Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kryzys w małżeństwie. Pytanie do psychologa.


Rekomendowane odpowiedzi

faktem jest to, że za grosz nie macie empatii dla tego czlowieka i uzywacie caly czas przeklenstw : np K u r e w s t w o

 

-- 28 mar 2012, 18:08 --

 

Pierwsze twoje zdanie to dla mnie maslo-maslane.

 

Drugie zdanie: najwiekszym jego problemem jest to, że sam nie wie co go w zyciu kieruje, anie co dobre a co zle

 

jeśli moralność indywidualna i normy moralno-obyczajowe to dla ciebie masło maślane, to sorry, ale nie mamy o czym gadać. odsyłam do fachowej literatury.

 

a Poza tym co to znacz "co go w życiu kieruje"? on sam sobą kieruje, jest poczytalny i świadomy, więc to on kieruje swoim życiem. idiotycznie proste. Pytanie dla czego dokonuje takich wyborów, a nie innych. Poza tym jesli ktoś ma mu tutaj pomóc, to ten ktoś musi zaznaczyć co jest normą a co nie. uświadomienie sobie granic norm, jest chyba podstawową sprawą w procesie zdrowienia.

 

Drugi akapit, który napisalas sugeruje iz sama potrzebujesz siegnąć do fachowej literatury.

 

A po drugie, każdy z nas ma swoje subiektywne poczucie moralności - więc nie ukrywaj się za tym, ze uwazasz za sluszne tylko to, jak uważą wiekszość spoleczeństwa.Zaś w literaturze psychoterapeutycznej jest jasno napisane , że nie można oceniać pacjenta pod kątem moralnym, chyba, że zagrażą on innym osobom.

 

-- 28 mar 2012, 18:12 --

 

uswiadomienie granic norm - jest rdzeniem zdrowienia

Pierwszy raz cos takiego slysze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ajajaj89, jeśli chodzi o mnie, to mam w dupie empatię. Autor tematu mógł się zastanawiać co robić trochę wcześniej, może doszedł by do słusznego wniosku, że nie warto myśleć tylko chujem.

 

I to nie jest kwestia moralności, bo nie wszystko podlega chyba jakiemuś relatywizmowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy tak mają, że zawsze będę się rozglądać na boki, a od takiego rozglądania się, zawsze można dojść do wniosku, że ta druga - jeszcze nie do końca poznana osoba - na pewno jest i będzie lepsza fajniejsza itd. Zagadki jakoś za bardzo ludzi ciekawią. Niektórzy nie powinni się za dużo rozglądać, koń jak ma klapki na oczach też ma mniejszy mętlik w głowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w głowie mi się nie mieści to jak z pokolenia na pokolenie przechodzą pewne mechanizmy.

Monika, ze mną tak nie będzie, udowodnię że nie będę taka jak moi rodzice. Po moim trupie !

Kochanie...spokojnie. :-|

Ważne, że jesteś świadoma swoich trudności, znasz ich przyczyny.

Pewnie jesteś na nich zła.

Jak długo będziesz nosić w sobie tą złość na nich, tak długo będzie Ci ciężko.

Ale dojdziesz do tego stwierdzenia, o ile już nie zrozumiałaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołączam sie do apelu ajajaj89, żeby nie dołować Spadochroniarza.. w końcu to forum nie jest po to, żeby się dołować, tylko żeby sobie pomagać.

Spadochroniarz nie zgłosił się tutaj po oceny moralne ... równie dobrze można z.jebać wszystkich uzależnionych, szczególnie tych od seksu lub alko, tez są na bakier z normami, często tez z moralnością.

Kolejna sprawa to proponuje mały test, zanim zaczniecie ferować wyroki :

niech każdy sobie przypomni najgorsza rzecz, jaka zrobił swojemu partnerowi/ partnerce....

 

i co ? oczka i główki powędrowały w dół, w stronę podłogi ? a może nie macie sobie nic do zarzucenia ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podświadomie krzywdze moją żonę, czasami jestem zły na mojego syna że to on spaja ten związek. .

 

Moim zdaniem żadnego związku nie powinno się ratować dla dziecka.

Chciałabym być dobrze zrozumiana, chodzi mi o to że nie warto ratować czegoś, co nie istnieje,

związku w którym nie jesteśmy spełnieni i szczęśliwi i utrzymywać go bo "jest dziecko, które ma prawo mieć

ojca i matkę" - tak ma prawo mieć ale szczęsliwych rodziców.

 

Ja w pierwszym małżeństwie długo motałam się z myślami czt mam się rozwieść czy żyć z ojcem moich

dzieci, który pił i znęcał się nade mną.

