Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak wybaczać?


CzlowiekWmasce

Rekomendowane odpowiedzi

Oj to trudny proces. Najpierw trzeba problem przerobić aby zdobyć się na odwagę ''przebaczenia''.

 

Na pewno noszenie w sobie urazy jest ''trujące'', ''niszczy''.

Na pewno łatwiej było by mi przebaczyć jakby ktoś ''przyznał się do winy'', a tak to jest ''podwójny ciężar''.

Ale nie jest to niemożliwe. Uwalnia serce, odblokowuje.

Uraza jest jak trzymanie się brzytwy. Nie przebaczając blokuję siebie i tego człowieka. Czyli związuję się z nim przez urazę.

 

Aby przebaczyć potrzeba czasu.

Nabrania odpowiedniego dystansu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam w ogóle tak że jakoś nie umiem tak śmiertelnie się gniewać na kogoś latami. Nawet jakoś nie mam urazu do osób które mi w podstawówce dokuczały.

Ale może to spłycony afekt u mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odwaga przebaczenia na czym polega?

Nikt nie jest w stanie przyznać się do winy muszę wszystko sobie tłumaczyć zachowaniami wyniesionymi z dysfunkcyjnej rodziny mam na myśli zachowania mojej mamy, ojca, brata, siostry, ciotek, kuzynów, byłej partnerki. Prze analizowałem całą historię mojej rodziny wyszło wiele faktów, które mogły wpłynąć na zachowanie moich bliskich. Fakt mojej byłej partnerki mimo wszystko coś się we mnie budzi i czasem czuję się nie komfortowo tak jak teraz jest toksyczna i chora sytuacja w rodzinie. Wszyscy milczą udają, że się nie znają.

Sięgnąłem po butelkę od x czasu i to wszystko się wzbudziło.

Mija rok odkąd nie wiem co dzieje się z moja byłą partnerką miała nowotwór, a nawet nie wiem czy żyje albo jej zachowanie mogło być spowodowane traumą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CzlowiekWmasce, też miałam taka fazę aby wszystko dogłębnie przeanalizować.

Po części to mi się udało. Wiem dlaczego tak jest. Ale niektóre rzeczy wymykają się spod kontroli.

Jeśli ktoś umie wyciągnąć wnioski z tego co się stało. Tyle dla niego i o tyle jest mądrzejszy.

 

Człowiek to istota skomplikowana.

Tak samemu to jest trudno. Potrzeba drugiej osoby aby mogła na to spojrzeć z innej strony.

Takiego człowieka mądrego który nie narobi ''misz-masz'' z mózgu.

Do pewnego momentu mogę a później niestety tu kończy się moja wytrzymałość.

Alkohol tylko na chwilkę działa. Problemy zapijesz a one i tak wypłyną.

 

A masz coś takiego, że chcesz to wszystko naprawiać w twojej rodzinie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja niedawno wybaczyłam! Choć jeszcze pół roku temu wydawało mi się to całkowicie niemożliwe. Tkwiłam w swojej krzywdzie, która zatruwała mnie, potęgowała złość i dosłownie nie dawała żyć. Zacięcie i olbrzymi żal do bliskiej mi osoby.

A jak tego dokonałam? No cóż - zbawienna okazała się decyzja o podjęciu psychoterapii i przerobienie właśnie na terapii tego tematu, obejrzenie tej całej mojej krzywdy, której doświadczyłam, nabranie bezcennego dystansu. I przede wszystkim ujrzałam też, że już nigdy więcej nie chce tkwić w roli ofiary, biednej pokrzywdzonej osoby, wzbudzać litość. Wcześniej bałam się wybaczyć z obawy przed ponownym skrzywdzeniem. Teraz mam w sobie uruchomiony mechanizm obronny.

