Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam wszystkich forumowiczów


Ewelina

Rekomendowane odpowiedzi

Mam na imie Ewelina.. Mam dokladnie 20 lat i 2 miesiace.. Jestem studentką i moje życie wydaje sie być na pozór uporządkowane.

Zaczne może od tego ze jestem DDA-czyli dorosłe dziecko alkoholika. Borykam sie z roznymi problemami natury psychicznej od wielu lat, raz zaczelam terapie ,ale ja przerwalam ze wzgledu na zbyt ciezkie wspomnienia z ktorymi nie potrafilam sobie poradzic (mialam wtedy 17 lat) Teraz mysle o powrocie na terapie ze wzgledu na to ,ze chce uporzadkowac swoje zycie.. Natomiast jesli chodzi o tematyke tego forum. Przeczytala artykuly i kilkanascie postów użytkowników. I stwierdzilam ze cos mnie z wami łączy.

Zaczne może od tego,że nie powiem, od dziecka do nastolatki mialam stresujace zycie. Srodowisko domowe bylo dla mnie wenwtrznymi torturami oczywiscie nie ujawnianymi na zewnatrz. Klotnie rodzicow, chora atomosfera, wychowanie w domu patologicznym. Stres towarzyszyl mi od dziecka i towarzyszy nadal.

Moze zaczne od tego ze jak bylam mala umarla babcia. Moja pierwsza reakcja na to byl silny bol brzucha potem wymioty. Przy stresie bolał mnie zawsze brzuch.. Dodam równiez ,że mam bardzo wrażliwy żołądek (niedlugo ide do gastrologa) ktory poteguje moje dolegliwosci.

Zawsze zjem cos co inni a tylko ja wymiotuje i mam mdlosci przez kilka dni wiec dodatkowo mam taki "bonus"

Moze opisze co ostatnio u siebie zaobserwowalam

26 grudnia zeszlego roku bylam z chłopakiem w kinie. Zjedlismy ogromna porcje czipsow z sosem serowym . Moj zoladek tego nie wytrzymam na drugi dzien obudzilam sie z nudnosciami i wymiotami. Wiadomo zaszkodzilo mi..ale zauwazylam psychiczne symptomy takie ze jak sie to zaczynalo czulam ze jak juz zaczne bede wymiotowac caly dzien (wczesniej takie sytuacje byly w zeszlym roku oprocz tego 2 razy i koncyzlu sie na ostrym dyzurze). I jak mam nudnosci ..moj mozg wiksuje troche.. mysle ze skonczy sie to od razu na ostrym dyzurze w szpitalu bo sie odwodnie.. wszystkie mysli koncentruja sie wokol tego ze nic mi nie jest w stanie pomoc zadne leki , ziólka i tak dalej .. cierpialam ogromnie, płakałam , nakręcając w ten sposób sama siebie. Zaczełam siebie samą denerwować.. sama sobie fundowalam dodtakowy stres wlasnymi myslami.. od 7 rano do 20 wymiotowalam placzac na przemian i czujac sie psychicznie jakbym juz nigdy nie miala skonczyc ! Moj umysl chyba tak bardzo podświadomie dążył do tego ,zeby znalezc sie w tym szpitalu i zeby tam podali mi kroplówki i difergan domiesniowo zebym sie uspokoiła bo niestety sama sobie zafundowalam ogromny lęk. denerwowoalam sie tym stanem..moj chlopak nawet mowil, ale juz sie tak nie denerwuj kochnie..jedna mysl tylko skoncentrowana wokol tego co mam w sobie.. tego bolu, nudnosci i dolegliwosci.. to jest naprawde strasznie męczące

Dodam ze jak ktos mnie stresowal jeszcze bardziej (no brat krzyczący i robiący problemy mojej mamie) te dolegliwosci sie nasilaly i ladowalam z glowa w misce juz.