Radziłam się wielu osób co mam zrobić i w końcu sama doszłam do wniosku, że skoro nienawidzę tego

faceta bo pije i bije to po co mam się męczyć całe życie ????

 

I tak też zrobiłam - rozwiodłam się

Dziś moja córka ma prawie 18 lat i powiedziała mi niedawno:

- mamo jak ja Ci dziękuję że rozwiodłaś się z tatą, bo ona nadal pije, co miałbyśmy z nim za życie?

 

nawet mi do głowy nie pszyszło oceniać postępek spadochroniarza on sam wie co zrobił i czy to

było dobre posunięcie w życiu.

Ale decyzje musi podjąć sam .............

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podpisuję się pod postulatem Bellatrix - nie wolno obrażać autora wątku - ale zgadzam się w 100% z argumentacją zielonej miętowej i shinobi. Małżeństwo implikuje pewne reguły, które małżonkowie, wchodząc w związek małżeński, oboje zgadzają się przestrzegać. I to nie chodzi nawet o ludzką "przyzwoitość" czy indywidualną moralność (jak wspominała zielona miętowa), ale faktycznie o normy obyczajowo-kulturowe. I nie jest wcale do końca tak, jak napisał ajajaj89, że psychoterapeuta ma być "neutralny" moralnie. Psychoterapeuta powinien się kierować właśnie przede wszystkim względami etycznymi! Odsyłam do deontologii psychologicznej. Wybacz, ale jako psycholog nie napiszę, że zdrada jest ani dobra, ani zła. Ktoś może mi zarzucić "niepoprawność polityczną", ale dla mnie zdrada jest zła, podobnie jak zabójstwo czy gwałt jest złem. Dlaczego boimy się nazywać rzeczy "po imieniu"? Pewne rzeczy są jednoznaczne - nie są trochę białe, trochę szare, a trochę nie wiadomo jakie. Nie oceniam Spadochroniarza, ale facet jest dorosły, ma żonę, synka i świadomie dopuścił się zdrad. Możliwe, że tego żałuje - OK. Uważam, że jeżeli oboje z żoną chcą naprawić swój związek, muszą skorzystać z terapii małżeńskiej.

 

Taka dygresja, abstrahując od wątku - czasem mam wrażenie, że żyję w jakimś dziwnym świecie, w którym oczekuje się "empatii" (ładne słowo) i zrozumienia dla osób, które całkowicie nie mają ni krzty empatii i zrozumienia dla innych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że pani expert ma swoje poglądy psychoterapeutyczne, ale ja mam swoje. Deontologia mówi o moralności psychoterapeutow do pacjentów, a nie o moralnosci pacjentow.

Czy pani jest w ogóle psychoterapeutką, bo zaden psychoterapeuta nigdy mnie nie oskarżal o zle popelnione moralnie czyny.

I czy pani jest kolejna terapeutką w ramach CBT? Czy pani wogole cos wie na temat terapii psychodynamicznej i psychoanalizie?

Nie oskarżam panią o niedouczynienie. Po prostu widać ze pani ma swoje podejscie terapeutyczne. Ja mam swoje. A ktory z nich jest lepszy, heh - niewiadomo.

Ale moim zdaniem nie jest pani ani sedzia ani ksiedzem tylko PSYCHOLOGIEM. Ma pani pomagac ludziom!

Pomagamy pacjentom nie dlatego, ze postepują zle - a dlatego iz oni przychodza do nas z problemem i czyją się z tym źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy pani jest w ogóle psychoterapeutką, bo zaden psychoterapeuta nigdy mnie nie oskarżal o zle popelnione moralnie czyny.

I czy pani jest kolejna terapeutką w ramach CBT? Czy pani wogole cos wie na temat terapii psychodynamicznej i psychoanalizie?

Nie oskarżam panią o niedouczynienie. Po prostu widać ze pani ma swoje podejscie terapeutyczne. Ja mam swoje.

 

A Ty jesteś *w ogóle* psychologiem, certyfikowanym psychoterapeutą? Bo wypowiadasz się w takiej formie jakbyś był.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy pani jest w ogóle psychoterapeutką, bo zaden psychoterapeuta nigdy mnie nie oskarżal o zle popelnione moralnie czyny.

I czy pani jest kolejna terapeutką w ramach CBT? Czy pani wogole cos wie na temat terapii psychodynamicznej i psychoanalizie?

Nie oskarżam panią o niedouczynienie. Po prostu widać ze pani ma swoje podejscie terapeutyczne. Ja mam swoje.