Wybaczenie jest czymś wspaniałym, czuję się szczęśliwa, uzdrowiona! Padły mury złości i potwornego żalu. Nawet nie padło z moich ust sakramentalne " wybaczam Ci"... po prostu zaczęliśmy rozmawiać!! Takie świadome wybaczenie to jedno z najpiękniejszych doświadczeń w moim życiu. Dziś wiem, że musiałam dać sobie czas i wykonać też dużą pracę nad sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak oderwę się od waszego tematu ale muszę się komuś wygadać bo oszaleję. Pracuję od roku w firmie gdzie współpracownikiem jest chłopak. Nie mogę go zdzierżyć. Niby jest sympatyczny w rozmowach prywatnych ale służbowo to straszny nadgorliwiec, wścibski i przemądrzały. Wszyscy mówią, że dzięki mnie się "wyrobił" ale mnie się zaczyna wydawać, że moim kosztem. Moje pomysły i to co mu wytłumaczę, podpowiem przyswaja jako swoje i czasami mnie kompromituje przed szefem. Coś co mu wyjaśniłam bo nie miał o tym pojęcia po tygodniu przy szefie mówi do mnie: wiesz, bo to powinno tak i tak być (o czym ja dobrze wiem bo ja to mu wyjaśniałam). Zdarza się to nagminnie a ja co? Ja mam cholerną blokadę aby coś wyjaśnić. Takie postępowanie jest dla mnie takim szokiem, że nie wiem jak się bronić aby nie wyjść na zawistną, złośliwą i nieskromną. Dosłownie po każdej jego akcji taka mnie ogarnia złość, poczucie bezradności i niesprawiedliwości, że gnębię się jeszcze bardziej. Nie wiem jak sobie z tym radzić bo po prostu jestem taką "dupą wołową" przepraszam za wyrażenie. Ostatnio był z szefem na kontroli (bo sam się zgłosił aby mu towarzyszyć) i zamknął dokumenty w teczce na szyfr i zapomniał ten kod. Nie zadzwonił do szefa bo się bał, innym nagadał, że to szef źle zamknął, a tylko mi powiedział, że to on zrobił. Nie wiem dlaczego podesłałam mu link jak otwierać takie szyfry i pokazałam jak to zrobić. No i co? otworzył i wszystkim się wychwala jaki to z niego Kwinto (to też moje określenie) a o mojej pomocy ani słowa. Dlaczego jestem taka durna nie wiem, po prostu rodzice mnie tak wychowali i ciągle obrywam po głowie. Szef ciągle go stawia mi za przykład a ja cierpię.Jak z tym walczyć, jak sobie poradzić. Może macie jakiś inteligentny pomysł na asertywność?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pumpidi, skoro

Nie mogę go zdzierżyć.
to dlaczego:
Moje pomysły i to co mu wytłumaczę' date=' podpowiem przyswaja jako swoje[/quote']???

 

Jedno z drugim nie współgra za bardzo. Dlaczego mu pomagasz? Niech sam pracuje na swoje sukcesy (i porażki), a nie 'ślizga się' na Twoich plecach.

Natomiast w kwestii wypracowywania asertywności: co Cię blokuje przed wykazywaniem się, przed 'rzucaniem pomysłów'? Sama się przekonujesz "przez" tego współpracownika, że Twoje pomysły są dobre. Co masz do stracenia? W obecnej sytuacji tylko on 'zbiera laury', a Ty jesteś fałszywie osądzana.

Może spróbuj wyjść poza ten schemat? Ba! Może nawet przewrotnie w momentach, gdy Ty zabłyśniesz, warto byłoby powiedzieć pół żartem, pół serio, że to dzięki niemu tak się 'rozkręciłaś' (co po części byłoby prawdą, bo jego zachowanie Cię irytuje i motywuje do działania)? :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja niedawno wybaczyłam! Choć jeszcze pół roku temu wydawało mi się to całkowicie niemożliwe. Tkwiłam w swojej krzywdzie, która zatruwała mnie, potęgowała złość i dosłownie nie dawała żyć. Zacięcie i olbrzymi żal do bliskiej mi osoby.

A jak tego dokonałam? No cóż - zbawienna okazała się decyzja o podjęciu psychoterapii i przerobienie właśnie na terapii tego tematu, obejrzenie tej całej mojej krzywdy, której doświadczyłam, nabranie bezcennego dystansu. I przede wszystkim ujrzałam też, że już nigdy więcej nie chce tkwić w roli ofiary, biednej pokrzywdzonej osoby, wzbudzać litość. Wcześniej bałam się wybaczyć z obawy przed ponownym skrzywdzeniem. Teraz mam w sobie uruchomiony mechanizm obronny.

Wybaczenie jest czymś wspaniałym, czuję się szczęśliwa, uzdrowiona! Padły mury złości i potwornego żalu. Nawet nie padło z moich ust sakramentalne " wybaczam Ci"... po prostu zaczęliśmy rozmawiać!! Takie świadome wybaczenie to jedno z najpiękniejszych doświadczeń w moim życiu. Dziś wiem, że musiałam dać sobie czas i wykonać też dużą pracę nad sobą.

Też bym tak chciała.