Po 2 dniach wylądowalam w szpitalu. Okazalo sie ze mam ostry nieżyt żołądka i jelit.Lezalam tam 3 dni. Sylwestra spedzilam w szpitalu zadreczajac sie sama , czy jutro juz wyjde, czy moja mama juz sie tak nie bedzie denerwować i tak dalej i tak dalej. Po powrocie do domu czulam sie tak niekomfortowo psychicznie ze koniec. Moj pokoj napawal mnie strache ze wspomnieniami o wymiotowaniu. to byl 1 stycznia.. Lezalam i caly czas mialam w sobie lęk ze to wróci..leżałam w łózku i odchodziło mi ciepło z rąk..nagle mialam zimne jak lód..na kark nadchodzilo ciepło..nie mialam sily w rekach nagle ogromne oslabienie i fale goraca.. I najgorsze..slyszalam bicie mojego serca na poduszce. Jego bicie bylo tak szybkie ze to napedzalo mi kolejny strach ze cos sie znowu zlego dzieje i takie bledne kolo.. raz przechodzilo raz wracalo.Jak przyjechal popoludniu moj chlopak przeszlo....i nie wrocilo juz. Dopiero na 2 dzien.. jak juz sie dobrze czulam nagle mialam takie stany wlasnie, niby bylam oslabiona i wogole ale czulam ze to na tle jakims bardziej nerwowym.

Do okolo 4 dni to trwalo nie caly czas ale takie nagle stany wlasnie polaczone z bardzo szybkim biciem serca, cieplo odchodzilo z rak,, do glowy naplywala jakas fala i zimne rece bardzo. potem przechodzilo i tak w kółko..

Przez ostatni tydzien bylam chora. Moze nawiaze do tego ze tak sie kiedys zlozylo ze przy infekcjach gornych drog oddechowych mialam dosc czesto odruchy wymiotne wywolane wydzielina.. bardzo czesto mi sie zdarzalo wymiotowac od np zbyt silnych pochopnie przepisanych przez lekarza antybiotykow lub po prostu..z bolu..

Teraz jestem chora. Moja lekarka rodzinna (nowa ) zalecila mi zebym przy infekcjach wlasnie jesli poczuje ze bedzie mnie nudzic zapisala mi difergan 10 mg w tabletkach zeby wziasc zanim.. Dzis jest 5 dzien infekcji. O 7 rano wzielam difergan. Bo nie wytrzymalam psychicznie..chcialam sama walczyc, silą autosugesti ze czuje sie dobrze, ze juz zdrowieje i sama sobie poradze (wczoraj caly dzien dalam sobie rade bez nich) ale niestety zaczelo mi sie robic niedobrze troche, serce mi zaczelo znowu tak silnie bic ze doslownie lezac na poduszce czulam je . Ekg mialam robione i praca serca ok. Ale dzis znowu mam taki stan. Wiem ze wczesnie rano jak sie obudzilam walczylam ze soba..zeby tylko nie zwymiotowac..moze jeszczejakbym byla w miare "poukladana" zwymiotowalabym raz wziela tabletke i starczy..a ja jak juz zaczne to koncze wiecie juz gdzie... nie umiem pozniej przestac..ze stresu i nerwowo ze mnie to zwnou spotkalo nakrecam sobie sama bledne kolo.

Pisze to dlatego ze dzis sie znowu przestraszylam..wzielam rano ten difergan i jest lepiej.. ale szczerze mowiac jak glebiej pomysle o sobie to przeraza mnie troche moje lęki przed złym samopoczuciem. Nie wiem czy kołotanie serca i w ogole objawy jak opisalam wyzej maja cos wspolnego z nerwica..ale ja tym bardziej to odczuwam bo wiem jak moja psychika odbiera takie rzeczy..lękiem i wogole..i jeszcze gorzej sie czuje jak pomysle o tym ze moja mama z wyrzutem spyta ze znowu sie zle czuje iznowu cos mi jest.. strach napedza strach..znacie to uczucie ?...

Nie wiem co zrobic szczerze mowiac ze soba... wydaje mi sie to niepokojące. Takie stany mam od grudnia zeszlego roku, wczesniej moze byly ale az tak nie do odczucia przeze mnie albo sie nad nimi nie zastanawialam...

Bardzo zle sie z tym czuje ogolnie , psychicznie nie wyrabiam.