 

A Ty jesteś *w ogóle* psychologiem, certyfikowanym psychoterapeutą? Bo wypowiadasz się w takiej formie jakbyś był.

 

O nie - to już jest przesada.

Nawet lekarz medycyny nie ma prawa powiedziec pacjentowi, by milczał, bo się " nie zna".

Studiuję medycynę, więc sorry, ale mam jakąś wiedzę na temat kontaktu z pacjentem, w tym psychicznie chorym.

Uważam, że mam wiedzę dosyć obszerną i znając paru psychoterapeutów czy to prywatnie czy to korzystając z ich usług, wiem że połowa waszych "certyfikowanych psychoterapeutów" nie mają talentu do pracy, a co gorsza sami mają problemy psychologiczne, z którymi nie potrafią sobie poradzić

 

A najbardziej mnie boli, że MODERATOR, który musi być osobą kompetentną na tym forum, ciągle krzewi średniowieczne idee medyczne ala : ja jestem lekarzem, to ja leczę, więc pacjent nie ma zdania i na niczym się nie zna _- WIĘC NIECH ZAMKNI MORDĘ.

 

-- 29 mar 2012, 13:06 --

 

Psychoterapeuta powinien kierowac sie zasadami moralnymi - ale nie może NARZUCAĆ zasad moralnych pacjentowi, gdyż i tak na świecie jest bez liku ludzi, którzy narzucają zasady innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak - jestem wyczulony na krytykę.

Ale wlasnie nad tym pracuje :silence::105:

 

-- 29 mar 2012, 14:01 --

 

Rozumiem, że pani expert ma swoje poglądy psychoterapeutyczne, ale ja mam swoje. Deontologia mówi o moralności psychoterapeutow do pacjentów, a nie o moralnosci pacjentow.

Czy pani jest w ogóle psychoterapeutką, bo zaden psychoterapeuta nigdy mnie nie oskarżal o zle popelnione moralnie czyny.

I czy pani jest kolejna terapeutką w ramach CBT? Czy pani wogole cos wie na temat terapii psychodynamicznej i psychoanalizie?

Nie oskarżam panią o niedouczynienie. Po prostu widać ze pani ma swoje podejscie terapeutyczne. Ja mam swoje. A ktory z nich jest lepszy, heh - niewiadomo.

Ale moim zdaniem nie jest pani ani sedzia ani ksiedzem tylko PSYCHOLOGIEM. Ma pani pomagac ludziom!

Pomagamy pacjentom nie dlatego, ze postepują zle - a dlatego iz oni przychodza do nas z problemem i czyją się z tym źle.

 

Przepraszam - chyba sie zagalopowalem? :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podświadomie krzywdze moją żonę, czasami jestem zły na mojego syna że to on spaja ten związek. .

 

Moim zdaniem żadnego związku nie powinno się ratować dla dziecka.

Chciałabym być dobrze zrozumiana, chodzi mi o to że nie warto ratować czegoś, co nie istnieje,

związku w którym nie jesteśmy spełnieni i szczęśliwi i utrzymywać go bo "jest dziecko, które ma prawo mieć

ojca i matkę" - tak ma prawo mieć ale szczęsliwych rodziców.

 

Ja w pierwszym małżeństwie długo motałam się z myślami czt mam się rozwieść czy żyć z ojcem moich

dzieci, który pił i znęcał się nade mną.

Radziłam się wielu osób co mam zrobić i w końcu sama doszłam do wniosku, że skoro nienawidzę tego

faceta bo pije i bije to po co mam się męczyć całe życie ????

 

I tak też zrobiłam - rozwiodłam się

Dziś moja córka ma prawie 18 lat i powiedziała mi niedawno:

- mamo jak ja Ci dziękuję że rozwiodłaś się z tatą, bo ona nadal pije, co miałbyśmy z nim za życie?

 

nawet mi do głowy nie pszyszło oceniać postępek spadochroniarza on sam wie co zrobił i czy to

było dobre posunięcie w życiu.

Ale decyzje musi podjąć sam .............

 

bardzo rzeczowy post.

moja mama nie miała tyle odwagi, a też bym jej dziękowała gdyby się rozwiodła z moim ojcem, bo to jest ciężki człowiek, źle się z nim żyje , wyżywa psychicznie i fizycznie jak mu coś nie pasuje. miałam mamie to za złe. jak byłam dorosła nawet rozmawiałyśmy o tym, ale w sumie już jej się po prostu nie chciało na "stare" lata. teraz już za późno, a mój brat musi się użerać z ojcem.

