Skocz do zawartości
Nerwica.com

Żyję cicho umierając - co mi jest..


amith

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich i z góry chciałam życzyć wszystkim użytkownikom z problemami powrotu do zdrowia, ustabilizowania..

 

Nie wiem, nie wiem co z sobą zrobić..

Od długiego czasu traktuję życie jak pułapkę, jak zlepek obrazów, struktur, materiałów. Beznadziejna egzystencja..

Mam 19 lat, dostałam się na świetną uczelnię, ale po co to wszystko?

Ogarnia mnie potworny strach.

Strach przed życiem. Strach przed ludźmi. Zdarzają mi się ataki gdy nie wiem co się dzieje, gdy czuję, że tracę kontrolę nad swoimi myślami.

 

 

Każdego dnia myślę o śmierci. Ludzi ignoruję, bo skoro i tak się zabiję kiedyś, to po co nawiązywać nowe znajomości..

Boli mnie potwornie fakt iż takie stany traktuje wiele ludzi jako próbę usprawiedliwienia się od

nie wykonywania obowiązków, że jest to zwykła nuda, za dużo czasu na myślenie..

Rodzice od zawsze powtarzali mi, że zamiast myśleć o głupotach powinnam 'wziąć się za naukę/posprzątać w pokoju'.

 

Ja wołam o pomoc.

 

Ja nie chcę czuć się tak przez całe życie.

Cztery lata ciągłego bólu. Wiercenia w brzuchu. Ja nie wybierałam tego.

Psycholog u którego byłam rozwiązał ze mną test po czym stwierdził, że to depresja i pożegnał kasując 70 zł.

Żyję w ciągłym przekonaniu, że ja tak naprawdę nie mam problemu, że sobie to wymyślam.

Żyję tylko dlatego, że nie wymyśliłam jak rozegrać to z rodzicami..

Staram się zawsze myśleć o innych, chcę potwornie tego, chcę skończyć tę męczarnię, ale jak to zrobić by nie zranić nikogo?

 

Ja nie widzę sensu już dalej. Ja nie wiem czy możliwa jest pomoc. Boję się.

Boję się.

Boję się.

Czasem mój nastrój nazwać można niesamowitą euforią szczęścia.

To nie trwa długo.

Emocje opadają gdy wiem, że wróci przygnębienie.

Boję się również tego, że po śmierci istnieje niebo. Boję się, że nawet piekło i jakaś inna przestrzeń, że

nigdy się z tego nie uwolnię.

 

Ja nie mam osobowości. Chyba nie mam jej.

Rozmawiam z kimś, wychodzę gdzieś, zachowuję się w konkretny sposób, wracając do domu krytykuję każde

swoje zachowanie, swoje słowo. Wszystko co mówię, co robię, jest złe. Jest nie moje.

 

 

Od dwóch lat się nie tnę. Nie chcę. Raz zamiast krwi poleciało brązowe osocze. Nie wiem co to było.

Już nic nie daje ulgi. Każdy komu powiem o swoim problemie zostaje przekreślony z listy moich bliskich.

Nie umiem mówić o tym na żywo. Wstydzę się. Jestem beznadziejna.

 

Wybaczcie, że zajęłam Wasz czas.. Napisałam to z nadzieją, że ktoś zrozumie, że powie mi czy faktycznie to efekt nudy, czy można coś z tym zrobic... Może to mój egoizm, słyszałam wiele opinii na swój temat.. Ja naprawdę tego nie wybierałam i nienawidzę tego..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To się zaczęło jak tak myślę gdy poszłam do liceum.

Poszłam tam sama, musiałam ostro nadrabiać żeby zostać zauważoną.

Myślę, że zbyt intensywnie starałam się stworzyć obraz siebie jako osoby najgłośniejszej, najzabawniejszej.

A gdy za dużo tego było to zauważyłam, że to nie jestem ja. Ale wizerunek trzeba było utrzymać.

Akceptacja środowiska to od zawsze było coś, czego potrzebowałam najbardziej.

Zaakceptowali mnie taką, taką polubili wszyscy.