Aha ..dodam moze jeszcz pewien maly fakt-

Będąc w szpitalu juz , z tym zapaleniem zoladka i jelit... w 1 dzien tam kiedy byl 4 dzien moich dolegliwosci ja juz stracilam zdolnosc myslenia rozsadnego... tzn myslalam ale inaczej.. odcielam sie od wszystkich ,myslalam o tym ze jakbym miala tu na dluzej zostac moi rodzice by sie zamartwili na smierc ze nie moge mojej mamie tego zrobic bo ona sie tym najbardziej przejmowala... ciagle tylko strach przed czyms..

A dzis rano znowu to uczucie straszne.. ktore przechodzi powoli

ale znowu boje sie ze wroci..

co mam ze soba zrobic..poradzcie prosze ,moze ktos ma podobne doświadczenia, bardzo przydałyby mi sie wasze rady... czuje ze cos jest nie tak chyba ..............

Ewelina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam na imie Ewelina.. Mam dokladnie 20 lat i 2 miesiace.. Jestem studentką i moje życie wydaje sie być na pozór uporządkowane.

Zaczne może od tego ze jestem DDA-czyli dorosłe dziecko alkoholika. Borykam sie z roznymi problemami natury psychicznej od wielu lat, raz zaczelam terapie ,ale ja przerwalam ze wzgledu na zbyt ciezkie wspomnienia z ktorymi nie potrafilam sobie poradzic (mialam wtedy 17 lat) Teraz mysle o powrocie na terapie ze wzgledu na to ,ze chce uporzadkowac swoje zycie.. Natomiast jesli chodzi o tematyke tego forum. Przeczytala artykuly i kilkanascie postów użytkowników. I stwierdzilam ze cos mnie z wami łączy.

Zaczne może od tego,że nie powiem, od dziecka do nastolatki mialam stresujace zycie. Srodowisko domowe bylo dla mnie wenwtrznymi torturami oczywiscie nie ujawnianymi na zewnatrz. Klotnie rodzicow, chora atomosfera, wychowanie w domu patologicznym. Stres towarzyszyl mi od dziecka i towarzyszy nadal.

Moze zaczne od tego ze jak bylam mala umarla babcia. Moja pierwsza reakcja na to byl silny bol brzucha potem wymioty. Przy stresie bolał mnie zawsze brzuch.. Dodam równiez ,że mam bardzo wrażliwy żołądek (niedlugo ide do gastrologa) ktory poteguje moje dolegliwosci.

Zawsze zjem cos co inni a tylko ja wymiotuje i mam mdlosci przez kilka dni wiec dodatkowo mam taki "bonus"

Moze opisze co ostatnio u siebie zaobserwowalam

26 grudnia zeszlego roku bylam z chłopakiem w kinie. Zjedlismy ogromna porcje czipsow z sosem serowym . Moj zoladek tego nie wytrzymam na drugi dzien obudzilam sie z nudnosciami i wymiotami. Wiadomo zaszkodzilo mi..ale zauwazylam psychiczne symptomy takie ze jak sie to zaczynalo czulam ze jak juz zaczne bede wymiotowac caly dzien (wczesniej takie sytuacje byly w zeszlym roku oprocz tego 2 razy i koncyzlu sie na ostrym dyzurze). I jak mam nudnosci ..moj mozg wiksuje troche.. mysle ze skonczy sie to od razu na ostrym dyzurze w szpitalu bo sie odwodnie.. wszystkie mysli koncentruja sie wokol tego ze nic mi nie jest w stanie pomoc zadne leki , ziólka i tak dalej .. cierpialam ogromnie, płakałam , nakręcając w ten sposób sama siebie. Zaczełam siebie samą denerwować.. sama sobie fundowalam dodtakowy stres wlasnymi myslami.. od 7 rano do 20 wymiotowalam placzac na przemian i czujac sie psychicznie jakbym juz nigdy nie miala skonczyc ! Moj umysl chyba tak bardzo podświadomie dążył do tego ,zeby znalezc sie w tym szpitalu i zeby tam podali mi kroplówki i difergan domiesniowo zebym sie uspokoiła bo niestety sama sobie zafundowalam ogromny lęk. denerwowoalam sie tym stanem..moj chlopak nawet mowil, ale juz sie tak nie denerwuj kochnie..jedna mysl tylko skoncentrowana wokol tego co mam w sobie.. tego bolu, nudnosci i dolegliwosci.. to jest naprawde strasznie męczące

Dodam ze jak ktos mnie stresowal jeszcze bardziej (no brat krzyczący i robiący problemy mojej mamie) te dolegliwosci sie nasilaly i ladowalam z glowa w misce juz.