 

Powiem tak: dzieci nie są głupie, Twój syn, Spadochroniarzu, jak podrośnie - będzie wiedział, co się dzieje, wyczuje że rodzice się nie kochają.to nie jest w pełni "funkcjonalna" rodzina. bo rodzina to nie tylko jedno nazwisko i wspólne mieszkanie. będzie dochodzić między wam do wiecznych spięć, bo po prostu NIE DA SIĘ żyć pod jednym dachem udając związek.

skoro nie kochasz żony radzę się rozwieść, będzie lepiej i dla żony, i dla Ciebie i dla dziecka. zawsze możesz się widywać z dzieckiem albo wystąpić o opiekę nad nim, jeśli nie chcesz aby żona się zajmowała (tutaj akurat nikłe szanse, bo zdradziłeś żonę - to też jest brane pod uwagę w sądzie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja się podpisuję pod postem paradoksy, moja matka nigdy nie zdecydowała sie na rozwód ("nie mam pieniedzy"), a rozwód był bardzo potrzebny. Efekt był taki, że młodość spędziłam na fantazjowaniu o tym, że się rozwodzą, że mieszkam z ojcem, a nie w pełnej "rodzinie".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Troche mnie nie było i widze że się strasznie namieszło na Forum.

 

Na początek kilka wyjaśnień.

PRZESZŁOŚĆ

Przespałem się z jedną laską na imprezie.

W tej w której się zakochałem nie kochaliśmy się. Ale nie powiem że bardzo chciałem.

TERAZ.

Z laską z imprezy nie mam kontaktu.

Z tą drugą. Czasami gadam. Zostaliśmy przyjaciółmi...ale nie powiem że od czasu do czasu o niej myśle. Miną już prawie miesiąc odkąd ją widziałem. Łączy nas bardzo dużo tematów. Uwielbiam z nią przebywać i tęsknię...

Syn- jest oczkiem w głowie tatusia. Kocham go!To jest wieczne. Tu nie ma dyskusji.

Żona-i tu dylemat. Nie żałuje seksu z inną, ani to że poznałem i przebywałem z drugą. Jakże bym mógł żałować. Zrobiłem to świadomie bo w tamtym momęcie tego chciałem. Koniec i kropka.

Źle się z tym czułem dlatego że... uważam że nie powinienem oszukiwać żony. Powinna wiedzieć kim jestem itd... powiedziałem jej a ona powiedziała że jak nie może żyć ze mną to bezemnie też nie chce. (tak to się nazywa presja).

PRZYSZŁOŚĆ

Napewno nie chce z żoną żyć aż do starości. Kocham ją, jest fantastyczną kobietą, piękna, dobra w łóżku mam co chce... tylko ja przy niej nie czuje pełni... radości życia, kiedyś tak było ale od pewnego czasu. Nie wiem rok, dwa? to nie było odrazu takie silne uczucie jak teraz... a przy tej drugiej. Odżyłem. Nie wiem czy to miłość, nie chce jej idealizować ale czuje sie przy niej naprawde szczęśliwy, pełen energii... a przy żonie depresyjny, bez życia i inicjatywy.

 

Dlatego mam dylemat co dalej... czuje odpowiedzialność za rodzinne. To mój obowiązek i go spełnię ale chce być szczęśliwy. Żyć w słońcu, czuć tą radość w sercu jak gdy jestem przy tej drugiej. Wiem że jestem zachłanny -tak chce żyć w spełnieniu i szczęściu. Ale taki jestem, wiem że należy mi się od życia wszystko to co najlepsze. Bo tak jest!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napewno nie chce z żoną żyć aż do starości.

 

Sam sobie udzieliłeś odpowiedzi. Po prostu nie chcesz być z zoną. Ale czujesz wyrzuty sumienia i opowiedzialność za rodzine, dlatego nie chcesz ich zostawić. Wydaje mi sie, ze lepiej byc szczerym i uczciwym wobec siebie i zony i po prostu sie rozejść. Znam małżeństwa z rozsądku, dla dobra dzieci, które dobru dzieci wcale nie służą. Sama pochodze z takiej rodziny, dla mnie to farsa. A dla syna możesz byc pomimo rozwodu dobrym, troskliwym ojcem, tyle ze nie mieszkającym razem z jego mamą. To moje prywatne zdanie w tym temacie.

Kolejne moje zdanie, to ze powinieneś w przyszłości wstrzymać sie z małżeństwami. Chyba jestes zbyt kochliwy i niestały w uczuciach, aby obiecywać komuś miłość i wierność do końca życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja Ci Spadochroniarz najbardziej współczuję tych wszystkich rozterek i tego ,że musisz wybierać pomiędzy dobrym a lepszym. Wiem coś na ten temat. Najgorsze jest to ,że nikt tu nie da Ci takiej odpowiedzi ,tak doradzi ,że oświecony nadziemskim Światłem powiesz sam sobie" wybrałem najsłuszniejsza drogę ,jestem spokojny.

