Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a bulimia/anoreksja


KOLET

Rekomendowane odpowiedzi

CZasem nic mi sie nie chce. Nia mam sily walczyc ze soba. Gdy mam wrazenie ,ze juz jest lepiej, zle samopoczucie powraca ze zdwojona sila.Moze ktos rowniez ma podobne problemy i pomoze mi na podstawie podobnych doswiadczen radzic sobie z tym. Prosze o pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przywitalam w dziale witam, teraz chcialam cos o sobie napisac.

 

jestem tu od wczoraj, ale od razu odczulam mila atmosfere tego miejsca

chce napisac kim jestem i co tu robie

 

od lat mam problemy z depresja. mialam 2 epizody z czego drugi byl bardzo ciezki i trwal okolo 2 lat. od tamtej pory co roku neka mnie depresja jesienna (pazdziernik, listopad i grudzen)

mam za soba 5 czy 6 prob samobojczych. nieudanych, inaczej by mnie tu nie bylo ;)

 

o depresji wiem duzo, duzo wiem o jej leczeniu farmakologicznym, troche o psychoterapii

interesuje sie psychologia i medycyna

lubie pomagac.

 

oprocz depresji od ponad 10 lat cierpie na zaburzenia odzywiania :/

 

Jezeli chodzi o depresje to sama nie wiem jak to teraz jest. jest marnie. kiedys o takim stanie powiedzialabym ze jest tragicznie, ale ja juz wiem co to znaczy tragicznie, wiec teraz powiem marnie.

 

caly czas siedze w domu. niecierpie wychodzic. mam jakas blokade i wyjde tylko jezeli nie ma innego sposobu by cos załatwic

poza tym nie mam sily. jeszcze 2 miesiace temu codziennie jezdzilam na rowerze stacjonarnym, cwiczylam w domu, bardzo lubie sport a teraz na sama mysl ze mialabym wsiasc na ten rower odechciewa mi sie wszystkiego.

coraz mniej placze. tak ze 3-4 tyg temu potrafilam jeszcze plakac. i plakalam sporo. teraz.. probuje plakac ale lzy nie chca plynac. czuje sie bardziej obojetna.

nie chce myslec ze to juz choroba, to mogą byc tylko nasilone objawy depresji zimowej. i kiedy zacznie sie wiosna wszystko minie.

ale tez nie moge wykluczyc ze jest to poczatek 3 epizodu depresyjnego

jezeli tak, to nie wiem co bedze dalej bo nie dam rady przejsc przez ten koszmar ponownie.

pierwszy raz wprawdzie byl dlugi, ale niezbyt ciezki. drugi raz byl koszmarny, spodziewam sie ze 3 bedzie jeszcze gorszy od drugiego o ile jest wogole mozliwe by bylo jeszcze gorzej

 

 

trafilam na to forum, bo nie mam z kim na ten temat porozmawiac, komu sie zwierzyc, a tym bardziej gdzie szukac zrozumienia. jestem juz strasznie otumaniona i zmeczona radzeniem sobie samemu i trzymaniem wszystkiego dla siebie, bo z ludzmi ktorzy nie mieli doswiadczen z depresja jest tak, ze nie ma sposobu by im to wytlumaczyc. wiekszosc porownuje depresje do stanu ciezkiej chandry a przeciez to jest zupelnie cos innego.

 

autor mojej ulubionej ksiazki o depresji napisal:

 

"sprobuj wyobrazic sobie najbardziej przykry stan psychiczny jaki czlowiek moze odczuwac. gdy juz tego dokonales przyjmij ze trwa on w rownowadze i nic nie moze wplynac na jego zmiane. jezeli potrafisz sie wczuc w ta sytuacje i ogarnelo cie przygnebienie, to wiedz, ze stan ten tak ma sie do depresji w jej klinicznej postaci, jak lekki powiew wiatru do cyklonu. jest tylko jedno slowo, ktore daje pewne wyobrazenie zjawiska, jakim jest depresja. tym slowem jest: pieklo. kto poznal rozpacz depresji, wie, ze piekla po smierci nie ma, ze doznajemy go za zycia. w depresji"

 

znam ten cytat na pamiec, podobnie jak prawie cala ksiazke.

 

depresja jest dla osob w moim otoczeniu czyms abstrakcyjnym. oni nie wiedza co to jest, nie rozumieja.

mojej mamie sie wydaje ze jak wyciagnie mnie z domu na jakis spacer, albo plac poodśnieżac to zaraz poczuje sie lepiej, ze to dlatego ze siedze w domu

ja nie mam o tym z kim porozmawiac.

z kims kto by rozumial. mam jedna przyjaciolke ktora tez boryka sie z zaburzeniami odzywiania i ma teraz depresje, ale nie moge w kolko jej glowy zawracac.

i wiem ze jak czlowiek przebywa w grupie osob z podobnymi problemami to jest latwiej, nie czuje sie wtedy tak samotny.

 

chcialam po prostu byc z Wami tutaj.

 

mielismy kiedys fajna grupe dyskusyjna. nawet strone dla naszej grupy zbudowalismy. ja zaczelam, pozniej przylaczyli sie inni i powstala calkiem dobra strona.

 

potem strona o depresji zajal sie nobody, a ja swoja druga strona. fajnie ze nadal te strony sa polaczone :)

teraz strona wyglada inaczej niz jak ja ją robilam, ale ktokolwiek dalej sie tym zajmowal naprawde niezle mu to wyszlo

 

ja na swojej stronie napisalam tylko swoje przezycia depresji i anoreksji

a reszte tak troche po kawalku.

bylam na medycynie i nie mialam czasu zajmowac sie strona.

