Skocz do zawartości
Nerwica.com

oto ja - DDD, córka matki DDA


gosia83

Rekomendowane odpowiedzi

mieliście kiedyś wrażenie,że nie czujecie samego siebie,że ktoś, coś Tobą steruje,że na nic nie masz wpływu,że nie istniejesz ? ja tak mam od 10 r,ż. do dnia dzisiejszego.. mieszkałam z dziadkiem alkoholikiem, babcią furiatką, kiepskie warunki mieszkaniowe ( byłam z siostrą i bratem w jednym małym pokoju), moja mama z syndromem DDA, tata pracował do wieczora... pamiętam jak dziś jak mama w pośpiechu zamykała mnie i siostrę w pokoju, bo dziadek zaczął lać babcię w pijackim szale... pamiętam jak mama mi przylała na zielonej szkole na basenie przy całej klasie, bo bałam się wody, dala mi w dupę i powiedziala "nie rób mi wstydu", no to od tego czasu nie robiłam, co rok miałam czerwony pasek na świadectwie, byłam taka jak ona chciała, siedziałam cicho i wyręczałam ją w obowiązkach domowych,zrobiła ze mnie swoją powierniczkę trudnego dziecinstwa, jako 10 latka słuchałam jak to babcia a jej matka życzyła jej śmierci, jak ją porzucała na ulicy, jak to dziadek lał ją, chlał na umór, rzygał gdzie popadnie, przepijał wszystko z domu, jak to chodziła glodna, brudna i niewyspana do szkoły... pamietam jak dostałam 2 z biologii, napisałam list do mamy, w ktorym przeprosiłam ją za to, dałam jej to w szatni jak przyszła po mnie do szkoły i się popłakałam. Fajnie, co nie ? codziennie słyszałam jak narzeka na siebie,że jest "grubą krową", że ma "paskudne kudły" itd. Dla niej każda zgrabna, zadbana kobieta to "dziwka". Zamknęla mnie w złotej klatce, dozwolone były tylko zachowania i emocje przez nią akceptowane, nie wolno mi było powiedzieć "mama" tylko "mamusia", do dnia dzisiejszego boję się powiedzieć do niej "mamo".. nie wolno było narzekać, złościć się, denerwować, kłócić... przecież jesteśmy "idealną rodziną", sąsiedzi nas chwalą, chodzimy do niedziela do kościoła. Kurwa, paranoja do kwadratu !! od 13 r.ż mam myśli samobójcze,kilka prób za sobą, anoreksję.. bez wiedzy rodziców w wieku 16 lat poszlam do psychologa,bo już nie dawałam rady w tej paranoji,stwierdził u mnie depresję i anoreksję, rodzice się dowiedzieli o tych wizytach,bo potrzebna była ich zgoda na psychotropy. Wtedy pamiętam mama strasznie płakała, powiedzialam,że czuję nienawiść do niej, że nie chcę tego,że psycholog mi wytłumaczył,że zrzucono na moje dziecięce barki ciężar, którego nawet dorosły by nie udżwignął... psychotropy brałam krótko, bo fatalnie się po nich czułam, jeszcze gorzej... z mamą się troszkę uspokoiło, ale na bardzo krótko - mialam 18 lat ,przekułam sobie nos , tata się uśmiechnął i powiedzial "fajnie" a mama z obrzydzeniem skwitowała " wyglądasz jak dziewucha z poprawczaka". Miesiąc póżniej poznałam M. i to sam Bóg postawił mi go na drodze, bo to on wie o mnie wszystko, o moich problemach z dzieciństwa, to on widział moje napady depresji,płaczu,myśli samobójczych i to on po dziś dzień walczy o mnie z całych sił... i huj mnie strzela jak przypomnę sobie słowa mojej mamusi jak to powiedziała mi na samym początku związku z M. " możesz mieć kogoś ładniejszego". kurwa, nie zastanowiła się,czy jestem z nim szczęśliwa, dla niej M. nie pasował do " idealnego obrazka". Od dziecinstwa słyszałam,że facet musi być wysoki, szczupły, przystojny,z ciemnymi włosami a blondyni są be...