Po 2 dniach wylądowalam w szpitalu. Okazalo sie ze mam ostry nieżyt żołądka i jelit.Lezalam tam 3 dni. Sylwestra spedzilam w szpitalu zadreczajac sie sama , czy jutro juz wyjde, czy moja mama juz sie tak nie bedzie denerwować i tak dalej i tak dalej. Po powrocie do domu czulam sie tak niekomfortowo psychicznie ze koniec. Moj pokoj napawal mnie strache ze wspomnieniami o wymiotowaniu. to byl 1 stycznia.. Lezalam i caly czas mialam w sobie lęk ze to wróci..leżałam w łózku i odchodziło mi ciepło z rąk..nagle mialam zimne jak lód..na kark nadchodzilo ciepło..nie mialam sily w rekach nagle ogromne oslabienie i fale goraca.. I najgorsze..slyszalam bicie mojego serca na poduszce. Jego bicie bylo tak szybkie ze to napedzalo mi kolejny strach ze cos sie znowu zlego dzieje i takie bledne kolo.. raz przechodzilo raz wracalo.Jak przyjechal popoludniu moj chlopak przeszlo....i nie wrocilo juz. Dopiero na 2 dzien.. jak juz sie dobrze czulam nagle mialam takie stany wlasnie, niby bylam oslabiona i wogole ale czulam ze to na tle jakims bardziej nerwowym.

Do okolo 4 dni to trwalo nie caly czas ale takie nagle stany wlasnie polaczone z bardzo szybkim biciem serca, cieplo odchodzilo z rak,, do glowy naplywala jakas fala i zimne rece bardzo. potem przechodzilo i tak w kółko..

Przez ostatni tydzien bylam chora. Moze nawiaze do tego ze tak sie kiedys zlozylo ze przy infekcjach gornych drog oddechowych mialam dosc czesto odruchy wymiotne wywolane wydzielina.. bardzo czesto mi sie zdarzalo wymiotowac od np zbyt silnych pochopnie przepisanych przez lekarza antybiotykow lub po prostu..z bolu..

Teraz jestem chora. Moja lekarka rodzinna (nowa ) zalecila mi zebym przy infekcjach wlasnie jesli poczuje ze bedzie mnie nudzic zapisala mi difergan 10 mg w tabletkach zeby wziasc zanim.. Dzis jest 5 dzien infekcji. O 7 rano wzielam difergan. Bo nie wytrzymalam psychicznie..chcialam sama walczyc, silą autosugesti ze czuje sie dobrze, ze juz zdrowieje i sama sobie poradze (wczoraj caly dzien dalam sobie rade bez nich) ale niestety zaczelo mi sie robic niedobrze troche, serce mi zaczelo znowu tak silnie bic ze doslownie lezac na poduszce czulam je . Ekg mialam robione i praca serca ok. Ale dzis znowu mam taki stan. Wiem ze wczesnie rano jak sie obudzilam walczylam ze soba..zeby tylko nie zwymiotowac..moze jeszczejakbym byla w miare "poukladana" zwymiotowalabym raz wziela tabletke i starczy..a ja jak juz zaczne to koncze wiecie juz gdzie... nie umiem pozniej przestac..ze stresu i nerwowo ze mnie to zwnou spotkalo nakrecam sobie sama bledne kolo.

Pisze to dlatego ze dzis sie znowu przestraszylam..wzielam rano ten difergan i jest lepiej.. ale szczerze mowiac jak glebiej pomysle o sobie to przeraza mnie troche moje lęki przed złym samopoczuciem. Nie wiem czy kołotanie serca i w ogole objawy jak opisalam wyzej maja cos wspolnego z nerwica..ale ja tym bardziej to odczuwam bo wiem jak moja psychika odbiera takie rzeczy..lękiem i wogole..i jeszcze gorzej sie czuje jak pomysle o tym ze moja mama z wyrzutem spyta ze znowu sie zle czuje iznowu cos mi jest.. strach napedza strach..znacie to uczucie ?...