 

 

to by bylo na tyle co sama chcialam powiedziec, bo nic wiecej mi do glowy nie przyszlo ;):mrgreen::mrgreen::mrgreen:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczytałem troche Twojego bloga i wiesz co mnie zaniepokoiło.....Twój pęd do samozagłady. Rozumiem ze ktos może być wzorcem do nasladowania, ale Ty masz obsesje na punkcie Jolene Blalock. To juz nie jest zdrowe, jak i całe to zamieszanie z odchudzaniem....Na koncowych zdjeciach wyglada ona makabrycznie jak kościotrup, a Ty piszesz, że chcesz wygladac tak samo. Mysle że potrzebujesz lekarza (psychologa/psychiatrę) i z cała pewnością nie chodzi mi tu o depresję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

K***A kocham to u ludzi. zawsze maja swoje zdanie nawet jezeli nie maja pojecia o co wlasciwie chodzi.

 

zanim powtornie ocenisz mnie jako plytka i powierzchowna, zanim ponownie nazwiesz mnie pusta i prozna panienka ktora marzy tylko o tym by wygladac jak jakas tam gwiazdeczka zdabadz chociaz podstawowa wiedze na temat na ktory sie wypowiadasz.

 

zebys wiedzial ze w anoreksji nie ma zupelnie nic zdrowego.

oczywscie ze najlatwiej jest zwalc wine na obsesj na punkcie jakejstam chudej panienki niz zastanowic sie dlaczego ta dziewczyna z tego bloga tak bardzo nienawidzi siebie i swojego ciala ze jest gotowa na wszystko byle tylko nie czuc tej nienawisci

 

nic o mnie nie wiesz, nie wiesz kim estem, nie wiesz jaka jestem. nie wiesz nawet dlaczego na tym blogu jest tyle zdjec tej jednej chudej kobiety.

i nawet nie przyszlo ci do glowy by sie o to zapytac

 

ale najlatwiej ocenic kogos byle jak, przykleic mu latke "glupia, naiwna i prozna" i z duma pomyslec 'jakis to ja jestem wspanialy"

 

wiesz co,

nie zamierzam sie tlumaczyc przed toba z tego co czuje ani co robie.

niezamierzam nic ci wyjasniac.

 

mozesz myslec co chcesz. jestem prozna i glupa, naiwna i pusta, obsesynie chora, a mysl sobie.

nigdy nie dowiesz sie jaka jestem i kim jestem.

nie zaslugujesz na to

 

koncze swoja wypowiedz bo szkoda mi czasu.

 

zostawilam ci jeszcze cos do poczytania.

nie przeczytasz- twoja strata.

 

 

 

Wprowadzenie do psychopatologii cz.6

 

Anoreksja psychiczna (anorexia nervosa) jest zaliczana do tzw. zaburzeń zachowania, a konkretnie do zaburzeń odżywiania. Anoreksja nie polega jednak wyłącznie na tym, że ktoś „nie chce jeść". Odmowa pokarmów — oraz idące za nią wychudzenie — jest najbardziej widocznym objawem, jednak problem dotyczy tu całej psychiki. W psychiatrii mówi się, że u dziewcząt i kobiet z anoreksją często stwierdza się zaburzenia osobowości. Niektórzy jednak, w tym i ja, uważają, że rozwinięta anoreksja zawsze wiąże się z zaburzeniami osobowości. Objawy anoreksji są właśnie manifestowaniem się tych zaburzeń. Innymi słowy: „psychiczne poplątanie" przyjmuje formę niejedzenia i kilku innych zachowań charakterystycznych dla anorektyczek.

 

Aby dalej wprowadzać Czytelnika w to zagadnienie, muszę przejść do teoretycznej dygresji i sformułować pewną nadrzędną zasadę: Wszystko, co dzieje się z człowiekiem zaburzonym psychicznie (a więc wszelkie objawy psychopatologiczne) posiada jakieś znaczenie psychologiczne. Mówiąc dokładniej, żaden objaw nie bierze się „z powietrza" i nie jest izolowany, lecz spełnia skomplikowane funkcje w osobowości.

 

Jak wiadomo, są różne objawy psychopatologiczne: lęk, depresja, fobie (paniczne unikanie jakiegoś przedmiotu, osoby, sytuacji), halucynacje („widzi" się coś, czego nie ma), urojenia (absurdalne, nie poddające się racjonalnej argumentacji sądy), a także objawy somatyczne o przyczynach psychologicznych (tzw. konwersje lub somatyzacje), takie jak bóle, drętwienia, pozorne paraliże itp. Każdy wie, że objawy to coś przykrego, czego chcemy się pozbyć (przypomnijmy sobie ból zęba lub biegunkę). A jednak z objawami psychopatologicznymi jest nieco, żeby nie powiedzieć zupełnie, inaczej. Objawy psychopatologiczne przynoszą przykrość i dyskomfort, lecz są też czymś, co stabilizuje psychikę. Możemy to przyrównać do elektrycznego urządzenia posklejanego taśmą, z prowizorycznie przeprowadzonymi kablami poza obudową. Objawy to właśnie ta cała prowizorka: przeszkadza, powoduje, że urządzenie jest bardziej wrażliwe na uszkodzenia, że jest mniej wydajne, ale przynajmniej jako tako działa. A konkretna naprawa wiązałaby się z małą rewolucją: zatrzymanie urządzenia, wydatki, dużo pracy, no i niepewność, czy od nowa zadziała. Podobnie nasza psychika radzi sobie z traumami, deficytami rozwojowymi, wrodzonymi słabościami. Produkuje objawy, jak taśmy, druty, łaty, obejścia po to, abyśmy mogli jako tako funkcjonować. Niekiedy jednak urządzenie jest już tak przeciążone, że z tej prowizorki jest więcej szkód, niż pożytku....