Od pewnego czasu łapię się na tym, że automatycznie przy wejściu na uczelnię wrzucam uśmiech i myślę co będę mówić, z czego żartować.

Chociaż ostatnio martwi mnie to, że przestało mi już na tym zależeć.

 

A studiuję żeby studiować. Nie mam motywacji nawet by się uczyć.

Zakładam jeden scenariusz, więc po co pracować na coś tak usilnie.

Ale nie chcę tego.

 

Jak jest z Tobą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To się zaczęło jak tak myślę gdy poszłam do liceum.

Poszłam tam sama, musiałam ostro nadrabiać żeby zostać zauważoną.

Myślę, że zbyt intensywnie starałam się stworzyć obraz siebie jako osoby najgłośniejszej, najzabawniejszej.

A gdy za dużo tego było to zauważyłam, że to nie jestem ja. Ale wizerunek trzeba było utrzymać.

Akceptacja środowiska to od zawsze było coś, czego potrzebowałam najbardziej.

Zaakceptowali mnie taką, taką polubili wszyscy.

Od pewnego czasu łapię się na tym, że automatycznie przy wejściu na uczelnię wrzucam uśmiech i myślę co będę mówić, z czego żartować.

Chociaż ostatnio martwi mnie to, że przestało mi już na tym zależeć.

 

A studiuję żeby studiować. Nie mam motywacji nawet by się uczyć.

Zakładam jeden scenariusz, więc po co pracować na coś tak usilnie.

Ale nie chcę tego.

 

Jak jest z Tobą?

Ze mną jest różnie: jak-zapomnie-t39366.html

 

Powinnaś bardziej się otworzyć, coś Ci mówi, że ta prawdziwa TY jest zła - sama to ukształtowałaś. Próbowałaś komuś o tym powiedzieć? Ja także czuję się jakbym przy znajomych zakładał maskę, a w domu to wszystko powraca, czuję apatię.

 

Nie wiem jak to wygląda z Tobą, ale trochę mi ulżyło, gdy wyżaliłem się na tym forum, nawet poznałem 3 osoby, z którymi od wczoraj piszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam problem z tym, że za szybko ufam.. Gdy ktoś jest dla mnie miły to mówię mu o sobie wszystko, a następnie widzę, że nie rozumie, że uważa to wszystko za naciągane.. Mówi 'myśl pozytywniej'.. Jezu jak ja bym chciała myśleć pozytywnie..

 

Przeczytałam Twój post.. Tak dużo tam podobieństw.

Zwróciłam uwagę na zdanie o chlaniu, ćpaniu.. Nie pijesz alkoholu, dobrze dla Ciebie.

Ja zbyt często odnajduję pocieszenie w alkoholu. Mam dopiero 19 lat.

Po piwie łatwiej jest zachować maskę dla mnie. Lepiej klei się gadka. Nie trzeba za dużo myśleć..

Kiedyś przychodziła rozmowa tak łatwo. Teraz ściska mnie w brzuchu gdy mam wrażenie, ze nie jestem w stanie usatysfakcjonować drugiej osoby tym co mówię.

 

 

Tak, ulżyło mi. Ale zawsze przychodzi ulga na krótki czas. Powiem komuś - ulga. Jednak to wszystko wraca, nie jest lepiej.

Także tak, próbowałam mówić o tym wielu osobom.

Nie słuchają, każą zająć się obowiązkami, są jakby w stanie otępienia, mówią 'razem to pokonamy:D' i koniec tematu na zawsze, albo temat sprowadza się w efekcie do ich osoby, 'nooo kurde ja mam też jakieś słabe nastroje ostatnio, masakra'.

 

 

Krzyczę, ale nikt nie słyszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam problem z tym, że za szybko ufam.. Gdy ktoś jest dla mnie miły to mówię mu o sobie wszystko, a następnie widzę, że nie rozumie, że uważa to wszystko za naciągane.. Mówi 'myśl pozytywniej'.. Jezu jak ja bym chciała myśleć pozytywnie..

 

Przeczytałam Twój post.. Tak dużo tam podobieństw.