Hipokrytka kurwa do kwadratu!!!! Pamiętam jak miałam 6 lat i moim obowiązkiem byla opieka nad 3 letnią wówczas siostrą - o mały włos nie przejechał nas samochód ( nie z mojej winy),mama nawrzeszczała na mnie,że to moja wina, zamknęła mnie w pokoju a zajęla się z troską moja siostrą. do dziś dzień pamiętam jak strasznie płakałam,a mamusia parę lat temu mi na to odpowiedziala "przysnilo Ci się".

Do matki nie czuję nic oprócz obowiązkowego szacunku z racji tego,że mnie nie wyskrobala. I tyle. Moja matka nic o mnie nie wie, o moich problemach, marzeniach...nic !!! dla niej jestem tylko ładnym obrazkiem, bo mam męża i dzieci. Nigdy nie usiadla ze mną i szczerze od serca nie porozmawiala, jesteśmy sobie obce , przy niej gram rolę grzecznej , pobożnej małgoni a tak naprawdę taka nie jestem ! Zamierzam zrobić sobie tatuaż i z całą satysfakcją wypnę się dupą do nich i im go pokażę !Są dni, kiedy tak mocno nienawidzę siebie samej,mam się za zero, nienawidzę swojego ciała,uważam,że jstem gruba,brzydka i wszyscy się ze mnie śmieją...

Moje rodzenstwo a szczególnie siostra ma podobne jazdy,siostra od dziecka od ukochanej mamusi słyszała,że jest "brudasem i sobie w życiu nie poradzi". Najgorsze jest to ,że moja mama gra rolę zatroskanej , czułej mamusi a tak naprawdę gucio ją obchodzimy. Potrafi pytać tylko "jak tam?w porządku?' jak zaczynasz coś jej opowiadać to wychodzi z pokoju mówiąc,że ma dużo pracy w domu....

 

musialam się wygadać... to co napisalam to 1/10 tego co mi w sercu siedzi...

 

Idealna rodzinka.,,,, wychodzę z tego, jest coraz lepiej,ale są takie dni jak dziś kiedy nie mam już siły...

 

 

Dziękuję,że mogłam to z siebie wyrzucić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam dla kogo walczyć, mam męża i dwójkę dzieci, to dla nich ( i dla siebie ) chcę 'wyzdrowieć"..

najgorsze jest to ,że moja matka zachowuje się tak jakby nic się nie stało, nigdy nie spytała mnie o moją depresję,lęki o próby samobójcze, bo ewidentnie psułam jej tym "idealny obrazek"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gosia83, bez sensu jest jej podejście :(

Niestety matki często tak mają. Ja pochodzę w sumie ze zdrowej i normalnej rodziny, ale jak pojawi się jakiś problem to też nie wypuszcza się go poza rodzinę. A moi rodzice kompletnie nie są w stanie pojąć z czego ja się leczę.

Chodzisz na terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodzilam do dwóch psychologów na przestrzeni 10 lat, myślalam o kolejnej terapii, bo nie dam rady tak dłużej żyć. Ciągle odczuwam napięcie nieznośne do granic możliwości, uważam się za najgorszą brzydulę, niczego nie doprowadziłam do końca, wegetuję z dnia na dzień i płaczę w poduszkę co noc...

a jak przyjeżdza moja matka do wnuków i widze te jej sztuczne usmiechy i zachwyty nad dziećmi to rzygać mi się chce... wszystko musi być dla niej idealne, wspaniale i piękne..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gosia83, witaj! Znam to i czym piszesz z autopsji, trzymaj się dziewczyno i i pamiętaj nie jestes sama z tym problemem, jest nas wiele, pisz często:) pogadamy.