 

Patrząc na to samo od innej strony: chociaż na pewnym poziomie człowiek chce się pozbyć objawów, na innym — są mu one potrzebne, i wręcz chce je zachować! Szczególnie w nerwicy jest to ewidentne. Objaw ma zawsze kilka funkcji, jest tzw. wytworem kompromisowym (psychoanaliza). Objaw bowiem umożliwia wyrażenie, strukturalizację, częściowe zaspokojenie, a jednocześnie wyparcie, stłumienie, osłabienie tych elementów psychicznych (popędy, myśli, fantazje, emocje), z którymi człowiek sobie nie radzi. Tak więc prócz funkcji czysto „negatywnej" ma rolę „pozytywną", umożliwia mianowicie pewien rodzaj stabilizacji psychicznej. Jeszcze inaczej: świadome ja może chcieć się pozbyć „choroby", lecz — ponieważ człowiek nie ogranicza się do ja, a posiada też sferę nieświadomą — pozostała część psychiki potrzebuje objawu.

 

Anoreksja doskonale ujawnia tę funkcję objawów. Jest ona zaburzeniem, w którym z całą wyrazistością widzimy, jak wiele zostanie poświęcone dla uzyskania jako takiej stabilizacji psychicznej. Wszystkie jej objawy są w istocie walką o zachowanie w miarę stabilnego ja (a więc tożsamości, świadomości, poczucia kontroli itd.). Pokazuje też jak ogromna i silna jest sfera nieświadoma w człowieku, z którą owo ja „walczy".

 

Jak wygląda anoreksja? Najbardziej charakterystyczna jest w niej odmowa jedzenia. Chora kobieta stara się jeść jak najmniej (jeśli przeczyta to zdanie jakaś anorektyczka, być może będzie zła, bo skoro napisałem, że „stara się jeść jak najmniej", to znaczy, że coś jednak je; a to ją załamuje, ponieważ w istocie marzy o tym, aby w ogóle nie jeść!). Dziewczyna lub kobieta zaczyna obsesyjnie liczyć kalorie, jeść tylko jogurty lub owoce, skubie jakieś krakersy zamiast spożyć konkretny posiłek. Jednocześnie stale myśli o jedzeniu, nieraz w rodzinie przejmuje kuchnię we władanie, porcjuje posiłki dla innych, sama ich nie jedząc. Zaczyna oszukiwać otoczenie, mówi, że „już jadła" lub, że „zje za chwilę". Jednocześnie najczęściej izoluje się od ludzi, koncentruje na ćwiczeniach fizycznych, niekiedy też na nauce szkolnej czy studiach. Nie reaguje na opinię otoczenia, a po pewnym czasie traci zdolność rozeznawania, jak wygląda (nie dociera do niej, jak bardzo jest już wychudzona).

 

Często słyszę w mediach, że za przyczyny anoreksji uznaje się „wizerunek modelki", lalkę Barbie itp. Zgodnie z tymi twierdzeniami, dziewczyna odchudza się ponieważ chce dorównać „współczesnym kanonom kobiecej urody". Nazwać te twierdzenia naiwnymi to komplement. Czy ktoś doprowadzi się do nieodwracalnego wyniszczenia, a nawet śmierci, przechodząc poprzez stadium powleczonego skórą szkieletu o matowej i szorstkiej skórze oraz zniszczonych zębach, ponieważ heroicznie dąży ku ideałowi urody?! Nie ma takiej możliwości. Motywacja musi być o wiele bardziej potężna. Jaka? O tym za chwilę. Oczywiście kanon szczupłej kobiety gra pewną rolę w anoreksji, jest ona jednak niewielka. Z jednej strony stanowi on wymówkę i racjonalizację podawaną przez wiele anorektyczek (łatwiej bowiem o tym mówić, niż o innych czynnikach, z których zresztą o większości nie ma się pojęcia, gdyż są nieświadome), a z drugiej, stanowi „wyzwalacz" do wejścia w anoreksję. Jest początkowym drogowskazem, pokazującym co ze sobą robić, żeby poczuć się lepiej. Ale to, co napędza jest w nieświadomości. I bardzo szybko anorektyczka zaczyna mieć „w głębokim poważaniu" wszelkie społeczne kanony urody.

 

Nic dziwnego, gdyż w istocie anoreksja jest ucieczką przed kobiecością. Gdybym miał hasłowo wyrazić czym jest i z czego wynika anoreksja, powiedziałbym:

 

- jest ucieczką przed dorosłością i kobiecością;

 

- jest próbą wzmocnienia swojego ja i poczucia kontroli nad własnym życiem;

 

- jest sposobem radzenia sobie w relacji z matką;

 

- jest „wołaniem o ojca"

 

Anorektyczka poprzez swoje „odchudzanie" doprowadza do zatrzymania miesiączki, oraz rozwoju trzeciorzędnych cech płciowych (piersi, biodra itp.). Staje się istotą niejako a-płciową. Poprzez to może pozostać dłużej dzieckiem, o co niejednej anorektyczce chodzi. Odczuwa ona bowiem, że z dojrzewaniem, wchodzeniem w dorosłe życie jako kobieta wiąże się wiele problemów. Problemy te czają się w jej nieświadomości, pod postacią lęku. Jej rozwój w dzieciństwie przebiegał tak, że teraz nie czuje, że „ma prawo" być kobietą.

 

Anoreksja ma swoją „strukturę". Co to znaczy, że zaburzenie ma jakąś strukturę? Zwróćmy uwagę, że wszystkie anorektyczki są do siebie podobne. Przy czym nie idzie mi o podobieństwo fizyczne, chodzi o zachowania i mentalność. Anorektyczki mówią, robią i przeżywają niemal to samo! Podstawą struktury anoreksji jest — moim zdaniem - „koncentracja" na ja. Poprzez odmowę jedzenia, szczupłość oraz specyficzny styl życia i kontaktów interpersonalnych anorektyczka uzyskuje (złudne!) poczucie wzmocnienia swego ja. Można by to i tak wyrazić, że w swoim mniemaniu „opuszcza ciało i wstępuje w świat ducha". Oczywiście to tylko mój poglądowy zwrot, anorektyczka nie musi tak myśleć, lecz działa, jak gdyby tak myślała.