Zwróciłam uwagę na zdanie o chlaniu, ćpaniu.. Nie pijesz alkoholu, dobrze dla Ciebie.

Ja zbyt często odnajduję pocieszenie w alkoholu. Mam dopiero 19 lat.

Po piwie łatwiej jest zachować maskę dla mnie. Lepiej klei się gadka. Nie trzeba za dużo myśleć..

Kiedyś przychodziła rozmowa tak łatwo. Teraz ściska mnie w brzuchu gdy mam wrażenie, ze nie jestem w stanie usatysfakcjonować drugiej osoby tym co mówię.

 

 

Tak, ulżyło mi. Ale zawsze przychodzi ulga na krótki czas. Powiem komuś - ulga. Jednak to wszystko wraca, nie jest lepiej.

Także tak, próbowałam mówić o tym wielu osobom.

Nie słuchają, każą zająć się obowiązkami, są jakby w stanie otępienia, mówią 'razem to pokonamy:D' i koniec tematu na zawsze, albo temat sprowadza się w efekcie do ich osoby, 'nooo kurde ja mam też jakieś słabe nastroje ostatnio, masakra'.

 

 

Krzyczę, ale nikt nie słyszy.

Również mogę powiedzieć, że za szybko ufam, ale nigdy nie zaufałem aż tak osobie, by wyjawić moje tajemnice i problemy. Jestem skryty, ale ludzie tego nie dostrzegają, ponieważ zakładam tą cudzysłowie maskę. Chyba nawet dobrze, że o tym nie wiedzą, bo gdzieś mam fałszywe pocieszenia - oni niech nadal toną w gównie, ja mam swoje zdanie i swoje racje :) Ty także nie możesz się poddać temu systemowi. Znajdź oparcie w ludziach, nie interesuj się bogiem, bo tutaj jest życie. Bóg Ci nie pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bóg nigdy nie był w stanie pomóc w niczym. Wierzę w ludzi, nie w Boga.

 

Ludzie już dawno przestali stanowić dla mnie jakiekolwiek oparcie.

Może trafiłam na złych ludzi.

Jedyna osoba będąca w stanie mnie zrozumieć popełniła samobójstwo rok temu.

 

Czuję się jak w przeklętej pułapce.

Bez wyjścia. To trwa tak długo.

 

W głębi serca zawsze wierzę, że ludzie chcą dobrze. Wtedy wyjawiam wszystko. Dostaję w kość. Koniec.

Nie widzę żadnego rozwiązania.

 

Nie chcę brzmieć jak jakiś koń z klapkami na oczach, co się uparł, że wszystko jest złe i koniec.

Ja piszę całkowicie szczerze.

 

Próbowałam ufać, próbowałam wizyty u psychologa, ja ciągle myślę o śmierci.

Nie chcę zostać nazwana tchórzem.. A samobójstwo to tchórzostwo wg większej części społeczeństwa.

 

Czy samobójstwo jest tchórzostwem...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bóg nigdy nie był w stanie pomóc w niczym. Wierzę w ludzi, nie w Boga.

 

Ludzie już dawno przestali stanowić dla mnie jakiekolwiek oparcie.

Może trafiłam na złych ludzi.

Jedyna osoba będąca w stanie mnie zrozumieć popełniła samobójstwo rok temu.

 

Czuję się jak w przeklętej pułapce.

Bez wyjścia. To trwa tak długo.

 

W głębi serca zawsze wierzę, że ludzie chcą dobrze. Wtedy wyjawiam wszystko. Dostaję w kość. Koniec.

Nie widzę żadnego rozwiązania.

 

Nie chcę brzmieć jak jakiś koń z klapkami na oczach, co się uparł, że wszystko jest złe i koniec.

Ja piszę całkowicie szczerze.

 

Próbowałam ufać, próbowałam wizyty u psychologa, ja ciągle myślę o śmierci.

Nie chcę zostać nazwana tchórzem.. A samobójstwo to tchórzostwo wg większej części społeczeństwa.

 

Czy samobójstwo jest tchórzostwem...?