Ale ja na pewno nie zacznę po prostu rozmawiać z osobą, która powoduje że czuję się dgorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka, może też potrzebujesz czasu? Powiem Ci, że u mnie nie było dnia przez pół roku żebym nie myślała o moim krzywdzicielu i o tym co tak naprawdę chcę z tym zrobić... to jakoś tak przyszło samo, któregoś dnia, taka gotowość... Wybaczyłam, jest dobrze ale też nigdy nie będzie tak jak było! Ale to mi odpowiada.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś co mu wyjaśniłam bo nie miał o tym pojęcia po tygodniu przy szefie mówi do mnie: wiesz, bo to powinno tak i tak być (o czym ja dobrze wiem bo ja to mu wyjaśniałam).

Wiec dlaczego sie nie odzywasz? Powiedz, ze wiesz o tym doskonale bo przeciez Ty mu to wytlumaczylas.

No i co? otworzył i wszystkim się wychwala jaki to z niego Kwinto (to też moje określenie) a o mojej pomocy ani słowa.

Nie licz, ze doceni Twoja pomoc. Powinnas go zgasic od razu mowiac, ze bez Ciebie nie dalby rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak mam ochotę to wszystko naprawić, bo mam dość patrzenia na tą chorą sytuację. Wszyscy na siebie po obrażani wszyscy milczą, bo pamiętają jaką krzywdę wyrządzili swoim własnym dzieciom. Zasugerowałem terapię mojej mamie zaś ona nawet nic nie odparła. Gdy podejmuję rozmowę na temat tego co działo się kiedyś (przemoc) z jakimkolwiek członkiem rodziny to wszyscy milczą i udają się dalej w pogoń z pieniążkami za, które wydrapali by sobie oczy. Nie ma więzi, miłości, szacunku jest pycha i zapomnienie.

ewaryst7, faktycznie mogłem dużo zawinić będąc 8 letnim dzieckiem, gdy dostawałem po głowie gipsem lub targała mnie mama za włosy. Jestem dorosły i wiem co w życiu źle zrobiłem, a co dobrze i za to ponoszę swoje konsekwencje za popełnione czyny w życiu dorosłym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CzlowiekWmasce, oj to trudna sytuacja.

Dziecko nie ponosi odpowiedzialności za rodziców a na odwrót.

Po prosu odczuwasz więcej i widzisz co się dzieje. Oni to wypierają a ty o tym mówisz. Oni boją się prawdy.

Nie możesz się stawiać jako tz ''wybawiciel''.

Chociaż jeśli czujesz, że to może pomóc czy zmienić to walcz. Jeśli masz na tyle siły.

Osoba ''wartościowa'' jest czasem najbardziej atakowana tz. taki człowiek który potrafi się wszystkim postawić. Powiedzieć: - Nie.

Może jesteś taką osoba która może coś zmienić, ale tez z drugiej strony nie możesz zapomnieć o sobie.

Za wszystkich głowę kładziesz a oni i tak mają to gdzieś.

Nawet nie zauważa Twoich starań. I tłumacz się za wszystkich. - to twoja winna, że się w ogóle urodziłeś.

Za dużo fału, za dużo fałszu, za dużo fałszu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fałsz tak to jest określenie, które najlepiej opisuje zachowanie w mojej rodzinie i właśnie to mnie drażni, że wszyscy udają, że jest OK! Masz rację w tej kwestii.

Wybawiciel w pewnym stopniu, ale bardziej zależy mi na zdrowych relacjach z rodziną, lecz analizując to dochodzę do wniosku, że dużo nie zdziałam, aż sami nie przetrą oczu.

Mimo wszystko interesuje mnie temat wybaczenia jak przebiega taka terapia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CzlowiekWmasce,

wyparcie, negacja problemów to mechanizmy typowe dla toksycznych rodziców. Poza tym : właściwie to dlaczego próbujesz ich "uzdrawiać", wysyłać na terapię ? To ich broszka, ze są toksyczni i zakłamani, a Nie twoja. Jesteś dorosły i sam za siebie odpowiadasz, a oni za siebie. Jeśli próbujesz ich zmieniać, to znak, że sam jeszcze tkwisz z nimi w jakiejś chorej zależności, dlatego Cie to wszystko drażni i uwiera.

 

Ja przebaczyłam rodzinie, kiedy zrozumiałam że:

-nie potrafią się inaczej zachowywać /sami byli chowani w patologii/,

-nie wiedzieli, ze robią coś źle /lub podświadomie wypierali to/,

-sami się męczą ze sobą, ale nie potrafią niczego zmienić.

I tyle. Przestałam mieć do kogokolwiek pretensje za SWOJE WŁASNE negatywne emocje :bezradny: . Ja odpowiadam za swoje emocje i tylko ja mogę je naprawić. W tym momencie przestałam oczekiwać czegokolwiek od rodziny, bo nie mam ochoty uzależniać swojego samopoczucia od ich właściwego/niewłaściwego zachowania.