Nie wiem co zrobic szczerze mowiac ze soba... wydaje mi sie to niepokojące. Takie stany mam od grudnia zeszlego roku, wczesniej moze byly ale az tak nie do odczucia przeze mnie albo sie nad nimi nie zastanawialam...

Bardzo zle sie z tym czuje ogolnie , psychicznie nie wyrabiam.

Aha ..dodam moze jeszcz pewien maly fakt-

Będąc w szpitalu juz , z tym zapaleniem zoladka i jelit... w 1 dzien tam kiedy byl 4 dzien moich dolegliwosci ja juz stracilam zdolnosc myslenia rozsadnego... tzn myslalam ale inaczej.. odcielam sie od wszystkich ,myslalam o tym ze jakbym miala tu na dluzej zostac moi rodzice by sie zamartwili na smierc ze nie moge mojej mamie tego zrobic bo ona sie tym najbardziej przejmowala... ciagle tylko strach przed czyms..

A dzis rano znowu to uczucie straszne.. ktore przechodzi powoli

ale znowu boje sie ze wroci..

co mam ze soba zrobic..poradzcie prosze ,moze ktos ma podobne doświadczenia, bardzo przydałyby mi sie wasze rady... czuje ze cos jest nie tak chyba ..............

Ewelina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hm... pewnie najlepiej by bylo jakbys kontuowala terapie dda :roll: lepiej uporac sie z tym jak najszybciej :roll: wiem, ze to jest pewnie ostatnia rzecz jaka chcialas uslyszec... :?

 

co do wymiotow- u mnie bylo i jest zupelnie tak samo tzn. przy roznego rodzaju infekcjach drog oddechowych zawsze wymiotowalam... :cry:

przy zatruciach zdarzalo mi sie po wielogodzinnych meczarniach trafiac do szpitala... :?

 

:arrow: sprobuj jednak sie przemoc do terapii :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hm... pewnie najlepiej by bylo jakbys kontuowala terapie dda :roll: lepiej uporac sie z tym jak najszybciej :roll: wiem, ze to jest pewnie ostatnia rzecz jaka chcialas uslyszec... :?

 

co do wymiotow- u mnie bylo i jest zupelnie tak samo tzn. przy roznego rodzaju infekcjach drog oddechowych zawsze wymiotowalam... :cry:

przy zatruciach zdarzalo mi sie po wielogodzinnych meczarniach trafiac do szpitala... :?

 

:arrow: sprobuj jednak sie przemoc do terapii :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oczywiscie ze sie spodziewalam tego ze powinnam isc od poczatku do konca na terapie dla dda przede wszsytkim... czuje to... ale wiecie co wam powiem.. Zdaje sobie sprawe ze wiara jest najwazniejsza,,,nie raz udawalo mi sie cos tylko dlatego ze ze wszsytkich sil wierzylam ze sie uda- np egzamin na prawo jazdu (raz oblany) pelno egzaminow na studiach mimo ze nie umialam czasami naprawde na nie, powtarzalam sobie ciagle ze sie uda, ze jestem najlepsza i nie ma powodu do tego zeby mi sie nie udalo. ze chociaz fuksem ale bedzie dobrze . i ZAWSZE DZIAŁA! ALE nie mam pojecia dlaczego nie dziala to w strone moich lęków..teraz jak mam tą infekcje drog oddechowym ciagle mysle analizuje ze moze wywola wymioty ktorych nienawidze z calego serca bo jak juz zacznetak sie nakrecam ze inaczej to sie nie moze skonczyc niz w szpitalu. Jak juz to sie zacznie...nie ma dla mnie takiego czegos jak wiara w to ze minie, ze od glowy idzie przede wszystkim to wszystko..czemu mimo ze powtarzam sobie ze wierze ze to tylko strach te nagle napady goraca w lozku przede wszystkim one są...tzn TYLKO. Kiedy jestem sama ze sobą.. i zaczynam myśleć. Moze za duzo mysle.