Nie, samobójstwo to nie tchórzostwo. Mówią tak osoby ślepe na świat, które nie dostrzegają pewnych wartości, nie odczuwają emapatii, nie wiedzą, co to wrażliwość. Tak czy siak uważam, że to najgorsze wyjście, a Ty nawet o tym nie myśl tylko jeśli masz problem odezwij się do mnie, chętnie pogadam :)

 

Masz przecież rodzinę, więc żyj dla nich. Posta sobie właśnie taki cel, że to dla nich tu jesteś. Gdybym ja nie miał rodziny, już dawno skończyłbym z tym życiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem osobą na wyrost wrażliwą.

Bardzo często myślę o śmierci rodziców, członków rodziny.

Jeszcze długo (mam nadzieję) do tego aż ktoś z nich odejdzie, ale ja myślę na dzień dzisiejszy już o tym.

Co ja zrobię jak oni umrą?

 

Widzę kruchość tego całego świata, życia.

Po co więc to wszystko..

 

Mogę życ dla nich, ale to nie zmienia faktu, że czuję iż ich zawodzę.

Nie chcę ich smucić niczym.

Chcą mieć szczęśliwą córkę, z dobrym wykształceniem, pracą, rodziną.

 

Nie chcę psuć im życia.

Mam wrażenie, że je psuję.

 

Jakbym była źle zaprogramowana, nie dla tego świata.

 

 

Oczywiście tego samego możesz oczekiwać z mojej strony, możesz napisać kiedy zechcesz, wysłucham w skupieniu, zawsze słucham każdego słowa.

Coś na co inni nie zwracają uwagi, co dla nich jest trywialne, może mieć olbrzymie znaczenie.

 

Dziękuję za szczere chęci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem osobą na wyrost wrażliwą.

Bardzo często myślę o śmierci rodziców, członków rodziny.

Jeszcze długo (mam nadzieję) do tego aż ktoś z nich odejdzie, ale ja myślę na dzień dzisiejszy już o tym.

Co ja zrobię jak oni umrą?

 

Widzę kruchość tego całego świata, życia.

Po co więc to wszystko..

 

Mogę życ dla nich, ale to nie zmienia faktu, że czuję iż ich zawodzę.

Nie chcę ich smucić niczym.

Chcą mieć szczęśliwą córkę, z dobrym wykształceniem, pracą, rodziną.

 

Nie chcę psuć im życia.

Mam wrażenie, że je psuję.

 

Jakbym była źle zaprogramowana, nie dla tego świata.

 

 

Oczywiście tego samego możesz oczekiwać z mojej strony, możesz napisać kiedy zechcesz, wysłucham w skupieniu, zawsze słucham każdego słowa.

Coś na co inni nie zwracają uwagi, co dla nich jest trywialne, może mieć olbrzymie znaczenie.

 

Dziękuję za szczere chęci.

Ja jestem nadwrażliwy i czuję, że popadam w depresję czy nerwicę - nie wiem, nigdy nie byłem u psychologa. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest ze mną okej.

 

Ja mam podobne myśli, codziennie myślę o śmierci swoich i moich bliskich, często płaczę nocami nawet bez powodu :|

 

Dlaczego uważasz, że psujesz życie swoim rodzicom? Na pewno tak nie jest!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo oni chcieliby abym była szczęśliwa.

Zawodzę ich, bo nie jestem.

Wiesz... Ty sobie chyba coś wmówiłaś, bo ciężko mi trochę zrozumieć Twój problem. Dlaczego uważasz, że nie jesteś szczęśliwa? W tym, że nie widzisz sensu życia? Nie masz planów na przyszłość ?

 

Rozumiem, że męczy Cię to, że udawałaś kogoś kim nie jesteś? Nie bierz tego do siebie i zacznij nawiązywać nowe kontakty, spróbuj być sobą. Sukcesem już jest Twój temat na tym forum, pokazałaś nam całą siebie, a nie taką, którą chcemy widzieć my.