Idź na terapię dda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

są dni, kiedy mam w sobie mnóstwo wiary i sily,że to wszystko się ułoży, a czasem dopada mnie zniechęcenie i myśli,że to bez sensu,że nic mi się nie uda,że tak już będzie zawsze...

moi rodzice świetnie grają - cudownych małżonków ( a tata kręcił z jakąś babką), cudownych rodziców ( nic o swoich dzieciach,a maja nas 4, nie wiedzą), jesteśmy jak obcy ludzie, którzy poznali się w knajpie, wypili kilka piw, pośmiali się i poszli do swoich domów.

a matka chwali się nami na lewo i prawo do wyrzygania....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, co czujesz, poczynając od mieszkania w ciasnocie (ja miałam pokój z rodzicami) z neurotycznymi typami, po cały ten syf DDA. Jakbyś chciała pogadać, pisz na pw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla niej każda zgrabna, zadbana kobieta to "dziwka".

:shock: jestem w szoku, moja matka uważa właśnie tak samo, włącznie ze mną, że ja też dziwka jestem... a jak coś mi się dzieje, to mam wrażenie, że się z tego cieszy...

" możesz mieć kogoś ładniejszego".

och moja matka też jest strasznie powierzchowna, po wyglądzie już wszystko wie o człowieku... jak jest ktoś gruby, to już nie jest już człowiekiem w jej oczach... straszne

 

fajnie, że się tak rozpisałaś, jeśli zechcesz to wygadaj nam się jeszcze więcej, my Cię wysłuchamy.

kafka, dobrze pisze, mogłabyś iść na terapię... ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chętnie popiszę z Tobą , bo samemu ciężko z tym żyć...

 

-- 06 sie 2012, 21:46 --

 

Najgorsza jest ta jej wszechobecna hiokryzja, co tydzień jest w kościele, w domu pełno krzyży i obrazkow świętych, jak coś mowi o kościele to takim podniosłym tonem jakby zaraz mieli ją wziąć do nieba, no masakra... a zielonego pojęcia nie ma z jakimi problemami borykają się jej dzieci. Mój ojciec też ocenia po wyglądzie, po urodzeniu pierwszego dziecka dal mi książkę Dukana "Nie potrafię schudnąć"... Nigdy szczerze nie powiedział mi komplementu,ale za to mojej cioci, starszej ode mnie tylko o 6 lat, prawił komplementy na lewo i prawo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

temat jak dla mnie stworzony.

też wiem co to znaczy matkować swojej matce i od dzieciństwa martwić się o rzeczy, o które dziecko nie powinno się martwić.

mojej mamie już wybaczyłam. wiem że się stara i bardzo się zmieniła od momentu kiedy choruję.

może to słabe usprawiedliwienie ale biorę poprawkę na jej syndrom DDA i jakoś się między nami układa.

mnie to raczej ojciec nie chciał i nadal nie chce..

W każdym razie gosia83, wiedz że sporo osób tutaj Cię rozumie.

Cieszę się że ułożyłaś sobie życie osobiste. To bardzo ważne i bardzo trudne dla takich skrzywieńców jak my ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tym życiem osobistym też nie jest tak dobrze jakby mogło...jestem z M. od 11 lat, od samego początku bylo ciężko ze względu na moje problemy, 4 lata temu mąż przeżyl zalamanie nerwowe, o mały włos nie otarliśmy się o rozwód,nadal walczymy o nasze małżenstwo,ale ciężko jest, gdy ma się tak niską samoocenę,wahania nastroju itd..... cokolwiek bym nie robiła uważam się za beznadziejną żonę i matkę.......

 

-- 06 sie 2012, 22:04 --

 

myślałam o terapii,nawet już mam upatrzone miejsce,ale cały czas coś mnie powstrzymuje...może strach przed kolejnym bólem przeszłości ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gosia83, co do terapii to faktycznie może być ciężko, może boleć a przede wszystkim będzie inaczej a chyba strach przed nieznanym jest u człowieka najsilniejszy. Warto spróbować poprawić jakość swojego życia. W końcu mamy je tylko jedno.