 

Mały cytat, chyba z de Mello:

Próbować kogoś zmienić, to jak próbować nauczyć świnie śpiewać - Ty stracisz czas, a świnia się zdenerwuje. ;)

 

 

Zmienić można niestety tylko siebie a i tak jest trudno :?:mrgreen: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CzlowiekWmasce,

wyparcie, negacja problemów to mechanizmy typowe dla toksycznych rodziców. Poza tym : właściwie to dlaczego próbujesz ich "uzdrawiać", wysyłać na terapię ? To ich broszka, ze są toksyczni i zakłamani, a Nie twoja. Jesteś dorosły i sam za siebie odpowiadasz, a oni za siebie. Jeśli próbujesz ich zmieniać, to znak, że sam jeszcze tkwisz z nimi w jakiejś chorej zależności, dlatego Cie to wszystko drażni i uwiera.

 

Lecz najbardziej żal mi jest mojego najmłodszego brata, który przeżywa to samo co ja i moje rodzeństwo toksyczna matka.

Żal mi jest też mojej babci, która była molestowana seksualnie w dzieciństwie przez ojczyma, tylko mi to powiedziała. A córki czyli moja mama i jej siostry krytykują ją i czepiają się jej, a nawet nie wiedzą co stało się ich matce. To chciałbym naprawić to porąbane podejście i brak wyrozumienia. Dlatego chce wysłać ich na terapię, bo inni dostają w życiu przez ich toksyczność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CzlowiekWmasce, to jest taki łańcuszek zdarzeń i reakcji.

Jeśli chodzi o rodzinę to wszystko co się dzieje ma swoje odzwierciedlenie.

Zauważam, że jak coś robię to później ktoś zaczyna naśladować. Pytam się. Dlaczego tak robisz?

A bo tak. A ta osoba odzwierciedla moje jakieś zachowanie.

Zaczynam się czym ''gryźć'' to też to odbiera. chodzi mi tu o krąg rodzinny.

Np. mam w pokoju meble. I pojechałam do rodziny i chciałam skorzystać z komputera a tam takie same meble jak u mnie w pokoju. I w podobny czasie kupione.

Choćby byli ludzie bardzo skłóceni ze sobą to i tak myślą o sobie tylko nie potrafią rozmawiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CzlowiekWmasce,

wyparcie, negacja problemów to mechanizmy typowe dla toksycznych rodziców. Poza tym : właściwie to dlaczego próbujesz ich "uzdrawiać", wysyłać na terapię ? To ich broszka, ze są toksyczni i zakłamani, a Nie twoja. Jesteś dorosły i sam za siebie odpowiadasz, a oni za siebie. Jeśli próbujesz ich zmieniać, to znak, że sam jeszcze tkwisz z nimi w jakiejś chorej zależności, dlatego Cie to wszystko drażni i uwiera.

 

Lecz najbardziej żal mi jest mojego najmłodszego brata, który przeżywa to samo co ja i moje rodzeństwo toksyczna matka.

Żal mi jest też mojej babci, która była molestowana seksualnie w dzieciństwie przez ojczyma, tylko mi to powiedziała. A córki czyli moja mama i jej siostry krytykują ją i czepiają się jej, a nawet nie wiedzą co stało się ich matce. To chciałbym naprawić to porąbane podejście i brak wyrozumienia. Dlatego chce wysłać ich na terapię, bo inni dostają w życiu przez ich toksyczność.

No cóż, współczuję - nie ma nic gorszego niż sie przyglądać, jak ktoś męczy dzieciaka. Dorosły niech robi co chce, ale rozumiem Twoja frustrację w tym momencie, bo brat pewnie jeszcze niepełnoletni... tylko że właściwie masz związane ręce... jedyne co mozna zrobić, to żebyś Ty mu dawał oparcie w ciężkich chwilach, bo wiesz co przechodzi.

A co do babci i reszty rodzinki, to pewnie ich nie naprostujesz :(. Możesz dawać jedynie przykład na sobie - jeśli zauważą, ze Ty sie lepiej czujesz, bo załóżmy chodzisz na terapię i przynosi to wymierne efekty - to do nich dotrze lepiej niz 1000 słów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy można wybaczyć kiedy kolwiek osobie która zniszczyła nam zycie, na której widok ogarnia strach. czy da się wybaczyć człowiekowi przez którego sama sobie nie potrafię wybaczyć, czuję się winna, czy jest to możliwe???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×