 

To, co nazwałem koncentracją na swoim ja wiąże się również z tym, że anorektyczki blokują swoje życie emocjonalne, wiele z nich jest przeracjonalizowanych, stają się sztywnymi perfekcjonistkami (co na poziomie mechanizmów psychologicznych łączy to zaburzenie z nerwicą natręctw i osobowością anankastyczną, podobnie jak natrętne myślenie o jedzeniu). W ten sposób chcą uzyskać poczucie kontroli nad własnym życiem, drażni je wszystko nad czym nie panują. Ciało jest dla nich właśnie taką „rzeczą", gdyż ma swoje własne prawa i wymagania. A szczególnie... tkanka podskórna. Nienawidzą jej, zdaje im się, że jest to jakiś wredny gnom, który robi w ich wnętrzu, co mu się podoba. Dlatego czują ciągły przymus odchudzania się. I dlatego też stale uważają, że są „za grube". Bo zawsze coś, co pod tą skórą jeszcze zostało. Coś, nad czym nie mają kontroli.

 

Przez pewien okres anorektyczka przeżywa jednak stany podobne do maniakalnych, a więc ma poczucie swojego „zwycięstwa nad ciałem". Ma wtedy podwyższony nastrój, czuje się lepsza od innych, wyobraża sobie, że ma mnóstwo możliwości życiowych. Wiele anorektyczek fantazjuje, że przewyższają innych bo nie są „tak zwierzęce", jak normalnie jedzący.

 

Anorektyczki koncentrują się na swoim ciele i ograniczaniu jedzenia ponieważ padają ofiarami złudzenia, że kontrola tych elementów pozwoli im na poradzenie sobie z psychologicznymi problemami. Może im się wręcz wydawać, że „waga" jest źródłem wszystkich ich problemów, a jeśli z nią sobie poradzą, będą szczęśliwe. Myślą trochę tak, jak mężczyzna, który — mając milion lęków i słabości - sądzi, że wszystko rozwiąże, gdy przypakuje na siłowni. Prawdziwe problemy leżą jednak głębiej, są to konflikty i deficyty w nieświadomości, a więc w samej strukturze osobowości anorektyczki.

 

Jak powiedziałem, u podłoża anoreksji leży problem dorastania i bycia kobietą. Mówiąc w uproszczeniu, powstaje on:

 

1. z powodu trudnej relacji z matką;

2. relacji, która najczęściej wynika z jakiegoś rodzaju jej zaborczości;

3. zaborczości powstałej na podłożu braku ojca (realnego, psychicznego bądź symbolicznego).

 

Matka stanowi trudny problem dla anorektyczki. Często w głębi siebie boi się ona swojej matki. Niekiedy ma z nią pozornie idealny kontakt, jest np. jedynym wśród rodzeństwa powiernikiem matki, jej pomocą itp. Ale z drugiej strony czuje się przez nią przytłoczona (nie musi w pełni uświadamiać sobie tego przytłoczenia). W okresie dorastania zaczyna, nieświadomie lub na wpółświadomie, obawiać się, że będzie „konkurencją" dla matki. Coś jakby czuła, że w rodzinie jest miejsce tylko dla jednej kobiety. Dlatego chce znaleźć „trzecią drogę", czyli być kimś pomiędzy dzieckiem, dziewczynką, osobą bezpłciową, lub nieco zmaskulinizowaną. Ogólnie, zatrzymać swój rozwój.

 

Kobiecość wiąże się z macierzyństwem, macierzyństwo z karmieniem. Te czynniki są powiązane. I dlatego w anoreksji wszystkie one grają rolę: ucieczka od kobiecości, odmowa pokarmów, a nawet lęk przed nimi. Psychoanalitycy zauważyli, że lęki anorektyczek są takie jakby miały one nieświadomą fantazję, że... zjadają swoją matkę, lub też mogą być przez nią zjadane. Cóż to oznacza? Pokazuje to, że na poziomie nieświadomym anorektyczce zacierają się granice pomiędzy nią, a jej matką. A więc mamy tu ten problem o którym wspomniałem w części 5 — brak właściwej separacji od matki. A jeśli tak jest, znaczy to, że prawdopodobnie zawiodła funkcja ojca. Być może matka była tak zaborcza lub ojciec (w pewnych aspektach) tak wycofany, że córka nie doznała wystarczającego oddzielenia. Po prostu mama była dla niej wszystkim, nie ważne czy była przerażająca czy jak miód, ważne, że dziecko czuło, iż jest ona „miarą wszystkich rzeczy". I waśnie poprzez odmowę jedzenia, odchudzanie i pewne „przemeblowanie" na poziomie swoich myśli, odczuć, zainteresowań anorektyczka (nieświadomie) próbuje oddzielić się od matki. Zrobić sama to, w czym nie pomógł jej ojciec (nie oskarżam tu ojca — w zasadzie matki też nie — wszystko jest przede wszystkim kwestią systemu rodzinnego, a system jest czymś ponad działaniami jednostki — każdy wnosi swój wkład, ale całość jest nieprzewidywalna).

 

Tak więc w anoreksji nieświadome czynniki psychiczne są silniejsze od wymagań ciała, oczekiwań i wymogów otoczenia, wreszcie, zdrowego rozsądku. Są one tak silne, że mogą przeważyć to, co potocznie zwiemy „instynktem samozachowawczym" i doprowadzić do śmierci. Czynniki te, to deficyty i konflikty psychiczne oraz obrony przed nimi. Zadaniem tych ostatnich jest „zrekonstruować" psychikę jednostki tak, aby mogła ona żyć nie będąc rozrywaną owymi wewnętrznymi problemami (tymi z matką, ojcem, popędami). Ta rekonstrukcja następuje poprzez przyjęcie określonego stosunku do ciała i pokarmów. W skrócie: obroną przed problemami psychicznymi jest niejedzenie i skrajne odchudzenie się. Oczywiście jest to rozwiązanie czasowe i prowizoryczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj Saro chyba troche Cię poniosło.....Jak fajnie dodałaś sobie wszystko czego ja nie powiedziałem, nawet nie pomyslałem. A do tego wniosku o Twojej obsesji doszedłem po przeczytaniu wypowiedzi o fryzjerze na Twoim blogu:

 

"wiec bylam dzis u fryzjera. u tego samego co wczesnej, chlopak w salonie jak mnie zobaczyl to od razu wiedzial ze o niego przyszlam

 

wspolnymi silami (tym razem troche podpowiadalam i pomagalam ulozyc i obciac te moje niesforne kudly) stworzylsmy slicza fryzurke

 

niemal identyczna jak ta: (zdjecie Jolene Blalock )

 

czyli tak jak chcialam. Oczywiscie tak jak poprzednio wzielam ze soba zdjecia

 

zeszlam z fotela a chlopak przygladajac mnie i temu zdjeciu ktore tu dalam stwierdzil ze "jestem bardzo podobna do tej babki ze zdjecia

ze mam ten sam typ urody i wogole"

... bla bla bla

 

ale mam teraz radoche...."