 

Boisz się, że nikt nie będzie Cię akceptował, jak pokażesz prawdziwą ja? \\

 

Spotykasz się ze znajomymi po szkole ? Nie mówię tu o szkolnych znajomościach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale w tym problem, że ja nie wiem już jaka jestem prawdziwa 'ja'.

Jak pisałam nie znam swojej osobowości, nie znam siebie już.

 

 

Ja nie jestem szczęśliwa.

Wmawiać to wmawiam sobie, że właśnie jestem..

 

Nie mam żadnych planów na przyszłość, każde przedsięwzięcie mnie przerasta.

Wizja przyszłości jest jakaś rozmazana.

Ja domyślam się, że ciężko mnie zrozumieć.

Chciałabym skupić się na jednym problemie, byłoby łatwiej na pewno go rozwiązać.

Ale tego się przez ten czas tyle zebrało, że moje wypowiedzi mogą wydawać się chaotyczne..

Ale potrzebuję wskazówki od czego zacząć, jeśli da się coś z tym zrobić..

 

Do tego pojawia się stres, stres 24/7. Stresuje mnie dosłownie wszystko.

Zazdroszczę ludziom, którzy żyją tak beztrosko.

Korzystają z życia.

 

 

Spotykam się ze znajomymi po zajęciach na uczelni.

Ale ostatnio robię to bardzo niechętnie.

Dlaczego pytasz o to?

 

 

 

Jeśli czyta to jakiś ekspert, to prosiłabym o chwilę uwagi i chociaż dwa słowa, czy mi naprawdę coś jest? Czy to lenistwo...?

To brzmi żałośnie, mam tego świadomość.. Ale raz/dwa spotkałam się również z takim określeniem i zgłupiałam..

 

Właśnie w tej sprawie przede wszystkim piszę.. Co mogę zrobić, by nie czuć się tak cały czas...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale w tym problem, że ja nie wiem już jaka jestem prawdziwa 'ja'.

Jak pisałam nie znam swojej osobowości, nie znam siebie już.

 

 

Ja nie jestem szczęśliwa.

Wmawiać to wmawiam sobie, że właśnie jestem..

 

Nie mam żadnych planów na przyszłość, każde przedsięwzięcie mnie przerasta.

Wizja przyszłości jest jakaś rozmazana.

Ja domyślam się, że ciężko mnie zrozumieć.

Chciałabym skupić się na jednym problemie, byłoby łatwiej na pewno go rozwiązać.

Ale tego się przez ten czas tyle zebrało, że moje wypowiedzi mogą wydawać się chaotyczne..

Ale potrzebuję wskazówki od czego zacząć, jeśli da się coś z tym zrobić..

 

Do tego pojawia się stres, stres 24/7. Stresuje mnie dosłownie wszystko.

Zazdroszczę ludziom, którzy żyją tak beztrosko.

Korzystają z życia.

 

 

Spotykam się ze znajomymi po zajęciach na uczelni.

Ale ostatnio robię to bardzo niechętnie.

Dlaczego pytasz o to?

 

 

 

Jeśli czyta to jakiś ekspert, to prosiłabym o chwilę uwagi i chociaż dwa słowa, czy mi naprawdę coś jest? Czy to lenistwo...?

Właśnie w tej sprawie przede wszystkim piszę.. Co mogę zrobić, by nie czuć się tak cały czas...

Właśnie! U mnie jest tak, że jestem inny w szkole, jestem inny w domu, jest inny ze znajomymi (po szkole) itd. Ja tak to czuję.

 

W tym masz rację, że ciężko Cię zrozumieć, ale ciągle się staram :) Ze mną też jest różnie, choćby sytuacja z niedawnego czasu. Nie złożyłem deklaracji maturalnej, po prostu pomyślałem sobie, że nie i ch*j. Czuje, że to nie dla mnie, bo jestem gamoniem, nie uczę się itd ;P Jakoś głupio bym się czuł mając tą maturę.