Wiesz ,wszystko zweryfikuje czas . Skąd wiesz jaką okażę się w życiu codziennym osoba ,dla której opuścisz Żonę ,za rok ,za dwa ,jak z lekka wyblaknie wasza płonąca uczuciowość ,namiętność. Znowu jak będziesz z Żoną ,a o tamtej nałogowo będziesz myślał też nie dobrze. Pamiętaj też ,że jak odejdziesz od żony , Ta pewnie też za niedługo znajdzie znajdzie sobie nowego przydupasa ,który różny może mieć wpływ na Twoja Żonę i na spotykanie się Twoje z Twoim Dzieckiem. Baby są mściwe ,jeśli chodzi o takie sprawy. A jak myślisz jak Twoje dziecko będzie wołać na przydupasa ,który będzie spędzał z nim więcej czasu niż z Tobą...drugi Tata lub coś koło tego. Zastanów się dobrze...bo najgorsze jest to w tym wszystkim ,że SAM musisz podjąć DECYZJĘ! Współczuję położenia ,wiem co nieco ,jak może się czuć Facet w Twojej sytuacji , I tez mam syna 5 letniego . Wybrałem Żonę.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę sobie, że kolega poprostu potrzebuje wrażeń - chciałby, żeby stan zakochania trwał wiecznie i myśli, że to kwestia odpowiedniej partnerki, a nie odrealnionych oczekiwań ;) Z jedną partnerką tak się nie da, za 2 lata stanie się równie szara jak obecna i pewnie pojawi się kolejna "ożywicielka" depresyjnej rzeczywistości

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę sobie, że kolega poprostu potrzebuje wrażeń - chciałby, żeby stan zakochania trwał wiecznie i myśli, że to kwestia odpowiedniej partnerki, a nie odrealnionych oczekiwań Z jedną partnerką tak się nie da, za 2 lata stanie się równie szara jak obecna i pewnie pojawi się kolejna "ożywicielka" depresyjnej rzeczywistości

 

Zielona miętowa ,po części (według mnie ) masz rację. Ale zbyt upraszczasz sprawę. To coś o wiele głębszego i silniejszego ,"cudowniejszego". Druga osoba ,nowy szał namiętności ,radość bycia ze sobą ,a że żona "niepotrzebnie się nawinęła i psuje rozkosz i komfort owej sielanki ,no to już większy niebanalny problem( aj i jeszcze potomek ,no to już sprawy się w ogóle pokomplikowały ) . Gdyby to było tylko szukanie nowych wrażeń ,wystarczyło by od czasu do czasu bzyknąć ,dobrze złoić dupę, a potem szybciutko do żonki na ciepły obiadek. Mówię Ci Zielona to naprawdę coś o wiele głębszego... to jak opętanie kimś drugim i oboje tego chcecie. Znam to. I trzeba mieć nie lada charakter ,żeby sie oprzeć pokusom ,a i tak nie wiadomo co lepsze.CZAS pokaże ,a może nie pokaże...nie wiem .Niech każdy robi za siebie to co wybierze , bo i konsekwencje będzie on tak samo zbierał sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak zwykle-drażni mnie zionąca z powyższych wpisów hipokryzja.

Napadliście na kolesia jak na ostatnią szmatę.

Fakt-zapewne jest nieetyczny itd.

Lecz , gdy kiedyś pojawił się temat ( chyba "przymus niszczenia związków" założony przez nimfomankę , która regularnie niszczyła związki żonatym facetom-fascynowało Ją to-niejednokrotnie pisała że nie ma dla Niej żonatego faceta nie do wyrwania i kręci Ją to ), to większośc wpisów polegała na usprawiedliwianiu Jej postępowania i szukaniu winnych tego stanu rzeczy.

Takie tam pseudopsychologiczne bzdury traktujące o zapewne nieudanym dzieciństwie i innych traumach z pożycia rodzinnego.

Reasumując-cały świat był winien tylko nie Ona.

Wychodzi na to , że Kobieta ma prawo szukać "miłości" "spełnienia" i "poczucia bliskości" nawet za cenę rozbitych związków. To zapewne wina partnera, który " nie daje wszystkiego czego kobieta oczekuje" i to daje mandat do zdrady .

Natomiast podobne rozterki i zachowania faceta są już piętnowane jako skończone skur...syństwo.

 

Wina leży najczęsciej po środku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×