 

Nigdzie nie napisałem że jestes pusta, płytka. Zgrabnie wplotłaś to w moje wypowiedzi. Muszę Cie zmartwić, ale ja nie osadzam ludzi tak jak to powiedziałaś "płytko".

Przeczytałem cały artykuł który podałaś i i dalej mam takie samo zdanie powinnaś udac sie do lekarza i to nie z powodu depresji. A forum chyba jest przede wszystkim po to aby wyrazić swoje zdanie tak jak zrobiłem to ja, jeżeli tego nie rozumiesz to nie wiem co tu robisz... Po za tym nie wiem czy oczekiwałaś pochwały, podziwu dla tego co robisz? Zamieszczając swój post musiałas liczyć sie z różna reakcją forumowiczów.

 

PS. Nie uzywamy na forum słów wulgarnych radze to sobie zapamietac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Saro!Zgadzam się z DarkAngelem powinnaś rozpocząć leczenie.Anoreksja jest chorobą-chorobą śmiertelną.Jesteś młodą, inteligentną dziewczyną, która ma pasje-nie zaprzepaść tego.Z czasem wyniszczysz organizm, zaczną wypadać ci włosy, łamać się paznokcie, cera bedzie szara i ziemista-ta choroba zabiera wszystko, łącznie z urodą.

Piszesz o depresji-myśle że jest ona nierozerwalnie związana z anoreksją.Na początku jest euforia, rezerwy energetyczne jednak kiedyś sie kończą i pozostaje pustka, smutek...Bardzo dużo wiesz o tej chorobie ale wiedze wykorzystujesz do tego zeby tłumaczyć swoje chore zachowanie.Sama wiedza ci nie wystarczy-od teorii do praktyki daleka droga.Im wcześniej zaczniesz leczenie tym lepiej-nie pozwól aby choroba tobą zawładnęła.Ona nie jest sposobem na życie-to powolne, podświadome samounicestwienie.Pozdrawiam cię cieplutko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DarkAngel odpowiedz na to co Ty napisaes jest nizej.

 

Witaj Saro!

Anoreksja jest chorobą-chorobą śmiertelną. (...)

ta choroba zabiera wszystko

 

witaj BEHEMOT :) :D:D

Twoje slowa po poprzedniej wypowiedzi sa jak miód kojący bol w gardle ;)

 

wiem ze jest wyniszczajaca choroba, ze w 15% przypadkow prowadzi do smierci.

z tym ze anoreksje restrykcyjna mialam na poczatku,przechodzilam przez anoreksje bulimiczna, ze 3 razy, mialam napady kompulsywnego jedzenia czy jak to tam ktos nazwal, potem znowu anoreksja bulimiczna, 3-4 miesiace temu anoreksja. teraz znowu anoreksja bulimiczna :(

 

ta choroba zabrala mi duzo. reszte zabrala mi depresja.

obie choroby odebraly mi wszystko. wszystko!

zostawily tylko nic nie warte zycie.

 

ja az za dobrze to wiem jak okrutna jest anoreksja, tak samo depresja

wszystko co moglam stracic juz stracilam.

nie mam na mysli rodziny, mamy, psow ..

ale wszystko co jest bezposrednio zwiazane ze mna i moim zyciem.

 

nie myslcie ze ja przez te lata w anoreksji tak po prostu sie temu poddalam. na poczatku, przez dlugi czas nie wiedzialam ze mam zaburzenia jedzenia. nawet zapytalam sie mojej psychoterpeutki- psychiatry czy moge miec problemy typu anoreksja czy bulimia bo czulam ze cos jest nie tak, ale ona zapewnila mnie ze absolutnie nie i ze mam sobie tym glowy nie zawracac.

ale potem kiedy sama zrozumialam ze jest zle, zaczelam z tym walczyc. wygralam raz.

nie na dlugo bo po kilku miesiacach wpadam w depresje (po raz drugi) i sama nie wiem kiedy zaczely sie znow problemy z jedzeniem. jak pokonalam depresje to anoreksja juz byla sowrotem.

 

bylo super, chudlam czulam sie szczupla, drobna, lekka. bylam szczesliwa. ale potem zaczely sie coraz czestsze napady kompulsywnego jedzenia, wiec zaczelam walczyc z choroba ponownie.

 

wygralam. pokonalam anoreksje. pamietam ze to byl koniec sierpnia. mialam plany, przyszlosc. zaczelam studiowac kierunek ktory zawsze bardzo chcialam skonczyc. niestety po pierwszym semestrze okazalo sie ze musze zrezygnowac :/

na szczescie bylo jeszcze cos za co chcialam sie zabrac. chcialam isc do szkoly ale nic z tego nie wyszlo bo tam trzeba zdawac testy sprawnosciowe na egzaminie przede wszystkim z biegania, a ja z moja ciezka astma nie dalabym sobie rady. od razu zlozylam papiery do innej szkoly by nie stracic roku. a szkola okazala sie byc podpucha.zabrali pieniadze i sie ulotnili

 

wtedy przestalam wogole jesc, bo nie bylam w stanie nic przelknac. mialam przed oczami cala swoja przyszlosc (ta ktora moglabym miec),naglewielkie bym i patrzylam jak moja przyszlosc rozsypujesiena drobne kawaleczki a wraz z nia cale moje zycie.