Co do matki... sugerowałabym raczej zostawić ją w spokoju. Na siłę się komu nie pomoże. Ona musi sama zobaczyć problem i poczuć potrzebę poradzenia sobie z nim.

Teraz powinnaś przede wszystkim zatroszczyć się o siebie i swoją rodzinę :great:

i jeszcze jedno... związek bez wzlotów i upadków to tak naprawdę martwy związek... istniejący już tylko na papierze... także głowa do góry ;*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zdecydowalam się na terapię, dziś będę dzwonić...

Czy macie tak, że cokolwiek byście nie robili to i tak będziecie czuć się tymi najgorszymi ?

Nawet najmniejsza rzecz, którą chcę zrobić tylko dla siebie jest w moim sercu odczytana jako maksymalny egoizm... męczy mnie to bardzo ;( jestem teraz na wychowawczym, zajmuję się sama 2 dzieci, chciałam iść na siłownię... i od razu zalały mnie wyrzuty sumienia, że jestem egoistką i złą matką, bo opuszczam dzieci i myślę tylko o sobie... moj mąż już nie może tego słuchać, sam mnie namawia,żebym wychodziła z domu, bo inaczej zwariuję..

 

;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet najmniejsza rzecz, którą chcę zrobić tylko dla siebie jest w moim sercu odczytana jako maksymalny egoizm...

tak, rozmawiamy o tym między innymi w wątku o poczuciu winy

sam mnie namawia,żebym wychodziła z domu, bo inaczej zwariuję

no i ma rację

że jestem egoistką i złą matką

dzieci są szczęsliwe gdy mają szczęśliwą matkę, wypoczętą, zadowoloną, a nie strzępek nerwów;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, jak ja czytam tutaj o tym jacy są nasi rodzice to coraz częściej nachodzą mnie wątpliwości na temat co robić by być dobrą matką, bym nie krzywdziła mojego dziecka. Prawda jest taka, że ja nie wiem jak wygląda normalna rodzina, bo skąd mam to wiedzieć. Teraz jeszcze sytuacja cały czas kryzysowa u mnie, a wychowanie dziecka naprawdę nie jest proste. Wymaga mnóstwa cierpliwości, spokoju, opanowania, siły, energii, pracy, poświęcenia, zaangażowania i to cały czas non stop. Nie przez godzinę dziennie, tylko cały czas.

Wiem, że nie wolno zapominać o swoich potrzebach, ale nie wiem gdzie jest ta granica.

Ostatnio rozmawiałam z moją mamą na temat tego, że powinna coś zrobić by być szczęśliwą. Że dawno już powinna coś zrobić w tym kierunku. Coś takiego w mojej głowie siedzi, że moja mama nigdy nic nie zrobiła by zmienić sytuację i by być szczęśliwą i że ja też nic nie zrobię. Ze tak jak ona będę czekała tylko cale życie aż ktoś mnie uratuje przed "złem". Ja mam takie wrażenie, że moja mama na to liczyła, że ja ją uratuję, ale ja nie umiem tego zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka, np. w ciągu dnia , gdy chcę usiąść i wypić jedną kawę w spokoju i mówię jej, że teraz pobawi się chwilkę sama to od razu jest jęk ,że "ale ja wolę być z Tobą mamusiu" i siada obok mnie i ciągle coś do mnie mówi... jak jest mąż to on się nią zajmuje,ale i tak przychodzi do mnie i zaczepia. Mąż uważa,że jestem dla niej "idealną zabawką", bo wymyślam zabawy, organizuję jej czas i poświęcam maximum uwagi zaniedbując samą siebie... owszem, robię tak, ale chyba dlatego,że mi tego brakowało - moja matka przyznała,że ja mając 3 lata potrafilam sama usiąść w kącie i bawić się przez 2 godziny, dla porównania moja córeczka nie usiedzi sama nawet 10 min...

prawda jest taka,że moja relacja z córką opiera się na poczuciu winy, ze cokolwiek zrobię dla niej to i tak nie będę dobrą matką....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×