 

Ja niestety specjalistą nie jestem, chciałem tylko wyciągnąć więcej informacji od Ciebie ;) Mimo wszystko trzymam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam nie wiem czy piszę w dobrym temacie bo nie za bardzo się orientuje również mam pewien problem z którym się borykam od jakiegoś czasu,a więc zawsze byłam osobą dość małomówną, od czasów dziecka miałam stany lękowe i apatie o których nikomu nie mówiłam wstydziłam się tego, że mając normalne życie nie potrafię się nim cieszyć. Wszystkie emocje od zawsze trzymałam w sobie, byłam i nadal jestem osobą bardzo nie asertywną .

Moje życie zaczęło się zmieniać gdy poszłam do liceum poznałam wiele osób które były w stanie mnie zrozumieć. Zaczęłam wychodzić do ludzi niestety udawało mi się to tylko w tedy gdy byłam pod wpływem alkoholu inaczej nie potrafiłam z nikim rozmawiać za wiele.

Od jakiegoś czasu można by było powiedzieć że wszystko układało się dobrze stany lękowe zmniejszyły się apatie również znalazłam chłopaka, ale w pewnym momencie wszystko zaczęło się sypać. Nagle poczułam się jak bym się obudziła zobaczyłam ze ludzie z którymi spędzałam czas tylko mnie znoszą , że tak na prawdę jestem tylko obok grupy , bez alkoholu nie umiem z nimi rozmawiać . Na trzeźwo jedynie przytakuję i się uśmiecham i siedzę obok nich zamyślona , nie potrafię się skupić na wielu rzeczach czuję się jak bym była ograniczona, ciągle zaspana nie potrafię często powiedzieć tego co bym chciała bo zaczynam się jąkać a czasem nawet bełkotać , mówię strasznie cicho czasem nawet niezrozumiale . Nie wiem czy to przez stres czy wytworzyłam sobie barierę na ludzi .Od jakiegoś czasu zerwałam kontakt ze wszystkimi znajomymi , z chłopakiem również . Wydaje mi się ,że każda życzliwość jest intrygą ,że ludzie są przeciw mnie , nie potrafię ocenić czy osoby które znam są dobre czy złe czy je lubię czy nie. Dostaje czasem napadów płaczu bez powodu potrafi to trwać przez kilka godzin. Od prawie zawsze miałam myśli samobójcze choć wiem, że nigdy bym się nie zabiła ponieważ mam świadomość że to nie jest wyjście. Nie potrafię zaakceptować siebie, nic w życiu tak na prawdę mi nigdy dobrze nie wyszło wszystko zaczynam a potem nie potrafię tego skończyć , ludzie często mówią mi, że zachowuję się dziwnie odmiennie jak bym żyła w swoim świecie, odbierają mnie jako osobę chaotyczną ,,zakręconą " , nie umiem się skupić na niczym potrafię usiąść w jednym miejscu i przez kilka godzin rozmyślać czasem nad tym nie panuję, brak mi motywacji do czego kolwiek i wszystko przeciągam na ostatnią chwilę. Czasami mam dziwne wrażenie jakby ktoś mnie stale obserwował lub czytał w myślach wiem że to nie możliwe i bez sensu ale stale mam taką myśl w głowie. Nie wiem co się ze mną dzieję już powoli nie wytrzymuję .

Dużo się rozpisałam będę wdzięczna jeśli komuś będzie się chciało przeczytać to co napisałam i w jakiś sposób mi pomóc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam u psychologa ale nie podszedł do mnie poważnie ciągle był na urlopach i za każdym razem zaczynaliśmy rozmowę od tego samego bo nawet nie pamiętał o czym rozmawialiśmy na ostatniej wizycie. Postanowiłam pomóc sobie sama przez pewien czas mi się to udawało ale teraz powoli wysiadam, próbuję się podbudować wyrobić w sobie pewność siebie ale to nie takie łatwe , boję się iść do psychologa bo nie do końca umiem z nimi rozmawiać jak siedziałam przednim to myślałam sobie ze pewnie nie traktuje tego co mówię poważnie,że uważa mnie za głupią histeryczkę. Sama nie wiem co powinnam z tym zrobić bo są dni w których sobie radzę a czasami totalnie podupadam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×