Ptrzebuje wsparcia. Od razu polubilam to miejsce.. Bo czuje ze wiaze nas potrzeba wiary w to ze przezwyciezymy swoje lęki

Ale.. czasem jest tak , szczegolnie ze zanim podejmie sie jakąkolwiek terapie, w najciezszych chwilach, uczucie beznadzieji... ze jakie to jest z jednej strony niesamowite ,ze czlowiek musi walczyc SAM ZE SOBA...

powiem wam szczerze, ze jak czytam te wasze niektóre posty , plakac mi sie chce..nie ze smutku ze wzruszenia ze wam sie udalo, ze idziecie do przodu i niektorzy z was widza wielkie postępy i maja wiare i nadzieje

Podziwiam.. choc tak jak mowie..sama w chorobie nie jestem w stanie powstrzymac swoich mysli strasznych ................. albo dzis...

rano ciagle tylko skupialam sie na tym zeby tylko nie bylo mi niedobrze

i tak w kółko,mysli o czyms przyjemnym w ogole od razu ulatywały i tylko wkręcanie samej siebie..a jak bedzie zle..co zrobie..yyy znowu mi serce szybko wali...i jest mi straznie goraco..

Stwierdzam sama sobie ze to nie jest normalne.. czuje ze musze zaczac robic cos ze soba jaknajszybciej... ilu z was pisze, jakie to piękne uczucie

poczuć sie naprawde dobrze bo wielu dniach beznadziejii

nie twierdze ze umnie jest wielce beznadziejnie, ale martwi mnie troche to ze sama sobie nakręcam lęki..zamiast sobie pomóc

Nie mam leku przed ludzmi, autobusami, otwartymi duzymi przstrzeniami czy czyms innym... jestem bardzo otwartą i kontaktową osobą, uwielbiam towarzystwo innych ludzi..

Ale jak zostaje sama i nie daj Boze poczuje mdlosci lub cos mi jest..od razu szereg mysli najgorszych ze bede wymiotowac pewnie ze zawsze tak jest, ze skonczy sie to szpitalem,nerwami mojej mamy i tak dalej i tak dalej..................................................... i tak sie przewaznie dzieje..dzis wzielam difergan i mi lepiej

ale czuje ze moje mysli maja nade mna przewage

a nie chce nigdy wiecej zeby tak bylo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oczywiscie ze sie spodziewalam tego ze powinnam isc od poczatku do konca na terapie dla dda przede wszsytkim... czuje to... ale wiecie co wam powiem.. Zdaje sobie sprawe ze wiara jest najwazniejsza,,,nie raz udawalo mi sie cos tylko dlatego ze ze wszsytkich sil wierzylam ze sie uda- np egzamin na prawo jazdu (raz oblany) pelno egzaminow na studiach mimo ze nie umialam czasami naprawde na nie, powtarzalam sobie ciagle ze sie uda, ze jestem najlepsza i nie ma powodu do tego zeby mi sie nie udalo. ze chociaz fuksem ale bedzie dobrze . i ZAWSZE DZIAŁA! ALE nie mam pojecia dlaczego nie dziala to w strone moich lęków..teraz jak mam tą infekcje drog oddechowym ciagle mysle analizuje ze moze wywola wymioty ktorych nienawidze z calego serca bo jak juz zacznetak sie nakrecam ze inaczej to sie nie moze skonczyc niz w szpitalu. Jak juz to sie zacznie...nie ma dla mnie takiego czegos jak wiara w to ze minie, ze od glowy idzie przede wszystkim to wszystko..czemu mimo ze powtarzam sobie ze wierze ze to tylko strach te nagle napady goraca w lozku przede wszystkim one są...tzn TYLKO. Kiedy jestem sama ze sobą.. i zaczynam myśleć. Moze za duzo mysle.

