ja też nie wiem kiedy mi te codzienne ataki paniki znów miną…Nie wiem co robić :( 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, patrycja03 napisał(a):

Co myślicie o leku Lorafen? Dostałam go wtedy na izbie przyjęć w SP bo miałam atak paniki i lekarz dał mi 1mg tabletki a jak wróciłam do domu to czułam się świetnie i niesamowicie spokojna. Potem to brałam już tylko ten Cloranxen 5mg dwa razy dziennie (przez 10 dni no troche więcej) i było git, ataki paniki i uczucie niepokoju minęło, kilka dni temu no może już tydzień temu skończył mi się ten Cloranxen ale mimo wszystko dalej mój dobry stan się utrzymywał aż od 2 czy 3 dni znowu powróciły te codzienne ataki paniki, ciągłe uczucie lęku i strach o moje zdrowie, znów brak apetytu…Byłam u psychiatry przedwczoraj, opisałam sytuację i zapytałam czy da mi Lorafen no powiedziała żebym go stosowała tak już w razie naprawdę potrzeby (tyle że ja tą potrzebę mam teraz codziennie znów…) a chciałam go zamiast Cloranxenu bo pamiętam jak świetnie się czułam już od razu po jednej takiej tabletce Lorafenu dobrze a jak go wzięłam po powrocie od psychiatry to już nie czułam tego samego…I dalej jak go biorę to też nie czuję a jest to 1mg też i nie rozumiem o co chodzi…Też mnie aż tak nie uspokaja jak wtedy co byłam…Dziwi mnie to 😕 a też wiem ze nie można go długo ciągiem stosować bo jest bardzo uzależniający a ja też nie wiem kiedy mi te codzienne ataki paniki znów miną…Nie wiem co robić :( 

ja bym nie brał, bo ten lek uzależnia, może ssri? albo po prostu akceptacja nerwicy + coś na sen jakaś melatonina, ona też wycisza...

zresztą lekarz też wyraźnie powiedział " tylko w razie potrzeby" Nie można go brać codziennie. Musisz o tym porozmawiać z lekarzem, bo lorafen na długą mete odpada...

Edytowane przez nerwicowiec1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, nerwicowiec1 napisał(a):

ja bym nie brał, bo ten lek uzależnia, może ssri? albo po prostu akceptacja nerwicy + coś na sen jakaś melatonina, ona też wycisza...

zresztą lekarz też wyraźnie powiedział " tylko w razie potrzeby" Nie można go brać codziennie. Musisz o tym porozmawiać z lekarzem, bo lorafen na długą mete odpada...

Ja biorę inne leki też na co dzień od kilku lat tylko wiadomo miałam zmieniane. Teraz biorę Escitalopram 20mg rano, Pregabalina 75mg trzy razy dziennie, Neurotop 1/2 rano i cała 300mg wieczorem ale to bardziej mam na stabilizację nastroju chociaż to i tak ch. daje. No i Kwetaplex 25mg dwie wieczorem i on mi bardzo pomaga w zaśnięciu. Bez niego to ja nie umiem zasnąć. Ja już nie wiem co brać na uspokojenie tych ataków paniki. Kiedyś mi pomagała Hydroksyzyna a teraz to już nie pomaga bo mam tak silne te ataki. Potem brałam w razie ataków Alpragen (Xanax) 0,25mg ale też już chyba przestał pomagać. No i teraz mam ten Lorafen a wcześniej przed nim brałam Cloranxen ale on też wiem że uzależnia. I masz rację a czytałam na różnych forach jak ludzie pisali że się od niego uzależnili a ja tego absolutnie nie chce. Dziś nie brałam go i jakoś sobie radzę…No a do psychiatry następny termin mam dopiero na sierpień bo takie są terminy. Ale w ten piątek idę do lekarza rodzinnego bo chce skierowanie na badania krwi więc może on mi coś dałby radę przepisać uspokajającego i co nie uzależnia…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×