 

nie jadlam, nie spalam, w kilka dni schudlam 5kg i sie zaczelo od nowa.

 

walczylam z anoreksja 2 razy. 2 razy wygralam.

i co z tego?

i co z tego skoro ona wciaz wraca? cos sie nie uda, albo zawali i anoreksja znow jest.

raz malam kilka mesiecy sokoju, drugim razem troszke ponad rok.

 

nie chcialam jej, nie prosilam sie o nia, chcialam byc normalna zdrowa nastolatka, a pozniej kobieta, chcialam byc szczesliwa, miec chlopaka, chodzic na randki, spotykac sie z przyjaciolmi, miec meza, dzieci

chcialam normalnego zycia.

 

nie wierze w wyleczenie. moze bylo juz na to za pozno, moze powinnam zaczac sie leczyc jak tylko zauwazylam ze cos jest nie tak w moim podejsciu do jedzenia. ale nie przypuszczalam wtedy ze to cos powaznego

 

 

Piszesz o depresji-myśle że jest ona nierozerwalnie związana z anoreksją.Na początku jest euforia, rezerwy energetyczne jednak kiedyś sie kończą i pozostaje pustka, smutek...Bardzo dużo wiesz o tej chorobie

 

Ty mowisz o takiej typowej anoreksji. ale typowa anoreksja czy inne zaburzenia odzywiania robia w zyciu czlowieka podobne spustoszenie.

ED czesto laczy sie z depresja. nie jest to regula.

ED czesto wywoluje stany depresyjne lub depresje, ale najczesciej jest to charakterystyczny typ depresji.

wiesz napewno ze sa rozne rodzaje depresji (endogenna, reaktywna, poprorodowa, sezonowa, maskowana, anankastyczne, agitowane... wiecej nie pamietam)

 

przez te wszystkie lata od kiedy zaczely sie moje problemy z depresja i z anoreksja bulimiczna, zdazylam sie juz dowiedziec, ktora depresja jest ktora. (chodzi mi o rodzaj)

 

:arrow: jedna depresja to sezonowa. daje troche inne objawy niz pozostale. przede wszystkim zaczyna sie w pazdzierniku a konczy w styczniu. to jej cecha charakterystyczna. objawy to chec na slodkie, jest mi smtno i czesto placze, nic mi sie nie chce. niedchetnie wychodze z domu. najlepej to polozyc sie w lozku, przygotowac duzo jedzenia i caly czas filmy ogladac. bezsennosc.

 

:arrow: druga to ta charakterystyczna przy ED poniewaz tutaj jej nasilenie jest zwiazane z tym jak sobie radze z anoreksja bulimiczna.

kiedy jest dobrze to depresji nie ma. chetnie wychodze z domu, chetnie rozmawiam z ludzmi, jestem w dobrym nastroju i bezsennosc...

kiedy jest zle to jest wscieklosc, agresja, poczuce wartosci = mniej niz zero, pragnienie smierci ale tylko w sensie uwolnienia sie (zeby byc np wolnym ptakiem) czasem placz i tylko przy tego rodzaju depresji moge spac cala dobe. ciagle bym spala

 

:arrow: trzecia depresja nie ma zwiazku z ED ani z niczym innym.

daje objawy troche podobne do depresji sezonowej z tym ze nie konczy sie w styczniu, co ja odroznia.. objawy ktorych nie mialam nigdy przy sezonowej:

przede wszystkim ogromne trudnsci przy podejmowanu nawet prostych decyzj.

uczucie pustki w glowie a jednoczesnie w jednej sekundzie przeplywa tysiace mysl.

brak energii i stale uczuce zmeczenia.

poczucie bezradnosci,

poczcie winy,

obojetnosc,

coraz mniej rzeczy mnie cieszy,

coraz mniej rzeczy mnie interesuje,

nie chce nigdzie wychodzic,

z nikim sie spotykac,

nie mam ochoty cwiczyc

bezsennosc

pierwszy epizod tej depresji mialam wtedy kiedy jeszcze nie chorowalam na anoreksje.

drugi ten bardzo ciezki epizod pojawil sie w czasie kiedy nie bylo anoreksji. bo walczylam i wygralam z anoreksja.

 

ja mowilam tylko o sobie. jakie objawy u mne sa przy depresji zimowej, innych

 

co do spania

bezsennosc meczy mnie od dziecka wiec czy w depresji czy poza depresja ja i tak caly czas nie moge spac

 

Ona nie jest sposobem na życie

 

anoreksja nie jest sposobem na zycie.

jest choroba

walczylam z nia 2 razy 2 razy wygralam i co z tego mam?

- anoreksje bulimiczna

 

 

mozecie minie wierzyc, ale ja wiem kiedy to tylko zwykla depresja zimowa czy depresja zwazana z ED a kiedy zaczyna sie robic powaznie

 

 

Nie uzywamy na forum słów wulgarnych radze to sobie zapamietac.

 

pozwol ze zacytuje fragment regulaminu.

punkt 7-c):

7. Zasady, których ignorowanie może prowadzić do rangi karnej i/lub ostrzeżenia i/lub wydalenia z forum:

c) Nie wolno nadmiernie używać wulgaryzmów.

 

A do tego wniosku o Twojej obsesji doszedłem po przeczytaniu wypowiedzi o fryzjerze na Twoim blogu

 

zeby bylo jasne, wlosy scielam tak nie dlatego, ze nosi je ta osoba, tylko dlatego, ze musialam obcac na krotko. podobaly mi sie 2 fryzury. ta o ktorej mowisz i druga bardziej "na chlopaka". kolezanki doradzily tą.

Koniec pieśni pod tytułem fryzura.