Ptrzebuje wsparcia. Od razu polubilam to miejsce.. Bo czuje ze wiaze nas potrzeba wiary w to ze przezwyciezymy swoje lęki

Ale.. czasem jest tak , szczegolnie ze zanim podejmie sie jakąkolwiek terapie, w najciezszych chwilach, uczucie beznadzieji... ze jakie to jest z jednej strony niesamowite ,ze czlowiek musi walczyc SAM ZE SOBA...

powiem wam szczerze, ze jak czytam te wasze niektóre posty , plakac mi sie chce..nie ze smutku ze wzruszenia ze wam sie udalo, ze idziecie do przodu i niektorzy z was widza wielkie postępy i maja wiare i nadzieje

Podziwiam.. choc tak jak mowie..sama w chorobie nie jestem w stanie powstrzymac swoich mysli strasznych ................. albo dzis...

rano ciagle tylko skupialam sie na tym zeby tylko nie bylo mi niedobrze

i tak w kółko,mysli o czyms przyjemnym w ogole od razu ulatywały i tylko wkręcanie samej siebie..a jak bedzie zle..co zrobie..yyy znowu mi serce szybko wali...i jest mi straznie goraco..

Stwierdzam sama sobie ze to nie jest normalne.. czuje ze musze zaczac robic cos ze soba jaknajszybciej... ilu z was pisze, jakie to piękne uczucie

poczuć sie naprawde dobrze bo wielu dniach beznadziejii

nie twierdze ze umnie jest wielce beznadziejnie, ale martwi mnie troche to ze sama sobie nakręcam lęki..zamiast sobie pomóc

Nie mam leku przed ludzmi, autobusami, otwartymi duzymi przstrzeniami czy czyms innym... jestem bardzo otwartą i kontaktową osobą, uwielbiam towarzystwo innych ludzi..

Ale jak zostaje sama i nie daj Boze poczuje mdlosci lub cos mi jest..od razu szereg mysli najgorszych ze bede wymiotowac pewnie ze zawsze tak jest, ze skonczy sie to szpitalem,nerwami mojej mamy i tak dalej i tak dalej..................................................... i tak sie przewaznie dzieje..dzis wzielam difergan i mi lepiej

ale czuje ze moje mysli maja nade mna przewage

a nie chce nigdy wiecej zeby tak bylo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam trochę podobną sytuację do Twojej Ewelino. Odczuwan straszny lęk przed wymiotami, ponieważ jako dziecko przeszłam poważne zatrucie pokarmowe, płukanie żołądka itd. Też potrafię się sama nakręcać, właściwie zawsze to robię, ale na szczęście nie wymiotuję. Czuję mdłości, myslę o tym, co może się stać, ale uspokajam się wenętrznie, bynajmniej staram się bardzo (nie zawsze to mi wychodzi).

No i też jestem z grupy DDA. Z rodzicami nie mieszkam od prawie 6 lat. Ojciec jest trzeźwym alkoholikiem od lat 4, ale przeszłość zrobiła swoje. Co prawda nie było w domu awantur (tzn czasem się zdarzały, ale nie bił nas itd), ale mimo wszystko strasznie to przeżyłam. Każdego dnia boję się, że ojciec zacznie pić i mimo tego, że mam swoje życie - nie potrafię przejść nad tym do porządku dziennego, nie przejmować się nim.

Czy mogłaby któraś z Was napisać jak taka terapia wygląda dla DDA?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam trochę podobną sytuację do Twojej Ewelino. Odczuwan straszny lęk przed wymiotami, ponieważ jako dziecko przeszłam poważne zatrucie pokarmowe, płukanie żołądka itd. Też potrafię się sama nakręcać, właściwie zawsze to robię, ale na szczęście nie wymiotuję. Czuję mdłości, myslę o tym, co może się stać, ale uspokajam się wenętrznie, bynajmniej staram się bardzo (nie zawsze to mi wychodzi).

No i też jestem z grupy DDA. Z rodzicami nie mieszkam od prawie 6 lat. Ojciec jest trzeźwym alkoholikiem od lat 4, ale przeszłość zrobiła swoje. Co prawda nie było w domu awantur (tzn czasem się zdarzały, ale nie bił nas itd), ale mimo wszystko strasznie to przeżyłam. Każdego dnia boję się, że ojciec zacznie pić i mimo tego, że mam swoje życie - nie potrafię przejść nad tym do porządku dziennego, nie przejmować się nim.