 

widac ze niewiele wiesz o tej chorobie, ale wciaz uparcie trwasz przy swoim błednym przekonaniu. nie mowie tego po to by Cie obrazic czy ot tak skrytykowac.

obsesja u osob cierpacych na ED czyli zaburzenia odzywiania (ED od eating disorders) nie dotyczy nigdy innej osoby (modelki, fotomodelki, aktorki, piosenkarki e.t.c.) tylko samego siebie.

to jest myslenie - JA jestem makabrycznie gruba, koszmarnie brzydka, JA mam wsretna twarz, wielki brzuch, tluste uda, wielki tyłek.. itp

dziewczyny, chociaz coraz czesciej chlopcy, nienawidza w sobie poza jednym czy dwoma malymi drobiazgami, wszystkiego.

 

kazdy ma jakis ideal (jeden lub kilka) piekna, kobiety/mezczyzn ktore/ktorych uwazaja za niemal doskonale/doskonalych pod wzgeledem wygladu.

tyle ze zdrowi ludzie nie czuja tej ogromnej nienawisci do swojego ciala i akceptuja to ze sa tacy jacy są

 

dla chorych na ED te idealy piekna staja sie motywacja ale ja tego tlumaczyc nie bede, bo kto nigdy nie doswiadczyl ED nigdy nie zrozumie.

 

widzisz Ty rozumujesz jak zdrowy czlowiek.

dla Ciebie to co przeczytales i zobaczyles na blogu jest obsesja na punkcje Jolene. ale nie ma w tym zadnej obsesji na czyims punkcie.

jest obsesja na punkcie wlasnej otylosci i brzydoty.

oczywiscie ze to wszystko jest chore, nigdy temu nie zaprzeczalam i zaprzeczala nie bede.

 

zacytuje tu swoja wlasna wypowiedz:

 

"wszystko co robimy, robimy pod wplywem choroby

wszystko co myslimy, myslimy przez pryzmat choroby

wszystko co odbieramy, odbieramy przez pryzmat choroby

wiekszosc naszych emocj jest wynikiem choroby

niektore nasze emocje sa znieksztalcone przez chorobe

wszystkie nasze emocje sa zwiazane z choroba

wiekszosc z tego co chcemy, chcemy przez to ze mamy ED

wiekszosc z tego do czego dazymy jest wynikiem zaburzen odzywiania

krotko mowiac choroba ma wplyw na wszystko w naszym zyciu. "

 

 

Nigdzie nie napisałem że jestes pusta, płytka. Zgrabnie wplotłaś to w moje wypowiedzi. Muszę Cie zmartwić, ale ja nie osadzam ludzi tak jak to powiedziałaś "płytko".

 

wiec zadaj sobie troche trudu by czegos sie dowiedziec zamiast pochopnie stwierdzac "ty masz obsesje na punkcie.." , bo nie wiesz co jest moja obsesja. chociaz powyzej juz co nieco o tym napisalam.

a nazwanie choroby "zamieszaniem z odchudzaniem" jest plytkie

 

powinnaś udac sie do lekarza i to nie z powodu depresji.

 

a co ty wiesz o mojej depresji?

 

 

A forum chyba jest przede wszystkim po to aby wyrazić swoje zdanie tak jak zrobiłem to ja, jeżeli tego nie rozumiesz to nie wiem co tu robisz...

 

tak, tu wyraza sie swoje zdanie, a nie ocenia ludzi o ktorych nic sie nie wie.

co wiecej uwazam ze w takim miejscu i wypowiadajac sie na tematy takie jak choroba psychiczna trzeba to robic z nalezyta deliktnoscia i liczyc sie z uczuciami osoby do ktorej sie to kieruje.

 

 

troche delikatnosci. nie wypowiadasz sie przeciez na temat czyjegos rozwalonego samochodu czy komputera.

to nic nie kosztuje, a moze zdzialac wiele dobrego.

 

myslac logicznie, twoje slowa zapewne mialy byc radą, ale niestety. odebralam to jako atak.

 

Po za tym nie wiem czy oczekiwałaś pochwały, podziwu dla tego co robisz?

 

sorry ale teraz juz przeginasz.

 

Zamieszczając swój post musiałas liczyć sie z różna reakcją forumowiczów.

 

spodziewalam sie wiekszej wrazliwosci. ale wiesz co. nie chce mi sie dalej ciagnac tej do niczego nie prowadzacej, poza zlosliosciami i obrazaniem dyskusji.

 

przepraszam jezeli w ktoryms momencie cie obrazilam, niestety pewne rzeczy mnie przerastaja (i nie mowie tu o ED) i nie jestem milutka kiedy ktos mnie atakuje.

 

owszem atakuje, bowiem, jak to napisal pewien poeta, "nie jest istotne co sie chcialo powiedziec, tylko jak to zostalo odebrane."

 

 

 

 

rozpisalam sie. cholerne problemy z koncentracja. gubie to co chialam napsac, zacznam o czym innym potem sobe przypomnam i dopisuje.potem przez pol godziny mysle jak sformulowac zdanie.

 

tego posta zaczelam pisac w niedzele kolo godz 14

 

a skonczylam teraz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Saro. Po tym co piszesz wnioskuje że jesteś niezwykle silną osobą ale niestety nie jesteś w stanie poradzić sobie sama.Wciąż balansujesz między anoreksją a bulimią, depresją a pragnieniem zdrowia-musi to być niezwykle wyczerpujące.To nie prawda że ta choroba zabrała ci wszystko- póki jesteś jest szansa na zdrowie.Rozumiem doskonale twoją złość na wszystkich tych którzy postrzegają takie osoby jak ty jako puste panienki skupiające się na swoim wyglądzie-nie rozumieją, że to maska, substytut miłości, sposób na radzenie sobie z tym co złe i przytłaczające.

Jesteś inteligentna, masz pragnienia i marzenia-dopóki będziesz się skupiać tylko na chorobie nie będziesz wstanie zabrać się za budowanie trwałych podwalin swojego przyszłego życia.Marnujesz tyle energii na destrukcje- pomyśl ile byś mogła osiągnąć?Ile dać siebie innym.Dopóki twoje myśli wciąż będą krążyć wokół jedzenia i wagi będziesz potrzebować pomocy...Uwierz mi ta choroba potrafi sprowadzi człowieka na samo dno.Widziałam piękne, młode, inteligentne kobiety wychudzone do granic możliwości.Widziałam jak gasły, umierały- wołały o pomoc!

Przerażające!Nie pozwój, aby twój umysł cię niszczył-pamiętaj że to ty decydujesz o tym co robisz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Marfa!

Ja od ponad dwóch lat walczę z zaburzeniami odżywienia, najpierw z anoreksją, potem z bulimią... Wydaje mi się, że niedługo będe mogła powiedziec, że wygrałam. Jak sobie radzić z bulimią...

Przede wszystkim musisz się postarac poradzić sobie z problemami, ktore ta bulimię wywołują... Pewnie często boli Cię serce, czujesz się samotna, albo zraniona... Właśnie w takich sytuacjach mi najczęściej najtrudniej się opanować... Do tego potrzebna jest albo terapia albo zmiana życia - zmiana tego co Cię boli. Doraźnie - nie zostawaj sama w domu. Wychodź jak najczęściej, nie zabieraj pieniędzy i nigdy, nigdy nie zaczynaj wymiotować po za domem. Zabierzesz sobie drogę ucieczki przed bulimią. Wychodź, spotykaj się z ludźmi, jeźdź na wycieczki a nade wszystko nie zostawaj sama. I nie licz, ani tego ile razy wymiotujesz, ani dni bez tego. Musisz zmienić nastawienie do siebie. Mi pomógł bunt - i co z tego, że przytyję. Najwyżej będę gruba, to maja sprawa, jak się komuś nie podoba, niech spada. Bądź dobra dla siebie, dbaj o siebie, rozpieszczaj się. Można polubić siebie. Chyba:)

Buziaki Dla Ciebie. Wierzę, że dasz radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasienka 125

przerażające ile z tych rzeczy które tu wymieniłaś się zgadza...praktycznie wszystko...

niestety zmienienie tego co z pewnością wpływa na to jest póki co nierealne...nie mam środków żeby wynieść się z domu,od matki która codziennie robi mi pranie mózgu(można to chyba nazwać przemocą psychiczną),a to chyba mój największy problem...

nie zostawanie samej w domu też mało realne,bo mieszkam tylko z matką,a przysięgam że wolę jak jej nie ma...

staram się wychodzić do ludzi itd,ale czasem naprawdę się nie chce,tym bardziej że w domu czeka pełna lodówka i łazienka z wiadomo czym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

beznadziejny problem, sama mam zaburzenia odżywiania (taki mały dodatek to reszty-od dwóch lat)

 

terapia. moja siostra wyszła , przeprowadziła się ulicę dalej do cioci , gdzie żadna ściana nie kojarzy jej się z żadnym bólem, nie ma złych wspomnień i nie ma poczucia siedzenia w azylu i potrzesku, gdzie jest źle, a jak wyjdzie to jeszcze gorzej

 

W domu nie mamy złej sytuacji.

Leczy się tylko terapeutycznie od dwóch lat.

Jest w stanie zaakceptować to, że troszeczkę przytyła.

 

Dość miała.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:53 pm ]

btw. :)

http://www.abeille.9.forumer.com

 

moja stała rezydencja, kiedyś pro-ana, teraz klimat wyluzowany, grupa wsparcia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A no właśnie... Chyba się nie da wyleczyć jak stu procentowo nie zrezygnuje sie z forum pro ana i możliwie nie ograniczy kontaktu z wszystkimi treściami pro ED

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:34 pm ]

Marfa, nie da się na dłuższą metę żyć, spotykając się z przemocą psychiczną. Ile masz lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasienka125- jeżeli powyższe skierowane jest do mnie, to wyraźnie napisałam: kiedyś pro-ana, teraz klimat wyluzowany, grupa wsparcia :). Jeżeli cos nie jasne- powiem- wymieniamy się doświadczeniami, wręcz namawiamy do leczenia- osoby chcace się nauczyć rzygać- wynocha. Poza tym koncentracja skierowana przede wszystkim na tytułowe rozmówki przy kawie. Normalne zwykłe fotum dla kombatantek? Nie wiem jak jeszcze tłumaczyć.

 

Tak to popieram- pro-any cofają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie Mizer. To nie było do Ciebie, to tylko uzupełnienie mojej wcześniejszej wypowiedzi. Wspomniałas o forum proana i mi przypomniałaś.Wiem, że Twoje forum nie ma takiej tematyki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dwa lata temu przeszłam intensywną terapię psycho-lekowa indywidualną i grupową. Rok spędziłam w szpitalach, u psychiatry, w zakładach itp. 10 lat anoreksji i bulimii tak wyczerpało mój organizm że nie mogłam się sama nawet umyć. Byłam jak ważywko.

Teraz mijają dwa latka jak jem zupkę co dzien na obiad. Czasem uda mi się przekąsić jogurt w ciagu dnia. A ostatnio zjadłam trochę mięsa nawet!

Samo siedzenie przy stole i spożywanie chocelki zupki małą łyzeczką z rodzicami to ogromna przyjemność. A wiecie dlaczego? Bo oni cieszą się bardziej niż ja.

Wiem że do końca życia bedę anorektyczką. Podobnie jak alkoholicy. Trochę przeraza mnie ta perspetkywa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasienka125

- jeżeli o mnie chodzi, to ja czasami lubię wywyższyć nieco problem, aby rangą obejmował wrażenia chorobowe, wtedy nie mam poczucia winy, mam na co zwalić- na naszą wspólną forumową przypadłość. Także zależy od samopoczucia, jak jestem w dołku, to problem byle jaki rośnie jak ciasto :D

 

I dobrze. Przynajmniej nie wyrzucamy sobie za dużo i jesteśmy spokojne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×