Czy mogłaby któraś z Was napisać jak taka terapia wygląda dla DDA?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no mi sie tez wydaje ze mam to na tle traumy jaką przezylam w te swieta i sylwestra z zoladkiem..teraz wydaje mi sie ze zawsze tak bedzie mimo ze to nielogicznie..wszystkie badania mam wporzadku wiec sie prawdopodobnie psychicznie niestety tak sama wkrecam.i czuje sie wtedy taka niespokojna i znerwicowana ze ..ehh ... szkoda gadac..

A na terapie indywidualna dda chodzilam tylko na poczatek, potem coraz trudniejsze odcinki byly -np zadanie domowe przypomniec sobie najtragiczniejsze obrazy z dziecinstwa ktore mi najwiecej bolu sprawily, ktorych ja nigdy sobie nie przypominam by nie cierpiec..a o to chodzi tez nie.. zeby wyrzucic z siebie zal i smutek

No i na pewno sytuacja w mojej rodzinie przyczynila sie do tego ze mam sklonnosci do bycia bardziej nerwowa niz cale moje otoczenie

Ale tak jak mówie dzieje sie to od niedawna na takim tle i tylko jak jestem chora na infekcje gorncyh drog albo jak sie zatruje. mam nadzieje ze to nie jest jakas typowa forma nerwicy szczegolnie ze jak jestem zdrowa nic takiego nie wystepuje..tzn ostatnio zaczynam bardziej uwazac na to co jem ale to bardziej na tle tego ostatniego zatrucia..ale to bardzo szybkkie bicie serca..fale gorąca nagle ..po prostu masakra nic wiecej.. dlatego sie przestraszylam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no mi sie tez wydaje ze mam to na tle traumy jaką przezylam w te swieta i sylwestra z zoladkiem..teraz wydaje mi sie ze zawsze tak bedzie mimo ze to nielogicznie..wszystkie badania mam wporzadku wiec sie prawdopodobnie psychicznie niestety tak sama wkrecam.i czuje sie wtedy taka niespokojna i znerwicowana ze ..ehh ... szkoda gadac..

A na terapie indywidualna dda chodzilam tylko na poczatek, potem coraz trudniejsze odcinki byly -np zadanie domowe przypomniec sobie najtragiczniejsze obrazy z dziecinstwa ktore mi najwiecej bolu sprawily, ktorych ja nigdy sobie nie przypominam by nie cierpiec..a o to chodzi tez nie.. zeby wyrzucic z siebie zal i smutek

No i na pewno sytuacja w mojej rodzinie przyczynila sie do tego ze mam sklonnosci do bycia bardziej nerwowa niz cale moje otoczenie

Ale tak jak mówie dzieje sie to od niedawna na takim tle i tylko jak jestem chora na infekcje gorncyh drog albo jak sie zatruje. mam nadzieje ze to nie jest jakas typowa forma nerwicy szczegolnie ze jak jestem zdrowa nic takiego nie wystepuje..tzn ostatnio zaczynam bardziej uwazac na to co jem ale to bardziej na tle tego ostatniego zatrucia..ale to bardzo szybkkie bicie serca..fale gorąca nagle ..po prostu masakra nic wiecej.. dlatego sie przestraszylam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Ewelino,

 

czytając Twój post, szukałem u siebie podobnych objawów i faktycznie, znalazłem je. My wszyscy jesteśmy na swój sposób podobni.

 

Bardzo dużo do myślenia dał mi Twój temat. Gratuluję Ci, że zdobyłaś się na to, żeby wylać z siebie wszystkie te słowa, które nie są dla Ciebie łatwe w przekazywaniu ich.

 

Wiara może wszystko, a Ty masz jej bardzo dużo plus nie małe chęci.

 

Jesteśmy z Tobą,

pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Ewelino,

 

czytając Twój post, szukałem u siebie podobnych objawów i faktycznie, znalazłem je. My wszyscy jesteśmy na swój sposób podobni.

 

Bardzo dużo do myślenia dał mi Twój temat. Gratuluję Ci, że zdobyłaś się na to, żeby wylać z siebie wszystkie te słowa, które nie są dla Ciebie łatwe w przekazywaniu ich.

 

Wiara może wszystko, a Ty masz jej bardzo dużo plus nie małe chęci.

 

Jesteśmy z Tobą,

pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×